- Opowiadanie: tinehtele - SEN(S)

SEN(S)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

SEN(S)

[Karolinie oczy same zaczęły zamykać się przy czytaniu. Przeczytała do końca fragment. Położyła kartki na brzuchu i domknęła powieki. Na jej twarzy zagościło odprężenie i zaczęła zsuwać się z materaca tak, że woda o temperaturze 36,6 stopnia zalała jej uszy.]

[Karolina na materacu zaczęła się oddalać. Widać już było cały basen. Następnie pokój. Dach. Podwórko. Sąsiednie domy. W osiedlu jakiś wielki biały trójkąt. Okazało się, że osiedle zamyka trójkąt ulic, a reszta to wielka biała pustynia. Przypomina to dużą literę „A". Jeszcze się oddala. Przed „A" stoi kropka, a potem następne znaki. Do góry i na dole też. „A" jest gdzieś w środku kartki A4. Ta kartka gwiazdą we wszechświecie.]

[Świadomość Karoliny wznosiła się z kosmiczną prędkością, ale zdążyła dojrzeć to jedno słowo zaczynające się od A: „Annunaki".]

[Karolina oddala się jeszcze dalej i wychodzi przez czaszkę chłopca, który wygląda identycznie jak Marcin, ale to nie on, bo na ścianie w pokoju wisi świadectwo ukończenia klasy maturalnej z paskiem na nazwisko Michał Wilk. Chłopak siedzi nad pustą kartką. Zastanawiał się na głos:]

[– Jak się nazywała ta moja wymyślona przyjaciółka z dzieciństwa… A, już wiem, Karolina -

I w tym momencie gwiazda/neuron A4 w mózgu autora gaśnie, a jej/jego treść spływa na czystą kartkę na biurku i plik za nią. Autor odrywa się od pracy zadowolony.]

[Karolina podchodzi bliżej i czyta:]

„Karolina siedziała w ciemnym pokoju, a monitor oświetlał jej twarz. Dla przechodniów, w okonie, wyglądała jak zjawa. Na pewno zastanawiali się, co ją tak pochłonęło. Otóż czytała następujący tekst:

Annunaki zeszli na Ziemię ze swojej planety Nibiru, która akurat przecinała Układ Słoneczny. Mieli chrapkę na tutejsze złoto i potrzebowali niewolników do jego wydobycia. Szympansa skrzyżowali ze swoimi kobietami, ochotniczkami, które potem zostały ochrzczone Bohaterkami. Tak stworzyli nas – ludzkość. Ale nie spełniliśmy ich oczekiwań – za dużo mieliśmy z krwiożerczej małpy – sami skakaliśmy sobie do gardeł. Nałożyły się na to też inne czynniki – z rodzaju tych naturalnych, m.in. wielki potop. Nasza planeta była za wrażliwa na pole magnetyczne Nibiru. W takim wypadku zostawili nas samych sobie i zapomnieli o nas. Jeśli nie zdążymy włączyć zabezpieczeń – przed polem magnetycznym – które zakopali pod ziemią, odchodząc, a przede wszystkim, wpierw odszukać włącznika, jeśli nie zdamy tego swoistego testu na inteligencję, nie będzie drugiej szansy – przypomną sobie o nas i wrócą po swoją własność.

/Nie jesteśmy sami we wszechświecie. Annunaki – Bracia, chcą znowu się nami opiekować, bo sobie nie radzimy… Nie, raczej historia z Annunakami jest alegorią o autorach, którzy sobie przypomnieli i chcą zawłaszczyć./

/Mój świat zgasł, gdy autor przypomniał sobie moje imię i zaczął opisywać kropka w kropkę moje życie, bo przecież o Annunakach czytałam ten sam tekst w internecie. I nawet w tym maszynopisie jest ta sama scena jak siedzę przed komputerem wieczorem i w oknie widać moją podświetloną twarz. Myśli, ze sam to wymyślił, a to moje życie, he he. Też mam na niego wpływ.. Skoro nie pamiętał mojego imienia i spokojnie sobie żyłam i rozwijałam, to znaczy, że kiedyś mnie zapomniał, powołał do życia. Albo specjalnie o mnie zapomniał, żeby to wykorzystać w pracy literackiej…/

/Autor żyje, go też ktoś musiał zapomnieć i przywołać do życia z całym otoczeniem. Ja żyję i mogę zapominać, więc mogę stwarzać światy. One są tam szczęśliwsze, bo żyją własnym życiem. Ponieważ zgubione rzeczy zawsze znajdują swoich właścicieli, lepiej żeby nikt nie przypominał sobie za prędko. Może lepiej dać temu dziecku żyć spokojnie, niż na siłę go przywoływać? Kiedy zapominamy, robimy im przysługę, uwalniamy się od nich i możemy żyć dalej. Zdawało się na Ziemi, że jak zapominamy o jakimś pokoleniu, to ono umiera na zawsze i robi miejsce na następne wymysły, a to nieprawda! Zapala się jako gwiazda w naszej głowie; miejsca jest nieograniczona ilość, jak we Wszechświecie! Cały Wszechświat i on jest zamieszkany istotami. O „nas" zapomniał po Biblii jakiś człowiek, który wymyślił tą historię i stąd między innymi pochodzi Michał, który stworzył mnie. Tam, niezależna, poznałam Marcina, który wygląda identycznie jak autor, chyba też go musiał stworzyć razem ze mną. Może bawił się ze mną, swoim wymysłem w dzieciństwie, jako lepsza wersja siebie – Marcin?/

/W moim życiu Marcin też tworzy historie. Może jego bohaterowie „marzą" o tym, żeby o nich zapomniał i wyzwolił? „Marzą" w cudzysłowie, bo pewnie nawet nie mają świadomości, nie żyją. To będzie miało sens, jak Marcin o nich zapomni i powoła nowe istnienia. One umierają, jak sobie o nich przypomni. Dlatego Karolina, moje alter ego z jego książki, nie może sobie przypomnieć kim była, kiedy już będzie wolna, bo umrze. Bo SAMA zapomniała, kim była, przez wymazywanie pamięci. Dlatego trzeba ocalić wspomnienia od przypomnienia, jak będzie wolna. Przypominanie jest zakazane. Będzie musiała uważać na Annunaki. Muszę o tym powiedzieć Marcinowi, żeby w jego książce Karolina przypomniała sobie w bezpiecznym inkubatorze jego maszynopisu, kim była, bo nie będzie miała szansy na raj w jego głowie. Skoro wspomnienia mają taką moc. W tym jednym wypadku, tak obarczonym auto-wspomnieniami, trzeba wyjątkowo uważać! W swojej wizji może uchronić ją od śmierci, ale puszczoną samopas, nic jej nie uratuje! Brutalne zasady ją dosięgną! Na szczęście w swojej wizji jest wszechmocny. Jak już zaplątał jej życie, powinien je odkręcić. A potem… zapominajmy, a stworzymy nowe światy, w których co złe, ma szansę wyjść na dobre.

/Czyli jestem odrzutem jakiegoś człowieka, a Boga nie ma. Jesteśmy zapomnianymi ideami, które mogą żyć własnym życiem. Skoro Bóg może wszystko, a wszystko można w wyobraźni, jestem w mózgu Boga. Ale ktoś musiał sobie o tym Bogu zapomnieć i tak dalej… Choć trudno sobie to wyobrazić, Świat nie ma początku, tylko środek./"

/Zaraz, co to za cudzysłów?! Wszystkie moje myśli czytałam z kartki!'' Dalej je czytam, cudzysłów mnie goni!/''

[Zamyka oczy. Gwiazdy jak neurony.]

Koniec

Komentarze

Jakiś eksperyment inspirowany książkami Sitchina jak widzę. Nie rozumiem o co w tym chodzi, poczekam co inni napiszą, może ogarną ten tekst lepiej ode mnie.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Kompletnie nie rozumiem koncepcji nawiasów. Może należałoby ją wyjaśnić?

Nie trafiło do mnie, ale tego rodzaju pisanie zwykle do mnie nie trafia, więc nie ma się czym przejmować. Mimo wszystko coś spowodowało, że doczytałem do końca. I właśnie koniec jest pewnym problemem. Mam wrażenie, że początek i środek jest jakby  ilustracją, czy przykładem, gdy zakończenie podaje nagle ogólną myśl, czy koncepcję świata. Zresztą niezbyt, jak mi się wydaje, oryginalną. W każdym razie znów dy kończyłem lekturę, nawiedziła mnie myśl: po co to wszystko czytałem, skoro wystarczyło przeczytać 3 ostatnie akapity?...

Dziękuję za uwagę o Sitchinie. Zainteresował mnie gościu. A w opowiadaniu, najprościej mówiąc, chodzi o to [UWAGA, SPOILER!!!], że laska zdaje sobie sprawę, że nie jest "wolna", kiedy wcześniej, cały czas myślała, że jest. Poznała sens tego świata, przyjmuje go ze spokojem, bo wciąż myśli jak wolna osoba, jednak jest w błędzie. Zagapiła się i kiedy to odkrywa, cały jej świat lega w gruzach. Do tego wszystko dzieje się w jej śnie. Jak to ma się odnieść do jej rzeczywistości? Odpowiedź jest taka, że świat, w którym cały czas żyje i w którym zaraz się obudzi, to nie jest jeszcze ten, w którym ma pełną świadomość. Że o czymś nie wie. To opowiadanie trzeba trochę interpretować jak wiersz ;)

To opowiadanie trzeba trochę interpretować jak wiersz ;)

Czyli nie moja działka. Z interpretowania poezji miałem w szkole same pały... Takie zgadywanie co też pan Autor miał na myśli.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dzięki za komentarz. Już wyjaśniam nawiasy:
Nawiasy są dlatego, że to fragment mojej powstającej książki, a wtedy akurat  jej akcja była rozpisana na teatralną sztukę, a w kwadratowych nawiasach umieszczam didaskalia ;). Myśli zawsze umieszczam w ukośnikach.

A czy Szanowny Pan Świętomir słyszał o takim czymś jak budowanie napięcia? ;) To opowiadanie, a nie news z Onetu.

Ilekroć widzę takie dziwactwa, wraca myśl, że maska eksperymentu służy przesłonięciu nieumiejętności przekazania treści lub nawet braku rzeczonej treści.
Sama zaś treść... Nihil novi. Na dobitkę nudna.

do AdamKB: Przykro mi, że na widok mojego opowiadania wracają złe wspomnienia... Co do środkowego zdania się zgodzę. A do nudności, jak to mówia... każdy przechodzi je inaczej ;)

A czy Szanowny Pan Świętomir słyszał o takim czymś jak budowanie napięcia? ;)
Coś kiedyś obiło mi się o uszy, ale to musiało być bardzo dawno... Mógłbyś łaskawie naświetlić mi to zagadnienie? ;)

A tak poważniej: w dobrej, budującej napięcie opowieści, docierając do upragnionej konkluzji, czytelnik wie, że wszystko, co wcześniej przeczytał, było potrzebne, wnosiło własną wartość, budowało świat przedstawiony itd. Tutaj mam wrażenie dokładnie odwrotne. Takie mianowicie, że całość poprzedzająca konkluzję służy wyłącznie wypełnieniu wymogów formy literackiej (w tym wypadku opowiadania). Zauważ, że te 3 ostatnie akapity będą niemal  tak samo zrozumiałe i czytelne, gdy zredukujemy całą resztę do 1-2 zdań. Ergo wstęp ten nie służy niczemu konstruktywnemu. Świat przedstawiony jest zupełnie szczątkowy, nie ukazany. Myślę, że można tu mówić o swoistym przeroście treści (przekazu) nad formą.

Nawiasy są dlatego, że to fragment mojej powstającej książki, a wtedy akurat  jej akcja była rozpisana na teatralną sztukę, a w kwadratowych nawiasach umieszczam didaskalia ;). Myśli zawsze umieszczam w ukośnikach.
Nie mogłeś zastosować którejś z klasycznych form? Są znane, zrozumiałe, nie utrudniają czytania...

Świętomir: OK, ale zapomniałeś, że bohaterka nie urodziła się z wiedzą o "sensie", ona ją odkrywa. Na podstwie widzianych obrazów ona sobie go układa, jest to dla niej coś nowego.

Dlatego uważam, że wszystko tu jest potrzebne i bedę tego bronił. Można byłoby na pewno coś na siłę usunąć, ale czy pozostałoby to naturalne, że tak szybko i ganialnie wpadła na "sens"? Pozdro ;)

Do AdamKB: Ludzie się różnią. Byłem święcie przekonany, że nawiasty pomagają nawet w czytaniu, bo wyraźnie odzielają akapity. Dlatego je zostawiłem. A myśli w ukośnikach to już mój taki nawyk. I nie zapominaj, że w tym powiadaniu cudzysłów jest bardzi ważny, dlatego nie mogłem go nadużywać. Zobacz, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy.

Wybacz, nie będę wgłębiał się w tajniki Twojego systemu zapisu. Powody są dwa. Jako zwykły, szary i szeregowy czytelnik nie lubię utrudnień w lekturze. Jako facet, który od czasu do czasu musi zmagać się z różnymi tekstami, podwójnie nie lubię utrudnień i udziwnień. Precyzując: tego, co uważam za utrudnienia i udziwnienia. Nietypowy sposób zapisu jest, chyba zgodzisz się, co najmniej utrudnieniem.
Pozostaję z nadzieją, że różnica zdań nie spowoduje wpisania mnie na listę wrogów.

Nie lubię takich eksperymentów z tymi nawiasami i spojlerami. Pisz normalnie. Bardzo trudno się to czyta. Ale sama idea, o Sumerach i Annunakach z Nibiru podoba mi się. Kiedyś dużo czytałem książek Sitchina i lubię takie klimaty. Ale w tej postaci, Szanowny Autorze, nie podoba mi się.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Adamie, lista wrogów, to takie coś tu istnieje? Nawet mi przez myśl nie przeszło... Ten portal jest świetny. Tylko czekałem na komentarze. Wcześniej umieściłem opowiadanie na innym portalu i na darmo na nie czekałem...

Zgadzam się, że to jest dziwne. Lady GaGa ma na mnie za duży wpływ ;)

mkmorgoth: Co do nawiasów, już podałem swoje zdanie. Nie widzę w tym żadnego utrudnienia. Zamykają po prostu każdy akapit, gdzie jest opis, jak didaskalia w sztuce (bo opowiadanie jest fragmentem sztuki teatralnej). Moim zdaniem wprowadza to porządek. Myśli są wyraźnie oddzielone od opisów.

Mi też nie podoba się w tej postaci. Idea Sitchina zasługuje na jakąś wielką, epicką, apokaliptyczną powieść ;)

Zwolenników spiskowej teorii dziejów informuję, że Tajne służby Iluminatów (Faceci w czerni) tuż po wydaniu pierwszej edycji "dwinastej planety"podjęły natychmiastowe działania mające na celu zdyskredytowanie niewygodnych teorii Zecharii Sitchina. W tym celu sprokurowały one chaniebną decyzję o pozbawieniu szlachetnego Plutona ( Gaga) statusu planety. Od tej chwili pokolenia czytające wypociny skądinąd  sympatycznego Zecharii będą się cięzko zastanawiać, o co chodzi z tą dwunastą planetą, a nie mogąc się nijak doliczyć odkładać te wiekopomne dzieła na półkę. Tymczasem prawdziwi władcy planety a tak naprawdę wasale Nibiran dalej będą mogli prowadzić swój haniebny proceder wyprzedając ziemskie zasoby złota w zamian za kosmiczną technologię (rzepy, internet itd) i na dodatek. Tfu, tfu, o zgrozo zbijać na tym ciężkie pieniadze. Opowiadania co prawda nie rozumiem. Jest dziwnie napisane, ale pozdrawiam autora i pozdrawiam wszystkich czytelników Sitchina, do których nie chwaląc się również należę. 

PS. Zapis "Chaniebną" przez "ch" też spowodowali faceci w czerni.

ech... prozie eksperymentalnej, mimo wszystko, mówię stanowcze: "nie". zawsze ceniłem sobie klarowność stylu, wartką akcję i ciekawą fabułę.
 eksperymenty stylistyczne mają to do siebie, że - tak jak eksperymenty naukowe w wielkich i mniejszych laboratoriach - czasem po prostu nie wychodzą, kończą się klapą. ten niestety, moim zdaniem, tak się właśnie zakończył.

vyzart: Nie widzę tutaj jakiś wielkich eksperymentów styliczycznych, oprócz zapisania opisów w nawiasach, a myśli w ukośnikach. Nie wpływają one wcale na odbiór fabuły. Do tego mają swoje uzasadnienie, bo to fragment sztuki teatralnej. A dlatego taka forma literacka, żeby podkreślić sztuczność tego świata, w którym znajduje się bohaterka. Ale za bardzo już wybiegam poza opowiadanie... Podsumowując, klapą może być jedynie to, że nie uważał Pan zbytnio w "laboratorium", podczas przeprowadzania "eksperymentu" ;)

Panie Andrzeju, dziękuję za bardzo ciekawą wzmiankę o teorii spiskowej. Już wiem, co dokładnie dzieje się z tym złotem ;)

Psychodelka. Trzeba brać prochy, żeby to zrozumieć, ale dla mnie świat na trzeźwo podoba się zbyt mocno, żebym w to wchodził. Więc odchodzę, czytać coś, co da się zrozumieć na trzeźwo.

Nowa Fantastyka