- Opowiadanie: CodyM - W poszukiwaniu utraconej cnoty Czerwonego Kapturka

W poszukiwaniu utraconej cnoty Czerwonego Kapturka

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

W poszukiwaniu utraconej cnoty Czerwonego Kapturka

Dziennik „Fakt", 27 XI 2011, artykuł „Ohydna zbrodnia w Cybulicach Małych!":

 

„Wczoraj w podwarszawskiej miejscowości Cybulice Małe doszło do przerażającej zbrodni. Niewinna kobieta w podeszłym wieku została napadnięta we własnym mieszkaniu i pożarta żywcem przez Sebastiana W. (18 l.), pseudonim Wilk. Nasze anonimowe źródła podają, że w zbrodni swój współudział miała również całkowicie zdeprawowana dziewczyna Katarzyna I. (15 l.), pseudonim Czerwony Kapturek, którą samotnie wychowywała zamordowana Lukrecja P. (69 l.), pseudonim Babcia.

 

Babcia była kobietą niezwykle pobożną, codziennie uczestniczyła we Mszy Świętej – opowiada nam jej zrozpaczona sąsiadka Genowefa Bączek (62 l.). Miała niską emeryturę, ale mimo biedy i konieczności opieki nad tą niewdzięczną dziewczyną, zawsze, wspólnie z nami, wysyłała pieniądze na wsparcie naszego ukochanego Radia Maryja – dodaje zdruzgotana Henryka Ciupciała (70 l.).

 

Czerwony Kapturek była zakałą naszej społeczności. Zawsze zadawała się z jakimś podejrzanym elementem i uprawiała nierząd. Teraz, w obliczu dokonanej zbrodni, nie waham się użyć mocnych słów: Kapturek była zwykłą Dziwką, która puszczała się za pieniądze z kierowcami przy pobliskich szosach – mówi nam wzburzony Hieronim Dusigrosz (55 l.), sołtys wsi Cybulice Małe.

 

Policjanci cały czas pracują nad zebraniem materiałów dowodowych dotyczących tej makabrycznej zbrodni. My mamy nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej i odrażająca Czerwony Kapturek otrzyma jedyny możliwy wyrok, czyli dożywocie!"

 

* * *

Polecenie służbowe (29 XI 2011, godz. 7:00):

 

Sytuacja na dzień dzisiejszy ma się tak:

Dwa dni temu (27 XI 2011) wysłałem naszego człowieka w celach dochodzeniowych do Cybulic Małych w związku ze sprawą numer 2011/XI/0989, kryptonim „Czerwony Kapturek". Starszy posterunkowy Maliniak dotarł na miejsce i zrobił wywiad wśród członków społeczności Cybulic Małych. Jednak w trakcie prowadzenia przez Maliniaka czynności służbowych dochodziło do proponowania mu alkoholu. Maliniak nie odmawiał, by jak stwierdził „wzbudzić większe zaufanie i wkupić się w łaski lokalnej społeczności". Decyzji posterunkowego Maliniaka nie będziemy tu komentować, ale efekt tego jest taki, że Maliniak schlał się w trzy dupy i zgubił swoje notatki służbowe, o czym zameldował w drodze powrotnej do Warszawy tuż przed tym, jak został potrącony przez tira, ginąc na miejscu. Kierowca kradzionego tira zbiegł. W samych Cybulicach w dniu 28 XI doszło do zaginięcia kilku osób, z którymi, jak podejrzewamy, posterunkowy Maliniak przeprowadzał wywiad.

 

Polecenie brzmi następująco:

Macie udać się w trybie natychmiastowym do Cybulic Małych i odnaleźć notes starszego posterunkowego Maliniaka.

 

Inspektor Cattani

 

* * *

Notatka służbowa nr 1 (Maliniak):

 

To pisze ja. Maliniak. Jestem w strasznie holernym niebezpieczeństwie. Jak to czytacie to znaczy rze przysłał was tu Cattani. Ale bioronc na wzglond dobro sprawy nie moge wam od razu wszystkiego wywalić jak krowie na rowie. Powiem tyle rze nie jest tak jak za hwile zamelduje Cattaniemu. Rzem nie zgóbiłem notatek. Rzem je dobże ókrył. Mósicie mi zaófać i pujść za kolejnymi wskazufkami to wtedy one doprowadzoł was do kolejnyh notatek i potem zrozómiecie strasznoł prawde kturoł ja odkrył tótaj rozmawiajonc z mieszkańcami Cybólic Małyh. Pamientajcie rzeby nie ófać w swuj rozsondek. W tej sprawie potrzeba wiary rze som na tym świecie rzeczy kture sie nawet fizjologom nie śniły ktorom to prawde objawił mi jeden z moich rozmuwcuf.

 

* * *

Notatka służbowa nr 2 (zeznanie Księdza):

 

Widzę, że jesteście szlachetnym i prawym człowiekiem, posterunkowy Maliniak. Mogę zatem powierzyć wam ciężkie brzemię prawdy o Babci, które nie daje mi wytchnienia. Babcia ostatnio bardzo się zmieniła, nie była taka, jaką zdawała się na pozór być. Nie była już taka, jak dawniej. Tak, to szlachetne i godne najwyższej pochwały, że wciąż tak systematycznie uczestniczyła we Mszy Świętej. Ale coś bardzo mnie w jej zachowaniu zaniepokoiło. To zaczęło się nagle, kilka lat temu. Stała się jak maszyna. Zaczęła modlić się mechanicznie, na pokaz, a nie z głębi serca, nie z głębi duszy. Przez całą Mszę nigdy nie otwierała ust, więcej: nigdy nie drgnęła jej nawet powieka (zacząłem przyglądać się jej uważniej – jestem prawie pewien, że ona wszystkie czynności życiowe wykonywała jakby wyłącznie na pokaz, dla innych, a nie z konieczności, jak my wszyscy, nigdy nie mrugała oczami, a zimą z ust nie wydobywała się jej para, jak innym, co wskazywałoby, że chyba nie oddychała, ale może to tylko moja wyobraźnia to podpowiada). Inni tego nie widzieli, bo zawsze przychodziła pierwsza i zawsze zasiadała w pierwszym rzędzie, ale ja widziałem. I wydało mi się to bardzo dziwne, bardzo podejrzane. Nigdy nie brała też udziału w Spowiedzi Świętej. Nie mnie jednak oceniać jej zachowanie, jej postępowanie, wszystko w rękach Naszego Pana. A Kapturek? Tak, ona była nierządnicą. I na Mszy pojawiała się bardzo rzadko. Ale gdy już przychodziła, modliła się żarliwie i z głębi serca. Zawsze też gorliwie wyznawała wszystkie swoje grzechy ze łzami w oczach. To mnie niepomiernie dziwiło, bo opinię miała bardzo złą, wyrachowanej i do głębi zdeprawowanej, a w Kościele zachowywała się jak anioł. Widzicie, Maliniak, niezbadane są ścieżki, którymi Pan karze nam podążać…

 

* * *

Notatka służbowa nr 3 (zeznanie Lekarza):

 

Gdy przybyłem na miejsce zbrodni, jedna rzecz bardzo mnie zdziwiła. Zauważyłem, że nigdzie nie było widać śladów krwi. Natomiast gdzieniegdzie na podłodze zauważalne były ślady jakiejś dziwnej, niezidentyfikowanej, zielonej mazi. Nie zdążyłem jednak przyjrzeć się temu, bo przybyli z Warszawy policjanci wszystkich gapiów wyprosili. Nie skutkowały moje tłumaczenia, że jestem lekarzem. Kapturek? Faktycznie, nie sprawiała wrażenia zdruzgotanej śmiercią Babci. Miała na twarzy wypisaną radość i satysfakcję. To moje spekulacje, ale mam pewne podejrzenia, co do tego, dlaczego tak było. Nie mam dowodów, ale przypuszczam, że Kapturek była maltretowana fizycznie przez Babcię. To się zaczęło kilka lat temu. Gdy jak zwykle badałem ją przy jakiejś chorobie, zacząłem dostrzegać krwiaki i obtłuczenia na całym ciele. Jednak zgodnie z Babcią twierdziły, że to po prostu przez jej rozbrykanie. Że schody, że drzwi i tak dalej. Dzisiaj zaczynam rozumieć, że może należało się wtedy przyjrzeć temu dokładniej.

 

* * *

Notatka służbowa nr 4 (zeznanie Opoja):

 

Rozmawiałeś już pan z Księdzem i Lekarzem? To dobrze. Ci dwaj nie chcą mi wierzyć, ale ja zrozumiałem, co się tutaj dzieje. Chyba tylko ja byłem w stanie to dostrzec. Bo na mnie nikt nie zwraca uwagi, a ja widzę wszystko. Można powiedzieć, że przez swoje pijaństwo sam stałem się niewidzialny, a jednocześnie widzący więcej niż inni. Bo są na tym świecie rzeczy, które się nawet filozofom nie śniły. A Oni bardzo dobrze się kryją. Jacy Oni? No, wiadomo – Obcy. Ufole. Przybyli do naszej wsi kilka lat temu i opanowali ciała kilku szanowanych obywateli. Babcia zmieniła się nie do poznania. Stała się z nich najgorsza. Podejrzewam, że jest ich szefem. Dlatego nazywam ją Wielkim Ufolem. Zaczęła znęcać się nad Kapturkiem. I kazała jej uprawiać nierząd dla korzyści materialnych. Kapturek musiała oddawać jej wszystkie pieniądze. Postanowiła jednak zdobyć się na odwagę i zmienić swoje życie, gdy poznała Wilka, który przejeżdżając przypadkowo przez miejsce jej „pracy" oburzył się, że taka piękna, młoda dziewczyna zarabia w ten sposób. Przez kilka dni do niej przyjeżdżał, a potem postanowił pozbyć się Babci. Ja wiem, że Kapturek o niczym nie miała pojęcia, bo tego dnia przyszła do domu dopiero, jak już to wszystko się stało. To ja wezwałem policję i chciałem złożyć zeznania w obronie Kapturka, ale niestety nie mogą one zostać uwzględnione ze względu na mój stan dość mocno wówczas wskazujący (jak wykazało badanie miałem wtedy trzy promile we krwi). Tym bardziej nikt mi nie chce wierzyć, że wciąż grozi naszej społeczności śmiertelne niebezpieczeństwo. Wielki Ufol został co prawda wyeliminowany (zresztą dość przypadkowo), ale pozostały jeszcze dwa: Zielona Macka (która zabija jedynie dotknięciem) i Pożeracz Umysłów (który zmienia uczciwych obywateli w Obcych). Nie musisz mi wierzyć. W domu Babci odkryłem bowiem Detektor. Sam się przekonasz. Daję go tobie, bo Macka mnie dotknęła i wkrótce umrę. Musisz uratować naszą wieś, a może i całą planetę!

 

* * *

Notatka służbowa nr 5 (Maliniak):

 

Opuj ómarł zaraz jak skończył gadać. Mi po pientah depcze jórz Macka. Mósiałem óciekać i ókryć Wielki Detektor. Odnajćcie go i óratójcie Świat!

 

* * *

Wielki Detektor (patrz – początek tekstu)

 

Instrukcja obsługi: pokazać badanemu obiektowi i przeanalizować odbiór.

Koniec

Komentarze

Nie rozumiem - w jakim celu powstał powyższy tekst?

@Pontnik - oprócz wyjaśnienia, które znajduje się w moim komentarzu powyżej Twojego, mogę dodać, że tekst ten powstał w celu: a) rozwoju umiejętności pisarskich jego autora, b) podzielenia się przez autora z czytelnikami smutną konstatacją, że jedyni "obcy" na naszej planecie to my sami - a przynajmniej ta część, która robi te wszystkie potworne rzeczy, jak choćby wspomniane w tekście maltretowanie dzieci przez ich opiekunów (bardzo popularne szczególnie na wsiach).

Tekstów powstających w celu rozwijania umiejętności pisarskich ich autorów - niektórzy nazywają takie teksty "palcówkami" - nie wrzuca się na fora. Ponieważ "palcówki" są zazwyczaj tekstami kiepskimi.
Potwierdzeniem mojej tezy jest Twoje opowiadanie (nawiasem mówiąc - słabe opowiadanie), w którym uwagę czytelnika kierujesz na dziwnych mieszkańców wymyślonej wsi, miast na to, co sobie zamysliłeś, co opisałeś w punkcie b). 

"Powyższy tekścik powstał jako fabularne uatrakcyjnienie kolejnych wskazówek i zadań, znajdowanych w kolejnych punktach, rozmieszczonych na trasie harcerskich podchodów."

Dla mnie ten pomysł jest słaby. To pomysł, którym nie warto się dzielić z kimkolwiek poza uczestnikami gry w harcerskie podchody. 
 

Przyjmuję tę krytykę z pokorą. Z jednym jednak się nie zgadzam. Że "tekstów powstających w celu rozwijania umiejętności pisarskich nie wrzuca się na fora". Gdzie i w jaki sposób mam zatem nauczyć się pisać? Nie studiuję polonistyki, szkołę mam już za sobą. To jedyne miejsce, gdzie mogę zostać oceniony przez innych - i to w miarę obiektywnie.

W żadnym razie nie uważam, że mogę sobie bezkarnie zaśmiecać to forum. Po prostu dzielę się tym, co potrafię, robiąc to najlepiej, jak umiem. Jeśli to jest rzeczywiście tak kiepskie, to jest to dla mnie bardzo cenna informacja. I dziękuję za ten zimny prysznic. Proszę jednak o wyrozumiałość, jeśli chodzi o moją chęć poddania się ocenie na tym forum. Uważam, że tylko w ten sposób mogę się czegoś nauczyć.

Próbowałem w tym tekście wyczuć granicę pomiędzy groteską/ironią/żartem, a powagą. Staram się stworzyć taki właśnie styl - pisanie w sposób wesoły, groteskowy o rzeczach tak naprawdę bardzo poważnych i istotnych. Reakcje innych powiedzą mi, na ile mi się to udaje. Na razie 1:0 na korzyść - "nie udaje się".

Zatem jeśli jest to tekst, który starałeś się napisać jak najlepiej, to nie jest to "próba". Taką przecież zostawiłbyś na dysku twardym. Czy nie?...

Wilu pisarzy udziela w wywiadach rad, jak nauczyć się krytykować swoje dzieła, jak nauczyć się pisać (mniej więcej tak).
Masz tu przykład: http://dukaj.pl/odpowiedzi#Wskazowki 
Myślę jednak, że każdy adept pióra powinien najpierw odnaleźć kogoś, za kim chciałby podążać, kogo chciałby pokonać. Ja na przykład lubię Dukaja, dlatego staram się osiągnąć jego poziom, by potem przewyższyć go.

Außerdem - na pewno ani w szkole, ani na studiach polonistycznych nie nauczyłbyś się pisać. Sam w to nie wierzysz.

Cóż... To tyle.
Życzę szczęścia :-)
Pozdrawiam.
 

Zgadzam się z Dukajem w stu procentach ("jak pisać, żeby dobrze pisać?"). A zatem w pełni podzielam również jego zdanie na temat nie wzorowania się na nikim. Nie mam nikogo, za kim chciałbym podążać. Mam pewne inspiracje, jak Lem, Conrad, Bukowski, Palahniuk, Masłowska. Ale raczej nie uznaję zasady podążania za jednym mistrzem. Nie bardzo wierzę w autorytety. Ponadto wydaje mi się, że mistrza nie da się "przewyższyć". Skoro mistrz jest mistrzem, to nim już jest i będzie. Zawsze. Można co najwyżej stanąć obok niego na tym pisarskim Olimpie. Jeśli będzie się wystarczająco wytrwałym. I odnajdzie się siebie - czyli swój styl, do innych niepodobny.

Pozdrawiam!

To nie było zbyt dobre opowiadanie. Trochę naciągane a przez to niewiarygodne. Pomysł nawet niezły, motyw czerwonego kapturka jest od czasu do czasu brany na tapetę przez twórców np kreskówek. Nie wiem dlaczego Maliniak robił takie błędy. Pijaństwo nie powoduje dysleksji a policjanci są raczej ludźmi wykształconymi. Ogólnie takie sobie. Stawiam 3 i pozdrawiam  

Dzięki za komentarz i ocenę.

> Nie wiem dlaczego Maliniak robił takie błędy

W zamierzeniu - z powodu stresu i dużej dawki alkoholu (w pozostałych notatkach pisze poprawnie). Ale prawdopodobnie rzeczywiście przeholowałem. To miał być trochę taki eksperyment językowy - jak łatwo zauważyć błędy ortograficzne są zrobione we wszystkich możliwych miejscach. Chciałem zobaczyć, jak wyglądają i jak się czyta takie "krzaki".

Re-pozdrawiam.

No, śmieszne na takim sobie poziomie.
Logicznie czepię się notatek Maliniaka. On sam pisał wszystko? Tak? Więc we wszystkim powinny być takie same, horrendalne błędy. A nawet jeżeli lekaż, ksiądz, opój, sami napisali swoje wersje i dali policjantowi, to pijak nie powinien pisać tak gładkim, literackim językiem.
Same błędy Maliniaka, też są niewiarygodne, jak dla mnie. Częściej pisze się "u" zamiast "ó", niż odwrotnie. Człowiek nie znający gramatyki, pisze, tak jak słyszy. Dlatego: "óciekł, ókrył, ómarł", rażą jako zrobione specjalnie.
Motyw Czerwonego Kapturka jako tirówki, znam z dowcipów. Nowy, dla mnie, jest pomysł Babci zamienionej w Wielkiego Ufola.
No i wklejanie tzw. palcówki... Może się, mylę, ale według mnie, nie po to jest ten portal. Napisz coś, czym warto, według ciebie się pochwalić i wtedy daj tutaj pod opinię.

> czepię się notatek Maliniaka

Notatki były najpierw sporządzane, a potem dopiero ułożone w odpowiedniej kolejności (i następnie rozmieszczone w kolejnych "skrytkach"). Notatki nr 1 i nr 5 są sporządzone na samym końcu, gdy grunt zaczyna się już palić pod nogami. Wtedy dopiero Maliniak jest "schlany w trzy dupy" i ze stresu robi w gacie. Stąd błędy dopiero w tych notatkach. Przyznałem się już wcześniej, że przeholowałem, bo poczyniłem błędne założenie, by dla zabawy językowej zrobić błędy wszędzie, gdzie się da.

> wklejanie tzw. palcówki...

Teraz dopiero dowiaduję się o istnieniu takiej rzeczy i uczę się zasad tego portalu. Być może popełniłem błąd, że zdecydowałem się najpierw przedstawić, a dopiero potem zapoznać z zasadami. Zmylił mnie tekst @dj_Jajko o tym, co można, a co nie, tutaj umieszczać. Nie zdawałem sobie sprawy, że należy tu umieszczać już te najbardziej dopracowane i najlepsze, ostateczne wersje. Przepraszam, mój błąd (choć - jak mówiłem - zmylił mnie zachęcający tekst dj Jajko, myślałem, że główna funkcja tego forum to szlifowanie swojego warsztatu w celu stworzenia kiedyś czegoś, co nadawałoby się już do druku).

Zamieszczać możesz, co chcesz; tyle, że dostaniesz komentarze odpowiednie do poziomu pracy. W dodatku, wszystkie tutaj wklejane prace są oceniane i automatycznie biorą udział w konkursach na opowiadanie miesiąca. Więc nie warto dawać byle czego.
A co do zasad NF- ja jestem tutaj trzeci miesiąc i wciąż się uczę :-)

"myślałem, że główna funkcja tego forum to szlifowanie swojego warsztatu w celu stworzenia kiedyś czegoś, co nadawałoby się już do druku"

Niektóre z wklejonych na to forum opowiadań, które zostały ocenione nawet na 5, w ogóle nie nadają się do druku (a przecież pisane były wcale nie jako próby, lecz dopracowane teksty). Przykładów nie podam, ponieważ szukać mi się nie chce, ale wierz mi, że znalazłbyś kilka takich opowiadań.

"myślałem, że główna funkcja tego forum to szlifowanie swojego warsztatu w celu stworzenia kiedyś czegoś, co nadawałoby się już do druku"

Niektóre z wklejonych na to forum opowiadań, które zostały ocenione nawet na 5, w ogóle nie nadają się do druku (a przecież pisane były wcale nie jako próby, lecz dopracowane teksty). Przykładów nie podam, ponieważ szukać mi się nie chce, ale wierz mi, że znalazłbyś kilka takich opowiadań.

Nowa Fantastyka