- Opowiadanie: emilhoff - Bajeczka o dziewczynce i gnomach

Bajeczka o dziewczynce i gnomach

Dyżurni:

brak

Oceny

Bajeczka o dziewczynce i gnomach

Bajeczka o dziewczynce i gnomach

 

 

Księżyc jak los ludzki zmienia się stale

Gdy Słońce w końcu marszu zanurza się w fale

Wiecznej rzeki, on wpływa na ciało tej bogini

Której piękna nie zmieszczą mury świątyni

Zaś Przewoźnik kamiennych wioseł zanurzeniem

Kieruje srebrnej barki milczącym dążeniem

I wiezie na srebrzystej tacy miesiąca

Dusze zmarłych, by cierpiały i marzły bez końca

 

Pod tym dziwnym spektaklem w ciepłym kręgu kominka

Tańczyła jak elf prześliczna dziewczynka

Co ją od księżycowych zmarzniętych promieni

Oddzielały drzwi ciężkie wiodące do sieni

Z uciechy się śmiejąc, znalazła zabawę:

Przebiegła wśród kanap i weszła na ławę

I stanąwszy na paluszkach pociągnęła linkę

Czym przyzwała do siebie skrzypiącą drabinkę

Na strych wiodącą, budząc w sercu dziewczęcym

Niepokój wywołany tym światem pajęczyn

Tym chaosem czerni i kształtów niewidocznych

Tak samo ciekawych, co dziwnych i mrocznych

Co wśród kurzów otworzył się przed nią jak oko

Kocura, które w samą duszę zagląda głęboko

 

Wspięła się w te światy nieznane i nowe

W stęchłym cieniu miodową zanurzając głowę

I pilnując się bacznie, by nie hałasować

Nie chciała wszak tajemnych mieszkańców alarmować

Nie mogła też pozwolić, by elfy i ogniki

Rozpierzchły się po kątach, słysząc jej wybryki

Spragniona zabawy i cudów tej nocy

Zaznać chciała duszków czarodziejskiej mocy

I zobaczyć ich sztuczki własnymi oczami

O których starzy ludzie bają wieczorami

 

Lecz strych zionął pustką w jej buzię rumianą

Księżycowe promienie przedarły się raną

Strzaskanej szyby w samotnym okienku

Które tak jak dla zimna, było bramą dla lęku

I zlękła się dziewczynka widząc światło blade

Wiodące na ziemię narzekań tyradę

Potępionych dusz, co na tacy miesiąca

Płyną po morzu gwiaździstym bez końca

I przysiąc by mogła dziewczynka strwożona

Że poza tym jękiem pośród dźwięków grona

Usłyszała niesione wiatrem jesiennym

Głuche uderzenia wioseł kamiennych

 

Już chciała schodzić po skrzypiącej drabince

Gdy nagle błysk z kąta wpadł w oko dziewczynce

I oto w jej głowie myśl zrodziła się naraz

By duszki do siebie zwabić i zaczęła zaraz

Śpiewać, zrazu cicho, potem nieco głośniej

By pieśń doszła w kąty dźwięcząc donośnie

Po chwili wszystkie nocne gnomy i ogniki

Wyszły ze swych kryjówek, by słuchać tej muzyki

Ludzkiej, której dotąd nigdy nie zaznały

Niektóre wzruszone tą pieśnią płakały

Inne opuściwszy gniazda swe i nory

Wlepiły w dziewczę ślepia, wywalając ozory

Jak płomień czerwone na swe spasłe brzuszki

„Padamy do nóżek uroczej dziewuszki”

Rzekł jeden z gnomów, którego pysk przecięty

W walce, zakryły litościwie ciemności odmęty

 

„Chcielibyśmy wiedzieć, czemu zawdzięczamy

Nagłą wizytę i koncert tak uroczej damy”

Ciągnął skrzat, a ziomkowie jego po kryjomu

Wciągnęli na strych drabinkę, by z ludzi nikomu

Nie rzuciła się w oczy i na myśl nie przywiodła

By zajrzeć na stryszek po porannych modłach

„Przyszłam tu dla was, kochani”, odparła dziewczynka

„Chciałam poznać was bliżej i spędzić z wami kilka

Chwil niezwykłych, by mieć o czym wiersze układać

O czym śpiewać i o może także opowiadać

Mojej rodzinie oraz przyjaciołom moim”

 

„O czym im powiesz, kochana, o naszej niedoli?”

Zapytał skrzat ze szramą, drapiąc się po brodzie

„O naszej nędzy ciężkiej? O nieustannym głodzie?”

„Głodniście?” – Dziewczynka nie dowierzała

Nie o takim losie duszków wszak słyszała

Lecz o szczęśliwym życiu wśród zabaw i zdarzeń

Wśród których nie odróżniłbyś jawy od marzeń

„Przecież co rano babka ma cierpliwie czeka

Aż ksiądz mszę zakończy i potem spodek mleka

Oraz chleb kruszony wam zostawia w progu domu”

„Mleko i chleb, kochana, nie starczą nikomu

Do godnego życia” odparł skrzat pocięty

Na co krzyknął gdzieś z góry inny gnom przejęty:

„Dzięki tobie jednak okazja nieczęsta

Trafia nam się dzisiaj do zjedzenia mięsa!”

 

I skoczył z belki stropu na włosy dziewczynki

A zanim poszły inne, by sztuki mięs i szynki

Najsoczystsze dla siebie z jej ciała wyrwać siłą

I tak kłębiąc się zostały jej żywą mogiłą

Gryząc, rwąc i szarpiąc bez śladu litości

Głodem pędzone, pełne żółci i złości

Z szaleństwem w oczach napychając gęby

Rozdarły miodowłosą dziewczynkę na strzępy

 

A drogą idący bajarz z małym synkiem

Przystanął, aby nogom dać odpocząć chwilkę

I widząc światła w pękniętym oknie strychu

Pokazał je synkowi i rzekł doń po cichu:

„To elfy i chochliki dzisiaj się weselą

Dziś widać noc specjalna, może łaską się dzielą

Może obchodzą wesele lub czyjąś rocznicę”

Nie przyszło mu do głowy, że zjadają dziewicę

 

Morał z tego płynie, Czcigodny Czytelniku

Że gdzie siedzi licho, nie wchodź ty po cichu

A tym bardziej nie śpiewaj, bo z tej ciekawości

Ktoś ci może w końcu poobgryzać kości

 

Koniec

Komentarze

Hm, raczej bym to balladą nazwała, ale jakkolwiek nazwać, wiersz jest dobry. Czyta się płynne, ciekawa treść i morał na końcu. Można trochę jeszcze dopracować rymy, czasami trochę mi zgrzytały zbyt dokładne.

I może trzeba by zmienić dział Opowiadania na np. Twórczość...?

Zgadzam się z moim przedmówcą, tekst jesst naprawdę dobry. Nie często zdarzają się tutaj teksty bajkopodobne, a muszę przyznać, że ten jest najlepszy z dotychczasowych - pozdrawiam i czekam na więcej podobnych tekstów

Spragniona zabawy i cudów tej nocy
Zaznać chciała duszków czarodziejskiej mocy
I zobaczyć ich sztuczki własnymi oczami
O których starzy ludzie bają wieczorami

Ja się przyczepię tego jednego wersu. Ludzie bajają o sztuczkach, czy oczach dziewczynki? Wynika z tego fragmentu, że jednak o oczach:P
Po za tym bardzo fajne. Faktycznie jedna z najlepszych wierszowanych bajek jakie tu czytałem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Od pierwszego momentu skojarzyło mi się z "Panem Tadeuszem". Sprawdziłem i rzeczywiście. Ballada napisana trzynastozgłoskowcem, chociaż nieregularnym, bo czasami jest czternaście, a czasami dwanaście. Napracowałeś się przy tym nieźle. Podziwiam i gratuluję. Fajnie, gładko się czyta.
Szkoda, że ten gatunek wyszedł już z mody.

A co mi tam; dam ci 6, bo naprawdę mi się podoba.

Bardzo pomysłowe i dobrze napisane w bardzo trudnej formie poetyckiej- z klasycznym moralem.  Niestety, szwankowal mi rytm, parę razy mocno. Przez ten rytm nieco niża ocena - 5/6. I gratukacje.

Nowa Fantastyka