- Opowiadanie: mirekowski - Ostatnia wola cesarza

Ostatnia wola cesarza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatnia wola cesarza

Witam was serdecznie. Po dłuższej przerwie związanej z obowiązkami wychowawczymi, napisałem coś. Sam nie wiem co to do końca jest. Miało być na konkurs związany z Grą o tron, jednak dwa następne zadania przygotowane przez

DJ-a mnie zniechęciły. Tekst został. Odleżał swoje i dzisiaj wam go prezentuję. Proszę o opinie, o wytknięcie błędów oraz totalne zmieszanie z błotem ( taki mały masochistyczny akcent musi być :) ), oraz napisanie waszych wrażeń. Miłej, lub nie, lektury życzę.

 

Ostatnia wola cesarza

 

Dokładnie w południe, dzwony bazyliki pod wezwaniem Świętego Orchana Natchnionego obwieściły śmierć cesarza Imperium Wersańskiego. Na ulicach Erdanji, stolicy, zamarł wszelki ruch. Ludzie przystanęli na chwilę, by ze spuszczonymi głowami uczcić odejście władcy do królestwa niebieskiego. Kapłani wylegli na ulice zawodząc żałobne pieśni. Tylko jeden człowiek szedł z uśmiechem na ustach schowanym pod obszernym kapturem. Sentar Helionchard kpił z mieszkańców stolicy. Kpił, bo znał prawdę.

Skręcił z alei Bohaterów Imperium, w jedną z wielu bocznych uliczek prowadzących aż do wysokich murów okalających wewnętrzne miasto. Uszedł kilkadziesiąt metrów i przystanął pod drzwiami niewielkiej apteki. Spojrzał wpierw w lewo, potem w prawo i pchnął drzwi.

– Wspaniała robota – pogratulował od progu niewysoki grubas o czerwonej twarzy, ubrany w zdobioną złotymi nićmi tunikę. Z pewnością nie wyglądał na ubogiego handlarza ziołami. Heres Gwindancher, założyciel i najważniejsza osoba w cechu kupieckim, senior najstarszego ze szlacheckich rodów Wersańskich, był po cesarzu najbogatszym człowiekiem w imperium.

– Wziąłeś do roboty najlepszego. – zaśmiał się cicho Sentar, a w zielonych oczach młodzieńca zabłysła pewność siebie.

– I najdroższego. – Kupiec wyciągnął zza szerokiego pasa pękatą sakiewkę.

– W końcu nie szło o portową dziwkę, prawda?

– Prawda. Trzymaj. – Heres rzucił Helionchardowi pękaty trzos. – Chcesz zarobić drugie tyle?

– Kogo trzeba zabić tym razem? – Chłopak schował zapłatę za szeroki pas.

– Nikogo. Odszukasz dla mnie pewnego człowieka.

– W tym też jestem dobry. – Sentar aż kipiał pewnością siebie. – Imię znasz?

– Tendar Morgencher. Jego rodzina miała w Erdanji gospodę.

– Coś więcej?

– Gdybym wiedział więcej, nie płaciłbym tobie. – Heres posłał chłopakowi pełen ironii uśmiech, odsłaniając równe, białe zęby. – To, na pokrycie kosztów. – rzucił Sentarowi drugi, również mocno wypchany trzos. – Powiedz jeszcze, jak to zrobiłeś?

– Zrobiłem, co?

– Zabiłeś cesarza?

– Tajemnica zawodowa. – Helionchard uniósł brwi i lekko wygiął kąciki ust w parodii sarkastycznego uśmiechu i wyszedł z apteki.

Zostawił za sobą bogatą dzielnicę i zagłębił się w zakamarki Erdanskich slamsów. Szedł śmierdzącymi uliczkami omijając zdechłe szczury, kupki śmieci i kałuże nieczystości, aż dotarł pod na wpół spalony budynek, gdzie dawniej prowadzono przytułek dla sierot. Zasłonił twarz szerokim szalem i wszedł między czarne zgliszcza.

– Spóźniłeś się. – powitał chłopaka pełen chłodu basowy głos, a z cienia wyłonił się wysoki mężczyzna ubrany w czarny płaszcz, spod którego prześwitywała zakonna czerwień długiego habitu. Twarz mężczyzny skryta była pod szarym kapturem, ale Sentar i tak wiedział kto zacz.

– Do rzeczy, klecho.

– Chcemy byś dowiedział się, gdzie jest pewien człowiek.

– Znasz jego imię? – Sentar spojrzał uważnie na Urnika Skacha, Pierwszego Biskupa Kościoła Jedynego Wyznania.

– Niejaki Tendar Morgencher, podobno pracował w kopalni złota w Skallender.

Chłopak pokiwał głową.

– Znasz moją cenę. Masz złoto?

Kapłan wyciągnął z kieszeni trzos pełen brzęczących monet.

– Tylko się spiesz, bo nie mamy za dużo czasu. Żałoba potrwa najwyżej miesiąc.

– Tak, wiem, – Helionchard pokiwał głową. – dłuższy czas bezkrólewia zakończy się wojną domową.

– Domyślny jesteś. Twój ojciec…

– Mój ojciec był starym głupcem, którego omamiłeś bajkami o zbawieniu i bogactwie w zaświatach. Zmarł żebrząc o kromkę chleba.

– Ale był też najlepszym szpiegiem cesarza. A ty kim jesteś? Nie lepszy od sprzedajnej dziewki.

Sentar zacisnął pięści, a policzki pokryła mu czerwień złości.

– Ale żadna dziwka nie jest tak dobra w swoim fachu, jak ja w zabijaniu, klecho.

– To groźba, czy tylko czcze przechwałki?

– Możesz się przekonać. – szepnął Helionchard nie spuszczając wzroku z twarzy kapłana.

Kapłan wzruszył ramionami.

– Pamiętaj, Tendar Morgencher. – powiedział patrząc młodzieńcowi w oczy. Po dłuższej chwili obrócił się i zostawił Helioncharda samego w ruinach. Chłopak oddychał głęboko chcąc opanować wściekłość. Gdy dłonie przestały drżeć, wyszedł ze zgliszcz i poszedł do portu. Tam od razu skierował się do najgorszej speluny w stolicy, Gospody pod wściekłym rekinem.

Wszedł do zadymionego wnętrza pustego niczym burdel podczas epidemii syfilisu. Skinął głową witając się z karczmarzem i bez słowa wszedł na zaplecze. Za grubymi drzwiami, w niedużym pomieszczeniu przy niewielkim stole siedziała ładna dziewczyna o rudych włosach i łysy, czarnoskóry mężczyzna z blizną na lewym policzku.

– Mika, Skowron, zbierajcie dupy.

– To już? – spytała rudowłosa piękność mrużąc brązowe oczy w kształcie migdałów. Sentar skinął głową i podszedł do szafy z której wyciągnął długi miecz, pękatą torbę podróżną i płaszcz z szarej wełny.

– Wiecie, co macie robić?

– Amatora pytasz? – Skowron wstał z miejsca, głową niemal dotykając powały. Chwycił opartą o stół niezwykłą broń o długiej rękojeści i zagiętym ostrzu. W tej samej chwili do pokoju wszedł wyraźnie zdenerwowany karczmarz.

– Worn tu idzie.

– Sam? – Mika przerwała zbieranie kart do gry.

– Z całą armią. – wysapał gruby szynkarz i wrócił do gospody.

– Do kanałów. Ja go zatrzymam. – Sentar podał Mice zapieczętowany list. – To jest cenniejsze od twojego życia. Nie zgub. Powodzenia.

Dziewczyna skinęła głową i pchnęła olbrzyma do ziejącego gównianym smrodem otworu w podłodze. Gdy oboje zniknęli w kanałach, Sentar opuścił klapę i wyszedł z pokoju. Usiadł przy szynkwasie w tej samej chwili, gdy do karczmy wszedł niewysoki mężczyzna. Generał Worn przystanął w progu, skrzywił się na widok Sentara popijającego z na wpół pustej szklanicy i gestem zatrzymał żołnierzy na zewnątrz.

– Generale, czekałem na ciebie. – powiedział pewnym siebie głosem Sentar, odwracając głowę w stronę szatyna o pociągłej twarzy.

– Dopij wino i chodź ze mną.

– Coś się stało? – zakpił chłopak skupiając wzrok na prawie pustej szklance.

– Dobrze wiesz dlaczego tu jestem. – Worn przysiadł się obok Sentara.

– Bo nie chciałeś stracić paru chłopaków. Niezłą armie przyprowadziłeś ze sobą.

Generał skinął głową w stronę zajętego swymi sprawami karczmarza.

– On ci powiedział, że nadchodzę? On też bierze udział w spisku?

Senat roześmiał się głośno.

– Jakim spisku? – Chłopak przechylił się przez szynkwas, chwycił gąsiorek z winem, pustą szklankę. – Napij się ze mną.

– Z chęcią. – Generał nalał wina i opróżnił naczynie jednym łykiem. – Jesteś podejrzany o zabicie cesarza.

– Liczyłem się z tym. Kto tak twierdzi? Ty?

– Ja i sześcioro świadków…

– Którzy widzieli mnie w sypialni cesarza, gdzie znaleziono jego ciało. Wątpliwe dowody, generale. Byłem jego osobisty asystentem, szpiegiem i prawą ręką…

– Tak wiem. – Worn przerwał chłopakowi podnosząc dłoń do góry. – Co byś zyskał na jego śmieci. Ty nic, ale Heres Gwichander i Ender Skech to już coś innego. O czym z nimi rozmawiałeś?

– Lepiej chodźmy. Nie chcę mówić przy nim. – Chłopak wskazał brodą karczmarza grzebiącego pogrzebaczem w palenisku. – Tylko, nie związuj mi rąk. Przecież nie będę uciekał. – z miną niewiniątka poprosił Helionchard, dopił wino i ruszył w stronę wyjścia.

 

Mika zasłoniła trójkątną twarz brązową chustą i przecisnęła się przez wąski otwór.

– Jak nie twój smród, to kanały. Ja to mam pecha.

Skowron mruknął coś wulgarnego w odpowiedzi. Szedł niemal kucając, usiłując nie zawadzić głową w niski sufit, Mika zaś wyprostowana, szurała włosami po kamiennym sklepieniu. Nie raz przyszło mi chodzić wąskimi korytarzami odprowadzającymi ścieki do płynącej obok miasta rzeki. Znali więc drogę i szybko dotarli do wyjścia po południowej stronie Erdanji.

Olbrzym uniósł stalową kratę i przepuścił dziewczynę przodem.

– Co teraz? – Skowron wyprostował swe dwa metry wzrostu i odetchnął głęboko.

– Co, co? Już zapomniałeś? – skrzywiła się Mika i powtórzyła olbrzymowi to, co powiedział jej Sentar.

– Taki był plan?

– Od początku, do końca. Ale jak zwykle nie pamiętasz. Co z ciebie mam za pożytek? – Mika przeskoczyła na drugą stronę wąskiego strumyka.

– O, ty już wiesz, jak ze mnie pożytek. – Skowron jednoznacznie chwycił się za kroczę.

– I tylko taki.

Poznali się siedem lat wcześniej w cesarskich lochach. Mikę złapano gdy próbowała wykraść największy samorodek złota z cesarskiego skarbca, a olbrzym trafił do aresztu za pobicie sześciu Wersańskich oficerów. Od pierwszego słowa przypadli sobie do gustu, a ich drogi na zawsze się złączyły. Nie marnując chwili, Mika pocałowała olbrzyma w policzek. Ten uśmiechnął się szeroko i ruszył w stronę widzianych na horyzoncie gospodarstw, a Mika wróciła do miasta przez główną bramę.

Stanęła przed wejściem do bazyliki i narzuciła kaptur na głowę. Będąc znaną wśród kapłanów, nie chciała, by ktoś rozpoznał charakterystyczną czuprynę i zielone oczy. Weszła do środka, minęła modlących się w skupieniu mieszczan, klęczących przy bocznym ołtarzu i weszła do zakrystii. Tam, nie zaczepiana przez zajętych swoimi sprawami mnichów, wspięła się po schodach wiodących do prywatnych komnat arcykapłana i odnalazła właściwe drzwi. Pchnęła zdobione wierzeje i natychmiast zrzuciła kaptur, odsłaniając twarz.

– Witaj, ojcze.

– Ty! Stra… – Arcykapłan nie dokończył uderzony rzuconym z całej siły jabłkiem. Ta chwila zaskoczenia wystarczyła dziewczynie, by dobiec i przyłożyć Urnikowi sztylet do gardła.

--Tylko słowo, a umrzesz. Proszę, piśnij tylko słowo. Wiesz jak bardzo chcę ciebie zabić, skurwielu jeden. – wydyszała do ucha naciskając mocniej ostrzem na tętnicę. – Stuknij dwa razy palcem wskazującym prawej dłoni, że będziesz cicho. Dobrze. A teraz słuchaj. Sentar znalazł to, czego szukasz. Spotka się z tobą dzisiaj po zmierzchu, w starym sierocińcu. Masz być sam. Rozumiesz?

Urnik skinął lekko głową, palcami odepchnął ostrze i odetchnął głęboko.

– Dlaczego sam nie przyszedł mi tego powiedzieć?

– Bo ktoś musi pilnować twojej zguby. – Mika schowała sztylet wycofując się w stronę drzwi, bacznie obserwując arcykapłana. – Masz być sam. – rzuciła otwierając drzwi i tak szybko jak się pojawiła, zniknęła z gabinetu najważniejszego dostojnika kościelnego.

 

 

Siedząc w pokoju przesłuchań, Sentar popijał wino z cynowego kielicha, zagryzając wędzonym serem. Luksus na który nie wielu więźniów mogło sobie pozwolić. Chłopak nie był zwykłym skazanym. Był szpiegiem cesarza, lojalnym sługą i przyjacielem generała Worna.

– Opowiedz to raz jeszcze. – Generał uniósł brwi, zdumiony zeznaniami Sentara. Chłopak wypluł kęs na podłogę.

– Wiesz już wszystko. Co zamierzasz zrobić?

– Ty mi powiedz. – wzruszył ramionami Worn, nie kryjąc zaskoczenia. – To naprawdę niewiarygodna historia.

– Ale prawdziwa. – pokiwał głową Sentar biorąc do ust spory kawałek sera. – Puść mnie wolno, a wieczorem będziesz miał winnych tu, gdzie ja teraz siedzę. To mogę tobie obiecać.

– A czego nie możesz mi obiecać?

– Że sprawcy poddadzą się dobrowolnie. Że wygrasz kolejną wojnę. – Chłopak uśmiechnął się szeroko i szczerze. – Że…

– Już przestań. – Generał wstał od stołu, podszedł do drzwi i otworzył je. – To gdzie mam szukać winnych?

– Znajdziesz w końcu żonę. – Sentar dokończył przerwane zdanie i podniósł się z krzesła odsuwając je do tyłu. – Po zmierzchu, w starym sierocińcu. Weź tylu ludzi ilu chcesz. Mnie wszystko jedno.

Dał krok przez próg, ale silna ręka generała zatrzymała chłopaka w miejscu.

– Sam nie możesz wyjść. Muszę iść z tobą. Jak to będzie wyglądać? Główny podejrzany sam opuszcza więzienie?

 

Potężna sylwetka stała na samym środku szerokiego na dziesięć kroków traktu cesarskiego, łączącego północną granicę z południową pustynią, blokując przejazd. Jadących wolnym tempem czterech jeźdźców zatrzymało wierzchowce tuż przed czarnoskórym olbrzymem.

– Z drogi bo batem przyłożę. – krzyknął bogato ubrany grubas prostując się w siodle. Olbrzym podszedł do niewysokiego kasztana, chwycił wędzidło i z całej siły pociągnął w dół. Koń zarżał i ugiął nogi przewracając się na bok, przygniatając tłuściocha.

Trzech uzbrojonych w długie miecze mężczyzn wyglądających na najemników wyciągnęło broń.

– Nie chcecie dzisiaj umierać. – Skowron jednym ruchem wyciągnął spaślaka spod usiłującego wstać kasztana. – Jedźcie na północ. Do Skallander. Tam się zawsze znajdzie praca dla najemników. Mnóstwo pracy. – rzucił wojownikom zabraną grubasowi, pękatą sakiewkę. – Wasza odprawa. Konia weźcie. Ja nie potrzebuję. – z tymi słowy przerzucił tłuściocha przez ramię, nawet nie ugiąwszy przy tym nóg i ruszył w stronę Erdanji.

 

 

Słońce zaczerwieniło się gdy Worn z Sentarem weszli między zgliszcza dawnego sierocińca. Już od progu słyszeli basowe narzekanie Skowrona i typową dla Miki wulgarną odpowiedź.

– Nie uda się. Nie przyjdzie.

– Nie kracz, wielkoludzie. Nie mam zamiaru gonić grubasa po całych slamsach.

– Daleko by nie uciekł. – powitał ich Sentar.

– Co on tu robi?! – ryknął olbrzym na widok stojącego za szpiegiem Worna. Poderwał się z ziemi chwytając swoją broń. Mika stanęła między kochankiem a generałem.

– Schowaj żelazo, głupcze. – dotknęła drobną dłonią piersi Skowrona. – To część planu.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?!

– Bo byś się nie zgodził. A tak, jesteśmy bogaci. Obrzydliwie bogaci.

Worn podszedł do olbrzyma i wyciągnął rękę na zgodę.

– Nie miej żalu, kolosie. Tylko się broniłem.

– I zniszczyłeś mi twarz! – Skowron odepchnął dłoń unosząc miecz nad głowę.

– Mnie się podobasz, a jego jeszcze kiedyś dorwiesz. – Mika spróbowała uspokoić kochanka.

– Wszystko w swoim czasie. Klecha niedługo powinien przyjść. – wtrącił Sentar. – Schowaj się za tamtą ścianą. – rzekł do Worna. – Nie może ciebie widzieć.

Generał skinął głową i zniknął za nadpalonym murem. W tym samym momencie usłyszeli chrzęst kroków i w progu ukazała się pociągła twarz arcykapłana.

– O, a myślałem, że się spóźnicie. To on?

Szpieg skinął głową.

– Moje złoto proszę.

– Chwila, – Urnik podniósł dłoń w górę i ruszył do jeńca. – chcę się upewnić, czy mi czasem kota w worku nie sprzedajesz. Mogłeś przecież byle żebraka związać i tutaj położyć.

Skowron wyręczył kapłana zdzierając worek z głowy pojmanego. Urnik na widok Heresa stanął w połowie drogi.

– Co to ma znaczyć?! Przecież to…

– Nie Tendar, zgadza się. Skowron, wyciągnij mu knebel, chcę by sobie pogadali. – Sentar skrzyżował ręce na piersi.

Olbrzym brutalnie wyrwał tkwiący w ustach grubasa kawał szmaty. Kupiec wykaszlał resztki materiału i spojrzał na Urnika.

– Co tu się do jasnej ciasnej dzieje?! To twoja sprawka, kapłanie? Ty kazałeś mnie pojmać? Tak traktujesz przyjaciół?! Tak się umawialiśmy? Gdybym wiedział…

– Milcz, głupcze! – Urnik wyszarpnął zza pasa sztylet o długim ostrzu i rzucił nim w Heresa. Skowron jednym ruchem odbił ostrze. Ta chwila wystarczyła by arcykapłan biegiem ruszył do wyjścia, jednak Mika była szybsza. Nim klecha nadepnął na poczerniały próg, dziewczyna chwyciła długi płaszcz i z całej siły pociągnęła do tyłu. Kapłan upadł. Złodziejka kolanem przydusiła duchownego do ziemi.

– Jeden ruch, a odpłacę tobie za krzywdy jakie mi wyrządziłeś. Pewnie nie pamiętasz małej sierotki którą ty i pozostali święci gwałciliście co noc, ale ona pamięta. I czeka tylko na okazję do zemsty.

– O co wam wszystkim chodzi?! – wychrypiał Urnik usiłując zrzucić dziewczynę.

– To ty mi powiedz! Dlaczego ten olbrzym mnie porwał?! – wydzierał się z przeciwległego końca Heres. – Tak traktujesz wspólników?! Mieliśmy się podzielić władzą, a ty mnie chcesz zabić?

– Zamknij się! Już i tak wiedzą za dużo!

– Kto wie?! – Heres zaczął się szarpać, usiłując poluzować sznur. – Sentar, o co tu chodzi?!

Chłopak podszedł do kupca i kucnął przy nim.

– Powiedz mi o waszym planie. Powiedz mi wszystko, a nie oddam ciebie cesarskim.

– Urnik?! – Heres spojrzał na czerwonego z wściekłości arcykapłana próbującego bez skutku wstać..

– On ci nie pomoże. – szepnął kupcowi do ucha Sentar, przecinając gruby sznur krępujący stopy grubasa. – Długo już nie pożyje. Ty natomiast, możesz. Powiedz mi wszystko, tu i teraz.

Heres wahał się spoglądając to na Urnika, to na Sentara. Nie wiedział komu ma wierzyć. Czy jak powie wszystko, zachowa życie, czy zginie w ruinach starego sierocińca dźgnięty żelazem.

– Dobrze. Ale potem będę mógł spokojnie odejść? – spytał wstając powoli. Zatoczył się w tył. Przed upadkiem uratowały go silne ręce Skowrona, stojącego spokojnie obok i obserwującego uważnie całą scenę. Sentar wolno skinął głową, dodając otuchy kupcowi. – Urnik to wszystko wymyślił. Powiedział mi, że mam ci zapłacić za zabicie cesarza i odszukanie jedynego spadkobiercy korony. Gdy już Tendar zasiadłby na tronie, on, – wskazał grubym palcem arcykapłana patrzącego z groźbą mordu w oczach. – miał kierować Tendarem, by ten ruszył na południowe plemiona, a ja miałem mieć sto procent zysku z kopalń, gospodarstw i tartaków, kuźni.

– Chcieliście wywołać wojnę z Andorjanami? – spytał groźnie Skowron, chwytając kupca za tunikę.

– Tak. Urnik miał mieć dzięki temu więcej wiernych, większe zyski z datków i podatków…

– Więcej władzy. Przysięgniesz przed Jedynym Bogiem, że to co mówisz, to szczera prawda?

Pytanie Sentara zdziwiło olbrzyma którzy puścił kupca i podszedł do chłopaka.

– Chcesz mu darować życie?

– Taki jest plan. Heresie, czyj to był pomysł?

– Urnika, to on wszystko zaplanował. Przyszedł do mnie dwa lata temu i zapytał, czy nie chciałbym być jeszcze bardziej bogaty. Kto by nie chciał…

– Tyle mi na razie wystarczy. Skowronie, bądź łaskaw i zwiąż Urnika. Ja się nim zajmę. – Szpieg wskazał palcem kupca. Olbrzym poszedł pomóc Mice.

– Chodź ze mną, Heresie. – Sentar wstał. – Chcę tobie coś pokazać. Mika, gdzie schowałaś list który tobie dałem?

– Jest w mojej torbie. – wskazała juki z brązowej, leżące na stercie gruzu.

Sentar wyciągnął z torby złożony na pół i zapieczętowany pergamin, chwycił Hersaa za nadgarstek i pociągnął go za sobą. Gdy zniknęli za ścianą, Mika uderzyła Urnika rękojeścią noża w twarz.

– To na początek.

– Wystarczy, skarbie, bo będzie nam jeszcze potrzebny, prawda? – Skowron podszedł do dziewczyny i pomógł podnieść kapłana. Związał mu ręce i posadził na nadpalonej beczce. – Siedź tu i czekaj na wyrok.

Worn słysząc słowa kupca zgrzytał zębami z wściekłości. Wolno, by nie robić hałasu, wyciągnął miecz z wiszącej u pasa pochwy i przygotował się na spotkanie ze zdrajcą. Gdy tylko Sentar wyłonił się zza muru, generał mocniej chwycił rękojeść.

– Jest twój, generale.

Worn bez słowa wbił ostrze w brzuch kupca, przekręcił mocno i wyszarpnął. Na gruz polała się krew i wysypały wnętrzności.

– A co kapłanem? – spytał wycierając ostrze kawałkiem drogiego płótna, oderwanego z kupieckiej tuniki.

– Zostaw go Mice. Chyba zasłużyła sobie na zemstę.

– On faktycznie ją gwałcił? – spytał Worn chowając miecz.

– Tak. Niemal co noc. – pokiwał głową Sentar, podając generałowi list. – Trzymaj. Ostatnia wola cesarza.

Worn przełamał pieczęć i zaczął czytać.

 

Ja, Jestor Merhander zwany Wielkim, syn Kornaka Merhandera i Fargany Furgat z domu Skininder, w siódmym dniu trzeciego miesiąca, roku pańskiego sześćset dwunastego, na wypadek mojej śmierci pozostawiam niniejszy testament, w którym postanawiam, co następuje.

Władzę wszelką nad cesarstwem, armią, rozporządzanie skarbcem cesarskim i pieczę nad interesami imperium generałowi Wornowi Orkanderwi powierzam…

 

Worn skończył czytać. Patrzył z niedowierzaniem na stojącego spokojnie Sentara.

– Zamiast dwudziestu tysięcy zbrojnych i nowej wojny dostaję całe cesarstwo? Ale dlaczego?

– Bo ja tak chciałem. – uśmiechnął się szeroko Sentar. – Zaraz ci wyjaśnię. – dodał widząc zdumienie malujące się na twarzy generała. – Chodź, trzeba wtajemniczyć pozostałych.

Wrócili do pilnującej Urnika pary i stanęli przed arcykapłanem.

– No, klecho. Twój czas dobiegł końca. Mika, przeczytaj mu to. – rozkazał szpieg, a Mika odczytała na głos treść testamentu, z rozbawieniem patrząc, jak Urnik blednie z każdym wypowiedzianym słowem. Gdy skończyła, duchowny trząsł się jak w febrze, a oczy niemal wyskakiwały z powiek.

– Mika, jest twój. Zrób z nim, co chcesz. – oznajmił Worn władczym tonem i odwrócił się w stronę wyjścia. – Sentarze, chodź ze mną. Chcę ci coś pokazać.

Ruszyli do wyjścia, zostawiając Mikę i Skowrona by wymierzyli sprawiedliwość Urnikowi.

Gdy tylko wyszli z ruin, Worn gwizdnął głośno i zza zaułków wyszło dwunastu gwardzistów z kuszami w dłoniach. Każda gotowa do strzału, mierzyła prosto w serce szpiega.

– Co to? Ale…

– Dziękuje, że wywabiłeś z kryjówki dwóch największych wrogów imperium. Teraz gdy już ich nie ma, nic nie stoi na przeszkodzie by wykonać ostatnią wolę cesarza. Szkoda, że byłeś tak naiwny. Zupełnie jak twój ojciec, gdy odszedł służyć kościołowi. Widzisz, przyjacielu, w polityce ma się albo wrogów, albo rodzinę. I tylko na tych drugich możesz polegać. I Jestor polegał na swoim synu, na mnie.

Zdziwienie wbiło się w umysł Sentara niczym strzała w sam środek tarczy.

– Jestor nie miał syna. Zaraza…

– Tak mieli myśleć wszyscy ci, którzy spiskowali przeciwko cesarzowi od dnia, gdy zasiadł na tronie. Nawet twój ojciec nie znał prawdy. A był najbliżej Jestora. Gdy zostałem generałem, ojciec opowiedział mi o wszystkim. O tym, kto naprawdę sprawuje władze w cesarstwie, o tym, kto przekupuje senatorów. Wówczas zrodził się genialny plan. Rozpuścić plotkę o cesarskim bękarcie, Tendarze i uśmiercić cesarza. I tu wkroczyłeś ty. Syn najlepszego cesarskiego szpiega. Jedyne co miałeś zrobić, to odszukać spiskowców i zaoferować swoją pomoc. Chciałeś zemścić się na Jestorze za to, że zostawił twego ojca bez pomocy, gdy Urnik dowiedział się o szpiegu we własnej świątyni. O twoim ojcu.

– Mój ojciec sam odszedł do zakonu. A oni go zniszczyli.

– Tak to miało wyglądać. Zabić go. – rozkazał pozbawionym emocji głosem generał, popychając Sentara na środek ulicy. Szpieg zamknął oczy i już po chwili leżał martwy z dwunastoma bełtami sterczącymi z ciała. Worn wskazał ruiny. – Tam znajdziecie jeszcze dwa ciała i pewną parkę. Zabijcie ich.

 

Mirosław Kulasinski

Koniec

Komentarze

Uwaga duplikat, uwaga duplikat!

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wiem i nie wiem jak to usunąć. Napisałem już w hydeparku prośbę o usunięcie jednego!!!!! PRZEPRASZAM!!!!!!!!

Spokojnie : ) Odpisałem Ci.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zastosowałem poradę Brajta i teraz czekam na efekty. Ta kopia zostaje do waszej oceny. Pozdrawiam.

(...)  przystanął pod drzwiami niewielkiej apteki. Spojrzał wpierw w lewo, potem w prawo [,+] po czym pchnął drzwi. (...)  po czym wyszedł z kuźni.  --- mirekowski, litości... To gdzie on w końcu wszedł? Może do grabarza? 

Po czym i przed czym :-)  uważaj na powtórzenia.  
Na razie tyle, bo jedynie rzuciłem okiem. No i trafiłem...  :-)

Poprawione, dziękuję.

Mieszać z błotem nie zamierzam, ale paru błędów mogę się czepić: kluczenie między uliczkami, popijanie szklanicy, trzask mięśni. Poza tym w Europie raczej nie używano krzywych mieczy. I zapis dialogów Ci kuleje.

Pozdrawiam. :-)

Babska logika rządzi!

Poprawione, dziękuję. Co do miejsca akcji, to nie dzieje się ona w Europie, tylko w świecie wymyślnonym przeze mnie, na potrzeby Północnej Straży, czyli projektu nad którym pracuję obecnie. To, że nie ma w tekście ryczących orków, nadąsanych wiecznie elfów, czy smoków,  nie czyni z tego tesktu historycznego. Jest to świat fantasy, a jak fantasy, to muszą być miecze, karczmy, no i cesarz, albo król. Mnie to wystarczy. No, może miłoby było gdyby Sentar zmienił się nagle w  smoka i zniszczył miasto, ale wówczas nie byłbym zadowolony z efektu jaki zamierzałem osiągnąć, czyli tekst napisany w stylistyce utworów Davida Gemmella. Pozdrawiam.

p.s. Finkla, a czy mógłbyś/mogłabyś ( nigdy nie pamiętam kto z was, użytkowników portalu jest kobietą a kto mężczyzną ), napisać mi przykład takiego błędnie zapisanego dialogu, a obok jego poprawną wersję? Byłbym naprawdę wdzięczny. Pozdrawiam :)

 


Z cyklu: znajdź różnice, zgadnij, dlaczego wystąpiły, zapamiętaj i nie grzesz więcej.

- Bo ja tak chciałem. - uśmiechnął się szeroko Sentar. - Zaraz ci wyjaśnię. - dodał widząc zdumienie malujące się na twarzy generała. - Chodź, trzeba wtajemniczyć pozostałych.  

--- Bo ja tak chciałem. --- Sentar uśmiechnął się szeroko. --- Zaraz ci wyjaśnię --- dodał, widząc zdumienie, malujące się na twarzy generała. --- Chodź, trzeba wtajemniczyć pozostałych.  

- Że sprawcy poddadzą się dobrowolnie. Że wygrasz kolejną wojnę. - chłopak uśmiechnął się szeroko i szczerze. - Że...
- Już przestań. - generał wstał od stołu, podszedł do drzwi i otworzył je. - To gdzie mam szukać winnych?
- Znajdziesz w końcu żonę. - Sentar dokończył przerwane zdanie  (...).  

--- Że sprawcy poddadzą się dobrowolnie. Że wygrasz kolejną wojnę. --- Chłopak uśmiechnął się szeroko i szczerze. --- Że...
--- Już przestań. --- Generał wstał od stołu, podszedł do drzwi i otworzył je. --- To gdzie mam szukać winnych?
--- ...znajdziesz w końcu żonę --- Sentar dokończył przerwane zdanie (...).  

Chyba pojąłem gdzie robię błędy. Super! Dziękuję, AdamieKB, o takie wyjaśnienie popełnianych przeze mnie grzechów mi chodziło. :) A teraz, żeby nie było, że nauka poszła w las.

--- Zostaw ten telefon! --- Mama uderzyła Gosię w dłoń. 

--- Sama sie zostaw! --- krzyknęła rozłoszczona Gosia.

Czy ten dialog jest poprawny? Czy dobrze pojąłem lekcję?

 

 

 

Tak, ten dialog wygląda dobrze.

Ale, korzystając z okazji, pociągnę temat miecza. O ile mi wiadomo (a za eksperta się nie uważam), mieczem nazywano proste żelalstwo do zabijania. Zakrzywione było szablą, jataganem albo czymś takim. Jedynym "krzywym" wyjątkiem, jaki kojarzę, jest broń samurajów. Ona bywa zwana szablą lub mieczem, ale to podobno wynika z tradycji, bo setki lat temu model był prosty. Później ostrze się wygięło, ale nazwa pozostała.

Babska logika rządzi!

Masz rację, Finkla, mój błąd. A uwazałem się za dokształconego w kwestii uzbrojenia  średniowiecznego :)

Wracając do dialogów, to jak robić tak "długi myślnik"? Męczyłem się 5 minut z moim openoffice, jednak nie przyszło żadne olśnienie, ani metoda prób i błędów nie pomogła. Jakieś porady? 

 

W openoffice ja to robię tak:

wyraz1--wyraz2

Po wstawieniu spacji za wyraz2 dwa dywizy zmieniają się w długi myślnik zwany niekiedy pauzą. A później go sobie kopiuję. Ale nie wiem, czy da się przenieść do tutejszego edytora.

Babska logika rządzi!

Wciśnij -- dwa razy i daj spację.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tzn. wciśni - dwa razy : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Super, dziekuję za rady i zaraz zabieram się za poprawianie. A teraz do konkretów. Co myślicie o samym tekście, bo chyba też o to głównie chodzi, by obok poznania błędów, dowiedzieć się czy tekst jest mierny, średni, dobry czy wybitny. :)

Mnie się tekst podobał (IMHO w zaproponowanej przez Ciebie skali solidny dobry), a i myślę, że w konkursie miałby spore szanse, bo kryteria spełnił wręcz konkursowo;). Jednak niespodziankę trochę psuł mi tytuł, z którego zbyt łatwo można było wywnioskować zakończenie.

No. teraz możecie przeczytać wersję poprawioną według waszych wskazówek. Jeśli są jeszcze jakieś błędy, to proszę o ich opisanie, oraz wszelkie sugestie związane z korektą. 

Czyżby brak komentarzy był najlepszym komentarzem?

Tak nieśmiało śmiem przypuszczać, że najlepszym to jednak nie...  

:-)  Mirekowski, co to jest? O, to: Zabić go. – rozkazał pozbawionym (...). To jest poprawiony zapis dialogu? Co tu robi kropka? (Tylko nie odpisuj, że jest, bo widzę, że jest, chociaż być jej nie powinno.  :-)  )  

Przecinki, Kolego, przecinki... Ale fakt, znacząco uporządkowałeś tekst, zwłaszcza wstawieniem półpauz --- od razu lepiej czyta się dialogi.

Teraz to już nic nie rozumiem. Dlaczego Zabić go. -- rozkazał pozbawionym  jest błędnie zapisane?

 


Kropka. Skoro rozkazał jest małą literą, bo powinno być mała, gdyż rozkazał odnosi się do czynności mowienia, to nie powinno być kropki przed myślnikiem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Znaczy półpauzą. Dla formalności.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ale, żeby jeszcze bardziej zamieszać, możesz zmienić na wykrzyknik. Wykrzykniki i znaki zapytania są dopuszczalne nawet tam, gdzie kropkom wstęp wzbroniony.

Zasadniczo: kończysz jedno zdanie, następne z dużej litery. Opis wypowiedzi po myślniku - powiedział, zakrzyknął, wybełkotał... - oznacza, że zdanie się jeszcze nie skończyło. Opis sytuacji - podszedł do okna, zadźgał sztyletem... - kropka na końcu wypowiedzi bohatera i duża litera.

Babska logika rządzi!

z dużej litery


dużą literą : ) od dużej litery : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Przepraszam. Wstyd mi. :-(

Babska logika rządzi!

 Czyli coś w tym stylu?

-- Mała płacze. Przewiń ją -- rozkazała władczym tonem Majka, kopiąc męża w kostkę. 

-- Już ją przewijam, kochanie. -- odsunął się w najdalszy kąt tapczanu Piotrek i ponownie zaczął chrapać. 

 

 

 

No i pomyłka... Miało być:

-- Mała płacze. Przewiń ją -- rozkazała władczym tonem Majka, kopiąc męża w kostkę.

-- Już ją przewijam, kochanie. -- Odsunął się w najdalszy kąt łóżka Piotrek i zaczął głośno chrapać.

Wiem, że troche nie stylistycznie, ale z obolałą kostką, w najdalszym zakątku łóżka nie potrafiłem nic bardziej kreatywnego wymyśleć.

Coś w tym stylu.

 

-- Wypowiedź -- wyraz nazywający czynność odnoszącą się bezpośrednio do wypowiedzi (krzyknął, powiedział, rzekł, odpowiedzial, wyszeptał, odparł, zaśmiał się, itd.)

-- Wypowiedź. -- Wyraz odnoszący się nie do wypowiedzi.

 

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No i trzeba było tak od razu, łopatologicznie, to bym zrozumiał za pierwszym komentarzem... ;)  

Dziękuję wam wszystkim za wyjaśnienia i wskazówki, szczerze doceniam, że chciało się wam poświęcić czas i wytłumaczyć takiemu tukowi jak ja, w czym rzecz. Pozdrawiam was serdecznie. 

W pierwszym ustępie jest tak dużo nazw własnych, że aż się człowiek gubi. Takie wstępy są charakterystyczne dla bardzo początkujących fantastów i dźgają w oko.

 

Dialogi, jak już wspomniano, zapisane nieprawidłowo.

 

Jak się popija szklanicę? I jak się prostuje dwa metry wzrostu?

 

O podnoszeniu do góry wspominać nie będę, bo szkoda nerwów portalowiczów... i moich.

 

Jeśli się nie mylę, Mika najpierw ma brązowe oczy, a potem nagle zielone.

 

Czemu używasz taki formalnych form (; P)?

"Nie wydam ciebie cesarskim" - To nie błąd, oczywiście, ale brzmi dziwnie, sztywno. "Chcę tobie coś pokazać. Mika, gdzie schowałaś list który tobie dałem?". W mowie potocznej 99,9% ludzi powiedzialoby: chcę ci coś pokazać, który ci dałem itp.

 

Przeczytałam, ale tradycyjnie pozostanę bez emocji. Intryga jest, bohaterowie są, ale ja takie rzeczy wolę w formie dłuższej, gdzie można się wczuć, zaprzyjaźnić z postaciami, i dopiero wtedy dać się zaskoczyć i zawieść na kimś, kogo się lubiło, a kto okazał się ostatnią szują ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

popijającego z na wpół pustej - czy o ten fragment Tobie chodzi? Bo  mnie się wydaje, że jest poprawnie. Nie popja szklanicy, tylko z na wpół pustej szklanicy. 

Prostować to ja mogę... to opowiadanie, według waszych wskazówek, a i tak pewnie wiele błędów się jeszcze znajdzie. 

Podnoszenie do góry - pewnie zabrzmiałem jak jakiś polityk :), faktycznie, do góry jest zbędne i więcej tak grzeszyć nie zamierzam. :)

Kolor oczu Miki, ten pierwszy, miałem zapisany w notatkach do opowiadania, ale notatki zgubiłem i z lenistwa polegałem na własnej pamięci, miast przeczytać uważnie opowiadanie i wyłapać ten błąd. Też się więcej nie powtórzy.

Dialogi to, przyznaję, moja najsłabsza strona i nadal na tym pracuję.

A wstępu mi się nie chciało zmieniać, chociaż mi też coś tu zgrzytało i się ciągnęło jak gil z nosa. :) Po prostu nie miałem innego pomysłu na początek. :)

Dzięki, Joseheim, za komentarz, jak zawsze wezmę sobie twoje słowa ( jak słowa każdego z was ) do serca i się poprawię. Następne opowiadanie będzie już, licze na to, lepsze. Pozdrawiam. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nowa Fantastyka