- Opowiadanie: Mish - Indulgentia

Indulgentia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Indulgentia

Indulgentia

Promienie słońca, wpadające przez otwarte okno, wyrwały ze snu Adama Konforma.

 

Mężczyzna uniósł się ciężko na ramionach, i odruchowo rozejrzał się po pokoju. Wszystkie ściany były popielatoszare, jak u każdego innego obywatela Indulgentii. Przesunął wzrokiem po równie szarych meblach – standardowo, szafa, stolik, małe biurko, by nie urazić tych, których nie stać na więcej – po czym wstał i z trudem powlókł się do idealnie białej łazienki.

 

Gdy mył zęby, spostrzegł swoje oblicze w lustrze wiszącym nad umywalką. Ciemne włosy przeciętnej długości, ufarbowane na bury kolor, niewyróżniająca się twarz, piwne oczy, a to wszystko w towarzystwie jasnobrązowej skóry. Adam wyglądał na jakieś trzydzieści lat, choć równie dobrze mógł mieć dwadzieścia, albo i pięćdziesiąt. W tej chwili, on sam tego nie pamiętał, tak samo, jak nie dowiedział się nigdy, jaki kolor miały jego włosy, oczy i skóra przed operacyjnym Ujednoliceniem. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie, cieszył go ten fakt, bowiem miał pewność, że jego wygląd w żaden sposób nie razi uczuć postronnych osób. Bo co by sobie o nim pomyśleli ciemnoskórzy, gdyby jego cera miała jasny kolor? Rasista. Jakie zdanie mogłyby wyrobić sobie osoby o ciemnych włosach, gdyby jego miały kolor blond? Wolał o tym nie myśleć.

 

Ogarnąwszy się raz-dwa, Adam ubrał się w smoliście czarny garnitur, zjadł przydziałowego tosta z serem, popił go standardową kawą i zbierał się do wyjścia, gdy przy samych drzwiach spotkał Ewę, swoją partnerkę. Nie, nie żonę. Instytucja małżeństwa była przestarzałym, nietolerancyjnym mechanizmem, który zniknął wraz z nastaniem Nowego Ładu. W końcu, jeśli mężczyzna ma kobietę za żonę, jednoznacznie deklaruje w ten sposób swoją orientację. Czyż to nie obraża uczuć homoseksualistów? Przecież coś takiego to skrajna nietolerancja! Adam nie wyobrażał sobie, jak niegdyś ludzie mogli nie zwracać uwagi na to zło.

 

– Witam – powitała go Ewa zwyczajowym powitaniem. „Dzień dobry" jeszcze jakiś czas temu było dozwolone, jednak ktoś w końcu zwrócił uwagę na to, iż mówiąc „dzień dobry", wykazujesz nietolerancje dla osób funkcjonujących nocą, i narzucasz im życzenia „dobrego", nawet, jeśli tego nie chcą. No, więc teraz wszyscy mówili po prostu: „Witam". Nigdy więcej „dzień dobry".

 

– Witam – odparł Adam – Czy zechciałaby Pani powiedzieć mi, jak minęła pani noc? – spytał grzecznie, by w żaden sposób nie uchybić etykiecie. Rzecz jasna, mimo iż byli parą, nie spali razem. Gdyby tak robili, a ktoś by się o tym dowiedział, mógłby oskarżyć ich o nietolerancję dla osób niebędących w żadnym związku. Tego Adam by nie przeżył.

 

– Ależ oczywiście, proszę Pana. Noc minęła mi bezproblemowo – odparła równie grzecznie.

 

– Jestem niezmiernie uradowany tym faktem, proszę Pani – skłonił lekko głowę – Jeśli Pani wybaczy, muszę Panią opuścić, gdyż moim obowiązkiem jest stawienie się w miejscu pracy zarobkowej punktualnie.

 

– Oczywiście, szanowny Panie. Nie będę zabierała Panu więcej czasu – odrzekła z nieruchomą twarzą. Adam przez chwilę obawiał się, że kobieta się uśmiechnie. To byłoby straszne! Rażąca nietolerancja wobec osób cierpiących na porażenie mięśni twarzy!

 

Na szczęście, jej usta nawet nie drgnęły.

 

– Żegnam Pana.

 

– Żegnam Panią.

 

***

 

Ulice stolicy Indulogentii, Miasta 001 – nazwa dobrana specjalnie, by nie urazić zwolenników różnych opcji nazewnictwa – tętniły życiem. Zresztą, nic dziwnego. O siódmej rano wszyscy spieszyli się do pracy. Tłumy identycznych pod niemal każdym względem – od ubioru począwszy, na poglądach skończywszy– ludzi maszerowały wolnym krokiem, tworząc dwa równe szeregi zmierzające w przeciwne strony. Szare busy mknęły jednostajnie ulicami, stanowiąc jedyny środek transportu dla obywateli. Na szczęście, było ich na tyle dużo, by ludzie czekający na przystanku, mogli niemal natychmiast wsiąść do środka.

 

Adam wkroczył powoli do busa i zajął przysługujące mu miejsce, pomiędzy bliźniaczo podobnym do niego mężczyzną, a krótkowłosą kobietą odzianą w garnitur. Nie miała ona żadnego makijażu, by nie ranić uczuć osób nietolerujących tego typu chamskich prób wyróżniania się z tłumu. I dobrze. Wzdrygnął się na myśl, jakie szkody w psychice innych ludzi mogłaby wywołać, nakładając na rzęsy warstwę tuszu. A szminka…? Może jeszcze w jakimś jaskrawym kolorze? Odrzucił te myśli. Sam nie wiedział, skąd u niego takie pełne nietolerancji wizje.

 

-Obywatele i obywatelki – z radia dobiegał spokojny, bezpłciowy głos prezentera (prezenterki?), jak co rano. Stacja była tylko jedna, państwowa, więc nie było obawy, że ktokolwiek zostanie urażony.

 

Stworzyliśmy najdoskonalsze społeczeństwo znane tej planecie. Nie będzie czczą przechwałką stwierdzenie, że przewyższyliśmy pod każdym względem naszych sąsiadów z południa. Jesteśmy zamożni, równi, a przede wszystkim – całkowicie wolni. Wszystko to zawdzięczamy tolerancji, będącej fundamentem każdego zdrowego społeczeństwa. Nikt nie jest dyskryminowany. Nie ma biednych i bogatych, gnębiących i gnębionych. Nasza równość bazuje przede wszystkim na zrozumieniu i tolerowaniu cudzych wierzeń, poglądów, koloru skóry. Wierzymy, że dzięki wspólnej pracy, społeczeństwo Indulgentyjskie zdoła przekonać inne społeczności do przyjęcia zasady zrozumienia i tolerancji cudzych opinii. Nad zdrowym organizmem Indugentii, czuwa system sądownictwa, powołany przez Ojca Narodu, Wielkiego Regema, pracującego bez wytchnienia dla wspólnego dobra.

 

Pamiętajcie, obywatele i obywatelki. Dobrobyt może być zachowany tylko, dzięki wzajemnej tolerancji i równości. Dbajmy o nie, bo są naszą najwyższą wartością.

 

Prezenter umilkł na chwilę, tylko po to, by zarazi ponownie wygłosić ten sam apel.

 

Adam siedział, wsłuchując się w beznamiętny głos z radia.

 

***

 

Budynek Sądu Okręgowego w Mieście 001 był zbudowany w stylu typowym dla Indulgentii. Cały szary, pokryty równie neutralną dachówką, nie wyróżniał się spomiędzy otaczających go posesji.

 

Adam wspiął się po wysokich schodach, stojąc w szeregu przeznaczonym dla pracowników. Po kilkunastu minutach kroczył już bezbarwnymi korytarzami, głośno stukając obcasami o czarno-białą posadzkę. Mimo, iż słońce mocno świeciło na zewnątrz, to żarówka pod sufitem zapewniała światło w budynku. Nie umieszczono żadnych okien, by osoby cierpiące na światłowstręt nie miały powodów się skarżyć.

 

Nagle dostrzegł znajomą postać.

 

– Witam, Panie Adwokacie Adamie Konform – powitał go tamten.

 

– Witam, Panie Prokuratorze Adamie Smith – odparł grzecznie.

 

System imion był w Indulgentii bardzo prosty. Wszyscy mężczyźni nosili imię „Adam", natomiast każda kobieta była „Ewą". Miało to ujednolicić społeczeństwo, by ułatwić ludziom wzajemne rozumienie się i zwiększyć ich tolerancję wobec innych. Niestety, nazwiska musiały się ostać, bowiem inaczej trudno byłoby prowadzić kartoteki. Choć chodziły słuchy, że Ojciec Narodu, Wielki Regem, nie mogąc ścierpieć ostoi nietolerancji, jaką są ludzkie nazwiska, planuje zastąpić je w następnym pokoleniu numerami, na przykład: „Adam 2201" albo „Ewa 24005". Osobiście, Konform uważał to za genialny pomysł. Kolejny krok ku tolerancji i równości.

 

– Czy mógłby udzielić mi Pan informacji, o której godzinie czasu Indulgentyjskiego rozpocznie się rozprawa na sali sądowej, w której będę miał zaszczyt i przyjemność prowadzić z Panem dyskusję? Z niewiadomych powodów, ta informacja nie dotarła do mojej kancelarii – zapytał Smith.

 

– Oczywiście, Panie Prokuratorze Adamie Smith – odparł niezwykle uprzejmie Konform – Proces sądowy rozpocznie się za piętnaście minut czasu Indulgentyjskiego.

 

– Dziękuję uprzejmie, Panie Adwokacie Adamie Konform.

 

– Rozmowa z Panem była dla mnie zaszczytem, Panie Prokuratorze Adamie Smith.

 

Rozeszli się do swoich gabinetów. Mimo ograniczonego czasu, Konform zamierzał przygotować się jeszcze trochę przed procesem.

 

***

 

– Otwieram rozprawę w sprawie Pani Ewy Reus, w sprawie obrazy uczuć i przejawów nietolerancji – powiedział Sędzia.

 

Sala sądowa była bardo mała. Nie przewidziano nawet miejsc dla publiczności – tylko oskarżyciel, oskarżony, świadkowie, ława przysięgłych i urzędnicy państwowi. W końcu, czemu miałoby służyć obserwowanie procesu, i upokarzanie w ten sposób oskarżonego? Przecież to też człowiek, należy mu się szacunek i tolerancja dla jego poglądów!

 

– Czy oskarżyciele są obecni? – spytał Sędzia. Prokurator Smith i siedzący obok niego mężczyzna skinęli głowami.

 

– Czy oskarżona i jej obrońca są obecni? – padło pytanie. Konform i Ewa Reus potwierdzili.

 

– Sąd jest niezwykle uradowany i zaszczycony, mogąc gościć państwa w swoich progach – zaczął sędzia – Panie Prokuratorze, czy mógłby Pan odczytać akt oskarżenia?

 

– Zrobię to z najwyższą przyjemnością, Wysoki Sądzie – odchrząknął, i zaczął czytać, trzymając w rękach zapisany arkusz papieru – Chciałbym prosić o możliwość oskarżenia Pani Ewy Reus o znieważenie obecnego tu Pana Adama Ictisa, oraz publiczne okazanie nietolerancji dla jego poglądów. Miało to miejsce dnia dwudziestego pierwszego maja tego roku. Za popełnienie wyżej wymienionych zbrodni grozi do dwudziestu lat odosobnienia. Czy Pani oskarżona przyznaje się do zarzucanego jej czynu?

 

– Wysoki Sądzie, chciałbym zwrócić Panu Prokuratorowi uwagę – zabrał głos Konform. Sędzia przyzwolił skinieniem głowy – Panie Prokuratorze, byłbym bardzo wdzięczny, gdyby zwracał się Pan do mojej klientki z większym szacunkiem, gdyż, w tej chwili, ośmielę się nazwać pańskie zachowanie karygodnym.

 

– Przepraszam szanownych państwa – odparł Prokurator – Nie chciałem, aby moje zachowanie w jakikolwiek sposób uraziło kogoś z obecnych. Proszę o wybaczenie.

 

– No więc, jeśli pozwolą państwo wrócić do tematu, to chciałbym poznać odpowiedź Pani Oskarżonej na postawione zarzuty – wtrącił się Sędzia.

 

– Jestem niewinna, Wysoki Sądzie – rzekła Ewa Reus drżącym głosem.

 

– Rozumiem Panią – powiedział Sędzia – W takim razie, gdyby byli panowie tak mili, i wezwali swoich świadków… Wysłuchamy ich uwag na temat całej sprawy.

 

***

 

Pani Ewa Reus jest niestety winna, Wysoki Sądzie. Sam słyszałem, jak powiedziała do Pana Poszkodowanego, cytuję: „Odsuń się kawałek, masz dużo miejsca". To jawna nietolerancja, proszę Sądu! Mówiła…

 

***

 

… te okropne nieuprzejmości, Wysoki Sądzie, a dodatkowo uraziła osoby z uszkodzonym aparatem mowy, wydając z siebie głośny śmiech, gdy Pan Poszkodowany jej odpowiedział. Wiem, słyszałam wszystko. To szło jakoś tak…

 

***

 

… „Nie obchodzi mnie pańskie zdanie" – dokładnie tak to szło, Wysoki Sądzie. Jeżdżę codziennie tym busem, więc miałem nieprzyjemność słyszeć te okropieństwa. Jestem doprawdy zszokowany tak nietolerancyjną postawą Pani Oskarżonej. Aż boję się myśleć co by było, gdyby usłyszały to dzieci. Przecież to jawny…

 

***

 

… Brak szacunku dla cudzego zdania. To właśnie cechowało wypowiedź Pani Oskarżonej, Wysoki Sądzie. A przecież tolerancja jest fundamentem naszego zdrowego społeczeństwa. Osoby takie jak Pani Oskarżona, stanowią zagrożenie dla tego porządku. Dlatego uważam, że…

 

***

 

… Pani Oskarżona jest w pełni winna zarzucanych jej czynów. Swą nieodpowiedzialną postawą udowodniła, że nie rozumie w pełni zasad naszego społeczeństwa – z całym szacunkiem, oczywiście. Więcej nie mam do powiedzenia, Wysoki Sądzie. Czy mógłbym już odejść, jeśli to państwu nie wadzi?

 

***

 

Sędzia uważnie wysłuchał wszystkich argumentów, a potem przeprosił wszystkich obecnych, i zniknął na moment, by naradzić się z przysięgłymi.

 

Adwokat był doprawdy zdegustowany postawą swojej klientki. Obrzydzenie brało go na samą myśl o tym, że będzie musiał wziąć ją w obronę. Przecież nawet według niego, ta nietolerancyjna kobieta powinna trafić w miejsce odosobnienia. Jej postawa była zaprzeczeniem wszystkiego, do czego dążył Ojciec Narodu, Wielki Regem. Była nowotworem, toczącym zdrowy organizm społeczeństwa. Miał nadzieję, że specjaliści od perswazji, przeszkoleni specjalnie do pracy z więźniami, zdołają zmienić jej poglądy poprzez długie, intensywne rozmowy.

 

Minęło kilka minut, które Sędzia spędził na rozważaniu całej sprawy. Wreszcie, wrócił na swoje miejsce i przemówił.

 

– Z przykrością ogłaszam wyrok w tej sprawie: Postanowiliśmy, że Pani Oskarżona Ewa Reus trafi do miejsca odosobnienia na okres lat piętnastu. Jednakowoż, będzie mogła wybrać sobie zakład, w którym zechce spędzić wyrok, oraz zażądać dowolnego sprzętu do jej kwatery. Ponadto, dwa razy dziennie będzie poddawana resocjalizacji poprzez rozmowy z psychologiem, oraz słuchanie Słów Prawdy Ojca Narodu, Wielkiego Regema, puszczanych bezpośrednio w Jej kwaterze. Czy ktoś z państwa chciałby coś dodać?

 

Nikt się nie zgłosił.

 

– Czy Pani Oskarżona chce o coś prosić Wysoki Sąd?

 

Kobieta wstała i niezręcznie pokręciła głową. Z kącików jej oczu płynęły łzy.

 

– To doprawdy oburzające! – Prokurator obruszył się na ten widok – Chciałbym zauważyć, że jeszcze nie opuściła Pani sali sądowej, a już popełnia kolejne wykroczenie przeciwko tolerancji. Co mogłaby pomyśleć na ten widok osoba z wadliwą śluzówką? Nie raczyła Pani zastanowić się nad tym, jak bardzo cierpiałby taki obywatel lub obywatelka, widząc Pani płacz? A osoby wrażliwe emocjonalnie? Przecież w ten sposób może im Pani przysporzyć zmartwień! Doprawdy, bardzo jestem rozczarowany Pani postawą.

 

Konform czuł, że jako adwokat powinien powiedzieć coś w jej obronie, ale nie mógł się przełamać. W końcu, czyż Prokurator nie miał racji? Czy ta kobieta naprawdę nie ma żadnych moralnych hamulców?

 

Sędzia wydawał się być podobnego zdania, jednak milczał ze względu na kurtuazję.

 

– Zamykam rozprawę, proszę państwa. Jeśli byliby państwo na tyle mili, by opuścić salę, byłbym bardzo wdzięczny. Pani Winna, oczywiście, jest zobowiązana do stawienia się dnia dzisiejszego na Posterunku Policji Obywatelskiej. Żegnam państwa.

 

***

 

 

 

Adam siedział na kanapie w salonie, kończąc przydziałową czwartkową kolację – kukurydziane tosty z serem, trochę warzyw oraz filiżankę zielonej herbaty. Obok niego, zasiadała jego partnerka, również przeżuwając posiłek, tak samo, jak każdy obywatel Indulgentii o godzinie osiemnastej.

 

– Jak minął Panu dzień, jeśli można wiedzieć? – spytała Ewa, gdy skończyli.

 

– Oczywiście, z radością opowiem Pani o całym jego przebiegu. Jednakowoż, chciałem zwrócić uwagę Pani szanownej, iż zbliża się wieczorna audycja w Telewizji Państwowej. Czy mogłaby Pani włączyć odbiornik?

 

Oglądanie Wieczornej Audycji było zwyczajem wszystkich obywateli. Dowiadywali się z niej o nowinkach ze świata i słuchali przemówień Ojca Narodu (nigdy nie czytanych osobiście – zawsze robił to anonimowy prezenter/prezenterka. Nikt nie miał prawa widywać Wielkiego Regema, poza jego współpracownikami). Adam chciał, by tradycji stało się zadość, więc rozsiadł się wygodniej i czekał, aż Ewa włączy odbiornik. Przez chwilę miał chęć położyć się wygodnie na kanapie, ale natychmiast skarcił się za taką myśl. Żeby on, adwokat, wykazywał się nietolerancją! Przecież w ten sposób mógł urazić na przykład osoby o chorych plecach. Poza tym, prawdziwemu patriocie nie przystoi leżeć, gdy Ojciec Narodu przemawia.

 

Telewizor szumiał przez chwilę, zanim obraz się wyklarował. Adam zdziwił się, gdy zamiast standardowego studia, na ekranie ukazał się dziwnie ubrany mężczyzna. Wyglądałby jak wszyscy inni, gdyby nie fakt, że zwyczajowy garnitur zastąpił jakimś dziwnym ciemnozielonym uniformem. Po chwili, dzięki paskowi informacyjnemu, dowiedzieli się, że widzą niejakiego Generała Etaima.

 

Adam zdziwił się. Wojska Indulgentii były raczej symboliczne, bowiem od wielu stuleci nikt nie zagroził jej granicom. Zresztą, armia to element aparatu przymusu i narzucania innym swoich poglądów, więc jest czymś sprzecznym z ideałami Wielkiego Regema.

 

– Obywatele i Obywatelki – przemówił Generał – Dziś rano, mieszkańcy graniczącego z nami państwa Vastatore, przekroczyli granice Indulgentii. Ich wojska zaatakowały naszą ojczyznę, paląc, rabując i mordując w swym chorym gniewie. Ich prymitywna natura nakazuje podbój naszych ziem; Musimy stanąć przeciw tym barbarzyńcom! Spójrzmy prawdzie w oczy – nie możemy liczyć na pomoc. Nasza armia jest za słaba, by przeciwstawić się legionom nieprzyjaciela. Dlatego ja, Generał Etaim, naczelny dowódca sił zbrojnych Indulgentii, zwracam się do was, obywatele, z prośbą o wsparcie. Musimy wyruszyć, by bronić naszego kraju. Chwyćcie za broń i stańcie wspólnie, by odeprzeć ten najazd! Albo oni, albo my! Wszystkich chętnych proszę o zgłaszanie się do punktów werbunkowych, otwartych w każdym większym mieście. Matka Ojczyzna potrzebuje pomocy swych dzieci. Nie zawiedźcie jej.

 

Obraz zgasł.

 

Adam był zszokowany. Przeraziło go to, co zobaczył. Generał Etaim okazał się prawdziwie nietolerancyjny w tym wystąpieniu! Co to znaczy – barbarzyńcy? Powinien powiedzieć: słabiej rozwinięci sąsiedzi. I te nacjonalistyczne hasła! Przecież Wielki Regem uczy, by tolerować poglądy innych. Nie można odmawiać Vastatoryjczykom przestrzeni życiowej, skoro jej potrzebują. Ich poglądy, mimo że odmienne, również zasługują na szacunek!

 

Takie rozmyślania towarzyszyły Adamowi już do końca dnia. Zanim zasnął, zastanawiał się jeszcze, skąd w ludziach tyle nietolerancji.

 

***

 

– Witam Panią Adwokat Ewę Nuntius – rzekł Adam do swojej współpracowniczki następnego dnia.

 

Wszyscy byli wstrząśnięci wczorajszym apelem Generała Etaima. Oczywiście, nikt tego po sobie nie okazywał, ale każdy po prostu czuł, że inni też o tym myślą. Adam widział nawet z daleka ów słynny punkt werbunkowy, wspomniany w telewizji. Nic nadzwyczajnego. I jakoś nie cieszył się szczególną popularnością wśród przechodniów. W zasadzie, z tego, co zdołał dostrzec, w ogóle nie było tam rekrutów.

 

– Witam Pana Adwokata Adama Konforma – odparła kobieta – Czy zechciałby Pan poznać nazwisko naszego nowego oskarżonego, sprowadzonego przed oblicze Wysokiego Sądu dopiero dziś rano?

 

– Gdyby mi je Pani zdradziła, byłbym bardzo wdzięczny.

 

– Otóż, naszym oskarżonym jest ex-generał Etaim. Zapewne oglądał Pan wczorajszą Wieczorną Audycję?

 

Adam pokiwał głową.

 

– Wielki Regem był niepocieszony, widząc zachowanie Pana Generała. Odwołał go ze stanowiska w trybie natychmiastowym, i postawił w stan oskarżenia za nietolerancję i szerzenie przemocy wśród obywateli. Dziś będzie sądzony – spojrzała na zegarek – Pan wybaczy, ale muszę zajść jeszcze do mojego gabinetu. Żegnam Pana – dodała, i odeszła.

 

Adam Konform przez chwilę rozmyślał nad otrzymanymi informacjami. Doszedł do wniosku, że Generał Etaim to prawdziwy zbrodniarz, i miał nadzieję, że Wysoki Sąd podzieli jego zdanie. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ktoś na tak wysokim stanowisku, zdecydował się zaatakować ideały społeczne i szerzyć nietolerancję. Przecież w ten sposób mógł przyczynić się do przelewu krwi, a każde życie jest święte!

 

Pokręcił głową. To nie jego problem. Tym zajmie się Wielki Regem i jego biegli psychologowie. Kto wie, może zdołają nawrócić Etaima na dobrą drogę. Jednak Adam nie zamierzał się tym przejmować.

 

Powolnym krokiem ruszył w stronę swojego gabinetu, by zająć się tym, do czego został przeznaczony, i w ten sposób jak najlepiej służyć ideałom tolerancji i równości, szerzonym w Indulgentii.

 

 

 

 

 

 

 

M. B. 2012

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Niezła "przejażdżka" po doprowadzonych do absurdu ideach wszechtolerancji i wszechposzanowania. Śmieszy i straszy...

Bardzo mi się podobało. Oczywiście przerysowane do granic możliwości, wywołuje śmiech, ale jest to śmiech nerwowy. A gdy spojrzy się na niektóre absurdy naszej szarej rzeczywistości, to wektory mają skierowane w kierunku, jaki pokazałeś.

"- Witam - powitał Ewę zwyczajowym powitaniem (...)
- Witam - odparł Adam - Czy zechciałaby Pani powiedzieć mi, jak minęła pani noc?" - coś tu nie gra. Sam sobie odparł?

Pozdrawiam.

Witaj!

Jak (prawie) zawsze zgodzę się z AdamemKB. Bardzo to dobre. Skonstruowałeś znakomitą dystopię, konsekwentnie odmalowałeś przerażający (z mojej perspektywy) świat. Trochę mi się kojarzy z filmem "Equilibrium". Jeśli nie oglądałeś, warto zobaczyć. Ja daję 5 i mam nadzieję, że ten tekst spotka się z dużym zainteresowaniem. Zasługuje na to.

Pozdrawiam
Naviedzony

Po pierwsze, gratulacje - tekst napisany naprawdę sprawnie. Po drugie, muszę przyznać, że tekst bardziej mnie znudził, niż zaciekawił. W kilku zdaniach postaram się napisać, co mi się nie podobało.
Po pierwsze, świat jest zbyt karykaturalny, i tym samym - moim skromnym zdaniem - traci na realistyczności. Wziąć jedną cechę dzisiejszego świata posunietą do absurdu i konsekwentnie podkręcić ją do granic możliwości to trochę za mało, jak na dystopię. Po drugie, przekonanie, że coraz większe roszczenia mniejszości w współczesnej Europie (tak rozumiem tą groteskę) i coraz większa pobłażliwość wobec tych - najczęściej absurdalnych - roszczeń sprawi, że mniejszości przestaną istnieć, jakoś mnie nie przekonało. Po trzecie - postać wielkiego Regema wydaje mi się wciśnięta z innej bajki, na zasadzie, że skoro jest tyrania, to tyran też musi być. To, co dzieje się w społeczeństwie, wygląda na samonapędzający się mechanizm, a ideał, wódz, do którego wszyscy czują ogromny szacunek, zupełnie do niego nie pasuje (zwłaszcza w takich zdaniach jak " Poza tym, prawdziwemu patriocie nie przystoi leżeć, gdy Ojciec Narodu przemawia." lub "Nikt nie miał prawa widywać Wielkiego Regema"). Gdzie się w tym mieści kult mierności?

ahahah fajne! Po pierwsze od razu rzuciło mi się w oczy podobieństwo do "Roku 1984" Orwella. Oogólne podobieństwo - kombinezony, ślepe zapatrzenie w wszelkie odbiorniki - teleekrany, tłumienie popędów - liga antyseksualna, Wielki Regem - wielki brat oczywiscie, totalne ogłupienie i wiara bezgraniczna w słowa władzy - partii. Oczywiście rdzeń jest inny i wcale nie musiałeś się wzorować. W Orwellu partia była nieomylna, wszechmocna i wieczna. Tutaj widzimy na końcu, że przez ślepą wiarę we własne ideały państwo wystawia się nieświadomie na agresję z zewnątrz. Nie widzi istoty sprawy i przez to zginie jak zgaduję.

Nazwisko głównego bohatera też nieprzypadkowe w znaczeniu jak zgaduje ;]

Opowiadanko bardzo m isię podoba, ale żeby stworzyć obraz spójnej, wiarygodnej, realnej teoretycznie antyutopii trzeba mieć ogromną wiedzę i umiejętności. Nie chcę się czepiać, po prostu chciałbym czytając coś takiego móc uwierzyć, że to faktycznie może się stać, a nie jest tylko obrazującym przejaskrawieniem rzeczywistości. Czasami przesadzasz w tej nietolerancji (np łzy). Dlaczego chodzenie nie jest nietolerancją przeciw kadłubkom?

Walka z nietolerancją i głupotą jest ok dopóki pod jej pretekstem nie odbiera się nam wolności albo nie szerzy mordu na świecie (patrzmy USA). Z drugiej jednak strony całkowicie rozumiem twoją krytykę. Dzisiaj świat staje na głowie. Pamiętam piosenkę z "Killera" - "Ona jest pedałem. Właśnie śię dowiedziałem, że duszą i ciałem ona jest pedałem." Czaicie dzisiaj tak obraźliwą i nietolerancyjną piosenkę?! Pełną homofobii i niechęci do inności?! :)
pozdrawiam!!

Dzięki za wszytskie uwagi i komentarze.
W opowiadaniu, jak zauważyliście, rzeczywiście starałem się odmalować (nieco karykaturalny, przyznaję, jednak był to efekt zamierzony) społeczeństwa do granic tolerancyjnego. Cieszę się, że wam się spodobało.

@Eferelin Rand
"- Witam - powitał Ewę zwyczajowym powitaniem (...)
- Witam - odparł Adam - Czy zechciałaby Pani powiedzieć mi, jak minęła pani noc?" - coś tu nie gra. Sam sobie odparł?

Rzeczywiście, mój błąd. Poprawię.

@Lassar
Po pierwsze, świat jest zbyt karykaturalny, i tym samym - moim skromnym zdaniem - traci na realistyczności. Wziąć jedną cechę dzisiejszego świata posunietą do absurdu i konsekwentnie podkręcić ją do granic możliwości to trochę za mało, jak na dystopię.

Starałem się pokazać ten świat w krzywym zwierciadle, właśnie odrobinę przejaskrawiony.

Po trzecie - postać wielkiego Regema wydaje mi się wciśnięta z innej bajki, na zasadzie, że skoro jest tyrania, to tyran też musi być.


Wyszedłem z innegu założenia. Wielki Regem miał nie tyle być tyranem, co uosobionym ideałem, do którego dążą wszyscy obywatele Indulgentii. Aczkolwiek, można go odebrać na różne sposoby.


@Koczynski
Czasami przesadzasz w tej nietolerancji (np łzy). Dlaczego chodzenie nie jest nietolerancją przeciw kadłubkom?

Co do przesadzania - owszem, i pierwszy się pod tym podpiszę. Jak już napisałem, efekt groteskowości był w pełni zamierzony. Uznałem bowiem, że w ten sposób łatwiej będzie mi ukazać obraz wypaczonego społeczeństwa.
Jeśli chodzi o tą drugą kwestię... Celna uwaga. Stwierdziłem, że chodzenie można uznać za nienaruszające tolerancji, bowiem zwyczajnie bez tego ciężko byłoby w ogóle funkcjonować społeczeństwu.



ha, czytając nazwisko głównego bohatera, od razu czułem, że tekst będzie dobry. i nie pomyliłem się. autorowi bardzo dobrze udao się, przedstawienie w krzywym zwierciadle naszej małej rzeczywistości. osbiście bardzo lubię karykatury i przerysowania, więc z czystym sumienie powiedzieć mogę:
5/6

Bardzo dobre. Lubię, kiedy tekst ma jakiś przekaz. Drobne błędy nie zepsuły ogólnego wrażenia. Gratuluję.
A teraz kilka uwag i sugestii:
- Obecnie na salach sądowych używa się bardziej sformalizowanego i neutralnego języka, niż ten jaki został przedstawiony. Także sugerowałbym poprawić dialogi prowadzone podczas procesu.
- Ława przysiegłych wydaje wyrok bez udziału w naradzie sędziego, w takim modelu obowiązkami sędziego jest prowadzenie procesu i odczytanie wyroku.

Opowiadanie na 5. Temat bardzo mi podpasował - tolerancja forsowana na siłę na dłuższą metę zawsze prowadzi do zniszczenia ogólnie pojętych fundamentów cywilizacji (kultury, religii, narodu itd.). Mam tylko jedno pytanie: dlaczego Adam i Ewa? Czy to nie obraża uczuć ateistów? ;)

Adam i Ewa... Sam nie wiem. Imiona wydawały mi się proste i łatwo wpadające w ucho. Szczerze mówiąc, wybierając je nie kierowałem się kategoriami "biblijnymi". ;]

fajne.
zgadzam się z "po drugie" Lassara.
ale opko dziwnie brzmi na polskim gruncie.
chyba, że My to najeźdzca Vastatore ;P
pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka