- Opowiadanie: bury_wilk - Batman

Batman

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Batman

Gotham City. Miasto zbrodni i zbrodniarzy. Porządni ludzie nie powinni w ogóle się tu zjawiać, nie mówiąc już o tym, by mieszkali w tych czarnych, cuchnących bunkrach, które ktoś zuchwały ośmielił się nazwać domami. A jednak są tutaj. Zdarzają się. Próbują uczciwie wiązać koniec z końcem, nie dając się wszechobecnej korupcji, złodziejom i mordercom. Starają się przetrwać obok mafijnych porachunków, wojen gangów, czy narkotykowych karteli, hazardu i prostytucji. To dla nich jestem, kim jestem i robię, to, co robię.

Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że szukam zemsty, że toczę prywatną wojnę ze światem bezprawia i pewnie miałby sporo racji, jednak w tej vendetcie, to ja jestem tym dobrym i szlachetnym. Moje interesy zawsze pokrywają się z potrzebami uczciwych obywateli.

Co noc przemierzam brudne ulice tego parszywego miasta eliminując każde zło, na jakie natrafię. Tępię drobnych złodziejaszków i naciągaczy, krzyżuje plany alfonsom i narkotykowym dilerom. Nie mam litości dla band degeneratów, pozbywam się morderców i gwałcicieli, a przede wszystkim szukam sposobu, by dobrać się do tych na górze. Bezduszni milionerzy, politycy o sercach przemienionych w liczarki pieniędzy, mafijni bossowie. Pławią się w swoich luksusach, jeżdżą limuzynami, korzystają z najdroższych dziwek i zamknięci w strzeżonych rezydencjach śmieją się z tragedii za które są odpowiedzialni, pociągają za sznurki. Zero honoru, zero współczucia i poczucia odpowiedzialności. Wypaczeni, zdegenerowani i pozbawieni choćby podstaw moralności. Poprzysiągłem sobie, że z tym skończę. Dopnę się na sam szczyt piramidy zepsucia i zgorszenia i odetnę łeb hydrze, która jest źródłem całego zła tego miasta – Jokerowi.

Nie, nie jestem policjantem. Gardzę ludźmi w mundurach, bo nie są lepsi od pospolitych szumowin. Właściwie, to są nawet gorsi. Zakłamani, obłudni, siedzą w kieszeni Jokera i jemu podobnych i zamiast pilnować przestrzegania prawa, zabezpieczają ciemne interesy. Ale i to się zmieni. Kiedy odetnę głowę, wszystkie macki trującej to miasto ośmiornicy same obumrą i pozostanie tylko zdrowa tkanka. Znów da się tu normalnie, spokojnie żyć. Nie będzie łatwo, ale potrafię do tego doprowadzić. Jestem Batman!

Zostawiam batmobil na ciemnych tyłach jednego z wieżowców, między cuchnącymi śmietnikami, żeby nie rzucał się w oczy. Kryję się w cieniu i przemykam tak, by nie złowiło mnie światło latarni, co zresztą nie jest bardzo trudne, bo większość z nich nie działa. Jeszcze jedno skrzyżowanie i będę na miejscu. Oto i jest. Ogromny, hiper nowoczesny drapacz chmur. Siedziba Jokera. Dzisiejszej nocy rozegra się najważniejsza dla Gotham City partia w odwiecznej rozgrywce dobra i zła.

W powietrzu czuć burzę. Odległe na razie grzmoty przybliżają się i zwielokrotnione echem, wymieszane z wyciem policyjnych syren, warkotem samochodów i innymi odgłosami miasta przetaczają się między budynkami dodając dramaturgii temu, co ma nastąpić.

Likwiduję strażników. Dwie, połyskujące gwiazdki w kształcie nietoperza bez trudu tną ich skórzane kurtki, a potem tkanki, żyły, organy wewnętrzne i razem z szerokim bryzgiem krwi wylatują z drugiej strony. Najważniejsze, że nie zdążyli krzyknąć i wezwać pomocy.

Dalej w holu i na piętrach czeka dużo więcej przeciwników, zapewne czujniejszych i bardziej niebezpiecznych, ale na szczęście nie muszę tracić czasu na zabijanie ich wszystkich. Mój gniew zachowam dla tego najważniejszego.

Zadbałem o odpowiednie wyposażenie. W końcu nie przyszedłem polować na dzikie kaczki, lecz ubić największego rekina w całym oceanie. Mam nie tylko swój charakterystyczny pancerz, ale i wyciągarkę obliczoną na mój ciężar z kuszami wystrzeliwującymi zakończone specjalnymi kotwicami linki, oraz specjalne przyssawki, które umożliwią mi wędrówkę po pionowej, gładkiej tafli szkła.

Czarny płaszcz powiewa na wzmagającym się wietrze, podczas gdy wspinam się coraz wyżej, po elewacji budynku. Kolejne piętra. Staram się unikać okien, by ze środka ktoś przypadkiem mnie nie zauważył i nie wszczął alarmu. Powoli czuję zmęczenie, ale nie poddam się. Za dużo przeciwności losu już pokonałem. Za blisko jestem ostatecznego rozwiązania. Zagryzam zęby i pnę się coraz wyżej.

Jestem tuż przed szczytem. Ostrożnie, cicho niczym skradający się kot, a może raczej bezszelestnie, jak nadlatujący nietoperz przeskakuję nad odgradzającą taras barierką.

Tu jest pusto, ale za oknem, w świetle kryształowego żyrandola widzę makabrycznie uśmiechniętą twarz mojego znienawidzonego wroga.

Zaraz rozpęta się nawałnica. Przyjdzie mi walczyć nie tylko z Jokerem, ale i ulewnymi strugami deszczu. Poradzę sobie. Muszę.

Ostatni raz sprawdzam broń. Nie będę się bawił w teatr. Postaram się zabić jak najszybciej, przy pierwszej okazji. Może właśnie za moment, do Joker bierze kubańskie cygaro i idzie prosto w moja stronę. Otwiera drzwi i wychodzi na taras. Stajemy twarzą w twarz. Wreszcie…

*

Ciężkie, stalowe chmury coraz gęściej zasnuwały nocne niebo, wciąż jednak pozostawał wolny kawałek jaśniejący pełnią miesiąca. Wiatr ryczał złowieszczo wieszcząc pojedynek tytanów. Batman o zimnej twarzy zawodowca mierzył się wzrokiem z paranoiczną, wykrzywioną niekontrolowanym grymasem śmiechu fizis Jokera. Szykował się prawdziwy taniec z diabłem przy świetle księżyca…

… i właśnie wtedy, pierdolnął ich piorun.

10.2010

LCF

Koniec

Komentarze

Dawno nic nie było ode mnie, więc taki mały short sprzed roku. Zapraszam

Uwaga! Sezon marnych inspiracji grami video uważam za otwarty!

Grami? Ale zdajesz sobie sprawę, że Batman to przede wszystkim komiks z bardzo długą tradycją? :) Inna sprawa, że zainspirować się czymś z rocznym wyprzedzeniem to i tak sztuka :D

www.portal.herbatkauheleny.pl

Muszę się zgodzić z Arcturem, że tekst wygląda jak opis przejścia poziomów w grze.
W dodatku nie czuję Batmana w tym "Batmanie". Spójrz -- oryginalny Nietoperz nie zabijał bez potrzeby. Starał się za wszelką cenę nie zrobić krzywdy, nawet Jokerowi. Nigdy nie stosował -- jak sam to określiłeś -- ostatecznego rozwiązania. 
W dodatku z tekstu można wywnioskować, że Joker to jakaś wielka szycha, biznesmen, milioner. A przecież ten człowiek był nikim: po prostu porządnie walniętym przestępcą, który potrafił grać bardzo nieczysto z bardzo ograniczonym budżetem.
Jak dla mnie -- marnie. Wybacz, może gdyby to był inny mroczny mściciel, czy ktoś. Nie Batman. Zainspirowałeś się, ale chyba tylko wyglądem.
Plus za oddanie klimatu Gotham jak z filmów Burtona. Mocno przerysowane, dzięki czemu sugestywne.

Co to miało być? Forma tekst, przypomina, tak jak ktoś napisał, solucję gry. I o co chodzi z końcówką? Pierdolnął ich, ale co z tego? Czemu miało to służyć? Zabawanie miało być? Ironicznie?
Ja proponuję, chociaż dobrze wiem, że Autor tego nie zrobi, żeby Autor napisał plan wydarzeń. I wtedy Autor zobaczy co mam/mamy na myśli.  

Jezu, ale jutro się nasłucham :]

www.portal.herbatkauheleny.pl

Najwyraźniej im więcej piszę, tym gorsze mam pomysły :D

Cóż, miałem bardzo konkretny pomysł na ten tekst (tak, był plan wydarzeń) i najwyraźniej zupełnie go nie widać, skoro nikt go nie załapał. Nie wiem, czy to można uznać za argument obrony, ale mam wrażenie, że komentujący patrzą przez pryzmat jednej gry i jednego z filmów, tymczasem z grą nie ma to absolutnie nic wspólnego, o związki z filmem pewnie łatwiej, ale też nie z tym ostatnim.

O związki z filmem łatwiej?:D ŁATWIEJ?!:D Przecież tekst bezpośrednio do niego nawiązuje. 

To jest po prostu przykład jak nie pisać szortów. Szort to końcówka, po końcówce ocenia się jego jakość. A tu finał jest tak banalny, że aż strach.

Do tego Batman nie zabijał prawie nigdy. No, w pewnych seriach komiksowych było inaczej, ale kanonicznie nie powinien.

Rzeczywiście końcówka słaba. Coś w stylu "...i nagle obudziłem się z głębokiego snu". Pozdrawiam

Mastiff

a.k.j - a to cię zdziwę. Oryginalny i kanoniczny Batman Kane'a początkowo był zwykłym zabójcą, który nie patyczkował się z mętami i zwyczajnie pakował im kulę w łeb.
Dopiero komiksy z lat 60' uczyniły z niego bardziej family-friendly bohatera.


Rzeczywiście końcówka mogłaby być troszkę inaczej skonstruowana, ale w sumie tekst nie jest az tak tragiczny, jak sugerują niektóre komentarze, a juz w żadnym wypadku nie przypomina solucji gry ;) Czuję, że chciałeś to pompatyczne wprowadzenie, zapowiadajece fajerwerki jak na koncercie Jarre'a zakonczyć banalnym zdarzeniem losowym, jednak "pierdolniecie" nie pasuje.


Też mi cos zgrzyta, ale widzę wielki plus - płynnie się czyta ;) (mi oczywiście ;p) Drugi plus jest taki, że tekst jest krótki, co o wiele zmniejsza niezadowolenie, jakie się we mnie zrodziło gdy doszłam do końcówki.

Podsumowując, do stylu nie mam zastrzeżeń, ale sama treść wydaje się bardzo rozczarowójąca, a złaszcza koniec i w dodatku to "pierdolnięcie...

Czy to, że płynnie się czyta nie jest przypadkiem zasługą Czytelnika, jego rodziców i przedszkolanek, a nie Autora?:)

Nie jest :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Miało być mniej więcej tak, jak zasugerował Ibastro. Miał być też jeszcze inny podtekst, ale skoro nikt tego nei zauważył, to nie warto się błaźnić i o nim wspominać. Wyszło, jak wyszło :) Dzięki, za przeczytanie i komentarze :)

Nowa Fantastyka