- Opowiadanie: Akatamaryna - Wołając

Wołając

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wołając

Znów zagrzmiało. Szare, ciężkie niebo zwiastowało deszcz. Wzdrygnęła się. Taka pogoda od tamtego dnia kojarzyła jej się tylko z jednym. Z tego, co pamiętała przez mgłę bólu i szalonego otępienia, wtedy ulewa szalała. Mocny deszcz bił w szyby i mury, niszczył drobne roślinki, podtapiał chatki. Nic nie stało na przeszkodzie jego niszczycielskiej sile. Nawet zamek drżał w posadach. Padało przez całą noc i dzień. Bez przerwy. Zdawać by się mogło, że świat płacze razem z nią. Pioruny, raz po raz przeszywające niebo były odzwierciedleniem jej gniewu – ostrego, przejmującego szału. Nie mogła się z tym pogodzić. Też chciała wtedy umrzeć.

Niebo przeciął piorun i znów usłyszała grzmienie. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Usłyszała krople deszczu tłukącego w szybę. W dziwny, niewytłumaczalny sposób ją koił, ale też napawał smutkiem. Poczuła łzy pod powiekami. Zamrugała szybko chcąc się ich pozbyć.

Patrzyło na nią pełne smutku spojrzenie skrzywdzonej kobiety. Błękitne, duże oczy były bezdenną pustką, pełną żalu i bezsilności. Dawno minęły już czasy, gdy paliły się w nich figlarne ogniki, a promieniująca z nich dobroć z biegiem czasu wypaliła się.

– Dziwne, że szkło też odbija uczucia – powiedziała cicho zachrypniętym głosem do swojego odbicia w szklanych drzwiach balkonu.

Prawą dłonią odgarnęła brązowe włosy z twarzy. W dawnych, szczęśliwych czasach uważano ją za piękną. Jasna cera była niegdyś nieskazitelna i zarumieniona od szczęścia. Miękkie usta kusiły. Obecnie przypominała twarz umarlaka. Jej skóra stała się chorobliwie blada, a usta spierzchnięte i suche. Była także przeraźliwie chuda. Misterny, srebrny naszyjnik, z umieszczonym pośrodku szarym kamieniem, zdawał się przeraźliwie ciążyć na wychudzonej szyi. Piękna, błękitna suknia wyszywana koronkami i małymi perełkami wręcz na niej wisiała. Włosy, schludnie niegdyś ułożone, teraz były byle jak spięte. Na młodej twarzy odciśnięte było piętno bólu kobiety, która w życiu straciła wszystko. Właściwie.. to w rzeczywistości straciła wszystko.

Ponownie spojrzała na niebo. Tak, było dokładnie takie same jak wtedy. Chmury kłębiły się. Przykrywały świat szarą powłoką, odcinając go od słońca i szczęścia. Kolejna błyskawica przecięła niebo. W dni takie jak te, zawsze miała wrażenie, że Yarreald ją woła…

Chmury zdawały się być nieprzeniknione. Zawiał mocniejszy wiatr, usilnie próbujący je odgonić. Na gładkim, szarym nieboskłonie utworzyły się dziury, przez które sączyło się delikatne światło słońca.

Skamieniała.

 

 

* * *

 

 

Woła mnie! Jestem tego pewna! Bo po cóż innego jest cała ta burza? Słońce pokazuje mi drogę! Już do Ciebie idę, poczekaj na mnie!

W moich oczach świeciło niezdrowe podniecenie. Wyglądałam na szaloną. Wyglądałam tak, jak inni chcieli, tak, bym pasowała do wyobrażenia o zdziwaczałej.

Głupcy.

Nie wiedzą, że to wcale nie obłęd. Żyję tak, jak dawnej, mam tylko oczy otwarte na wiele spraw. Widzę więcej, niż ci zatraceni w swoim własnym świecie ludzie. Byłam tam, odwiedziłam tamtą stronę! I co? To znaczy, że zgłupiałam? Nie. Wcale nie! Widziałam ich wszystkich. Sama byłam jedną z nich! A potem dosięgła mnie jego magia i wróciłam. A on odszedł. Nie pożegnał się nawet. Wyminęliśmy się. Wróciłam, bo byłam potrzebna. Ale och, teraz mnie woła.

Poczułam, że się uśmiecham. Jestem teraz niczym kochanka, czekająca na znak od ukochanego.

Parsknęłam śmiechem, ale natychmiast spoważniałam.

Wyciągnęłam rękę i otworzyłam duże, szklane drzwi balkonowe. Chłodne krople deszczu kapały na mnie z nieba. Przeszłam z trudem kilka kroków. Potknęłam się o rąbek sukni. Głupie szmaty. Złapałam spory fragment materiału i próbowałam rozedrzeć. Na próżno. Zaczerpnęłam odrobinę mocy i wysłałam płomień ognia w jego kierunku. Nie zrobił on jednak sukni żadnych szkód. Jeszcze raz spróbowałam rozedrzeć materiał. Tym razem pomogłam sobie magią. Z zadowoleniem oglądałam jak kawał błękitu opada mi pod stopy. Uśmiechnęłam się ponownie. Teraz mogę zająć się ważnymi sprawami.

Chcę do niego iść, ale jeżeli zostawię tu swoje życie, co stanie się potem? Kraj i tak jest osłabiony, a jeżeli straci dodatkowo mnie..

Szary klejnot, wiszący na srebrnym łańcuszku na mojej szyi nagle zapulsował. Zdziwiona ujęłam go w dłonie i podniosłam, przypatrując się mu.

Tak naprawdę to nie był zwykły kamień. Jego powierzchnia nie była idealnego koloru. Szarość pulsowała w nim, wprawne oko mogłoby zauważyć, że jest w ciągłym ruchu. Odzwierciedlał całą moją moc. Każdy czarodziej, w chwili odkrycia w sobie magii tworzył taki klejnot, który pokazywał jak wielka jest jego siła.

Szybkim ruchem odpięłam srebrne pęta. Kamień spadł, lecz potoczył się gładko po posadzce. Zmętniał. Pulsowanie i ruch wewnątrz ustało.

Musiałam się go pozbyć. On właśnie takiej ofiary pragnął. Było to jedyne, co mogłam mu dać.

Podeszłam bliżej balustrady balkonu. Wołał mnie, a ja zamierzałam wznieść się do niego. Rozejrzałam się wokoło. Niebo nadal było siwe, nieprzyjemne. Ponownie sklepienie przedarła błyskawica. Pozostała jednak jedyna wyrwa, przedzierająca się przez światło słoneczne. Muszę się śpieszyć! To moja ostatnia szansa! Spojrzałam w dół. Widok z balkonu zamkowego bynajmniej nie napawał radością. Widziałam niekończący się rząd drzew. Stary las był dobrym miejscem na polowania, ale teraz nie zachwycał ani urodą, ani liczbą zwierzyny łownej. Wiele drzew uschło. Podczas ostatniej wojny, został poważnie zniszczony. Już nigdy nie wróci on do czasów swojej świetności. Nic już nie będzie takie same. Nie można ożywić uschłego drzewa.

Postawiłam bosą stopę na balustradzie. Dziwne.. Nie pamiętałam, żebym zdjęła buty. Zebrałam w sobie moc. Poczułam ogromną siłę. Wiedziałam, że już niedługo się z nim spotkam. Po prostu zrobię krok, potem drugi.. I tak aż do samego nieba. Muszę po prostu zaufać swojej mocy.

Czyjś krzyk rozproszył mnie, gdy próbowałam ułożyć w głowie stosowne zaklęcie.

Odwróciłam głowę w kierunku drzwi balkonowych, skąd dobiegał ów dźwięk.

 

 

* * *

 

 

Stary doradca królewski, Alwik, nie odrywał oczu z księżniczki. Jedna noga przewieszona była przez balustradę, drugiej niewiele do tego brakowało. Srebrny naszyjnik z Kamieniem Mocy leżał nieopodal na posadzce balkonu. Widać było ślady zniszczenia, u dołu błękitnej sukni.

Wspierając się na lasce podszedł bliżej. W oczach dziewczyny zauważył gniew. Niegdyś piękna twarz, teraz wykrzywiona była w grymasie bólu i cierpienia, a także złości. Cały dwór mówił, że odkąd została przywrócona przez Yarrealda, zarówno ona, jak i dziecko w jej łonie popadły w obłęd. Przez cały czas ciąży, Atilla pogrążona była w letargu, jednak teraz szał i złość po stracie ukochanego dały o sobie znać. Dwór sądził również, że nikt, kogo dusza wróciła z zaświatów nie mógł być kompetentny do rządzenia kraju. Alwik w to nie wątpił, chociaż osobiście uważał, że malutka Tii może wyrosnąć jeszcze na dobrą spadkobierczynię tronu w Triolenstajmie.

Mimo wszystko, chciał służyć Atilli, gdyż ta niegdyś uratowała mu życie.

Rzucił trzymaną w jednej ręki dużą, żółtą świecę i podszedł do niej.

– Panienko! Co też panienka robi? Proszę wracać do komnaty! Jeszcze się przeziębisz! – modlił się do wszystkich znanych sobie bóstw, by zanim on do niej podejdzie, nie przerzuciła drugiej nogi za balustradę. Nie przeżyłaby upadku z tak dużej wysokości. Przyśpieszył kroku, mimo że chroma noga odmawiała posłuszeństwa. Złapał delikatnie, lecz pośpiesznie jej rękę. Spojrzała na niego zdziwiona.

– Nie.. nie pomożesz schorowanemu kalece, dziecko? Odprowadź mnie do komnaty. Chodź.. Może jesteś zmęczona? Położysz się?

Na jej twarzy widać było zakłopotanie. Włosy były mokre od deszczu a podarta suknia lepiła się do ciała. Zamrugała szybko oczami, po czym wolno postawiła przewieszoną nogę na posadzce balkonu. Stopa była cała sina od zimna. Wziął ją pod ramię. Szli powoli, w miarowym tempie. Nagle księżniczka zatrzymała się i obróciła głowę w drugą stronę. Niebo było całe szare.

– Yarreald – szepnęła.

– Chodź skarbie, nic już nie możesz zrobić. Zmarłym pomaga jedynie pamięć o nich.

– Woła mnie.. – klatka piersiowa zaczęła falować w rytm jej przyśpieszonych oddechów. Za chwilę wybuchnie niekontrolowaną złością. Alwik nie mógł i nie chciał do tego dopuścić. Wiedział, że nie zdoła jej wtedy powstrzymać. Zamknął drzwi, gdy znaleźli się już w komnacie. Atilla niepewnie usiadła na wielkim łożu. Mimo okropnego wyglądu potrafiła siedzieć dumnie, wyprostowana jak struna. W momentach najwyższego skupienia, takich jak ten, można było jeszcze odnaleźć gdzieś echo tamtej dostojnej dziewczyny, która niebawem miała odbyć ceremonię koronacji.

– On chce, byś została tutaj. Masz tu dla kogo żyć, pamiętaj – rozejrzał się wokół w poszukiwaniu rzuconej wcześniej świecy. Leżała nieopodal na podłodze. Podniósł ją z ziemi. Na szczęście nie złamała się. Zapalił krzesiwo i dotknął nim knota.

– W dni takie jak ten niedobrze jest wychodzić na dwór. Strzeż się burzy, panienko – pokuśtykał w stronę największego widokowego okna. Dokładnie na środku postawił trzymaną w ręku świecę, dającą miły dla oczu złotawo – czerwony poblask. Odwrócił się znów w jej stronę.

– Popatrz. Wcale nie musisz do niego iść. Możesz obdarować miłością kogoś, kto bardzo tego pragnie. Pewną małą, bezbronną istotkę, która jest przecież waszym wspólnym dziełem – obrócił się w lewo i pokuśtykał do stojącej w rogu kołyski.

W środku leżało otulone kocem niemowlę. Nie spało. Uważnie badało świat dookoła dużymi oczkami. Małe piąstki miało zaciśnięte na materiale.

– Tylko na nią spójrz. Tylko.. popatrz i spróbuj ją pokochać.

Podeszła do niego prawie bezszelestnie. Kątem oka zauważył brak Kamienia Mocy na jej szyi.

– Tak.. Spróbuj.. – szepnęła. – Postaram się. Moja malutka Tii. Mam tylko ciebie – pogładziła opuszkami palców główkę dziecka. – Ona jest taka podobna do ojca – wyprostowała się i spoważniała. – Ma dokładnie takie same czarne oczy jak Yarreald.

Oczy Tii były ciemnoniebieskie.

Koniec

Komentarze

     Trzy teksty za jednym strzałem? Nie za duzo na jeden raz?      Pozdrówko. 

Masz bardzo duży talent, ale ja nie jestem targetem :) "– Tak.. Spróbuj.. – szepnęła. – Postaram się. Moja malutka Tii. Mam tylko ciebie – pogładziła opuszkami palców główkę dziecka. – Ona jest taka podobna do ojca – wyprostowała się i spoważniała. – Ma dokładnie takie same czarne oczy jak Yarreald. Oczy Tii były ciemnoniebieskie." O co tu chodzi? Bo zaciekawiła mnie ta końcówka :)

Teksty napisałąm dawno temu, a chciałam gdzieś je wrzucić, by przekonać się jakie są, czy dobre, średnie, a może totalnie do bani.

 

Hmm.. Kim jest target?

 

Chodzi o to, że Atilla tak kochała ojca Tii, że widziała w niej jego samego, mimo że dzieciątko nie było do niego aż tak podobne (Oczy Yarrealda – czarne, oczy Atilli – niebieskie)

…Nie byłem w stanie doczytać do końca tak słabego tekstu. Zachodzę w głowę, jaki klejnot może mieć szary kolor. Opis przyrody roi się od błędów. Opowiadanie śmiertelnie nudne. Pozdrawiam rozczarowany. Jedynie naprawdę młody wiek może usprawiedliwić autorkę.

Opinia boląca, nie mniej jednak, dziękuję.

Chociażby szary akwamaryn? Szary agat? Wiele kamieni ma, może mniej spotykane, ale jednak, odcienie, o których wiemy niewiele. Są one unikatowe, ale jednak są.

Poza tym – to również kwestia wyobraźni. Opis przyrody który, aż roi się od błędów? Jakich? Możesz wytknąć coś konkretnego? Skoro krytyka, niech będzie konstruktywna. Chciałąbym wiedzieć, co poprawić.

 

Wiek nigdy nie jest usprawiedliwieniem. Można być zarówno 5-cio letnim geniuszem, jak i 55-letnim nieudacznikiem. Usprawiedliwieniem może być jedynie moje niewielkie doświadczenie. Dlatego proszę o konkretne powiedzenie, co jest źle, bym poprawiła to w przyszłości.

…Droga autorko. W literaturze nie ma nieletnich geniuszy. Jeżeli jest inaczej, to podaj chociaż jeden przykład. Literatura wymaga doświadczenia. Konkretne błędy wytkną Ci tu inni. Ja tylko podam przykładliterackiej tandety: Potężny zamek drży w posadach od uderzeń piorunów…Taka przesada w opisach odstręcza czytelnika. Życzę powodzenia w dalszych literackich próbach.

Pomysł dobry, wykonanie już mniej. W pierwszym fragmencie zdecydowanie za dużo czasownika "być".

"… przez mgłę bólu i szalonego otępienia, wtedy ulewa szalała." – powtórzenie   "Była także przeraźliwie chuda. Misterny, srebrny naszyjnik, z umieszczonym pośrodku szarym kamieniem, zdawał się przeraźliwie ciążyć na wychudzonej szyi."– j.w.   "… piętno bólu kobiety, która w życiu straciła wszystko. Właściwie.. to w rzeczywistości straciła wszystko."– Po co to drugie zdanie? To już nie powtórzenie słowa, a całego znaczniea.   I Eferelin ma rację, nadużywasz "być" – zdania trzerba konstruować na różne sposoby, bo monotonny tekst bardzo źle się czyta.   Zaczęłam czytać drugi fragment, ale zrezygnowałam. Też nie jestem targetem. Nie przyciągnęło mnie, nie zainteresowało. Przykro mi.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

"… przez mgłę bólu i szalonego otępienia, wtedy ulewa szalała." – powtórzenie   "Była także przeraźliwie chuda. Misterny, srebrny naszyjnik, z umieszczonym pośrodku szarym kamieniem, zdawał się przeraźliwie ciążyć na wychudzonej szyi."– j.w.   "… piętno bólu kobiety, która w życiu straciła wszystko. Właściwie.. to w rzeczywistości straciła wszystko."– Po co to drugie zdanie? To już nie powtórzenie słowa, a całego znaczniea.   I Eferelin ma rację, nadużywasz "być" – zdania trzerba konstruować na różne sposoby, bo monotonny tekst bardzo źle się czyta.   Zaczęłam czytać drugi fragment, ale zrezygnowałam. Też nie jestem targetem. Nie przyciągnęło mnie, nie zainteresowało. Przykro mi.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Co za głupi edytor i system, najpierw w ogóle nie mogłam dodać komentarza, bo mi znikało i mnie wylogowywało, a potem dodał dwa razy ; /

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Czytam już trzeci tekst Twojego autorstwa, bo wrzuciłaś trzy za jednych zamachem, a ten jest najsłabszy. Niestety, muszę się podpisać pod opiniami poprzedników.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka