- Opowiadanie: nithiel - Serce

Serce

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Serce

 

Z otępienia wyrwał mnie odgłos pukania.

– Kto tam? – mruknąłem, podchodząc do drzwi. Przez wizjer nikogo nie było widać.

– Twoje Serce! – pisnął jakiś cienki głosik.

– Spadaj. Z tobą na pewno nie będę gadał.

Potworny ból głowy dosłownie rozsadzał mnie od środka. Położyłem się do łóżka i czekałem, aż przyjdzie sen. Łup. Łup. Łup. Sturlałem się z łóżka i zerknąłem na zegar wiszący na ścianie. Świetnie, przespałem "aż" siedemnaście minut. Jakoś dotarłem do drzwi i przycisnąłem oko do wizjera. Znów pusto.

– Czego?

– Wpuść mnie, muszę z tobą poważnie porozmawiać.

Jeszcze lepiej. Mam omamy słuchowe. A, co mi tam.

– Właź – mruknąłem, uchylając drzwi. Spodziewałem się czerwonego, uśmiechniętego kolesia w

kształcie serduszka, jak na kartkach walentynkowych, więc musicie sobie wyobrazić moje zdumienie,

kiedy przez próg wtoczył się do pokoju pulsujący, ociekający krwią narząd, znacząc kafelki czerwonym

śladem. Wyjrzałem na klatkę schodową. Cała uwalana była krwią. Teraz byłem już pewien, że to sen.

Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem w dół. Dalej tam było.

– Posłuchasz mnie wreszcie?

– Czego?

– Masz problem. Konkretnie to czujesz się wspaniale, masz po co żyć i tak dalej. Mam rację?

– Ze wszystkim oprócz "Masz problem".

– No właśnie, niestety nie. Masz ogromny problem.

– Jaki konkretnie? – Rozmowa zaczynała mnie nużyć. Zacząłem się zastanawiać, którędy wydobywa

się głos z "mojego" serca.

– A taki, że znów sobie z ciebie jaja robię! Hihihi!

Serce zaczęło trząść się ze śmiechu, aż wreszcie eksplodowało, obryzgując mnie krwią od stóp do

głów.

No. To teraz powinienem się obudzić.

 

Nie obudziłem się.

***

Rok później

Otwarłem oczy i od razu poczułem, że coś jest nie tak. Zapach. Ciężki zapach krwi. Usiadłem gwałtownie i przetarłem oczy, jednocześnie czując wilgoć przy nogach. Mało brakowało, bym wrzasnął. Zacząłem gorączkowo szczypać się po twarzy i rękach, ale to nie pomogło. Wyskoczyłem szybko z łóżka i oparłem się o meblościankę, żeby nie upaść.

– No co? Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczył.

– Nieee, tylko nie ty!

– Coś nie tak? Postanowiłem cię odwiedzić, bo mamy do pogadania.

– Tak długo był spokój, znowu przyszedłeś się ze mnie nabijać?

Nie wiem, jak to możliwe, ale odniosłem wrażenie, że serce było zaskoczone tym wybuchem.

– Tym razem nie.

Szok minął, zacząłem więc zwracać uwagę na otoczenie. Mój pokój wyglądał tak, jak zawsze – książki na podłodze, ubrania na krześle, róg biurka nieśmiało wyglądał spod całej sterty przedmiotów, które nie powinny na nim leżeć, a łóżko… było całe zakrwawione. Pościel przesiąknęła rdzawą cieczą i pokój wypełniony był jej zapachem. A na środku tej gehenny leżał pulsujący, ociekający krwią narząd. Z wszystkimi rurkami i żyłkami na wierzchu. Z trudem powstrzymałem odruch wymiotny. Przypomniałem sobie jego wizytę sprzed kilkunastu miesięcy. Odetchnąłem głęboko, zamykając oczy.

– Raz, dwa, trzy… cztery… pięć… – usłyszałem cichy chichot. – Sześć… To nic nie da, co? – przerwałem i otwarłem oczy.

– Nie bardzo.

Nadal tam leżało. Serce. Chyba moje. Ta myśl znowu podniosła zawartość żołądka do gardła.

– Czego chcesz tym razem? – wycedziłem przez zęby.

– Teraz chcę Cię ostrzec.

– Przed czym? – zupełnie straciłem rezon. Usiadłem na brzegu biurka, jednocześnie zrzucając stertę papierów, które rozsypały się po podłodze.

– Bo widzisz… ja zabieram się do tej roboty na poważnie. Nie udawaj, wiesz o czym mówię. Ta pani naprawdę… wpadła mi w oko. Metaforycznie.

Uniosłem brwi.

– W czym tkwi problem?

– W tym, mój drogi, że teraz nie robię sobie z ciebie jaj. W tym, że twój skądinąd nieco ograniczony móżdżek prędzej czy później ze mną przegra i będziesz się musiał z tym pogodzić. Oczywiście będziesz walczył, będziesz się starał tłumaczyć wszystko racjonalnie, będziesz planował i pilnował się na każdym kroku. Ale i tak przegrasz, gdy tylko ją zobaczysz. Oczy już mam w kieszeni. Metaforycznie.

– Dlaczego myślisz, że mój rozum nie da ci rady?

– W tobie zawsze ja byłem silniejszy. Może ci się to nie podobać, ale tak właśnie jest. Serce, dusza i rozum. W tej kolejności.

– Ale wiesz dobrze, że teraz nie mogę dać się ponieść emocjom. Pewne kroki trzeba dokładnie przemyśleć, rozplanować. Jest tyle spraw, o które należy zadbać, zanim można będzie zacząć w ogóle myśleć o czymś takim!

– Wiem, że nie możesz, ale i tak to zrobisz. Bo czujesz, że powinieneś. Ale nie bój się, wyciągnę do ciebie pomocną dłoń. Metaforycznie.

Ukryłem twarz w dłoniach i westchnąłem ciężko.

– A może jednak śnię?

– Na twoim miejscu bym na to nie liczył.

– Nie jestem na to za młody?

– Nie wiem. Twój rozum nie jest na tyle rozwinięty, żeby to pojąć.

– Więc co mam zrobić?

– Poddaj się. Ja zadbam o resztę.

Przez dłuższą chwilę trwała cisza. Opuściłem ręce. Wiedząc, że będę tego żałować, powiedziałem z uśmiechem:

– Rób, co masz robić.

Serce również się uśmiechnęło. Metaforycznie.

 

***
Kilka miesięcy później

Dopiero, kiedy wdrapałem się na piętro i przekręciłem klucz w zamku poczułem, jak bardzo jestem zmęczony. Wszedłem do mieszkania myśląc tylko o jednym: łóżko. Zamknąłem drzwi za sobą i zapaliłem światło. Do moich uszu dotarł dziwny odgłos. Ostrożnie położyłem plecak na podłodze i rozejrzałem się po pokojach.

– Cholera! – to wszystko, na co potrafiłem się w tym momencie zdobyć. Ręce mi opadły i osunąłem się na podłogę.

– Zdziwiony? – czerwony koleś wyglądał na zadowolonego.

– Ani trochę – przyznałem szczerze. – Nawet zastanawiałem się, kiedy znowu mnie odwiedzisz.

– Troszeczkę się stęskniłem. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?

Cholerny złośliwiec – pomyślałem. Zaraz jednak uśmiechnąłem się promiennie i niemal krzyknąłem:

– Skądże znowu! Halucynacje, złudzenia słuchowe, rozmowy z nieistniejącym – na to słowo położyłem nacisk – gościem, uwalone krwią mieszkanie… Wszystko gra, fajnie że wpadłeś!

– To są tak zwane efekty uboczne, nie mam na nie wpływu – odpowiedział ten z niewzruszonym spokojem.

– Skoro formułki powitalne już wymieniliśmy, to może powiesz mi, co tym razem ciekawego wymyśliłeś?

– Nic, wpadłem sobie… eee, tobie pogratulować.

– Czego chcesz mi pogratulować?

– Wyboru, kolego, dobrego wyboru. Będziesz tak leżeć?

Fakt, wciąż tkwiłem w drzwiach, oparty o framugę. Wstałem podpierając się ręką i powiedziałem:

– Jeśli to wszystko, to możesz już iść, prawda? Daj mi święty spokój.

– Zastanów się dobrze nad tym, co powiedziałeś i powiedz to jeszcze raz.

– Powiedziałem: daj mi święty… – olśnienie spłynęło na mnie nagle. – A zresztą, co mi tam. Siedź, jak Ci wygodnie. Wiesz, wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Twój głupi zwyczaj znaczenia mi krwią całego mieszkania.

– A, to… to akurat nie problem.

Nie pstryknął palcami (niby jak miał to zrobić?), nie wypowiedział niczego szczególnego, ale nagle cała krew zniknęła.

– No, teraz nie jesteś taki zły – powiedziałem z zadowoleniem.

– Gdybyś tu częściej sprzątał, mógłbym się zadomowić – odparło serce. – ale póki co muszę zadowolić się miejscem w Twojej klatce piersiowej. Chyba, że jesteś już gotów…

– Gotów na co?

– Na wysłanie mnie w inne… miejsce.

Dobre pytanie. Przez chwilę panowała cisza.

– Chyba…

– Nie – przerwał mi – Żadnego "chyba". Albo jesteś gotów, albo nie.

Już miałem zacząć się zastanawiać nad odpowiedzią, kiedy nagle poczułem głęboki spokój i pewność. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:

– Jestem gotów.

– Niech i tak będzie. Obyśmy już nigdy się nie zobaczyli.

Skinąłem głową i zamknąłem oczy.

 

 

***
Koniec

Komentarze

Fajnie, ciekawie, wciągająco - już dawno nie czytałem żadnego tekstu z takim zainteresowaniem "co będzie dalej". O błędach technicznych wypowiedzą się zapewne inni :)
4/6

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Mój szczery i radosny uśmiech niech będzie najlepszym komentarzem:). Nawet do niczego mi się dopieprzać nie chce:)

Sympatyczny tekst, owszem. Trochę nie rozumiem końcówki. Bohater się przekręcił?

Mastiff

Jedyne, co rzuciło mi się w oczy (metaforycznie, oczywiście ;)), to powtórzenia w początkowych akapitach pierwszych dwóch części. Poza tym, nie widziałam żadnych niedociągnięć. Temat i wykonanie - jak dla mnie super :)

mam podobną opinię co Bohdan. Bardzo przyjemny styl, fajnie się czyta, ale  końcówka, jak dla mnie, tak zwięzła, że aż niezrozumiała. Chodzi o to że bohater będzie się teraz kierował rozumem?

Taki sobie absurdzik. Nie ukrywam, że nie mam pojęcia, co Autor miał na myśli.

Pozdrawiam.

Witam!

Dziękuję za wszystkie opinie (szczerze mówiąc byłem przygotowany na falę krytyki, a tu miłe zaskoczenie). Już tłumaczę końcówkę: miałem na myśli to, że bohater wysłał Serce w inne miejsce - podarował je drugiej osobie. To zamknięcie oczu jest metaforą pustki, beznadziei, stanu, w którym znajduje się ktoś obdarzający nieodwzajemnioną miłością ukochaną osobę. Czeka, aż tę pustkę wypełni drugie Serce - serce TEJ kobiety.

I przyznaję: troszkę zbyt zawoalowany jest sens zakończenia w tekście. 
Pozdrawiam serdecznie :) 

Wiedziałem!

Witaj!

Hm... Nieźle, muszę przyznać. "Not bad" jak to się mówi ostatnimi czasy. Na pewno masz oryginalny i interesujący debiut na tym portalu. O treści mogę wypowiedzieć się tak: gdybyś umieścił w tym tekście mniej zawoalowane i zwięzłe zakończenie... byłoby super. Oceniłbym na 4, ale nie ocenię, chyba, że bardzo chcesz. :)

Pozdrawiam

Naviedzony

@nithiel, twoje wytłumaczenie zakończenia jest rzeczywiście fajne i przez chwilę po przeczytaniu zastanwawiałem się, czy tak tego właśnie nie odczytać. Myślę, że gdybyś sprytnie przemycił dodatkową informację w zakończeniu o nieodwzajemnionej miłości, albo o konieczności wypełnienia pustki w sobie sercem ukochanej to wszystko byłoby jasne. Mimo to bardzo mi się podobało i dam 5 :)

Zupełnie nie w moich klimatach, ale czytało się świetnie ;) Wciągająca, ciekawa i dobrze napisana opowistka. Gdybym mógł, z czystym sumieniem i bez zbędnego ględzenia dałbym 5.
Pozdrawiam i życzę kolejnych udanych tekstów ;)

Jakoś nie podzielam zachwytów nad tym tekstem, odrobinę mnie znudził. I zakończenie też jakieś takie sobie, bez wyjaśnienia autora również go nie zrozumiałam. Może musi mnie po prostu odwiedzić jakieś serce, bo podeszłam do opowiadania zbyt... rozumowo ;) Pozdrawiam :)

Czytało mi się fajnie, chociaż nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że trochę naciągany pomysł. Własne srece materializujace się nagle w mieszkaniu i tryskajace świeżą krwią? To jak facet w tym czasie mógł żyć, oddychać itd?... Że się nie wykrwawił na śmierć...
Może zbyt logicznie do tego podchodzę.
A końcówkę zrozumiałem tak- chłopak zgadza się, aby serce przeszczepiono komuś innemu i umiera.
Daję 3

@TomaszMaj: Rozumiem Twoje podejście do końcówki, już zostałem uświadomiony, że ten element zdecydowanie szwankuje, za to pierwszy zarzut kompletnie do mnie nie przemawia. Dotychczas byłem pewien, że to forum dotyczące fantastyki, a nie biologii. Z punktu widzenia nauki przemiana rusałki czy kiej diablicy w postawnego leśniczego, a później ropuchę też jest niemożliwa, prawda? :)

Pozdrawiam. 

Widzę, że czytałeś :-) Miło mi. Mam nadzieję, że się podobało.
Mój 'zarzut' nie musi do Ciebie przemawiać. Po pierwsze- to nie zarzut, bo po drugie- po prostu dzielę się wrażeniami.
Gdyby twój bohater był demonem z innego świata, gnomem, mutantem lub innym dziwolągiem, to bym zrozumiał że żyje bez serca. Logicznie mi nie pasuje, bo jest człowiekiem. Ale to i tak tylko moja uwaga, a nie zarzuty.

Tomasz, bo to metafizyczne serce było - niektórzy gadają do siebie, inni od rzeczy, jeszcze inni non stop - a bohater gadał sobie do serca (czy może raczej z sercem) :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Tomasz, skąd pomysł, że serce nie może być w dwóch miejscach na raz? Albo, że gadając z sercem nie przenosił się do alternatywnej rzeczywistości, w której nie potrzebuje serca?

Przyjmuję wasze argumenty, jeżeli tak bardzo zależy Wam na nawróceniu tego jedynego wątpiącego (mnie) i poddaję się z jednym (metafizycznym) sercem na dłoni, drugim (prawdziwym i krwawiacym) sercem w zębach i metafizyczną pustką w klatce piersiowej :-)

Nowa Fantastyka