- Opowiadanie: Dahiks - Na Twoje podobieństwo...

Na Twoje podobieństwo...

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Na Twoje podobieństwo...

Na Twoje podobieństwo…

 

 

Dzieci,ostatnia to już godzina.

 

A słyszeliscie,że ma przyjść antychryst,

 

lecz oto już teraz wielu antychrystów powstało.

 

Stąd poznajemy,że to już ostatnia godzina.

Pierwszy List Św.Jana,Ostrzeżenie przed antychrystem.

 

 

 

 

 

 

1.

 

Na początku były Błyski i Wstrząsy. Przed nimi ludzie schronili się pod ziemią.Nie na długo.Następna zagłada przyszła z wewnątrz,kiedy wyczerpało się to dzięki czemu mogli przetrwać. Wtedy oszaleli.Nie wielu przetrwało a tym którym się udało nie byli już…ludzmi…nie do końca.

2.

 

Kolejny błysk. Muszę sie schować. Szybko. Będzie gorąco,bardzo gorąco. Promienie poparzą skórę,nawet moją. Po moje Rzeczy wrócę pózniej.

 

Jest Jama. Rozkopuję ziemię,kawałki Błogosławionej Blachy. Wpełzam pod spód.Cień,chłód.Tu mnie nie dosięgnie błogosławiony śmiech.Matka Ziemia drży,trzeba zamknąć oczy. Przeczekać aż Bóg przestanie się śmiać.Przetrwać. Aż przestanie.

3.

 

Wiosenne słońce rozświetla jej smukłą twarz. Rozjaśnia jej szmaradgowe oczy które zawsze są troche jakby smutne. Chłodną dłonią,gładzi mój policzek. Innego życia nie potrzebuję. Nie chcę. Nie pragnę.

 

Siedzimy na kraciastym kocu pod samotna jabłonią w ogrodzie. Ma na sobie czerwoną sukienkę. Widzę ramiączka jej stanika,białe jak kwiaty jabłoni nad naszymi głowami. Lekko uśmiecha się,chyba chce się coś powiedzieć. Pierwszy błysk. Ona lekko odwraca głowę. Nie widze jej oczu. Powietrze zapala się. Jabłoń sypie popiołem. Oddycham ogniem. Czerwona sukienka jest czarna jak smoła,bucha płomieniami. Ona krzyczy do mnie bym ją z niej zdjął. Zrywam z Niej materiał razem z kawałkami mięsa.

 

 

4.

 

Bóg zasnął,ja się budzę. Zimno. Nadciąga inna Pora. Głód wstrząsa mną,palce,wiele palcy zaciska się na skórze,mięsniach docierając aż do kośći. Trzeba opuścic Jamę. Wiele Rzeczy do zabrania z Powierzchni. Potrzebna inna Jama. Większa,głębsza. Błyski za blisko.

 

Wypełzam na Pył. Ciemno,ale widzę,nie potrzebuje Niby Słońca u góry by widzieć jak Ciemno,nie potrzebuję już od jakiegoś czasu…

 

Do Wysokiej Jamy przy Szlaku nie daleko. Pełzam pożerając Rdzawy Pył.

 

Inni. Przy Wysokiej Skale.

 

Ale skąd?…są tam przedemną. Zaciągam się i niucham gęsty Pył nademną.Czuję ich. Nie mają Strachu. To ich czułem wcześniej,zagrzebany.

 

Stoją. Nie pełzaja.Na dwóch kończynach. Nie widzę oczu,przesłoniętych czarnym Szkłem. Pancerze,nie ich. Nakładane. Nieprzystosowani. Nie stąd. Wygrzebują coś z Pyłu i Skały. Rzeczy.Moje…moje…moje…

 

Kilka okrągłych metalii,czerwonych z białymi Symbolami z Płynem w środku.Inne metale z Błogosławiona Padliną w środku.Nie oddam Rzeczy.To miałem pochłaniać,dziś miało być bez żeru w miejscu z krzyżami.Oddadzą.Zmuszę.

 

Nie mogą mnie zobaczyć.Pełzne ostrożnie,przy wysokiej Skale z Szkłami w środku.Stamtąd wychodzą,wynoszą Rzeczy.Zabiorę.Wszystko.Jestem blisko,najpierw największy.Odbijam się z Pyłu.Wyczuwa mnie,odwraca się,zauważa mnie.Krzyczy.

 

Zawsze najpierw krzyczą.Ma strach.Uderza mnie jedną z kończyn w której coś bolesnie błyska.Przebija mi skórę.Płytko.Opadam na niego.Syczę.Wszystkimi kończynami przybijam go do podłoża.Chce dalej krzyczeć,ostrzec,ale wysuwam mój przystosowany język i przesuwam po jego twarz,zrywając szklane osłony.Przesuwam jeszcze raz wyrywjąc i połykając jego oczy i język.Zdycha.

 

Dwa inne,duże uciekają w Pył.Ranny nie gonię.Spełzam z martwego i niucham.Piski,kwilenie.Został jeden.Mały.Siedzi.

 

Bez pancerza.Podpełzam.To ich Młode.Nie broni się nawet gdy odgryzam mu głowę.Posilam się.

 

Nowa Jama.Większa.Bezpieczna.Więcej Padliny,metalowych Rzeczy z Płynem.Nowe Błyski…dobre błyski…twardsza skóra…pęka ale to nic wypuszcza nowe odnóża.Im więcej tym szybszy,silniejszy,lepiej przystosowany.Już nie mam oczu,nie potrzebuję,błyski nie rażą.

 

Innych czuję,nawet jak daleko,w Pyle.Znajdę jak będzie Głód.Teraz czekać,Wstrząsy.Czekać.

5.

 

Zgasło wiosenne słońce,gęste płatki popiołu przesłoniły niebo.Wirując wokół mnie jak śnieg który nie topnieje,oblepiają mi twarz.Jabłoń leży powalona podmuchem,jest teraz tylko zwęgloną,poczerniałą kłodą.Koc skurczonym,stopionym kawałkiem szmaty.Piecze mnie całe ciało,oglądam purpurowe bąble na moich dłoniach,pulsują tepym bólem.

 

Szukam Jej,gdzie Ona jest?

 

Potkam się i upadam,pył dostaje sie do moich ust,ma smak węgla…chcę splunąć ale nie mam czym…odparowałem…

 

Wstaję i widzę Ją za konarem jabłoni.Leży dziwnie poskręcana,popalona.Z jej kasztanowych włosów zostały osmalone strąki przywierające do nagiej czaszki.Idę do Niej.NIE.Opadama na brzuch i pełznę.

 

Do Niej.Do Mojego.

 

Ukochana.Padlina.

 

Przytulam się.Przywieram.

 

Całuję.Przyssywam się.

 

Ściągam z Niej sukienkę.Z tego.

 

Tak jak chciała.Palcami.Szponami.Odrywam kawałki razem z ciałem.Mięsem.Zębami odrywam od materiału te kawałki i połykam.

 

Sycę się.

Twoja smierć jest moim życiem…

 

Łzy.

 

Chcą popłynąć z moich oczu,których nie mam.Słyszę jedynie śmiech Boga,śmiech który pali i przemienia.Na swoje podobieństwo.

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Kurważ mać!
Chłopie, po pierwsze to zlikwiduj tę kursywę, a po drugie zrób spacje po znakach interpunkcyjnych, bo jak mi Word strzelił czerwienią, to myślałem, że oślepnę...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Co to w ogóle ma być, to nie wiem. Wygląda jakby bohater (Nie Autor - wole zaznaczyć, bo niektórzy są przewrażliwieni) był jakimś skończonym debilem, któremu wybuch atomowy wypalił pół mózgu, próbującym opisać swoimi słowami życie po zagładzie.
Ja nie widzę w tym tworze sensu, ładu ani składu. Jakaś zagłada, jakieś wspomnienia, nie wiadomo czego, jakiś filozoficzny morał na końcu... Czemu koniecznie trzeba debiutować takim pseudofilozoficznym bełkotem? Nie można normalnego, prostego opowiadania napisać?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie można. Dlatego, że proste, nie można. Bo proste każdy dureń potrafi napisać, a ja, autor, przecież durniem nie byłem, nie jestem i nie zostanę. Ja wam pokażę, jak wysoko wzlatuję ponad poziomy...
Tylko że te poziomy leżą na dnie najgłębszego szybu kopalnianego.
Ani trochę nie dziwię się bluzgowi Fasolettiego. Powiem więcej: były już przypadki, kiedy nic nie pisałem, bo tylko inwektywy cisnęły się pod palce. Ale chyba zacznę komentować bardzo zwięźle --- o ile komentarzem nazwać będzie można coś takiego: ciole jakiś, najpierw naucz się poprawnego pisania po polsku, nie po swojemu, potem przyjrzyj się, jak wyglądają książki, dopiero wtedy się wychylaj, gdy tekst przestanie włazić przez oczy do dupy i wywoływać sraczkę.

Skąposzczet -- syn marnotrawny -- powrócił, bo nauczył się z liter słowa składać. A wy tu go od razu od kurważów i sraczkarzów, zamiast chlebem i solą. Nieładnie tak.
pozdrawiam

I po co to było?

Skąposzczet miał inny styl bezsensu. Według mnie to nie on. No chyba, że zmienił literacki image :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie wywołujcie duchów.

Tyle czasu minęło. Może pojechał w podróż dookoła świata. Czytał antyczne zwoje u buddystów albo po prostu po słownik języka polskiego sięgnął. A może to ja się rozpędziłem i drugiego dna w kiblu szukam.
pozdrawiam

I po co to było?

Czytał antyczne zwoje u buddystów albo po prostu po słownik języka polskiego sięgnął.

Chyba żeby sobie nim dupę wytrzeć, bo sądząc po tekście, nie przeczytal na pewno :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Bo słowniki za mondrym jenzykiem pisane. Kto to, panie, pojmie te wymondżania?

cieszę że sie podobało...

A poważnie to ciesze się że trafiłem w opinię tak wybitnych pisarzy,
co im się złudna sława marzy,
a na jedyne czasem co ich stać,
to żeby innych zjeb...ć
Pozdrawiam

Reakcja dosyć typowa.
Pozdrawiam(y) wzajemnie.

Czyli opinia zbiorowa a czy świadomość...
To i tak nie najlepsze na co mnie stać(mam nadzieję),
a nic nie motywuje jak subiektywna krytyka,stawia wyzwanie...

Do pana AdamKB,sam
jesteś cioł i matoł w jednym...
twoje wypociny po zapoznaniu się z nimi można jedynie...no własnie co?

Nicki, jeżeli to możliwe, też się odmienia przez przypadki.
Możesz pozwolić sobie na więcej, niż cioł i matoł w jednym. Śmiało. Będę miał więcej powodów do śmiechu z Twojej bezradności kontrargumentacyjnej.

Brzydko tak bliźnich od ciołów i matołów. Jeszcze im przykro będzie.
Argumentum ad personam na pierwszą linię i co dalej -- ad baculum?
Przez monitor?
pozdrawiam

I po co to było?

Pseudofilozoficzny bełkot i nic więcej.

Pozdrawiam.

Dahiks, Dahiks, grafomanie,
w dupie mamy twe peplanie.
Najpierw naucz się polskiego
I wrzuć tu coś normalnego,
Bo to tutaj, to jest gówno,
Więc jedziemy po tym równo.
Poczkamy, zobaczymy,
Może mile się zdziwimy...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Koledzy już wystarczająco zjechali ten totalny, pseudoliteracki i pseudofilozoficzny bełkot. Ale i tak powiem co tym tekście myśle. Jest do wyrzucenia do najgłębszego kosza na śmieci. Chociaż osobiście wrzuciłbym te wypociny do strefy subdukcji, gdzie uległyby całkowitej anateksis, dewitryfikacji i palingenezy

Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

A tytuł taki fajny...

Uwaga, będzie coś z Literatury (celowo pisanej wielką literą, rzecz jasna), żeby podnieść poziom dyskusji, bo chęć umieszczenia tu tego cytatu jest zdecydowanie silniejsza ode mnie.

" (...) Została po nim tylko
szara
naga
jama
szara naga jama.

 Pozdrawiam!

PS. tak, moje opowiadania są beznadziejne. Wolę uprzedzić ewentualną reakcję.

I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara-naga-jama
sza-ra-na-ga-ja-ma
szaranagajama."

(ktoś pamięta, kto to napisał? hehe)

To tak w ramach wstępu. No właśnie. Autorze. Konstruktywnej krytyki oczekujesz, tak? Dobrze. Po pierwsze: chcesz pisać teksty abstrakcyjne. Twój wybór. Problem w tym, że pisanie tekstów abstrakcyjnych jest zdecydowanie trudniejsze od pisania tekstów zwykłych, o czym 99% piszących zapomina. Bo nie chodzi o to, żeby wypuścić w świat bełkot. Żeby pisać abstrakcyjnie trzeba najpierw umieć pisać w ogóle. To dość hmmm istotne założenie. Inaczej takie właśnie są efekty. Jeżeli masz w dupie ortografię, nie znaczy że jesteś futurystą, tylko że nie umiesz ortografii. Jeśli olewasz interpunkcję, to nie tworzysz poezji lingwistycznej, tylko nie masz pojęcia o interpunkcji. Jeśli używasz znienacka wielkich liter, nie znaczy, że jesteś Gombrowiczem, bo nie jesteś (chyba że tak Ci się wydaje, ale to jeszcze nic nie znaczy). I tak dalej.
Mówisz, że to nie najlepsze, co możesz napisać. No to siądź cicho w kąciku, napisz zwykłe, poprawne opowiadanie, potem napisz ich jeszcze dwadzieścia. I nie zabieraj się za pisanie od końca, czyli od "wybitnych dzieł", które rozumiesz tylko Ty. Bo jeżeli to "lepsze" oznacza więcej błędów, obrazów wizyjnych, przecinków w miejscach przypadkowych itd., to to nie jest dobry pomysł. Delikatnie mówiąc.
I przede wszystkim - na bogów,  istnieje coś takiego jak spacja. Stawia się ją między znakiem interpunkcyjnym a następnym wyrazem. Między wyrazami też się ją stawia. Serio. Możesz mi wierzyć na słowo.
Napisałam Ci tu elaborat, ciekawe, czy to coś da. Jak mam dobry humor, to czasem mnie bierze na oświecanie autorów, którzy rządają "konstruktywnej krytyki".

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

ooo, rozwaliło mi komentarz! ale śmiesznie. W każdym razie PS. oryginalnie był na końcu.

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Dzięki za rady co do technicznej strony...celne i słuszne...
Pozdrawiam Aubrey

Zdecydowanie, komentarze do tego dzieła są ciekawsze niż samo dzieło.
AdamKB i Fasoletti- a całkiem niedawno to dla mnie wypominano, że jestem za ostry w komentarzach :-)
Autorze- mam wrażenie, że twój pomysł (facet po wybuchu atomówki, pod wpływem promieniowania zamienia się w potwora i zjada ludzkie ciała- żywe i martwe) byłby dużo lepiej przyjęty i zrozumiany, gdybyś napisał go normalnym, ludzkim językiem. Używając interpunkcji jak należy.
Chciałeś zaistnieć na tym portalu- udało ci się. Teraz naucz się pisać.

AdamKB i Fasoletti- a całkiem niedawno to dla mnie wypominano, że jestem za ostry w komentarzach :-)
Za siebie i chyba za Fasolettiego, chociaż bez Jego upoważnienia, też: a ile można wytrzymać... Tym bardziej, że odporność, przynajmniej moją, poważnie nadwątliły nie tak dawne czyjeś popisy.

Adam, masz moje upoważnienie. :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Mnie najbardziej zastanawia brak konsekwencji.

"Na początku były Błyski i Wstrząsy. Przed nimi ludzie schronili się pod ziemią.Nie na długo.Następna zagłada przyszła z wewnątrz,kiedy wyczerpało się to dzięki czemu mogli przetrwać. Wtedy oszaleli."

Spacja, brak spacji, brak spacji, brak spacji, spacja. Co to ma być, budowa klamrowa? Niechlujnie napisany tekst to brak szacunku dla czytelnika. Beznadzieja.

Z pisaniem w wordzie nie jestem wogole praktycznie obeznany więc mój błąd, a samo moje niby-opowiadanie rzeczywiście...popłuczynyny kacowe...przyznaję ale za to ile emocji wywołało...negatywnych niestety...
 

Nowa Fantastyka