- Opowiadanie: Oficyna_Kassiopeia - Theatrum Futuri [fragment]

Theatrum Futuri [fragment]

Zgodnie z wolą szanownego Autora, uznanego pisarza – fantasty Arctura Voxa, Oficyna ma zaszczyt przedstawić fragment jego niepublikowanej dotąd, a będącej od przeszło dwóch lat w przygotowaniu powieści zatytułowanej "Theatrum Futuri". Zapraszamy do lektury!

 

Z poważaniem,

Zespół redakcyjny Oficyny Wydawniczej "Kassiopeia" pod kierownictwem Sebastiana Ljundgrena.

Oceny

Theatrum Futuri [fragment]

 

 

 

 

 

 

***

 

 

Przyciągnięty poruszeniem, gwarem i zapachem wszedłem do wnętrza jednej z przysadzistych tawern. Ciemne, zadymione sale niskiego pomieszczenia pełne były Threshan, o, i to nie owych cichych, spokojnych semirów którzy kląskającym głosem wtajemniczali nas w architektoniczne meandra starówki, lecz najprawdziwszej hołoty. Mówiono donośnie, z chropawym akcentem, tupano ordynarnie, krzyczano chętnie i taranowano się wzajem; wybuchy złości oraz salwy przytłaczającego śmiechu przetaczały się przez zbiorowisko.

 

Pykano z umocowanych na grzbietach fajek wodnych lub opróżniano przez rurki przytroczone do boków flaszki wypełnione kolorowymi cieczami, z pewnością o szczególnie pobudzającym działaniu.

 

Zdołałem jakoś utorować sobie drogę w tłumie. Zauważyłem, iż w centrum uwagi znajduje się wysłużony projektor głośno nadający jakąś interesującą audycję. Widziałem, że transmitowane są spękane ściany skalne oraz uwijające się poniżej maleńkie postaci. Wszystko opisywały nagłówki przypominające mozaiki usypane z piasku przez wiatr, których naturalnie nie rozumiałem ni w pięć, ni w dziewięć. Postanowiłem zasięgnąć języka.

 

Prędko nastrajając translator skierowałem się w stronę nieco osamotnionego gapia, który tępy wzrok wbijał w podłogę. Spojrzałem na niego z konwersacyjną miną, jednocześnie demonstracyjnie przeciążając głośnik obręczy. Wyglądał bardzo smętnie, pomarszczony i stary, z wąsami przypominającymi struny i wiszącymi zupełnie jak czerwone frędzle u jego szelek. Kiwał się lekko w miejscu.

 

Gdy wreszcie udało mi zwrócić jego uwagę, w oczach błysnęła mu jakby niechęć i odwrócił gwałtownie głowę w sposób sugerujący brak chęci do rozmowy. Obok napierały na mnie dwa inne ciała, chciałem więc już odejść, kiedy wąsacz zadreptał w miejscu i skierował znów ku mnie pytająco łeb. Zacząłem więc mówić – wolno, z namaszczeniem:

 

– Dobra istoto (i natychmiast pożałowałem tego słowa; nie chciałem wszakże powiedzieć „Threshaninie”, by nie zabrzmieć sztucznie, a „człowieku” zupełnie tu nie pasowało. Wierzyłem, że procesor semantyczny jakoś to poskłada.) – czy mogłabyś (nieumyślnie dalej dehumanizowałem go) powiedzieć mi, skąd całe to poruszenie?

 

Z głośnika znów zabrzmiał ten gruby i autorytarny nie – ja. Threshanin zrozumiał jednak zdanie, lekko potakując cały czas (w jego języku rozlazło się ono do kilkudziesięciu słów) i uważnie, jakby oglądał egzotyczny kwiat, odpowiedział do analizatora obręczy, z którą widać miał już do czynienia:

 

– W audycji nadzwyczajnej podają, że wznowione zostały wykopaliska wewnątrz łańcucha Sagruato. Wezmą w nich udział trzy grupy: tutejsi archeolodzy, zespół z Praisch – wypowiedział tę nazwę z wielką odrazą, zapewne wskutek lokalnej antypatii do tego miastocypla – i wasi, Pet………………-styczni. Obiektem szczególnego zainteresowania są słynne pesaria królowej Tyyghyr pogrzebane z pewnością gdzieś w tym kompleksie grobowym; kto pierwszy do nich dotrze, temu semiriat wypłaci wielką nagrodę – trzydzieści tysięcy falanx.

 

Nie mam może talentu do języków lecz z liczbami zawsze byłem za pan brat i bieżące kursy walutowe znam na wyrywki – zaśmiałem się tedy w duchu z wymienionej kwoty, gdyż po przeliczeniu, w domu, przy moim skromnym trybie życia mógłbym przeżyć za nią nie dłużej niż pół roku. Jakąż więc wartość mogła przedstawiać dla takiego molocha, jak Pet……………..-styczna?

 

Byłem jednak pewien, że i tak „nasz” zespół dołoży wszelkich starań aby ubiec archeologów threshańskich w poszukiwaniu zagadkowych artefaktów.

 

 

 

***

 

Koniec

Komentarze

Szkoda marnować dzieła tak wielkiego talentu na tak miałki quasi-literacki portal.

I po co to było?

Tak na marginesie, skoro przedstawiciel szacownej Oficyny się zjawił w tym miejscu, chciałbym skromnie polecić uwadze swój własny utwór, chyba opus magnum: PEREGRYNACJA PALADYNA. Dodam, że również jestem autorem grafik dokumentujących podróż sentymentalną PALADYNA wgłąb krainy przesiąkniętej złem, czyli jego wewnętrznego serca. 

I po co to było?

Po tym fragmencie widać że Arctur Wox wielkim pisarzem jest.

Istotnie. Może nawet największym pośród żyjących.

Szanowna oficyno! Nie tylko syf. ma na koncie udostępnione tu opos magma (właściwie, to o co z tym oposem chodzi…?). Użytkownicy, którzy zgłaszają swoje teksty do prestiżowego konkursu, którego nazwę wszyscy znamy, płodzą arcydzieła tego stulecia. Jeśli szanowna oficyna poświęci chwilę czasu, znajdzie tu klasykę gatunku fantasy. Może jakiś mały zbiór opowiadań…?

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Jestem pod takim wrażeniem, że nie mogę wyksztusić z siebie słowa i palce mi sztywnieją, gdy piszę.

Abstrahując już od treści opowiadania, pomysł z oficyną jest właściwie całkiem ciekawy. Różnie ludzie się tu próbowali wyróżnić, ale sztuczki z oficyną szczerze powiedziawszy nie pamiętam.

Mój mentorze… Aaa, już nic.

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

*Arctur Vox.

Obawiam się, że jeszcze nie dorosłam do poziomu cechującego powyższy tekst, więc nie mogę go komentować.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Berylu, to wygląda na fragment. Autor, jeśli nie zbanowany, to pewnie zapomniał hasła, więc nikłe szanse, że sam poprawi.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka