- Opowiadanie: Cupido - Psy Wojny cz. 1

Psy Wojny cz. 1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Psy Wojny cz. 1

Od razu uprzedzam, że to moje pierwsze opowiadanie, więc proszę o wyrozumiałość, ale i obiektywną ocenę.

Miłego czytania ;)

 

Wojna jest czymś do czego Balen został stworzony. Należy do jednostki Ingensów. Ingensi zwani „Psami Wojny" zajmują się zabijaniem lub unieszkodliwianiem potworów, które podczas wojny mnożą się zawsze jak króliki. Psy Wojny są też formacjami, które wysyłane są zawsze w największe zagrożenie podczas bitew i to właśnie między innymi dzięki nim Arlandia jest tak mocna militarnie. Na każde większe miasto w Arlandii przyznany jest jeden oddział Ingensów, miast takich w tym kraju jest ponad sto, a w każdej drużynie jest zazwyczaj dziesięć Psów Wojny. Krążą plotki, że podczas bitwy na jednego Ingensa przypada dziesięciu przeciwników. Balen wie że nie są to plotki, ponieważ plotki zazwyczaj wyolbrzymiają, a nie zaniżają.

Sekret Ingensów polega na bardzo długim, bo prawie dwudziestoletnim treningu. Psy Wojny trafiają na szkolenie w wieku dwunastu lat, a kończą ją mając trzydzieści. Przez pierwsze trzy lata adepci mają zajęcia teoretyczne, które uczą najpierw czytać i pisać, następnie kształcą w dziedzinie sztuki wojennej i walki z potworami. Przez kolejne dwa lata uczniowie edukują się podstaw alchemii oraz pirotechniki. Następne pięć lat adepci kształcą się w obrębie magii. Nie osiągają oni w tej dziedzinie mistrzostwa, lecz nie są to tylko podstawy. Przez ostatnie osiem lat młodociani Ingensi uczą się walki mieczem, toporem lub obuchem. Na koniec edukacji każdy Ingens pochodzenia ludzkiego poddawany jest magicznemu spowolnieniu starzenia się. Elfy oraz krasnoludy dzięki swojej długowieczności nie muszą przechodzić tej zmiany.

Balen jest dowódcą oddziału z miasta Orift leżącego nad rzeką Werga blisko granicy trzech królestw; Arlandii, Vinder oraz górzystego kraju krasnoludów i gnomów Kodirn. Jego oddział Ingensów podróżuje wraz z około pięćsetną armią z Orift na zachód. Na państwo Irten. Kraj ten choć dużo mniejszy od Arlandii jest bogaty dzięki wydobyciu złota, diamentów i innych cennych kruszców z gór na zachodzie swojego kraju. Zaatakował on Arlandię z powodów nieznanych Balenowi. Dowódca Orifckich Psów Wojny nie zastanawiał się nad tym, ponieważ i tak dowie się wszystkiego od swojego przełożonego z którym spotka się za kilkanaście dni na froncie.

Orifcka drużyna składa się z 4 ludzi; Balena, Seda, Vehesa, Blenera, 2 krasnoludów; Firmena i Rida, 3 elfów; Solera, Celena, Lentera oraz półelfa; Erona. Balen będąc najstarszy z nich wszystkich jest dowódcą oddziału. Sed to zawsze opanowany i spokojny wojownik, nie traci zimnej krwi nawet w najtrudniejszych momentach walki, zawdzięcza on to swojemu doświadczeniu, jest on najstarszy tuż po Balenie. Vehes to dokładna odwrotność Seda. Ten bardzo młody Ingens, skończył szkołę i dołączył do ich drużyny niecałe 5 lat temu. Blener jest drugim najmłodszym członkiem grupy, nie grzeszy on inteligencją i raczej rzadko się odzywa co w jego przypadku jest bardzo wskazane, nie jest też najlepszy w boju, ale jak nikt zna się na ostrzeniu i konserwowaniu mieczy, sztyletów oraz toporów. Firmen to razem z Balenem i Celenem jeden z najlepszych wojowników ze wszystkich oddziałów Ingensów swoim toporem zabił już wiele potworów i ludzi. Rid to drugi krasnolud w kompanii Orfickich Psów Wojny jest on zdecydowanie duszą tej kompanii to dzięki jego poczuciu humoru reszta drużyny jest często rozbawiona. Zna on się na wykuwaniu sztyletów, mieczy i toporów jak mało kto i jako jedyny z tej kompanii. Soler to najstarszy z elfów i zdecydowanie najinteligentniejsza osoba w całej drużynie, to on opracowywuje strategie walki z potworami. Celen jest zdecydowanie jednym z lepszych szermierzy w całej Arlandii zaskakuje on swoją szybkością nawet gryfy, które słyną z prędkości uderzeń i reakcji, dodatkowo ten niezwykły elf potrafi rzucać sztyletami tak celnie, że trafia on w oko rycerza w zamkniętym hełmie z odległości 15 metrów. Lenter to dość młody, ale bardzo utalentowany medyk, alchemik i pirotechnik. Pełni on w drużynie Ingensów właśnie tę rolę, dodatkowo potrafi walczyć mieczem i to nie gorzej niż przeciętny Pies Wojny. Choć wiadomo, że każdy Ingens potrafi sporządzać eliksiry wzmacniające i petardy to Lenter robi to tak dobrze że reszta kompanów prosi go o przyrządzanie ich dla siebie. Eron jest jedynym półelfem w oddziale, jest on raczej skryty i małomówny w walce mieczem należy do przeciętnych. Towarzyszy on drużynie od bardzo dawna i reszta Ingensów nie wyobraża sobie drużyny bez niego.

Balen wszedł do namiotu swojego oddziału. W bazie Ingensów był Lenter, który właśnie przygotowywał strawę, Sed który spał, Soler, który jak zwykle czytał książkę i Eron pogrążony w swoich myślach.

– Co pichcisz? – zapytał Balen

– Potrawkę z królika – odpowiedział Lenter. – Dowiedziałeś się czegoś o tym potworze, który uprzykrza życie naszych wojaków?

– Tak jak podejrzewaliśmy to harpia – powiedział dowódca. – W sumie raczej harpie – dodał po namyśle.

– Jak wiele ich jest? – spytał Soler nie odwracając wzroku od książki.

– Około 7, więc raczej sporo, lecz nie wszystkie są dojrzałe – odparł Balen. – Dokładnie jedna dorosła i sześć niedojrzałych. Jutro wyruszamy w dalszą drogę, więc jeszcze dzisiaj musimy się uwinąć.

Do namiotu wszedł Celen, a tuż za nim Firmen.

– Jedzenie! – krzykną Firmen. – Ale ja jestem głodny!

– Cicho! Sed śpi! – powiedział Lenter. – Po za tym nie podniecaj się tak, jeszcze nie gotowe.

– Już nie śpię – mrukną ospale Sed. – Dzięki Firmen.

– Nie marudź i tak musiał byś się już budzić – rzekł krasnolud.

– Niby czemu przecie jedzenie jeszcze nie gotowe.

– To niedoszła do was wiadomość, że zmiana planów? – Zdziwił się Firmen. – Wszak wysłałem Rida żeby wam powiedział o wszystkim.

Do bazy Ingensów wbiegł Rid cały zdyszany.

– Zmiana planów! Zmiana całkowita! Dzisiaj jeszcze wyruszamy! Dupy w troki i do roboty. Pakować się, ale już!

– Gdzieś ty się kurwa podziewał cepie?! – krzykną na Rida Firmen. – Toż wysłałem cie żebyś powiadomił naszą drużynę o zmianie planów ze dwie godziny temu!

– Po pierwsze nie dwie godziny temu, ale co najwyżej jedną. Po drugie żebyś ty wiedział ile ja wygrałem teraz w pokera! – Uspokajał swojego starszego kolegę Rid.

– W dupie to mam! – wrzasną Firmen.

– Spokój chłopaki – powiedział spokojnie Balen. – Skoro jeszcze dzisiaj wyruszamy to musimy się jak najszybciej uwinąć z zadaniem, które przydzielił nam generał. Rid leć po resztę, ale chyżo! I jak mi się zatrzymasz i chociaż spojrzysz na karty to będziesz nam żarcie robił codziennie przez następny miesiąc!

Rid przerażonym wzrokiem spojrzał na swojego dowódcę i wybiegł na zewnątrz szybko przebierając swoimi krótkimi nóżkami.

– Może niech część zostanie i nas spakuje, a reszta pójdzie do walki – zaproponował Soler.

– Dobry pomysł. Lenter, Rid i Blener zostaną. Reszta idzie.

– Lenter ile mamy eliksirów i petard? – zapytał Sed

– Pod dostatkiem, w tej dolinie pełno jest od wszelakich ziół i grzybów, a w dodatku masa źródeł wybija z pobliskich gór. Nie mogłem przepuścić takiej okazji i zrobiłem spore zapasy. Petard sporządziłem sporo przed naszym wyjazdem z Orift, a naszym następnym przystankiem jest Kodirnska wioska w której według naszej mapy jest kopalnia siarki.

– Świetnie – powiedział Balen.

Do namiotu wszedł Rid razem Vehesem i Blenerem.

– Co się stało? – spytał Vehes.

– Idziemy zabawić się z pewnymi harpiami – odpowiedział szczerząc się Firmen.

– Blener i Rid zostaniecie z Lenterem i spakujecie nas żebyśmy po walce mogli odpocząć, a potem od razu wyruszać.

– Co? Czemu mam zostać! Chce się zabawić! Czemu to ja zawsze zostaje? – zażenowany spytał Rid.

– Bo jesteś gówniarzem – odpowiedział śmiejąc się Firmen.

– Rid bądź cicho i słuchaj! – powiedział najspokojniej jak umiał w tej sytuacji Balen. – Ty i Blener spakujecie wszystko poza naszymi posłaniami, a potem gdy wrócimy wyczyścicie naszą broń. Ty Lenter dokończ strawę a potem spakuj część eliksirów i wszystkie petardy, zostaw na wierzchu na wszelki wypadek eliksiry uzdrawiające.

Blener i Lenter kiwnęli głowami na znak, że zrozumieli. Młody krasnolud stał naburmuszony i patrzył się w sufit.

– Rid przestań strzelać fochy i weź się do roboty, a obiecuje, że następnym razem pójdziesz na akcje – powiedział dowódca

– Lenter podaj nam po jednym wywarze z mandragory, a Eronowi daj dwie petardy ogłuszające – nakazał Soler.

Lenter podszedł do małej skrzyni przy jednej ze ścian wielkiego namiotu wyciągnął siedem flakoników nie większych niż mały palec i nie wiele szerszych od kciuka, które podał Eronowi i znów podszedł do skrzyni tym razem wyciągając 2 czarne kule wielkości pięści i podał je znów Eronowi, który zdążył przekazać już flakoniki reszcie walczących.

– Te są uderzeniowe, więc musisz uważać żeby ci się nie obiły o nic – powiedział Lenter.

– Wiem, wiem – odpowiedział Eron i włożył obie petardy na małego futerału na pasku, który służył do krótkotrwałego przechowywania tych wybuchowych kul.

Lenter podszedł do małego kociołka na środku namiotu pod, którym palił się magiczny jadowicie zielony ogień wziął drewnianą łyżkę i spróbował przysmaku swojego oddziału.

– Mmm… Gotowe! – oznajmił elf.

– Zjemy i ruszamy – powiedział Balen.

Jedzenie, które przyrządził młody elf jak zwykle było pyszne. Tuż po tym jak zjedli ruszyli w stronę gór, a do kryjówki harpii dotarli w ciągu 30 minut. Trafili w idealnym momencie, bo harpie właśnie spożywały posiłek w postaci 3 żołdaków.

– Kurwa nie są takie małe – zaklął cicho krasnolud.

– Dla ciebie nie są małe – odparł zgryźliwie Celen uśmiechając się.

– Jaki mamy plan Soler? – spytał po cichu dowódca.

– Najlepiej będzie cisnąć tam petardę ogłuszającą, rzucić się na nie ze wszystkich stron i pozabijać zanim zdążą wzbić się w powietrze. Mamy dobre pozycje, bo harpie są na dale, więc szybko możemy się do nich dostać, a ściany tego dołu też nie są zbyt strome – oznajmił elf.

– Celen i Firmen – zwrócił się do nich przywódca. – Pójdziecie na przeciwległy kraniec dołka i tuż po eksplozji petardy skoczycie na dół i zrobicie swoje. To samo tyczy się reszty.

– Eron ty pójdziesz z Solerem na prawy brzeg dołka i na mój znak rzucisz petardą na dno dołka jeśli petarda nie eksploduje to rzucaj od razu drugą, Vehes i Sed na pójdziecie na lewy brzeg – oznajmił Balen.

– Wszystko jasne? Jakieś pytania? – spytał dowódca. – Dobra zażywamy eliksiry i na stanowiska.

Gdy wszyscy byli już na swoich stanowiskach i każdy dał znak, że jest gotowy Balen po raz ostatni spojrzał na harpie starając się zapamiętać ich pozycje. Poczuł niezwykłą euforie jaka towarzyszy zawsze po spożyciu eliksiru i dał sygnał Eronowi. Petarda wybuchła z niezwykłą siłą. Trzy najmniejsze harpie leżały na ziemi nieprzytomne od wybuchu, reszta była kompletnie zdezorientowana. Celen zbiegał po ścianie dołu ułamek sekundy po wybuchu i pierwszą harpię zabił sztyletem rzuconym już z samej góry trafiając ją w krtań. Następnej która po chwili dezorientacji chciała wzbijać się w powietrze odciął skrzydło, a chwile potem skrócił o głowę. Balen który na dole był chwile po elfie przepołowił jednym uderzeniem matkę harpii. Firmen rzucił swym toporkiem w ostatnią z przytomnych harpii w potylicę a tuż po jego toporku w harpię wbił się jeden ze sztyletów Celena nie wiadomo kiedy wydobyty z pochwy i rzucony. Walka trwała mniej niż pięć sekund. Vehes zdenerwowany, że nie dopadł żadnej przytomnej bestii podszedł do jednej z omdlałych harpii i odciął jej głowę jednym uderzeniem , do drugiego potwora bez przytomności podszedł spokojnie Sed i wbił swój długi miecz w serce harpii. Do ostatniego budzącego się już monstrum podszedł Eron i rozłupał mu łeb. Czarna posoka stworów lała się ze wszystkich rozciętych tętnic ochlapując wszystko dookoła.

– Wracajmy, bo zgłodniałem – powiedział Firmen.

Koniec

Komentarze

Ha! tytuł mnie zmylił ;p Nie wiem dlaczego, ale skojarzył mi się z  komandosami, którzy maja zabijać rózne potwory;) Cóż przynajmniej mialam niespodziankę, gdy się okazalo, że chodzi o klasykę , czyli człowiek, elfy i krasnoludy;p

Jak na pierwszy tekst nie jest źle (jak dla mnie). Są pewne elementy, na które zawsze zwracam uwagę, ale to nie wystarczy, żeby w moich oczach uznać tekst za dobry.

Wszystko tłumaczysz łopatologicznie. Kim jest Balen, skąd jest, przedstawiasz jego towarzyszy, jednymj słowem, mam wrazenie, że robisz na początku takie kompendium wiedzy, by czytelnik wiedział wszystko już na początku. Ja takiej dawki informacji nie przetrawiłam i nie zapamiętałam zbytnio i co więcej znudziłam się. Dialogi  ożywiły tekst, ale to  za mało, jak dla mnie oczywiście;p.

Powtórzenia i przecinki - porażka. Do przeredagowania.
Wojowniczy po morderczym, elitarnym szkoleniu, zabójczy i długowieczni... za każdym razem jak czytam coś takiego, zastanawiam się, czy nie działają tutaj w ukryciu marzenia autora. Żeby nie było - ja też takie rzeczy pisałem:).
Chciałeś przedstawić bohaterów- tak bardzo, że w przeciągu kilku linijek wszyscy zlali się w moim umyśle w jedną plamę. Stopniuj informacje.
Ok, szczerze mówiąc, według mnie wymienianie błędów jest bezprzedmiotowe. Jeśli jesteś tak młody, jak to sugeruje twój tekst, i ci się chce, czytaj dużo (zwłaszcza klasyków), pisz (chociaż niekoniecznie od razu publikuj) i będzie dobrze. Jeśli nie - to lepiej zapomnij.



Wojownicy* oczywiście.

Osobiście nie lubię wstępów pisanych jednolitym tekstem. Tak jak napisał Lassar informacje trzeba stopniować, a ja dodam, że warto robić wraz z fabułą (to daje czytelnikowi chwilę wytchenia) 

Błędów sporo więc musisz podszkolić warsztat .

Czytać, czytać i jeszcze raz czytać!

A cyfry piszemy słownie :)

Pozdrawiam! 

Nowa Fantastyka