- Opowiadanie: VanSteam - Maria

Maria

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Maria

Niezwykłych jest mało. Rzadko ich widzimy, lub sami ukrywają się w ciemnościach przed światem. Wyglądają jak zwyczajni ludzie, ale to tylko pozory. Ich wnętrze jest nadzwyczajne. I nie mówię o narządach, lecz o charakterze oraz psychice. Zazwyczaj mają problemy w kontaktach z innymi, zamykają się w sobie, robią niezrozumiałe rzeczy (np. naklejają na meble karteczki z notatkami, na których pismo jest nieczytelne, by tylko oni mogli je przeczytać). Są nietowarzyscy i nerwowi, ale też delikatni i wrażliwi (może dlatego, że boją się otoczenia?). Dlaczego poruszam temat ,,dziwaków"? Ponieważ chcę, byście posłuchali historię Marii.

 

Maria miała pięć,a może cztery lata. Mieszkała ze swoim ojcem w niedużym mieszkaniu nade mną. Dziwiłam się, dlaczego nie lubi zdrabniać swojego imienia. Była bardzo malutka, ale włosy sięgały jej do pasa, nawet nie wiem kiedy zdążyła je zapuścić. Ich platynowy kolor zawsze błyszczał w słońcu. Wyglądało to przecudnie. Czarne oczy idealnie kontrastowały z jasnością reszty ciała. Ojciec często zakładał na małe nóżki czarne lakierki, a na górę białą sukieneczkę. Chodzili na spacery codziennie, co świadczyło o tym, że bardzo się kochali. Matka Marii zmarła przy porodzie. Lekarze mieli wybór: albo ona albo dziecko. Mężczyzna przeżył załamanie, ale dzięki malutkiej córeczce szybko powrócił do pełni życia. Co było w niej takiego niezwykłego? Sam wygląd był niezwykły, ale to nie wszystko. Otóż posiadała dar: patrząc w czyjeś oczy wiedziała jak dana osoba umrze. Nie kiedy i gdzie, tylko jak. Jej babcia, gdy pewnego razu odwiedziła niepełną rodzinę dowiedziała się od wnuczki, że potrąci ją czarny samochód. Wyszła z dziwną miną. Wracając na piechotę do domu cały czas zastanawiała się, czy czasem ojciec nie gadał głupot dziecku. Wyszła na ulicę nie zważając na czerwone światło. Dziesięć sekund później już nie żyła. Czarne oczy wpatrywały się w niebo, gdy pakowano ciało w worek. Niedługi czas po zdarzeniu, w miasteczku rozeszła się plotka. Sąsiedzi unikali Marii. Na ojca patrzyli jakby wychowywał mordercę. Mężczyzna długo myślał, że to tylko przypadek z tą ponurą ,,wizją", jednak potem dowiedział się od małej, że umrze po tym, jak połknie dużo leków. Tego było za wiele. Dziewczynka trafiła pod opiekę psychologów, psychiatrów i innych lekarzy, jednak oni też dowiadywali się zaskakujących rzeczy na temat swojej bliskiej lub dalekiej przyszłości. Ci doświadczeni ludzie, którzy niejedno już widzieli i słyszeli, bali się Marii. To nie była choroba psychiczna (jak stwierdzili), tylko dar. Maria była za mała, by zrozumieć, że takie wizje należy zachować dla siebie. Ojciec był zmuszony wypisać ją z przedszkola. Co miał teraz uczynić? Jak sobie poradzić? Z pomocą przybyłam ja. Jestem przedszkolanką, a dzięki namowie ojca Marii zostałam nianią. Uwielbiam zjawiska paranormalne i niewyjaśnione zagadki, więc z miłą chęcią podjęłam wyzwanie. Od razu pierwszego dnia zaproponowałam, by była ze mną szczera. Mieszkanie rodziny wyglądało na przytulne. Ciepłe barwy ścian i słodkie obrazki ze zwierzątkami dodawały tego miłego nastroju. Nowy pracodawca zaprezentował mi cały dom, a na zakończenie jeszcze raz podziękował mi z całego serca.

– To ja dziękuję – odpowiedziałam. – Maria to grzeczna i mądra dziewczynka. Damy sobie radę. Na dodatek jestem otwarta dosłownie na wszystko.

Od teraz ojciec mógł podjąć pracę i odpocząć od ,,babskiej" roboty. Do moich obowiązków dodatkowych należało sprzątanie, ale Maria chętnie mi pomagała.

Pewnego dnia podczas zabawy dziewczynka zaczęła dziwnie się zachowywać. Patrzyła na lalkę i nie docierało do niej nic. Po jakichś sześciu minutach ,,zamarcia" zaczęła mówić:

– Wiesz co?

– Coś ci się stało? – kamień spadł mi z serca. Ta cisza trwała dla mnie wieczność.

– Przepraszam, ale nie chciałam…

– Nic nie zrobiłaś. Nie przepraszaj – po policzkach dziewczynki pociekły łzy.

– Przez przypadek zapatrzyłam się w twoje oczy, bo są bardzo ładne.

– Dziękuję, ale to nie powód, by przepraszać.

– Jak patrzę długo w czyjeś oczy, to widzę straszne rzeczy… – znów po bladej buzi pociekły delikatne kropelki. Natychmiast wytarłam je chusteczką.

– Możesz mi powiedzieć wszystko – zaczęłam. – Opowiedz mi, co zobaczyłaś. Nie bój się, niczemu nie jesteś winna.

– No dobrze… zasnęłaś – urwała, by wysmarkać nos w chustkę. – I już się nie obudziłaś. Byłaś tak samo ładna jak teraz, ale miałaś białe włosy. Ale nie zamierzasz zmieniać włosów… Prawda? Tak? – uśmiechnęłam się. Maria przytuliła się do mnie, a między nami rozkwitła prawdziwa przyjaźń.

– Nie, nie zamierzam zmieniać włosów na białe – zaśmiałyśmy się obydwie. – Bo widzisz Mario… Każdy kiedyś umrze. Ja też. Twoja wizja dotyczyła bardzo dalekiej przyszłości. Jak mówiłaś, umrę jak ty będziesz duża – dziewczynka przestała płakać. Popatrzyła na mnie swoimi czarującymi oczkami.

– Jak ja będę duża, to ty będziesz bardzo duża!

– Masz rację! – zaczęłyśmy się wesoło bawić i nigdy już nie zdarzyła się między nami przykra sytuacja. Nigdy.

 

Lata minęły, a moje włosy zmieniły barwę na białą. Maria jest duża i bardzo wybitna. Wykłada astronomię na uniwersytecie, ale nie założyła rodziny. Każdy kto dowiedział się o jej darze zostawiał dziewczynę. Ale mówiła mi, że jest szczęśliwa. Cieszę się z tego. Mój czas już nadchodzi. Kiedy przyjdzie… Czy jutro, czy za tydzień, a może za rok… Każdy kiedyś umrze. Ja, Maria, Ty też. I nie ma znaczenia w jaki sposób. Śmierć jest jedna, a umieranie jest różne.

Koniec

Komentarze

Po pierwsze primo: to jest szkic, notatka, skrót ku pamięci, nie opowiadanie.
Po drugie primo: jak na tak niedługi tekst imponuje ilość błędów i niedoróbek. Przykład: Rzadko ich widzimy, lub sami ukrywają się w ciemnościach przed światem. "Lub" wprowadza zdania współrzędne, znamionuje wymienność (>Kup bochenek chleba lub sześć bułek.<) lub wyłączanie się dwóch zdań (>Zabrakło paliwa lub pompa paliwowa siadła.<). Brakuje czegoś przed rzeczonym spójnikiem, no i nie stawia się przed nim przecinka.
Po trzecie primo: nie jest źle, ale jeszcze nie jest beznadziejnie; jeśli Autorka zakasze rękawy, zacznie Jej wychodzić coraz lepiej.

VanStaem, nie wiem jak to napisać. Co miałobyć sensem tej opowieści? Niezwykła dziewczynka ze swymi umiejętnościami, czy istota śmierci? Bo rozpisujesz się o dziewczynce by na końcu podkreślić istotę śmierci i to przez bohatera, który pojawił się na końcu i "nie wniósł zbyt wiele do sprawy".
Po jakichś sześciu minutach ,,zamarcia" zaczęła mówić: A nie byloby latwiej " Po dłuższej chwili milczenia dziewczynka powiedziała" albo coś w tym stylu. Zamarcia? i dlaczego akurat po 6 minutach? Lepiej   uzyć "kilku", " po chwili" "po jakimś czasie" a nie sześciu, bo chyba nie liczylaś? Dla mnie to szkic, a którego mogłabyś napisać dobre opowiadanie. Pod warunkiem, że puenta byłaby ciekawa, inna, zaskakująca. Pomysł mi się podoba.

"nie wnosi" *

o matko, oczywiście "szkic na podstawie, którego mogłabyś" WRRR, przepraszam, ale to już nie pierwszy raz jak mi coś znika, przestawia się i nie oddziela, choć jak klikam "wyślij" to jest pięknie pooddzielane. <bezradny>

A ja tylko czekałem, aż Maria powie jej, że to ona ją zabijeee. :( Buu. Jednak mnie zaskoczyłaś, ale zakończenie, aż się nie chciało wierzyć, że bez pointy. Mimo wszystko podobało mi się.

Hmm,
powiem tak - jawi mi się to krótkie coś, jako dobry materiał na opowiadanie.
O błędach już mówiono, więc wiesz.
Mówiono też coś jeszcze, o rękawach Twych.... i pod tym się podpisuję. ;-)
(4 na zachętę) 

pzdr i życzę powodzenia z rękawami ;-D 

Nowa Fantastyka