- Opowiadanie: Agroeling - Abalion i Nuena - prolog

Abalion i Nuena - prolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Abalion i Nuena - prolog

W niewielkiej krainie Tamarin, między rozległą, nizinną Antarią a potężnym masywem górskim Kalgarad, leżało okolone dolinnymi zboczami miasto Sinan. Jego mieszkańcy żyli dostatnio, acz bez przepychu i niepotrzebnego zbytku, bo cenili sobie spokój oraz umiarkowanie, a znani byli z tego, że sumiennie wypełniali obowiązki i podążali ścieżką własnego serca. Pieczę nad miastem sprawował czarodziej Abalion. Był on jeszcze młodym stażem i początkującym adeptem, ale przyjął to odpowiedzialne stanowisko, gdyż we wszystkich krainach, a szczególnie w pobliskiej Antarii, brakowało mistrzów sztuki czarodziejskiej i wszędzie zabiegano o nich wręcz desperacko. Abalion otrzymał wieżę jako swoją siedzibę i rozpierała go duma z tego powodu, albowiem w innych okolicznościach takiego zaszczytu mógłby dostąpić dopiero w nobliwym wieku.

 

O świtaniu lubił toczyć z niej wzrokiem na rozjarzony pierwszymi promieniami słońca Sinan. A podczas zmierzchu napawał się mistycznym widokiem oblanego purpurą miasta.

 

Oczywiście czarodziej nie był tak do końca zadowolony ze swego życia. Nie miał zbyt wiele do roboty, choć raczej należało powiedzieć, że nie robił absolutnie nic i nie mógł wykazać się niczym szczególnym. W Tamarin już dawno wyginęły wszelkie potwory, a inne zagrożenia konsekwentnie omijały małą, ustronną krainę, skupiając się zwykle na sąsiedniej Antarii.

 

Jednakże Abalion, choć znudzony brakiem wyzwań i wszechobecnym marazmem, cieszył się niczym nie skrępowaną wolnością, nikt bowiem nie patrzył mu na ręce ani nie niepokoił. Wiódł więc żywot stateczny, bez nagłych zawirowań i porywów serca. Ano właśnie. Czasami doskwierała mu samotność. I może nie czasami, bo właściwie bez przerwy. Ile bowiem mógł czytać książek, spacerować promenadą czy obserwować wschody i zachody słońca?

 

Jego kontakty ze światem zewnętrznym sprowadzały się zazwyczaj do wydawania poleceń służącej, która mu gotowała, prała i sprzątała, oraz rzadkich wizyt w zamku u młodego księcia. A podczas długich, samotnych wieczorów na wierzchołku wieży dumał tylko i marzył.

 

W końcu coś się musiało wydarzyć.

 

Jakaś iskra.

 

Jakiś płomień.

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Na razie tylko prolog.

Można napisać tylko tyle - króciutkie aż do bólu...

Ale całość będzie bardzo długa.

Hm... zamieszczając początek czegokolwiek, wypadałoby rzucić czytelnikowi jakiś haczyk, cokolwiek, co zaciekawiłoby go i zachęciło do dalszej lektury. A sam opis nudnego życia czarodzieja jest tak pozbawiony haczyków jak niezarybiony staw... No i czy płomień może się "wydarzać"?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Pisać, pisać i jeszcze raz poprawiać, bo styl wymaga doszlifowania. Budowa zdań złożonych sprawna, ale dobór właściwych słów i operowanie podmiotem w zdaniu taka sobie
Zaczyna się średnio ciekawie i nie porywa, ale się zobaczy, jak będzie dalej.
"młodyM stażem i początkującym" 
Pozdrawiam
Krustis 

Joseheim - w mojej własnej teorii opowiadanie powinno się zaczynać od spokojnego opisu, by dalej napięcie powoli narastało, nie zaś od dialogu czy rąbania kogoś toporem. A "iskrę" i "płomień" w pełnej wersji chyba skreślę.

Krustis - dzięki za poprawkę.

Nie chcę Cię smucić, Agroelingu, ale są dwie szkoły. Ty uważasz, że rację ma falenicka, lecz większość niecierpliwców wyznaje pogląd dominujący w szkole otwockiej.

Agroeling: oczywiście, na swój sposób masz rację. Jeśli jednak w pierwszej odsłonie nie zamieszczasz absolutnie niczego, co może przyciągnąć uwagę czytelnika, jak możesz spodziewać się, że ktokolwiek zechce sięgnąć po odsłonę drugą?

Tutaj na portalu pojawia się wiele tekstów, a nikt nie ma dość czasu, by siedzieć murem przed monitorem, i czytać je wszystkie. Zatem rozsądnym wyborem jest sięgać po te opowiadania, które rokują. To, co zamieściłaś, nawet nie stanowi opowiadania i, moim zdaniem tylko, oczywiście, niespecjalnie rokuje. Bo fabularnie nie dzieje się absolutnie nic, a język, choć poprawny, też nie rzuca na kolana.

Zabieg, o którym mówisz (spokojny początek zmierzający do czegoś) ma doskonałe zastosowanie w powieściach, i to najlepiej już rozpoznanych autorów, po których czytelnik spodziewa się, że prezentują należyty poziom i że zagłębianie się w ich książki nie będzie stratą czasu. W momencie, w którym dopiero zaczynamy tak naprawdę przygodę z literaturą, wydaje mi się, że rozsądniej jest rzucić czytlenikowy wyżej wspominany metaforyczny haczyk. Bo wtedy więcej osób sięgnie po kolejne części danego utworu i kolejne teksty danego autora.

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

*"zamieściłeś", oczywiście, wybacz...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

AdamKB - zgadza się, ale ja bardzo jestem przywiązany do "swojej" szkoły.

Joseheim - pewnie zbyt pospieszyłem się z zamieszczeniem tego prologu, tym bardziej, że nie mam ukończonej całości. Ale tu zawsze jest dylemat - krótkie teksty ktoś przeczyta, a długie prawie nikt. Dlatrgo nie oparłem się pokusie, by tu zamieścić zaledwie początek opowiadania.

[Był on jeszcze młodym stażem]

a kim są ci tajemniczy "stażowie"?
(pierdułka? tak, ale jak zniechęca do czytania...)

btw, jeśli tworzysz fajnie brzmiące, tajemnicze, tr00 vnd kvlt imiona fantasy, lepiej uważaj, aby nie miały formy imion greckich i nie znaczyły np. Abalion - ten, który nie rzuca
no chyba, że to imię mówiące i Abalion naprawdę nie umie rzucać

Nie wiedziałem. Słabo znam historię. Ale co z tym stażem? To jak powinno być?

staż m II, D. -u, blm
1. okres próbny pracy przed objęciem samodzielnego stanowiska; praktyka
Roczny staż.
Być na stażu.
Odbywać staż w fabryce, w szpitalu.
2. czas, w którym trwała czyjaś praca lub zdobywanie doświadczenia w jakimś zakresie; okres pracy, okres działalności w jakiejś dziedzinie
Staż kandydacki, członkowski.
Staż pracy.
Mieć długi staż na stanowisku kierowniczym.
Ktoś starszy stażem.
Nie zaliczyć komuś okresu próbnego do stażu.
----------------
Skoro można byc starszym stażem, można też być młodym stażem. Agroelingu, OK.

AdamKB - dzięki, choć myślałem, że to słowo nie pasuje do średniowiecznego świata fantasy, ma nowsza etymologie. Ale nie wiem, jaki jest jego odpowiednik "średniowieczny.

Też bym się stażu nie czepiała.

Co do imion zaś... no nie wiem, na świecie są tysiące języków, cholera, może w którymś prosty "Janek" to śmiertelna obelga? Albo taki Balon Greyjoy z Pieśni Lodu i Ognia, siłą rzeczy po polsku brzmi nieco głupio. Nie każdy musi znać grekę.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

ad Agroeling

[Był on jeszcze młodym stażem i początkującym adeptem]

to zdanie jest brzydkie i nieprecyzyjne, ot co.
w języku polskim adept z założenia jest początkujący (inaczej jest np. w języku angielskim, ale po takiemu nie piszemy).
"młody stażem" oraz "początkującym adeptem" to określenia na tyle bliskie znaczeniowo, że stanowiace niemal powtórzenie - stąd szukający prostej i sensownej formy czytelnik rozbije [Był on jeszcze młodym stażem i początkującym adeptem]
na dwa zdania ][Był on jeszcze młodym stażem] oraz [był on jeszcze początkującym adeptem]. stąd pytanie o tajemniczych stażów.


ad AdamKB

Dzięki Ci, kapitanie Oczywisty!


ad joseheim

owszem, ale niektóre imiona, jak np. Sedes z Bakelitu, Azbestos Potakulos bądź Tcharna Qupa brzmią trochę gorzej niż Jan Kowalski lub Pierre Lacroix. Abaliona lokowałbym w środku stawki.

No tak, ale dlatego w pierwszej wersji napisałem "niedoświadczony". A co do słowa adept, to zdaje się ,że w języko polskim nie ma jeddnoznacznego określenia. W różnych utworach fantasy, jakie czytałem, byli to i uczniowie, i początkujący mistrzowie.

"Był on jeszcze młodym stażem i początkującym adeptem" - powiadasz? ;) tak jak mówi Komandor, ja również rozumiem to jako nową tajemniczą rasę potworków.
widzę, że to zdanie stało się już problematyczne. krótko - wywal ten staż i w ogóle się nim nie przejmuj. jak ktoś jest adeptem, to w realiach fantasy można dokonać pewnego bezpiecznego założenia, że dopiero się uczy, bo takie skojarzenie często występuje; dodatkowo zaraz obok zaznaczasz, że jest początkujący. dwa razy wystarczy. zwłaszcza, jeśli napiszesz "był on dopiero początkującym adeptem" i od razu wiadomo, o co chodzi.

"przyjął to odpowiedzialne stanowisko, gdyż we wszystkich krainach (...) i wszędzie zabiegano o nich wręcz desperacko." powtórka, łatwa do uniknięcia.

"Abalion otrzymał wieżę jako swoją siedzibę i rozpierała go duma z tego powodu, albowiem w innych okolicznościach takiego zaszczytu mógłby dostąpić dopiero w nobliwym wieku." - jaką wieżę? to zdanie sugeruje, że wieża jest ważna, słynna i znana. że jest konkretna. a tymczasem o żadnej wieży nic czytelnikowi nie wiadomo...

"O świtaniu lubił toczyć z niej wzrokiem na rozjarzony pierwszymi promieniami słońca Sinan." - au, au, au, au.

"Nie miał zbyt wiele do roboty, choć raczej należało powiedzieć, że nie robił absolutnie nic i nie mógł wykazać się niczym szczególnym." - to "choć raczej" to jakieś tu takie... nie bardzo. lepiej brzmiałoby "nie miał zbyt wiele do roboty - a właściwie nie robił absolutnie nic".

"cieszył się niczym nie skrępowaną wolnością, nikt bowiem nie patrzył mu na ręce ani nie niepokoił." - dużo tych nieców i niców na małej przestrzeni. da się bez większego problemu poprawić.

"Czasami doskwierała mu samotność. I może nie czasami, bo właściwie bez przerwy." - znowu trochę niezgrabne. osobiście napisałabym "A nawet nie czasami, tylko właściwie bez przerwy". tyle tylko, że te określenia czasu w dwóch krótkich zdaniach są, hm, zbędne: jak napiszesz, że po prostu był samotny, bez dodawania do tej samotności dodatkowych wyróżników, to też starczy.

wypisałam Ci tyle niezręczności językowych, a zobacz, jakiej objętości tekst jest w ogóle.
i chociaż wstęp nie zaciekawił mnie czymś szczególnym, tak jak przedmówców, to jednak pewnie zajrzę do kolejnych części - bo prolog mnie nie odrzucił ani nie zniechęcił. tylko sprawdź je uważniej przed publikacją ;)

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wszyscy, których znam (poza dziećmi do lat dwóch) znają znaczenie słowa sedes, ale nie znalazłabym chyba ani jednego, który znałby znaczenie słowa "abalion". Dla mnie jest to słowo absolutnie neutralne. Co innego celowo wykorzystać obce słowo, aby nadać imieniu czy nazwie znaczenie, a co innego przypadkiem wybrać słowo, które w swahili albo po koreańsku znaczy coś szczególnego.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jose, żartujesz, prawda? Z tym Abalionem? To raczej dość oczywiste...? :)

Um... nie? Pierwszy raz spotkałam się z tym słowem przy okazji powyższego tekstu. ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Tekst ani grzeje, ani ziębi. Czy zachęca do sięgnięcia dalej - nie. Chyba że dla porównania z "Rezydentem wieży" z którym od razu opowiadanie mi się skojarzyło. W tym przypadku zgadzam się z joseheim - na tym forum naprawdę niewiele tekstów w częściach przeczytałam, jeżeli już sięgam po kolejne cześci, to ta pierwsza musi mnie czymś zaintrygować. Niekoniecznie "trzęsieniem ziemi". Może być styl, może być ciekawy bohater, może być jakaś błyskotliwa myśl. Niestety, doświadczenie z tego portalu nauczyło mnie, że jeżeli już ktoś wrzuca "prolog" swojego opowiadania, to na prologu można poprzestać. Twój tekst, chociaż napisany o niebo lepiej od większości "prologów" tutaj, nie zmienił mojego zdania. Dużo ciekawsze są komentarze pod nim :D Abalion, który nie umie rzucać, ruls ;)

Do licha, nie spodziewałem sie aż tylu komentarzy. Powiem tylko, że "staż"wywalę i zrobię jeszcze parę poprawek, jakie zauważyła koleżanka Mauea i za jakiś czas wrzucę całość Zobaczymy, czy ktoś to wtedy przeczyta.Choć językoznawców uprzedzam, że nie starałem się tego opowiadania pisać jakimś wykwintnym stylem. A Abaliona nie znalazłem na Google.

Nie staż, ale adepta wywal.
adept m IV, DB. -a, Ms. ~pcie; lm M. ~pci, DB. -ów
1. człowiek kształcący się w jakiejś dziedzinie, zaczynający uprawiać jakąś sztukę, naukę, zawód itp.
Adept sztuki lekarskiej, nauk humanistycznych.
Jak widzisz, budzi wątpliwości typu: jeszcze uczeń (co trochę bez sensu, skoro już go zatrudniono), czy już samodzielny, ale zaledwie początkujący. Zamiast tłumaczyć to czytelnikom, sięgnij po nazewnictwo rzemieślnicze.

No faktycznie. Z tym adeptem miałem jakieś wątpliwości. Pewnie wzięło mi się to stąd, że w pierwszej powieści fantasy, jaką w ogóle przeczytałem, występowali Wielcy Adepci. {"Swiat czarownic" A.Norton}.

Najlepiej nic nie poprawiaj. Bo i po co? Adept czy nie adept, staż czy nie staż - na razie nuda i banał.

Zgadzam się z przedmówcami. Niestety, zupełnie nijaki ten początek. O niebo lepszy od większości "prologów", jak to ktoś ładnie ujął, ale nie dość dobry, by zachęcić do dalszej letury. A szkoda, bo zarysowany pomysł ma potencjał i może naprawdę dobrze wyjść, jak już się rozkręci.

A co do sporu, czy zaczynać tekst od fajerwerków, moje zdanie jest następujące: początek musi czymś przyciągnąć. Inaczej nikt Cię nie przeczyta. Ale nie musi przyciągać fajerwerkami. Może przyciągać stylem, klimatem, urodą języka. Jeżeli masz pomysł na klimatyczny świat/historię - w pierwszych zdaniach skup się właśnie na zbudowaniu nastroju. Wrzuć jakiś dialog. Wielu autorów rozpoczyna tekst od pauzy dialogowej. Taka zabawna lub błyskotliwa kwestia potrafi często rzucić na kolana znacznie skuteczniej niż wybuch wartkiej akcji od pierwszych zdań. Po jej wygłoszeniu możesz spokojnie przystąpić do przedstawiania świata - choćby słowami bohaterów w rozpoczętym już dialogu - i powolutku rozkręcać akcję. ;) 

Wybacz, ale ja zaczynanie opowiadania od dialogu uważam za wadę kompozycyjną. Po prostu tak uważam i nic mojego zdania nie zmieni. Często nawet, jak widzę dialog na samym początku, zniechęca mnie to do czytania. Co do prologów, to jak nietrudno zauważyć, mają najwięcej komentarzy. Ten już poprawiłem i zachęcam do przeczytania całości. Wtedy najlepiej ocenić. Trochę nieopatrznie wrzucam to opowiadnie w trakcie pisania, choć wiem, że tak się nie powinno robić. I obawiam się, że będą jakieś niedoróbki, bo najdalej za 4-5 dni wrzucę ostatnię, trzecią część.

Nowa Fantastyka