- Opowiadanie: lorddemon - Niechciane zdarzenie

Niechciane zdarzenie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niechciane zdarzenie

Musiał zapalić. Obudził się w nocy z taką chęcią zakurzenia, że ból głowy wyrwał go z całkiem miłego snu. Śniła mu się młoda żona. Niby jego małżonka nie była wcale taka stara, ale głównie zapamiętał ją jako nastolatkę, piękną rudowłosą, która opatulała go swoim ciałem. To były miłe lata. Teraz leżała obok niego równie piękna, ale dawny czar prysł.

Musiał wyjść z domu, aby zapalić.

 

-Nie będziesz palił w domu, ani na tarasie. O balkonie również zapomnij ? upominała go zawsze Agnieszka. ? Nie po to wydaliśmy na ten dom tyle pieniędzy, żebyś zaraz był cały brązowy od papierosowego dymu. Masz ogródek.

Rzeczywiście miał. Ledwo się zwlekł z łóżka, aby zejść na dół. Rzeczywiście wydali kupę kasy na ten piękny dom. Prawdę mówiąc, on wydał. Natrudził się ostatnie pięć lat, aby mogli mieszkać razem sami z dala od wielkomiejskiego huku. Mieli być wolni, ale on czuł się jak więzień we własnym domu.

 

W moim domu, pomyślał z goryczą.

 

Wyszedł do ogródka, szukając zapalniczki po kieszeniach spodni, które założył wcześniej, ale jej nie znalazł. Wrócił do środka i złapał za zapalarkę w kuchni. Jezusie, jak jemu chciało się palić! Prawie wybiegł na zewnątrz. Złapał za papierosa. Ręce trzęsły mu się jak w delirium. Żar rozgrzał mu twarz, a z rozciętej szyi pociekła krew brudząc mu koszulkę szkarłatem.

 

Padł na ziemię i dostał jeszcze z buta w żebro. Zanim zamknął oczy widział jak trzech mężczyzn w maskach postaci z bajek, Spongeboba, Homera Simpsona i Bajki z ?Atomówek? otwierało drzwi do jego domu. Jego domu!

-------------------------

Agnieszka obudziła się zaraz po tym jak Tadeusz wyszedł z pokoju. Zaschło jej w gardle, ale czekała aż jej mąż znajdzie się w ogródku. Wiedziała, że chce zapalić. Dobrze, że nawet jak ona spała trzymał się wyznaczonych zasad.

 

Mąż nie zauważył jej, kiedy stała w kuchni przy lodówce. Zabrał tylko zapalarkę i wybiegł na zewnątrz. Dopiła napój, przemyła twarz zimna wodą; wiedziała, że już nie zaśnie, gdy drzwi znów się otworzyły.

 

-Musisz się tak kręcisz ? szepnęła.

 

Przed nią stało trzech, wysokich, ubranych na czarno mężczyzn. Każdy z nich miał na twarzy jakieś maski postaci z bajek, ale Agnieszka nie potrafiła rozpoznać z jakich.

 

Zauważyli ją i szybko wbiegli do kuchni. Jeden złapał za leżący na blacie nóż i dopadł kobietę. Uderzył rękojeścią, łamiąc przedni ząb Agnieszki i zagroził jej. Przewrócili się na ziemię i trzymając ostrze przy jędrnej piersi zaczął ściągać majtki. Gwałcona odwróciła wzrok, czuła ból i krew spływającą jej po udach. Krwawiła mocno i obficie, ale cieknąca jucha nawilżała łechtaczkę. Prosiła swojego Boga, aby ten oszczędził jej cierpienia.

 

Bóg znany ze swojej łaskawości podarował jej sen, słodki i wieczny. Zanim zasnęła z wciśniętym w brzuch nożem zobaczyła jak mężczyzna w dziewczęcej masce wchodził po schodach na piętro. Próbowała prosić.

-----------------------

Bajka wchodził delikatnie i cicho po schodach. Niby nie spodziewał się żadnego nieproszonego gościa.

Obserwowali dom od dobrej doby, każdy na zmianę. Nikogo prócz tej parki nie było. Homer zabawiał się z kobietką na dole. Miał nadzieję, że niedługo przyjdzie jego pora na uciechy i swawole. Spongebob, za to zabierał wszystko co najcenniejsze, popijając wino, które stało gdzieś w kuchni.

 

To pieprzony złodziejaszek, zaśmiał sie w duchu Bajka. Poprawił nóż w dłoni i skierował się do pierwszego lepszego pokoju. Zapalił w środku światło, nawet nie obawiając się, że ktoś z sąsiadów, w końcu domki stały dość blisko siebie, może zobaczyć co on robi.

 

Znalazł się w pokoju dziecka. Prawdopodobnie dziewczynki, ale zanim zobaczył co znajdywało się na suficie pokoiku, szyby wybuchły z głośnym trzaskiem, jakby łamiącego się w czasie zderzenia samochodu i poleciały w stronę złodzieja. Poharatały mu twarz pod maską, zamieniając plastik w drobny mak. Przystojna twarz mężczyzny zamieniła się w skrawek miękkiego, krwawiącego mięsa, a on sam zdążył jedynie głośno krzyknąć, przeklinając swój ostatni dzień.

---------------------------

Agnieszka parła. Do cholery jak ona parła. Stało nad nią dwoje ludzi, a jeden między jej pieprzonymi nogami, z których miało wyskoczyć małe dziecko, a ona darła się i darła. Nie mogła wytrzymać bólu mimo znieczulenia.

 

-Do kurwy nędzy, szybciej ? krzyknęła chyba już dziesiąty raz.

-Proszę pani, proszę o spokojne parcie, nic pani nie grozi, a nawet jakby jesteśmy lekarzami. Proszę przeć!

-Prę do cholery ? wydarła się ponownie i wróciła do cierpienia.

 

Tadeusz jak zwykle nie mógł przyjechać. Wiedziała o tym, ale w tym momencie do niego nie tęskniła. Prawdę mówiąc miała ochotę roztrzaskać jego głowę o pobliską białą ścianę i cieszyć się jak głupia ze śladu jakie pozostawi na niej mózg. Nie znosiła, kiedy ten się nie słuchał jej rozkazów czy próśb. W tej chwili kurewsko go nienawidziła.

 

Parła dalej, aż bachor raczył wyjść. Wtedy się popłakała. Z ulgi, nie ze szczęścia. Nie czuła się zbyt szczęśliwa. Wiedziała co ją czeka, a i tak już dużo przeszła w czasie ciąży. Wahania nastrojów, wymioty, bólu głowy czy niespodziewane napady złości. Pamięta jak pobiła jakąś kobietę z pracy, po tym jak ta nie pozwoliła jej wejść pierwszej do toalety. Wywalili ją wtedy z pracy. Bali się jej. To był jedyny powód i ona doskonale o tym wiedziała, a teraz ten dzieciak. Wiedziała, że nie pokocha go wielką miłością, za dużo męki włożyła i będzie musiała włożyć w macierzyństwo. Tadeusz bardziej pokocha swoje dziecko. On przynajmniej tyle nie cierpiał, a i zajmował się bardziej brzuchem Agnieszki, niż nią samą.

 

-Gratuluję. Ma pani dziewczynkę ? powiedział uśmiechnięty lekarz podając matce jej dziecko. Wtedy po raz pierwszy Agnieszka upuściła małą Marlenkę.

------------------

Homer i Spongebob szybko ruszyli na górę. Wpadli do pierwszego pokoju z brzegu. Było ciemno. Homer zapalił latarkę i przeczesał światłem pomieszczenie. Dokładnie na jego środku leżało ciało.

 

Przez wybite okno wleciało mroźne jak na tę porę roku powietrze. Mimo tego, że sam trup kolegi nie przyprawił ich o dreszcz, na pewno zrobił to wiatr. Dopiero jak jeden z nich zapalił światło, poharatane mięso, które zostało z Bajki przyprawiło ich o szaleństwo.

 

Z prawie każdej części jego ciała wystawały drobinki szyby mieszające się ze szkarłatem krwi. Przypominały one strój disco z amerykańskich lat osiemdziesiątych. Upiorny strój naćpanego tancerza leżał rozciągnięty na wykładzinie z różowymi misiami.

 

-Makabryczne ? rzucił Homer mącąc powstałą ciszę.

-Kto to zrobił? Przecież okno chyba samo nie wybuchło.

 

Spojrzeli za siebie, obaj zerkając na korytarz przed pokojem. Był pusty. Kiedy zastanawiali się, co mają zrobić, wpadając tak naprawdę na jeden pomysł, aby wiać stąd jak najszybciej, usłyszeli ciche stukanie z małej szafy w ostatnim odwiedzonym pokoju Bajki. Dźwięk ten bardziej przypominał uderzenia zabawki-małpki. Przy każdym tym ruchu, po stuknięciu następowało ciche uderzenie małych talerzyków. Puk, puk, trach. Puk, puk trach.

 

Mordercy nie uciekli, ale jak głupi podeszli do szafki. Mimo tego, że mogli zwiać, razem uznali, że nie pozostało im nic poza zrobieniem najgłupszej rzeczy na świecie. Spongebob w głowie pisał sobie okropne scenariusze tego co może się zdarzyć ? oglądał pełno filmów grozy, domyślał się więc co go czeka, ale mimo to pociągnął za rączkę i otworzył drzwiczki.

 

Pierwsze co zobaczył to głęboka ciemność, jakby szafa była magicznym, mrocznym tunelem w głąb ściany. Drugą zaś rzeczą była lecąca z zawrotną szybkością szarfa, która niczym wściekły wąż rzuciła się na jego szyję, dusząc go. Reszta ubrań również wyskoczyła z szafy i zaczęła ciąć ciało Spongeboba. Tarcie bawełnianego ubrania o cienką skórę mężczyzny rozgrzewało ją i z łatwością przecinało kolejne jej warstwy przyprawiając o morderczy ból. Ubrania krążyły wokół krzyczącego, przypominały wir, bądź małe, szalone tornado na środku pokoju.

 

Homer wybiegł z pokoju zostawiając przyjaciela.

---------------------

-Mamo, mamo ? krzyknęła mała Marlenka z pokoju obok. ? Chodź zobacz co potrafię.

Agnieszka miała już dość swojego dziecka. Przez ostatnie cztery lata straciła pracę, a jej kariera zawodowa stanęła w miejscu. Dokładnie na krawędzi upadku. Kobieta znalazła się tam razem z nią, bliska szaleństwa.

 

Gdyby to było tylko przez dziecko, pomyślała. Tadeusz również przyprawiał ją o ból głowy i napady wściekłości co chwilę przypominając jej o tym, że to on jest panem domu i on utrzymuje rodzinę. Zwróciła by mu uwagę, gdyby robił to świadomie, ale był na to zbyt głupi. Rozpieszczał ją uważając, że tylko przynosi jej miłe prezenty. Gówna prawda. Łatwo było się domyśleć, że każdy podarunek oznaczał coraz większe przywiązanie się Agnieszki do niego. Zaś ona doskonale wiedziała, że kiedyś przyjdzie jej za to zapłacić. Będzie musiała poświęcić się jeszcze bardziej odpłacając mu za każde kwiaty, biżuterię czy perfumy.

 

Jednak ruszyła do pokoju. Sfrustrowana, bo dziecko już od jakiegoś czasu prosiło o chwilę uwagi.

 

To co zobaczyła w salonie, doprowadziło ją do szewskiej pasji, ale znokautowało mocnej niż wiadomość o zajściu w ciążę.

 

Nad głową małej, ucieszonej w tej chwili Marlenki, unosiły się różne przedmioty, które wcześniej stały na półkach. Książki, puste wazony, nawet mały telewizor unosiły się wokół niej, jak małe asteroidy dookoła planety.

Agnieszka już od dawna domyślała się, że jej dziecko nie jest normalne.

-----------------

Homer szybko zbiegł na dół i dopadł do drzwi wyjściowych. Ku jego zdziwieniu były zamknięte.

Za sobą usłyszał tupanie małych stópek i śmiech dziewczynki. Odwrócił się szybko, wykrzywiając twarz w przerażeniu, kiedy zgasło światło w domu.

 

Zrobiło się duszno, mimo wcześniejszego chłodu w domu pocił się jak świnia.

 

-Jesteś prosięciem chłopcze ? odezwał się głęboki głos z kuchni.

 

Mimo ciemności Homer ujrzał jak stał przed nim, wysoki, ubrany w czarny grafitowy garnitur mężczyzna. Mordercy coś przeszkadzało w jego twarzy. Jakby nie była ona stała, a oczy, usta i nos rozpływały się i zamieniały ze sobą, nie posiadając stałego dla siebie miejsca. Dziwny człowiek, trzymał za rękę małą Marlenkę. Homer nie wiedział skąd zna jej imię. Po prostu wiedział to.

 

Dziewczynka podeszła do niego. Złapała Homera za rękę. Jej skóra była gładka i zimna. Mężczyznę zamurowało, nie widział co robić. Prawdę mówiąc nie mógł się ruszyć. Kiedy zaczęła boleć go głowa i kiedy upadał na ziemię w zabójczych konwulsjach, dalej trzymał delikatną rączkę Marlenki.

 

Dziecko uśmiechnęło się, jakby śmierć była dla niej tylko częścią zabawy i wróciła do ubranego w garnitur człowieka. Ten zgrabnym ruchem, wziął ją na ręce i przytulił do siebie.

-Teraz to ja będę się tobą opiekował, moje dziecko.

Dziewczynka wtuliła się mocniej w niego, czując spokój i zasnęła. Nieznajomy wszedł w czarny pokój, przenosząc się do miejsca, z którego przybył, a do którego żaden zwykły śmiertelnik dostępu nie ma.

Koniec

Komentarze

Widzę, że dziś mamy na stronie Dzień Strasznych Krfiożerczych Historii.

Opowiadanie jest napisane bardzo słabym stylem, mnóstwo błędów wszelakiej maści, literówki, powtórzenia, interpunkcyjne, gubisz i mieszasz podmioty, często źle użyte imiesłowy, zły zapis dialogów,grafomańskie zdania i sformułowania. Tekst do napisania praktycznie od nowa.

Sama historia też nie zachwyca. Mnóstwo nielogiczności, fabuła sprawia wrażenie wymyślonej naprędce. Końcówka z sufitu wzięta. Opowiadanie miało zapewne straszyć, a jedynie śmieszy.

Mnóstwo pracy przed Tobą.

Pozdrawiam.

Pierwsze co zobaczył to głęboka ciemność, jakby szafa była magicznym, mrocznym tunelem w głąb ściany.
Zobaczyła ciemność?
 Homer szybko zbiegł na dół
Dobrze, że nie zbiegł do góry
 -Jesteś prosięciem chłopcze ? odezwał się głęboki głos z kuchni.
Miałem 8 lat, jak w szkole pisaliśmy opowiadania i nauczyciel uczył nas jak się zapisuje dialogi. 
 Mordercy nie uciekli, ale jak głupi podeszli do szafki.
Błagaaaaam
I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej, niemalże zdanie za zdaniem. 
Ten tekst to bełkot.  

Zacne dzieło przeczytałem i jedno słowo, które ciśnie mi się na usta to: kwas.
-- Zdania są pomerdane jak spaghetti w barze mlecznym. Niby tylko makaron z pomidorem, ale jak zjesz, to z miejsca chcesz zwrócić. Niepotrzebne, a niekiedy powtarzające się informacje, zaimkoza i powtórzenia, edytor pożarł myślniki przy dialogach,
-- fabuła jak w filmie klasy B. Jeżeli kolesie wpadają do nocą do domu, gdzie zabijają wszystkich, to po co im gumowe maski, może chcą sobie mordy poodparzać. Jak dodamy kreskówkowy motyw, to otrzymamy kwintesencję taniego efekciarstwa,
-- oblanej krwią łechtacze poświęce osobny myślnik, ale pozostawię tę kwestię bez komentarza,
-- klimat; tanie horrory są już passe. Teraz można się z nich co najwyżej pośmiać, niestety jednak nie przy twoim tekście. Badziewnym wykonaniem i brakiem dystansu przywołałeś to, co najgorsze w tej konwencji.

Podsumowując, ode mnie 2+. Była jakaś fabuła i nawet trafiło się jakieś przemieszanie czasowe. Strukturalnie jest w porządku, niemniej język i podejście do tematu zabiły sprawę.
pozdrawiam

I po co to było?

Dzięki za wszystkie uwagi, widać jeszcze musze popracować. Co do dialogów - jak już wrzuciłem to wszystkie myślniki oraz cudzysłowy zamieniły mi się na znaki zapytania, a edytować już nie mogłem. 

syf. - fajnie, że uważasz, że tanie horrory są passe. Najwidoczniej dla Ciebie, bo ja i nie tylko ja lubimy sobie czasem, jak nie często poczytać czy pooglądać tanie horrory. 

Masz 24 godziny na edycję tekstu na portalu, na poziomie profilu znajdziesz tę opcję.
Wiem, że fajnie, że tak uważam. Gdybym tak nie uważał, nie byłoby fajnie.
pozdrawiam

I po co to było?

Pierwsze kilka zdań wydawało się być w porządku, ale dalej jest dużo przesady, zbyt wiele pomysłów, których nie da się złożyć w koherentną całość i bardzo słaby styl.
Zwrócę uwagę również na to, że i Twój komentarz jest nieskładny: bo ja i nie tylko ja lubimy sobie czasem(...) - nie użyłeś tutaj "my", więc dlaczego lubimy? 

Ale nie krytykuję próby, bo próbować trzeba. Pracuj przeto dalej (zanim wstawisz tekst, odłożywszy go do szafki, poczekaj trochę. Najlepiej czekaj do momentu, aż go zapomnisz. Wtedy sprawdź, co napisałeś i czy to ma według Ciebie sens).

Pozdrawiam. 

Ło jeżu!
Wystarczy, bo wszystko powiedzieli poprzednicy.

Nowa Fantastyka