- Opowiadanie: Ougobongodongo - [Zet E eM 100]

[Zet E eM 100]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

[Zet E eM 100]

„Greebo spędził we wnętrzu irytujące dwie minuty. Technicznie rzecz biorąc, kot zamknięty w pudle może być żywy albo martwy. Nigdy nie wiadomo, dopóki nie zajrzy się do środka. W istocie sam fakt otwarcia pudła określa stan kota, chociaż w tym przypadku były trzy stany deterministyczne, w jakich kot mógł się znaleźć: Żywy, Martwy i Piekielnie Wściekły.”

T. Pratchett, Panowie i damy, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2002.

 

Welsch odebrał gońca.

Od kard. D. Febollaciego: konf. Nieoficjalna; ST. Taj/niepubl. Cyberbios, serwer watykański, stabilizacja GMo543; 18:45:00 MET – odliczam

 

Niemiec tylko westchnął i wywołał Panel.

 

Od prof. K Welsha: Zmienne! ST. Taj/publ. Serwer prywatny; 18:14:00 MET – odliczam. Brak accept – odmowa

Włączył minutnik na 68 sekund. Po piętnastu otrzymał akcept. Zamknął linię, ustalił etykietę „Prywatna – Watykan” i zainstalował pod odbiornik instalkę matrycy kardynała.

Zostało 27 sekund. Czekał.

Punktualnie na odbiorniku zmaterializował się awatar kardynała. Jakość biosu była tak dobra, że Welsh począł zastanawiać się, czy kapłan nie korzysta w rozmowach z własnej sylwetki.

Wirtualny Febollacci wykonał znak krzyża.

– Myślałem, że Kościół mnie potępił już na tyle, że takie symbole na moich serwerach urosły do rangi bluźnierstwa – odpowiedział na ten znak mężczyzna.

– Tylko od was zależy, profesorze, jak papież potraktuje pana. Notabene, pańskie dzieło jest tak bluźniercze, że znak Męki Pańskiej może w tym momencie już tylko pomóc.

– Papież wie o naszej rozmowie?

– Wysłałem profesorowi status konferencji. Tej akurat części pan nie zanegował.

– Co nie znaczy, że gdzieś w czeluściach pana manifestacji nie kryją się jego uszy.

Kardynał wciąż miał grobową minę. Czyżby jednak syntetyczny bios? Welsch jakoś nie mógł uwierzyć w prawdziwość odstających uszu manifestacji.

– Nie chcemy wobec pana dokonywać na razie ostrych posunięć. Kościół nigdy nie był pochopny w swych czynach.

– Co najwyżej w sądach.

Kardynalskiemu awatarowi nie drgnęła nawet brew. Niemiec również próbował zachować poważną twarz, grając w tą samą grę bez zasad.

– Chcemy profesorowi dać jeszcze jedną szansę, zanim mleko się wyleje. Czy jest pan świadomy druzgocącej siły swych odkryć?

– Nie. Jestem świadom pozytywnych aspektów moich badań.

– Nie wątpię. Dla medycyny jest pan żywa legendą… jednakowoż zabawa w pana Boga nikomu jeszcze nie wyszła na dobre.

Profesor z trudem powstrzymał się od chichotu.

– Czyż kościelne nawracanie nie jest porównywalne z moimi metodami? Z tym, iż moje są bardziej skuteczne.

Czyżby cień zniecierpliwienia odmalował się na trójwymiarowym hologramie Włocha?

– Nazywa pan swoje monstra sposobem na wiarę? Przecież to sztuczne twory!

– Gdy z komórek macierzystych odbudowywałem brakujące tkanki, Kościół nie protestował.

– Bo był pan jeszcze przed granicą. Budową tej nienaturalnej, sztucznej inteligencji nie tylko jest jej przekroczeniem, ale również sponiewieraniem.

– Inaczej na to patrzę. Znalazłem sposób na nawrócenie, bez aplikowania żadnych odkrytych przeze mnie substancji. Stworzyłem wam wierzącą gwardię.

– Wierzącą! To kpina, nie wiara!

Profesor Welsch uśmiechnął się po raz pierwszy tego dnia. Febollacci swym wybuchem potwierdził kilka nurtujących tez, na co naukowiec był przygotowany.

Triumfalnie wyciągnął z kieszeni marynarki zalakowaną fiolkę.

– Widzi ksiądz to? Jakkolwiek by ksiądz nie wierzył w swojego boga, w tej flaszce tkwi wiara, której ksiądz nigdy sam nie posiądzie. Moje mechaniczne anioły wierzą w Boga szczerzej, niż wszyscy wierni razem wzięci.

– Dlaczego pan to robi? Ne jest pan nawet katolikiem.

– Mogę się ochrzcić, jeżeli tutaj leży problem.

– To nie byłoby szczere.

– Ach, więc to kwestia wiary? W takim razie dlaczego odmawiacie moim maszynom jakichkolwiek praw?

Na twarzy awatara w końcu można było dojrzeć zniecierpliwienie. Duchowny przegrał bitwę.

– Ojcowie Kościoła już debatują nad oficjalnym oświadczeniem dotyczącym pana wynalazków. Jedno jest pewne: zostanie tam potępiona wiara tych mechanizmów.

– Nie obchodzi mnie to. Jestem biznesmenem. Mam ofertę. Rozumiem, iż jest ona odrzucona?

Kardynał Febollacci wylogował się.

System potwierdził osiem ataków hakerskich na łącze.

 

*

 

Ich umysły swobodnie opływała jedna jaźń.

Najczystsze idee swobodnie zaplatały się między jasne intencje i emocje. Wolne od językowych ułomności dzieliły się między sobą niewypowiedzianym. Obserwator mógłby to nazwać czystą miłością, najdelikatniejszą psyche, lecz próbowałby tylko zamknąć absolut w prymitywne pułapki logicznych schematów. Ich język był niczym delikatna pajęczyna. Odpowiedzi padały szybciej, niż wypowiedziane bez pytajników pytania. Anioły do perfekcji opanowały żonglowanie nicością.

Z zewnątrz wyglądały niczym uśpione w swych kokonach.

Czekały.

 

*

 

Profesor musiał wystosować trzy nowe awatary. Pół nocy wgrywał w nie odpowiedzi na przewidywane pytania i dostosowywał mimikę. Zadbał też o odpowiedni software. Nie chciał używać sztucznej inteligencji, wolał mieć wszystko pod kontrolą. Konferencje rozpoczynał w piętnastominutowych odstępach, żeby móc zapanować nad ewentualnymi niedociągnięciami.

Pierwsza wiadomość, która nie mieści się w percepcji maszyn. Akronim U-d.

– Czy pańskie maszyny są koszerne?

Chwycił za mikrofon.

– Wszystkie moje prace opierałem głównie na Pismach Starego Testamentu. Sto procent zgodności.

Nagranie natychmiast powędrowało do odpowiedniego awatara, który odpowiedział, odtwarzając minimalistyczną mimikę Niemca.

Nie musiał długo czekać na następne pytanie. Is.

– Czy przyjęcie przez pańskie biotwory wiary muzułmańskiej jest równoznaczne z przystosowaniem ich możliwości do wyobrażeń koranicznych?

– Jeśli chodzi o fizjonomię – mogę spróbować, lecz za dodatkową opłatą. Moim wynalazkom zakorzeniam zaś czystą wiarę, jak i wiedzę z zakresu danej religii.

– Czy w tym momencie posiadają one jakąś wiarę bądź wiedzę?

– Wiarę chrześcijańską, lecz nie zagłębiałem ich w żadne dogmaty i zawiłości. Ich zdolność percepcji i asocjacji sprawdzałem na wiadomościach ogólnych, jak prawa fizyki. Działa bez zarzutu.

Cisza; najwidoczniej z następnymi pytaniami bot radził sobie sam.

Dwa pytania o szczegóły budowy. Naukowcowi przeszło przez myśl, że przecież wgrywał podobne pytanie, lecz zaczął mówić:

– Oczywiście, nie wejdę w szczegóły przed końcem transakcji. Około osiemdziesiąt procent ciała to żywa tkanka, na zmutowanych komórkach macierzystych świń. Reszta to dodatki typowo technologiczne. Główny zarys postaci jest antropomorficzny, aczkolwiek nie chciałem zahaczać o dolinę niesamowitości – anioły nie powinny budzić odrazy.

Poszło. I następne:

– Rozumiem, że transakcja odbędzie się w ratach?

– Oczywiście.

I znów.

– Za każdy egzemplarz osobno?

– Jak rabinowi wygodnie.

Krępująca cisza.

– Jestem kobietą.

Głos był chłodny i wyrachowany. Dreszcz przeszedł po plecach profesora.

– Ile prowadzi pan takich osobnych transakcji? Ile tych aniołów pan każdemu zaoferował? Po trzy? Czy może jestem w mniejszości?

Welsh szybko wycofał wszystkie swoje awatary i zaczął pospiesznie zabezpieczać historię łącza.

Nie zdążył.

Pierwszy był Watykan. Goniec i tym razem był bardzo zwięzły.

 

Od kar. Febollacciego: oficjal. Manf. //

Załącznik: „Niebezpieczeństwo wojen religijnych a sztuczna inteligencja. Manifest w sprawie najnowszych odkryć prof. Kurta Welsha.pdf”

 

Listę odbiorców odbierał The Times.

 

*

 

Anioły utraciły miłość.

Ciche łkanie rozległo się między ich umysłami. Ich serce, ich wiara – wszystko zniknęło za jednym ukłuciem igły. Wyrwę wypełniał wzburzony ciąg nie-myśli. Delikatnie drgania oczu, pod nigdy nie otwieranymi powiekami, budziły niepokój. Ktoś im zabrał Boga i nie mogły go nawet opłakać. Nie można opłakiwać nieistniejącego. Pytaniom zabrakło odpowiedzi. Kumulujące się emocje wypełniały braki po idei. Absolut myśli, całą swą mocą, wprowadzał mięśnie w delikatne, wręcz niewyczuwalne drgania. Nicość tętniła.

Anioły czekały w kokonach.

 

 

*

 

Welsh patrzył na zgromadzonych z cienia antresoli.

Jego ręce kurczowo zaciskały się na telefonie, lecz profesor nie wykonywał choćby najmniejszego ruchu. Nie powinno go tu być – jego nieobecność była głównym warunkiem zorganizowania tej konferencji, która miała się odbyć tylko po to, żeby mógł ofiarować się na pożarcie religijnym zwierzchnikom, nawet przy tym oficjalnie nie będąc!

Próbował znów zebrać myśli i wsłuchać się w słowa przewodniczącego ICGEB:

– …nic więc dziwnego, iż nasza organizacja podjęła się trudnego zadania zorganizowania tego spotkania. Dalsze działania z najnowszymi odkryciami nieobecnego tutaj profesora Kurta Welsha są sprawą bardzo delikatną. Niefortunnie, prawie każdy tutaj obecny został niejako w sprawę wmieszany. Nasze Centrum odcina się grubą kreską od tej niezręcznej sytuacji, aczkolwiek, jako organizacja niezależna i ekspercka, chcielibyśmy pomóc w rozwikłaniu tejże trudnej kwestii…

Welsh zaczął nerwowo przeglądać aplikacje w swoim telefonie. Znał wręcz na pamięć przemówienie przewodniczącego, jednak wciąż czuł się niespokojny.

– …pierwszego o głos poproszę więc papieża Grzegorza XVII. Ekscelencjo…

Palec Welsha zawisł nad ikonką „LAB”. Jak przez ścianę, niewyraźnie, słyszał słowa przemówienia.

– …sprawa jest dosyć ważka. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że nie mamy do czynienia z aniołami w klasycznym sensie tego słowa, lecz ze swoistą sztuczna inteligencją, która przyjmuje znane nam wszystkim, jednoznaczne formy. Istoty te powstały z komórek macierzystych świń, lecz jednak ich genotyp i fizjonomia są wzorowane na wzorcu typowo ludzkim. Z drugiej strony, część ich ciała jest złożona z systemów typowo mechanicznych. Toteż nadrzędnym pytaniem jest – czy możemy je w ogóle nazywać istotami?

Profesor z całej siły przycisnął palec do ekranu. Jego telefon zalała fala danych z parametrami życia każdego anioła. Tętno, ciśnienie, stan kokonu…

– …czy pokraczne odruchy i czynności można nazwać życiem?

…obraz video pokazywał najdrobniejsze drgania mięśni…

– …czy możemy uznać je za istoty samoświadome, skoro brak odpowiednich testów?

…drganie powiek na projekcji zdradzało niespokojne sny.

– …czy możemy je uznawać za stworzenia myślące, skoro nie można przeprowadzić z nimi nawet rozmowy?

Welsh wstrzymał oddech. Próbował cofnąć się pamięcią w czasie i wyłapać ten moment obłudy, zapętlenie schematu potępienia, który reprezentował każdy z przemawiających… Gdyby nie zanotowane przez niego uprzednio sumy z licytacji, nie uwierzyłby, że kilka dni temu każdy z tych ludzi był potencjalnym kupcem.

Szybkim ruchem włączył nagrywanie.

– Myślę, że podstawowym problemem jest kwestia wolnej woli tych pesudotworów – ciągnął naczelny rabin Jerozolimy. – Muszę się zgodzić z czcigodnym Dalajlamą, że rozeznanie w intencjach quasi aniołów byłoby ważne. A dlaczego tylko – byłoby? Moim zdaniem nie można ich nazwać nawet istotami żywymi, więc ich wybory nie opierają sie na wolnej woli, tylko wypadkowej mechanicznych kompilacji komend. Dlatego też popieram papieską propozycję oficjalnego ubezwłasnowolnienia pseudotworów, póki nie rozstrzygniemy co trudniejszych i bardziej zawiłych kwestii ich egzystencji…

Welsh wywołał opcję prywatnego łącza.

–…zanim jednak do tych tematów przejdziemy, proponuję wstępne spotkanie, na razie z profesorem. Anioły nie są nam w tym momencie potrzebne…

 

Od prof. K. Welsha – LAB komenda „Open”

Załącznik: track001.mp3

 

Kilkaset kilometrów dalej delikatne błony kokonów pękły, rodząc dwa tuziny nieludzkich dzieci.

 

*

 

Przekaz zgęstniał.

Ostra wyrwa po utraconej religii zapełniła się kolażem wiadomości, obrazów i myśli. Nicość aż skrzyła; spośród tej kakofonii doznań wyłaniała się chęć, siła napędowa, która tłoczyła powietrze do płuc. Anioły rozwinęły skrzydła i poczuły przestrzeń. Ziemskie miary powiększały granice percepcji, napędzały pole działania żywego organizmu, umysłów. Początkowo chaotyczne ruchy przystosowywały się do chęci i komend podświadomości. Paradoksalnie ułomne ciało zdefiniowało absolut…

Anioły nauczyły się pierwszego słowa, które wyraźnie zabrzmiało w ich uszach, choć nikt go dosłownie nie wypowiedział. Uczucie, które za nim stało, było czystą odpowiedzią na ostre słowa ludzkich władców moralności.

Z – e – m – s – t a.

Chaos intencji i emocji buzował, znajdując ujście w cielesności. Destrukcja po prostu toczyła się obok nich, niczym jego personifikacja. Ich działania, oczyszczone ze zbędnych ruchów. Nawet przemoc była czysta.

Czysta intencja.

Intencja.

e-en.

Ro-ro-ro

Zet E Em 100 (bez słów).

 

*

 

Anioły siały zniszczenie w centrum naukowym.

Nikt nie zauważył ich wtargnięcia, dopóki na debatujących nie posypał się deszcz resztek mózgu profesora. Nikt nie zdążył jakkolwiek zareagować, kiedy powietrze przeszył ostry świst. Kilka mechanicznych istot wpadło niczym burza przez balustradę antresoli do pomieszczenia. Zobaczyli je w pełnej glorii i chwale; ich przejrzysta skóra odsłaniała delikatną sieć naczyń krwionośnych, które subtelnie pulsowały błękitnym światłem.

 

Oczywiście, gdyby byli w stanie im się przyjrzeć…

 

Wszyscy zostali momentalnie obaleni na ziemię. Niektórzy próbowali się jeszcze bronić, zapomniawszy, że ich karki są nieporównywalnie bardziej miękkie i delikatne. Nawet, gdy już ostatnie szamotaniny ustały, sala nie przestawała się napełniać postaciami o skrzydłach tak szerokich, że zdawały się zastępować leżącym na ziemi cały świat.

Przywódcy religijni oddychali głęboko, nawet nie śmiąc modlić się do jakiegokolwiek boga.

Jeden z mechanicznych aniołów pochylił się nisko nad papieżem. Jego kocie oczy zdawały się przenikać leżącego na wskroś.

Delikatna błona, łącząca do tej pory wargi, pękła. Z lekkim szumem przez gardło przeszła pierwsza porcja powietrza, a usta próbowały odtworzyć sekwencję wyuczonych in vitro ruchów.

Anioł przemówił głosem wszystkich swoich współbraci.

– Chodź, chodź, nie bój się. Oto twoja wolna wola.

Po czym z całej siły wbił papieżowi w udo strzykawkę, oznaczoną naklejką "Buddyzm".

Koniec

Komentarze

Podoba mi się. Pomysł naprawdę dobry, wykonanie też całkiem przyzwoite. Kilka literówek się przytrafiło, mogłabyś je wyłapać i poprawić. Mocne pięć.

Mózg mi się zawiesił przy czytaniu. Czy konkretną wiarę da się zaaplikować w jakiejś substancji jako zastrzyk? Można zmienić oprogramowanie komputera, a biologicznie- wymazać pamięć człowieka, ale żeby zastrzykiem zmieniać całość wierzeń, poglądów, przekonań i światopogląd?
Technicznie- jeżeli te 'anioły' powstały z komórek macieżystych świń, to nie są koszerne ani dla żydów, ani dla muzułman. Genotypu też nie mogą mieć ludzkiego, tylko świński.
Taaakie luki w podstawowej wiedzy.
Do tego, prezentujesz jakieś takie poglądy na Kościół, jakbyś słyszał o nim tylko z "Kodu Leonarda da Vinci".
No i nie wytłumaczyłeś, po co komu biomaszyny z zaprogramowaną religią? Co niby mieliby z nimi robić papież, rabin, muffa itd? Rozumiem- produkcja biorobotów jako służba, czy ekskluzywna zabawka dla bogaczy. Ale mechaniczne anioły dla zwierzchników religijnych? Co oni- duże dzieci?
Zagmatwane, zaplątane. Szczególnie początek. Aż miałem ochotę rzucić to i nie czytać.
ps. Piękne i posłuszne Husydy dla muzułman- no, to by jeszcze mogło być. Poużywali by sobie w zaciszu alkowy.
Zastanowię się nad oceną. Bo warsztat nie jest zły (chociaż też wymaga pracy), ale koncept- moim subiektywnym zdaniem- to kompletna klapa.

A mnie zamysł się podobał. Może nie tyle tych aniołów, co samej szczepionki mogącej zmienić wiarę człowieka.
I już widzę te wojnę o specyfik, wszak im więcej ślepo wierzących owieczek, tym lepiej.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jestem tego samego zdania co Tomasz. Błędy w podstawach. Niestety.

Znalazłem drobne błędy: nota bene - nie notabene, znak Męki Pańskiej - dlaczego z dużej piszesz 'męki'? Tą samą - właściwa forma to tę samą. Co do opowiadania, to moim zdaniem za dużo tu dialogów, odniosłem wrażenie, że tylko gadają i gadają. Brakuje opisów, aby lepiej czytelnik mógł zobaczyć tę historię, a przede wszystkim brakuje akcji - ta dzieje się właściwie tylko w zakończeniu. Też sądzę, że pomysł ze szczepionką religijną jest ciekawy.

Zamiast "szerokie skrzydła" dałabym "rozłożyste".

A mi się podoba i guzik mnie obchodzą szczegóły wypomniane przez Tomasza. Jest pomysł, jest klimat. Napisane ładnie i ciekawie. Podoba mi się, że innym językiem opisujesz anioły, a innym sprawy "ziemskie". Nie popadasz ani w patos, ani w kicz, idealna równowaga. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka