- Opowiadanie: GregN - O tym jak pisałem pisałem pisałem

O tym jak pisałem pisałem pisałem

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

O tym jak pisałem pisałem pisałem

Ahoj! :-) Poniższy tekst jest… sam nie wiem, czym on jest – ale skoro go napisałem: jest.

Na pewno w jakimś stopniu został zainspirowany pewnym tekstem @AdamaKB – ale radzę nie bawić się w porównania; zamiast tego przyciśnijmy AdamaKB, by publikował częściej – z korzyścią dla wszystkich tu. Niech się stanie siła życzenia zbiorowego, Adamie! Czyś Waćpan słyszał?! ;-)

Pozdrawiam wszystkich!

GregN

 

 

 

1. Noce niespokojne.

Noc. Czarna, nie przenikniona ludzkim wzrokiem noc. W tej nocy ja – w samym jej naznaczonym irracjonalnym, wręcz pierwotnym strachem sercu jestem ja.

Leżę na łóżku, leżę, myślę i motam się w mokrej pościeli. Wizje mnogie mnie nachodzą, deptają po mnie, odciskają ślady swe – na mnie i we mnie, i wokół mnie.

Czuję je. I widzę powtykane w nocy straszną czerń. I oddycham nimi. I staję się nimi, a one stają się mną.

Pisać – słyszę własny głos; ale choć własny, obcy jakiś – nie mój.

Serce wali w wątłej piersi coraz mocniej. Znam to uczucie… tę serca galopadę, tą straszną, ludzkim wzrokiem nie przeniknioną nocy czerń. To dłoni lewej – tej lepszej – swędzenie. To ukłucie ambicji, poryw talentu, pragnienie wielkości…. znam to wszystko, znam na tyle dobrze – że okręcam się na bok, zaciskam mocno powieki i nakazuje sobie sen. Spać – krzyczę sam w sobie do samego siebie – spać!

Ale serce nie chce spać… ło-pom ło-pom ło-pom… pi-sać pi-sać pi-sać

I noc nie chce spać – odzywa się, tuż za oknem, jakimś odgłosem [wyobraźnia mode on].

Co to było? – pytam sam siebie, pytam odruchowo i wbrew sobie, bo ja-chcę-spać. Ale inne ja chce… pi-sać pi-sać pi-sać…

Okręcam się na plecy. Otwieram szeroko oczy.

Muszę – szepcę sam do siebie. Serce na to jedno słowo przyśpiesza. Dłonie zaciskają się w pięści, a ja już wiem, że sen nie będzie mi dany. Nie teraz, nie tej nocy. Bo teraz, tej nocy będę

pi-sać pi-sać pi-sać

Zrywam się z łóżka; i wiem, że tym razem nic mnie nie powstrzyma, nic, hahahaha, NIIIIC!

AAAAAuuu – ciężarek śmieje się metalicznie z gołej stopy, co myślała, że jego – ciężarka – koło łóżka nie ma.

Skaczę w ciemnościach, na jednej nodze, ale niedługo – bo druga stopa odnajduje drugi ciężarek…

Auuć.

Leżę bez ruchu – tak jest bezpieczniej. Muszę ochłonąć, ostudzić głowę rozpaloną, bym mógł wstać i rozgorączkować się na nowo. A potem… pi-sać pi-sać pi-sać.

Tymczasem słyszę odgłos zza ściany, za chwilę kroki na korytarzu, krótkie skrzypienie naciskanej klamki drzwi mojego pokoju.

Greg? – pyta ciemności mama.

Auuu! – odpowiadam.

Co to?! – pyta z przestrachem.

Synek – mruczę z dołu, z podłogi.

Co ty tam robisz?!

Masuję…

Co masujesz?!?

Głowę.

A co się stało!?

Kopnęła i się jeszcze pyta?

Ja? – pyta cicho matka moja, rodzicielka.

Tak, ty! – krzyczę zły.

To po jaką cholerę leżysz na podłodze?! – krzyczy, a krzyk okraszon jest znajomym pstrykiem przełącznika światła. – Czemu tu nie ma światła?!

Remont wczoraj kończyłem – stękam z podłogi, sam już nie wiem, co masować, tyle członków boli…

To czemu nie skończyłeś?!

Bo ciemno już było, a światła brak – wykręcam się.

Ale ty jesteś, wiesz – słyszę, że się wycofuje do przedpokoju. – Co?! Tu też nie ma światła?!

Nie, no jest, tylko… żarówkę potrzebowałem do siebie, bo ciemno się robiło i – milknę, czując i słysząc, jak się pogrążam.

I gdzie ta żarówka?! – znowu krzyk, jakby ta żarówka aż taka ważna była.

W lampce nocnej. Przecież jakieś światło mieć musiałem. A lampka na parapecie – uprzedzam ewentualne kolejne pytanie.

Oj, Greg – wzdycha mama i ponownie wchodzi do pokoju.

AAA! – drę się zdeptany.

Aaa! Rany boskie święte! – krzyczy mama, lecąc przed siebie i przeze mnie w mrok. – Coś ty z tym łóżkiem zrobił? Co ono takie mokre?! Dach też naprawiałeś?! O, wybacz.

Się przyzwyczaiłem, że mnie deptają, ale żeby rodzona matka. I to tak raz za razem.

Nie przesadzaj – mówi, a koniec zdania zlewa się z zalewającym pokój światłem lampki nocnej.

 

2. Pisać – czyli, co powinno zawierać opowiadanie fantastyczne.

 

W końcu jednak udało mi się dotrzeć do biurka, odpalić kompa i rozpocząć wiekopomne dzieło. Choć rozpocząć to troszkę za dużo powiedziane, przecież najpierw się musiałem zastanowić.

Co też powinno zawierać opowiadanie fantastyczne? Hmmm…

Czary – nooo, czary muszą być, koniecznie! Jak, do kroćset, pisać fantastykę bez czarów?! Tak, jedno już jest, punkt zaczepienia – myślę sobie – ale co dalej?!

Jak to co, durna pało – krzyczy głos rozsądku – skoro czary są, to skąd się wzięły?

Nooo, ktoś wyczarował owe czary? – czasem zaskakuję sam siebie bezmiarem geniuszu swego.

Skoro wyczarował, to pewnie jakiś czarodziej, magik, mag! Tak – krzyczę uradowany – maga mi trza! Starego, brodatego maga, co kapelo ma na siwej głowie; kapelo wysokie, szpiczaste i ze szpicem taktyczno-estetycznie przełamanym. Ha-ha, nareszcie mam! Nooo-ho-ho, tera mogę zacząć!

Był sobie mag – a straszny – bo w kapeluszu…

Cholera, znowu coś nie tak!

Był sobie mag – straszny mag. Początek mam wyborny, tylko czemu mag jest straszny?

Bo ktoś mu kapelusz podwędził – podpowiada głos. – I co dalej?

Dalej – odpowiadam odruchowo – kapelusz śmierdział. Milczże, głosie!

 

Był sobie mag, straszny mag, co kapelusz miał – wysoki, strzelisty, o szpicu załamanym i rondzie szerokim, co cień rzucało na twarz maga – czyniąc jego oblicze jeszcze straszniejszym.

Kapelusz magicznym był – jak zresztą wszystko, co należy do maga – w zimie grzał łeb starego strasznego siwowłosego maga, a w lecie chłodził.

I szatę miał mag, też magiczną, co żadna strzała przebić jej nie mogła. I miecz żaden, i kord, i szabla, puginał, falcata, i mizerykordia, i nawet kosa łysego Zbynia z bloku obok też by magowej szaty za cholerę nie przebiła – aż tak ta szata magiczna była!

I laskę mag miał – długą, sękatą, z końcem groźnie zakręconym i z gałką, co się różowym blaskiem magicznym mieniła.

Wyprostuj mu tę laskę, bo gała nie pasuje!

A musi być ta gała cała?

Sam żeś ją napisał – gałę!

Aaaa… ale gała jest od spodu… nie, nie pasuje – więc gała u góry, a groźny laski zawijas u dołu – ha! I milczeć mnie tu, głosie!

 

Tak więc laskę mag miał – długą, sękatą, z końcem groźnie u dołu zakręconym i z gałką u góry, co się magicznym blaskiem mieniła.

Khem, khem…

Co znowu?!

Czegoś brakuje.

 

3. Pisać więcej – czyli, co koniecznie powinno zawierać opowiadanie, a jakże, fantastyczne.

 

Czego znowu?!

A gdzie statek?

Jaki znowu statek?!

No statek – kosmiczny statek. Bo statek przecie musi być.

No, a mag?

Mag też musi być!

Hmm… skoro musi być.

 

Był sobie mag, straszny był, bo kapelusz miał wysoki, strzelisty, magiczny kapelusz, co w zimie grzał, a w lecie chłodził. I szatę magiczną mag miał, i buty, z magicznymi paskami trzema. I torbę miał mag – co mu do laski, jak ulał, pasowała.

A mieszkał mag, straszny mag, na statku kosmicznym – wielkim, drewnianym…

Drewnianym?

Tak, drewnianym, do kroćset, bo to był statek kosmiczny, ale magiczny – a takie statki magiczne, drewniano-kosmiczne, latać mogą wszędzie, ha!

Hm, w końcu to twój statek.

Nie mój, a maga. A ty się zamknij i nie przeszkadzaj, jak nie pomagasz!

Hę?

Nic, stul dziób!

 

Statek był wielki, pokłady miał cztery i maszty wysokie, aż do stratosfery. I dział na statku tym było bezliku,

Tylko kibla brakuje – mag może chcieć siku!

CO!? Aaa, dzięki. Kibel później zrobię.

Skoro mag wytrzyma…

Musi!

Mniejsza o kibel! A innowatorstwo?

Hę?

 

4. Pisać jeszcze więcej – czyli, co z całą pewnością powinno zawierać opowiadanie, cholera, fantastyczne!

 

Przecież masz stworzyć dzieło epokowe, odkrywcze i rewolucyjne – musi zatem być innowacja. Najlepiej językowa – bo przecież wszystko już zostało napisane, opowiedziane i nowości nijakiej napisać nie idzie, więc… pozostaje język.

Ale mag i statek zostaje?

Coś się tak uczepił tego maga?! A statek? Cóż ci statek znowu wadzi?!

Nie, nic, tylko… tak sobie pomyślałem.

Nie myśl – pisz!

Ech, piszę…

Nie idzie!

Na boGaGa – wzdycha głos – poeksperymentoż!

Aaaa!

 

Mag był stary. Stary i magią wręcz odurzony. Jego bezbarwna i bezkształtna szata trzymała się w kupie tylko dzięki maga magii. A magia to była totalna – zlana w jeden byt z magiem, z tą istotą, którą niegdyś mag był.

Domem maga był statek – emanacja jego nieomal wszechpotężnej magii.

Wielkiość tej magii sprawiała, że Czas ucinał sobie z magiem nieśpieszne pogawędki, a Przestrzeń kłaniała mu w pas. Wszechświat pozdrawiał jak starego druha – ale mag był kimś nawet więcej.

Najpierw zebrał mądrość swego ludu – odcisnął ją w sobie, stał się nią.

Potem urósł o mądrość swoich pierwszych magii nauczycieli. Gdy to się stało, ruszył na poszukiwanie dalszej wiedzy.

Z czasem urósł o mądrość każdej napotykanej rasy, resztek każdej wymarłej cywilizacji.

Sięgnął mądrością tam, gdzie dotarła Przyroda. I wtedy stała się rzecz niezwykła!

 

Greg, rany-boskie-święte! – wpada do pokoju matka moja, rodzicielka – za domem UFO wylądowało! – krzyczy przerażona. – U-FO!!!

A co mnie U-FO?! – podskakuję zły znad klawiatury. – Toż nie widzisz, że ja tu fantastykę piszę?!

Koniec

Komentarze

No to juz teraz wiem jak coś napisać, szczególnie dla samego pisania. Piękną forma zastosować, a najlepiej trudną a przekaz sam się tam gdzieś napewno zawieruszy:)

Mizerykordia, nie mizerykordzia. Jak na razie - niezle.

No, no ... GregN, jaką acan masz łatwość pisania.. Byleby tylko, mości panie, nie za bardzo cię  uwiodła i nie zaprowadziła na manowce, tak jak zrobiła to w tym tekście ...

>joke mode on< Projekt manifestu pasjonatów pisania? >joke mode off<
Najprawdopodobniej bezczelnie a bezpodstawnie pochlebiam sobie, żeś sparodiował, Mości Gregu. Czy tak, czy nie, oceny mojej zmienić to nie może, uznania dla Waćpanowego talentu stłamsić nie zdoła. Ale, na uwadze mając niebezpieczeństwo, iż najwyższa nota w głowie najtrzeźwiejszej zamącić zdolna na długo, piąteczkę jeno kliknę...

Fajne to :) I -- co prawda trochę przekoloryzowane -- pokazuje jakże chaotyczne powstawanie opowiadania, bo drodzy koledzy/koleżanki przecież to właśnie tak wygląda :) No cóż, pięć jak nic się należy :)

durnowate to opowiadanie

Może i durnowate, ale mnie rozbawiło. Fajny humor, uśmiechnąłem się kilka razy. O tak! Hantle (tak to ustrojstwo zwą) koło łożka, to przekleństwo. Pozdrawiam

Mastiff

HAHAHA, 
Moi Drodzy!

Właśnie doświadczam oczyszczenia! A ów tekst jest tego dowodem.
Dystans to rzecz niezbędna - do samego siebie dystans. Jeszcze miesiąc temu byłem drugim Proustem, Lemem, Sapkosiem, Alfą i Łomegą. A teraz nareszcie zaczynam mieć odwagę być sobą! I coś mi mówi, że to dobry początek...

@Madeline - przekaz? a na co grafomanom jakiś przekaz? grunt żeby klawiatura pod palcami chrzęściła ;-)

@RR - mizery-literówka była; a manowce? czyż z bezdroży na ścieżki właściwe nie wchodzimy? ;-)

@Adam - parioda, a jakże! a ocena Twa, Mości Panie, jest dla mnie niczym list z banku treści: Panie Grzegorzu, przychylamy się do pańskiej prośby i postanawiamy anulować Panu całe zadłużenie.
               Co do oceny - broń Cie panie Boże przed jakimiś szóśtkami!Teraz i zawsze. Kiedy nie ma co zdobywać, ruszamy w dół, ku porzuconym dolinom ;-)    Dziękuję. :-)

 @Lady - kredek ci u mnie dostatek, a wspomniany chaos - czas co nieco ujażmić, ukierunkować

 @gwidon - dziękuję za szczerą opinię, pozdrawiam! :-)

 @Bohdan - przekleństwem to mi ta zapadnięta klata.... dobrze, że brzuch chociaż rośnie ;-)

Moim zdaniem, chyba tak nie do końca na ścieżki właściwe wchodzimy ... To byl pomysł  na świetne opowiadanie. Gdyby tak na powaznie,lekimi stylem zderzyć ze sobą to, co powstaje w trakcie pisania opowieści o magu ( jako drugi rownoległy wątek), z tym, jak wygląda rzeczywistośc pisania takiego tekstu - byłaby to naprawdę spora frajda w czytaniu. Jeszcze do tego dołozyć zaskakujące zakonczenie, nie tak sztampowe, jak w pierwowzorze publikowanym powyżej ...  A tak -  wyszła nieźle napisana pospolita humoreska. Przeczytać, usmiechnąć się i zapomnieć. Niektorzy oceniaj, że durnowata. Jest w tym też sporo racji.
biewukorzystany i niewygrany do końca dobry pomysł.
Łatwośc pisania podstepnie uwodzi ...
Szkoda, że tak się stało.

Oczywiście " niewykorzystany". Przepraszam za literówkę.

Witaj!

Skopałeś taki fajny tekst. Dlaczego, ach dlaczego zakończenie jest tak biedne? Nienawidzę Cię za to! :)
(Ale całam reszta super, podpisuję się pod komentarzem RogerRedeye'a)

Pozdrawiam
Naviedzony

Rewelacja :)

Nowa Fantastyka