- Opowiadanie: Kero - Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.3

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.3

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.3

3. Mistrz Rann Chalco

– Powiedziano mi, że spotkam go właśnie tutaj. – Twilekianin o purpurowym kolorze skóry siedział na niewielkim krzesełku ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Miał na sobie charakterystyczną dla zakonu brązową szatę a na pasie przypięty podwójny miecz świetlny.

- Z tego co mi wiadomo wyruszył w kierunku posterunku B-14, gdy tylko nadano sygnał o ataku on i inni Jedi…

– Inni Jedi… to bardzo dobre określenie generale. W tym właśnie celu tutaj jestem. Właśnie z powodu tych innych Jedi. Ci tak zwani rewanżyści…

– Bardzo przyczynili się do sukcesów jakie ostatnio odnieśliśmy – przerwał twilekowi widząc w jakim kierunku zmierza rozmowa.

– Nie będę z panem dyskutował na tematy rady Jedi, generale.

– Oczywiście, mistrzu Chalco. Pamiętaj jednak, że to baza wojskowa i to ja sprawuję nad nią przywództwo. Na czas twojego pobytu w bazie Althir 0 ten namiot będzie twoją kwaterą. Czuj się tu swobodnie.

– Taki mam zamiar, generale Dodona.

Dowódca bazy wyszedł z namiotu zaciskając zęby ze wściekłości. Zdjął czapkę oficerską i jedwabną chustką przetarł spocone czoło. Idąc już w kierunku budynku łączności starał się uspokoić.

Większość obiektów militarnych w bazie Althir 0 stanowiły namioty białego koloru, przeznaczone na kwatery oficerskie i pokoje dla gości politycznych. Koszary żołnierzy także funkcjonowały na tej samej zasadzie. Były znacznie większą wersją indywidualnych namiotów gościnnych. Pomimo swojego delikatnej budowy, dzięki tkaninie z włókna poprzetykanego plastalą, były bardzo wytrzymałe zwłaszcza na ostrzał laserowy. Szpital wyglądał identycznie, mimo to łatwo można było go odróżnić. Odór medykamentów, stymulantów jak i samej krwi wyczuwano na prawie dwieście metrów od niego.

Generał w końcu dotarł do centrum łączności. Był to jedyny budynek wykonany z grubego muru obitego stalowymi płytami. Zgodnie z zasadami taktycznymi był to najważniejszy budynek w bazie. Aby prowadzić skuteczną wojnę podstawą była nieprzerwana komunikacja między planetarna.

Szklane drzwi rozsunęły się przed nim, a każdy w środku wstał i zasalutował na powitanie. Ten w odpowiedzi machnął ręką by wrócili do swoich obowiązków.

– Są jakieś wieści? – spytał siadając w fotelu przy ścianie przeznaczonym tylko na jego użytek.

– Mamy bardzo ograniczony zasięg skanu. Gdybyśmy nie stracili placówki na zachodzie, nadal moglibyśmy mieć całą półkulę na radarze… – żalił się operator komputera nawigacyjnego.

– Nie można mieć wszystkiego, mój chłopcze. Cieszmy się z tego co mamy. Co z rewanżystami?

– Jeszcze nie otrzymaliśmy żadnego sygnału ale… – nagle skaner zaczął głośno piszczeć pokazując na głównym monitorze jednostkę lecącą w kierunku bazy. – Konstelacja 3! To prom ewakuacyjny Konstelacja 3! To statek Revana, generale! – operator nie mógł usiedzieć na miejscu z podekscytowania. Dodona także był zadowolony ale wolał tego nie okazywać, zwłaszcza po spotkaniu z mistrzem Chalco. Oficjalnie Jedi nie posiadali żadnych stopni wojskowych, jednak Revan cieszył się większym zaufaniem i poparciem niż admirał gwiezdnej floty.

– Przyjąłem. – odrzekł na tyle oschle na ile był w stanie

– Ale generale, Revan…

– Słyszałem poruczniku. Postarajmy się, żeby tym razem lądowanie naszego bohatera obyło się bez… zbędnej wrzawy.

– Czy coś się stało generale? – spytał zaniepokojony operator

– Nie. Jeszcze nie.

Pomimo prób Dodony, gdy tylko żołnierze usłyszeli prom natychmiast pobiegli na lądowisko. Wszyscy chcieli zobaczyć Rewanżystów. Zbawców galaktyki i bohaterów tej wojny. Nim prom zaczął obniżać pułap, na lądowisku czekał już kilku tysięczny tłum.

W końcu Konstelacja 3 wylądowała, a w otwartym włazie stanął Jedi w brązowej szacie z czerwoną szarfą na pasie. Na twarzy miał gruby opatrunek oraz unieruchomioną rękę prowizorycznym temblakiem.

– Wygrana czy remis? – krzyczał jeden z żołnierzy na przedzie tłumu.

– Wróciłem więc czy to nie oczywiste? – uśmiechnął się Jedi na co żołnierze zareagowali okrzykiem radości. Revan kulejąc powoli zszedł z podestu. Za nim ruszyli pozostali, którzy przetrwali walkę na posterunku B-14. Była ich może setka z czego prawie połowę stanowili Rewanżyści. Wielu wspierało się na przyjaciołach, nie mogąc iść samodzielnie. Tych z najcięższymi obrażeniami położono na noszach. Wszyscy jednak byli witani jak bohaterowie, bo wrócili z Revanem z kolejnej zwycięskiej bitwy. Odnieśli kolejne zwycięstwo dla Republiki.

Dalej zeszli Alora i Alek, równie posiniaczeni. Alora szybko przepchnęła się na sam przód.

– Zabierz ich stąd – szeptał Revan. – nie mam ochoty użerać się z nimi.

– Czyżby te potyczki kosztowały cię aż tyle energii, mistrzu? Myślałam, że jesteś silniejszy – odpowiedziała z przekąsem. Bohater wojenny tylko zacisnął zęby.

– Wyzwij mnie na pojedynek a pokażę ci co znaczy prawdziwa potęga. A teraz przydaj się na coś i zmniejsz ten tłum. Złe przeczucia mnie nie opuszczają a chcę odpocząć w namiocie.

– Hej panowie! Który ze śmiałków postawi obiad pięknej bohaterce? – krzyczała z rękoma w górze. Revan uśmiechnął się delikatnie widząc jej zachowanie. Żołnierze natychmiast zabrali ją do kantyny. Też lubisz być w centrum uwagi Darth Lysyrie, pomyślał.

Powoli żołnierze powrócili do swoich baraków i na stanowiska patrolowe, ranni z kolei zostali zaprowadzeni do lazaretu. Revan zrezygnował tymczasowo z wizyty u medyka. Opatrunek na policzku trzymał się jak na leży a środki przeciwbólowe jeszcze działały. Ależ ten mandalorianin miał cios, pomyślał gładząc się delikatnie po spuchniętej twarzy. Gdy wreszcie powłócząc nogami, dotarł do swojego namiotu niczym nie wyróżniającym się od pozostałych, zobaczył wysokiego twileka o purpurowym kolorze skóry. Miał na sobie brązową szatę, a jego głowonogi ozdobione były licznymi srebrnymi pierścieniami. Revan nie musiał widzieć jego miecza świetlnego, by zorientować się, że niespodziewany gość jest silny Mocą.

– Ty jesteś Revan prawda? Przywódca tak zwanych rewanżystów? – spytał oficjalnym tonem.

– Tak to ja, a ty jesteś?

– Mistrz Rann Chalco, młody padawanie i tak się do mnie zwracaj. Czy możemy wejść do twojego namiotu? Obawiam się, że jest kilka ważnych kwestii, które chciałbym z tobą omówić.

– Nie wątpię mistrzu – odparł Revan przymykając oczy – czy nie może to jednak zaczekać? Jak zapewne mistrz zauważył, jestem bardzo zmęczony. Właśnie wróciłem z linii frontu.

– Nie mam ci dużo do przekazania, padawanie. Zabieram was wszystkich z powrotem do enklawy Jedi na Dantoine – skwitował krzyżując ręce na piersi. Nie omieszkał także złowieszczo się uśmiechnąć. Revan zadrżał. Jeszcze nie teraz, pomyślał, jeszcze za wcześnie.

– Chyba rzeczywiście to dobry czas na taką rozmowę – odpowiedział, jednocześnie odsłaniając wejście do namiotu i gestem ręki zapraszając do środka. Mistrz Chalco nic nie mówiąc skorzystał z zaproszenia.

Koniec

Komentarze

To znowu ja z garścią uwag:
1) O ile w poprzednich częściach przecinków było za dużo, tu jest ich za  mało. Momentami zmienia to sens zdań, na przykład:
 "Też lubisz być w centrum uwagi Darth Lysyrie, pomyślał."
Bez przecinka po słowie "uwagi" ze zdania wynika, że to właśnie ta dziewczyna lubi, jak Darth Lysyrie zwraca na nią uwagę. A chyba nie o to chodziło... prawda?
2) Jak rozumiem, są to fragmenty powieści?  To nie zarzut, to pytanie.
3) Nie czyta się źle. Historia stopniowo się rozwija. Może nieco niezgrabnie opisałeś dwójkę Jedi wspierających Revana, i zbyt szybko zdradziłeś tożsamość tego ostatniego. Dużo ciekawiej byłoby obserwować jego stopniową przemianę. Przynajmniej na razie tak sądzę. Może po przeczytaniu następnej części zmienię zdanie w tej sprawie?

A, byłbym zapomniał. Oceniam na 4 za całokształt, Nie chce mi się stawiać tej czwórki po kolei w każdym temacie, ergo - będzie tylko w tym.

hmm. faktycznie zmienia to sens zdania. muszę poprawić to.

Zastanawiałem się nad opisaniem Revana jak powoli schodzi ze ścieżki bohatera. Gdy jednak obejrzałem kilka cholokronów, doszedłem do wniosku, że gdy zaczęła się Wojna Mandaloriańska Revan już był po ciemnej stronie.

Czy powieści? powiedziałbym dłuższego opowiadania. Całość składa się z 12 takich części i opisuje właśnie koniec wojny mandaloriańskiej :)

za 4 dziękuję :D

We wszystkich trzech częściach masz błąd (literówkę) w tytule.

Jest "Gwiezdna Wojny" , a powinno być "Gwiezdne Wojny" !

Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Nowa Fantastyka