- Opowiadanie: gajdos - Niugięci (szort)

Niugięci (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niugięci (szort)

Po niewielkim placu, posuwał się wzdłuż kamienic ku spelunie, położonej po jego drugiej stronie pewien człowiek. Ubrany był w czarny garnitur. Wyglądem przypominał typowego gangstera, o dość postawnej posturze. Przykuwał uwagę swoją dość ciekawą fizjonomią. Jego pociągła, naznaczona bliznami twarz zdawała się być zrównoważona i opanowana.

Skrytym pod kapeluszem, przenikliwym wzrokiem wodził po okolicy, prawie pustej, gdzie po środku placu dyndało 3 wisielców. Mężczyzna jednak niczym się na ich widok nie zdradził, zachował spokój i wcale niezszokowany wstąpił do tawerny.

Tam już czekał na niego ustronny, nieszczególnie pusty, przyciemniony stolik. Kiedy mężczyzna znalazł się w połowie drogi, został zauważony przez dwóch ludzi, siedzących tuż przy barze. Ci niezwłocznie raczyli wstać i wyjść na jego przywitanie.

Nie było to jednak miłe spotkanie, zważywszy na to, że obaj celowali, wymierzonymi w przybysza półautomatami, lecz ten nie zwrócił nawet na nich najmniejszej uwagi.

– Stój kochasiu! – rzucił pospolicie jeden z nich – udasz się z nami.

– Nie macie pojęcia do kogo mówicie – odparł z nutą rozbawienia mężczyzna, po czym dał znak głową swoim ludziom.

Wtem kilku wyrostków zerwało się od stolika i zaszło tych dwoje z tyłu.

– I co teraz ?

Na te słowa obaj się odwrócili, usłyszawszy dźwięk odblokowywanej broni. Czterech gangsterów zabawiło się widokiem ich krwi.

Bynajmniej nie wzbudziło to niczyjej odrazy i po skończonym incydencie postronny widz wrócił do swojego kufla. Tymczasem charyzmatyczny mężczyzna kazał posprzątać swoim ludziom.

– Gregg – zwrócił się do niego jeden z nich, gdy już zasiedli przy stoliku – trzech naszych złapali.

– Tak, widziałem ich na zewnątrz. – odparł z błyskiem w oczach. – Nie ujdzie im to płazem. Obiecuję ci, zemścimy się.

– Ale, jest nas raptem pięciu ludzi – wtrącił, niepewny swego drugi z gangsterów.

– To nic, dlatego też zaskoczymy ich jeszcze dzisiaj – stanowczo, z przekonaniem uspokajał swoich ludzi Gregg.

Tak tedy przedstawił im swój plan, na który wszyscy chętnie przystali, ogarnięci chęcią zemsty. Tym bardziej, że żaden nie wpadłby na lepszy pomysł.

Otóż należało tylko rozpętać prawdziwe piekło, co uczyniwszy, banda Gregga wywołała istną wojnę, której kres miał nastąpić z przybyciem okrętu koalicji międzygalaktycznej. W walkach uczestniczył niemalże każdy z mieszkańców tej zawszonej dziury, nie wiedząc wszelako o co walczy. Zamieszkanie jakie wynikło, gdy żołnierze koalicji starali się stłumić opór, wykorzystał niechybnie Gregg i jego ludzie.

Mianowicie opanowali okręt, strzeżony ledwie garstką pozostałych żołdaków i odlecieli ku dziupli, na odległej o dwie minuty świetlne planecie CH62.

Buntownicy liczyli sobie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, mieli w posiadaniu kilkaset okrętów i wciąż rośli w siłę, dzięki takim ludziom jak Gregg. Lecz czas ich zemsty miał dopiero nastąpić, w czym zarówno Gregg, jak i jego dzieci nie mieli uczestniczyć, bowiem nastąpiło to dopiero 123 lata później.

Koniec

Komentarze

Mam kilka pomysłów, żeby kontynuować to opowiadanie serią kilku powiązanych ze sobą szortów, ale nie wiem czy to dobry pomysł ?

Już się zaczęłam zastanawiać, czy to nie jest jakaś prowokacja, ale zerknęłam na Twoje wcześniejsze teksty i najwyraźniej jednak to na serio.

Proponuję najpierw zapoznać się ze słownikiem języka polskiego, a potem zastanowić, o czym chciałbyś pisać. W tym akurat opowiadaniu nie ma nic. Absolutne pustosłowie. Miałeś jakiś mglisty pomysł na postaci i jedną scenkę, na nic więcej nie. Pomijam już fakt, że jest tu mnóstwo błędów stylistycznych.

Gajdos, przepraszam, że tak, wrednie, ale to po prostu nie jest opowiadanie. Jeśli chcesz sklecić coś z sensem, to naprawdę musisz się ostro wziąć do roboty.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Podpisuję się pod Suzuki. Do roboty, której przed Tobą, Autorze, mnóstwo.

Przeczytałem to sobie jeszcze raz i  chyba faktycznie trochę na siłę, bez pomysłu to napisałem.
Dzięki za krtytykę.

nono, rzadko się widuje autora, którego cechą jest pokorność :) Plus za to :) Szczerze się przyznam, że zajrzałam zaintrygowana literówką w tytule ;p No i nie mogę nie zgodzić się z Suzuki, że bliższe zapoznanie ze słownikiem polskiego jest w tym wypadku koniecznością, błędy takie jak: "po czym dał znak głowom swoim ludziom" to nie jest coś, co zachęcałoby do tekstu.

Po niewielkim placu, posuwał się wzdłuż kamienic ku spelunie, położonej po jego drugiej stronie pewien człowiek
Jak, gdzie, kto i co robił?:D
Przykuwał uwagę swoją dość ciekawą fizjonomią. 
Dobrze, że nie czyjąś. 
 twarz zdawała się być zrównoważona
A to ciekawe. 
 Skrytym pod kapeluszem, przenikliwym wzrokiem wodził po okolicy, prawie pustej, gdzie po środku placu dyndało 3 wisielców.
Pustej, ale był tam jednak plan i trzech wisielców. 
Tam już czekał na niego ustronny, nieszczególnie pusty, przyciemniony stolik.
Widzę, że słowa plac i pusty robią furrorę w tym tekście. 
Nie było to jednak miłe spotkanie, zważywszy na to, że obaj celowali, wymierzonymi w przybysza półautomatami, lecz ten nie zwrócił nawet na nich najmniejszej uwagi.
- Stój kochasiu! - rzucił pospolicie jeden z nich - udasz się z nami.
- Nie macie pojęcia do kogo mówicie - odparł z nutą rozbawienia mężczyzna, po czym dał znak głowom swoim ludziom.
Wtem kilku wyrostków zerwało się od stolika i zaszło tych dwoje z tyłu.
 
I przy tym momencie wymiękłem. Ale doszedłem do końca. Ledwo. 

Zanim Autor cokolwiek napisze znowu, polecam mu:
- Słownik Języka Polskiego PWN
- Gramatyka i stylistyka dla gimnazjum autorstwa Czarnieckiej 
- dużo czytać
Autor ma braki tak językowe, jak i gramatyczne. Zdania są budowane od czapy, w jakimś przedziwnym, niekiedy niezrozumiałym szyku. Autor nie zna też znaczenia i charakteru słów, których używa. Niekiedy nie umie odmieniać wyrazów. Zaimki to najmniejsza kiszka w tym całym bordlu. 
Autorze, bierz się do roboty.  

Podpisuję się pod przedpiścami.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Otóż należało tylko rozpętać prawdziwe piekło
...co uczynił 6orson6 ;) I właściwie się z nim zgadzam, zwłaszcza co do tego, że masz problemy z właściwym uzywaniem słów, no i trochę nadużywasz przymiotników, ale z tym to i ja mam problem :P No ale... na Zeusa, literówka w tytule?

Mnóstwo pracy przed tobą drogi Autorze. Patrząc na Twój tekst dochodzę do wniosku, że nie jest tak kolorowo.
Podpisuję się pod przedpiścami.

Pozdrawiam.
Mateusz - ebrio

 

Nowa Fantastyka