- Opowiadanie: babeczka - Mała dziewczynka pełna gigantycznego szaleństwa

Mała dziewczynka pełna gigantycznego szaleństwa

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mała dziewczynka pełna gigantycznego szaleństwa

od autorki: osobiście nie jestem przekonana co do tego tekstu, ale… no cóż! oceńcie sami…

 

 

 

Dawno i daleko.

 

Zostawiłam za sobą świat, do którego już nie wrócę, do którego już nie mogę wrócić. Odszedł wraz z upływającym czasem, oddalił się wraz z każdym pokonanym rokiem świetlnym.

 

Towarzyszący mu nieuchwytny zapach szczęścia, ulotnił się, pozostawiając po sobie zaledwie wspomnienie czegoś cudownego, bliskiego, czegoś co trudno było wyrazić prostymi słowami. Ale i tak pulsowało w rytm serca, narastało jak rozkosz przed orgazmem, wyczuwana tuż pod skórą.

 

Więc zadaję sobie pytanie co ja tu robię? Na tym pustym statku, będącym widmem bezszelestnie przemykającym w kosmicznej próżni? Jakie decyzje doprowadziły mnie do tego miejsca?

 

I dlaczego jestem sama?

 

Tworzyłam życie, budowałam galaktyki, a teraz wpatruję się w otchłań mego serca, pierwszy raz nie wiedząc co czynić.

 

Czy wiesz jak to jest być ostatnim dzieckiem swej rasy? Czy zrozumiesz samotność tak wielką, że jej świadomość prowadzi na skraj szaleństwa?

 

A przecież nie zawsze tak było…

 

Zostaliśmy tylko ja i on. Jedyni z Dawnych Władców, z twórców planet, kreatorów tysięcy istnień, z rasy zniszczonej przez jej własne ambicje.

 

Byliśmy bogami dla tych, których powoływaliśmy do życia. Wszechmocni, dumni, niepokonani w swej wielkości. Posiadaliśmy moc przerastającą naszą wiedzę, ale posłuszną każdemu z życzeń..

 

Wciąż chcieliśmy więcej i więcej; wszystko zdobyć, wszystkiego zasmakować, wszystko poczuć. Marzyło nam się odbudowanie potęgi naszej rasy i dlatego stworzyliśmy ICH. Na swoje własne podobieństwo, dając im to, co uważaliśmy za najważniejsze.

 

Pamiętam przeczucie nadchodzącej klęski, które mnie wtedy ogarnęło. A przecież mogłam to wtedy powstrzymać…

 

Jednak nie uda się oszukać przeznaczenia. Wszystko co się rodzi, musi także umrzeć. Takie jest podstawowe i odwieczne prawo rządzące naszym istnieniem. Nic nie mogło go pokonać, nawet my, choć i tak wystarczająco długo naginaliśmy rzeczywistość do swych kaprysów.

 

Byli niczym blade odbicia naszych cieni. Brakowało im siły, mocy, która była daną tylko nam pierwotną naturą. Ulegali swym zwierzęcym instynktom, taki jak i stwory, od których się wywodzili.

 

On był taki sam, a jednak tak inny. Nie umiałam żyć bez pieszczoty jego rąk, wilgotnych pocałunków niewprawnych jeszcze ust, obcego, a jednak znajomego zapachu ciała.

 

Bardzo dawno temu, niektórzy z nas takie uczucie nazywali miłością.

 

Może go kochałam, może nie. Dla mnie było to tylko puste słowo, nie związane z żadnymi emocjami.

 

Do chwili gdy pojawiła się ona. Blade odbicie mego ciała, bezskrzydłe, wątłe stworzenie, potrafiące czarować swą bezradnością i uśmiechem. Ten dzień zabrał mi zarówno mego towarzysza, jak i kochanka, który został stworzony na jego podobieństwo.

 

Zostałam z niczym. Zostałam sama. Wsłuchana w bicie tylko swego własnego serca.

 

Może to co czułam to była zazdrość? Może to o czym śniłam to była zemsta? Emocje obce mej duszy, zalały wartkim strumieniem umysł, w którym i tak gnieździł się już zalążek szaleństwa.

 

Mój towarzysz coraz bardziej pogrążał się w we własnym obłędzie. Chciał stworzyć dla nich idealny świat, raj, z którego nigdy nie będą chcieli odejść. Nie wystarczało mu, że wykreował ich na swój obraz i podobieństwo, że kochał niczym dzieci, których nigdy nie mógł mieć. Wciąż było mu mało, wciąż chciał więcej.

 

I pewnego dnia zażądał bym i ja złożyła im hołd. Pokłoniła się tym, których byłam współtwórcą.

 

Co za ironia… Ja! Pani i władczyni tego świata, na której podobieństwo ich stworzono!

 

Gdy odmówiłam, całkowicie się ode mnie odwrócił. Z pogardą, z niechęcią, jakbym nigdy nie istniała przez te wszystkie razem spędzone eony lat. Stałam się dla niego kimś całkowicie obcym, kimś kogo należy nienawidzić.

 

Mogłam więc tylko odejść. Przepełniona smutkiem i samotnością. Mała dziewczynka pełna gigantycznych trosk. Zaszyłam się tam, gdzie nie mogła dosięgnąć mnie jego obojętność. Cierpiałam, czując jak powoli narasta w mym sercu coś całkowicie obcego. Pragnienie zemsty, odwetu na nich wszystkich, na całej tej przeklętej rasie.

 

Nazbyt szybko dostałam możliwość realizacji tych życzeń. Kiedy mój były towarzysz odszedł w niebyt, dołączając do wszystkich naszych przodków, wróciłam.

 

Wygnałam ich z raju, by tułali się po jałowych pustyniach tej przeklętej planety. Kusiłam do popełniania czynów tak okrutnych, o jakich przedtem nawet nie śnili.

 

Stałam się ich jedynym przeznaczeniem, złym fatum, które miało prześladować aż po kres tego świata.

 

Ale nie potrafiłam ich zniszczyć. Byli jedynym żywym dowodem na istnienie mej rasy, jedynym wspomnieniem świata, który straciłam.

 

Bo kto powiedział, że bogowie nie umierają? I że Szatan nie może być kobietą?…

Koniec

Komentarze

Pomysł może i nie jest zły (choć --- co prawda --- dość łatwo przewidzieć, o co chodzi), ale niestety gorzej z wykonaniem. Niestety skrótowa forma monologu, utrzymana w nieco harlequinowskiej tonacji, ze zdecydowanym nadmiarem zdań pytających psuje odbiór. Gdyby Ci się zechciało przerobić to na bardziej rozwinięty tekst --- z prawdziwymi bohaterami, emocjami, ze szkieletem opowieści ładnie przysłoniętym mięskiem narracji --- to być może wyszłoby niezłe opowiadanie. Teraz to jest raczej szkic.

pozdrawiam

I po co to było?

No właśnie... Już dwukrotnie próbowałam, ale wciąż nie mam pomysłu by doprowadzić to do perfekcji.

Ale może kiedyś?

Perfekcja to może będzie przy 50. opowiadaniu. Po prostu trzeba usiąść i wystukać tekst, a potem go poprawić ; )

pozdrawiam

I po co to było?

Mocno chaotyczne, wygląda raczej na impresję niż opowiadanie. Chyba rzeczywiście trzeba to lepiej dopracować.

     Tak się zastanowiłem... A gdyby tak, metodą pani Szymborskiej, systematycznie zdejmować z tekstu zdanie po zdaniu, fraza po frazie, powstałby z tego tekstu ciekawy wiersz, na  otwarcie nowej strony jak znalazł.

     Pozdrówko.  

Tak się zastanawiam, czy pani Szatan potrzebny jest statek kosmiczny.   

Myślę, że zaprezentowany szkic stanowi materiał na pełnowymiarowe opowiadanie.

Pani Szatan lubi statki kosmiczne ;)

Na razie się poddaję, mam co innego na warsztacie. Niestety lepiej mi wychodzi proza kobieca, taka romansowo-erotyczna, choć ja bym chciała nieco ambitniej :(

Pani Szymborskiej nie lubię już od czasów liceum, nie chwyta mnie jej poezja za serce i nawet kilka kolejnych bobli by tego nie zmieniło.

I tyle...

Rób to co lubisz, byleby dobrze. Trzymam kciuki o powodzenie kolejnego opowiadania, bo to, wydaje się całkiem ciekawe.

Pozdrawiam: )

Pomysł, że Niosący Światło była kobietą, bardzo mi się spodobał. Ale zgadzam się z przedpiścami - wykonanie do dopracowania.

Babska logika rządzi!

Mam podobne zdanie jak poprzednicy. Pomysł nawet niezły, ale trzeba popracować nad wykonaniem.   Pozdrawiam.

I ja podpiszę się pod zdaniem przedmówców. Lubię wariacje na tematy biblijne, ale z tego możesz wyciągnąć dużo więcej. I najlepiej nie w formie monologu. Powodzenia ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

No i oczywiście nigdy, przenigdy nie pisz, że sama nie jesteś przekonana do własnego tekstu. To nie jest facebook, tu nie zlatują się ludzie, by prawić komplementy, gdy ktoś napisze "ależ ja jestem brzydka". To miejsce, w którym pozowalasz tekstowi bronić się na własną rękę. Jeśli jest mocny, sam się obroni.  Ten jest pełen potencjału. Widać twóczy pomysł i możliwości, brakuję jednak trochę pisarskiego doświadczenia i dopracowania. Wierzę jednak, że znajdę je następnym razem

Przy poprzednim opowiadaniu (Smok) nic podobnego nie pisałam. Po prostu wstawiłam tekst i już. Tutaj jest inaczej. Napisałam prawdę, bo czuję gdzieś pod skórą, że coś mi tu nie gra, coś zgrzyta, nie oddaje myśli, jakie chciałam wyrazić. Jak widać mój nos się nie pomylił. Po komplementy idę gdzieś indziej i z czym innym. Tu chciałbym się dowiedzieć co robię źle :) No i faktycznie, kilka wskazówek, za które dziękuję, dostałam.

Przeczytałam i czuję pewien niedosyt. Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dołączam do zaintrygowanych opowiadaniem. Nie ma patosu, rozgadania, przyjemnie wędruje się przez tekst i można poczuć to, co czuje Mała dziewczynka :) Powodzenia przy kolejnych tekstach!

Yyy… To ja już nic nie wiem…

Myślę, że jednak coś wiesz. Nawet nie jedno coś, a dwa cosie są Tobie wiadome. Pierwszy: opowiadanie nie zachwyciło, co zgadza się z Twoim  czuję gdzieś pod skórą, że coś mi tu nie gra, coś zgrzyta, nie oddaje myśli. Drugi z cosiów: nie zniechęcamy Ciebie, przeciwnie, swoim "marudzeniem" chcemy skłonić Ciebie do lepszego dopracowywania tekstów, żebyś poczuła, że gra, nie skrzypi, przekazuje Twoją myśl.

Nie czuję się zniechęcona. Nie pojawiłam się tutaj po to, byście pogłaskali mnie po główce i zbyli gładkimi, nieszczerymi pochwałami. Ten etap mam za sobą :) Oj, zgrzyta, zgrzyta… Najgorsze to mieć w miarę dobry pomysł i nie potrafić go przekazać. To mój pierwszy taki przypadek i dlatego znalazłam się na nf prosząc o pomoc. No cóż… Pożyjemy, zobaczymy :) A swoją drogą – widzę, że dobry tytuł to podstawa.

Dałabym nowy tekst, ale się boję ;) Wyszedł odrobinę zbyt frywolny…

Babeczko, opatrz nowy tekst dobrym tytułem i pokaż nam tę odrobinę frywolności. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z komentarza pod tekstem wyczytasz, że moim zdaniem frywolna wyszła przede wszystkim fraza. Ale przeczytam później ten, może znajdę coś więcej.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A dobry tytuł to zdecydowanie podstawa.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Nowa Fantastyka