- Opowiadanie: TomaszMaj - Dzieci Elfów- w poszukiwaniu korzeni odc 8

Dzieci Elfów- w poszukiwaniu korzeni odc 8

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dzieci Elfów- w poszukiwaniu korzeni odc 8

Niedawno ktoś z komentatorów nazwał ten cykl awangardą. Więc zapraszam do czytania awangardy NF :-)

 

Wiktor Kolanowski ubrany w urzędowy garnitur, ściskając pod pachą aktówkę, przeciskał się przez zatłoczony korytarz do swojego biura. Kolejny raz w tym miesiącu, podczas lunchu zbyt długo rozmawiał przez telefon z żoną i zbyt późno wracał do pracy. Może i jest zdolnym, dobrze zapowiadającym się informatykiem, ale jeśli będzie się notorycznie spóźniał, to nawet jego dobra opinia nie uratuje go przed zwolnieniem. Na szczęście był już czwartek. Jeszcze jeden dzień i rozpoczyna urlop. Następnego dnia zaczynają się także wakacje szkolne. Mają już kupione bilety na samolot i w sobotę całą rodziną lądują w Warszawie.

 

Nagle z rozmyślania o czekających go dwóch cudownych tygodniach w Polsce, wyrwał go kobiecy głos;

 

– Panie Wiktorze, jak to dobrze, że pana widzę.

 

Kolanowski rozejrzał się, szukając wzrokiem właścicielki głosu. Była to Cristin Muller, szefowa działu zajmującego się selekcją i naborem nowych pracowników. Z pochodzenia była Niemką, chociaż ciemniejsza karnacja i brązowe oczy kobiety, bardziej przywodziły na myśl mieszkańca strefy śródziemnomorskiej. Krótko przycięte i fantazyjnie ułożone włosy, farbowała w wielobarwne pasemka.

 

Jej niska, filigranowa i bardzo kobieca postać, nijak nie pasowała do żelaznego charakteru, którym słynęła w całej firmie. Szefostwo bardzo ją ceniło i ufało jej opiniom. Po kątach żartowano z niej, że byłaby lepszym szpiegiem, niż James Bond. Po rozmowie kwalifikacyjnej, potrafiła powiedzieć na temat kandydata dużo więcej, niż to wynikało z przedstawionych papierów, opinii poprzednich pracodawców oraz słów samego zainteresowanego. Posługiwała się biegle niemieckim, rosyjskim i Bóg wie, jakim jeszcze językiem. Dzięki temu, czasami sama wynajdywała za granicą kogoś utalentowanego i sugerowała firmie zaproponowanie pracy znalezionemu przez siebie człowiekowi. W taki właśnie sposób do Anglii trafił Wiktor. Był jej za to wdzięczny, tym nie mniej ta kobieta onieśmielała go i za każdym razem gdy pojawiała się na horyzoncie, przyłapywał się na tym, że jej unika.

 

– Dzień dobry Cristin. Przepraszam cię bardzo, ale spieszę się do pracy. Coś się stało?

 

– Nie, ja tak tylko– uśmiechnęła się, wpatrując się przy tym intensywnie w oczy Wiktora– Pracujesz u nas już niemal rok, a jeszcze się nie poznaliśmy. Właściwie od czasu twojej rozmowy kwalifikacyjnej w zeszłym roku, jeszcze tak naprawdę ze sobą nie rozmawialiśmy, a bardzo miałabym ochotę poznać Cię bliżej.

 

Kolanowskiemu zaczęło się robić gorąco. Czego ta kobieta od niego chce? Chyba nie próbuje go poderwać? Czy odmowa z jego strony, będzie groziła utratą pracy? Boże, tego mu jeszcze trzeba na dzień przed urlopem.

 

Cristin, jakby wyczuła myśli mężczyzny, ponieważ uśmiechnęła się przepraszająco i dodała:

 

– Mam ochotę poznać całą twoją rodzinę. Widzisz…– zawiesiła głos i rozejrzawszy się, czy nikt im się nie przysłuchuje, skończyła zdanie czystą polszczyzną– ja też jestem Polką.

 

Wiktorowi z wrażenia dosłownie opadła szczęka. Tymczasem Cristin znów odezwała się po angielsku.

 

– Myślisz, że jakim cudem odkopała bym ciebie w tym zapyziałym Lublinie, gdybym nie znała polskiego?

 

– Jestem pod wrażeniem– powiedział Wiktor, bo nic lepszego nie przyszło mu do głowy.

 

– No więc, jeżeli pierwsze lody przełamane, to może byście z żoną i dziećmi, odwiedzili mnie jutro po południu. Zapraszam na tradycyjny polski obiad.

 

Widząc niezdecydowanie na twarzy Kolanowskiego, dodała szybko, znów po polsku:

 

– Nie przyjmuję odmowy. Wiem, że pojutrze jedziecie do Polski i jeśli nie spotkamy się jutro, to potem długo będę musiała czekać. A prywatnie mów mi Krystyna.

 

– Niech będzie. Powiem żonie.

 

 

 

Mimo obaw Wiktora, Alicja zgodziła się bardzo chętnie. Ucieszyła się nawet, że będzie miała okazję poznać kogoś z biura męża i podziękować Cristin za wyciągnięcie ich z Polski. Upiekła nawet na tą okazję ciasto. Chłopcy też nie protestowali, więc Wiktor zadzwonił do Krystyny i potwierdził przyjazd.

 

Cristine Muller mieszkała na przedmieściach Londynu. Zazwyczaj Kolanowscy, tak jak większość miejscowych, jeździli do stolicy pociągiem i na miejscu przesiadali się do metra; wyjątkowo jednak tym razem, Wiktor postanowił wziąć samochód. Raz, że nie zamierzali wjeżdżać do centrum i nie będą uiszczać opłat za wjazd w strefę płatną, a drugie, na wszelki wypadek chciał mieć wymówkę, dlaczego nie może pić alkoholu. Na spotkaniach Polaków wyskokowe trunki były przecież obowiązkowe i prawdopodobnie Cristin też coś postawi na stół. Wiktor jednak wciąż nie ufał jej do końca i chciał mieć nad sobą całkowitą kontrolę, gdyby ta niemiecka Polka pomimo obecności jego dzieci i żony, zaczęła się przyklejać.

 

Kierując się GPS-em, wjechali w osiedle domków jednorodzinnych, na angielską modłę podobnych do siebie jak dwie krople wody. Wiktor z Alicją liczyli kolejne numery posiadłości, wypatrując domu Muller, gdy nagle Andrzej siedzący z tyłu i dokazujący z Szymonem, nagle znieruchomiał. Jego wzrok przykuł samochód znajdujący się na podjeździe na końcu ulicy. Srebrny metalik, z zacienionymi szybami.

 

To ten sam– pomyślał– Lezę prosto w paszczę lwa. Tak łatwo się nie dam. Myśl, myśl– poganiał się gorączkowo. Nagle wpadł na genialny pomysł.

 

– Co jest synku?– spytała się Alicja, odwracając w stronę dzieci– Co tak nagle ucichliście?

 

– Andrzej jest jakiś dziwny– ze strachem powiedział Szymon.

 

Andrzej zbladł, zatrząsł się i z nagłym impetem zwymiotował na kolana brata.

 

– Niedobrze mi– wystękał– chcę do domu.

 

Wiktor zahamował. Byli kilkanaście metrów od domu Cristin.

 

– Co się dzieje?

 

– Nie wiem– odpowiedział Andrzej, ale w myślach, śmiejąc się w duchu, dodał– Siła autosugestii, tatusiu.

 

– Chyba się czymś zatruł. Musimy wracać, w takim stanie nie możemy pokazać twojej koleżance naszych dzieci– odpowiedziała Alicja.

 

– Chcę do domu– jeszcze raz wyrzęził Andrzej. Jego ciałem wstrząsały dreszcze, twarz była kredowo biała, a na czoło wystąpił pot. Wyglądał na naprawdę ciężko chorego.

 

Samochód zawrócił do Henley.

 

 

 

Cristin z niecierpliwością czekała na gości, co chwila zaglądając do piekarnika, skąd dochodził zapach pieczonego kurczaka. Na stole nakrytym białym obrusem, stała zastawa na pięć osób i kwiaty w wazonie. Kolanowscy spóźniali się już prawie kwadrans. Zaczęła się niepokoić. Nagle poderwał ją sygnał komórki. Gdy nachylała się po torebkę i wyjmowała telefon, zza dekoltu wysunął się, zawieszony na srebrnym łańcuszku, czarny, połyskujący w słońcu kamień, wielkości pięciozłotówki. Kobieta prawą ręką włączyła telefon i przyłożyła do ucha, a lewą nieświadomie zaczęła obracać wisiorek.

 

– Cześć Krystyna– to był Wiktor– Przepraszam cię bardzo, że tak późno dzwonię. Przykro mi, niestety nie możemy przyjechać.

 

– Szkoda. Coś się stało?

 

– Byliśmy już w drodze, ale Andrzej nagle źle się poczuł i musieliśmy zawrócić. Jedziemy właśnie do lekarza.

 

– O Boże! To coś poważnego?

 

– Raczej nie; wygląda na zwykłą niestrawność, ale chcemy się upewnić. Raz jeszcze, bardzo mi przykro.

 

– Trudno. Zdarza się. Spotkamy się po waszym powrocie z wakacji.

 

– No to do zobaczenia.

 

Krystyna odłożyła telefon i usiadła na krześle. W zamyśleniu patrzyła w okno, wciąż lewą ręką bawiąc się czarnym kamieniem.

 

– A był już tak blisko– powiedziała na głos– Tak blisko.

 

 

Jeszcze tej samej nocy, kiedy po żmudnych, męczących i bezsensownych badaniach lekarskich, które oczywiście niczego nie wykazały, wypuszczono Andrzeja do domu, ten zadzwonił po kryjomu do Henrego i wszystko mu opowiedział. Shellfield natychmiast postawił w stan gotowości wtajemniczoną czwórkę Dzieci Elfów, oraz Ariela. Miejscem spotkania, tak jak poprzednio, było mieszkanie Jasmine.

 

Tabita była rozespana i poirytowana, ponieważ Jean obudził ją w środku nocy. Nie zdążyła się nawet porządnie ubrać, umalować i założyć biżuterii. Siedziała teraz naburmuszona i owinięta od stóp do głów w swoje czarne szale. Jasmine i Kate ten nagły nocny alarm także nie wprawił w radosny nastrój, ale starym szkockim sposobem, pocieszały się gorącą herbatą z odrobiną whisky. Owinięte w ciepłe koce i uzbrojone w kubki z parującym, gorącym naparem w środku, usadowiły się na kanapie.

 

Jean siedział cichutko w kąciku, ukradkiem przypatrując się rudowłosej Szkotce. Nie narzekał na zerwaną noc. Cieszył się, że Henry ich wezwał, bo dla niego każda pora dnia i każdy pretekst był dobry aby znów ujrzeć obiekt swoich westchnień. Żałował tylko w duchu, że nie ma dosyć odwagi, aby wprost powiedzieć Kate o swoich uczuciach.

 

Jedynie Kot, kręcący się niecierpliwie po pokoju i nerwowo machający ogonem, wykazywał ożywione zainteresowanie celem spotkania.

 

– Więc miałeś rację Henry, z tymi sługami Ciemności– stwierdził Ariel – ktoś już szuka Andrew'a.

 

– Jakaś kobieta. Pracująca z ojcem chłopca w jednej firmie. Andrews mówi, że to dzięki niej sprowadzili się do Wielkiej Brytanii. Wygląda na to, że nasi wrogowie znaleźli Dziecko– Źródło wcześniej od nas i chcą wciągnąć je w swoje macki.

 

I co teraz?– Tabita zmusiła się do okazania odrobiny zainteresowania.

 

– Jutro, a właściwie dzisiaj rano, wylatują do Polski. Jak wiecie, na tych terenach prawie że nie ma magicznej energii, więc słudzy Cienia też nie będą mogli za bardzo szkodzić. Chłopiec będzie tam przez najbliższe dwa miesiące. W tym czasie jest bezpieczny.

 

– No to po co budziłeś nas w środku nocy?- burknęła Egipcjanka.

 

– Ta kobieta, Cristin; czy ktoś z was wie cokolwiek na jej temat?

 

Zapanowało milczenie. Zebrani popatrzyli na siebie i każde z nich pokręciło przecząco głowami.

 

– Więc musimy się nią zainteresować– powiedział Henry– i przekazać wiadomość Dariuszowi.

 

 

Wezwanie od Bractwa zastało Dariusza przy wykańczaniu krzeseł do mieszkania, w którym miała zamieszkać Isildamante z mężem. Ubrany w roboczy fartuch, ubabrany w trociny i stolarski klej, usiłował przymocować drewniane nogi do siedziska. Yanette siedziała w kącie stolarni i objąwszy rękoma kolana, przypatrywała się mężowi. Zdawała sobie sprawę, że już niedługo, w skali czasu Elfów, on odejdzie, a ona pozostanie sama, tęskniąc za nim przez tysiąclecia. Chciała więc nasycić się nim, tak bardzo, jak to tylko możliwe.

 

Przypatrywała mu się także w trakcie połączenia z Ziemią i rozmową z Dziećmi Elfów. Siedząc cicho na uboczu, widziała unoszące się w powietrzu dookoła Dariusza niebieskawe, holograficzne twarze ludzi oraz Kota i słyszała ich rozmowę, sama będąc dla nich niewidoczna.

 

Kiedy było już po wszystkim, spojrzała pytająco na Ćwierć-Elfa.

 

– Co to za kobieta? Słudzy Cienia mają na swoich usługach ludzi obdarzonych zdolnościami?

 

Dariusz usiadł obok żony.

 

– Co w tym dziwnego? W końcu książęta Ciemności należeli do tej samej rasy, co wy– Elfy. Jedyna różnica, to inne wartości, które nimi kierowały. Wy używaliście tylko naturalnej Mocy, tak zwanej białej magii; oni odłożyli na bok skrupuły i zdecydowali się na korzystanie z czarnej.

 

– Ta czarna magia ich zmieniła: psychicznie, emocjonalnie i fizycznie; zrobiła z nich monstra.

 

– Tak, to prawda– potwierdził Dariusz– ale genetycznie nadal byliście spokrewnieni. Więc mogli, tak jak wy, krzyżować się z ludźmi. W taki sposób wyhodowali sobie armie posłusznych istot, które mogły żyć w atmosferze wyjałowionej z magii i były powolne ich rozkazom.

 

– Ta kobieta, o której mówił Henry, to dziecko Ciemności?

 

-Prawdopodobnie tak. Wiesz co, Yanette– Ćwierć-Elf ujął w ręce jej szczupłe dłonie– Kiedy my uciekliśmy i bezpiecznie budowaliśmy sobie tutaj gniazdka, oni przez całe dekady poprzez tych swoich potomków, wpływali na losy ludzkości, usiłując odzyskać panowanie nad światem. Każde zło, każda krzywda, cierpienie i ból dodawało im mocy. Na tym przecież polega czarna magia.

 

– Więc uważasz, że to wszystko, co działo się na Ziemi, te wojny i mordy, to ich dzieło?– Yanette pobladła.

 

– Jestem pewien, że maczali w tym palce– potwierdził ponownie Dariusz– a najgorsze w tym jest to, że my, opuszczając Stary Świat, daliśmy im wolną rękę. Dlatego teraz musimy zrobić wszystko, żeby nie pozwolić im przejąć Andrzeja. Strach pomyśleć, do czego byliby zdolni, mając w łapach takie Źródło.

 

– Panie, Azazelu!

 

– Co jest, mój szpiegu?

 

– Ta kobieta, wiesz która, miesza nam. Usiłuje na własną rękę spotkać się ze Źródłem.

 

– Że co?

 

– Wczoraj próbowała zaaranżować spotkanie. Chłopak mówi, że kilka dni wcześniej śledziła go.

 

– A skąd ona się tu wzięła i jak znalazła nasze dziecko? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ona też jest na Wyspach? Co ich tak wszystkich ciągnie do Brytów?

 

– Według relacji chłopca; to nieprawdopodobne jak ten głupi dzieciak i całe Bractwo mi ufa; to właśnie ona ściągnęła całą rodzinę do Anglii. To przez nią Potomkowie Elfów trafili na ślad naszego skarbu. Swego czasu była nam użyteczna, ale jej zadanie już się skończyło. Teraz zaczyna być kłopotliwa. Myślę Panie, że najwyższa pora ją wyeliminować.

 

– Łapy precz od mojej kobiety, szatański pomiocie. Jesteś śmieciem, narzędziem stworzonym po to, aby mi służyć. Twoje nędzne imię powinno nieustannie ci o tym przypominać. Nie będziesz mi mówił co mam robić! Sam zadecyduję co i kiedy z nią zrobić.

 

– Tak jest, Panie; tak jest.

 

Koniec

Komentarze

Taka myśl mi wpadła pod koniec: a może to Henry jest zdrajcą? O, mam nadzieję, że szybko się wyjaśni :)

HURA!!!!! Ktoś to jeszcze czyta. Jak mi miło, a już miałem nie wklejać następnych odcinków.

Tak późno skomentowałam, ponieważ niestety nauka zajmuje niemalże cały mój czas, a jak skończę, to wykorzystuję te parę chwil na poczytanie książki, więc takim czytaniem opowiadań zajmuję się w weekend :)

Będę wklejał dalej, jeżeli znajdzie się chociaż jeden chętny czytelnik [chyba zaczynam żebrać  o uwagę :-)]. Czy jesteś zainteresowana ciągiem dalszym?

Oczywiście, że jestem zainteresowana :) tylko mogę niestety późno komentować przez brak czasu :)

Nowa Fantastyka