- Opowiadanie: Louner - Powódź

Powódź

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Powódź

Żołnierze szli ławą wąską ulicą, między szpalerem wysokich mieszkań, zaglądali do okien, uchylali drzwi i zabijali. Strzelali w plecy, cięli, dusili. Wyglądali dokładnie tak, jakby żyli tylko dla tej chwili i dla tego noża, co go mieli u pasa.

Mury cierpliwie wchłaniały milczenie i odpryski ołowiu.

Niektórym mijały godziny, innym w tym samym czasie mijały tygodnie, a zduszone jęki i niewypowiedziane krzyki wciąż były zagłuszane przez odgłosy ciszy.

Zbłąkany mężczyzna razem ze swoją małą rodziną: żoną i milczącymi dziećmi, ukrywał się w budynku naprzeciwko starej katedry. Zza otworu w nadtłuczonej, brudnej do popielatej szarości szybie obserwował zbliżający się powoli patrol żołnierzy najezdnych.

Podniósł wysoko ręce, ale ciągle były zanurzone w wodzie.

Kiedy wyczuł stosowny moment do dalszej ucieczki spojrzał żonie w czujne, odważne oczy. Kobieta zrozumiała jego dalsze zamiary po samym tylko spojrzeniu. Zgarnęła dzieci, ruszyła w krok za nim i wszyscy wybiegli bocznymi drzwiami w stronę kościoła. Szybko i bezgłośnie przyparli do solidnych drzwi i weszli gęsiego do środka.

Kiedy wrota miały się zatrzasnąć, zablokowała je pojawiająca się znikąd ręka jakiegoś nieszczęśnika.

– Wpuśćcie mnie! – wołał rozpaczliwie

Ojciec nie chciał jednak ryzykować; wypchnął go na zewnątrz i szybko zaryglował wejście jakąś solidną belą.

"Niczego nie widziałam, o niczym nie będę śniła koszmarów." – pomyślała żona. "To na pewno żołnierze posłali kogoś naprzód, żeby korzystał z ludzkiej naiwności." – pomyślał mąż. Katedra miała przyboczną kaplicę.

– Czekajcie tu – powiedział ojciec wskazując trochę pustej przestrzeni za jednym z filarów nieopodal ołtarza – albo wejdźcie do środka – dodał wskazując ołtarz.

"Kobiety nie mogą przebywać w ołtarzu" – pomyślała żona i zaprzeczyła.

Zaraz będzie tu woda, pełno wody.

– Dobrze, sprawdzę tam – powiedział mąż i rzucił się w stronę drzwi do niezbadanego pomieszczenia patrząc przez ramię na rodzinę. Niedługo po tym ktoś zaczął bić w drzwi frontowe, ale nikt się tym nie przejął; bardziej przerażające okazało się to, ze w kaplicy były otwarte na oścież drzwi wyjściowe. Mężczyzna podbiegł do nich i chciał zatrzasnąć kraty, ale gdy tylko się wychylił padł strzał i kula wbiła się w mur przed jego nosem. Szybko odskoczył do środka i kiedy leżał na plecach po przypadkowym upadku, uczynił na sobie znak krzyża.

Nie musiał długo czekać. Żołnierz wpadł do środka z bronią w ręku gotową do strzału, poważną miną i szklistymi oczami.

Wymierzył i nacisnął kilka razy spust.

Niewypał.

Niewypał.

Niewypał.

Ojciec zdążył w tym czasie sięgnąć po własną broń i trafił agresora w serce. Chciał odebrać mu karabin, nóż i uciekać z rodziną, ale zastanowił się chwilę i zmienił zdanie.

Przeciągnął ciało tak, żeby nogi miało skierowane w kierunku drzwi, tak jakby żołnierz chciał wybiec za kimś. Założył mu na ramię karabin, który wypadł z rąk, członki ułożył tak, żeby pasowały jego zdaniem do sceny i wrócił do nawy.

Otarł łzy milczącej żonie i czekali razem w skupieniu.

Mury i podłoga drżały w jej oczach jak falująca woda. Świat był dla niej jak akwarium oglądane przez szybę i czekała tylko, aż pęknie.

W jego świecie był lód, oni sami byli płomieniem.

Po paru chwilach ruszyła powódź.

Kule przebiły żonę, dzieci, wszystkich. Krew i urwane tkanki były rozrzucone na szkle gabloty, ścianach i dywanie.

Żołnierz wyszedł z czystym nożem u pasa. Na nim, jego mundurze i rękach nie było w końcu krwi.

Była woda i lód.

Mateusz Charytoniuk
09/10/2011

Koniec

Komentarze

Dobra, ale o co tu chodzi?

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

trochę przekombinowane metafory i niewyraźna pointa

Też mam to pytanie: o szo choszi?

się domyślcie

się domyślcie
Jeśli na tym wg. Ciebie polega literatura, to cóż... Nie dziwię się, że tekst jest do kitu. Ale, żeby było sprawiedliwie:
 Żołnierze szli ławą wąską ulicą, między szpalerem wysokich mieszkań, zaglądali do okien, uchylali drzwi i zabijali.
Już pierwsze zdanie jest źle zbudowane. Zlewa się. 
Strzelali w plecy, cięli, dusili. 
Te drzwi, co to jest na sam przód uchylali? 
 Niektórym mijały godziny, innym w tym samym czasie mijały tygodnie, a zduszone jęki i niewypowiedziane krzyki wciąż były zagłuszane przez odgłosy ciszy.
Murom? Metafora jest do bani. Bo po pierwsze cisza nie może niczego zagłuszać. Po drugie, cisza to brak dźwięku, zatem jej odgłos to też pewien oksymoron. Podwójny absurd, tylko, że nie ma celu zupełnie. Autorowi chyba się spodobał wygląd, ale nie pomyślał nad celem i sensem. 
 Kule przebiły żonę, dzieci, wszystkich. Krew i urwane tkanki były rozrzucone na szkle gabloty, ścianach i dywanie.
Żołnierz wyszedł z czystym nożem u pasa. Na nim, jego mundurze i rękach nie było w końcu krwi.
Na kim? 
Autor gubi podmiot albo go mąci. Bezcelowych metafor, które nie miały większego sensu było więcej. Oczywiście, zdarzyło się kilka przypasowanych. Pytanie: co to za opowiastka? Pointa faktycznie jest od czapy. Jeśli Autor wyskoczy zaraz, że miała być niewyraźna, albo wieloznaczeniowa to ja mu piszę od razu, że było po prostu niejasna.  

dzięki za komentarz

Odgłosu ciszy akurat bym się nie czepiał.
Czepiam się jednego - kompletnie nie wiadomo o co chodzi i żadne "domyślcie się" nie wybronią tego.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ktozkimgdziekiedyilerazypocoizaile?
Wizja, jaką zapewne miał Autor, nie została przełożona na tekst w sposób czytelny dla odbiorców. Zdarza się.

Fajny styl, co prawda lekko puszysty, ale kij z tym - są różne szkoły. Fabuły jako takiej nie ma, dostajemy za to kilka migawek - brutalnych i przygnębiających. Obiektywnie nie można tego ocenić wysoko... jednak subiektywnie powiem, że tekst, jak dla mnie, ma klimat. Napisz coś jeszcze ;) Najlepiej z w miarę logiczną i spójną fabułą.

Pozdrawiam!

@Gemmei
Dziękuję za komentarz, naprawdę pokrzepiający.

Najlepiej nie szukać tu fabuły. Dla mnie te wydarzenia miały być iilustracją do pewnej myśli i tyle.

Najlepiej nie szukać tu fabuły.
?
Nabrałem podejrzeń, że Autor nie wie co oznacza słowo ,,fabuła".  

@6Orson6
odwal się chłopie 

Dbaj o język. Możesz wyrazić to, co uważasz, ale chamstwa nie zniesem. Nie przywaliłem się. Z tego co napisałeś, wnoszę, że nie do końca łapiesz czym jest ,,fabuła". 

A z jednej odzywki można sporo wywynioskować.

Louner 2011-10-15  13:47
@6Orson6
odwal się chłopie

Spokojniej proszę

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka