- Opowiadanie: Liluh - Post Mortem - czyli w związku ze zgonem - CZĘŚĆ II

Post Mortem - czyli w związku ze zgonem - CZĘŚĆ II

 

Tekst wycofany z powodu publikacji w formie płatnego ebooka.

 

***

 

Pierwsza część, fragment i jednoczęsnie 'zajawka', dostępna jest tutaj – http://www.fantastyka.pl/4,5788.html

 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Post Mortem - czyli w związku ze zgonem - CZĘŚĆ II

 

***

Koniec

Komentarze

To długi kawałek i będę go sobie spokojnie czytał. Na razie napiszę swoje świeże wrażenia z pierwszych kilku akapitów.
Napisane o niebo lepiej. Naprawdę. Może bym się czepił kilku przecinków, ale na nich ja sam się nie znam, więc nie będę cwaniakował.
Jedna uwaga z początku:
"- Tak jest? - wynurzyła się zza pleców urzędnika oficer." Dopiero w drugiej linijce, z kontekstu złapałem że oficer jest kobietą. Może napisać coś w rodzaju: "- Tak jest- zza pleców urzędnika wynurzyła się młoda kobieta w mundurze oficera". Ale to tylko sugestia.
Podoba mi się klimat, wartkość akcji i dużo, dużo lepszy warsztatowo tekst. Czytam dalej.

Na poczatek kilkanaście uwag odnośnie techniki. Mam nadzieję, że nie uznasz tego wypunktowywania jako moją złośliwość i nie obrazisz się, jak jeden autor niedawno. To nie są sztywne polecenia, tylko sugestie, a także wątpliwości jakie miałem do wymienionych fragmentów i nie masz obowiązku się z nimi zgadzac.

 

Trwało to tak długo, aż znalazł się wśród nieco zabrudzonych i częściowo wyludnionych budynków dzielnicy robotniczej, a wstrzyknięta mu substancja, której siła słabła z każdą chwilą uwolniła jego ciało ze swych chemicznych kajdan. – Moim zdaniem ten zaimek jest zbędny. Z chemicznych kajdan – według mnie by wystarczyło.

 

Obrazy i dźwięki wodospadem pamięci wypełniły jego mózg błyszcząc na zwojach. Popatrzył na swój zegarek. Ekran migał czerwono pokazując same zera. Jego czas upłynął. Wydał z siebie cichy jęk i zapłakał kryjąc twarz w dłoniach. Nie poczuł nawet kiedy jego bezwładne ciało ciężko zwaliło się na stertę starych gazet. – To tak. W pierwszym zdaniu nie wiem o co chodzi. Wodospad obrazów i dźwięków wypełniający mózg? Do tego błyszczący na jego zwojach? Co ma na celu ta metafora? Że miał mętlik w głowie? Można to było napisać prościej.

Drugie pogrubienie – Mały mętlik z podmiotami. Upłynął czas bohatera, czy zegarka?

Trzecie – 3x w bliskim sąsiedztwie „jego”. Trochę przeginasz z tymi zaimkami moim zdaniem.

 

Wyrzucił niedopałek przydeptując idealnie wypastowanym, skórzanym butem. – Wyrzucił go deptaniem? Taka konstrukcja zdania oznacza, że robił dwie rzeczy w tej samej chwili. Np. Pierdnął, spoglądając w niebo. Więc rzucać i jednocześnie go deptać nie bardzo byłby w stanie. Powinno być raczej – Zgasił niedopałek, przydeptując go (..) lub: Wyrzucił niedopałek, po czym przydeptał (zgasił) go (…)

 

Wyrzucił niedopałek przydeptując idealnie wypastowanym, skórzanym butem.
- Poruczniku, zatrzymać wszystkich do przesłuchania. - zakomenderował spokojnym tonem stojącemu obok niego zbrojnemu. – Pogrubione jest zbędne. Sugeruje, że zbrojny stał koło niedopałka.

 

Krople potu obficie spowiły jego czoło i dokuczliwie napływały do oczu. – spowijać, to znaczy owijać, bandażować, okręcać, okrywać, oplatać… Nie bardzo pasuje do potu. Pot mógł mu na czoło wystąpić, zrosić je, pocieknąć z niego…

 

- Myślę, że powinien pan to zobaczyć. Znaleźliśmy to tuż za rogiem, po drugiej stronie placu budowy.
Lavarosa kiwnął i niechętnie podniósł się ze swojego miejsca. Dał znać przesłuchiwanemu żeby ten pozostał na miejscu, bo z nim jeszcze nie skończył. Podążył za żołnierzem w poprzek pogrążonego w chaosie placu budowy. – powtórzenia + zbędny zaimek. Podniósł się, wstał…

 

Wił się i kulił, mrugał oczami ale nie śmiał się ruszyć ani odwrócić wzroku. – Nie uważasz, że sam sobie zaprzeczasz w tym zdaniu?

 

Wykończony długim biegiem, mokry potem i zadyszany – mokry od potu

 

Odpiął więc pasek, ciskając zbędnym czasomierzem w stronę najbliższego śmietnika. – Ten sam myk, co wyżej, z niedopałkiem. Z tego zdania wynika, że po prostu strząsnął zegarek z dłoni, a ten odpiął się i poleciał w kierunku śmietnika. A chyba nie o to chodziło?

 

Drzwi otworzyły się, a dostawca pozbierał dwa najbliżej znajdujące się wyjścia pudełka i rozmawiając z kolejnym przedsiębiorcą zniknął we wnętrzu lokalu mamrocząc w ekscytacji o niedawnych wypadkach. – mamrotać, czyli bełkotać, mówić szeptem, niewyraźnie, gulgotać… Trochę kłóci mi się to z rozmową z przedsiębiorcą. A jakbyś spróbował to przeinaczyć, np. (…) i z ekscytacją opowiadając klientowi o niedawnych wypadkach, zniknął we wnętrzu lokalu. – lub coś w tym stylu.

 

 Wyglądało na to, że wylądował w tej samej dzielnicy w której znajdował się cel jego podróży. Po cichym szuraniu i kilku chwilach nie było po nim śladu. – Nie bardzo rozumiem co masz na myśli, pisząc o tym szuraniu i kilku chwilach. Że przesuwał paczki, by się  zza nich wydostać?

 

Ulicą spacerowało niewielu ludzi. Kilku pracowników biurowych którzy zostali do późna. – brakuje mi tu czegoś. „Którzy zostali do późna w pracy”. Ja wiem, że można się domyślić, ale skoro można też napisać, jak jest, to nie ma sensu zostawiać pewnych rzeczy w domyśle. Moim zdaniem oczywiście.

 

Wózek otoczył grupę po czym podjechał z tyłu ciężarnej i rozkładając miękkie, wodoodporne poduszki przygotował się na jej przyjęcie. – Okrążył. Ciężko otoczyć w pojedynkę kilka osób, nawet jeśli jest się mechanicznym wózkiem inwalidzkim :P

 

Wózek otoczył grupę po czym podjechał z tyłu ciężarnej i rozkładając miękkie, wodoodporne poduszki przygotował się na jej przyjęcie. Przecisnął się koło starszych ludzi, delikatnie biorąc pod boki zbolałą pacjentkę pomógł mężowi posadzić ją na siedzisku.
- Proszę, tędy - powiedział wskazując jaśniejące ciepłym światłem wejście do szpitala.
– Bazio bzidko zgubiłeś podmiot. Pogrubione, jak się domyślam, odnosi się już do bohatera. A z kontekstu wynika, że robi to wózek.

 

Świeżo odnaleziony dla rodzin wujek Ben zdążył jeszcze zerknąć na zawieszoną na ścianie tablicę informacyjną. – Że co?

 

Wkładając go poprawił plakietkę z nazwiskiem na piersi. – Nazwisko było na plakietce, czy na piersi plakietki? Poprawił przytwierdzoną do piersi (do kieszeni, do poły) plakietkę z nazwiskiem.

 

Wszedł do środka drżącym palcem wciskając ikonogram przedstawiający ryby. – Tu chyba powinien być przecinek po „środka”. Bez niego sens zdania jest nieco nieczytelny.

 

Podszedł do tych na końcu i chwytając w palce przypiętą na piersi kartę przyłożył ją do czytnika. – Nie przesadzaj z takimi szczegółami. Jakby chwycił ją w zęby, byłby sens to opisać, a tak, wystarczy, że przyłożył przypiętą do piersi kartkę do czytnika. Ja, jako czytelnik, domyślę się, że palcami stopy jej nie złapał.

 

Ruch nie był duży, ale wystarczający by się w nim ukryć. – Ukryć się w ruchu? Mnie to nie bardzo brzmi. Jeśli już, to w tłumie.

 

Sącząc herbatę przez długą bombillę zapadł w myślach. – Ojej, ależ dziwne twory Ci się trafiają. Zamyślił się po prostu.

 

Pogrążona w nocy ulica prezentowała się pełną ofertą fosforyzujących barw. – zgrzyta mi to

 

Szedł długo ulicą, omijając ruchomy chodnik, wpatrzony w witryny. – Chodnik patrzał w witryny?

 

Jedna trzecia pensji i tarocista zapewni cię o życiu pełnym sukcesów zwieńczonych awansem na najwyższe stanowiska rządowe. – Mam wątpliwości co do sukcesów zwieńczonych awansem. Nie powinno to być raczej życie pełne sukcesów, zwieńczone awansem na (…)

 

Omni cola, God Chicken, Ezobeer, wszystkie produkty atakowały go swoją holograficzną emanacją. Zignorował je po raz kolejny zastanowiając się nad swoją sytuacją.

 

No to teraz o całości. Pomijając te nieszczęsne potknięcia językowe, tekst uważam za bardzo dobry. Zwłaszcza fabularnie, widać, że napracowałeś się przy nim i to konkretnie. Nawet tak z pozoru głupia sprawa jak sprawdzenie znaczenia kart Tarota, wymaga dużych chęci i samozaparcia. Wielkie brawa za włożony trud. Jest to jeden z lepszych opowiadań jakie to ostatnio czytałem. Co do tego motywu pogodzenia się z datą swojej śmierci, to propaganda i związane z nią manipulacje świadomością nadal mnie nie przekonują, ale temat ruchu buntowników czy grup anarchistów (Nie wierzę, że ich nie było. W każdym systemie zdarzają się takie jednostki) walczących z tym systemem to temat na osobne opowiadanie. Podsumowując, jesli będziesz zwracał więcej uwagi na zbyt często stosowane zaimki, zakresy znaczeniowe niektórych wyrazów i sens niektórych zdań, to z bardzo dobrze będzie naprawdę ekstra. 

Ode mnie mocne, zasłużone 5 i czekam na część dalszą, bo to chyba nie koniec??


Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Cieszę się, że to Fasoletti wytyka błędy i ja już nie muszę. Nie chciałbym znowu dostać opiernicz, za to że wytykam potknięcia.
Zwrócę tylko uwagę na jeden szczegół, który Fasoletti pominął: chłopak ukradł jedną kartkę ze swojej kartoteki, a Agacie podał teczkę, którą ona rozwiąząła, otworzyła itd.
No i trochę zamieszania z przecinkami.
Treść- super. Super. Dobry kawałek sensacyjnego opowiadania. Dam 5.

Fasoletti: Oooo.. bardzo sympatycznie. Faktycznie dużo bzdur tutaj wyskoczyło. Dzięki. Poza szuraniem (tak, poprzesuwał kartony, wysunął się i przepadł - wyobrażam sobie, że gdyby był to film, to ujęcie byłoby tylko na pojazd i dźwięk z off`u) oraz wodospadu pamięci (staram się unikać zbyt dużych metafor, ale ta, bardzo mi się podoba! Tak się na niego wylała świadomość, że aż zakwiczał).  A to zgubienie podmiotu... co za wstyd. I wózek rezolutny i chodnik spoglądający, ech. Się poprawi. Dzięki :)

TomaszMaj: Bez przesadyzmu, jest w porządku jeśli chodzi o Twoje komentarze tutaj. Na temat innych się nie wypowiadam, bo nawet nie kojarze.  Co do kartki, dzięki, przebuduję zdanie w archiwum. Zwróciłem na to uwagę. Dlatego Katias grzebiąc w szufladzie przegląda teczki (tzn. w tej większej, są mniejsze. Hm, może powinien to być segregator? Ale nie, to za duże i zbyt staroświeckie). W dorozumieniu miało być, że jedną z tych mniejszych zabiera. Trzeba będzie wyraźniej to zaznaczyć.

Dziękuję za Wasze miłe pochwały dotyczące fabuły. Wiem, że warsztatowo kuleje, ale jeśli mimo tego potrafię coś ciekawego opowiedzieć to jest po co się starać.  

Jak najbardziej będzie następna część (chyba już ostatnia, powinno się zmieścić - to prawie 20.000 znaków razem).  Nie chcę wrzucać wszystkiego na raz.

20.000 ? Razem chyba 200, bo sama druga miała przecież 53 tysiące. Zero Ci uciekło? Czy miałeś na mysli, że trzecia ma 20?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Uaaaa... nie znaków. Wyrazów  :) Hehe.

Z przejęcia tak Ci się myli?
Jutro poczytam sobie, więc drżyj.
No nie, żartuję z tym drżeniem...

Pierwsze wrażenie: coraz dalej od S.
Ciekawe, jak z tego wybrniesz, bo uzależnienie całego społeczeństwa od wróżb i horoskopów, narzucenie bierności wobec losu wyznaczonego przepowiedniami, wymaga nie byle jakich zabiegów. Do tego komputery...
Pożyjemy, zobaczymy.
-----------
Porażająca ilość niejednokrotnie śmiesznych błędów. Aż tak się spieszysz, że brak czasu na przyjrzenie się tekstowi i poprawki?

Mi jakoś nie przeszkadza, że jest coraz dalej od S. Na spokojnie mogę przyjąć, że to społeczeństwo już takie jest i tyle. Mam jednak nadzieję, że jakoś usprawiedliwisz dalej, że bohater ma takiego fuksa, że zawsze się znajdzie tam, gdzie powinien. No i momentami Ci się wkrada bałagan, ale to pewnie już ktoś wcześniej wytknął. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Witaj ponownie!

Właśnie zdobyłaś sobie na tym portalu fana - czyli mnie. Znakomicie kreujesz świat, akcja jest wartka, dialogi żywe, a postaci (nawet jeśli pojawiają się tylko na chwilę) są bardzo prawdziwe. Mimo tego popełniłaś całą masę tak zwanej "drobnicy". Tu źle odmienione słowo, tam literówka. Czasem zjadasz konstrucję dialogów w jednej linijce. Tylko dlatego nie masz ode mnie 6.

Pozdrawiam
Naviedzony

Mam jednak nadzieję, że jakoś usprawiedliwisz dalej, że bohater ma takiego fuksa, że zawsze się znajdzie tam, gdzie powinien.
Przeznaczenie. ;)

Nowa Fantastyka