- Opowiadanie: hallawia - Historia smoczycy Ef z zamku Eferanto

Historia smoczycy Ef z zamku Eferanto

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Historia smoczycy Ef z zamku Eferanto

W zamku Eferanto rzadko widziano gości. A nawet jeśli się pojawiali byli to postrzeleńcy i bezrozumni rycerzykowie, pragnący stoczenia śmiertelnego boju z miejscową smoczycą.

Ten jednak podróżny był inny. Nie zatrzymał się w pobliskich zmeczkach i gospodach. Służba od razu go polubiła za uprzejmość, wyrafinowanie. Sądzili, że nie będzie walczył. Nie miał nawet miecza. Wszystko zmienił się rankiem, gdy z ciężkiego bagaży spod map wyciągnął zbroję. Służka Julia, która polubiła go najbardziej, mimo iż nawet na nię nie spojrzał zaczęła błagać go, by zaniechał walki. On na to tylko zmierzył ją zwrokiem i odparł, żeby gdy on ją zawoła, przyjdzie i dotknie smoka. Wymusił na niej tą przysięgę. Julia była zrozpaczona.

Wtedy wyszedł na dziedziniec i zawołał:

– Zawołajcie Ef!

Nikt się nie ruszył, bowiem wszyscy wiedzieli, że smoczycy nie trzeba wołać i że nawet nie można się do niej zbliżyć. Natomiast bardzo zdziwiła ich postawa rycerzyka stojącego bez broni na placu.

– Ef, za chwilę umrę z nudów! – to było jak igranie ze śmiercią

Wtedy pojawiła się majestatyczna smoczyca. Purpurowymi skrzydłami zagarniała powietrze. Fioletowo-złote łuski były najlepszą kolczugą na świecie. A miniące się wszystkimi kolorami oczy, przykryte gustowną zasłonką rzęs były uważane przez niektórych za najpiękniejszą rzercz na świecie.

– Czyżbyś ze mnie drwił!? – smoczyca była rozgniewana – Przecież nawet ty nie masz miecza! – zdziwiła się

Poczym podfrunęła do stojącego w oknie pana zamku i nim zdążył mrugnąć okiem wyszarpnęła mu z pochwy zdobioną klingę, po czym rzycił ją wojownikowi do stóp.

– Czyli chcesz walczyć? – zpytał niepewnie

– A cóż innego miałabym z tobą robić? – prychnęła z pogardą

-Porozma… – chciał powiedzieć, ale snop ognia spłynął na niego i uratował go jedynie refleks nabyty na wielu wojnach.

Wbiegł więc na okalające dziedziniec schody, chwycił łańcuch i wskoczył na grzbiet potwora. Obwiązał mu mocno pysk i szyję, i już miał dobywać miecza, by zabić potwora, cały dwór razem z Julią wstrzymał oddech…

Klingę rzucił na posadzkę, poczym zdjął hełm, który po chwili też przywitał ziemię.

Wszyscy byli zaskoczeni: co on robi?

– A teraz porozmawiasz? – i gdy smoczyca skinęła głową poluzował łańcuch ściskający szczęki.

-Dobrze wiesz, że zabicie cię nic nie da. Odrodzisz się w postaci rośliny, zwierzęcia lub jak jeden raz w historii się zdarzyło – człowieka.

-Widzę, że dużo wiesz.

-To nie kioniec, gdy dotknie cię mężczyzna, znów przyjmujesz smoczą postać i gdy żyje – zabijasz swojego mordercę, tak?

-No, w tym wcieleniu nie zabiłam, on już nie żył…

-Ale wcześniej tak?

-Masz rację. – powiedziała ze zrezygnowaniem Ef.

-W dodatku nie pamiętasz niczego, co stało się przed przemianą?

-Niestety, i chyba raczej tego nie zmienię.

-Jest sposób. – wyznał

-Jaki, proszę, powiedz!

-Ale ujrzysz tyko swoje ostatnie nie-smocze wcielenie…

-Dobrze, po prostu chcę pokonać swoją całą niewiedzę. To chyba nie będzie bolało?

-Jesteś pewna?

-Tak!

Wtedy on zawołał Julię. Dziewczyna podeszła niepewnie do przerażającej, mimo spętania smoczycy. Dotknęła ją i uciekła.

Smoczycę przeszył dreszcz. Oczy zabłysły mniezwykłym blaskiem i krzyknęła:

-Zygfryd, to ty?!?!?!

Mężczyzna, który naprawdę się tak nazywał, odrzucił daleko łańcuch i stanął przed magiczną istotą.

-Nareszcie mnie poznałaś, nawet nie wiesz ile cię szukałem.

Wtedy zalała ją fala wspomnień:

 

 

 

Anastazja, tak się nazywała. Wychowywałą się w klasztorze. Przed Zygfrydem i jego kompanami wogle nie widzała mężczyzn. Ich pierwsze spotkanie. Łąka za wzgórzem. Zbierała kwiaty. Zobaczyła go. Przestraszyła się. Uciekła. On się zakochał. Dzień póżniej zmęczeni drogą rycerze zatrzymali się w klasztorze. On był z nimi. Spotykali się, głównie w bibliotece. Nie śmiała go dotknąć. Kolejne spotkanie na łące. Usiedli. Patrzyli na zachód słońca.

Próbował ją pocałować. Dotknął jej rękę.

Wtedy zaczął się koszmar.

Ciało bolało jak nigdy przedtem. Zmieniło kolor i pokryło się łuskami. Coś jej mówiło: pocałuj go, póki jeszcze możesz! Znów uciekła. Tym razem na skrzydłach. Odleciała do swej odwiecznej twierdzy Eferanto.

Zmienił ją dotyk mężczyzny. Tak jak przed laty, kolejny raz.

Lecąc zapomniała prawie wszystko.

 

 

 

Teraz jest tutaj, przed mężczyzną, którego kocha.

Jako kratura, potwór.

– Anastazjo. – z rozmyślań wyrwał ją jego głos

– I ty nie bałeś się szukać mnie po wszystkich zamkach, stanąłeś przede mną bez miecza… Przecież ja mogłam cię zabić!

-No nie pomyślałem o tym… – zmieszał się

-I dlatego cię kocham.

I dotknęła go, tego co ją przemienił w smoka, jedynego, co mógłby odczynić czar. I była piękna, tak jak kiedyś na tej łące.

I pocaławała go.

 

 

To moje pierwsze dłuższe opowiadanie, rzadko piszę, proszę o rady!

Koniec

Komentarze

Hallawia - szczerze? Przeczytałam pierwsze sześć linijek i myślę, że dopóki nie poprawisz wszystkich literówek, nikt nie powie Ci nic bardziej konkretnego, jeśli chodzi o fabułę.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Um... nie chcę, żeby to zabrzmiało nieuprzejmie, ale... nabór do konkursu Grafomania 2012 skończył się 29 lutego.

No ale dobrze... zacznijmy od tego, że jest tu kupa literówek, których dałoby się uniknąć, gdyby tylko przejrzeć uważnie tekst przed opublikowaniem. Plus parę niezręcznych sformułowań, którym przejrzenie nie pomoże, jeżeli nie zrozumie się, czemu brzmią dziwnie (na przykład to zdanie: "Przecież nawet ty nie masz miecza!". Potrafisz powiedzieć, droga Autorko, co z nim jest nie tak?).

Co do fabuły jako takiej... jest niedopracowana, deczko niezręczna i, hm, mocno nastoletnia. Widać, rzeczywiście, że nie piszesz często, a jeszcze rzadziej czytasz. Zastanów się, jakie historie Ci się podobają i dlaczego? Spróbuj się wzorować na najlepszych, a potem pracować, pracować, pracować... aż do lepszego skutku, bo ten tekst niestety jest pod każdym względem słaby.

Powodzenia i pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Historii smoczycy jest w tej historyjce najmniej. A przecież, pomimo wielkiej prostoty pomysłu, można było tę część fabuły trochę rozszerzyć.
Prosty pomysł nie musi oznaczać złego pomysłu, ale w takim przypadku trzeba się mocniej przyłożyć do konstrukcji utworu, do języka, jakim się posługujesz... I pisać poprawnie, bez dziwnych pomyłek, bez usterek takich, jak braki spacji po dywizach, mylne zapisy dialogów, literówki. To ma swoje znaczenie, niemałe, dla czytelników.
Pomimo tych uwag nie załamuj się --- trening prowadzi do mistrzostwa. Czytaj dobrze napisane książki, posługuj się słownikami (to żaden wstyd), pisz dla nabrania wprawy. Powodzenia.

"Nie zatrzymał się w pobliskich zmeczkach i gospodach" - "zameczkach"
"Wszystko zmienił się rankiem" - "zmieniło"
"ciężkiego bagaży spod map wyciągnął zbroję" - "bagażu"
"On na to tylko zmierzył ją zwrokiem i odparł, żeby gdy on ją zawoła, przyjdzie i dotknie smoka" - zdaniowo-przecinkowa tragedia. Proponowałbym chociażby wstawić "że gdy on ją zawoła" lub "żeby, gdy on ją zawoła, przyszła i dotknęła smoka"
"Wymusił na niej tą przysięgę" - "tę"
"A miniące się wszystkimi kolorami oczy, przykryte gustowną zasłonką rzęs były uważane przez niektórych za najpiękniejszą rzercz na świecie." - "mieniące", "rzecz"
"Przecież nawet ty nie masz miecza!" - "ty nawet" - wierz mi, w tym przypadku to ma znaczenie
"zdziwiła się
Poczym podfrunęła do stojącego w oknie pana zamku i nim zdążył mrugnąć okiem wyszarpnęła mu z pochwy zdobioną klingę, po czym rzycił ją wojownikowi do stóp." - kropka lub przecinek po pierwszych dwu słowach. "Po czym", "rzuciła"
"To nie kioniec" - "koniec"
"Wychowywałą się w klasztorze" - "wychowywała"
"wogle nie widzała mężczyzn" - "w ogóle", "widziała"

Dobra, koleżanko. To. Jest. Kpina. Inaczej nie mogę tego nazwać. Jak można nawet pomyśleć o publikacji czegoś, co ma tyle błędów i niedociągnięć? Jestem w stanie zrozumieć straszną interpunkcję i błędy stylistyczne - tego rzeczywiście trzeba się nauczyć i nie każdy potrafi radzić z tym sobie od samego poczatku - ale te literówki i ortografy to już przegięcie. Wystarczyłoby raz - RAZ - uważnie przejrzeć tekst i je wyłapać. Czytałoby się go wtedy dziesięć razy lepiej. Ale nie, bo po co? Niech się czytelnicy męczą, dlaczego nie? Wybacz, koleżanko, ale czytelnika trzeba szanować, jeśli chce się, żeby czytelnik czytał twoją twórczość.
Tak, jak już wspomniałem, interpunkcja i poprawność stylistyczna utopione zostały na dnie Morza Czarnego. Przed podjęciem kolejnych prób pisarskich polecałbym zapoznać się z zasadami interpunkcji języka polskiego. Polecałbym też czytać budowane przez siebie zdania - najlepiej na głos - może gdy przeczytasz któreś ze swoich zdań dwa, trzy razy, zobaczysz, że nie brzmią najlepiej.
Jeśli chodzi o fabułę, to sam pomysł jest dobry, ale tonie w morzu błędów. Nie tylko interepunkcyjnych i stylistycznych, ale i logicznych. Smoczyca, straszna i potworna mieszkała w zamku, ok, ale skoro była taka straszna i potworna, dlaczego służyli jej ludzie? Nie bali się? W jednym zdaniu pojawia się "pan zamku" - kim on jest i dlaczego niby jest "panem zamku", skoro nad zamkiem pieczę sprawuje smoczyca? Poza tym, akcja z łańcuchem przebiegła zbyt szybko i jest zbyt urwana, żeby stanowiła realny instrument fabularny. Dialogi też są nienajlepsze - sztuczne i czasem nawet infantylne.

Jeśli chodzi o rady, przede wszystkim czytaj własne teksty - to co odstawiłaś tym razem z ilością literówek i ortografów jest żenujące. Potem zapoznaj się z zasadami interpunkcji - umiejętne stawianie przecinków to coś, czego musisz się nauczyć, jeśli chcesz pisać cokolwiek. A poza tym to standard - dużo czytaj i dużo pisz, bo narazie jest z twoim pisaniem conajmniej strasznie.


 

Coz, nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzic sie ze wszystkimi osobami, wypowiadajacymi sie powyzej. Minimum pzyzwoitosci wymaga wyeliminowania literowek - przynajmniej tych najbardziej razacych... Word podkresla wszystkie bledy pieknym, czerwonym szlaczkiem. A to? Bak szacunku dla czytajacych. Sory, ale nie skonczylem tego czytac. Dlatego fabuly nie oceniam, jedynie klujace w oczy bledy.
1/6 - za olewanie czytelnikow.

Pozdrawiam. 

Aż mi się żal zrobiło na widok tych wszystkich zarzutów. Toż nie godzi się niszczyć młodzieńczych marzeń o pisarstwie... ; P

Dodam zatem tylko że no, tak, droga Autorko, wszystkie powyższe komentarze niestety są prawdziwe. Zatem póki co, przede wszystkim dużo czytaj. Czytaj, czytaj, czytaj. A jak znowuż poczujesz się na siłach, by powstać z popiołów i coś stworzyć, spróbuj, bo czemu nie. A kiedy już to stworzysz, włącz modul sprawdzania pisowni w swoim edytorze tesktu. Następnie zamknij plik i odczekaj tydzień, a najlepiej dwa, zanim otworzysz go ponownie. Wówczas przeczytaj swój tekst ponownie i, w miarę możliwości, poproś kogoś postronnego, brata, koleżankę, kogokolwiek, żeby go przeczytał i skomentował. Wtedy, dopiero wtedy pomyśl ewentualnie o udostępnieniu swego tekstu szerszej publiczności.

Per aspera ad astra.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ciekawy pomysł, bo nietypowy. Rzekłbym - kobiecy... Zwykle mamy walkę, bijatykę, bohater zwycięża albo i nie... A tutaj spotkanie kończy się pocałunkiem. Ale - co stało się dalej? Opowiadanie narracyjnie nie  zostało zamknięte. Może rycerzyk zmienił się w smoka? Byłoby ekstra.
Autorko, czytać trzeba. Poprawiać  błędy edycujne tekstu - także. Poprawić zapis dialogów - jak najbardziej. Dopracować kompozycyjnie pomysl - pewnie, że tak. Ale przede wszystkim pisać. 
Wniosek? Przepracuj, zmień, udokonal tekst i opublikuj wersję poprawioną - ze zmienionym, bardziej intrygującym tytułem.. I to w miare szybko.
Treibung macht Meister.  
Pozdro.

JUż się koledzy o koleżanki wypastwili nad tekstem, to ja tylko napiszę, że słabe to jest. Fabularnie jeszcze by się obroniło, gdyby nie te byki i niedopowiedzenia.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dzięki za wszystkie komontarze, wiem, że muszę się jeszcze wiele nauczyć.

Językowo nie wyrobiłam. Wykrzywiło mi szczękę. Wierzę, że opowiadanie coś w sobie ma, ale nie mnie je ocenić.

Nowa Fantastyka