- Opowiadanie: Naviedzony - [KB018] Niebo nad Mordorem

[KB018] Niebo nad Mordorem

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

[KB018] Niebo nad Mordorem

Niebo nad Mordorem

Nad Mordorem wstawał świt, gęsto przyprószony siwizną popiołów. Dwie mikre sylwetki brnęły z mozołem poprzez ostre kawałki skał, zalegające gęsto na dnie cienistego jaru. Ich bose stopy zostawiały krwawe smużki na kamieniach, wnosząc pierwsze żywe kolory do mrocznego królestwa Saurona. Z poszarpanej krawędzi wąwozu obserwowały ich uważnie dwie pary żółtych oczu.

– Nigdy tam nie dojdą. – powiedział Ugluk z niesmakiem marszcząc spłaszczony nos – To mają być szpiedzy nieprzyjaciela?

– To oni, słyszałeś co powiedział Shagrat. Mali. Gołe nogi. Mają świecący miecz.

– Idą w złą stronę.

– Wiem.

Dwóch orków z patrolu milczało przez chwilę, idąc spokojnie śladem błądzących hobbitów. Ich myśli były posępne jak niebo nad dymiącą Orodruiną. Marsz przeciągał się i szary poranek przerodził się niepostrzeżenie w zasnute mgłą południe. Skryte za skłębionymi chmurami słońce nie dawało wiele światła. Było zimno.

– Musimy im powiedzieć. – Odezwał się w końcu Ghu'ul, zerkając na tropiciela. Ugluk ponownie zmarszczył nos. Często to robił. – Bez nas będą tu krążyć kolejne dwa dni.

– Nie jestem pewien. Co jeśli wygramy i tak, a Czarni się dowiedzą?

– Już gadaliśmy o tym! – Warknął Ghu'ul. – Straciłem całe plemię pod wielkim miastem z białego kamienia. Duzi Ludzie dobijali wszystkich! Palili ciała! Nikogo nie oszczędzili. Biała Dłoń z wielkiej wieży na zachodzie też już przegrał. Oko będzie ciągnął tę wojnę aż wyginiemy wszyscy! Niech go pustka pochłonie! Ile jeszcze wojen na zachodzie? Ile plemion przepadnie? Mam dość!

Ghu'ul odwrócił się gwałtownie i pomaszerował w dół zbocza. Ugluk westchnął charkotliwie i ruszył za żołnierzem, poprawiając na ramieniu ciężki łuk.

 

*

– Panie Frodo, lepiej tam nie stawać! – Ostrzegł Sam, słaniając się z wysiłku. Od wielu dni niósł podwójny ekwipunek, żeby nie obciążać Powiernika.

– Głupoty mówisz, Sam. – Frodo podszedł na skraj kamienistego jaru i ukląkł. – Jesteś tylko ogrodnikiem i nie wiesz na których skałach można, a na których nie można stawać. Daj mi lepiej wody.

Samwise Gamgee sięgnął do bukłaku i skupił się na rozplątywaniu zetlałych rzemieni. Sam nie pił już od ponad doby, ale wiedział, że to Powiernik jest ważny. Podniósł wzrok akurat, by zauważyć jak pod Frodem obsunęły się kamienie. Niziołek runął w dół osuwiska, budząc echa i kłęby szarego kurzu. Sam natychmiast rzucił się naprzód, ale nie zdołał pochwycić Powiernika. Stoczył się razem z nim i uderzył głową w wystający głaz. Pociemniało mu w oczach.

Obok siebie usłyszał słaby głos Froda.

– Jesteś tu, Sam… Nie martw się, nie obwiniaj… To nie twoja wina, że nie zdołałeś mnie złapać. Teraz już wszystko stracone. Orkowie tu idą.

 

*

– Biegnij szybciej! – wrzasnął Ghu'ul – Te bosostope niezdary spadły prosto na inny patrol!

Ugluk trzymał już czarnopiórą strzałę na cięciwie i długimi, pokracznymi susami pędził za żołnierzem.

– Jak znajdą u nich to coś, czego Oko tak szuka, wojny może się skończą! – krzyknął Ugluk – Możemy nawet wygrać!

Ghu'ul zatrzymał się. Złapał tropiciela szponiastą dłonią tuż przy gardle i przyciągnął do siebie. Ściągnięte wargi obnażały brudnożółte kły.

– Ugluk, nie rozumiesz. – warknął – Jak Oko wygra, wojny będą już nie o zwycięstwo, ale dla Jego radości. Nie, Ugluk, orkowie powinni żyć w cieniu jaskiń i swoich górskich siedlisk. Nie powinni biegać po równinach i po mieście z białego kamienia. To nie jest miejsce dla orków. Ja tam idę, bo znam miejsce orka.

Ghu'ul odepchnął tropiciela i wyjął zza pasa szeroki miecz o szczerbatym ostrzu. Po chwili zniknął za załomem kamienistego jaru. Ugluk wahał się przez chwilę. Potem zmarszczył nos i ruszył za żołnierzem.

Tropiciel wyjrzał zza głazu, by zobaczyć jak Ghu'ul wpada z impetem na drugiego orka i uderza go czołem w twarz. Łucznik z drugiego patrolu odwrócił sie strzelił w stronę Ugluka, ale chybił. Ugluk wyskoczył zza kamieni i z potwornym bojowym wrzaskiem wypuścił strzałę. Cięciwa boleśnie smagnęła go po ciemnoskórej ręce, zostawiając piekące otarcie. Pocisk trafił wroga w pierś i przewrócił na twardy żwir. Jeden z niziołków kulił się z dobytym mieczem, ale ani myślał pomóc walczącemu Ghu'ulowi.

Ugluk warknął i popędził w ich stronę wyciągając krzywy sztylet. Kotłujący się na kamieniach żołnierze rozdzielili się. Pierwszy wstał przeciwnik i tropiciel zdał sobie sprawę, że jest już za późno. Ghu'ul kulił się, z odgryzionego nosa buchała czarna krew. Drugi żołnierz podniósł toporek i szybkim ruchem rozłupał Ghu'ulowi czaszkę. Wyjąc z wściekłości, Ugluk rzucił się na wroga i ukłuł go w szyję. Poczuł chłód metalu, potworny ból przeszywający trzewia. Stoczył się z martwego orka, zostawiając sztylet w jego rozharatanej szyi. Z jego brzucha wystawał porzucony miecz Ghu'ula.

– Hej, wy… – odezwał się słabym głosem tropiciel – Chodźcie no tu, śmierdzące miernoty.

– Czego chcesz? – spytał grubszy po chwili martwej ciszy.

– Pokazać drogę. Źle idziecie. Jesteście bose niedorajdy. Musicie iść bardziej na północ, teraz idziecie prosto na Oko.

– Na pewno kłamiesz! – krzyknął chudszy niziołek – Plugawy, zdradziecki ork! Chodź, Samie, zostawmy go, niech tu zdycha!

– Panie Frodo, on chyba ma rację. – Grubas obrócił swój wzrok na orka, lecz Ugluk już nie mógł odpowiedzieć. Niewidzące spojrzenie żółtych oczu utkwione miał w zadymionym niebie.

 

*

Dwaj hobbici maszerowali chwiejnie ku niedalekiej Górze Przeznaczenia. Ich bose stopy wzbijały obłoczki pyłu, zostawiały wyraźne ślady w grubej warstwie popiołu. Frodo nagle roześmiał się.

– Nikt nie uwierzy, jak niewiarygodnie głupich orków spotkaliśmy! Nie dość, że powybijali się nawzajem, to jeszcze pokazali nam drogę. Sauron musi przegrać tę wojnę, skoro służą mu takie durnie jak tamci.

– Tak, panie Frodo. – mruknął Sam. Myślał o ostatnim spojrzeniu orka, zadziwiająco ludzkim. – Dlatego lepiej nie mówmy o tym nikomu. I pan niech nie pisze o tym w swojej książce, panie Frodo. Nikt nie uwierzy.

Koniec

Komentarze

Świetne! :D Najfajniejsza z konkursowych miniaturek, które do tej pory czytałam. Skojarzyło mi się z "Ostatnim Władcą Pierścienia" Yeskova. Bardzo, bardzo dobre. Zawsze wiedziałam, że Frodo to dupek ;]

Super. Bardzo mi się podobało xD

Ale po co tyle tego?

Dziękuję Wam miłe Panie. :)

Spieszę już odpowiedzieć na pytanie Arctura Voxa. Odpowiedź brzmi: bo taka była wizja autora. Jeśli długość to jedyny Twój zarzut co do tekstu, to pozwolę sobie się ucieszyć. ;)

Pozdrawiam
Naviedzony

Udany tekścik. Bardzo ciekawy i świetnie napisany.

Bardzo dobry pomyśl. Bardzo dobre wykonanie, choć chyba nieco szwankuje opis walki.
- trochę za statyczny. Świetna historia.
5/6

Opis walki kiepski, ale cóż, to jedne z najtrudniejszych opisów.

Miniaturka zaś niezwykle fajna. Bardzo dobrze napisana i wreszcie ciekawa. Najfajniejsza z tych, co przeczytałem. A Frodo był dupkiem strasznym już w WP ;)

Świetne! Chociaż walka faktycznie nieco szwankuje. Przez to, że wlaczyli orkowie z orkami trochę się gubiłem, kto z kim. Na szybkie czytanie to było zbyt skomplikowane. Można by też się przypieprzyć, że zbyt inteligentne te orki. Ale to jest przypieprzanie się :)
Powtarzam: świetne!

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Hah, dziękuję Wam. Co do opisu walki to jak czytam to teraz na spokojnie, to rzeczywiście coś za mało dynamiczny jest i w ogóle jakiś taki niezbyt dramatyczny. No ale miałem tylko dwie godziny na spłodzenie tego czegoś, a walka nie jest tam najważniejsza. Mimo wszystko zarzut przyjmuję na klatę - faktycznie mogłaby być lepsza. ;)

Pozdrawiam
Naviedzony

Może zbyt przywiązany do oryginału jestem, nie wiem. Nie zachwyciło mnie to. Opis walki rzeczywiście do poprawy, bo nie wiadomo kto kogo i czym bije.
Podoba mi się pomysł na rozsadnego orka, który nie chce wojny, ale spokojnego życia w jaskiniach. Tylko że taki ktoś, w samej swojej definicji jest sprzeczny z orkiem tolkienowskim. Według Mistrza, ork to nędzna, głupia, brzydka kreatura, która chce tylko zabijać, niszczyć i znęcać się. W oryginale mordowali się nawet między sobą, ale nie z powodu odmienności poglądów na wojnę, tylko z samej żądzy dominacji, zabijania i bycia złośliwą kreaturą. Dla Tolkiena orki były synonimami zła, tak jak elfy uosabiały dobro.
Warsztat dobry, ale za odejście od ideologii Tolkiena, daję 3.
ps. swoją drogą, nikt z nas nie wziął jeszcze "na warsztat" tego sympatycznego i tajemniczego ludzika, którego Frodo i Sam spotkali na samym początku podróży- Toma Bombadilla. To jest pole do popisu wyobraźnią.

No, nie do końca jest tak. Tu nie chodzi tylko o orków. Frodo tez jest potraktowany przez Autora mocno obrazoburczo. A jak juz traktować obrazoburczo tolkienowski kanon, to postacie dwóch rozsądnych orków, którzy kontestują całą wojnę z bardzo prawdopodobnych i prozaicznych przyczyn, wcale nie są  nieprawdopodobne.
To prawda, że opowiadanie idzie pod prąd tego, co stworzyl Tolkien, ale czemużby nie? Po prostu - prawdziwa wersja zafałszowanej przez Tolkiena historii ... Jeżeli nie będzie nagrody dla Nawiedzonego, oznaczać to będzie, że znowu zwyciężyła  literacka i polityczna poprawność.

Nie rozumiem dlaczego mamy kontestować Tolkiena. Nie ma jakiejś tam, obiektywnej historii, a Tolkien nie jest(był) historykiem, który zafałszował prawdę. Jest story wymyślone i opowiedziane przez Tolkiena i już. Teraz w konkursie mamy dopowiedzieć do tego jakąś historię, tak aby pasowała do świata Śródziemia.
Nie rozumiem Roger twojej ideologii. Dlaczego dobrze że idzie pod prąd, jaka polityczna poprawność? O co w ogóle chodzi, bo nie łapię?

Jeśli pozwolisz Panie Tomaszu (a nawet jeśli nie pozwolisz w sumie :P ) to odniosę się do zarzutów o odejście od kanonu. Po pierwsze, postaci orków, które mają dosć wojny i swoich mrocznych panów pojawiły się już u Tolkiena. Rozmowa, którą prowadziły, mimo że nader prostacka, pozwala sugerować, że to nie rasa bezrozumnych bestii, uosabiających chaos, a po prostu zacofana cywilizacja zdominowana przez bardziej rozwiniętą potęgę.Wykorzystałem ten motyw i rozwinąłem. J. R. R. Tolkien sugeruje, że Władca Pierścieni to historia spisana przez Froda, czyli tylko i wyłącznie z perspektywy jednej ze stron konfliktu. Od zawsze to zwycięzcy pisali historię. Być może przegrani też mają coś do powiedzenia?

U Tolkiena orki to barbarzyńcy, którzy kochają bić się, mordować i grabić. Poza tym jedli ciała pobitych wrogów (swoje nawzajem też). Szemrali o buncie, ale nie dlatego, że chcieli wrócić do spokojnego życia w grotach, tylko żeby spokojnie mordować i grabić na tyłach frontu, gdzie nie ma obrońców.
 Naviedzony- "pan Tomasz" uwielbia utarczki słowne, byle bez używania podwórkowej łaciny. Ta dyskusja i zarzuty do moich zarzutów, to czysta frajda. Ja mam swój pogląd, ty masz swój- i możemy o tym poklikać. Jest OK.

Hej, nie biorę tego az tak serio! Pisanie to dobra zabawa, w dodatku bardzo fajna! Możemy dyskutować o tolkienowskim kanonie i możliwych drogach jego interpretacji, dlaczego nie? :) Używasz zjadania ciał jako argumentu na bezwzględne zło tej rasy? Nie muszę przypominać, że i teraz, w odległych zakątkach globu, żyją kanibalistyczne plemiona. Czy są złe? Polemizowałbym. Są raczej zacofane. Ja raczej przez ten pryzmat widzę orków. Spokojne grabienie i mordowanie to, myślę, element cywilizacyjny tej rasy, coś co jest dla nich normą, tak jak dla cywilizacji prekolumbijskich normą były masowe ofiary.

Pozdrawiam
Naviedzony

P.S. "Pan Tomasz" nie był napisany z ironią. Przyjąłem, że jesteś dużo starszym ode mnie użytkownikiem, a tak zwykłem zwracać się do starszych ludzi. Jeśli się pomyliłem, to wybacz, ale intencje miałem jak najlepsze. :(

Niedawno jedna z użytkowniczek dawała mi 15 lat. Teraz ty, Naviedzony, robisz ze mnie starszego pana :-). Uroki sieci, gdzie nikt, nikogo nie widzi.
Porównanie z prymitywnymi plemionami jest bardzo trafne. Tolkien właśnie ze swojej wiedzy na ich temat korzystał, wymyślając swoje orki. Nie zapominaj, że chociaż wykształcony, to jednak był dzieckiem swojej epoki. Anglicy przedwojenni gardzili wszystkimi nieanglikami, nie mówiacymi po angielsku, a tym bardziej kolorowymi. Prymitywne, kolorowe  rasy z Afryki i Ameryki Północnej były dla nich synonimem zła, okrucieństwa i głupoty (osobiście uważam, mieszkając na Wyspach jakiś czas) że w większości nadal mają takie poglądy, tylko ze teraz nie wypada się tym chwalić).

Ale, ale; zaczęliśmy od orków.
Otóż było sobie dwóch przyjaciół: pan Lewis i pan Tolkien. Obydwaj zagorzali katolicy, w szybko laicyzujacym się anglikańskim społeczeństwie. Podczas rozmów nad cherbatą i szachami, każdy z nich postanowił napisać współczesną wersję Ewangelii, przemawiającą do ludzi ich czasów.
Lewis napisał cykl "Opowieści z Narnii"; Tolkien poskładał swoje notatki pisane do szuflady, założeniowo wyszedł z napisanego i wydanego już "Hobbita czyli tam i z powrotem" i napisał trylogię "Władca Pierścieni", a potem całą resztę.
W jego 'teologii' elfy to uosobienie aniołów- jasne, dobre, etc.; orki i spółka to upadłe anioły, czyli dzieci szatana. Są złe, głupie, podłe. Nie mogą być inne, bo tak są predysponowane. Są symbolem. Cała saga to przenośnia.
Ludzie i hobbici rozdarci są pomiędzy światem dobra i zła, mogą i muszą wybierać. Za dobrem idzie konieczność wyrzeczeń, poświęceń, honor, trud- ale kończy się szczęściem w nieokreślonej krainie za Wielką Wodą ( tolkienowski synonim nieba).
Za złem idzie łatwość, władza,siła, doraźna przyjemność, dogadzanie tylko sobie; ale w konsekwencji zło panuje nad tobą, wypacza cię i niszczy, degeneruje (patrz każdy kolejny posiadacz Pierscienia. Nawet z Elfa zrobi upiora).
To następcy Tolkiena spłycili całe przesłanie do fajnej, przygodowej fabuły.

Jaka fajna dyskusja. :)
Źródła powstania zarówno "Władcy Pierścieni" jak i całego cyklu "Opowieści z Narnii" są mi dobrze znane. Dodałbym jeszcze, że to Tolkien nawrócił swojego przyjaciela Lewisa na chrześcijaństwo. Lewis napisał "Opowieści..." pod wpływem Tolkiena i swojej neofickiej wiary, dlatego też jest tam o wiele więcej wyraźnych (wręcz bijących po oczach) nawiązań do Biblii i chrześcijańskiej mitologii.
Nie zgadzam się natomiast, by traktować "Władcę Pierścieni" jako chrześcijański manifest fantastyczny. Według mnie to jest właśnie spłycanie świata. Elfy są dobre, bo są dobre, orki są złe bo są złe, a cała reszta, jaka jest każdy widzi. Budzi to we mnie instynktwny protest, nawet ten świat nie jest aż tak czarno-biały.

Tolkiena świat nie jest czarno biały. Wyraźnie odgraniczeni są tylko elfy i orki, jako ich przeciwieństwo. Pamiętaj, że u Tolkiena orki, to nie jakaś odrębna rasa czy gatunek, tylko zdegenerowane, splugawione elfy (upadłe anioły). One nie są złe i brzydkie. Są brzydkie, bo poddały się złu, ciemność je wykoślawiła.
Ludzie i hobbici są różni. Dobrzy i źli. Krasnoludy jakoś nie pasują do wszystkiego. Bo niby nie są złe, ale trzymają się z daleka od elfów. Coś w Sylmilarionie jest na ten temat, ale nie pamiętam.
Sam Tolkien traktował "Władcę" i wszystko, co napisał później, jako (jak Ty to nazywasz) chrześcijański manifest.

Elfy są dobre tylko we "Władcy". W "Silmarillionie" aż się roi od długouchych kut...ów ;)

I skończyli, w zależności od inteligencji i klasy pochodzenia, jako władcy ciemności, upiory, lub orki właśnie.
We "Władcy" elfami pozostali już tylko ci, którzy byli dobrzy.

Z drugiej strony nie ruszyli chudych tyłków na pomoc ludziom, którzy samotnie toczyli bój o Śródziemie. Taka arogancja nie pasuje zbytnio do czystej i anielskiej rasy, jakiej wizerunek kreujesz. Może specjalnie dla Ciebie napiszę fanfika Władcy, w którym przełamię tolkienowską wizję anielskich elfów. =D
Co do opinii Profesora na temat jego własnego dzieła, to nie muszę jej brać pod uwagę, bowiem dzieło odrywa się od swego twórcy. Lubię sam doszukiwać się dróg interpretacji i wyciągać z tekstu swoje własne wniosk. Gdyby było inaczej, to do literatury dodawano by tomik wyznań autora na dany temat lub tzw. słowniczek definicji legalnych:
Elf (czyt. elf) - istota o dobrym charakterze (...).

Naviedzony- czekam z niecierpliwością na twoje dzieło. Obiecuję skomentować ;-)
Oczywiście, że po wydaniu, utwór żyje własnym życiem. Popatrz na te wszystkie książki i opowiadania, powstałe w oparciu o Tolkiena.

Ehh... Tak tylko napisałem, musiałbym mieć dobry pomysł, bo inaczej wyszłoby kijowo. :P
Zgodzimy się więc, co do tego, że utwór, który po wydaniu żyje własnym życiem moze być różnie odbierany i rónie komentowany przez czytelników. Ty widzisz w tym m (między innymi) manifest Chrześcijaństwa, ja widzę w tym coś zupełnie innego. Obaj widzimy fantastyczną (w obydwóch znaczeniach) historię i prawdziwą legendę światowej literatury. I to już chyba wszystko.

Wsio. Czekam na nowy kontrowersyjny temat do dyskusji :-)

Jak dla mnie daleko temu tekstowi do oceny "świetne", jaka nieraz padała tu w komentach. Nie przekonuje mnie ork inteligent pacyfista, któremu się marzą jaskinie ciemne, i góry wolne. Ork inteligentna szelma, sprytna kanalia, tak. To mi pasuje do tolkienowskiej koncepcji tej rasy.

A mi (jak zwykle nic, tylko pogratulować refleksu), wizja orka-inteligenta, który w dodatku nie tyle jest pacyfistą, co po prostu chce przetrwać, nie jest ani wstrętna ani obca. Wręcz przeciwnie. Cała sytuacja i postać Ghu'ula jest nakreślona świetnie, a jego argumenty i inteligencja bynajmniej nie wydają mi się "nieorkowate".

Symbolem czystego zła we Władcy Pierścieni jest Sauron (i ewentualnie inne istoty z Przedwiecznego Świata: Szeloba, Balrog, kiepsko rozreklamowany Morgoth), a orkowie, choć faktycznie byli prymitywni, źli, dzicy i drapieżni, byli tak naprawdę ofiarami tego większego Zła. Ale czy to musi oznaczać, że sami są wcielonym złem? Bardzo wątpię. Po pierwsze dlatego, że są istotami inteligentnymi, a każda istota inteligentna, choćby z natury była zła, to jednak rozumie różnice i ma możliwość wyboru. Poza tym są rasą wywodzącą się od elfów, istot, których nie nazwałbym aniołami, ale które, bądź co bądź, faktycznie są dobre (zwłaszcza w mędrkowaniu i strzelaniu z łuków). A więc u samych źródeł ich jestestwa leży dobro.

Zresztą sam Tolkien dał do zrozumienia, że jednak Zło, nie ważne jak bardzo zakorzenione w czyjejś duszy, może zostać pokonane. Mówię tu oczywiście o Gollumie, który był nim przeżarty o wiele mocniej niż przeciętny ork. Gollum co prawda przegrał tą walkę (która już sama w sobie jest potwierdzeniem moich słów), ale ewidentnie widać u niego przejawy uczuć szlachetnych. Dlaczego więc i w orku miała by się nie zatlić iskierka dobra?

A wracając do naszego konkretnego orka, to uważam, że cechuje go raczej wyrafinowana inteligencja, niż dobroć jako taka.

W tradycji Chrześcijańskiej też nie wszystkie upadłe anioły są Złe. Weźmy tą wersję legendy o upadku Lucyfera, w której zostaje strącony z nieba, bo zakochał się w śmiertelnej kobiecie i dla niej sprzeciwił Bogu.

Zresztą faktycznie można by toczyć długie i bezowocne debaty, jako że każdy ma rację, jednocześnie nie mając jej więcej niż ktokolwiek inny. I tak być powinno. Niezbywalnym prawem wszystkich jest, by interpretować wszystko po swojemu. A że w tym wypadku nie istnieje coś takiego jak "prawda", to nikt nie może rościć sobie do niej praw. Możemy się tylko dzielić spostrzeżeniami, co w gruncie rzeczy prowadzi do odkrywania na nowo piękna Śródziemia.

Niech to będzie konkluzją tej debaty. Spóźnioną, ale przez to chyba nie mniej wartościową...

A co do samego opowiadania, to moim skromnym zdaniem przesadziłeś tak naprawdę tylko z tym "udupkowianiem" Froda. Ten fragment: "To nie twoja wina, że nie zdołałeś mnie złapać." aż zazgrzytał w moim mózgu. To nawet nie wynika z jakiejś mojej bezkrytycznej miłości do twórczości Tolkiena. Po prostu zahaczyłeś tutaj już o groteskę, przejaskrawienie. A wiadomo - od zbyt silnego światła bolą oczy. Natomiast za Sama pięć z plusem. Dla mnie mistrzostwo. Jakbym czytał prawdziwego Tolkiena.

Na kilka wspaniałych chwil wróciłem do Śródziemia które znam i które pokochałem wiele lat temu.

Dziękuję.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

@krisbaum - dzięki, że mimo pozostania "nieprzekonanym" chciało Ci się pozostawić ślad obecności. Następnym razem postaram się przekonać Cię bardziej. ;) Poza tym... dzieło odrywa się od swojego twórcy i jego interpretacji. Tolkienowska koncepcja rasy orków niekoniecznie może być zbieżna z moją, prawda?

 

I tu dochodzimy do komentarza Cienia Burzy, który trafnie odgadł, jakie ma autor zdanie o orkowej rasie, a któremu bardzo dziękuję za miłe i pochlebne słowa. Z "udupkowieniem" Froda może i rzeczywiście przesadziłem, ale z kolei nie każdego to razi. To chyba kwestia indywidualnego podejścia do legendy. Tak, czy inaczej: dziękuję. :)

Nowa Fantastyka