- Opowiadanie: Oficyna_Kassiopeia - Angst w Lissa - Stadt II

Angst w Lissa - Stadt II

Oceny

Angst w Lissa - Stadt II

 

Część poprzednia

 

 

 

Oczywiście z takiego sposobu prowadzenia polityki zagranicznej nigdy nie wynika nic dobrego.

 

Wśród oficjeli zapanowało oburzenie. Obecni w pomieszczeniu tłumacze pogubili się w notatkach, gdyż równocześnie grożono uprzedzającym atakiem z lądu, powietrza i wody oraz przeróżnymi sankcjami. Chciano dodzwonić się do Chruszczowa, ale jego linia milczała.

 

Gdy wreszcie jeden z sekretarzy zdołał uspokoić zgromadzonych, podniósł się przewodniczący Mao. We właściwy sobie, stanowczy ale opanowany sposób oznajmił iż wobec tego wydany zostanie rozkaz pełnej mobilizacji wojsk. Najmniejsze naruszenie granicy kraju przez obce siły Partia uzna za wypowiedzenie wojny totalnej. Po tych słowach kazał rozłączyć stronę rosyjską i opuścił salę.

 

Żaden z wysokich dowódców, świadomych przytłaczającej przewagi Armii Czerwonej nad ich własną nie potraktowałby tego rozporządzenia poważnie, gdyby nie wiedział o pewnej rewolucyjnej strategii będącej prawdziwym asem w rękawie.

 

Trzeba tu zaznaczyć, że rozwój chińskiej broni jądrowej przebiegł w istocie znacznie szybciej, niż dowiadujemy się o tym z powszechnie dostępnych źródeł historycznych. To racja, że ChRL-D pozostawała przez cały okres trwania Zimnej Wojny w cieniu swego sowieckiego brata, jednak informacje pokroju tej, jakoby pierwszą próbą nuklearną była dopiero detonacja w Lop Nor z 1964 roku to czyste zagrania propagandowe mające zwodzić bolszewickiego sąsiada, których zwyczajnie nikt nigdy nie sprostował.

 

Fakty są takie, iż w trakcie opisywanego kryzysu Chiny dysponowały blisko tysiącem małych głowic jądrowych przenoszonych przez rakiety krótkiego zasięgu oraz kilkudziesięcioma głowicami o dużej sile rażenia kompatybilnych z rakietami dalekodystansowymi. Te pierwsze, odpalane z wyrzutni mobilnych mogły posłużyć jako skuteczne narzędzie zniszczenia wielu linii radzieckiej ofensywy.

 

Jednak dopiero zmasowany atak bronią nuklearną dalekiego zasięgu na największe miasta oraz ośrodki militarne w Rosji pozwoliłby Chińczykom zyskać realną przewagę i znacząco zniwelować siłę atomowego kontrataku Sowietów. Taka operacja była niemożliwy do przeprowadzenia z uwagi na ograniczoną ilość jądrowego arsenału. Również niedoskonałe umiejscowienie silosów chińskich sprawiało, że wystrzelone rakiety zostałyby szybko zidentyfikowane i w dużej mierze zneutralizowane przed uderzeniem w cele.

 

Tylko interwencja obcej potęgi nuklearnej mogła przechylić szalę zwycięstwa. Ze zrozumiałych względów stworzenie jakiegokolwiek porozumienia z Zachodem na tej płaszczyźnie leżało poza możliwościami chińskich głównodowodzących. Wtedy w ich głowach zakiełkował pomysł użycia, po raz pierwszy w dziejach, podstępu i prowokacji jako pełnoprawnego działania taktycznego o wartości równej innym, konwencjonalnym metodom prowadzenia wojny.

 

Tak właśnie zrodził się Protokół Trzech Księżyców.

 

Przy granicy ChRL-D obserwatorzy Armii Ludowo – Wyzwoleńczej donosili o potężnej koncentracji sił radzieckich. Sztab odbierał niepokojące meldunki: na linii długości kilkuset kilometrów niezliczone bataliony ciężkich czołgów przecierały szlak piechocie zmotoryzowanej, artylerii konwencjonalnej i rakietowej. Krążyło wiele śmigłowców nowego typu. Umacniano pozycje. Obie armie dzieliło od siebie ledwie kilkadziesiąt minut drogi.

 

Pekin popędzał Xish Gau jak tylko mógł. Zatrwożone kierownictwo bazy wysłało w końcu dwa latające dźwigi przed czasem, nie ręcząc jednak, że zdołają one udźwignąć ciężar. Miejsce katastrofy zamieniono w niewielką fortecę. Dozbrojono obecne w rejonie patrolowce. Brygady gaśnicze zwalczały ostatnie płomienie buchające ze zgliszczy rafinerii.

 

Ale o Protokole…

 

Wcześniej, jeszcze podczas konferencji, gdy dogasała gwałtowna reakcja na wypowiedź radzieckiego przedstawiciela, przewodniczący Mao zrobił coś o czym nie wspomnieliśmy. Przed podniesieniem się z krzesła napisał dwa zdania na odwrocie jakiegoś dokumentu i przekazał je urzędnikowi. Nie minęło pięć minut jak z biura piętro niżej telefonowano pod poufny numer. W niedługim czasie nakaz rozpoczęcia Protokołu Trzech Księżyców został zatwierdzony.

 

Na wysokości piętnastu tysięcy metrów ponad rejonem chińskiego Kashgaru, skąpane w chmurach i praktycznie niewykrywalne, wisiały trzy obłe kształty – utrzymywane w ciągłej gotowości sterowce starego typu, jednak napędzane nowoczesnymi turbinami, dzięki czemu mogły podróżować w tempie większych samolotów odrzutowych. Drewniano – płócienna konstrukcja pojazdów oraz szczelne ekranowanie metalowych elementów czyniło je niewidzialnymi dla większości istniejących wówczas radarów. Pół godziny od telefonu wszystkie trzy rozpoczęły rejs z rakietową prędkością w kierunku zachodnim.

 

Wojska warczały i łypały groźnie na siebie, dyplomaci w Pekinie radzili, Moskwa milczała. Wciąż nikt nie wykonał żadnego zdecydowanego ruchu. Pierwsze latające dźwigi dotarły do celu, ale awaria silnika jednego z nich znowu storpedowała całą operację. Od rozbicia się radzieckiego transportowca minęło już prawie dwanaście godzin.

 

W tym czasie zeppeliny przesuwały nad Białoruską SRR oraz Polską Rzeczpospolitą Ludową, gdzie właśnie zaczynał szarzeć świt. Znalazłszy się ponad zachodnią częścią tego kraju, coraz bliżej NRD, zaczęły zwalniać oraz obniżać lot. Zgasiły silniki. Od tego momentu używały już tylko wirników manewrowych.

 

Nawigatorzy identyfikowali cel, zawężając próg błędu. Zredukowawszy wysokość o połowę byli już w stanie zauważyć przyćmione światła. Obniżywszy jeszcze o jedną trzecią widzieli wyraźnie pola na północ od miasta; wyznaczone miejsce lądowania. Lissa – Stadt leżało u ich stóp.

 

Kreml nakazał otworzyć pokrywy silosów jądrowych i wydać kody do uzbrojenia głowic. Mówiło się, że wylazła cała kruchość dotychczasowej polityki KC. Chruszczow nie panuje już nad rządem i został odsunięty przez jedną z koterii wojskowych. W Pekinie drugi raz odezwał się domniemany Gromyko i ponowił ultimatum. Tym razem użył łagodniejszego tonu i starał się jednak pokazać, że zależy mu na rozwiązaniu pokojowym nie mniej niż stronie chińskiej. Nawet najbardziej prowojenni z dowódców radzieckich odczuwali bowiem strach przed tak nagłym rozpętaniem nuklearnego holokaustu.

 

Zrzucono samodzielne cumy. Dwa sterowce wylądowały a trzeci zawisł pomiędzy nimi, kilkaset metrów w górze. Po opuszczonych rampach na polską ziemię zbiegali pierwsi żołnierze chińscy.

 

Zegar ratusza Lissa – Stadt wybijał wpół do szóstej nad ranem.

Koniec

Komentarze

Pasuje do cyklu: Dewiacje XX wieku – 'Nikt nic nie wie'. Nieudane naśladownictwo stylu Wołoszańskiego = minimum treści + maksimum zadęcia.

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Sterowce na wysokości piętnastu   kilometrów i poruszające się z prędkością samolotu odrzutowego, to fantastyka. Czekam na ciąg dalszy.

Tusen takk for deres skapende opinionene!  Neste stykker skal komme snart. Med hjartelige hilsene for polske mennesker, Sebastian Ljundgren, forlegger.

Hmm jeśli to opowiadanie, to gdzie są bohaterowie? Czytam drugi fragment i ciągle nic … 

I kolejny fragment, z tej samej serii.

Babska logika rządzi!

Dzięki Tobie będę mógł porządkować archiwalia :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Może Reg też przyłoży ręki. :-)

Babska logika rządzi!

A i owszem, przyłożę, jeśli tylko zauważę, natychmiast uprzejmie doniosę. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka