- Opowiadanie: degz - Kwita

Kwita

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Kwita

– No, to smacznego! – mówię bardziej do siebie niż do niej. Próbuję sobie chociaż trochę poprawić apetyt, ale to niełatwe. Ścierwo cuchnie jak sterta flaków z wypatroszonego przed tygodniem wieprza. Na samą myśl żołądek podchodzi mi do gardła. Ale dam radę, muszę dać radę. Inaczej nie mógłbym ludziom we wsi spojrzeć w oczy.

 

Spoglądam przez ramię i od razu natrafiam na jej wzrok. W półmroku nie widzę zbyt dobrze, ale jej oczy wydają się zielone. Ledwie kilka zabłąkanych promieni miękko pada na jej sylwetkę. Jest brudna, łachy całe poszarpane, włosy splątane w jeden kołtun, ale – mój Boże – jaka piękna.

 

Widzę, jak na mnie patrzy. Dostrzegam obrzydzenie i strach w tym spojrzeniu. A nawet, jeśli nie dostrzegam – domyślam się ich. Sam patrzyłbym z obrzydzeniem na taką scenę. Aż dziw, że jeszcze nie zwymiotowała.

 

– Naprawdę mi przykro – mamroczę w kierunku przerażonej dziewczyny – że musisz to oglądać.

Z podbródka kapie mi na dłoń gęsta, cuchnąca krew.

 

Zamykam oczy. Liczę do trzech i wgryzam się w ciepłe jeszcze truchło. Mdli mnie. Z całych sił staram się choć przez chwilę jeszcze utrzymać pod powiekami jej obraz. Powoli przeżuwam lepki, ohydny kęs, usiłując myśleć o czymś innym. Przełykam z trudem. Jeszcze tylko kilka. Dasz radę. No, dalej! Za Jagódkę!

 

Obracam w dłoniach ostatni kawałek. W chłodnym powietrzu tej nieprzyjemnej pieczary paruje całkiem spory stos flaków i ogryzionych gnatów. Obok dwa małe, błoniaste skrzydełka z krzepnącą już krwią na kikutach i dwa pokryte łuskami łby, które odrąbałem siekierą.

 

Znowu spoglądam na dziewczynę – gotowa jeszcze zdzielić mnie w łeb jakimś kamieniem. Ale nie, odwróciła głowę. Cała się trzęsie, chyba płacze, chociaż nie słyszę łkania. Nie dziwię się – pewnie też wariowałbym ze strachu.

 

***

 

Kiedy wszedłem była jeszcze nieprzytomna. Leżała na kamieniach, porzucona w kącie. Na chwilę zatrzymałem na niej wzrok. Dostrzegłszy jednak kątem oka śpiące w gnieździe młode, rzuciłem się bez namysłu w tamtą stronę. Zanim zdążyło pisnąć, trzepnąłem z całej siły obuchem najpierw w jeden, a zaraz potem w drugi łeb. Dobyłem noża i rozprułem ścierwo aż po ogon. Z wnętrza natychmiast buchnął ten okropny odór; nie do wiary, że coś może tak śmierdzieć. Potem pogruchotałem żebra i starannie wypatroszyłem stwora. Dobrze się przygotowałem: najpierw ostrożnie wyciąłem gruczoły kwasowe (chociaż i tak kilka kropel poparzyło mi palce i wypaliło parę dziur w ubraniu), potem jednym szarpnięciem wyrwałem serce, odłożyłem je na bok, a następnie wydobyłem ręsztę wnętrzności. Na koniec odrąbałem skrzydła oraz łby. Zbierało mi się na wymioty od całego tego śluzu i krwi, jednak ścierpiałem. Zemsta nie zawsze jest słodka.

 

Nie zauważyłem nawet, kiedy dziewczyna się ocknęła. Gdy spojrzałem, siedziała już w milczeniu i wlepiała we mnie przerażony wzrok. Podniosłem się i zrobiłem krok w jej kierunku, jednak przystanąłem, kiedy skuliła się w kącie. Spojrzałem na zakrwawione ręce i zdałem sobie sprawę, że nie robię najlepszego wrażenia. Próbowałem coś tłumaczyć, ale słowa grzęzły mi w gardle. Zdaje się, że powtórzyłem kilka razy imię Jagódki. Nie sądzę jednak, żeby cokolwiek zrozumiała. Ostatecznie zrezygnowałem i wróciłem do gniazda.

 

Odmówiłem krótką modlitwę i przeżegnałem się trzykrotnie. Wziąłem do ręki wyrwane przed kilkoma chwilami serce i uniosłem je do ust. Wydało mi się dziwnie małe. Pewnie zwymiotowałbym od razu, gdybym tylko mógł. Pościłem jednak przez pięć ostatnich dni.

 

Najgorszy był pierwszy kęs. Czułem ten okropny, lepki smród. Mięsień pękł pod naporem zębów i gęsta maź wypełniła mi usta. Długo się wahałem, zanim udało mi się przełknąć. Potem poszło już nieco łatwiej. Po paru chwilach odrzuciłem parujący ogryzek i wziąłem się do konsumowania reszty.

 

Odcinałem po kawałku i powoli, z trudem przeżuwając każdy kęs, raz po raz wgryzałem się w czerwone mięso. Po kilku minutach nie czułem już ani smaku, ani smrodu. Tylko ciepło świeżej jeszcze padliny i lepką krew w przełyku.

 

***

 

Ostatni kęs. Za Jagódkę. Szarpię zębami resztkę surowego mięsa i odrzucam ogryzioną kość na stos. Wycieram rękawami usta, policzki i brodę, rozmazując czerwoną maź po twarzy. Przez chwilę jeszcze klęczę w milczeniu, z pochyloną głową, nie wierząc, że to już koniec. Biorę kilka głębokich wdechów i w myślach proszę Boga o wybaczenie. Panie, nie jestem godzien, ale powiedz tylko słowo…

 

Wstaję z klęczek i odwracam się do dziewczyny. Nie płacze już. Chyba rozumie, że nie chodziło o nią. Teraz w jej oczach błyska coś innego. Nadzieja?

 

– Zabiorę cię – mówię – ze sobą.

 

Wyciągam rękę, jednak ona wciska się w kąt. Podchodzę bliżej; miałem rację, jest piękna pod tą warstwą brudu. Spomiędzy podartych łachów wychyla się naga pierś. Nie mogę oderwać wzroku, próbuję sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byłem z kobietą.

 

Gdyby nie widziała tego wszystkiego, to kto wie – może kiedyś mogłoby coś z tego być. Przynajmniej mam pewność, że jest dziewicą. Nałgałbym, że to po nią tu przyszedłem i żylibyśmy długo i szczęśliwie. Zakończenie jak z bajki. Prawda jest jednak taka, że po tym wszystkim już zawsze będzie czuła do mnie obrzydzenie. Nie ważne, jak bardzo bym się starał. Cóż, przynajmniej mam świadka.

 

Z rozmyślań wyrywa mnie łopot skrzydeł. Kurwa! – myślę sobie – potrzebuję jeszcze tylko kilku chwil! Szybko podnoszę zakrwawioną siekierę i wpycham ją za pas. Jednym susem podbiegam do dziewczyny. Zaczyna krzyczeć, jednak nie zważam na to. Przeżucam ja przez ramię i ruszam w kierunku wyjcia z jaskini. Biegnę tak szybko, jak tylko mogę. Dziewczyna tłucze mnie pięściami po plecach, jednak nie czuję tych uderzeń. Myślę tylko o tym, żeby przestała wrzeszczeć.

 

– Jeszcze tylko parę kroków – znów gadam do siebie na głos. Kilka metrów przede mną widzę już wyjście, niczym jasną ścianę dziennego światła. Jeszcze krok i wybiegam wprost nad skalne urwisko.

 

Poczwara spostrzega mnie i nurkuje w kierunku jaskini. Zieje ogniem z obydwu paszcz, przypalając mi przesączone krwią ubranie i splątane włosy dziewczyny, która w końcu przestaje krzyczeć. Teraz, ślicznotko, już mi naprawdę wszystko jedno. Uskakuję w bok, chowając się za olbrzymim głazem o ostrych krawędziach.

 

Zrzucam dziewczynę z ramienia i odwracam się w stronę bestii, która wylądowała na urwisku i teraz ryczy niemiłosiernie, strzelając raz po raz ognistym pociskiem z drugiej paszczy. Spostrzegła, że nie jestem sam i niełatwo da sobie odebrać łup. Dobywam siekiery, gotując się na najgorsze. Muszę zwrócić jej uwagę na gniazdo. Może wtedy uda mi się jakoś uciec.

 

Chyba coś wyczuwa. Wtyka jeden łeb w ciemności pieczary. Drugi ciągle jednak śledzi pilnie każdy mój ruch. Zaciskam palce na trzonku.

 

– Tak – mówię – Właśnie tak! Dobrze czujesz, poczwaro! Sprawdź gniazdo!

 

Olbrzymi smok waha się przez chwilę. Widzę to; raz po raz obraca oba łby to w moją stronę, to znów do swojego legowiska. Walczy ze sobą. Chciałby rzucić się na mnie od razu, jednak instynkt ciągnie go do wnętrza jaskini. W końcu odwraca się i rusza w tamtym kierunku, posyłając w moją stronę ostatną ognistą strzalę. Ledwie udaje mi się odskoczyć.

 

– Pożarłeś moją Jagódkę – wrzeszczę podnosząc się na nogi – moją małą córeczkę! Słyszysz? Pożarłeś moje niewinne dziecko!

 

Dopiero teraz zaczynam odczuwać emocje. Moje oczy napełniają się łzami. Z trudem utrzymuję się na nogach. Oddycham głęboko, żeby się opanować.

 

Z wnętrza jaskini dobiega mnie przeraźliwy ryk. Pustkę w mojej duszy powoli wypełnia zimna, bolesna satyfakcja.

 

– Teraz jesteśmy kwita! – dodaję i czym prędzej pociągam dziewczynę za sobą, pomiędzy skały.

 

 

Koniec

Komentarze

Hmmm... Podobało mi się.

A teraz garść uwag: za dużo niepotrzebnych opisów i rozwlekania nieistotnych kwestii - spokojnie można było zrezygnować z tak szczegółowych i powtarzanych opisów zjadania smoczątka. Haotyczne przedstawienie bohatera powoduje, że momentami czytelnik zastanawia się o co tu w ogóle chodzi.

Pozdrawiam!

Prawdę powiedziawszy... lekko przeraził mnie realizm opisów konsumenckich. Relacja z pierwszej ręki, można powiedzieć ; ) Ogólnie jest ok, lektura (nawet jak na dość brutalne treści) całkiem przyjemna, a jedyny błąd jaki wypatrzyłam to: "Odcinałem po kawałku i po woli, z trudem przeżuwając każdy kęs, raz po raz wgryzałem się w czerwone mięso." - raczej "powoli". Opisów rzeczywiście sporo, ale rozumiem, że miało to dodać dramatyzmu.

Niejasną jest dla mnie za to kwestia owej "pięknej, oblepionej brudem i krwią kobiety". Była matką pożartej Jagódki, czy przypadkową współlokatorką smoczej mamci?... Byłabym wdzięczna za wyjaśnienie : )

Pozdrawiam serdecznie,

I.

tekst wywiera wrażenie, nie mogę powiedzieć, ale właśnie dzięki realizmowi opisu konsumenckiego, jak to ujęła Inner. Taak, i teraz nie wiem co napisać. nie było sympatycznie czy miło, było hm, efektownie i bez większych zgrzytów.

Witaj!

Hmm... Dobre! Pomysł pierwszorzędny i taki oryginalny! Jestem jak najbardziej na tak i życzę więcej takich fajnych motywów.

Pozdrawiam
Naviedzony

Podpisuję się wszystkimi czterema łapami pod komentarzem Naviedzonego. ; ) Gratuluję oryginalnego pomysłu!

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dobry tekst. Zemsta bez owijania w bawełnę, że tak powiem. Ciekawe ujęcie zagadnienia - chyba pierwszy raz spotkałem się z bohaterem, który pożera smoka dla zemsty. Gratuluję.
5/6

Ciężko mi znaleźć słowa, żeby wyrazić podziękowania za Państwa komentarze. Nie widzę siebie, ale pewnie rumienię się właśnie do monitora.

Inner: dopraszam się wybaczenia za niejasności. Dziewczyna miała raczej stanowić przypadkową ofiarę, niedoszłą smoczą kolację, niż współlokatorkę. Nie mogła być matką Jagódki, gdyż, zdaje się, wspomniałem, że przynajmniej mam pewność, iż jest dziewicą (co w zamyśle również miało sugerować jej rolę - smoki pożerają przecież właśnie dziewice). Nie zamierzałem również dawać do zrozumienia, iż jest - poza tym, że brudna - oblepiona krwią, choć pewnie można taki wniosek spośród całej tej krwi wysnuć. Jeszcze raz przepraszam za niedostateczną klarowność tekstu, która zapewne spowodowała takie odczucia.

kłaniam się 

W Twoim nietypowym świecie, gdzie to ludzie (lub przynajmniej jeden z nich... ) pożerają smoki, zapomniałam o możliwej "ramowości" - oczywiście, jaszczury przepadają za dziewicami!... Oraz siarczanowymi owcami, choć to już inna bajka.

I życzę powodzenia w dalszym pisaniu!

Bardzo dobry pomysł i dobre wykonanie. Zwarte, dramatyczne, wciągajace.
Ta dziewczyna w pieczarze jednak nieco zgrzyta. Pzybywa wyzwoliciel, a ona go się boi, bo pożera male smoki? Spora niedorobka.
A dwa - między wyzwolicielem  a dziewczyną jest jakby istotna róznica, co Autor akcentuje. Z czego ona wynika - a tego Autor juz nie wyjaśnia... Druga niedorobka. 
To nie zmenia jednak faktu, że opowiadanie robi świetne wrażenie.
Nieco niższa ocena - wlaśnie za niezręczne rozegranie motywu przyszłej smoczej ofiary.
4/6

Ja myślę, że ona się go boi, bo facet zachowuje się jak psychopata. Poza tym wyraźnie ważniejsze jest dla niego wpierdzielenie smoczka niż ratowanie porwanej, co też może budzić jej niepokój. ;)

coż, w tradycji europejskiej biedne te smoki.
nie dość, że kłusownicy, na czele z niejakim św. Jerzym, wytłukli je, to i po latach dostaje się im piórem.
nie ma jak tradycja chińska.
dla mnie opko średnie, dobrze napisane ale gdzieś już o tym czytałem, przekaz ideologiczny leży.
zemsta to akt zła i nienawiści ;)
pozdrawiam :)

przekaz ideologiczny leży.
zemsta to akt zła i nienawiści ;)


Nie wpieraj nam swojej ideologii. ;]

@Naviedzony
pomyślałem, że to może być miłą odskocznią.
ale może i masz rację.
a dziewczyna zachowuje dlatego tak, bo ma za sobą traumatyczne przeżycia. konsumpcja bohatera jej w tym nie pomaga.
pozdrawiam :)

Bardzo ciekawa koncepcja. Mam wrażenie, że scena konsumpcji nadmiernie rozwleczona, ale może być. Misie.

A po co Ci odstępy między akapitami?

Babska logika rządzi!

Jak dla mnie to nie opowiadanie, a raczej scena dokonania zemsty i zjadania smoczka.

Wykonanie mogłoby być lepsze – trafiają się błędy, także ortograficzne.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajny pomysł :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka