- Opowiadanie: kastorak - Opętana

Opętana

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Opętana

Prolog

 

 

 

Xeryjczycy – odmiana rasy ludzkiej czczącej Lucyfera.

 

Przybyła w 700 roku naszej ery zajmując wschodnie pustkowia Arenii.

 

Wywołując przy tym wojnę, w której pokonali ludzko-elfie wojska.

 

Xeryjczycy wyparli elfy za granice Gomorii, Sodomerii, Orenlii i Xee.

 

W 714 roku utworzyli państwo Infernola, przypominające

 

Lucyfera patrzącego na zachodnią część Arenii.

 

( W stolicy Infernoli, Danteii znajduje się Brama Piekieł

 

i zakon Szatana).

 

Xeryjczycy pozmieniali także nazwy państw i miast

 

(patrz. Roz. 4 Państwa Arenii i Roz. 5 Miasta Arenii.),

 

a w 721 roku podpisali pokój z ludźmi, krasnoludami i elfami,

 

a Ci, którzy wtargną na teren xeryjczyków,

 

uważani będą za intruzów . (…)

 

 

Alex de Boer – Encyklopedia Arenii – Roz. 2 Rasy.

 

 

 

 

 

 

 

Jestem Dante.

 

Dante Arai, pół elf – pół diabeł. Jestem, a może raczej byłem, jednym z siedmiu upadłych aniołów.

 

A zaczęło się wszystko tak.

 

Na początku był bóg Roya i matka – bogini Zheli. Roya na początku stworzył ziemię, potem dzień i noc. Następnie powstały wody, rośliny i zwierzęta. Roya ulepił z gliny i popiołu elfy, w które wlał dusze i którym dał rozum. Stworzył dla nich raj, którego pilnowali aniołowie. Ulepieni byli z tego samego materiału co człowiek, ale z domieszką majestatu boga. Shea mieli wolną wolę, rozum i byli całkowicie posłuszni Royi. Aniołowie pomagali w pracy i utrzymaniu szczęścia w raju.

 

Roya zastrzegł sobie jedno, żeby nie zjeść siedmiu owoców z drzewa Zła. Za złamanie zakazu groziło wypędzenie z raju. Wszyscy na wieść o tym zakazie wystraszyli się i za wszelką cenę nie zbliżali się do tego drzewa.

 

Ale było nas siedmiu.

 

Ja, Ian, Nero, Saduj, Legion, Belial i Lucyfer. Postanowiliśmy zakraść się w nocy i zjeść owoce z drzewa Zła. Myśleliśmy, że Roya nie dowie się o naszym wybryku, bo wcale nie zaglądał do drzewa.

 

Zerwaliśmy owoce. Każdy zjadł po jednym. Mi przypadł owoc nieczułości, Ianowi bratobójstwa, Nero władzy nad duszami, Sadujowi zdrady, Legionowi wywoływaniem chorób i głodu na tysiącach osób, Belialowi ognia, a Lucyferowi władzy. Po tym wszystkim wróciliśmy do swych domostw i poszliśmy spać.

 

Następnego dnia czuliśmy się dobrze, ale wiedzieliśmy, że moc zła działa.

 

Wszystko zaczęło się od tego, że nie poczułem jak jabłko spadło mi na głowę, a potem nie pomogłem założyć opatrunku skaleczonemu w rękę elfowi. Następnie Ian dokonał tego po raz pierwszy. Zabił. Poszedł z bratem Roanem do świątyni złożyć ofiary, a gdy wracali Ian nie mógł znieść przechwał brata, jak to Roya go kocha i dźgnął go nożem. Zabitego Roana zakopał, wraz z sztyletem i odszedł, nie czyniąc sobie nic z tego wrócił do wioski. Niedługo potem Nero podczas kłótni z jednym z elfów, zaczął patrzyć złowrogo, zaglądając w głąb jego duszy. Elf zaczął czuć się zahipnotyzowany, upadł na kolana przed Nero i jął go przepraszać. Po całym zajściu każdy poszedł w swoją stronę.

 

Nie minęła godzina jak Velan nosząc wodę zbił dzban. Całe zajście zobaczył Saduj, który obiecał, że go nie wyda. Velan poszedł do wioski po nowy dzban. Tymczasem Saduj poszedł do Folvera, który za trzydzieści orzechów dowiedział się o całym zajściu. Velan został ukarany i musiał ulepić nowy dzban.

 

Około południa Legion, który miał zły dzień sprawił, że tysiąc elfów się pochorowało i musiało zostać w domach. Ten fakt wykorzystał Belial, który podpalił domostwa zarażonych. W pożarze spłonęli wszyscy chorzy. Dopełnieniem całego zła była prośba Lucyfera, aby Roya uczynił go równym sobie albo zrzekł się władzy. Bóg oczywiście odmówił, a na koniec rozmowy kazał, aby cała nasza siódemka stawiła się na porannym wiecu.

 

Wystąpiliśmy na środek. Roya zapytał nas o wydarzenia wczorajszego dnia. Odpowiedzieliśmy, że to nie nasza wina, gdy bóg zapytał czy ruszaliśmy owoce z drzewa Zła, zaparliśmy się trzy razy. Roya nie dał się oszukać i odprawił elfy. Nam kazał zostać i zaraz zaprowadził naszą siódemkę na miejsce, gdzie znajdowało się drzewo. Gdy Roya zobaczył, że nie ma na nim owoców strasznie się rozgniewał. Postanowił wtedy, że wygna nas z raju, a elfy, które w nim mieszkały straciły nieśmiertelność. Roya utworzył piekło, po czym tam nas zesłał. Raj wraz z resztą aniołów przeniósł wysoko, hen w chmury. Elfy od teraz musiały same sobie radzić z głodem i chorobami.

 

Na miejscu drzewa Zła utworzył bramę piekieł, a Lucyfera żądnego władzy ukoronował na króla podziemi, zwanego Inferno. Bóg postanowił także, aby dusze dobrych elfów trafiały do raju, a dusze elfów czyniących zło – do nas.

 

Roya odebrał nam skrzydła i aureole, w zamian dał rogi i zamiast nóg mieliśmy kopyta, nasza skóra pokryła się bordowym kolorem, a oczy całe poczerniały.

 

Bóg nazwał nas Hellboyami, co znaczyło diabeł.

 

I odtąd nie było raju na ziemi. Pozostała jedynie wojna o przetrwanie.

 

Lucyfer mimo, że był królem piekieł, postanowił zemścić się na Royi. Chciał otworzyć bramy piekieł i wypuścić wszystkie złe duchy. Stało by się tak, gdyby nie ja. Mimo to, że byłem Hellboyem, drzemała we mnie jeszcze cząstka Anioła. Wykradłem się z piekła i powiedziałem o wszystkim Royi. Bałem się jednak wrócić do Raju, ale bóg zapewnił mi schronienie. Roya przygotował się na atak i gdy Lucyfer otworzył bramy piekieł, wypuszczając wszystkie demony, użył całej swojej mocy i zagnał bestie z powrotem, zamykając wejście do Inferno.

 

Lucyfer wiedział, że zdradziłem jego plan. Planował wtedy mnie zniszczyć, ale tu pomógł mi Roya pokonując Władcę Ciemności odsyłając go z powrotem do piekła.

 

Podziękowałem za to bogowi, a ten pogratulował mi nawrócenia.

 

Ale był jeden mankament. Nie mógł znów uczynić mnie aniołem, bo byłem diabłem. Okazało się, że bramy piekieł są uszkodzone i nie można tego naprawić, więc demony spokojnie mogłyby uciekać. Roya wykorzystał ten fakt i wtedy postanowił dać mi ciało elfie z możliwością przemiany w Hellboya, ale w zamian za to miałem łapać dusze uciekające z piekieł i odsyłać je tam skąd przybyły. Na znak mojego nawrócenia, bóg pozostawił mi niewielką bliznę w kształcie jego symbolu – krzyża troyańskiego, na mym lewym policzku.

 

I odtąd zesłano mnie na ziemię, abym pomagał elfom zaatakowanym przez demony. Potem też miałem wspomagać krasnoludy, następnie ludzi, ale gdy przybyli xeryjczycy, wtedy przybyło mi jeszcze jedno zadanie. Miałem walczyć nie tylko z czartami, ale i z xeryjczykami, którzy je wywoływali, a robili to dość często.

 

Jednak wszystko ucichło. Xeryjczycy przestali tak często wywoływać złe duchy i same demony rzadko opuszczały piekło. Nie wiem co się z tym wiązało, ale liczba zadań które wykonywałem zmalała i nie była tak częsta, aż w końcu przestałem dostawać misje.

 

Postanowiłem się wtedy osiedlić w jednym miejscu, stając się jednym z milionów nieznanych osób zwanych Nenena, co znaczyło bezimienni. I tak się też stało.

 

Jestem Dante.

 

Dante Arai, pół elf – pół diabeł. Łowca demonów, o którym zapomniano, ale nie na wieki. Jeszcze sobie przypomną.

 

Przypomną i nie będę musiał na to długo czekać.

 

 

 

 

 

 

 

Część I

 

 

 

Opętanie – stan ciała, w którym zły duch rodem z piekła

 

przejmuje kontrolę, w całości lub połowie

 

nad duszą elfa, krasnoluda,

 

człowieka, a nawet xeryjczyka.

 

Objawami opętania mogą być:

 

– poszerzone źrenice, które sprawiają, że oczy wydają się czarne,

 

– zmiana barwy głosu na gruby i donośny,

 

– szatański śmiech,

 

– wyginanie kończyn ciał,.

 

– paraliż ( całkowity lub kończyn ),

 

– dzikość, agresja,

 

– brak apetytu.

 

Opętują nie tylko złe duchy, opętać również mogą:

 

– Lordowie Niżsi np.: Chochlik, Czart, Chimera,

 

a także Hydra,

 

– Lordowie Wyżsi np.: Cerber, Dagon, Arachne,

 

a także Lewiatan,

 

– Lordowie Najwyżsi.: Ian, Nero, Saduj, Legion

 

i Belial,

 

A nawet w ostateczności, co się jednak zdarza rzadko,

 

opętać może sam Arcymistrz Piekieł, znany też jako

 

Lucyfer.

 

 

Tomas Homan, Roy Telf i Alex de Boer – Encyklopedia – Tom IV

 

(O – P).

 

 

Jak leczyć opętanego?

 

Po pierwsze, na każdego ducha nie wszystko działa. Na złe demony działa modlitwa i krzyż troyański. Na Lordów Niższych potrzeba jeszcze Świętej Księgi. Na Lordów Wyższych nie podziała już modlitwa i krzyż toyański. Potrzebna jest wtedy woda święcona i znajomość odpowiednich fragmentów ze Świętej Księgi. Na lordów Najwyższych nie działa nic z wyżej wymienionych rzeczy. Potrzebna jest wtedy relikwia jakiegoś świętego, np.: na Nero działa oko św. Innafaniego. Przypadków opętania przez Lucyfera nigdy nie odnotowano, więc nie wiadomo co na niego działa.

Alex de Boer – Wszystko o opętaniu i demonach.

 

 

Kto może odprawić egzorcyzm?

 

Egzorcyści są wyznaczani przez Jego Świętobliwość i zależne jest to od ich rangi w zakonie. Egzorcyzm na złych duchach odprawia, kapłan niższy. Na lordach Niższych i Wyższych, kapłan, a na Lordach Najwyższych, arcykapłan. Egzorcyzm na osobie opętanej przez Lucyfera, mimo to, że nie odnotowano takiego, odprawia tylko i wyłącznie papież.

Alex de Boer – Wszystko o opętaniu i demonach.

 

 

Stopień opętania?

 

Opętać może jeden duch, dwa, a nawet trzy. Mimo to, egzorcyzm odprawiany jest normalnie przez wyznaczonych do tego egzorcystów. Jednak w 666 r. n. e. odnotowano opętanie przez wszystkie demony z szeregu Lordów Najwyższych, na czele z Arcylordem Piekieł – Lucyferem, na elfie Deamusie Florc’u. ( Opętanie przez wszystkie biesy z danego szeregu nie zdarza się na niższych poziomach ). Należało wtedy odnaleźć i pokonać wszystkie te kaduki, schodząc do piekła.

 

Misja się jednak nie powiodła, ponieważ elf Hort Foel nie przetrwał zejścia do Inferno. Zapewne przestraszył się tego, co tam zobaczył lub został zabity przez demony. Sam opętany zmarł po tygodniu.

 

I jest tylko jeden z tego wniosek. Tego typu opętanie nie jest możliwe do pokonania i kończy się śmiercią ofiary. Nic nie jest w stanie pomóc opętanemu, nawet odprawienie egzorcyzmu przez papieża.

 

 

Pocieszenie jest tylko jedno. Na razie drugiego takiego opętania nie odnotowano.

Alex de Boer – Wszystko o opętaniu i demonach.

 

 

 

„Raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Ja jestem Ian, a ja Nero. Jestem Saduj, a ja Legion.

 

A ja jestem Belial. Wiedz, że nic nam nie robisz.”

Słowa Deamusa Florck’a, podczas próby egzorcyzmu.

 

 

Opętanie Deamusa nie było powodem grzesznego trybu życia.(…) Możliwe jest ,że duchy upodobały sobie ofiarę i pokazały jakie one potrafią być silne. Wybrały też odpowiednią do tego porę.

 

5 (pięć duchów), maj (czytany od tyłu miesiąc „Jam” w języku staroelfim oznacza Piekło), 666 roku (liczba szatana). Wielu świeckich teoretyków tak właśnie tłumaczy opętanie Deamusa. Zakon wierzy w wersję, że Florc mógł mieć kontakty z Najwyższym Royą, który wybrał go do tego, aby przyjął na siebie opętanie w zamian za późniejszy raj. Potwierdzone jest to odnalezionym listem, trzy dni po śmierci.

 

W takim wypadku na nic zdaje się egzorcyzm, a twierdzenie, że zejście do piekła i pokonanie kaduków z szeregu Lordów Najwyższych da rezultat, że opętanie minie. Przecież każdy wie, że nikt nie może przetrwać zejścia do piekieł i pokonania demonów. Więc wyprawa Horta była niepotrzebna i dodała kolejnego trupa do kolekcji. Zejście do Inferno jest wyprawą przynoszącą tylko śmierć. Zwykły człowiek nie dałby rady temu zadaniu podołać, chyba, że miałby nadprzyrodzone moce albo byłby demonem rodem z piekła.

Akpł. Rudolf von Hoffer – Opętanie Deamusa Florc’a

 

 

„Nie wierzcie ani teoretykom świeckim, ani zakonowi Royi. Nie istnieje ani piekło, ani czyściec, ani raj. Nie istnieją dobre i złe duchy. Nie ma opętania. Deamus Florc był po prostu szaleńcem, chorym psychicznie, a wy takowego wybieracie na świętego.”

Odpowiedź Marcusa Vee przywódcy ZGA

(Zjednoczonej Grupy Ateistów), na temat opętania Florc’a.

 

 

 

Dzwony w katedrze św. Innfaniego w Bret wybiły w pół do drugiej. Ludzie zaczęli wychodzić z kościoła, rozchodząc się po mieście. Leo wraz z Tamarą wyszli jako ostatni. Udali się ścieżką prowadzącą poprzez park, miedzy szpalerami pięknych, zielonych drzew.

 

Leo był młodzianem około dwudziestki. Był wysoki, szczupły i przystojny. Miał czarne włosy, a jego grzywka opadała mu na jego małe, niebieskie oczy.

 

Wychowywał się bez ojca, który został zabity przez bandytów. Leo mieszkał wraz z matką i jego ukochaną Tamarą.

 

Elfka była niskiego wzrostu i także miała około dwudziestu lat. Posiadała piękne, zielone oczy, czerwone usta i gładką, alabastrową skórę. Jej długie, blond włosy, powiewały delikatnie na wietrze. Ubrana była w czerwoną suknię zdobioną haftowanymi kwiatami.

 

Tamara nie miała rodziców. Leo uratował ją około trzech miesięcy temu, kiedy to elfka spacerowała ze swymi rodzicami po plaży. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Napadła ich wtedy grupka piratów, która rozbiła sobie nieopodal ognisko. Ojciec Tamary kazał jej i żonie, aby uciekały. Elf dojął szabli i zaczął walczyć. Otoczyła go czwórka, a piąty z piratów chwycił kusze i wycelował w uciekające kobiety.

 

Bełt świsnął w powietrzu.

 

Matka Tamary padła, przebita strzałą. Elfka pochyliła się nad matulą i zaczęła ją opłakiwać.

 

Tymczasem ojciec walczył. Ciął z ukosa i powalił jednego z bandziorów. Całą sytuację zobaczył Leo, dojął miecza i zaczął biec ku piratom. Bandyta z kuszą szukał w popłochu bełta, lecz nim go znalazł, ostrze rozpłatało mu czaszkę. W między czasie piraci powalili elfa i jeden z nich przebił go, aż trysnęła krew. Bandyci wzięli się teraz za Leo, który stawiał opór. Odskakiwał, robił uniki i piruety, a jego ostrze zgrzytało i tańczyło w powietrzu, ścinając najpierw jedną, potem drugą głowę.

 

Leo odbił klingę, wytrącając miecz z dłoni pirata. Bandyta nie wiedział co zrobić, był w szoku. Leo podszedł do niego i z całej siły uderzył go pięścią w nos, a czerwona strużka krwi znaczyła mu bruzdy na twarzy, po czym przebił leżącego już pirata mieczem.

 

Gdy młodzian zauważył elfkę płaczącą nad matką podbiegł do niej. Jednak ta wystraszona kierującym się ku niej nieznajomym zaczęła uciekać, lecz po chwili przewróciła się i chłopak ponownie ją uratował. Tamara krzyczała, próbując przełamać płacz. Leo wszystko jej wytłumaczył, a gdy dziewczyna się uspokoiła zaprowadził ją do siebie. Dwa dni potem, elfka postanowiła, że zamieszka u niego.

 

I tak zaczęła się ich miłość. Choć rozpoczęła się tragicznie, potem było już tylko lepiej.

 

Gdy Leo z Tamarą dotarli do domu, w progu powitała ich Ella, matka młodziana. Wszyscy usiedli do stołu. Ella podała narzeczonym zupę. Gdy wszyscy podjedli, Tamara pozbierała naczynia i postawiła je na kredensie. Wtedy Ella przypominała coś sobie, wstała od stołu, wyjęła kopertę z szafki i podała ją Leo.

 

– To do ciebie. Przyniósł ją goniec jak byliście w kościele. Wyglądał na podejrzanego typa.

 

– No nic, zobaczymy co tam napisane. Wszyscy byli skupieni. Leo otworzył kopertę, wyjął list i zaczął czytać.

 

 

Dn. 6 maja 1666 roku.

 

Drogi Leonardzie

 

Czytaj uważnie

I na poważnie

Rzucam urok na Tamarę

Wręczam jej duchów parę

Chcesz jej pomóc

Ale twa niemoc

Jest większa

I stale się powiększa.

 

Podpisano

LUCYFER – PAN PIEKIEŁ

I CAŁEGO ŚWIATA

 

 

– No nie, ktoś sobie żarty stroi – Leo porwał list i wrzucił go do pieca, a gdy usiadł ponownie do stołu, rzekł do zmieszanych kobiet – Myślę, że nie bierzecie tego na poważne.

 

Kobiety nie wiedziały co mają powiedzieć.

 

– Chodź Tamara, w parku przemyślimy całą sprawę. Mamo, niedługo wrócimy.

 

– Pa kochany.

 

– Pa mamo.

 

Gdy narzeczeni wrócili do domu około dziewiętnastej, zastali w izbie kapłana. Leo był zaskoczony.

 

– Niech będzie pochwalony Najwyższy Roya – rzekł młodzian.

 

– Na wieki – odpowiedział kapłan, po czym dodał – siadajcie. Leo nie wiedział co ma powiedzieć, ale gdy w ręce duchownego ujrzał list, wtedy przebiegła mu najczarniejsza myśl.

 

– Czy to ten list podarłeś i wrzuciłeś do pieca?

 

– Tak. Nie, to jakaś paranoja. O co tu chodzi kapłanie?

 

– Szykuje się opętanie Tamary, chyba powinienem zostać u was na noc.

 

Leo był przerażony i to bardziej niż Tamara. Nie wiedział co ma robić, co ma powiedzieć. Jednak uspokoił się po chwili i rzekł, załamanym głosem.

 

– Chyba tak. Na pewno tak.

 

Wszyscy smacznie spali. Tamara nie mogła usnąć, ale za namową kapłana Rogera, położyła się spać. Duchowny drzemał obok łóżka elfki. Nagle z ściany spadł krzyż troyiański, co obudziło kapłana. Po tym wszystkim z szafki spadła Święta Księga. Roger był zaniepokojony. Nagle wybiła trzecia w nocy. Kapłan przyglądał się na elfkę, wyjął krzyż i zaczął się modlić.

 

Tamara uniosła ręce do góry, po czym podniosła się. Oczy miała nadal zamknięte. Nagle ciało dziewczyny zaczęło się trząść, a kapłan nie zważając na to kontynuował modlitwę. Gdy konwulsje ustały, Tamara przekręciła głowę ku Rogerowi, po czym błysnęła czarnymi oczyma.

 

– Kim jesteś demonie piekielny? – zapytał kapłan. Tamara nie ruszała się, gdyż była sparaliżowana, odpowiedziała jedynie.

 

– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć. I wtedy elfka zawrzeszczała, budząc Leo i Ellę, którzy po chwili przybiegli do pokoju Tamary.

 

– Nie ruszajcie się, próbuje odprawić egzorcyzm.

 

– A jednak to prawda – rzekł Leo sam do siebie.

 

– Kim jesteś demonie piekielny? Roger kontynuował dalej egzorcyzm.

 

– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć! I elfka zawrzeszczała ponownie.

 

– Kim jesteś demonie…

 

– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć! – Tamara przerwała pytanie kapłana i powiedział.

 

– I tak mnie nie wygnasz!

 

– Na imię Royi, kim jesteś demonie?! Wtedy elfka zawrzeszczała tak donoście, że zaczęło niewiadomo skąd grzmieć.

 

– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć! Ja jestem.

 

– Kim? – kapłan kontynuował dalej egzorcyzm.

 

– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć! Ja jestem Ian, a ja Nero, a jam Saduj! Jestem Legion!

 

Jam jest Belial… – nagle uderzył piorun, głos Tamary pogrubiał i dokończyła – a jam jest sam Lucyfer. Aby mnie wygnać musisz do mnie przyjść.

 

Po tych słowach Tamara, położyła się i zapadła w głęboki sen.

 

 

Część II

 

 

 

Krążą teorie, że kiedy powtórzyłoby się opętanie z 666 roku i wszystkie demony z Lordów Najwyższych, wraz z Lucyferem, zawładnęłyby czyjąś duszą, nie dałoby się ich wypędzić. Można by stwierdzić, że te przypuszczenia są błędne. Sam arcykapłan Rudolf von Hoffer stwierdził, że gdyby do tego doszło to tylko i wyłącznie z racji, iż sam opętany miał kontakty z Najwyższym Royią, przyjął cierpienie w zamian za zbawienie. Oczywiście, ja nie zaprzeczam. Legendy jednak mówią, że między nami śmiertelnikami żyje łowca demonów, upadły anioł, który się nawrócił. Chodzi mi tu o Dante Arai. Podania głoszą, że działał z mocy samego Royi.

 

Ponoć ukrywa się gdzieś na północnej części Toyi. Jednakże kościół twierdzi inaczej i to wszystko ogłasza herezją. Sam arcykapłan von Hoffer mówił, że upadły anioł nie może się nawrócić.

 

Ja sądzę inaczej, bo my wszyscy pochodzimy od Royi. Przecież nawet, najtwardszy grzesznik się nawraca, wystarczy, że uwierzy, iż tak się da.

 

Kapłan Tadeus Milven – Dementi theoria.

(Dokument ten, został uznany przez kościół Royi za herezje i wcielony do Indeksu Ksiąg i Pism Zakazanych, a samego zaś autora kilka miesięcy po publikacji spalono na stosie.)

 

 

 

Kapłan Roger, Leo i jego matka siedzieli przy stole, na którym stały dwie świece rozświetlające izbę. Wszyscy milczeli, zastanawiali się co mają poczynić, żeby z Tamary wypędzić duchy. Leonard patrzył przez okno na pełnię Księżyca. Każdy myślał, ale nikt nie mógł wpaść na pomysł jak pomóc opętanej. Nagle kapłanowi przyszedł do głowy pewien zamysł. Umysł jakby mu się otworzył i rzekł.

 

– Czytałem kiedyś Dementi theoria. Był to dokument z indeksu Ksiąg i Pism Zakazanych. Wyczytałem w nim, że taki przypadek opętania z 666 roku, gdyby się powtórzył, nic i nikt nie mógłby temu zaradzić – Leo, wraz z matką przysłuchiwał się uważnie słowom kapłana – jednak jest jedna możliwość. Ponoć gdzieś w naszych okolicach, ukrywa się nawrócony, upadły anioł, który mógłby nam pomóc, gdyż moje wysiłki nic tu nie zdziałają.

 

– Nie pojmuję – rzekł Leonard pewien zdziwienia. – Wytłumacz nam, bo z matką czegoś tu nie rozumiemy.

 

– Teoria arcykapłana Rudolfa von Hoffera mówi nam, iż przypadek Tamary jest związany z tym, że miała kontakty z samym Royą i przyjęła cierpienie w zamian za zbawienie. Dementi theoria zaprzecza temu. Autor tego dokumentu, Tadeus Milven, twierdzi, że może pomóc nawrócony, upadły anioł – Dante Arai. Przypuszcza też, że może on ukrywać się w Able, pod postacią starego elfa, gdyż tak naprawdę wygląda jak diabeł.

 

– Przecież to głupota, napisana przez jakiegoś świra – stwierdził Ella.

 

– Właśnie – poparł ją syn.

 

– Nie wierzycie, mi? To się zaraz przekonacie. Tadeus twierdzi,że aby go przywołać, wystarczy pełnia, a takową mamy i złota moneta oraz odpowiednia modlitwa.

 

– Czy ktoś kiedyś tego próbował? – zapytał Leonard.

 

– Raczej nie.

 

– Więc nie mamy pewności, że to się uda.

 

– Zapytam Cię Leonardzie o coś. Czy chcesz, aby złe duchy opuściły Tamarę?

 

Młody elf, nagle posmutniał. Zatroskany o swoją ukochaną, odpowiedział.

 

– Tak i to bardzo. Z całych sił tego pragnę, więc niech kapłan próbuje.

 

Gdy tylko Roger to usłyszał, zaraz na jego twarzy zagościł uśmiech, wnet po chwili rzekł.

 

– Masz mocną wiarę. Po tych słowach egzorcysta wstał od stołu, przeżegnał się i zaciśniętą w pięści monetę wystawił ku pełni. Duchowny był skupiony, oczy miał zamknięte. Nagle zaczął się modlić.

 

– Ja, kapłan Roger z Toyan, z mocy najwyższego Royi, wzywam Cię, upadły aniele, któryś się nawrócił. Nagle złota moneta, zaciśnięta w dłoni, zaczęła świecić jasnym blaskiem. – Ja, kapłan Roger z Toyan, z mocy najwyższego Royi, Dante Arai, przybądź na mą prośbę.

 

Dłoń duchownego roztworzyła się, nagle moneta wyskoczyła na środek izby i oślepiła wszystkich jaskrawym blaskiem. Zgromadzeni zaczęli przecierać oczy. Gdy znów normalnie widzieli, ich oczom na środku pokoju ukazał się stary elf, z długą brodą, wsparty o laskę. Leo razem ze swą matką patrzył na to z niedowierzaniem. Kapłan przemówił do elfa.

 

– Dante Arai. Czy pomożesz przegonić demony piekielne, które opętały Tamarę? Staruszek odpowiedział cichym, lecz grubym głosem.

 

– Tak.

 

– Czy zejdziesz do piekła, by je tam pokonać i, aby nigdy już, nie nawiedziły Tamary? Elf ponownie odpowiedział. – Tak. Leonard i Elle ponownie się zdziwili kiedy ujrzeli jak na ich oczach staruszek przemienia się w Hellboya. Pod nogami Dantego ukazało się czerwone wirujące koło, z wpisaną w nie gwiazdą, był to teleport, który przeniósł go od razu do piekła.

 

 

Część III

 

 

Piekło. Każdy boi się tam zejść. Nie rozumiem jednak jednej rzeczy, czemu ludzie, elfy, krasnoludy oraz xeryjczycy, mimo lęku przed tym miejscem i karą, jaka ich tam czeka, to jednak grzeszą. Nie wiem, czym to jest spowodowane, bo z mojego punktu widzenia, jak można czynić świadomie źle i wiedząc, że zostaniemy za to ukarani.(…) Dziwi mnie jedno, dlaczego trzeba doznać cierpienia, aby się nawrócić. Jednak wtedy jest już za późno.(…) Jedno jest pewne, kto zszedł do piekła już stamtąd nie wraca. Choć jak głosi legenda, aby powrócić, trzeba być demonem lub równać się mocą z Royą, albo mieć tak silną wiarę, (…) jednak, aby taką uzyskać, trzeba naprawdę przejść drogę nawrócenia, taką wyjątkową, jedyną, takiej, której nikt jeszcze nie przeszedł.

 

Christian van der Lichtenber – Filozoficzne rozmyślania o życiu pozagrobowym.

 

 

 

Dante długo spadał na sam padół Inferno. Opadał z dużą prędkością, mijając kolejne, zwężające się ku dołowi, kręgi piekła. Gdy łowca demonów uderzył o wyjałowioną i wyschniętą ziemię, podniósł się wielki kurz. Całe Inferno zadrżało.

 

Gdy wszelki pył opadł, wtedy ukazała się postać, sztywno stojącego w rozkroku, Dantego, z mieczem w dłoni. Dookoła otaczały go dusze potępione, oplecione łańcuchami. Nieustanne jęki potępionych sprawiały, że po plecach przechodziły ciarki. Dantemu obecność duchów w niczym nie przeszkadzała, nadal szedł niewzruszony ku wielkim wrotom piekielnym. Wrota kierowały do komnaty, w której urzędowali Lordowie Najwyżsi wraz ze swym panem Arcylordem – Lucyferem. Łowca podszedł do wejścia.

 

Cała brama zdobiona była płaskorzeźbami, które ukazywały sceny popełnianych przez wszystkie rasy zamieszkujące Arenię, najcięższych i najstraszniejszych grzechów.

 

Dante wziął do dłoni, kołatkę w kształcie głowy wilka i załomotał nią trzykrotnie. Wrota otwierały się powoli, odsłaniając wnętrze komnaty. Łowca demonów wszedł do niej i ujrzał salę całą pokrytą lodem. Z sufitu zwisały grube sople. Wszystko dookoła błyszczało i połyskiwało. Na końcu komnaty, na złotym tronie siedział Władca Piekieł – Lucyfer.

 

Szatan był ukazany jako demon z twarzą lwa, z długimi rogami, umięśnionym tułowiem elfa, byczymi nogami oraz długim jaszczurzym ogonem, a także ze smoczymi skrzydłami. Jego oczy błyszczały bordowym kolorem.

 

Z lewej strony od Lucyfera, siedział Berial – demon z twarzą byka, z wydłużonymi rogami oraz jaszczurzymi łapami i ogonem. Następny był Saduj, ukazany jako stary elf z szarą, długą brodą. Ubrany był w czarną szatę, przepasany sznurem z przyczepioną przy nim sakwą wypełnioną złotem. Jako ostatni z lewej siedział Ian. Przedstawiony został jako młody elf z zakrwawionym nożem w dłoni.

 

Z prawej strony od Lucyfera siedzieli kolejno Legion, demon piekielny. Z jego wnętrza, dochodziły jęki uwiezionych w nim tysiąca dusz. Następny w kolejce był Nero, ukazany, jako starszy elf z berłem w dłoni, które dawało mu władze nad duszami. Ostatnie miejsce pozostawało puste. Lucyfer przemówił grubym, przerażającym głosem.

 

– Zobaczcie Lordowie, zdrajca z blizną przyszedł. Demony zarechotały dziko i straszliwie. Szatan kontynuował. – Czego tu szukasz? Może postanowiłeś sam do mnie przyjść, abym Cię zabił, co Dante? Co Ty taki małomówny? Jak z jęzorem na brodzie leciałeś czym prędzej do Royi, to gęba Ci się nie zamykała?

 

– Milcz – rzekł łowca, zachowując powagę i zimną krew. – To Wy jesteście zdrajcami.

 

– My? – Lucyfer udał zdziwionego – tak twierdzisz? Jeśli pamięć mnie nie myli, to Ty razem z nami złamałeś zakaz boga.

 

– Nawróciłem się – odpowiedział Dante.

 

– Tak, a wiesz przyjacielu, co robi się z takowymi osobami? Jeżeli nie wiesz, to Ci powiem: je się zabija. Tak samo stanie się z Tobą, ale zanim tego dokonam, co chcesz powiedzieć na pożegnanie.

 

– Chce powiedzieć, abyście Wy, demony, opuściły ducha Tamary, raz na zawsze. Czarty ponownie zarechotały.

 

– Jeśli chcesz, aby się tak stało, to nas pokonaj.

 

– A myślicie po co tu jestem?

 

Lucyfer uśmiechnął się ironicznie, po czym przybrał rozzłoszczoną minę.

 

– Dosyć tych rozmów, zaczynajmy! Ian, Nero, zniszczcie go, raz, a na zawsze!

 

Demony rzuciły się na Dantego. Pierwszy zaatakował Ian. Długo to nie potrwało, gdyż łowca sieknął go dwukrotnie. Krew trysnęła na boki, a bratobójca padł na zamarzniętą ziemię. Tymczasem Nero oddalił się i z daleka strzelał z berła duszami. Dante skutecznie unikał ataków robiąc piruety i przewroty. Coraz bardziej zbliżał się do Władcy Dusz. Nagle ostrze świsnęło w powietrzu. Głowa spadła, uderzając o zmarzlinę z hukiem, a krew pochlapała Dantego. Ciało Nero osunęło się bezwładnie na kolana, po czym przewróciło.

 

Oba zabite demony w jednym momencie zamieniły się w pył, który został rozwiany po komnacie. Lucyfer był zdenerwowany, zacisnął dłonie na obręczach tronu i krzyknął.

 

– Saduj! Legion! Berial! Do ataku! – i znów demony prócz starego elfa rzuciły się na łowcę. Staruszek z daleka ciskał, ostrymi jak brzytwa, złotymi monetami ze swej sakwy. Dante nic sobie z tego nie robił, wszystkie i tak przelatywały mu nad głową albo odbijał je klingą. Był zajęty,unikaniem jaszczurzego ogona i ciosów. Łowca robił różnorakie piruety i obroty, co chwilę tnąc ostrzem. Pierwszą ofiarą Dantego stał się Legion. Arai odbił cios, następnie dźgnął demona w tułów. Czart padł jak rażony piorunem. Chwilę potem z jego rany uciekło uwięzione w nim tysiąc dusz, które czym prędzej opuściły komnatę.

 

Tymczasem Berial nadal machał ogonem, próbując zrobić krzywdę Dantemu. Łowca zrobił unik, złapał go za odwłok i przysuwając z całej siły do siebie, przebił mieczem czarta na wylot. Pozostał jedynie Saduj, który uparcie ciskał monetami. Arai nie wysilał się, robił jedynie delikatne uniki, gdyż rzuty były niecelne. Gdy starzec sięgnął do sakwy, okazało się, że skończyły mu się naboje. Saduj przeraził się okropnie. Dante pobiegł do stojącego jak słup soli demona i dwoma cięciami, powalił go na ziemię.

 

Tak jak poprzednio, ciała pokonanych rozproszyły się w pył i zostały rozwiane po całej komnacie. Lucyfer był tak rozgniewany, że z całej siły zacisnął dłonie na obręczach, aż je pokruszył. Następnie Władca Piekieł wstał i rzekł z pogardą do Dantego.

 

– Już długo nie pochodzisz. Zaraz Cię zgładzę.

 

Znienacka w dłoni Szatana pojawił się długi, ostry jak brzytwa, miecz. Lucyfer rzucił się do ataku z okrzykiem na ustach. Klingi błysnęły w powietrzu, słychać było jedynie szczęk broni. Za każdym ciosem sypały się iskry. Nikt nie przeważał w pojedynku. Czasami to jeden szarżował, a drugi się bronił, lecz to zaraz szybko się zmieniało. Obaj jednocześnie się męczyli. Coraz bardziej sapali, a ich ciosy, jeden po drugim, słabły.

 

Tylko jeden błąd zmęczonego zawodnika mógł przesądzić o zwycięstwie któregoś z nich. Walka już nie była tak dynamiczna jak na początku. Czekali i zastanawiali się, który się pomyli. Dante czekał przyczajony z ugiętymi w kolanach nogami. Lucyfer nie wytrzymał tego napięcia i zaatakował. Arai zrobił unik, wybił Arcylordowi miecz z dłoni, po czym znienacka ciął Władcę Piekła trzykrotnie po tułowiu, następnie dwukrotnie przebił go ostrzem na wylot.

 

Krew trysnęła, plamiąc na bordowo błyszczący lód. Lucyfer osunął się na kolana i ostatkiem sił krzyknął do Dante.

 

– Bądź przeklęty! Arai nic sobie z tego nie zrobił, pod jego nogami uruchomił się teleport, który przeniósł go z powrotem do chaty Leonarda.

 

Tymczasem, ciało Lucyfera zamieniło się w proch i zostało rozwiane po całej komnacie.

 

 

Epilog

 

 

 

Każdy ma różne teorie w danej sprawie. Wielu ludzi sądzi, że bardzo trudnych problemów nie da się rozwiązać. Nonsens, aczkolwiek da się, tylko trzeba mieć jedną rzecz. Jest to wiara. Jedna z najważniejszych cnot. Niektóre elfy stające do różnych zmagań, konkurencji, często kończyły jako przegrani. Nasuwa się tu nam jedno pytanie. Czemu? Czemuż się tak dzieje? Odpowiedź jest prosta. Nie wierzą, że mogą zostać czempionami. Jednak to jest lichy przykład. Podam o wiele lepszy. Ktoś ciężko zachorował. Wszyscy spekulują, że on na pewno skona. Po co nad nim czuwać? Jeszcze się zarazić można i kolejni zachorują i umrą. Tylko kolejni nieszczęśliwi. Drodzy bracia i siostry. Roya nagradza mocnych w wierze. Ci, którzy modlą się i opiekują tym chorym, mają bardo silną wiarę. I będzie czekała ich nagroda, ten zarażony wyzdrowieje nawet z nieuleczalnej choroby. (…) Drodzy bracia i siostry. Powiem wam jedno na zakończenie. Wierzcie mocno, zawsze miejcie nadzieję i miłujcie się nawzajem, a na pewno po śmierci ujrzycie oblicze Royi.

 

Fragment kazania kapłana Rogera Simersona.

 

 

 

Wszyscy siedząc w izbie, czekali na Dantego. Kiedy wybiła godzina trzecia, kapłan poszedł do pokoju Tamary, czy przypadkiem nie dostała ataku. Tymczasem Arai powrócił z Inferno. Chwilę potem przemienił się z powrotem w elfa z długą, szarą brodą.

 

– Leonardzie. Wykonałem zadanie. Pokonałem wszystkie demony, łącznie z samym Lucyferem na czele. Już nigdy jej nie opętają.

 

Leo wzruszył się. Pełen szczęścia i radości, rzekł.

 

– Rad jestem z tego i wielce Ci dziękuje.

 

– Do usług. A gdzie jest kapłan? – zapytał się Dante. W tym samym momencie, kiedy padło pytanie przyszedł Roger, który zadziwił się kiedy ujrzał łowcę.

 

– Udało Ci się, Tamara śpi spokojnie.

 

– Czy teraz w nagrodę mogę odejść?

 

– Tak Dante, oczywiście.

 

– Dziękuję – natychmiast po tych słowach, pod nogami Araia znów ukazał się teleport. Po chwili łowca zniknął, nie wiadomo nawet gdzie się przeniósł. Wszyscy radośni i z uśmiechem na ustach usiedli do stołu.

 

– Udało się. Znów będę mógł żyć normalnie z Tamarą – rzekł Leo, po czym przytulił jakże szczęśliwą matulę.

 

– Leonardzie?

 

– Tak?

 

– Czy będę mógł opisać nadzwyczajny przypadek opętania Tamary? – zapytał zaciekawiony kapłan Roger.

 

– Oczywiście, moją zgodę masz. Zapytać się będziesz musiał jeszcze jej, kiedy wróci do zdrowia – odpowiedział Leo, po chwili dodając – a nie boisz się, iż nikt nie uwierzy, że przybył tu ten legendarny Dante. Mimo to, że my możemy to potwierdzić to przecież wezmą nas za szaleńców. Możesz stracić nawet renomę dobrego kapłana.

 

Duszpasterz Roger uśmiechnął się łagodnie, po czym stwierdził.

 

– Powiem Ci jedno i weź sobie to Leonardzie do serca. Gdybyś nie uwierzył, iż Tamarze można pomóc, możliwe, że by zmarła. Miałeś silną wiarę. Tak samo jak ja mam. Cały czas wierzę, że dzięki niej mogę wszystko w życiu osiągnąć. Jest tylko jedno. Trzeba zawsze mocno wierzyć, dniem i nocą modlić się do Royi.

Koniec

Komentarze

Bóg nazwał nas Hellboyami, co znaczyło diabeł. - brzmi zabawnie   Podziękowałem za to bogowi, a ten pogratulował mi nawrócenia. - bogu   Potem też miałem wspomagać krasnoludy, następnie ludzi, ale gdy przybyli xeryjczycy, wtedy przybyło mi jeszcze jedno zadanie. – powtórzenia, których jest w tekście znacznie więcej   Udali się ścieżką prowadzącą poprzez park, miedzy szpalerami pięknych, zielonych drzew. - literówka, jest ich więcej   Przeczytałem, ale z niemałym trudem. Opowiadanie jest napisane prostym językiem i jakoś tak nieciekawie. Opisy walk raczej bawią niż wzbudzają zainteresowanie. Czytałem, czytałem i w końcu dotarłem do końca, który też niczym mnie nie zaskoczył. Pomysł miałeś niezły, ale wykonanie to już inna sprawa.   Pozdrawiam  

Mastiff

Początek mnie zaciekawił. Zaczełąm czytać i z czasem juz opuszczałm linijki byle tylko dotrzeć do konca. Czegoś mi brakło, za bardzo religijnie/inkwizycyjnie/egzorcyzmowo się zrobiło jak dla mnie.

Niestety nie moje klimaty.

Nowa Fantastyka