- Opowiadanie: dziko - Obietnica (szort)

Obietnica (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Obietnica (szort)

Prezes Rady Ministrów uścisnął oburącz dłoń gościa, poklepał go przyjaźnie po plecach i zaproponował odprowadzenie do wyjścia. Gdy szli korytarzem, śledziły ich rzucane ukradkiem spojrzenia. Gładka, wygolona twarz premiera kontrastowała z ogorzałym, wąsatym obliczem jego towarzysza, podobnie jak garnitur od Armaniego z kraciastą koszulą wepchniętą w niemiłosiernie przetarte sztruksy.

 

– Do diabła! – syknął minister Widlarczyk. – Za pięć dni wybory, pojutrze finalna debata na naszym gruncie, a szef spędza cały czas z tym przaśnym dziadkiem. Kto to w ogóle jest? Jakiś, kurde, docent dendrolog z instytutu na zadupiu.

 

– No właśnie, dendrolog-pierdziolog… – szydził sekretarz Starak. – Nic z tego nie rozumiem. Świetni spece od wizerunku poszli w odstawkę. Witalis, który ma moderować debatę, od tygodnia nie może się doprosić spotkania. Nie mam jak uzgodnić metody przyszpilenia Raczyńskiego. Sondaże leżą, autorytety od nas uciekają, równia pochyła…

 

– I jeszcze jakieś cyrki z tą białą płachtą na tyłach Kancelarii – westchnął Widlarczyk. – Pół BORu zmobilizowano do ochrony, a nam nie wolno nawet zapytać, co to jest…

 

* * *

 

Kancelaria Premier, czwartek przed wyborami – zarówno miejsce jak i termin drugiej debaty zdawały się sprzyjać rządzącej partii. Jednak miny koalicyjnych oficjeli były w najlepszym razie markotne, a powietrze aż tężało od wszechobecnej aury pesymizmu.

 

Poprzednia debata, w siedzibie SiPu, okazała się totalną porażką. Świetnie przygotowany lider opozycji tak bezwzględnie punktował dokonania konkurenta za ostatnie cztery lata, że nawet życzliwa obozowi władzy dziennikarka Monika Octownik przyznała bez owijania w bawełnę, że "Raczyński po prostu przeczołgał Stuka".

 

Tymczasem, idący prężnym krokiem na debatę premier tryskał optymizmem, wzbudzając konsternację u swoich współpracowników i prowadzącego Tomasza Witalisa. Po wstępnej wymianie uprzejmości, lider SiPu rozpoczął frontalny atak:

 

– Możecie piać w mediach, że czerwone jest zielone, ale wszyscy poznali się już, jak wiele warte są wasze słowa…

 

– Nie ma pan racji, panie prezesie – odparł spokojnie Stuk. – To prawda, że nie wszystko nam wyszło idealnie, ale dziś udowodnię państwu, że możecie nas rozliczać nawet z tych najbardziej śmiałych, wizjonerskich obietnic!

 

– Pan raczy żartować – zarechotał Raczyński – Doskonale wiemy, jak umiecie wypełniać swoje zobowiązania. Przez litość nie nazwę tego dosadniej…

 

– Ależ proszę się nie krępować… – ripostował premier. – Słusznie pan prawi, panie prezesie, że słowa niewiele znaczą. My jednak oferujemy coś więcej. Zapraszam na zaplecze Kancelarii. Tam zwiniemy białą płachtę i pokażemy, że nasze obietnice to nie były słowa rzucone na wiatr!

 

Stuk i Raczyński wraz z dziennikarzami i publicznością powoli ruszyli ze studia na wewnętrzy dziedziniec Kancelarii Premiera. Widzowie zobaczyli na ekranach telewizorów wielki biały parawan, szczelnie zasłaniający tajemniczą zawartość.

 

– Panie premierze, po co te wygłupy? – dworował Raczyński. – Co też pan może nam pokazać? Zrolowaną autostradę A8 do rozwinięcia na Euro 2012? A może worek brylantów na pokrycie wielkiej dziury w budżecie?

 

Premier zignorował uwagi Raczyńskiego. Milczał przez chwilę, po czym uśmiechnął się szeroko i dał ręką sygnał, by opuścić płachtę. Parawan opadł i na krótki moment zapanowała pełna konsternacji cisza, która jednak po paru sekundach przeszła w donośmy jęk zdumienia. Lider SiPu stęknął żałośnie i zamarł z szeroko rozwartą szczęką.

 

Na elegancko przystrzyżonym trawniku rosła okazała wierzba. Na pierwszy rzut oka wyglądała najnormalniej na świecie, jednak uważne oko mogło szybko wyłapać, że nie jest to zwykłe drzewo. Operator kamery zrobił duże zbliżenie na bujne gałęzie. Uginały się pod ciężarem soczystych gruszek.

Koniec

Komentarze

Takie political fiction na szybko - wszelka zbieżność z rzeczywistymi postaciami, zdarzeniami i wypowiedziami oczywiście czysto przypadkowa ;-)

Za tydzień wrzucę coś bardziej klasycznego - drugą część przygód "Pogromcy smoków".

Sympatyczne. Podobało mi się!

Wielki plus za Monikę Octownik :)

Bardzi fajna sprawa, takie political fiction.

Nsaprawdę dobre. Przede wszystkim zabawne. Szczególnie podobalo mi się wyraziste zarysowanie jednej z postaci drugoplanowych, a mianowicie Moniki i " Blond Kropy" Octownik. Och, pardon, rzuciłem wzrokiem na tekst - nie ma tam takiego zwrotu prz tym nazwisku !Jakiż to sugestywny  wpływ ma  czasami opowiadanie political - fiction na czytelnika ...

I na czasie. Choć wyczuwam odrobinę goryczy. Na kogo głosowałes?.... A teraz wybierasz się na wybory?
Dobry tekst.

(...) zamarł z szeroko rozwartą szczęką.
To żeby tradycji stało się zadość. O co chodzi, niech pomyśli sam Autor.
Fakt, niezła porcyjka rozrywki.

Miłe, lekkie i przyjemne.

Pozdrawiam.

A to ciekawe. Ta wierzba z gruszkami - u mnie w Obolewianach również występuje.

Nowa Fantastyka