- Opowiadanie: Gradia - Ślepota piękna

Ślepota piękna

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ślepota piękna

Był piękny, majestatyczny, władczy, kochał z całego serca, choć to jego wybranki sprowadzało do cierpienia. Musiał przecież jakoś sprawić, żeby zostawały z nim na zawsze, a wiedział, że urok, jaki wokół siebie roztaczał, w końcu opadał. Ale to nie tak, że były więzione! Miały piękne pokoje, takie, jakich nikt by się nie powstydził. Tylko jedno musiały zrobić. Wyrzec się swojego wcześniejszego życia. I pogodzić się w końcu z tym, co je spotkało.

Był pięknym, majestatycznym… Lwem.

Czy taki był już zawsze? Nie wiedział. Może urodził się Lwem, a może jakaś zła czarownica go w niego przemieniła. Nie miał pojęcia. Nie liczyła się żadna przeszłość. Liczyło się tylko to, co jest teraz i to, czego spodziewać się może w przyszłości. I jego miłości. Reszta nie istniała.

Kochał wszystko, co piękne. Dlatego mieszkał w pięknym pałacu z pięknym ogrodem, który pielęgnowany był przez pięknych służących. I kochał piękne kobiety. A one kochały jego, taka już była kolej rzeczy, inaczej być nie mogło.

Miał jedynie złą sławę. Każda kobieta, która się mu spodobała, przepadała na zawsze. Nie było żadnych śladów, które pokazywałyby, co się z nimi stało i gdzie przebywają. Ich ojcowie, bracia, gdy tylko go widzieli, rzucali się na niego z widłami, pochodniami i innymi przedmiotami, które mieli pod ręką, ale nie udawało się im go nawet zranić. Roztaczał wokół siebie jakby barierę ochronną, przez którą nie potrafili się przebić.

Ale mimo tego zawsze były takie, które zachwycało jego piękno i władczość. Łatwo takie znajdywał i, jeśli się mu spodobały, zaprowadzał do swojego zamku.

Były zachwycone. Uważały, że znalazły raj na ziemi i wyśmiewały te wszystkie pogłoski, jakie do nich dochodziły o tych wszystkich biednych kobietach. Przecież nie mogło dziać się nic strasznego w tych pięknych ścianach zamku! To było po prostu niemożliwe!

Ten zachwyt i szczęście trwało różnie. U niektórych miesiąc, u innych nawet pół roku, ale w końcu wszystkie spotykał ten sam los.

Pewnego dnia zaczynały zauważać, że Lew nie jest już tak piękny i oszałamiający, jak na początku. Zaczynało mu czegoś brakować, po prostu zaczął brzydnąć. Ale to spostrzeżenie trwało chwilę, było przelotną myślą, o której szybko zapominały. Ale Lew to zauważał i nie mógł pozwolić, aby to się powtórzyło. Dlatego na drugi dzień budziły się… ślepe. Ich oczy nie miały już koloru jak dawniej, były białe. Najpierw próbowały walczyć, nawet uciekać, ale to nic nie dawało. Nie istniała żadna droga ucieczki. W końcu opadały w rozpacz, płakały. Ale Lew ich nie zostawiał. Dawał im najpiękniejsze pokoje, podarowywał najcudowniejsze rzeczy. I napawał się ich pięknem. Bo nie przeszkadzało mu to, że cierpiały, skoro nadal były olśniewające…

Wykorzystywał je.

Nie mógł się oprzeć temu pragnieniu. Gdy tak na nie patrzył, cieszył się ich widokiem, po prostu musiał to zrobić, coś jakby mu kazało. A on nie mógł się oprzeć.

Jego zamek rozdzierał krzyk i płacz wielu kobiet. Cały czas. Było coś niesamowitego w tym zamku, że jego ofiary na początku tego nie słyszały. Może nie chciały, a może nie były w stanie usłyszeć. Ale później, samotne w swej rozpaczy, zaczynały słyszeć głosy innych. I wtedy wiedziały, że nie są same. Zaczynały rozumieć, co działo się z tymi wszystkimi zaginionymi kobietami. Lecz ta wiedza w niczym im nie pomagała. Jedynie w tym, że zaczynały rozumieć, jak bardzo były głupie. I zaczynały nienawidzić. Tylko nie wiedziały, kogo bardziej. Czy siebie, że pozwoliły zbezcześcić swoje ciało i duszę, czy jego, tego Lwa, przez którego tutaj były, który je wykorzystał i robił to dalej, nie zważając na to, jak bardzo już cierpiały?

Pragnęły jego śmierci.

Jednak wiedziały, że coś takiego się nie stanie. Nie miał je kto uratować. Nikt nawet nie wiedział, gdzie mieści się zamek Lwa. Dziwiło je, że żaden człowiek nie zauważył jeszcze takiego pięknego budynku, ale może zapieczętowany był czarami, które pokazywały go tylko tym osobom, które zapraszał do siebie Lew? Tego nie wiedziały.

Wiedziały, kiedy przyprowadzał kolejną naiwną. Słyszały jej podniecone krzyki, takie, jak wcześniej ich, kiedy rozglądała się po zamku. Jaka ona głupia! Powinna uciekać, póki jeszcze mogła! Krzyczały wtedy jeszcze głośniej, żeby je usłyszała, żeby zrozumiała, co takiego kryje się wśród ścian tego zamku. Ale ona zdawała się tego nie słyszeć, zbyt zaabsorbowana zamkiem i samym Lwem. Słyszały również w nocy, jak jej jęki mieszały się z jego. Wtedy jeszcze miała wybór, mogła mu odmówić, ale później, gdy widziała tylko ciemność, nie mogła zrobić nic, nie miała żadnego wyboru, on i tak brał to, co chciał.

Ale Lew nie mógł nic z tym zrobić. Te wszystkie piękne kobiety same go przywoływały. Chciały, aby je miał. A on nie mógł się im oprzeć. Kochał wszystko, co piękne.

 

Była jedna osoba, która wiedziała, jak to się wszystko zaczęło.

Wśród starych drzew, które pamiętały początek Ziemi, w jaskini równie starej, mieszkała kobieta.

Pewnego dnia dotarły do niej wieści o Lwie i kobietach, które ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Wiedziała, o kogo chodzi, bardzo dobrze go pamiętała.

Kiedyś, gdy była młodsza, ale i tak starsza od najstarszych ludzi, spotkała pewnego młodzieńca. Niestety, był tak brzydki, że wszyscy od niego uciekali, jakby był nosicielem jakiejś groźnej choroby. Gdy ją zobaczył, od razu wiedział, kim jest i co jest w stanie zrobić. Poprosił wtedy o jedno – żeby był piękniejszy od wszystkiego, co było na tym świecie, żeby ludzie już od niego nie uciekali. Spełniła jego prośbę. Przemieniła go w Lwa, jednak przez to zapomniał o tym, kim był wcześniej i co robił. Podobało mu się jego nowe życie. Jednak, gdy ludzie zaczęli do niego lgnąć, żeby go poznać, stwierdził, że ktoś tak piękny, nie może otaczać się tak pospolitymi ludźmi i kimś tak starym, jak czarownica. Dlatego zostawił ją, by otoczyć się najcudowniejszymi rzeczami i kobietami. I wtedy kobieta rzuciła jeszcze jedno zaklęcie. Każda jego ofiara w końcu będzie widziała, jaki jest naprawdę. Nie wiedziała jednak, że i on w końcu znalazł na nie sposób. Jednak domyśliła się, że coś musi być nie tak, skoro tak wiele kobiet znikało bez wieści. Postanowiła to sprawdzić, dlatego wyszła ze swej jaskini i zaczęła go szukać. Dobrze wiedziała, gdzie jest. Nie był w stanie się przed nią nigdzie ukryć. Był z nią związany od kiedy rzuciła na niego zaklęcie, przemieniając w Lwa.

Gdy zobaczyła jego zamek, musiała stwierdzić, że robił wrażenie. Nawet na niej. Niepostrzeżenie wdarła się do środka. Znalazła go w jednym z pokoi, najprawdopodobniej była to jego samotnia, miejsce, do którego tylko on miał prawo wstępu. Gdy ją zobaczył, przestraszył się, zauważyła to w jego oczach, bo jego piękna lwia twarz nic nie ukazywała. Nie wiedział, po co przyszła, czego mogła od niego chcieć.

– Ludzie powinni ustrzegać się piękna – powiedziała do niego, uśmiechając się, odsłaniając stare, zżółkłe zęby. Dawno już nie słyszała swojego głosu.

– Co Ty tutaj robisz? – spytał; miał bardzo męski głos, i to było w nim piękne.

– Usłyszałam trochę o Tobie i postanowiłam to sprawdzić.

– Wynoś się stąd.

– Tak ukazujesz wdzięczność kobiecie, która sprawiła, że teraz jesteś najpiękniejszym Lwem? Wstydziłbyś się, chłopcze.

– Wynoś się stąd, czarownico! Nie jestem Ci nic winien!

Usłyszała wtedy krzyk kobiet. Zrozumiała, że w tym zamku kończyło się ich życie.

– Dobrze, Lwie, wyjdę, ale ostrzegam Cię: zginiesz od własnej broni – powiedziała, uśmiechnęła się do niego, a był to straszny uśmiech, zwiastujący coś niedobrego, i wyszła.

Lew był roztrzęsiony tą wizytą. Wiedział, co jest w stanie zrobić, w końcu spędził z nią jakiś czas. Zginiesz od własnej broni. Nie wiedział, co to może świadczyć. Jednak na jakiś czas zaprzestał szukania pięknych kobiet. Ulgę znajdował w tych, które były w jego zamku.

Jednak miesiące mijały i nie miał żadnej wieści od czarownicy. Potrzebował czegoś nowego, nowej piękności, te, które miał w zamku, już go znudziły. Dlatego zaczął szukać.

I znalazł. Była piękna. Piękniejsza od tych wszystkich kobiet, które płakały w jego pokojach. Wiedział, że musi ją mieć, zdobyć. Jeszcze nigdy kogoś takiego nie widział. Gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się, a uśmiech ten był piękny, gdyby można było, patrzyłoby się na niego bez przerwy.

Zdobył ją i zaprowadził do zamku. Ciągle na nią patrzył, był nią zachwycony. Widział, że zamek się jej spodobał.

W ubraniu była piękna, ale bez – jeszcze piękniejsza.

Jeszcze nigdy żadna kobieta go tak nie zachwyciła. Trwało to długo; zapomniał nawet o tych wszystkich kobietach, które cierpiały w jego pokojach, przestał słyszeć ich krzyki, nie obchodziły go, liczyła się tylko jedna osoba, jedna kobieta. Była taka piękna. Przy niej zapominał o wszystkim. Nawet o tym ostrzeżeniu czarownicy sprzed paru miesięcy. Nie wiedział, że to właśnie był błąd.

Pewnego dnia przez krótką chwilę zauważył coś, co mu się nie spodobało. Ta piękna kobieta, jakby zaczęła brzydnąć. Myśl ta była jednak przelotna, krótkotrwała, szybko o niej zapomniał. Być może mu się tylko wydawało. Jej uśmiech od razu rozwiał wszelkie wątpliwości. Coś tak pięknego nie mogło mieć w sobie choćby krztyny brzydoty.

To właśnie jej uśmiech najbardziej mu się podobał. Był taki kobiecy i dziewczęcy zarazem. Nigdy takiego nie widział. Mógł się w niego wpatrywać godzinami. Kazał nawet najlepszemu malarzowi go namalować, ale wynik nie był tak zadawalający, jakby chciał, dlatego kazał zniszczyć tę pracę.

Każdy dzień z nią był cudowny. Nigdy nie sądził, że będzie tak bardzo zachwycony jedną tylko kobietą. Ale z nią żadna inna nie mogła się równać. Nawet w nocy.

Wszystkie jego niewolnice wiedziały, że coś było inaczej niż zwykle. Nie przychodził do nich, co było dziwne, bo nawet wtedy, kiedy przyprowadzał do zamku swoją kolejną ofiarę, i tak w końcu do nich przychodził. A teraz zdawał się o nich zapomnieć. Pomyślałyby, że umarł, gdyby nie te jęki w nocy. To było dziwne, ale nie przejmowały się tym. W końcu ich nie wykorzystywał, co w ostatnich miesiącach było zwielokrotnione, jakby się bał czegoś nowego. Znalazł jednak w końcu nową ofiarę i dał im spokój. Chciały, aby trwało to jak najdłużej.

Lew również tego chciał. Żeby tak było już zawsze. Nie chciał, żeby coś się zmieniało. Tak już mogło być, niczego więcej nie potrzebował.

Jednak wszystko się skończyło. Dzień po tym, jak w jednej przelotnej myśli, zauważył, że jego piękność, jakby zbrzydła, obudził się… ślepy. Nie wiedział, co się dzieje. Zamykał i otwierał oczy, myśląc, że to chwilowe. Ale jego oczy nie miały wcześniejszego koloru. Były białe.

Zaczął krzyczeć, rzucać się po pokoju. Chciał zrozumieć, co się stało, dlaczego nagle oślepł. I wtedy usłyszał odgłos otwieranych drzwi. Odwrócił się w ich stronę i kręcił głową, jakby to miało pomóc mu cokolwiek zobaczyć.

Poczuł, jak ktoś delikatnie kładzie dłoń na jego grzywie. Wiedział, kto to był. Jego piękność. Uspokoił się trochę. Ale wtedy stało się coś, co przeraziło go jeszcze bardziej. Usłyszał głos, o którym zupełnie zapomniał. Który ostatni raz słyszał wiele miesięcy temu.

– I widzisz, chłopcze, tak kończy się piękno.

To była czarownica. Zerwał się i uciekł na drugi koniec pokoju. Chciał być jak najdalej od niej. Bał się jej. Jednak ona znów do niego podeszła.

– Ostrzegałam Cię, Lwie. Ostrzegałam, mówiąc, że zginiesz od własnej broni – mówiła to gładząc jego grzywę. – Twoja ślepota to dopiero początek. Tak naprawdę cały czas byłeś ślepy. Zamroczyło Cię piękno i nie widziałeś nic poza nim. I wykorzystywałeś to. W Twoim świecie nie było miejsca dla brzydoty, dlatego, gdy Twoje ofiary zaczynały coś zauważać, Ty je zamykałeś i sprawiałeś, że przestawały widzieć. Lepiej nie widzieć nic, prawda, Lwie? A czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cierpiały? Myślę, że byłeś zbyt zapatrzony w piękno, by zwracać na to uwagę, ale nie martw się, chłopcze, nadszedł czas, żebyś to usłyszał i zrozumiał.

I wtedy jej dłoń zacisnęła się na jego grzywie i pociągnęła, wyrywając garść sierści. Nagle zaczął słyszeć krzyki i płacze kobiet. Ale to było jakby w jego głowie. I on zaczął krzyczeć, zasłaniając sobie uszy, bo nie mógł znieść tego hałasu, zdawało się, że zaraz rozerwie mu głowę. Nie mógł dłużej tego znieść, błagał, żeby to się skończyło.

I równie nagle jak się zaczęło, wszystko ucichło. A czarownica znowu gładziła jego grzywę.

– Odszedłeś od wszystkiego, co choć trochę miało w sobie brzydotę, albo było pospolite. Ty szukałeś czegoś wyjątkowego, chciałeś otaczać się pięknymi ludźmi. Nie wiedziałeś, że sam kiedyś byłeś omijany przez ludzi. Że to oni brzydzili się do Ciebie podejść. Stałeś się jednym z nich. Brałeś tylko to, co piękne. Chłopcze, oślepłeś tak dawno temu, a dopiero teraz zacząłeś się tym martwić. Czas otworzyć oczy.

I kolejna garść sierści została wyrwana. Lew spodziewał się kolejnego krzyku, już zasłaniał uszy, ale tym razem to było coś innego. Zaczął widzieć. Ale nie pokój, nie czarownicę. Widział wiele strasznych rzeczy: ludzi mordowanych podczas wojen, umierających z głodu, zniekształconych przez różne choroby. Widział brzydotę. A na końcu zobaczył pewnego bardzo brzydkiego chłopaka, którego wszyscy omijali. Myśl sama nasunęła mu się do głowy: to był on. Nie mógł uwierzyć, że to było kiedyś jego życie.

Wszystko nagle zniknęło i znów rozpościerała się przed nim ciemność.

– Nigdy nie należy ufać temu, co piękne, bo to ono skrywa największą brzydotę. I Ty właśnie tym byłeś, Lwie. Choć wszyscy uważali Cię za coś pięknego, Ty skrywałeś w sobie największą brzydotę. Byłeś zaślepiony. Sprawiłeś, że wiele niewinnych kobiet cierpiało. Ale to koniec, chłopcze. Właśnie zginąłeś od własnej broni. Żegnaj, Lwie.

I dłoń ponownie zacisnęła się i wyrwała sierść. Ale tym razem Lew ani nic nie zobaczył, ani nie usłyszał. Opadł tylko na podłogę bezsilny. Nie zauważył nawet, że zaczął płakać.

Drzwi nagle zamknęły się, ale on nie zwracał na to uwagi. Miał już wszystkiego dość.

Ale to nie był jeszcze koniec. Był w zamku sam. Wszystkie kobiety uciekły, czarownica im pomogła. W tym powinna być tylko jedna ofiara.

Czarownica, gdy wyszła, odwróciła się jeszcze, by zobaczyć, jak zamek niszczeje. Nie był już tak zachwycający jak wcześniej. Teraz zostały po nim jedynie ruiny. A wśród nich leżał chłopak, wyjątkowo brzydki, od którego wszyscy trzymali się z daleka, jakby był nosicielem jakiejś groźnej choroby. Zaklęcie mogło go zmienić w Lwa, ale w środku ciągle nosił w sobie brzydotę, której nie da się pozbyć. To jest taki prywatny potwór, którego nie można unieszkodliwić, ale jedynie oswoić. Czasami to on zwycięża i sprawia, że człowiek staje się ślepy na wszystko. Dlatego trzeba przemyśleć to, czego się pragnie, bo potwór tylko czeka na pomyłkę i cieszy się z każdej nieprzemyślanej prośby.

Czarownica odwróciła się, by wrócić do swojej jaskini. To była również nauczka dla niej. Lew pokazał jej, że lepiej żyć marzeniami, niż spełniać je, a tym samym niszczyć życie wielu innym osobom. W końcu wszystko się zmienia, ale człowiek jest zbyt niecierpliwy, by na to czekać i wtedy ofiarami są niewinni ludzie.

Koniec

Komentarze

Gdybyś tak, droga Autorko, usunęła kropkę kończącą tytuł, byłoby naprawde wspaniale. 

Proszę bardzo :) a mogę wiedzieć dlaczego?

Dziękuję bardzo.
Naturalnie - " Wojna i pokój", " Trzech muszkieterow", "Kobieta trzydziestoletnia"  - i tak dalej, czyli - jakie zasady określają pisownię tytułów w jezyku polskim. A jedną z nich stwierdza,  że tytułu nie kończymy kropką. Jeżeli masz pod ręka jakąs ksiązeczkę w wydaniu papierowym, sprawdż.
Z przyjemnością  przystąpię teraz do dalszego czytania tekstu. 
Pozdrowienia.

No tak, rzeczywiście :) nauczycielka od polskiego ciągle powtarza, żeby w tytule nie stawiać kropki, mimo że dwie poprzednie ciągle poprawiały, jeśli tej kropki nie było, także ciągle o tym zapominam. I dziękuję za poprawienie

" Ten zachwyt i szczęście trwało różnie." - zdanie do przerobienia - niejasne, a chodzi przecież o podanie upływu czasu, a orzeczenie w liczie mnogiej ...
".Słyszały również w nocy, jak jej jęki mieszały się z jego." - to samo. Właściwie co z czym się miesza? 
Liczne powtórzenia wyrazów "piękno'. "piękna", " kobieta'- i nie tylko. Można wykorzystać funkcję " edytuje do zmiany.
Na razie fajnie się czyta. Wciągające.

Hmm .. Wydaje mi sie, że wiele jest to poprawienia, zwlaszcza jeżeli idzie o warsztat. Kuleje zapis dialogow ( mikrych). Liczne powtórzenia wyrażow. Zbyt dlugie zdania. Niezrozumiałe stosowanie kursywy - trzeba to było załatwić inaczej, po prostu środkami lierackim.
Całość  jest, niestety, mocno przegadana. Gdzieś tak od połowy zaczyna nużyć.
Największyum zarzutem jest to, że fabuła jest strasznie wątla. Wydawało sie, że w opowieści będzie tajemnica. i to zaskakująca, ale tak nie jest. Jest za to dydaktyzm., dość natrętny, i to w postaci długiego końcowego wykładu. 
Zapowiadało się nieżle, ale była to tylko zapowiedż.

Zgodzę się, przyznam nawet, że uważam to opowiadanie za nojgorsze ze wszystkich jakie dotąd napisałam i nie wiedziałam właśnie, co tak naprawdę jest nie tak, do poprawienia i chciałam, żeby ktoś mnie uświadomił, bo jako Autorka niestety wiem, o czym jest (mimo że napisałam je bardzo dawno temu i przez długi czas nie czytałam) i nie potrafię wyłapywać takich błędów.

Ponieważ jestem zły i wredny, wytknę Ci kilka błędów :-). Niepasujące, według mnie, słowa zaznaczyłem na grubo:
Gdy zobaczyła jego zamek, musiała stwierdzić, że robił wrażenie
- Ludzie powinni ustrzegać się piękna -
Gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się, a uśmiech ten był piękny, gdyby można było, patrzyłoby się na niego bez przerwy. (zamiast przecinka, powinna być kropka i nowe zdanie)
W końcu ich nie wykorzystywał, co w ostatnich miesiącach było zwielokrotnione, jakby się bał czego nowego. Ale znalazł sobie nową ofiarę i dał im spokój. (nie zaczynamy zdania od "ale")
Bajka sympatyczna, z morałem.

Dużo powtórzeń, ale i tak czytało się nieźle. Lubię mroczne baśnie, ale - wspomniany przez Tomasza - morał jakoś do mnie nie przemówił.

Chociaż sama historia jak dla mnie jest naiwna i niedopracowana, to jednak wydaje mi się, że jesteś na dobrej drodze i z każdym tekstem będzie coraz lepiej.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Jestem mile zaskoczona, że opowiadanie nie zostało tak źle odebrane i nawet się spodobało :) Od błędów nie da się uciec, ale błędy stylistyczne i składniowe są moją zmorą, dlatego muszę nas nimi popracować, ale cieszę się, że zostało to tak entuzjastycznie przyjęte.

Nowa Fantastyka