- Opowiadanie: Quaneruin - Krwawa Dalia, cz. 1. "Poranne zorze" (+18)

Krwawa Dalia, cz. 1. "Poranne zorze" (+18)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Krwawa Dalia, cz. 1. "Poranne zorze" (+18)

Pamiętam, że zamykałam oczy z wielkim smutkiem, czerpiąc radość z każdego dnia, z każdego nowego doznania. Nigdy nie cierpiałam na brak pieniędzy, na zimno czy inne przyziemne potrzeby. Wstawałam rano budzona przez promienie słońca, służące zakładały mi na stopy miękkie pantofle, oraz podomkę. Potem czesały moje rdzawe loki przed lustrem, niemal tak delikatnie jak tylko można, wiedząc, że każde szarpnięcie może zakończyć się nawet chłostą. Ja w tym czasie patrzyłam w swoje jadowicie zielone oczy, uśmiechając delikatnie podziwiałam urodę jaką zostałam obdarzona. Dobrze wiedziałam już od najmłodszych lat, że wielu bogatych mężczyzn czai się, aby tylko mnie zdobyć. Byłam jednak pewna, że moi rodzice nie pozwolą na to, abym wpadła w dłonie tego, kto nie będzie dostatecznie pielęgnować mojej osoby.

Nie myliłam się, lecz nawet nie zdążyli tego uczynić.

Zawsze byłam niepokorna. Zawsze miałam smykałkę do magii, do dręczenia ludzi, pokazywania, że są gorsi i słabsi ode mnie. Nie mieli prawa odpowiedzieć mi tym samym. Nie mieli prawa głosu. Byli jedynie robakami, które deptałam jak tylko miałam kaprys. Widok ich cierpienia, krzyki, gdy zadawałam im ból, kiedy jątrzyłam ich rany– był wart wszystkiego. Wielokrotnie wolałam miast iść na bal, zejść do lochów i wyżyć się na coraz to słabszych więźniach.

Gabriel mówił, że już wtedy mnie obserwował. Kiedy moja ręka unosiła się w górę i w górę, a syczący bat upadał na plecy męczennika, jego krew zaś tryskała na moją bladą twarz– twierdził, że wyglądałam pięknie. Zielone oczy błyszczały mi wtedy radością niemal jak przy orgazmie, a usta śmiały się, oblizując krew, jeśli tylko jakaś skapnęła. Chłodny wiatr rozwiewał moje rozpuszczone loki, chłostał rumieniące się policzki, a ja w ekstatycznych niemal okrzykach co rusz zamaszyście zadawałam ból skazańcowi. Nie patrzyłam czy to butny, ale silny mężczyzna, czy słaba, stara kobieta. Upajał mnie sam fakt tego, że jestem panią! Tyle razy Gabriel mi to opowiadał, a ja zachwycona oddawałam się jego ramionom, słuchając wśród kolejnych orgazmów, jaka słodka była moja reakcja na śmierć!

 

Rodzice umarli.

Szybciej niż powinni. Może im dopomogłam? Nie byli mi potrzebni.

***

 

– Inquisiteur…?– tak mi przedstawiono smukłego młodzieńca, który wydawał się nie wiele ode mnie starszy. Na Bogów! Pierwsze jego wejrzenie sprawiło, że cała moja kobiecość zadrżała, a uda konwulsyjnie się zacisnęły! Pragnęłam wtedy już o wiele więcej niż mogłam, pragnęłam otrzeć się rozgrzanym momentalnie punktem między moimi nogami o jego udo i rozpocząć dziki taniec, jak dwa motyle, które muskane przez słońce gubiły rytm i wirowały zapominając o rzeczywistości. A on jedynie delikatnie ujął moją dłoń w atłasowej rękawiczce i zawisł ze zmysłowymi wargami nieco nad jej grzbietem. Spod czarnych loków, spojrzał na mnie ze zdawkowym uśmiechem, pełnym pustki, pustki, która mnie przerażała, a jednocześnie namawiała, by zgrzeszyć. Trwało to raptem parę sekund, zaś mój ojciec już zdążył swego gościa ode mnie odciągnąć i zająć sprawami męskimi.

Nie byłam wtedy już taka młoda. Dlatego bez skrępowania obserwowałam jego pośladki okryte eleganckimi spodniami, oraz dłonie, silne, a jednocześnie blade o nieco ostrzejszych zdawałoby się, paznokciach.

O dziwo, nawet moja matka podzielała to zainteresowanie. Sama częstokroć siedząc obok niego otarła się stopą o nogę Gabriela. Patrzyłam na nią z zimną furią i zazdrością, kiedy zajmowała jego uwagę swoimi nic nie znaczącymi głupotami, dotyczącymi dworskich plotek.

Już wtedy miałam jej dosyć. Była niemal tak piękna jak ja, lecz jej nos miał nieprzyjemny, krągły kształt, zaś zęby białe, lecz jakby za duże. I była starsza. Zazdrościłam jej mimo wszystko, żywa czy martwa, zawsze konkurencja…. Chociaż nie do końca.

Tamtego wieczora po wystawnej kolacji szłam spać wściekła i rozemocjonowana. Moje ciało pulsowało żywym ogniem, a wszędzie zdawało się, że widzę tą pociągłą, zmysłową twarz.

Dłoń nieśmiało wślizgnęła się pod kołdrę, by po chwili w ciemnościach podarować ukojenie…….

 

 

ʡ

 

 

Całymi dniami chodziłam jak rozjuszona kotka. Biłam, kopałam, gryzłam. Chciałam się rozładować. Pragnęłam pozbyć się tego dziwnego uczucia, zrodzonego z mojego ciała! Chciałam przestać się rumienić na myśl o tym, ile nocy pod rząd zaspokajałam swoje pożądanie niczym stara wdowa bez możliwości.

Stało się, że dojrzałam i moje wcześniejsze ofiary nagle stawały się gorejącymi prętami, na które pragnęłam się nabić. Nic innego nie chciałam. Egoistycznie wiłam się co noc, niemal krzycząc za tym, który to obudził.

Wyżywałam się na wszelkich kobietach, niemo oskarżając je o to, że istnieją, iże zapewne odebrały już mi ewentualnego partnera na noc. Mimo, że nawet go nie szukałam. Moje ciało pragnęło zaspokojenia, lecz przed oczami nadal miałam wyobrażenie bladego ciała i nieskoordynowane ruchy, o których podsłuchałam od służących. Sama nie wiedziałam jak wygląda spółkowanie, postępowałam instynktownie. Dlatego w moich wyobrażeniach Gabriel po prostu istniał i wysączał ze mnie ten gorąc, chociaż sama nie wiedziałam jak!

Matka nie wiedziała co się ze mną dzieje, a ja wielokrotnie, co noc niemal podsłuchiwałam jak wieczorem wykradała się z sypialni i szła do pomocnika kucharza. Obserwowałam przez szparę od drzwi jak spółkują, czując rumieńce na policzkach, oraz wilgoć między nogami. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale nie potrafiłam oderwać od nich oczu.

 

Miesiąc później zostałam przyłapana na gorącym uczynku. Wtedy pierwszy raz odczułam czym jest ból i zaczęłam nienawidzić ojca. Zaciągnął mnie za włosy z parteru na piętra rezydencji, rzucił na łóżko i sięgnął po mój palcat. Do dzisiaj na udach mam pręgi. Bił mnie krzycząc, że jestem pogańską dziwką! Że jestem zwykłą kurwą, której tylko kurwić się chce!

Wtedy też ostatni raz płakałam.

Kiedy wyszedł krew ściekała mi po udach, mieszając się z sokami z gorącego punktu między nimi, ale wyżej. Patrzyłam na to w ciemnościach, drżąc na całym ciele i łapiąc głośno, spazmatycznie oddech. W głowie mi wtedy wirowało, a w do nozdrzy docierała ta mieszanka zapachów. Nie wiem dlaczego, ale wyobraziłam sobie wtedy Gabriela, który ukląkłby między moimi udami, językiem wylizał rany do czysta, a potem przejechał wyżej– tak samo jak robił to pomocnik kucharza matce.

I kolejną noc mimo ran spędzałam na wiciu się w poplamionej od krwi pościeli.

Dopiero potem odkryłam, że mam sąsiadów. A oni podobne do mnie pragnienia.

 

ʡ

 

Andrew był trzecim synem kapłana z tutejszej wsi. Zajęta swoimi „domowymi sprawami", czyli dosłownie wyżywaniem się na służbie, nie zauważałam, że świat nie ogranicza się do gości lub/i do służby w murach rezydencji. Ale wtedy matka zaproponowała mi konną przejażdżkę. Zapewne pod wpływem ojca, który świadom swoich błędów chciał jakoś sprawić mi przyjemność. Wszakże od miesięcy milczałam.

– Nie mam ochoty nigdzie jeździć.– warknęłam wtedy do matki pewna, że ta mi da wreszcie spokój i zostawi wraz z ciągle rozkołotanymi nerwami. Moje uczucie nienawiści do rodzicielki ciągle, z miesiąca na miesiąc się pogłębiało. Nie mogłam na nią patrzeć żeby nie mieć ochoty potraktować ją tak jak służbę. Wiedziałam, że zaczynała się mnie bać. Moje nagłe ataki agresji, krzyki i syk bicza dość często rozbrzmiewały w Doupther Hall. Nie panowałam nad sobą jak kiedyś. Ale przed poznaniem Gabriela byłam niewinnym dziewczątkiem, które każdy traktował jak kapryśne, ale jednak dziecko niemal jak z rodu książęcego.

A teraz, jak za dotknięciem różdżki, stałam się dorosła i właśnie ta dorosłość mnie przygniotła. Nie byłam na nią przygotowana.

– Camille, nie bądź oporna. Może być całkiem przyjemnie.– przymuszała matka ostrożnie. W swojej szmaragdowej sukni wyglądała wspaniale. Zbyt wspaniale.

Pozwoliłam się męczyć jeszcze pół godziny, po czym robiąc jej wielką łaskę– zgodziłam się.

Ubrana w czarną suknię, laminowaną srebrnymi wstawkami, ruszyłam wraz ze sługami i matką za mury rezydencji.

Pamiętam, że pogoda była wtedy jesienna. Miało padać, czułam to w powietrzu. Niebo było ołowiane i ciężkie, wiatr wilgotny. Szybko włosy skręciły mi się w mocniejsze loki, zaś twarz pokryła mżawka. Jechałyśmy powoli, chociaż ja chciałam gnać przed siebie.

Na wrzosowiskach, nieco na zachód od rezydencji napotkałyśmy wracających z drobnego polowania synów kapłana. Było ich pięciu. Ale ja od razu dostrzegłam czarnowłosego Andrew. Och tak, przypomniał mi przez swoją młodość nieco Gabriela. Dlatego w siodle ocierałam się niemiłosiernie, ciągle się w niego wpatrując.

Matka zaproponowała, że pojedziemy razem. Zaczęło padać, więc przyspieszyli. Pociągnęłam ze swojej klaczy Andrew za kaftan, by zwolnił. Chwilę później zostaliśmy sami na wrzosowiskach.

– Ale…panienko…dlaczego?– dopytywał, ale z uśmieszkiem poprowadziłam konia w głębiny wrzosów, uginających się od deszczu. Z daleka od traktu zeskoczyłam z konia i świadoma, że cała suknia przylega do mojego ciała, nakazałam mu to samo.

Opierał się, lecz kiedy zrobiłam to co moja matka, gdy ją jeszcze podglądałam, po prostu stanął cicho jęcząc, a włosy wplatając w moje włosy. Było to dla mnie dziwne doznanie, ale fascynujące.

Wtedy i on przejął inicjatywę. Tarzaliśmy się nadzy po błocie, szybko pozbywając każdego odzienia. Andrew już wiedział co robić, nie był tak naiwny jak ja. Niczym dwa dzikie zwierzęta, poruszaliśmy się spazmatycznie, szybko. Uruchomił się w nim ten sam instynkt co we mnie. Czułam ból, ale był jednocześnie ekstazą. Patrzyłam w te oczy, patrzyłam w twarz i widziałam Gabriela. Oddawałam się Gabrielowi, a potem znowu i znowu, przez cały czas na deszczu w każdej pozycji, krzycząc głośno z rozkoszy wykrzykiwałam słowa spełnienia.

 

ʡ

 

– Zostaw! Zostaw….co!…co rooo!bisz!!!!- po hallu rozszedł się krzyk, który potem zawirował niesamowitym dźwiękiem, by pochłonąć niemal wszystko. Krew zaplamiła posadzkę, zabrudziła suknię, oraz jej ręce. Niczym opętana, ze śmiechem na ustach rozrywałam wnętrzności Andrew. Oszukał mnie, oszukał…udawał Gabriela. Udawał go i za to miał umrzeć. Posadzka w świątyni jakiegoś boga, którego nawet nie uznawałam, toczyła się we krwi, gorącej i pulsującej, a chłopak szarpiąc się próbował łapać wyciągane przeze mnie wnętrzności. Wyciągałam jelito, wyciągałam wątrobę, wbijałam we wszystko palce w dzikiej furii. Niepotrzebny już zakrwawiony sztylet leżał gdzieś obok.

 

Andrew konał powoli. Już nie jęczał. Wykrwawiał się. Ściągnęłam brudną suknię i naga przylgnęłam do stygnących niemal już zwłok. Ocierałam się o niego, barwiąc swoją białą skórę szkarłatem z cichymi pomrukami zadowolenia. Zapach krwi był taki upajający. Z zamkniętymi oczami, wijąc się po zimnej posadzce w posoce, wchłaniałam w siebie to wszystko– emocje, szkarłat i zapach. Chwilę później moje palce wędrowały tam, gdzie zwykle, gdy bywałam podniecona. Wtulona w ciało Andrew lizałam i ocierałam się twarzą o krew, a dłonią sprawiałam sobie rozkosz. Szybko zaś doszłam przywierając go jego uda i jęcząc w martwą twarz.

 

Leżałam tak długo. Potem zaś wyszłam ze świątyni. Naga z obłędnym uśmiechem krążyłam po wrzosowiskach, niczym szalona tańcząc, wijąc się i skacząc w błocie, cała umazana skrzepniętą krwią. Księżyc świecił na mnie.

Wtedy też Gabriel mnie obserwował. Patrzył na swoją Krwawą Dalię, tą, która teraz stoi przy jego boku, a wtedy oddawała się niemal szalonym ekscesom w imię kogoś, kogo widziała chwilę. Obserwował i chciał dać się porwać. Ale i wtedy nie udało mi się go przywołać.

Wróciłam do rezydencji nad ranem, jak wszyscy spali, umykając przed służbą. W dłoni niosłam kawałek Andrew odcięty przed opuszczeniem go.

 

Ciało znaleźli w południe. Niemal zjedzone przez padlinożerców. Ja wtedy leżałam w łożu już czysta, z uśmieszkiem, tuląc między nagimi piersiami atrybut męskości. Pierwszy w kolekcji.

 

ʡ

 

Często miewałam stany depresyjne i psychotyczne. Wpadałam w płacz, by wysuszyć go złością, a złość nagle przelać w radość skrajną okazywaną ciału jakiegoś śmiertelnika. Nie zamykałam oczu, gdy ich rany się otwierały, nie miękło mi serce na ich jęki.

Wręcz czułam błogosławioną ulgę mogąc pokazać tym ludzkim szmatom ile dla mnie znaczą. Wraz z wiekiem moja ręka stawała się mocniejsza, a rany głębsze. Częste ogniska na podwórzu dawały się już we znaki…tam paliliśmy ciała służby, która nie zasłużyła wedle własnej miary na śmierć.

Wszyscy mężczyźni, czego na szczęście nie zauważono, paleni byli bez przyrodzenia. A ja cicho w swojej komnacie, pod łóżkiem, skrywałam ich zmarszczone członki. Co noc tuliłam je do siebie, dotykałam nimi swojej skóry, by zaraz przypomnieć sobie spojrzenie Gabriela, ten zdawkowy uśmieszek i z jękiem doprowadzić się do orgazmu.

Miałam już dwadzieścia lat. Czas był, abym wyszła za mąż.

Matka planowała mnie wydać za bogatego barona z drugiego końca kontynentu. Tak uważałam, gdyż zamknięta murami rezydencji nie poznałam Ater, ani innych miejscowości, o których mogłam jedynie marzyć.

Baron raz przyjechał do nas.

To był typowy przedstawiciel podstarzałych szlachciców z jakimi młode, śliczne hrabianki nie chcą się żenić. W ogóle dziwne było, że ojciec chciał mezalians społeczny zrobić, lecz kiedy usłyszałam o jego stanie majątkowym, przestałam.

Obserwował mnie z lubieżnym uśmieszkiem, który ignorowałam. W tańcu spoconą dłonią wodził po moich plecach, a oddechem o zapachu tytoniu wprawiał mnie w mdłości.

 

Do czasu.

Do czasu, gdy zanocował u nas. Obserwowałam jak co noc co robi matka. I nie zdziwiło mnie, gdy ta zakradła się do barona. Pokój gościnny miał jak to w starych rezydencjach, podglądacza. Spoglądałam bardzo długo na to jak zabawiają się, unosząc brwi i dziwiąc się matce, że jest taką dojną krową. Miałam ochotę obudzić ojca i wskazać mu miejsce pobytu jego żony. Ale jednak nie myślałam o tym za długo. Kiedy skończyli pobiegłam do swojego pokoju.

W środku było lodowato. Pamiętam, że było otwarte okno, firany unosił wiatr, a płatki śniegu zrosiły parkiet. Na poduszce zaś była koperta.

Ach! To było takie puste i romantyczne zarazem.

To był list od Gabriela, który zapowiedział, że jutro przybędzie w odwiedziny.

Byłam poruszona. Całą noc spać nie mogłam.

Nad ranem wzięłam gorącą kąpiel, wrzeszcząc na służbę, wyjątkowo jednak radosna ubierałam się, czesałam i upiększałam.

Założyłam wtedy bladoróżową suknię z najgłębszym dekoltem i odsłoniętą szyją, oraz długimi rękawami, obcisłą i elegancką. Włosy związałam w kok. Schodząc po schodach na dół wiedziałam, że wyglądam jak zjawa. Miałam prawie dwadzieścia jeden lat i byłam dziewicą. A jednocześnie moje wargi mówiły wyraźnie, że mogę być najgorszą kurwą jaka stąpała po tym pieprzonym padole.

A tam stał już Gabriel. Patrzył na mnie z tym samym uśmiechem, ale oczy lśniły mu niebezpiecznie, jakby lekkim obłąkaniem. Były ciemniejsze niż wtedy, włosy zaś nieco dłuższe, ale elegancko zaczesane. Biała koszula, eleganckie spodnie, oraz garnitur. W dłoni trzymał laskę z srebrną głowką. Obok stał baron i to właśnie on narobił rabanu, bo podchmielony już z ojcem wyszedł przede mnie na schody i krzyczał, że idzie jego piękna żoneczka. Skrzywiłam się, lecz musiałam się na to zgodzić. Miny rodziców były jednoznacznie kategoryczne. Mimo to i tak podeszłam do Gabriela. I tak ucałował mi dłoń, a matka przy stole tak samo go kokietowała. Jednak coś się zmieniło.

Gabriel miał zostać na noc. Czekała go długa podróż. Ojciec z radością się zgodził, a mi serce biło szybko, natarczywie. Z rumieńcami patrzyłam na niego niemal wprost i widziałam to jak za każdym razem ręka mu drgała, jakby słyszał to bicie. Sam nerwowo na mnie zerkał.

 

Nastała noc. Matka znowu wykradła się do barona, by ujeżdżać go oraz dawać się wykorzystywać. Ja zaś w lekkiej koszulce nocnej i czarnej atłasowej podomce zakradłam się do małego pomieszczenia, gdzie był wizjer. Stojąc niemal na palcach obserwowałam i podsłuchiwałam ich zabawy.

Aż poczułam powiew zimna i chłodną dłoń odgarniającą mi z ramion rude loki. Tłumiąc krzyk odwróciłam się, a tam stał Gabriel. Wyglądał jakby wysączał się z ciemności, jedynie skóra, blada i jakby nieco sina, oraz jasna koszula odcinały go od mroków pomieszczenia.

– To Ty….– powiedziałam, lecz bez żalu. Za ścianą słyszałam jęki matki, a przed sobą widziałam najpiękniejszą z możliwych twarzy. Gabriel się uśmiechnął i zerknął w stronę wizjera.

– Twoja matka jest bardzo lubieżna. Nie przeszkadzaj sobie….– ten głos był jak melodia, jak te krzyki setki umierających od mojego bicza. Niemal mnie nie dotykając, obrócił mnie z powrotem plecami do siebie, odchylił wizjer i uśmiechnął się. Patrzyłam na spółkującą matkę, a krew buzowała dziko w moim ciele, skupiając się na paru najważniejszych miejscach. Nie stłumiłam głośnego westchnięcia, gdy poczułam lodowate, szczupłe palce ściskające moje sutki, a potem piersi. Nie opierałam się, gdy zaczynały masować, nie opierałam się, gdy ściskały. Wizjer w końcu zaczynał opadać, a moja głowa odchylać się do tyłu, by na niego spojrzeć. Czułam jak gorąc spływa po moich udach, chciałam się na niego rzucić jak lis i poddać się namiętności.

Nie pozwolił jednak. Przycisnął mnie do ściany, nakazał milcząco patrzeć na matkę. Lodowate dłonie jednakże krążyły po moim ciele, podwijały koszulę nocną, dotykały moich pośladków, wkradały się miedzy uda. Słyszałam wtedy jego syk, gdy zobaczył jak mocno go pragnę. Patrzyłam na seks matki, a jednocześnie on dotykał mnie, coraz mocniej i ściślej do mnie przywierając. Jego dłonie były wszędzie, a ja pod nimi drżałam i pojękiwałam. Twarz Gabriela wtulała się w mój policzek, usta schodziły na szyję. Byłam taka rozgrzana, że jego chłód był dla mnie tak podniecający, że niedługo potem zaczęłam szczytować, wijąc się w jego ramionach.

Wtedy mnie ugryzł. Dwa ostre kły przebiły moją skórę i tętnicę. A ja tego nawet nie poczułam wibrując i jęcząc w jego ramionach….

 

ʡ

 

Oczekiwałam wszystkiego. Dosłownie. Ale nie oczekiwałam, że zaniesie mnie do sypialni, drżącą, bladą i słabą. Położy w łożu i….

Nie, miałam wrażenie, że to sen. Nie bolała mnie szyja, nie czułam się aż tak osłabiona, znaczy nie ustałabym na nogach, lecz serce biło mi tak samo mocno. A wtedy Gabriel zrobił to, co kiedyś sobie wyobrażałam. Ukląkł między moimi nogami i z oddaniem mnie posmakował.

Wiłam się po łożu, dopiero z czasem uświadamiając sobie, że naprawdę mnie ugryzł. Dwie ranki już nie krwawiły, ale były dosłownym świadectwem tego, że mi to się nie śniło. Ale jego zimny język tak wspaniale wirował po mojej kobiecości, że nie mogłam zrobić nic innego, jak rozłożyć nogi i wpleść palce w te jego jedwabiste czarne pasma.

Pragnęłam więcej, pragnęłam poczuć go w sobie!

Chyba nawet to wyjęczałam, bo Gabriel uniósł czarne, ale jakieś dziwnie spokojniejsze, oczy na mnie i uśmiechnął się.

Nie było żadnych filozoficznych pytań. Nie tłumaczył mi nic. Chyba nawet nie chciałam tego słuchać. Podświadomie wiedziałam, że nie skrzywdzi mnie niecelowo. A nawet gdyby– podobało mi się to.

Niedługo potem otulał mnie swoim ciałem, które było jak lód. Nie otulał mnie tak, jak robił to dawniej Andrew. On jakby wsączał moje ciepło w siebie, badał je, szukał najgorętszych miejsc, a przez to pobudzał moje krążęnie. Całowałam go pewna, że właśnie na to czekałam.

Z jękiem we mnie wszedł, głęboko, jakby chciał żeby mnie bolało, a ja wychyliłam się ku niemu biodrami, by bolało bardziej. Wbił swoje palce w pościel po moich bokach, a jego biodra mocno pchały, przesuwając mnie po łożu. Gabriel pochylony wdychał mój zapach, lizał szyję, ramiona, piersi. Jęczał mi wraz z coraz szybszymi ruchami, że chce mnie dla siebie. Że nie będę tak żyć. Że nie odda mnie. Że jestem jego.

Wpijając się w niego palcami, ustami, całym ciałem głośno jęczałam, poddając się głębokim i szybkim ruchom mężczyzny.

Kiedy znowu dochodziłam, on znowu wbił we mnie kły. Wtedy poczułam i wraz z falami orgazmu przeżywałam ból, a także to jak pił ze mnie krew. Słyszałam jak ją przełyka, jak łapczywie się nią nasyca. Z uśmiechem na ustach i ciężkim oddechem nie opierałam się, wygięta w jego ramionach.

W końcu jednak przed oczami zaczęłam widzieć czarne plamy, a z moich ust wydobywały się słabsze oddechy. Zrobiło mi się niedobrze, miałam ochotę zwymiotować, a na pewno oderwać od siebie tą….pijawkę. Spojrzałam na Gabriela, całkowicie zajętego wysysaniem ze mnie życia. Widziałam jego piękno, a także czułam, że mi zimno.

– Gab..riel….– szepnęłam bardzo cicho, omdlewając. Moje serce biło słabo, oddech nie dotleniał mózgu.

Straciłam przytomność….Nie wiem czy opadałam na pościel w spowolnionym tempie, czy po prostu ciągle upadałam. Czułam w nieczuciu wszystko. Krzyczałam, chociaż byłam niema. Płakałam, lecz nawet nie zrosiłam policzka łzami.

Czarne oczy Gabriela, jego uspokajający głos– odchodził. Tak…chyba umierałam. Czy to była śmierć?

Gabriel mówił, że natarł moje wargi i język swoją krwią, postarał się, bym chciała przełknąć. Potem pamiętam już wszystko.

To była moja śmierć i zmartwychwstanie. Uśpione ciało ożywiła gorąca krew Gabriela. Spalała mnie od środka, pozbawiała wszystkich organów, umartwiała mnie sztyletami, płomieniami, dusiła i szarpała. A ja krzyczałam miotałam się. Niszczyłam wszystko co czułam pod rękoma, chociaż nawet i one paliły mnie żywcem!

Byłam jak opętana, a moje ciało stawało się puste, skóra zimna.

Pamiętam jedynie te ciemności, które ciągle panowały wokół mnie i ten głód jaki poczułam. I nienawiść, gdy ujrzałam matkę.

 

Po przemianie Gabriel nie chronił mnie przed prawdą. W malignie przemiany rozszarpałam rodziców na strzępy. Baron chciał zbiec, ale i jego zamordowałam. Praktycznie ich zjadłam. A on…jedynie obserwował.

Słysząc to nie czułam nic. O dziwo, a mówił, że powinnam. A ja byłam….zadowolona.

Koniec

Komentarze

Prośba- jeśli coś oceniacie to skomentujcie. To nie fotka.pl gdzie liczy się ranking ocen. Przynajmniej nie dla mnie. Zatem kto przeczytał niech pochyli się nad komentarzem i przekaże swoje myśli, bym mogła z nich wyciągać wnioski.

Ok, to skomentuję. Nie rozumiem zupełnie sceny z Andrew (pomijając już, że nie wiem, jakiej Andrew jest płci - niby mówią o nim jak o mężczyźnie a odmiana imienia - czy raczej jej brak - wskazuje na płeć żeńską) - co on(?) robił z bohaterką? Niby opis sugeruje seks, ale po wszystkim bohaterka twierdzi, że jest dziewicą.
Jeśli chodzi o całokształt - zmęczyło mnie czytanie o tych flakach, krwi i radosnej bohaterce, dostającej orgazm za orgazmem z tego powodu. Jeszcze do tego wampir na koniec, uch :p. Przesadziłaś trochę, za mało treści, za dużo flaków i onanizmu.

a, oceny nie wystawiłam na razie żadnej. Poczekam na resztę  części.

Andrew był mężczyzną, a odmiana imienia jest...żadna. W sensie miałam odmieniać Andrew'a? Jak to brzmi? "Poszłam do Andrew"(czyt. Andrju)- etc. gdzie tu jest nieprawidłowość? Chyba, że jest to specjalne czepianie się. Co robili? Uprawiali seks. Brała przykład ze swojej matki, uwiodła go i kochała się z nim. Potem przerywnik i znajdują się w świątyni (tu zastosowanie strumienia świadomości, gdzie nie jest ważne jak i kiedy się tam przemieścili) jakiegoś bożka, a ona go zabija i pokazuje swoje psychotyczne zapędy.

Uważanie siebie za dziewicę miało wskazywać na to, że seks z Andrew był nieistotny. Był poza tą dziewiczością. A z drugiej strony powinien też wskazywać, że mogła uprawiać analny, prawda? ;)

Nie będę dyskutować o gustach- to jest opowiadanie dotyczące postaci psychotycznej, seksualnej, pretendentki do zwampirzenia, która wszystkiego doświadcza z ludzką i ekstatyczną namiętnością. Nam tego nieco brakuje, w życiu itd. Ona jest świadectwem najgorszych zapędów wampirzych. A to i tak jeszcze nic, gdyż Camille zwraca się w stronę raczej seksualną, są takie wampiry, które mają gorsze cechy. W każdym razie, jeśli ktoś oczekiwał po tej wizji wampiryzmu Zmierzchu i ckliwości Lestata- źle trafił. Ja nie bawię się w ceregiele, Cam to sukkub z kłami. To bestia. I mówi wprost o tym co siedzi w głowach wielu ludzi. Onanizm? Niech rzuci kamieniem ten, dla którego onanizm jest obcy.

 

Pozdrawiam

Średnie takie, i choć sam nie unikam opisów scen, gdzie się rżną, te tutaj, jakoś nie wywarły na mnie pozytywnego wrażenia.

Polecam czytać pod wieczór, z nastrojową muzyką ;) jeśli wywarło na ciebie gwidonie jakiekolwiek wrażenie, nawet negatywne to i tyle dobrze.

Fakt, z imieniem Andrew jest problem, dlatego lepiej używać w polskich opowiadaniach imion, które nie sprawiają problemów z odmianą, w szczególności, jeśli postać jest marginalna i jej imię nie ma większego znaczenia. Istotnie "Andrew" się chyba nie da rozsądnie odmienić, ale strasznie mi zgrzytała w czytaniu ta nieodmienność.
Akurat definicja dziewictwa jest dość prosta :) na tej zasadzie co piszesz, że jak seks nieistotny to dalej można się uważać za dziewicę, to wszystkie prostytutki byłyby dziewicami :) Uprawiała seks - nie jest dziewicą. Uprawianie seksu analnego i mówienie o sobie per 'dziewica' to niezła hipokryzja :). Pisanie o dziewictwie dalej wprowadza w błąd i konsternację.
Dalej, domyślam się, że chciałaś, żeby Twoja bohaterka była głęboka, mhrrroczna, namiętna, psychotyczna itd. itp., ale wyszła Ci z tego płytka dziewczynka, która lubi fruwające flaki i myśli głównie o seksie. Ze szczególnym naciskiem na "płytka". Onanizm podejrzewam nie jest obcy dla nikogo, ale historia sprowadza się do tego, że bohaterka morduje i się onanizuje albo uprawia seks jak trafi się delikwent pod ręką. Brakuje fabuły.
Zmierzchu nie czytałam, więc nie porównam.

Nawet nie chodzi o negatywne, choc faktem jest, że mało kobiet o podobnych rzeczach pisze.opko jest podobne w przekazie do Twego poprzedniego, o tej uwięzionej dziewczynie.Problem w tym, że sex jest tu postawiony na pierwszym miejscu, reszta wydaje się byc doklejona. I pewnie dlatego całość wypada nijako.Przynajmniej dla mnie.

Bellatrix czy uważasz, że będę bronić zamysłu Camille od słowa płytkiej, albo hipokrytki? Taka jest. Rozkapryszona, maniaczka, czy super mroczna? Nie mi ją oceniać. Na pewno ma jakieś fantazje i je spełnia. Nie oceniajcie jej poprzez moje tłumaczenie- to jak osoba z którą macie do czynienia, tak jak ją odbieracie taka jest. To co było moim zamiarem to wywołać jakieś emocje, wrażenia i myślenie. Wywołałam. I nie chodzi o mój zamierzony jakiś efekt. Tu chodzi o sam fakt, że postawiłam Was przed wyzwaniem- przed możliwością dokonania oceny tego JAKA jest i odniesienia się do tego.

No i z drugiej strony- czy wampiry moga zajmować się czymkolwiek innym?^^ One mordują, a seks? Póki krew nasyca ich zmysły póty mogą spółkować. Wampiry to bestie.

Gwidon szanuję Twoją ocenę, chociaż uważam inaczej, ale nie zamierzam się spierać o to. Nie porównałabym "Aby żyć" z tym opowiadaniem. Dlaczego? Zupełnie inne realia, inny czas, inne miejsce. Inna forma bestialskości, inna formuła. To, że jest brutalne mrderstwo i słowo wampir, nie jest dostatecznym powodem do porównania.

Quaneruin, jeżeli ta trójka cię tak wpienia, to postaw sobie szóstkę i będziesz miała średnią 4.5. Chyba, że nie masz uprawnień do stawiania ocen. (Ja nie mam).

arktyr1 nie na tym polega tutaj wystawianie opowiadań, aby pławić się we własnym uwielbieniu i zakładać, że skoro ja lubię to każdy musi. Zakładam jedynie, że do każdego tekstu i typu tekstu trzeba podejść indywidualnie, a nie na zasadzie odbioru tekstu o wampirach typu kainitów na zasadzie romansu o elfach. Czy mnie ocena wpienia? Nie. Każdy ma prawo, by nacisnąć to co uważa za słuszne, a ja nie będę biegać i zmieniać ich ocen swoimi własnymi. Daję te teksty tutaj po to, by móc z nich wyciągać wnioski. Nie dla samozadowolenia, ani nie dla samobiczowania się.

No i..nie mam też możliwości wystawiania ocen :D

Quaneruin, nie chodzi o to, żebyś broniła bohaterki, jest to wręcz mocno niewskazane :) próbuję Ci tylko pokazać, że prawdopodobnie nie do końca osiągnęłaś zamierzony efekt. Przy pisaniu opowiadań grozy dość ważne jest stopniowanie i podsycanie napięcia, do tego  dobrze jest, żeby bohater stanowił pewnego rodzaju zagadkę. Tu bohaterka jest prosta i nieskomplikowana jak budowa cepa, dokładnie widać jakie instynkty nią kierują, a ilość krwi i onanizmu/seksu jest na tyle duża, że nie robi wrażenia. To, że bohaterka rozszarpała i zeżarła rodziców zupełnie mnie nie ruszyło, a wręcz było do przewidzenia.
Swoją drogą, jak już zahaczyłam temat rodziców, zastanawiające jest, że ojciec sprał ją i nawyzywał od q*.* za podglądanie i onanizm, a kompletnie olewał, że jego żona gzi się co noc z różnymi facetami.

Hihi ^^ Bo córkę chce się wychować, a z żoną i tak się już tego nie robi, więc mu to wisiało. No i żonka nie dała się złapać za rączkę.

Ale to nie jest utwór grozy. Nawet nie umiem tego sklasyfikować. Coś między sadomasoporno-wampirycznogotyckoromantyzmowaniem xD

Dobrze napisane, ale wygrane tylko na jednej nucie, a w związku z tym męczące.Jednostronnie męczące. 

Nigdy nie cierpiałam na brak pieniędzy, na zimno czy inne przyziemne potrzeby. – Wytłumaczysz mi, co znaczy „cierpieć na potrzeby”? Można cierpieć z powodu niezaspokojenia pewnych potrzeb. Duchowych, fizycznych itp. Ale cierpienie na potrzeby, to stwierdzenie z całą pewnością błędne. A, i cierpieć można z powodu zimna. Cierpieć na zimno też się nie da.

 

Wstawałam rano budzona przez promienie słońca, służące zakładały mi na stopy miękkie pantofle, oraz podomkę. – Bohaterka budziła się, a służące już zakładały jej ubranie? Stały w pokoju i czekały aż otworzy oczy? I dlaczego zakładały jej podomkę na stopy?

 

Potem czesały moje rdzawe loki przed lustrem, niemal tak delikatnie jak tylko można(najdelikatniej jak tylko mogły, potrafiły), wiedząc (gdyż wiedziały), że każde szarpnięcie może zakończyć się nawet chłostą.

 

Ja w tym czasie patrzyłam w swoje jadowicie zielone oczy, uśmiechając (się) delikatnie, podziwiałam urodę jaką zostałam obdarzona. – A nie lepiej by było prościej. Po prostu swoją urodę?

 

Dobrze wiedziałam już od najmłodszych lat, że wielu bogatych mężczyzn czai się, (nie pasuje do tekstu takie prostackie, uliczne sformułowanie. A gdyby zastąpić np. marzy o zdobyciu mnie, chciałoby mnie zdobyć) aby tylko mnie zdobyć.

 

Byłam jednak pewna, że moi rodzice nie pozwolą na to, abym wpadła w dłonie tego, kto nie będzie dostatecznie pielęgnować mojej osoby. – Strasznie szczególarskie sformułowanie. Po prostu „Dbać o mnie” by moim zdaniem wystarczyło.

 

Kiedy moja ręka unosiła się w górę i w górę, a syczący bat upadał na plecy męczennika – Bat świszczy, nie syczy.

 

Chłodny wiatr rozwiewał moje rozpuszczone loki, chłostał rumieniące się policzki, a ja w ekstatycznych niemal okrzykach co rusz zamaszyście zadawałam ból skazańcowi. – Nie obraź się, ale to zdanie brzmi jak żywcem wyciągnięte z kiczowatego, sadomasochistycznego porno. Odziana w lateks kurewka o rozwiewanych wiatrem włosach chłoszcze podwieszonego na haku więźnia jęcząc przy tym z rozkoszy głośniej niż on.

 

Nie patrzyłam czy to butny, ale silny mężczyzna, czy słaba, stara kobieta. – Wywal to „ale”.

 

Tyle razy Gabriel mi to opowiadał, a ja zachwycona oddawałam się jego ramionom, słuchając wśród kolejnych orgazmów, jaka słodka była moja reakcja na śmierć! – Pomijam fakt, że zdanie brzmi kiepsko, ale rozbawiło mnie do łez. Już mam przed oczyma scenę dzikiego seksu i spazmatycznych orgazmów w czasie których Gabriel szepcze jej do ucha, jak bardzo podnieca go widok sadystycznych tortur, które zadaje więźniom…

 

Pragnęłam wtedy już o wiele więcej niż mogłam, pragnęłam otrzeć się rozgrzanym momentalnie punktem między moimi nogami o jego udo i rozpocząć dziki taniec, jak dwa motyle, które muskane przez słońce gubiły rytm i wirowały zapominając o rzeczywistości. – Po pierwsze zaimek. Punktem między cudzymi nogami by się nie otarła. Po drugie, opis cipki. Rozgrzany momentalnie punkt. Kompletnie nie trafione. Sama łechtaczka jej się nagrzała? Zresztą, chyba kobiecie nie musze tłumaczyć…

 

. Patrzyłam na nią z zimną furią i zazdrością, kiedy zajmowała jego uwagę swoimi nic nie znaczącymi głupotami, dotyczącymi dworskich plotek. – Kiedy opowiadała mu dworskie plotki, kiedy zabiegała o jego uwagę opowiadając mu dworskie plotki, lub coś podobnego. Bo zaimkoza w tym zdaniu powala.

 

Była niemal tak piękna jak ja, lecz jej nos miał nieprzyjemny, krągły kształt, zaś zęby białe, lecz jakby za duże. – Ni w pizde ni w oko za przeproszeniem. Tu piszesz o kształcie nosa i nagle kolor zębów. Nie wiadomo o co chodzi.

 

Moje ciało pulsowało żywym ogniem, a wszędzie zdawało się, że widzę tą pociągłą, zmysłową twarz.
- Po ogniem kropka. Zdawało mi się, że wszędzie widzę pociągłą, zmysłową twarz (nie pamiętam imienia tego gościa :P)

 

Dłoń nieśmiało wślizgnęła się pod kołdrę, by po chwili w ciemnościach podarować ukojenie....... – Wielokropek to trzy kropki. Ani jedna mniej, ani jedna więcej. I zdanie do przeróbki. Piękny, poetycki opis palcówki. Niestety mętny.

 

Pragnęłam pozbyć się tego dziwnego uczucia, zrodzonego z mojego ciała! – Urodziła jakieś uczucie? :P Jeśli już koniecznie chcesz pisać w stylu harlequinowskich romansideł, to sformułowanie – trawiącego, palącego mą duszę, będzie dużo bardziej odpowiedniejsze.

 

Chciałam przestać się rumienić na myśl o tym, ile nocy pod rząd zaspokajałam swoje pożądanie niczym stara wdowa bez możliwości. – „Zaspokajałam się” by wystarczyło. Ew. gasiłam trawiące, płonące we mnie pożądanie.

 

Stało się, że dojrzałam i moje wcześniejsze ofiary nagle stawały się gorejącymi prętami, na które pragnęłam się nabić. – Tego zdania nie rozumiem kompletnie? O co chodzi z tymi gorejącymi prętami? Chciała się nadziać na ich stojące kutasy?

 

Egoistycznie wiłam się co noc, niemal krzycząc za tym, który to obudził. – Co to jest egoistyczne wicie się? Co ten ktoś obudził? To egoistyczne wicie?

 

Wyżywałam się na wszelkich kobietach, niemo oskarżając je o to, że istnieją, iże zapewne odebrały już mi ewentualnego partnera na noc. – Składnie, interpunkcja, logika…

 

Moje ciało pragnęło zaspokojenia, lecz przed oczami nadal miałam wyobrażenie bladego ciała i nieskoordynowane ruchy, o których podsłuchałam od służących. – Tego też kompletnie nie czaje. Pragneła zaspokojenia, lecz nie mogła go dostąpić, bo przed oczyma miała jakieś tajemnicze blade ciało oraz nieskoordynowane ruchy (czego? Kogo? Nie wiadomo), o których usłyszała od służących. Logiki w tym zero. Sensu brak.

 

Sama nie wiedziałam jak wygląda spółkowanie, postępowałam instynktownie. – Kobieta wpycha sobie palce w cipkę, pragnie nadziać się na kutasy torturowanych więźniów, ale nie wie jak wygląda stosunek. Ręce opadają…

 

Kiedy wyszedł krew ściekała mi po udach, mieszając się z sokami z gorącego punktu między nimi, ale wyżej. – Ki czort? Krew ściekała jej z ud, soki z łechtaczki (ten nieszczęsny punkt), ale z tej wyżej. Czyli z pępka?

 

Patrzyłam na to w ciemnościach, drżąc na całym ciele i łapiąc głośno, spazmatycznie oddech. – Skoro było ciemno, to jak patrzyła? Noktowizor miała? Łapać można powietrze.

 

Nie wiem dlaczego, ale wyobraziłam sobie wtedy Gabriela, który ukląkłby między moimi udami, językiem wylizał rany do czysta, a potem przejechał wyżej- tak samo jak robił to pomocnik kucharza matce. – Kolejny fatalny opis. Zdanie jest zbyt długie, zbyt zagmatwane.

 

Pociągnęłam ze swojej klaczy Andrew za kaftan, by zwolnił. – He he! Pociagnęłam ze swojego buta Andrew, by zwolnił – przeczytaj to zdanie i zobacz, co palnełaś :P Pomijając nieprawidłową składnię.

 

Opierał się, lecz kiedy zrobiłam to co moja matka, gdy ją jeszcze podglądałam, po prostu stanął cicho jęcząc, a włosy wplatając w moje włosy. – Czochrali się głowami?

 

Tarzaliśmy się nadzy po błocie, szybko pozbywając każdego odzienia. – Niepotrzebne

 

Niczym dwa dzikie zwierzęta, poruszaliśmy się spazmatycznie, szybko. – Niczym para dzikich zwierząt

 

Czułam ból, ale był jednocześnie ekstazą. – który

 

Patrzyłam w te oczy, patrzyłam w twarz i widziałam Gabriela. – Patrząc na twarz mojego kochanka, widziała Gabriela. W moim kochanku widziałam Gabriela – itp. Itd. Ładniej, logiczniej, składniej.

 

- Zostaw! Zostaw....co!...co rooo!bisz!!!!- po hallu rozszedł się krzyk, który potem zawirował niesamowitym dźwiękiem, by pochłonąć niemal wszystko. – Krzyk rozszedł się po hallu głośnym echem. Po prostu.

 

Posadzka w świątyni jakiegoś boga, którego nawet nie uznawałam, toczyła była zalana krwią. (Krew się nie toczy. Robactwo może toczyć truchło. Krwi można komuś utoczyć, ale to w innym kontekście) się we krwi, gorącej i pulsującej, - Nie mogę sobie jakoś wyobrazić wylanej na posadzkę, pulsującej krwi.

 

barwiąc swoją białą skórę szkarłatem z cichymi pomrukami zadowolenia. – Że barwiła szkarłatem, ok. Ale w jaki sposób utaplała się w cichym pomruku zadowolenia, tego nie wiem.

 

Wtulona w ciało Andrew lizałam i ocierałam się twarzą o krew, a dłonią sprawiałam sobie rozkosz. – W jaki sposób lizała się twarzą o krew?

 

Szybko zaś doszłam przywierając go jego uda i jęcząc w martwą twarz. – Prawie spadłem ze stołka ze śmiechu.

 

Naga z obłędnym uśmiechem krążyłam po wrzosowiskach – Znów kolega uśmiech…

 

W dłoni niosłam kawałek Andrew odcięty przed opuszczeniem go. - ???

 

Ja wtedy leżałam w łożu już czysta, z uśmieszkiem, tuląc między nagimi piersiami atrybut męskości. Pierwszy w kolekcji. – Uśmieszek był również jej kochankiem? I razem kolekcjonowali odcięte penisy? To zwyrodnialcy!!

 

Nie zamykałam oczu, gdy ich rany się otwierały, nie miękło mi serce na ich jęki. – Gdy słyszałam ich jęki/.

 

Wraz z wiekiem moja ręka stawała się mocniejsza, a rany głębsze. – Miała jakieś rany, które się pogłębiały? Wypada sprecyzować. Na ciele, na psychice…

 

Tak uważałam, gdyż zamknięta murami rezydencji nie poznałam Ater – zamknięta – w murach. Murami – ograniczona. 

 

Możesz się obrazić o to co Ci napiszę, ale niestety prawda jest gorzka i bolesna. Ten tekst to grafomania w najgorszym wydaniu. Jakieś gotyckie, sadomasochistyczne, romanso - porno. Sceny erotyczne wychodzą Ci fatalnie. Sceny tortur jeszcze gorzej. To co wypunktowałem, to tylko kropla w morzu zalewających ten tekst byków. Masz problemy z przejrzystością opisów, interpunkcja, logiką zdań, wysławianiem się i przekazaniem tego, co masz zamiar opisac. Nie wiem, co miał robić ten tekst, bo na pewno nie straszyć. Mnie bawił do łez. W niektórych momentach prawie ze stołka zleciałem. Niestety, sceny miłosne, erotyczne, pornograficzne, trzeba umieć pisać. Rządzą się one pewnymi zasadami, których Ty zupełnie nie znasz. Poczytaj kilka Harlewuinów i dopiero spróbuj sklecić coś sensownego. Poczytaj klasyków. Sienkiewicza, Prusa, Mickiewicza...

To samo ze scenami tortur. Większość kuleje.

Co do fabuły, to jest tak głupia, że nawet nie wiem jak ją opisać. Rozumiem, jesli tekst jest groteskowy, celowo przerysowany, ubarwiony. Nie mam nic do chlustającej naokoło krwii. Ale niech to ma pewne uzasadnienie w formie. Tutaj tego uzasadnienia nie ma. Tu nie ma nic.

Tak jak mówiłem wcześniej, może się obrazisz o to, co Ci napisałem, ale niestety długa droga przed tobą.

Oby nastepny tekst był milion razy lepszy.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie obrażam się, chociaż pewne komentarze uważam za dane na siłę i nie mające prawa tu być. ^^ Czytałam wszystkich a nawet więcej niż ci się wydaje. A grafomanią jest Masłowska. Ja jednak cenię się wyżej.

A jaki będzie następny tekst? Zobaczymy.

Nie obrażam się, chociaż pewne komentarze uważam za dane na siłę i nie mające prawa tu być.

Które? Może faktycznie z czymś przefolgowałem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

1. Patrzyłam na to w ciemnościach, drżąc na całym ciele i łapiąc głośno, spazmatycznie oddech. - Skoro było ciemno, to jak patrzyła? Noktowizor miała? Łapać można powietrze.- Ciemność nie może zanegować tego, że człowiek na coś patrzy. Ciemność nie oznacza tego, że człowiek jest totalnie ślepy. Zgaś lampkę w pokoju, ciemność tam nie spowoduje, że przestaniesz widzieć. Można łapać spazmatycznie oddech jak i powietrze. http://megaslownik.pl/slownik/synonimy_antonimy/9042,łapać+oddech  Specjalnie sprawdziłam.

2. Wstawałam rano budzona przez promienie słońca, służące zakładały mi na stopy miękkie pantofle, oraz podomkę. - Bohaterka budziła się, a służące już zakładały jej ubranie? Stały w pokoju i czekały aż otworzy oczy? I dlaczego zakładały jej podomkę na stopy?- bohaterka jest szlachcianką, wychowywaną przez ludzi bogatych. Tak, służki czekały od świtu aż otworzy oczy, by ją odziać i przyszykować do następnego dnia. Dla nas może to być nielogiczne, ale wątpię aby był tu jakikolwiek arystokrata, który ma służbę i doświadczał takich usług. Ja bym nie pogardziła.

3. Kiedy moja ręka unosiła się w górę i w górę, a syczący bat upadał na plecy męczennika - Bat świszczy, nie syczy.- oczywiste zrównanie bata do węża, jako kształtu, jako zakończenia bata, niemal jak język węża, plus at jest ze skóry przeplatanej najczęściej(najczęściej mówię, nie zawsze) co kojarzyło mi się ze skórą gada. I dla jednych bat świszczy, dla innych syczy. Dla jednych głos Kaczyńskiego to miód na serce, a dla innych mlaski i chrząknięcia.

4. Chłodny wiatr rozwiewał moje rozpuszczone loki, chłostał rumieniące się policzki, a ja w ekstatycznych niemal okrzykach co rusz zamaszyście zadawałam ból skazańcowi. - Nie obraź się, ale to zdanie brzmi jak żywcem wyciągnięte z kiczowatego, sadomasochistycznego porno. Odziana w lateks kurewka o rozwiewanych wiatrem włosach chłoszcze podwieszonego na haku więźnia jęcząc przy tym z rozkoszy głośniej niż on.- to uwaga całkowicie z pogranicza nawet merytorycznej, ona komentuje Twoje odczucia, a nie pokazuje jakieś blędy. Nie moja wina, że takie masz skojarzenia, ale nic to nie wnosi poza ewentualnymi emocjonalnymi kategoriami.

5. Tyle razy Gabriel mi to opowiadał, a ja zachwycona oddawałam się jego ramionom, słuchając wśród kolejnych orgazmów, jaka słodka była moja reakcja na śmierć! - Pomijam fakt, że zdanie brzmi kiepsko, ale rozbawiło mnie do łez. Już mam przed oczyma scenę dzikiego seksu i spazmatycznych orgazmów w czasie których Gabriel szepcze jej do ucha, jak bardzo podnieca go widok sadystycznych tortur, które zadaje więźniom...- A jeśli go akurat to podnieca? Ocenia Cię kobieta z tego co jej szepczesz w czasie seksu? Może nawet mówić o połamanych kościach albo o budyniu na kolację, byleby to brzmiało seksownie i miał erekcję, a zatem zdolność do uprawiania seksu, nieprawdaż? Jest to kolejna uwaga nie wnosząca nic do samego tekstu.

6. Była niemal tak piękna jak ja, lecz jej nos miał nieprzyjemny, krągły kształt, zaś zęby białe, lecz jakby za duże. - Ni w pizde ni w oko za przeproszeniem. Tu piszesz o kształcie nosa i nagle kolor zębów. Nie wiadomo o co chodzi.- To oznacza, że składni nie zauważyłeś. Zdanie główne: Była niemal tak piękna jak ja. Zdanie podrzędne- lecz jej nos miał nieprzyjemny, krągły kształt. I drugie zdanie podrzędne- "zaś zęby białe" i niżej..lecz jakby za duże.- to oznacza, że wszystko jest ok, przecinek i słowo zaś momentalnie nawracają na sam początek i stwierdzenie o byciu niemal tak pięknym jak ona.

7. barwiąc swoją białą skórę szkarłatem z cichymi pomrukami zadowolenia. - Że barwiła szkarłatem, ok. Ale w jaki sposób utaplała się w cichym pomruku zadowolenia, tego nie wiem.- wiesz, kobiety potrafią jednocześnie coś robić i mruczeć z zadowolenia. Potrafimy robić dwie czynności na raz. Serio. ;)

8. Szybko zaś doszłam przywierając go jego uda i jęcząc w martwą twarz. - Prawie spadłem ze stołka ze śmiechu.- pomijając moją literówkę "go", miało być "do" to nie wiem co ma ten komentarz wnieść. Laska ma zapędy pronekrofilskie.

9.Naga z obłędnym uśmiechem krążyłam po wrzosowiskach - Znów kolega uśmiech...

W dłoni niosłam kawałek Andrew odcięty przed opuszczeniem go. - ???- kolegi uśmiechu nie rozumiem, zdanie wydaje mi się normalne, czytelne i tyle. Drugie zdanie oznacza, że co? No niosla kawałek (ciała) Andrew, potocznie kawałek Andrew. odcięty przed opuszczeniem go( przed wyjściem ze świątyni). 

10. Ja wtedy leżałam w łożu już czysta, z uśmieszkiem, tuląc między nagimi piersiami atrybut męskości. Pierwszy w kolekcji. - Uśmieszek był również jej kochankiem? I razem kolekcjonowali odcięte penisy? To zwyrodnialcy!!- nie wiedziałam, że jedyna forma wyrażania, że człowiek się uśmiecha jest pisanie w formie "uśmiechając się". Można siedzieć z "uśmiechem na ustach" i tym podobne, jak wyżej. Nasz polski kochany język dopuszcza takie formy, które mogą dla osób z ogromną wyobraźnią być dwuznaczne, ale nie są nieprawidłowe. Słownik frazeologiczny mode on: http://www.sciaga.pl/slowniki-tematyczne/18988/z-usmiechem-na-ustach/  Przykro mi, że nie mogę podać odnośnika do prawdziwych słowników, tak szybciej, a mi się moich tomisk nie chce wertować po ciężkim dniu.

11. Wraz z wiekiem moja ręka stawała się mocniejsza, a rany głębsze. - Miała jakieś rany, które się pogłębiały? Wypada sprecyzować. Na ciele, na psychice...- im miała cięższą rękę tym głębsze zadawała rany.

Ok. Chciałeś masz. Oczywiście niektóre, chociaż zabawne uwagi, pozostawiłam bez komentarza. Zawierały słuszne poprawki, uwagi itd. Umieściłam tu te, które wedle mnie na siłę ubarwiały komentarz, albo wskazywały na braki w nauce języka polskiego. Nie chcę Cię urazić, w żadnej mierze. Nie trzeba znać słowników na pamięć, ani szastać wiedzą z nich na prawo i lewo. Jednak kiedy zaczyna się komukolwiek błędy wytykać, niby fachowo, należałoby się pochylić nad słownikami, aby samemu nie popełnić takowego błędu. Ja nie neguje tego, iż tekst zawiera jakieś błędy. Ja neguję praktykę, którą już tu widzę drugi raz- nie merytoryczne komentarze, wśród merytorycznych. Jesteśmy luźni, to tylko zabawa, ale skoro ktokolwiek komentuje merytorycznie moje teksty to niech to robi fachowo i w sposób poważny. Nie wyobrażam sobie wejść na czyjeś opowiadanie, wskazać parę błędów, a potem pisać jak spadałam ze stołka śmiejąc się z jakigoś zdania. Ni to nic nie wnosi, ni to nie wiem..obrażać ma? Szanujmy siebie naprawdę. Ja nad żadnym tekstem nie siedziałam pięć minut i nie pisałam go po to, aby jakiś człowiek miast uszanować mój czas poświęcony na napisanie (największych nawet głupot i pierdół, grafomanii i jakby to nie było nazwane), pokazał NOWEJ osobie, że zostanie wyśmiana. Podeszłam do tych komentarzy z luzem, ale w końcu wiem, że się zdenerwuję i znudzę takim stylem.

Pozdrawiam

Fasoletti komentarz rewelacyjny :D Jednak z jednym się nie zgodzę jako kobieta, otóż opis podniecenia jako skupionego w punkcie między nogami jest jak najbardziej słuszny.

(...) przefolgowałem.
Co zrobiłeś??
Nic w komentarzu fasolettiego nie zostało "dane na siłę", szanowna Autorko. Drugie tyle pominął...
Nudy na pudy. Takiej oceny nikt nie dał, więc nadrabiam zaległości.
Wiesz, czemu nudy? Bo czego za wiele, to się przejada i zaczyna nudzić, zamiast straszyć, intrygować, przerażać.

Adam, a mógłbyć łopatologicznie wyłożyć to, co Autorka wytknęła w moim komentarzu jako błędne? Bo szczerze mówiąc, ja też mam teraz pewne wątpliwości. O ile nie stanowi to oczywiście problemu. 6, 8, 9, 10, o te konkretnie mi chodzi. Bardzo bym prosił.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

A i 2 jeszcze.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletii, odniosłam się do Twojego komentarza na poważnie, czy możesz sam się do niego odnieść, bez kpin? Czy też nie mam tutaj co na to liczyć?

To musi chwilę potrwać.

Ok, w 1. Zwracam honor. Faktycznie, w ciemnościach można co nieco dojrzeć.

W 2 dalej jest błąd. Jeśli chodzi o służbę, ok. Mogą na swoją szurnięta panią czekać, drżąc ze strachu. Co nie zmienia, że z kontekstu wynika, iż zakładają jej na stopy podomkę.

3. ok. Subiektywna opinia na temat dźwięku.

4.5. Subiektywne opinie. Do tego mam akurat prawo, mogę napisać co sądzę o pewnych fragmentach. Tak je widzę i oczywiście orzesz się z tym odczuciem zgodzić lub nie.

6. Co do tego mam teraz wątpliwości, dlatego poprosiłem Adama o wyjaśnienie. On się zna dużo lepiej niż ja na takich gramatycznych zagwozdkach.

8 Mnie rozbawiła i tyle. Tez mam prawo do takiej reakcji.

9. Pisałem to pod innym twoim komentarzem. Z uśmiechem na twarzy, na ustach, ok. Z uśmiechem, brzmi jakby uśmiech szedł obok niej.

W drugim zdaniu jest mętność. Dla mnie przynajmniej. Nie wiadomo czy opuściła Andrew, czy jego kawałek.

 

10. Ja wtedy leżałam w łożu już czysta, z uśmieszkiem, tuląc między nagimi piersiami atrybut męskości. Pierwszy w kolekcji. - Uśmieszek był również jej kochankiem? I razem kolekcjonowali odcięte penisy? To zwyrodnialcy!!- nie wiedziałam, że jedyna forma wyrażania, że człowiek się uśmiecha jest pisanie w formie "uśmiechając się". Można siedzieć z "uśmiechem na ustach" i tym podobne, jak wyżej. – To teraz zobacz, jak napisałaś w zdaniu, a jak w komentarzu. Gdzie te usta, w zdaniu?

 

11. Wraz z wiekiem moja ręka stawała się mocniejsza, a rany głębsze. - Miała jakieś rany, które się pogłębiały? Wypada sprecyzować. Na ciele, na psychice...- im miała cięższą rękę tym głębsze zadawała rany. – I nie można było tego w ten sposób opisać? Od razu by wiadomo było, o co chodzi. A tak, jak dla mnie opis jest mętny i dwuznaczny.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Eh, Fasuś...tak patrzę i widzę, że te błędy, które ja skomentowałam pochodzą z Twojego czytania "na serio" sformułowań, zdań. Typu "siedziała z uśmiechem", "ktoś zakładał komuś na stopy pantofle PRZECINEK podomkę". Pewne sprawy zostawia się w kwestiach domysłu, czyli tego, że czytelnik nie idiota i domyśli się, że siedząc z uśmiechem to uśmiechała się, a skoro założył jej ktoś pantofle na stopy, to czytelnik wie, że podomkę zakłada się na ramiona i nie trzeba tego pisać. Ja zakładam inteligencję czytelnika, może błędnie. Nie piję tu do Twojej, bynajmniej, ale z takiego założenia tworzy się z dania z domyślnymi niedopiskami.

Co do subiektywnych opinii. Ok masz do nich prawo, ale na przyszłość- oddziel je od tych merytorycznych, dobrze? Ja naprawdę nie wstawiam swoich wypocin, by wyławiać z Waszych komentarzy trafne uwagi spośród emocjonalnych, subiektywnych zdań, których często więcej niźli tych wnoszących cokolwiek. Naprawdę mi to pomoże.

I ostatni, punkt 11- tak jak pisałam wcześniej. Skrótowce myślowe zakładają uważne czytanie tekstu przez czytelnika. Kiedy wyjmujesz zdanie z kontakstu można je interpretować w każdą stronę. Zakładam, że przeczytałeś opowiadanie, więc nie rozumiałam Twoich komentarzy odnośnie tego punktu. To wynikało z tekstu.

 

Ok, w porządku. Postaram się następnym razem bardziej zwracać na pewne rzeczy uwagę.
Pozdrawiam i dobranoc.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dobry wieczór.
Nie wszystko, co odpisałaś Fasolettiemu, da się łatwo obronić. Fas wywiesił białą flagę, może i słusznie, bo Ciebie, jak widzę, nikt i nic nie przekona --- ale Fas poprosił, więc proszę bardzo.

Mam nadzieję, że dobrze liczyłem cytaty Fasolettiego.

 

2. Wstawałam rano budzona przez promienie słońca, służące zakładały mi na stopy miękkie pantofle, oraz podomkę. – Bohaterka budziła się, a służące już zakładały jej ubranie? Stały w pokoju i czekały aż otworzy oczy? I dlaczego zakładały jej podomkę na stopy?

6. Byłam jednak pewna, że moi rodzice nie pozwolą na to, abym wpadła w dłonie tego, kto nie będzie dostatecznie pielęgnować mojej osoby. – Strasznie szczególarskie sformułowanie. Po prostu „Dbać o mnie” by moim zdaniem wystarczyło.

8. Chłodny wiatr rozwiewał moje rozpuszczone loki, chłostał rumieniące się policzki, a ja w ekstatycznych niemal okrzykach co rusz zamaszyście zadawałam ból skazańcowi. – Nie obraź się, ale to zdanie brzmi jak żywcem wyciągnięte z kiczowatego, sadomasochistycznego porno. Odziana w lateks kurewka o rozwiewanych wiatrem włosach chłoszcze podwieszonego na haku więźnia jęcząc przy tym z rozkoszy głośniej niż on.

9. Nie patrzyłam czy to butny, ale silny mężczyzna, czy słaba, stara kobieta. – Wywal to „ale”.

10. Tyle razy Gabriel mi to opowiadał, a ja zachwycona oddawałam się jego ramionom, słuchając wśród kolejnych orgazmów, jaka słodka była moja reakcja na śmierć! – Pomijam fakt, że zdanie brzmi kiepsko, ale rozbawiło mnie do łez. Już mam przed oczyma scenę dzikiego seksu i spazmatycznych orgazmów w czasie których Gabriel szepcze jej do ucha, jak bardzo podnieca go widok sadystycznych tortur, które zadaje więźniom…

 

Ad 2. Budowa zdania sugeruje, wprost narzuca taką interpretację, jaką przyjął Fasoletti. Nie podoba Ci się? Popraw, żeby miało właściwy sens, oddawało kolejność, tłumaczyło nie podane wprost do wiadomości czytelnika kulisy akcji. Wystarczy jedno słowo...

Ad 6. Wolisz dosadniejsze skrytykowanie tego dziwacznego zdania? Sięgaj po słownik, a porządny, papierowy, lub idź na stronę poradni językowej PWN, dowiedz się, co znaczy i jak się kojarzy pielęgnacja.

Ad 8. W okrzykach czy do wtóru okrzyków? Zamaszyście zadawać ból? Nieznajomość znaczeń, lekceważenie albo też nieznajomość typowych składni daję komicznotragiczne efekty. To nawet nie kiczowate porno, to językowy bezsens.

Ad 9. Przeciwstawianie sobie buty i siły (w domyśle fizycznej) jest kolejnym, łagodnie ujmując, nieporozumieniem.

Ad 10. Całość splątana tak, że trzeba dwa razy czytać, aby zrozumieć. Oddawać się ramionom — co robiła reszta ciała Gabriela? Udawała się na spacer, uderzała w kimono? Jak zwykle w takich przypadkach, zacząć porządki należy od przypisania słowom znaczeń, zrozumienia ich, i dopiero upiększania opisu. Gabriel zaczynał opowiadać, to powodowało, że bohaterka rzucała mu się w ramiona, rzucenie się w ramiona wystarczyło, by miała seryjne orgazmy, a Gabriel dalej rozwodził się nad słodyczą reakcji bohaterki na czyjąś śmierć. Tak to wygląda w tej chwili. Jak to poprawić i uatrakcyjnić, pomyśl sama.

 

Przykro mi — chyba od pieca zaczynasz przygodę z pisaniem, czyli zamiast od prostego i jasnego od razu hyc! na domniemane szczyty stylistyki, składni, sensów...



Adam, a jakbyś jeszcze mógł wyjaśnić kwestię tych nieszczęsnych ust, też byłbym bardzo dozgonnie wdzięczny i już daję Ci spokój.


10. Ja wtedy leżałam w łożu już czysta, z uśmieszkiem, tuląc między nagimi piersiami atrybut męskości. Pierwszy w kolekcji. - Uśmieszek był również jej kochankiem? I razem kolekcjonowali odcięte penisy? To zwyrodnialcy!!- nie wiedziałam, że jedyna forma wyrażania, że człowiek się uśmiecha jest pisanie w formie "uśmiechając się". Można siedzieć z "uśmiechem na ustach" i tym podobne, jak wyżej. – To teraz zobacz, jak napisałaś w zdaniu, a jak w komentarzu. Gdzie te usta, w zdaniu?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dziękuję za Twój komentarz. Z jednym się nie zgodzę- tu nie chodzi o to, że mnie się nie da przekonać, bo ja mam swoją teorię i tyle. Ja przyjmuję każdy komentarz, ale nie oznacza to tego, że poprę go. Mogę mieć "ale", mimo to zdanie poprawić, tak jak sugerujesz.

Nie chcę, aby wychodziło na to, że przychodzi nowa i od razu się stawia. Tylko no...jak na moje poczucie osoby nigdy nie ocenianej przy tekstach własnych (teksty, prace naukowe i inne tego typu to dla mnie inna kategoria, w której byłam wysoko oceniana) jest mi trudno, gdy no tak z grubej rury lecicie. Jeśli to nie problem, i nie uznacie tego za prośbę o głaskanie po główce i okłamywanie, to nieco może delikatniej? To tylko prośba.

Praktycznie nie ma czego wyjaśniać. Mówił z uśmiechem, mówił, uśmiechając się, uśmiechając się kącikiem ust, leżała, uśmiechając się, i coś tam jeszcze robiąc --- wszystko w porządku. Imiesłów współczesny użyty poprawnie, wszystko jasne. Tylko zaimek na dzień dobry raczej niepotrzebny. Leżałam już wtedy --- i POLAM, czyli wszystko jasne.
----------
Delikatniej? Można. Proszę bardzo. " Gdyby Pani Autorka zechciała wyświadczyć nam, niedokształconym półtumanom, co miała na myśli, pisząc, że..." Tylko --- wiesz? --- po przejrzeniu dużej porcji tekstów i zauważeniu, jak niewiele osób poprawnie posługuje się polszczyzną, sama przyznasz, że dusery sensu większego nie mają. Przejdzesz do fazy spokojnej dyskusji nad każdą wątpliwą dla nas frazą? Będziemy grzeczniejsi i wymowniejsi, na co po prostu standardowo nie ma czasu, większej ochoty, a i sensu rozwodzenia się na osiem stron za każdym razem też nie widzimy...

P.S. To powyżej odnosiło się do zdania następnego po cytowanym niżej.
Tylko no...jak na moje poczucie osoby nigdy nie ocenianej przy tekstach własnych (teksty, prace naukowe i inne tego typu to dla mnie inna kategoria, w której byłam wysoko oceniana) jest mi trudno, gdy no tak z grubej rury lecicie.
Przepraszam --- bo nie nawiązałem do cytowanego. Wiesz, ja też mam bliżej do tekstów pozaliterackich, więc zaczynam Cię rozumieć do pewnego stopnia... Przypuszczam, że chciałaś "ładnie" napisać. Jeśli mam rację, to przedobrzyłaś, zwyczajnie przedobrzyłaś w poszukiwaniu sformułowań jak najmniej oklepanych. Bywa...
Siadaj i pisz coś "zwykłego". Może być bez krwi, wnętrzności i wampirów, wtedy szybciej przeczytam.

Masz dużo racji, w sensie, że przedobrzyłam. Chciałam napisać coś specyficznego. Postawić się w sytuacji takiej Camille i wykreować coś. Wyszło pół na pół. Jedna połowa to moje natchnienie i to, że potrafi ono zadziałać na kogoś- uwierzysz bądź nie, ale zdarzyły się osoby, które reagowały naprawdę mega pozytywnie. Druga połowa to odbiór, czyli wy i ja, ale na zasadzie zdystansowanego przemyślenia. I niestety te dwie opozycje ścierają się ze sobą. Z jednej strony chylę czoła przed Waszymi krytycznymi uwagami, z drugiej jest moja duma i zaangażowanie duchowe w sam utwór. Na tym polu, pod tym tekstem nie dojdzie do jednego wspólnego zdania. Ale doszło do konsensusu i efekty będą zapewne widoczne. Mówię zapewne, gdyż człowiek na błędach się uczy, ale powoli. Bądźmy realistami. :)

I ogólnie ja staram się być spokojna, a nerwową jestem osóbką^^ Dlatego nie reagujcie na moje słowa, nawet najbardziej dosadne jako nerwy, czy obcesowość. Mam trudność z komentowaniem w taki sposób, by nie wzbudzić antypatii. Nie umiem tego rozgryźć, dlaczego tak się dzieje, ale jeśli odnieśliście wrażenie, że jestem niemiła, to poza internetem jestem milsza. ^^ To się już od lat za mną ciągnie. W każdym razie dziękuję Wam za zaangażowanie w komentowanie, anielską cierpliwość i uczciwość. I oczywiście za zrozumienie. Dziękuję Ci Fasuś za rozbrajające komentarze :) dzięki temu w sumie nie bolała krytyka, ale rozśmieszała i było lepiej. :) No to teraz coś popiszę i wstawię. Mam nadzieję, że następny tekst okaże się być dobrym conajmniej!

Dobranoc!!!

A dziękuję, dziękuję, sny miałem przyjemne...
OK, poczekamy, zobaczymy, pochwalimy nawet, gdy będzie za co...

Dzięki Adam za rozjaśnienie zagwozdek :)
Ja też chętnie zaerknę do kolejnego tekstu autorki. I obiecuję nie wyzłośliwiać się w komentarzu.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jak na razie zapraszam Panów do komentowania moich dwóch grafik, które dałam na galerię :)))))

Quaneruin, odezwij się na mojego maila, jest w profilu, podeślę Ci fajną nowelkę.
Powinna Ci się spodobać.
O ile chcesz oczywiście.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka