- Opowiadanie: rafi1171 - Erras

Erras

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Erras

Ciepła noc. Wyszedłem ze swojej kajuty popatrzeć w wodę. Uwielbiam takie chwile. Są idealną okazją do tego, aby trochę pomyśleć i zrelaksować się. Poczuć zapach morza, słuchać szumu fal i skrzypienia desek statku, podziwiać księżyc i falujące morze. Złączyć się z wiatrem w jedność. Pozwolić żeby delikatnie muskał moją twarz. Tak, to są chwile kiedy potrafię poczuć się wolny, kiedy mogę przestać myśleć i oddać się błogim uczuciom i odpoczywać.

Na statku wszyscy już spali. Przynajmniej tak mi się wydawało. Do późna grałem z przyjaciółmi w karty. Michał, Maciek i ja od dzieciństwa pomagaliśmy sobie. Są mi bardzo bliscy. Boję się, że wkrótce będziemy musieli się rozstać. Mamy ważną misję do spełnienia. Cała nasza załoga. W dwudziestu mamy wyprzedzić wojska nieprzyjacielskie i ostrzec króla Jedów o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Teraz spali. Zastanawiam się nad przyszłością. Nie wiem jak to będzie. Co dalej ? Jest ona dla mnie wielką dziurą. Nie mogę długo o tym myśleć. Wprowadza u mnie niemy krzyk. bezradność, która nie może znaleźć ujścia. Wtedy nic mi się nie chce. Nie chę iść spać, chociaż jestem śpiący, nie chcę jeść mimo głodu. Tak jakby czas nie istniał. Eh, czas wrócić do kajuty. Trzeba nabrać sił na jutro.

 

 

Rano przywitało nas oślepiające słońce. Była to miła niespodzianka po ostatnim pochmurnym tygodniu. Wszyscy na statku mieli dobry humor. Do celu pozostawało nam jeszcze pól drogi. Każdy zajmował się swoimi sprawami.

Tak mijały dnie i noce. Jednak po pewnym czasie w naszej grupie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zaczęliśmy być złośliwi, kłótliwi, nerwowi. Trwało kilka dni. Wzbudziło to nasze podejrzenia. Nienaturalna rzecz.

Któregoś wieczoru jeden z marynarzy opowiedział legendę o morzu, po którym aktualnie płynęliśmy. Mówił o smoku wodnym żyjącym w głębinach. Spał on niemal cały czas, lecz zapach ludzi budził go ze snu i atakował na nich, aby się nasycić i dalej móc spać. Według legendy wysysał on z człowieka wszystkie pozytywne emocje przez co popadał w depresję, był złośliwy dla otoczenia. Ma to na celu osłabienie odporności i ułatwienie mu ataku.

Tej nocy nikt nie mógł zasnąć. Wszyscy rozmyślali o usłyszanej opowieści. Ja jednak byłem spokojny. Już dawno nie bałem się śmierci. Była mi obojętna. Przynajmniej tak mi się wydawało. Oprócz tego i tak nie wierzyłem Jakubowi. Był bardzo inteligentny. Na pewno zmyślił wszystko żeby załoga ponownie zaczęła współpracować.

Kolejne dni mijały w miarę spokojnie. Na pokładzie dało się wyczuć tylko strach przed legendarnym potworem. Właśnie stałem przy sterze kiedy spostrzegłem, że w pobliżu statku mimo pięknej pogody woda zaczęła się burzyć. Nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero po dłuższej chwili jak zjawisko zaczęło się nasilać a scenę tę oglądała cała załoga przypomniała mi się opowieść Jakuba. Czyżby ten stary i doświadczony kapitan miał rację?

Na odpowiedź nie czekałem długo. Z wody powoli wynurzał się wielki kształt. Była to głowa smoka. Nie miałem pojęcia jak się zachować. Strach i zdumienie sparaliżowały mnie. Stałem osłupiały i patrzyłem się bezmyślnie na coraz bardziej widoczną postać. Tylko Jakub zachował przytomność umysłu. Krzyknął z całych sił:

  • -Ruszać się! Co tak stoicie, stare durnie! Przygotować armaty! Obrócić statek! Musimy pokonać tego potwora!
Od razu oprzytomniałem. Cała załoga z pośpiechem i energią rozpoczęła walkę. Biegaliśmy po całym statku w palącym słońcu. Na nasze nieszczęście smok rozpoczął atak. Był wielki. Całe ciało pokrywały łuski o niebieskiej barwie. Kształtem przypominał węża. Przez środek grzbietu przechodziły kolce. Nie miał oczu. Wyczuwał ofiary przez ich uczucia i ciepło ciała. Nie miał żadnych odnóży. Atakował ogonem.

Pierwszą ofensywę przeprowadził uderzając w jeden z masztów. Walące się drewno zabiło kilku członków załogi. Następnie uderzył w poprzek statku dzieląc go na dwie części. Nie zdążyliśmy nic zrobić. Tonęliśmy. Każdy rotował się jak mógł. Byłem z Michałem. Siła uderzenia wyrzuciła nas daleko od miejsca bitwy. Znaleźliśmy kawałem drewna i dryfowaliśmy na nim. Razem próbowaliśmy przetrwać. Stwór jadł żywych bądź już martwych kolegów. Po rzezi znikł w głębokościach morza. Oddychaliśmy ciężko i szybko. Byliśmy przerażenie i zmęczeni ostatnimi wypadkami. Nagle wszystko się uspokoiło. Zapanowała przerażająca cisza. Spodziewaliśmy się że potwór wkrótce wróci. Na pewno wiedział o naszym przetrwaniu. Oczekiwaliśmy najgorszego, lecz mijały długie chwile, a wody wciąż nie zdradzały zagrożenia. To oczekiwanie jest gorsze jak walka. Nie wiemy co się może wydarzyć, czy nie jesteśmy obserwowani. Nie docierało jeszcze do nas co się wydarzyło. W mojej głowie panował chaos. Zapomniałem nawet o towarzystwie Michała. Po kilku godzinach zmęczenie wzięło górę. Zasnąłem.

 

 

Koniec

Komentarze

"popatrzyć" - źle, poprawna forma "popatrzeć"
"Złączyć się w jedno z wiatrem" - trochę dziko to brzmi. "Złączyć się z wiatrem w jedność" wygląda bardziej naturalnie.
"myśleć i oddać" - wyrzuć "i" na rzecz przecinka. Jeśli nie - postaw przecinek przed kolejnym "i" w tym zdaniu
"w dwudziestu ludzi" - po prostu "w dwudziestu"...
w tym kontekście pływać można PO morzu, nie NA.
"wysysał z człowieka... przez co popadali" - błędna forma. "człowiek popadał", "popadali ludzie" - zdecyduj, której formy chcesz użyć...

Generalnie tekst niedopracowany, masa błędów stylistycznych, literówek, interpunkcja też do poprawki. Czyta się niewygodnie - historii i fabuły nie oceniam, nie doczytałem nawet do połowy - pomimo krótkiej formy.
Masz 24h na korektę - szczerze radzę - popracuj nad pisaniem, nie spiesz się. I gwarantuję - będzie lepiej.
pzdr

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

generalnie lubię prosty styl, bo jest klarowny i przejrzysty, ale tu jest za prosto. ani styl, ani język mnie nie porywają. narracja nie potrafi przekazać emocji, które powinny towarzyszyć rzezi na statku. fabuły praktycznie nie ma, ale tego akurat nie ma co się spodziewać po tekście, który właściwie jest chyba tylko prologiem czy wstępem.
2/6

Na statku wszyscy już spali.
A mądry, doświadczony i przejety rolą statek dzielnie żeglował bez niczyjej pomocy.
O wachtach słyszałeś?

No rzeczywiście jeszcze wachty. Ale to jest magiczny statek 

Magiczny statek dałby sobie radę z morskim smokiem. Wyniuchałby bestię, zmienił kurs, naszykował armaty... :-)
Bez wykrętów, proszę. Ani słowa o magii, jedynym elementem fantastycznym jest ten smok, więc chyba wszystko jasne.

No w sumie mógłby unieść się w przestworza na skrzydłach ;p

Opowiadanie jest bardzo niedopracowane, sporo literówek, powtórzenia. Ciężko się czytało...
"Spał on niemal cały czas, lecz zapach ludzi budził go ze snu i atakował na nich, aby się nasycić i dalej móc spać." - ależ karkołomne.
Jest też taka dziwna nielogiczność: smok nie ma oczu - namierza ofiary przez ciepło i uczucia, a później znajduje martwych i ch zjada (nie zdążyli wystygnąć mimo przebywania w morskiej wodzie?). Jakoś tak mi to nie pasowało.
Życzę wytrwałości w pracy nad tekstem.

Strasznie topornie napisane, a mało logiczna opowieść urywa się w dziwnym momencie. Dużo pracy przed Tobą Autorze.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka