- Opowiadanie: nadija_kreyger - Mroczna rebelia cz.1 Mrok

Mroczna rebelia cz.1 Mrok

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mroczna rebelia cz.1 Mrok

PROLOG:

 

Federacja Narodów Ocalałych została utworzona w roku 2059, dzięki podpisaniu trzy lata wcześniej porozumieniu władz dawnych Niemiec, Polski i Francji. Na mocy owego porozumienia, każda jednostka ludzka i każda społeczność, która wyraża dobrowolną chęć przystąpienia do Zgromadzenia Ocalałych miała prawo być jej członkiem. Z racji wyniszczenia naszego kontynentu, dawniej zwanego Europą – w czasie trwającej prawie 34 lata Wielkiej Rewolucji.– dawne granice zostały zatarte co spowodował zanik różnic kulturowych i tradycji narodowych. We wrześniu 2059 roku wyznaczono nowe granice sześciu państw, których centralnym rządem była Rada Federacji Narodów Ocalałych – RFNO. Na trenie dawnych Niemiec, Austrii i dużego fragmentu Francji powstało państwo Interlocus ze stolicą w mieście Leeloo, które było siedzibą RFNO. Sumotra kraj powstały na terenie niegdysiejszej Polski, Litwy i Ukrainy. Czechy i Słowacja połączyły się w nowo powstałe państwo Lerdonen. Tereny Francji i Hiszpanii nadające się do zamieszkania przekształciły się w Cerrzam. Szwajcaria i niewielki fragment terytorium Włoch przyjęły wspólną nazwę Eczez. Natomiast mały odcinek Rosji przekształcił się w Julentin. Reszta kontynentu albo nie wyraziła chęci przystąpienia do zgromadzenia albo nie nadawała się do zamieszkania. Na straży porządku i bezpieczeństwa Federacji stanęło powołane do tego celu Wojsko Zawodowe Federacji Narodów Ocalałych wspomagane przez Gwardię, policję FNO.

Cztery lata od utworzenia FNO w roku 2063 zrobiło się głośno o organizacji nazywającej się Wielką Inkwizycją. Było to zgromadzenie ludności, które siłą propagandy ujawniło największą tajemnicę świata. Na czele Inkwizycji stała młoda kobieta, która mówiła o sobie Inkwizytorka. Ona to podzieliła ludność na śmiertelników i Mrocznych – ludzi posiadających nad naturalne zdolności– i utworzyła Instytut identyfikacji Mrocznych IiM co miało pomóc w odróżnieniu ich od osób bez magicznych i kontrolować ich przyrost w populacji. W 2065 roku IiM zmienił nazwę na IiM2– Instytut identyfikacji Mrocznych dwa – a Inkwizycja ogłosiła otwartą wojnę z Mrocznymi. Dzięki kampania edukacyjnym ukazano prawdziwe oblicze Mrocznych. Wiosną 2065 roku ruszyła pierwsza anty mroczna kampania, która zebrała krwawe żniwo wśród ludzi obdarzonych mocą. Inkwizycja przyczyniła się również do wzrostu poziomu techniki, która wspierała i finansowała jej badania. To też w roku 2066 nastał Wielki Bum Technologiczny, co zapoczątkowało nowa erę techniki. Przedmioty codziennego użytku, roboty medyczne czy maszyny przemysłowe przeszły przeobrażenie. Największym odkryciem uznano opanowanie technologii repulsorowej i wynalezienie generatorów repulsu inaczej energii sprężonej. Co skutkowało wycofaniem z użycia pojazdów naziemnych kołowych a wprowadzeniem na ich miejsce poduszkowców. Pojazdów unoszących się nad powierzchnią dzięki generatorom repulsu. Dzięki wzrostowi technologii oraz kampania Inkwizycji państwa wchodzące w skład FNO rozwijały się znacznie szybciej i prężniej niż przed Wielką Rewolucją, co zapewnia ciągle rosnącej liczbie mieszkańców dostatnie i wygodne życie.

 

Materiał źródłowy

Profesor Lenarth Deenth

Akademia HistorycznaLeeloo

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 1

 

Przez restauracje przewijały się niezliczone strumienie ludzi. Jedni wychodzili inni przychodzili. W godzinach szczytu zawsze było coś do zrobienia. Solidnie wyszorowana podłoga już dawno straciła swój blask a stoliki od dłuższej chwili nie wiele miały wspólnego z poranną świeżością.

Kelnerki i kelnerzy biegali we wszystkie możliwe kierunki podając dania i przyjmując nowe zamówienia. Kuchnia dwoiła się i troiłaby zdążyć z przygotowaniami.

Szaro bure niebo sprzyjało interesom, w takie dni jak dzisiaj nikomu nie chciało się spędzić wolnej chwili na lunch gdzieś pod chmurka. Pobliski park opustoszał, mimo iż zazwyczaj pękał w szwach.

W czyste umyte parę godzin temu szyby zadzwonił deszcz wystukując jakąś dziwną zmokłą melodię.

Młodzieniec oparty o bar podniósł nieznacznie głowę by spojrzeć na świat za oknem. Światło lampy odbiło się w jego jasnych niebieskich oczach uwydatniając ich barwę do tego stopnia, że wydawały się nie naturalne. Powoli przeczesał palcami brązowe włosy w efekcie, czego zawadiacko potargał grzywkę, która i tak, na co dzień była nie miłosiernie zmierzwiona. Pod nosem nucił jakąś dziwnie mu znaną melodię, której tak naprawdę nigdy nie słyszał. Chłopiec wydawał się być nie obecny, co nie uszło uwadze właściciela restauracji.

Wysoki barczysty mężczyzna wysunął się dyskretnie z kuchennych drzwi i przez krótką chwilę obserwował chłopca, który najwyraźniej oderwał się od rzeczywistości

-Livay! -Krzyknął nie spuszczając chłopca z oczu. Dzieciak jak na komendę wyprostował się i odwrócił. Jego jasne spojrzenie spotkało się z ciemnoszarymi tęczówkami mężczyzny. Przez chwile patrzyli się na siebie w milczeniu i bezruchu – Rusz się. Nie widzisz ile jest roboty? – Nastolatek kiwnął tylko głową na znak zgody i podszedł do nowo przybyłych gości by przyjąć zamówienie. Co dziennie zaraz po szkole przychodził do restauracji wuja Oscara by pomóc i nabrać doświadczenia. Niestety czasami gubił się w swoich myślach i wyobraźni. Oscar wrócił do kuchni i zajął się siekaniem ziół. Robił to z diabelna szybkością. Młoda stojąca przy tylnim wyjściu z kuchni przyglądała mu się z ciekawością

-Nasz mały Książę znów bujał w obłokach? – Zapytała gasząc papierosa.

-Nie przeszkadza mi to, że Livay od czasu do czasu odrywa się od rzeczywistości, o ile nie robi tego w czasie pracy– odparł nie patrząc na rozmówczynie.

-Livay to świetny chłopak i…

-Livay nie jest już dzieckiem. Ma pewne obowiązki i musi się nauczyć, że najpierw praca a potem cała reszta – odwrócił się i spojrzał na nią znacząco – Wdaje mi się, że to tyczy się każdego mojego pracownika – Dziewczyna zrobiła kwaśna minę i ruszyła w stronę drzwi na salę

-Nie wiem, co cię dzisiaj ugryzło, ale jesteś nie do wytrzymania i z tego, co wiem to ta restauracja należy do Livaya ty tylko nią zarządzasz.

-Pójdziesz ty na salę gadająca papugo?!- Pogroził je na wpół żartobliwie nożem do ziół, po czym wrócił do przerwanego zajęcia. To była prawda tylko zarządzał majątkiem chłopca. Miał prawo podejmować daleko idące kroki o ile ich skutek przyczynił się do zachowania lub pomnożenia należących do Livaya pieniędzy i nieruchomości w skład, których wchodziła restauracja i dom na jej tyłach. Westchnął i otarł twarz dłonią. Spojrzał na zegarek: dwadzieścia po drugiej. Za chwile ten młyn się kończy i wszyscy będą mogli zwolnić tępa.

 

Stał przy jednym z pustych już stolików i szorował go usuwając resztki rozlanego sosu. Umył już prawie wszystkie, ale żaden nie był tak, usyfiony jak ten. Męczył się z nim już od dziesięciu minut i końca nie było widać. Odgarnął włosy z twarzy przedramieniem by nie dotykać skóry mokrymi dłońmi. Półuchem słyszał rozmowy pozostałych w knajpie klientów. Znał ich wszystkich, ta grupa zawsze przesiadywała przy tym samym stoliku od chwili otwarcia aż do zamknięcia restauracji. Livay w myślach nazywał ich konsumentami na etacie. Było to przezwisko raczej żartobliwe niż obraźliwe. Wujek zawsze mu powtarzał, że obrażanie, kogokolwiek może się bardzo źle skończyć i mieć opłakane skutki. Więc chłopak nikomu o tym nie powiedział, tak na wszelki wypadek żeby nikogo niechcący nie urazić.

-Livay! – Zawołał go jeden ze stałych bywalców. Chłopak mruknął na znak, że słyszy, ale nie oderwał się od pracy– Zostaw to i usiądź z nami.

-Nie mogę – jego głos był spokojny i cichy. Bardzo miękki i jeszcze dziecięcy – Muszę to skończyć.

-Niech zrobi to ktoś, komu za to płacą – zaśmiał się drugi staruszek. Cała grupa "Etatowych konsumentów" składał się z panów w podeszłym wieku, którzy jakoś nie mogli pogodzić się z tym, że czasy ich młodości dawno przeminęły. Nie mając, co robić w domu i nie mogąc wytrzymać zrządzeń żon od świtu do zmierzchu przesiadywali w Hibiskusie.

-Ja mu za to płacę – Odezwała się Oscar, który pojawił się tuż obok nich jak duch. Uśmiechnął się półgębkiem i spojrzał na spocona twarz chłopca. -Tygodniówki nie dostaje za darmo

-Tygodniówka! – Prychnął jeden z gości – Za taką ciężką pracę powinieneś wypłacać mu normalną pensję. Oscar to jest wykorzystywanie dzieci nie podejrzewałem cię o coś takiego

-Ma do wyboru sprzątanie w domu albo pomoc tutaj. Nie zmuszam go do niczego.

-Oj nie przesadzaj. -Mruknął dzieciak – Parę rzeczy by się znalazło – Oscar uśmiechnął się i skrzyżował ramiona na piersi. Livay mimo swojej cichej i spokojnej natury miewał przebłyski czegoś, co można było nazwać buntem. Całkiem naturalne w jego wieku. Oscar często martwił się o chłopca, bo nie był on podobny do swoich rówieśników. Zamyślony, spokojny i raczej zamknięty w sobie odstawał w jakiś dziwny niepojęty sposób od swoich kolegów ze szkoły. Odsuwał się od nich jakby nie chciał utrzymywać bliższych znajomości. Tak jakby ich nie potrzebował a wręcz jakby mu przeszkadzały. Nie miał przyjaciół bliżej kolegowała się tylko z Vincem Lativ chłopcem z sąsiedztwa, ale i od niego był inny. Niezwykła ambicja łączyła się z brakiem wiary w siebie i wrażliwością, która była chyba najsłabszym punktem tego młodego człowieka. Łatwo było go zranić a trudno przeprosić. W chwilach zagrożenia Livay zamykał się i izolował od wszystkich pozwalając dotrzeć do siebie tylko Oscarowi. W ciszy i całkowitym milczeniu przezywał przykrości i porażki zresztą tak jak wszelkiego rodzaju radości.

-Danth słyszałeś, co dziś mówili w telewizji o naszych okolicach? – Zapytał szpakowaty człowiek z dużymi sumiastymi wąsami.

-Nie oglądałem dzisiaj telewizji. Od bladego świtu jestem na nogach i nie miałem czasu nawet spokojnie usiąść.

-Podobno Inkwizycja zaczyna interesować się naszym miasteczkiem i okolicami Efour– Mężczyzna, zbystrzał. Spojrzał ostro na chłopca, który nadal szorował stół

-A, czego Inkwizycja może szukać w naszym mieście?– Rzucił to pytanie niby od niechcenia

-Mrocznych– Livay zerknął na nich spod kosmyków grzywki, co nie uszło uwadze Oscara. Mężczyzna zacisnął zęby i cały czas patrzył na chłopca dziwnym nieprzyjemnym wzrokiem.

-Livay kończ już z tym i idź się uczyć

-Ale wujku…

-Przyniosę ci kolację a teraz dam ci coś na obiad odgrzejesz sobie w domu. Kończ to szybko. Podać wam coś? – Zwrócił się do siedzących przy stole staruszków

-No… Może to, co zawsze. Dla wszystkich – Danth przytaknął, po czym ruszył w stronę baru. Kątem oka zobaczył rozmazaną zgarbioną sylwetkę majaczącą za mokrą szybą. Zmarszczył brwi i nabrał do płuc powietrza, po czym rzuciła jakieś słowo barmance i zniknął w kuchni.

 

Stał w cieniu kontenerów na śmieci i dosyć energicznym ruchem strząsał popiół z papierosa. Deszcz nadal padał, ale on skryty pod daszkiem z poliwęglanu zupełnie się tym nie przejmował. Był zapatrzony w jeden punkt a jego oczy były nieruchome. Tęczówki lśniły szarością i zupełnie się nie poruszały inaczej niż u normalnego człowieka. Jego ciało napięło się w oczekiwaniu a nerwy drgały niczym struny, które ktoś rytmicznie szarpał.

-Rozluźnij się Oscar, bo wyglądasz jak na wpół ożywiony posąg nabawisz się poważnej nerwicy – skrzekliwy starczy głos przebił się, przez zwarty i nieustający szum deszczu oraz jęk wiatru w gałęziach drzew.

-Czyli to prawda?

-Zależy, o co pytasz. – Starsza pochylona ku ziemi kobieta skryła się pod daszkiem tuż obok mężczyzny

-Inkwizycja zaczyna interesować się Efour.

-Oboje wiedzieliśmy, że to miasto jest bezpieczne tylko przez jakiś czas. To było do przewidzenia. Efour jest małe i niewiele znaczy dla Federacji, ale Inkwizycja to nie Federacja.

-Czy to potwierdzona informacja czy tylko jakaś plotka? – Spojrzał na nią a ona uśmiechnęła się smutno.

-A, co w tych czasach jest potwierdzoną informacją Oscarze? – W oczach mężczyzny pojawił się groźny błysk, który zgasł równie szybko jak się pojawił – Idź do domu włącz telewizor i sam się przekonaj.

-Nie muszę ci chyba przypominać, o co toczy się gra prawda? – Syknął a jego głos był dziwnie zmieniony

-Gra? Czy dla ciebie to jest tylko gra? Co się dzieje Danth budzi się w tobie twoja prawdziwa natura? Pokazuje się twoje oblicze – Głos kobiety był kpiący i nieprzyjemnie sarkastyczny i prawdopodobnie to powstrzymało Oscara przed wyrzuceniem z siebie wszystkiego, co w tej chwili myślał o niej o swojej naturze – Prawdziwej czy też nie– i całej zaistniałej sytuacji. – Pamiętaj, że to, co masz to dar, który możesz stracić o wiele szybciej i łatwiej niż go dostałeś. Sam decydujesz, po której stronie stoisz, ale twoja przeszłość i tak dla niektórych już cię skreśliła. Mam nadzieję, że o tym wierz.

-Nie musisz mi o tym przypominać – powiedział to w taki sposób jakby przed chwilą wypił sok z kilku wyjątkowo kwaśnych cytryn i nadal nie mógł pozbyć się z ust nieznośnego kwaśnego posmaku.

-Gdyby nie ona i Krąg Trojga…

-Nie ma już Kręgu Trojga i ty jesteś tego najlepszym dowodem. A ja już zbyt wiele straciłem by pozwolić sobie na jeszcze jedną tragedię. – Kobieta popatrzyła na niego i zaśmiała się bezgłośnie. Postawa Oscara była deklaracja tylko jednego uczucia. Ten człowiek się bał. Lęk przed utratą kolejnej rzeczy i osoby odbierała mu zdolność bycia tym, kim chciał być i uwydatniało to, kim był w rzeczywistości.

-To, że Krąg nie istnieje nie znaczy jeszcze, że zniknął na zawsze. Jeśli to, co mówią jest prawdą to masz mało czasu i dobrze o tym wierz.

-Wiem.

-Wykorzystaj ten czas jak najlepiej. Skończ to, co odkładałeś na później i zacznij działać zanim będzie stanowczo za późno. – Spojrzała, w okna domu za swoimi placami. Jej oczy zatrzymały się na jednym rozświetlonym blaskiem lampy. -Spiesz się. Rób, co chcesz, ale pośpiesz się czasu jest coraz mniej – po tych słowach wyszła na deszcz i zniknęła w mroku, jaki zdążył już zapaść. Oscar, westchną i podpalił drugiego papierosa. Czyżby nadszedł moment, kiedy będzie musiał wyrzec się wszystkiego nawet samego siebie by ocalić to, na czym mu najbardziej zależało. Miał nadzieję, że nie, ale gdzieś głęboko w jego głowie jeszcze bardzo cicho zadzwonił alarm.

 

Livay kończył właśnie wypracowanie na temat Wielkiego Bumu Technologicznego i myślami był już przy kolacji. Szybko napisał ostatnie zdanie i podpisał pracę. Livay Lightknight. Lubił swoje nazwisko, mimo że jego koledzy czasem się z niego wyśmiewali. Lightknight to było nazwisko jego ojca Tood'a i tak naprawdę chłopak wiedział o nim tylko tyle. Pamiętał go jako wiecznie zamyślonego, apatycznego człowieka, który nie zwracał uwagi na nic tylko całymi dniami przesiadywał w fotelu zapatrzony w jeden punkt. Livay odziedziczył po nim kolor włosów i chyba tylko to. Wszyscy zawsze powtarzali mu, że jest bardzo podobny do matki. Nigdy nic na to nie odpowiadał, bo jej nie znał wcale. Miała na imię Kathline poznała ojca jak była bardzo młoda i była przyjaciółką wujka Oscara, ale jego Livaya chyba nie chciała, bo niedługo po narodzinach syna po prostu zniknęła. Odeszła. Zostawiła go z obłąkanym ojcem i przyjacielem rodziny. Potem został mu już tylko wujek. Chłopak doskonale pamiętał dzień pogrzebu ojca i sprawę o ustalenie prawnego opiekuna. Oscar podjął się opieki i wychowania Livaya oraz zarządzania wszystkim, co chłopak odziedziczył po rodzicach. Nastolatek czasem zastanawiał się jakby to było gdyby miał normalna rodzinę, ale nigdy nie umiał sobie tego wyobrazić. Najprawdopodobniej był za mały, kiedy został sierotą żeby teraz mieć wyobrażenia o normalnej pełnej i kochającej się rodzinie. Praktycznie nie znał swoich rodziców a jedyną osobą, jaką zawsze widział obok siebie w każdej nawet najcięższej chwili swojego dotychczasowego życia był Oscar.

-Livay kolacja! – Wujek, jak co wieczór zawołał go, ale tym razem głos mężczyzny był, jaki inny, jakby zmęczony i napięty. Chłopiec zastanawiał się nad tym tylko krótką chwilę bardziej interesowała go kolacja. Po posiłku, ociężały i senny dowlókł się na górę padł na łóżko i podciągnął koc pod brodę. Powoli zaczął zapadać się w ciepłą, lepką otchłań snów a w jego głowie znów zagrała melodię, którą w jakiś sposób znał. Postanowił, że rano powie o tym wujkowi. Może on będzie wiedział skąd się wzięła i czym jest.

 

Przy śniadaniu obserwował wujka, który nie miał zbyt dobrego nastroju. Twarz Oscara mówiła, że przeżył ostatni noc bezsennie. Livayowi zrobiło się żal tego człowieka nie dość, że całe dnie spędził w restauracji to miał jeszcze na głowie dom i jego syna swojej dawnej przyjaciółki.

-Dobrze się czujesz? – Zapytał znad kubka.

-Jestem trochę niewyspany, ale tak wszystko w porządku – Oscar uśmiechnął się i upił łyk aromatycznej, słodkiej kawy. – Czemu pytasz?

-Kiepsko wyglądasz

-Twoja troska jest ujmująca, ale to ja mam się opiekować tobą a nie odwrotnie.

-Tak to ja jestem dzieckiem a ty dorosłym. Tylko wież, że w praktyce to tak nie działa? – Mężczyzna spojrzał na niego i zaśmiała się odstawiając kubek. Livay w swojej szczerości i dążeniu do dorosłości był rozbrajający

-Jakbym słyszał twoją matkę. Jestem tylko ciekawy, co się za tym kryje

-Zupełnie nic – odparł chłopiec, ale jego oczy błądziły gdzieś po ścianach. Ocsar znał go najlepiej i wiedział, że to zachowanie jest znakiem. Chłopiec chciał go o coś poprosić albo coś mu wyznać.

-Livay – nastolatek spojrzał na niego -Co jest?

-Głupio mi o tym mówić, ale od jakiegoś czasu słyszę muzykę

-Muzykę? – Zdziwił się mężczyzna. To faktycznie dziwnie zabrzmiało, ale Danth nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak.

-Kotłuje mi się po głowie a ja nie przypominam sobie żebym ją słyszał tak naprawdę. Co o tym myślisz?

-Nic nie myślę. – Wstał i podszedł do odtwarzacza z tajemniczym wyrazem twarzy. Przełączył kilka przycisków i podkręcił potencjometrem – Czy to tą melodię usłyszałeś w głowie? – Zanim skończył pytanie z głośnika popłynęła delikatna liryczna muzyka, która jakby uwalniała nagromadzoną w sobie energię. Livay siedział z szeroko otwartymi oczami, nie musiał już nic mówić jego mina wyrażała wszystko. – To ta prawda? – Chłopak przytaknął i spojrzał pytająco na wuja. – Słyszałeś już tą melodię. Nie pamiętasz, bo byłeś za mały. Twoja mama usypiała cię tą kołysanką. Nie wiem, dlaczego nagle ją sobie przypomniałeś, ale myślę, że to nic groźnego. Pojawiła się i zniknie równie szybko, jeśli przestaniesz o tym myśleć.

-Ale ja nie chce zapomnieć podoba mi się.

-Decyzja należy do ciebie, ale to nic złego nie ma się, czym przejmować o ile nie rozpowiesz innym, że słyszysz głosy w głowie.

Chłopiec roześmiał się i zerknął na zegarek. Zerwała się z krzesła z miną kogoś, kto właśnie się spóźnił

-Odwiozę się cię. Zbieraj rzeczy i czekaj przed domem ja idę po samochód.

 

Cisza była nie do zniesienia. Oscar ucisnął skronie próbując złagodzić ból głowy, który był skutkiem tej nieszczęsnej ciszy. Zdał sobie sprawę, że wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały to, czego tak się bał. Czół niemoc i pustkę. W jego głowie kołatały się wspomnienia z różnych okresów jego życia. Jedno, co spajało poszczególne etapy istnienia mężczyzny w całość była tragedia. Utrata czegoś lub kogoś, na kim mu bardzo zależało i teraz miało być tak samo. Otworzył oczy i popatrzył przed siebie na kominek. Wszystko składało się w całość nie korzystną dla niego. Inkwizycja przypomniała sobie o Efour jednym z najmniejszych miast Sumotry, a Livay usłyszał w głowie melodię, której nie mógł pamiętać, bo gdy słyszał ja po raz ostatni był za mały żeby jego mózg mógł ją zarejestrować. Przeszył go dziwny nieprzyjemny dreszcz. Strach. To był po prostu lęk. Czół, że jego dotychczasowe życie niedługo zmieni się nie do poznania, ale teraz miał o wiele ważniejszy problem. Livay. Spojrzał w górę. Był pewien, że chłopiec już śpi. Uśmiechnął się do siebie na myśl o spokojnej dziecięcej twarzy nastolatka i owiniętym w ciepłą pościel kruchym ciel dzieciaka. Wychował tego chłopca nauczył go wszystkiego, czego tylko mógł. Był przy nim, kiedy zmarł Tood i wcześniej, kiedy Kathline zaginęła. Ukrył twarz w dłoniach zdał sobie sprawę z tego, że stara kobieta miała rację. Budziła się w nim jego prawdziwa natura a on nie mógł pozwolić na to by wzięła nad nim górę. Wstał i powoli zaczął wspinać się po schodach. Bardzo cicho otworzył drzwi do pokoju Livaya i popatrzył na uśpionego podopiecznego. Uwielbiał tego chłopca. Traktował go jak syna. Kochał go i zrobiłby dla niego wszystko. Gdzieś na dnie jego umysłu odezwała się nieznośna, nieproszona myśl "Przecież zrobisz o wiele więcej, kiedy przyjdzie odpowiednia chwila". Czymkolwiek był ten nagły przebłysk Oscar wiedział ze ma racje. Był w stanie w tej chwil tu i teraz oddać życie byle być pewnym, że chłopiec jest bezpieczny. Jeszcze przez krótką chwilę stał przy drzwiach, po czym zamknął je bezszelestnie i ruszył do swojego pokoju. Przyszło mu do głowy, że najlepsze, co może teraz zrobić to przygotować drogę ewakuacji na wszelki wypadek.

 

Rano, gdy siedział przy stole pijąc powoli kawę czół się lepiej czekał spokojnie aż Livay wstanie i zwlecze się z góry na śniadanie. W palcach obracał nadajnik poduszkowca i przyglądał mu się w zamyśleniu. Podniósł głowę, gdy na schodach zadudniły kroki. Lubił ten dom właśnie, dlatego że żył. Nie był to jeden z tych nowoczesnych budynków, które tłumiły dźwięki i zabijały codzienny, rarum jaki według niego powinien panować w domu. Ten budynek był stary nawet bardzo stary. Został zbudowany jeszcze przed Wielką Rewolucja i oparł się próbie czasu oraz zawieją, jakie panowały na świecie. Pra pra pra babcia Livaya zaprojektował go tak żeby spełniał wszystkie niezbędne funkcje zresztą tak samo jak restaurację. Dom i knajpa przechodziły z pokolenia na pokolenie już od ponad dziewięćdziesięciu lat. Uśmiechnął się do siebie i podszedł do blatu grzewczego, po czym zaczął rozbijać jajka na patelnie.

-Cześć wujku – rzekł chłopak ziewając

-Siadaj zaraz dam ci śniadanie. – Spojrzał na niego przez ramię. – Co masz zamiar dzisiaj robić?

-Leniuchować – powiedział to w taki sposób jakby to było jego największe marzenie.

Oscar zaśmiał się zdejmując jajka z patelni i nalewając kawę do kubka. Podał posiłek chłopcu i sam usiadł, znów zaczął bawić się nadajnikiem.

-Trzeba coś zrobić z Memberom?

-A, co masz na myśli? – Zapytał, Livay pomiędzy jadanym a drugim kęsem.

-Jest już stara i za duża. Myślałem o czymś mniejszym.

-Chcesz ją sprzedać? – Mężczyzna wzruszył ramionami i upił łyk kawy.

-Poduszkowce nie są wieczne a ona mimo fantastycznego charakteru już zaczyna się psuć. Generatory słabną. Nie unosi się już na taką jak powinna wysokość i reaguje z opóźnieniem na niektóre komendy. Bałbym się puścić ciebie na jakąś dłuższą przejażdżkę nie do końca sprawnym autem.

-Mnie? – Zdziwił się Livay. Nigdy nie wolno mu było prowadzić chyba, że Oscar siedział tuż obok i kontrolował każdy jego ruch.

-Masz licencje czy nie?

-Mam

-To jasne, że będziesz chciał brać samochód – chłopak zrobił kwaśną minę. W oczach pojawiło się niedowierzanie.

-Przecież nigdy nie pozwalałeś mi prowadzić bez twojej obecności.

-Dla twojego dobra – potargał chłopcu włosy sięgając go przez stół – Nie ufam już Memberze a nie przeżyłbym gdyby coś ci się stało – Livay uśmiechnął się lekko a jego oczy zmrużyły się nieznacznie przy zewnętrznych kącikach. Danth również się uśmiechnął – Cóż jedź śniadanie i wstaw naczynia do zmywarki ja idę do restauracji. Przyniosę ci coś na obiad chyba, że masz inne plany – chłopak zastanowił się przez chwilę. Już od dłuższego czasu wiedział, czego chciał

-A nie mógłbyś zostać dzisiaj ze mną w domu. Shina da sobie radę sama.

-Nie dzisiaj. Przyjmuje towar, ale wrócę tak szybko jak tylko się da.

-To może przynajmniej zrobisz mi naleśniki z pastą truskawkową na obiad. – Oscar patrzył na chłopca z uśmiechem. Prychnął z rozbawieniem i obiad podopiecznego. Rzadko to robiła, ale czasami było to i jemu i Livayowi potrzebne. Chłopiec jako sierota potrzebował od zawsze dużo uwagi i akceptacji. Danth robił, co mógł żeby zapewnić nastolatkowi wszystko, czego ten potrzebował.

-Jasne. Wierz, co? – Przykucnął tuż obok – Odbiorę tylko towar dam dyspozycje, Shinie i wrócę. Zrobimy naleśniki i upiekę twoje ulubione ciasto. Co ty na to?

-Nie za dużo tego dobrego?

-Jesteś niesamowity – Oscar jeszcze mocniej zdał sobie sprawę ile jest w stanie zrobić dla tego chłopca. Livay Lightknight był inny niż jego rówieśnicy, ale to nie przeszkadzało mu być całkiem normalnym siedemnastolatkiem. Mimo swojego sieroctwa żył normalnie pod opieką wuja, który dbał o niego najlepiej jak potrafił. Niestety chłopiec nie wiedział, że jego życie może się niebawem zmienić nie do poznania. Czasy, w jakich przyszło mu żyć były ciężkie i trudne. Pozornie takiemu dziecku nic nie groziło, ale praktyka była zupełnie inna. Inkwizycja likwidowała wszystko i wszystkich, którzy mogli być zagrożeniem dla prowadzonej przez nich kampanii. Rzecz jasna wszyscy byli pewni, że to, co robi Wielka Inkwizycja jest jedyną słuszną drogą. Niestety wielu ludzi cierpiało z powodu jej posunięć. Chłopiec taki jak Livay był dla łowców Mrocznych zupełnie bez znaczenia o ile nie wtrącał się w sprawy magicznych i nie był jednym z nich. Zawsze jednak mógł stać się poboczną ofiarą prowadzonej wojny a Oscar nie mógł na to pozwolić. Przecież złożył obietnice, że zapewni mu bezpieczeństwo. Siedemnastolatek nie był świadomy zagrożenia zresztą tak jak większość ludzi. Czas się kończył a Danth nie zrobił jeszcze nic, ale plany były duże i w stu procentach zapewniały bezpieczeństwo chłopcu, od Lightknight'ów.

cdn…

Koniec

Komentarze

     Ale -- dlaczego całą Europę nagle szlag trafił? I czemu wybuchła rewolucja? Bardzo ciekawe nazwy... Języki też trafil szlag? Niestety, przeraźliwie dziecinne.

     Pozdraiwam.

"(...)dużego fragmentu Francji (...) niewielki fragment terytorium Włoch (...) Natomiast mały odcinek Rosji przekształcił się w Julentin." Materiał źródłowy, Profesor Lenarth Deenth, Akademia Historyczna Leeloo - jak na pracę naukową, to bardzo konkretne informacje - fragment tego, kawałek tamtego. Rosja jest - tak mi się wydaje - obecnie największym państwem na naszym globie, także powyższa informacja nie daje nam żadnej orientacji, o którym odcinku mówisz. Byłoby w porządku, gdyby mówił to jakiś bohater, itp. ale jeśli podajesz, że to tekst historyczny, to jest coś nie tak. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Cały prolog do przepisania, bo według mnie, nie brzmi zbyt naukowo. Jak na coś napisane przez profesora, a takie źródło podajesz.

Solidnie wyszorowana podłoga już dawno straciła swój blask a stoliki od dłuższej chwili nie wiele miały wspólnego z poranną świeżością. - wytnij, bo stopuje tempo narracji.

Kuchnia dwoiła się i troiłaby zdążyć z przygotowaniami. - troiła, by...

Szaro bure niebo sprzyjało interesom, w takie dni jak dzisiaj nikomu nie chciało się spędzić wolnej chwili na lunch gdzieś pod chmurka. Pobliski park opustoszał, mimo iż zazwyczaj pękał w szwach. - totalny brak logiki. Gryzie się z poprzednim zdaniem, gdzie napisałaś, że przez restaurację przewijał się tłum klientów.

zadzwonił deszcz wystukując - zadzwonił deszcz, wystukując jakąś dziwną, zmokłą piosenkę. - przecinki.

nieznacznie głowę by spojrzeć - głowę, by... - przecinek.

w jego jasnych niebieskich oczach uwydatniając - w jego jasnych, niebieskich oczach, uwydatniając... - przecinki.

włosy w efekcie, czego zawadiacko potargał – włosy, w efekcie czego, zawadiacko potargał... - przecinki.

Wysoki barczysty – Wysoki, barczysty... - przecinek.

Generalnie na tym skończyłem wyłapywać i poprawiać błędy, bo, przyznam z ciężkim sercem, zniechęciłem się. Sam pomysł fajny, nadający się do rozwinięcia, ale sam tekst zwiera masę błędów, które musisz poprawiać. Jak mniemam, jest to rozdział 1, więc polecam byś odłożyła ten tekst, najlepiej już wydrukowany, do szuflady i skupiła się na pisaniu czegoś innego. Tak za miesiąc, wróć do tego tekstu i zobaczysz ile błędów zawiera i ile wymaga jeszcze pracy redakcyjnej.

Wiem, że jest to ciężka praca, ale wierz mi, że pomysł jest dobry, przynajmniej mnie kręcą takie klimaty, więc nie zniechęcaj się tylko pisz dalej. Ale pamiętaj, by każdy napisany tekst poprawiać.

Przyrównaj to do szlifowania diamentów. Każdy napisany świeżo tekst, to taki nie oszlifowany diament, a każde poprawianie, to wydobywanie piękna z takiego kamienia. Pozdrawiam.

Bardziej mrocznym tytułem mogłoby być chyba tylko "Mroki mrocznej rebelii"...

1. Co spowodowało zagładę Europy?

2. Dlaczego zreorganizowano układ granic i skąd te idiotyczne, pozbawione jakiegokolwiek kontekstu historycznego czy kulturowego nazwy? Myślisz, że ktoś by się na to zgodził?

3. Jakim cudem cywilizacja tak szybko odrodziła się po rzekomej zagładzie?

Poza tym już w samym prologu jest tyle błędów, że odechciewa się czytać.

Wyczuwam inspiracje arcydziełami Pana Vactura.

na emeryturze

Pierwsze koty za płoty...  

Przykro mi, ale poniosłaś porażkę na całej linii. Pseudonaukowy prolog jest z jednej strony całkowicie zbędny, bo takie wstępy najczęściej zniechęcają do czytania, po drugie zaś jest zbyt skrótowy, lekko chaotyczny. Rozumiem, chciałaś zaprezentować świat --- ale mogłaś to zrobić inaczej. Niechby Livay czytał książkę, poświęconą historii, wtedy mogłabyś a to rzucić cytatem, a to przemyślenia Livay'a przedstawić, jego wątpliwości, i nie było by to takie jałowe, nudne, bo dałoby się na części podzielić i rozłożyć w tekście. Następną wadą, już całości, jest interpunkcja. Przecinki gdzieś obok miejsc, w których być powinny, o spacjach za dywizem, otwierającym kwestie dialogowe, chyba nie słyszałaś... To utrudnia lekturę. Naprawdę utrudnia.  

Zanim cokolwiek dalej napiszesz, popracuj nad tym, co wypisaliśmy Tobie w uwagach. Te nazwy z Księżyca wzięte, ta nie wiadomo po co i przez kogo wzniecona Rewolucja, dziwaczne granice...

Adamie!

No TAKIEGO użycia apostrofu to się po Tobie nie spodziewałam.

A tytuł tekstu przepiękny. Taki... klasyczny. Choć przyznam, że spodziewałam sie czegoś o wampirach/wilkołakach. ;-)

Z nazwami geograficznymi faktycznie dziwne. Wiele nazw przetrwało upadek cywilizacji, które je stworzyły, nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie zmiana sytuacji geopolitycznej powoduje rezygnację z nazwy KONTYNENTU. Można edyktem wladzy zmienić Kambodżę na Kampuczę, ale nie da się zmusić wszystkich ludzi, żeby nagle przestali mówić "Europa".

Pisane spod stołu, gdzie schowałem się ze wstydu:

Ja też się nie spodziewałem, musiałem klepnąć z rozpędu czy jakoś tak --- dopiero co podziwiałem równie sprytne zastosowania apostrofu w innym tekście --- a poprawić się nie da.   

@Exturio: a "Mroki mrocznego mroku"?

ironiczny podpis

@Issander: Jakoś pominąłem tę opcję... Ale masz rację. ;)

Odnosze wrażenie, że tekst nie odleżał swojego. Prolog w całości do przepisania lub wywalenia. Rada Adama jest bardzo dobra - proponowałabym skorzystać. Pisać naukowe teksty jest trudno --- coś o tym wiem. Na studiach już drugi rok mnie tym zadręczają. To raz.

Interpunkcja, niestety, leży i kwiczy. Proponowałabym spędzić trochę czasu ze słownikiem. Uwierz mi, przyda się, a nauka nie pójdzie w las. To dwa.

Zapis dialogów, również leży i kwiczy. Odsyłam do poradnika Seleny w HP. To trzy.

Piszę to z bólem serca, ale tekst jest potwornie naiwny. Pomysł, owszem, dobry. Jednak wykonanie --- dziecinne.  Polecam odłożenie go na jakiś czas. Rok, może dwa. W międzyczasie pisanie czegoś innego, a na pewno robienie notatek do tego pomysłu. Dopiero potem zabranie się za niego ponownie. Dlaczego tak drastycznie? Pomysł jest naprawdę dobry. Szkoda go zmarnować. To cztery.

Pozdrawiam.

     O wszelkich brakach i usterkach powiedziano chyba wszystko, wiec ograniczyłam się do wypisania niektórych błędów. Niektórych, po uważne przeczytanie tekstu jest ponad moje siły. Błędy zaś wytknęłam, bo mam wrażenie, że Autorka sama może ich nie dostrzec.

 

„…w czasie trwającej prawie 34 lata Wielkiej Rewolucji”. –– …w czasie trwającej prawie trzydzieści cztery lata Wielkiej Rewolucji.

Liczby zapisujemy słowami.

 

„Natomiast mały odcinek Rosji przekształcił się w Julentin”. –– Odcinek to część prostej zawarta pomiędzy dwoma jej punktami z tymi punktami włącznie. Odcinek nie może być określeniem wielkości obszaru.

 

„…ludzi posiadających nad naturalne zdolności…” –– …ludzi posiadających nadnaturalne zdolności

 

„…pomóc w odróżnieniu ich od osób bez magicznych…” –– …pomóc w odróżnieniu ich od osób bezmagicznych

 

„Dzięki kampania edukacyjnym ukazano…” –– Dzięki kampaniom edukacyjnym ukazano

 

„Wiosną 2065 roku ruszyła pierwsza anty mroczna kampania…” –– Wiosną 2065 roku ruszyła pierwsza antymroczna kampania

 

„Inkwizycja przyczyniła się również do wzrostu poziomu techniki, która wspierała i finansowała jej badania”. –– W jaki sposób technika wspierała i finansowała badania Inkwizycji? ;-)

 

To też w roku 2066 nastał…” –– Toteż w roku 2066 nastał

 

„Dzięki wzrostowi technologii oraz kampania Inkwizycji…” –– Dzięki wzrostowi technologii oraz kampanii Inkwizycji

 

„Akademia HistorycznaLeeloo –– Akademia Historyczna Leeloo

 

„Przez restauracje przewijały się niezliczone strumienie ludzi”. –– Przez ile restauracji przewijali się ludzie? ;-)

Jeśli restauracja była jedna, to przez restaurację.

 

„…stoliki od dłuższej chwili nie wiele miały…” –– …stoliki od dłuższej chwili niewiele miały

 

Szaro bure niebo sprzyjało interesom…” –– Szaro-bure niebo sprzyjało interesom

 

„…lunch gdzieś pod chmurka”. –– Literówka.

 

„…że wydawały się nie naturalne”. –– …że wydawały się nienaturalne.

 

„…na co dzień była nie miłosiernie zmierzwiona”. –– …na co dzień była niemiłosiernie zmierzwiona.

 

„Chłopiec wydawał się być nie obecny…” –– Chłopiec wydawał się być nieobecny

 

„…podszedł do nowo przybyłych gości…” –– …podszedł do nowoprzybyłych gości

 

Co dziennie zaraz po szkole przychodził do restauracji wuja…” –– Codziennie, zaraz po szkole, przychodził do restauracji wuja…

 

„Młoda stojąca przy tylnim wyjściu z kuchni…” –– Młoda, stojąca przy tylnym wyjściu z kuchni

 

„…odparł nie patrząc na rozmówczynie”. –– Ile było rozmówczyń? Jeśli jedna, to rozmówczynię.

 

„…wszyscy będą mogli zwolnić tępa”. –– …wszyscy będą mogli zwolnić tempo.

 

„Nie mając, co robić w domu i nie mogąc wytrzymać zrządzeń żon…” –– Nie dosyć, że żona może być zrządzeniem losu, to jeszcze sama zrządzi… ;-)

Nie mając co robić w domu i nie mogąc wytrzymać zrzędzenia żon

 

„-Ja mu za to płacę – Odezwała się Oscar…” –– Kiedy Oskar zmienił płeć? ;-)

-Ja mu za to płacę – odezwał się Oscar

 

„Nie miał przyjaciół bliżej kolegowała się tylko z Vincem Lativ chłopcem z sąsiedztwa, ale i od niego był inny.” –– Trudno zorientować się, kto z kim, kiedy i dlaczego, kolegując się, jest chłopcem, kto dziewczyną, kto jest inny od niego.  ;-)

 

„W ciszy i całkowitym milczeniu przezywał przykrości i porażki zresztą tak jak wszelkiego rodzaju radości”. –– Osobliwy sposób na odreagowanie wszelkich przeżyć –– okazuje się, że wystarczy w myślach przezywać przykrości, porażki oraz radości, nic nie mówiąc, dać im do zrozumienia, że są be, i od razu nastrój się poprawi. ;-)

 

„Mam nadzieję, że o tym wierz”. –– Mam nadzieję, że o tym wiesz.

 

„…masz mało czasu i dobrze o tym wierz”. –– …masz mało czasu i dobrze o tym wiesz.

 

„Twarz Oscara mówiła, że przeżył ostatni noc bezsennie”. –– Wszyscy cierpieli na bezsenność wcześniej, Oscar doznał tej przykrości jako ostatni. ;-)

 

„…miał jeszcze na głowie dom i jego syna swojej dawnej przyjaciółki”. –– Czyim dzieckiem jest ostatecznie jego syn swojej dawnej przyjaciółki? ;-)

 

„Tylko wież, że w praktyce to tak nie działa?” –– Czy to tajemnicze zdanie mówi o wieżach i armatach?

Tylko wiesz, że w praktyce to tak nie działa?

 

„Mężczyzna spojrzał na niego i zaśmiała się odstawiając kubek”. –– Kolejna gwałtowna zmiana płci, czy niespodziewane pojawienie się kobiety. ;-)

 

„…odparł chłopiec, ale jego oczy błądziły gdzieś po ścianach”. –– Gałki oczne opuściły oczodoły i poszły powałęsać się po ścianach? ;-)

 

Ocsar znał go najlepiej i wiedział…” –– Literówka.

 

„Czy to melodię usłyszałeś w głowie?” –– Czy to melodię usłyszałeś w głowie?

 

„Słyszałeś już melodię”. –– Słyszałeś już melodię.

 

Czół niemoc i pustkę”. –– Czyje czoła są słabe, bezradne i puste w dodatku? ;-)

Czuł niemoc i pustkę.

 

„Wszystko składało się w całość nie korzystną dla niego”. –– Wszystko składało się w całość niekorzystną dla niego.

Czół, że jego dotychczasowe życie…” –– Czuł, że jego dotychczasowe życie

 

„…owiniętym w ciepłą pościel kruchym ciel dzieciaka”. –– Literówka.

 

„Oscar wiedział ze ma racje”. –– Oscar wiedział, że ma rację.

 

„…pijąc powoli kawę czół się lepiej…” –– …pijąc powoli kawę czuł się lepiej

 

„…które tłumiły dźwięki i zabijały codzienny, rarum jaki według niego powinien panować w domu”. –– Co to jest rarum, który winien panować w domu?

 

„…oparł się próbie czasu oraz zawieją, jakie panowały na świecie”. –– …oparł się próbie czasu oraz zawiejom, które panowały na świecie.

 

Pra pra pra babcia Livaya zaprojektował go tak…” –– Rozumiem, że w przeszłości prapraprababcia Livaya była praprapradziadkiem.

 

Poduszkowce nie są wieczne (…) Bałbym się puścić ciebie na jakąś dłuższą przejażdżkę nie do końca sprawnym autem”. –– Czy poduszkowiec i auto na pewno są tym samym?

 

„Cóż jedź śniadanie i wstaw naczynia do zmywarki…” –– Dokąd ma jechać śniadanie? ;-)

Cóż, jedz śniadanie i wstaw naczynia do zmywarki

 

Przyjmuje towar, ale wrócę tak szybko jak tylko się da”. –– Literówka.

 

„Oscar patrzył na chłopca z uśmiechem. Prychnął z rozbawieniem i obiad podopiecznego. Rzadko to robiła, ale czasami było to i jemu i Livayowi potrzebne”. –– To musiał być nader wyjątkowy obiad, rodzaju męsko-żeńskiego, skoro prychał z rozbawieniem ale robiła to rzadko. ;-)
Nie wiem, co Autorka chciała powiedzieć w tym fragmencie.

 

„Jasne. Wierz, co?” –– Jasne. Wiesz, co?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za wszystkie komentarze przyznaje że nie skupiłam się należycie na redakcji tego tekstu są tam kolosalne błedy. Napewno dostosuje się do więkrzości rad. Nie sądzę jednak że poniosłam klęskę na całej lini jak zechciał to zauwarzyć Adam. Jednak jego nazbyt w moim mniemaniu krytyczna ocena nie zmieni mojego zamiłowania do pisania i nie porzuce Livaya ani jego historii. Co do samego Adama mam wrazenie że znalazł przyjemności w krytykowaniu mnie a może nawet wyżył się na mnie. Cóż krytyka o ile jest konstruktywna daje do myślenia. Tak więc dzięki za wszystkie rady i komentarze

     Autorko, dziękując za komentarze i obiecując poprawę w przyszłości, nie przyjmujesz do wiadomości jednej rzeczy. Owszem, moim zdaniem poniosłaś klęskę. Na całej linii. Zlekceważyłaś interpunkcję, zrobiłaś ogromną ilość przerażających błędów, w tym ortograficznych, źle zapisałaś dialogi, wiele zdań zbudowałaś w sposób wołający o pomstę do nieba.

          Pomysł na opowiadanie i umiejętność składania liter w wyrazy, a potem tworzenie z nich zdań, to trochę za mało, by nabrać przekonania, iż posiada się umiejętności pisarskie. Dopóki przez Twoje zdania, pozbawione znaków interpunkcyjnych i najeżone błędami, trzeba brnąć i zastanawiać się, co Autorka chciała powiedzieć, nie możesz powiedzieć, że umiesz pisać.

     Poczułaś się nazbyt skrytykowana, ale oświadczasz, że pisać nie przestaniesz. Masz takie prawo, jednak błagam –– nim uraczysz nas kolejną porcja historii Livaya, naucz się pisać poprawnie.  

     Myślę, że w komentarzu, który tak Cię poruszył, Adam KB, w formie najłagodniejszej z możliwych, delikatnie dał Ci do zrozumienia, że przed Tobą wiele pracy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Autorko, zgodzę się, że tekst wymaga jeszcze wiele pracy, ale z pomysłu nie rezygnuj. Niech dojrzeje w twojej głowie jak owoc na czas zbiorów. Noś przy sobie notatnik, dyktafon, kawałek kartki i coś do pisania i notuj wszelkie pomysły. No i spróbuj przebrnąć przez link podesłany w jednym z komentarzy, oraz przez ten link.

 http://www.fantastyka.pl/10,4550.html

Oraz dużo czytaj, nie koniecznie samej fantastyki czy sci-fi. Klasyka dużo daje w nauce poprawnej polszczyzny. Wiem to z doświadczenia. 

 

Nowa Fantastyka