- Opowiadanie: truvneeck - Szkło (część druga)

Szkło (część druga)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Szkło (część druga)

 

Przez całą noc Zoah nie zmrużył oka. Wciąż miał w pamięci widok płonącej kuli. I poczucie, że usłyszał wtedy coś istotnego, lecz nie potrafił przypomnieć sobie co. Wrażenie, że posiadł jakąś niesprecyzowaną moc, którą mu ona podarowała. I widok swojej pięknej twarzy w połyskliwym świetle ognistych płomieni. Zapragnął znów poczuć dreszcz przechodzący po całym ciele, strach, że nie zdoła wypowiedzieć formuły, ból i rozkosz. A wszystko to naraz, w jednej chwili rozdygotanego oddechu i drżących dłoni. Zapragnął tego w momencie, gdy stracił z oczu kulę, a uczucie to już go nie opuściło.

Pozostawili salę zgromadzeń jeszcze przed zachodem słońca. Zjedli to, co przyniósł któryś z młodszych adeptów, przysłanych przez Edewlala i udali się na spoczynek. Sawem chciał, by Zoah był rano wypoczęty. Na nic się jednak zdały jego prośby, gdyż uczeń za nic nie potrafił pozbyć się natrętnych myśli.

Nie chciał. I nie mógł.

Zoah wstał z posłania. Przetarł oczy i zmył z twarzy resztki wczorajszego zmęczenia zimną wodą z misy, stojącej tuż obok. Włożył strój roboczy składający się z lnianej tuniki, sięgającej nieco za kolana, oraz opończy, w której znalazło się miejsce dla około tuzina kieszonek na proszkowane substraty. Podwinął jeszcze sięgające zaledwie łokci rękawy i ruszył na spotkanie z Mistrzem. Zakwaterowano ich w nie używanych od dawna celach, w bezpośrednim sąsiedztwie sali zgromadzeń.

Natknął się na Sawema tuż za rogiem, on również wyglądał na niewyspanego. Powitali się bez słowa i obaj skierowali się do sali, gdzie czekało już na nich śniadanie, a wraz z nim Edewlal. Miał nieco zafrasowaną minę i od razu pociągnął Sawema na stronę. Zoah tymczasem skwapliwie zajął się posiłkiem.

 

– Chciałeś być na bieżąco z wydarzeniami. Sam nie wiem od czego zacząć. Przede wszystkim zebranie, które cię ominęło uchwaliło nowe zarządzenie odnośnie korzystania ze zwierzęcych preparatów. To podburzyło kilku kupców, no i oczywiście Gordona.– zaczął pośpiesznie Edewlal.

– Tak, jak myślałem. Jakby ci głupcy w ogóle go nie znali. – skwitował Sawem.

– Zaczął się wykłócać, grozić, w końcu postawiono mu ultimatum. Ma się wynieść ze swoim 'Okiem Cyklonu' do przyszłego tygodnia, ale najpewniej wypłynie już za dwa, trzy dni.-

– Durnie. Nikt go tu nie lubi, ani nie szanuje, ale potrzebujemy go wszyscy! Niech to szlag. Przecież nie możemy sobie pozwolić na zerwanie kontaktu ze Skeah. To byłoby nie tylko niedopuszczalne ale wręcz głupie. No bo kogo mamy teraz na brzegu..?-

– Nie wiem.– odpowiedział Edewlal – Jakiś czas temu wysłano kogoś do Giaz, ale pojęcia nie mam…

– Zbierzmy ich ponownie. Dziś już za późno… – spojrzał ukradkiem na Zoaha – niech będzie na pojutrze. Powiedz, że chcę zabrać głos i tyle. Ni słowa mniej, ni więcej. Na razie mam dosyć zajęć.

– Jak wam idzie? – spytał Edewlal, wskazując głową Zoaha.

– Nadspodziewanie pomyślnie. Trochę zaniepokoił mnie z początku, ale to nic. Jestem niemal pewien, że wszystko pójdzie po naszej myśli.

 

***

Zoah spojrzał w kryształowe oczy i odniósł wrażenie, że go obserwują. To tylko odbicie – usłyszał skądś i porzucił tę myśl. Patrzyły na niego z uwagą, jak gdyby oczekując odpowiedzi na nie zadane pytanie. A twarz, choć równie piękna co poprzednio, wydawała się być zniecierpliwiona oczekiwaniem.

Mierzyli się wzrokiem. On i kula.

Płomienie zatańczyły w lekkim podmuchu. Iskry posypały się w przestrzeń. Twarz rozjaśniła się i wpełzł na jej usta blady uśmiech zakłopotania. Zoah był pewien, że w tym momencie otworzył usta ze zdziwienia. Nie wydawało mu się już.

Kula nadal czekała, ale jej uśmiech powoli rozszerzał się, rósł. Ustawicznie, szeroko, nienaturalnie. Karykaturalnie wykrzywione rysy zatracały się powoli w wyrazie błogości. Wargi rozchyliły się nagle i otwarte usta pochłonęły kulę, wessały ją i przewróciły na drugą stronę we wstęgach kremowego aksamitu. Kula implodowała tracąc blask i gasząc płomienie. A potem powróciła do dawnego kształtu, całkowicie kryształowa, ale pełna ciepła i światła bijącego z zatopionych w niej pęcherzyków.

Zoah wytężył wzrok.

Na jej powierzchni dostrzegł mętny, rozpływający się obraz. Twarz powróciła na miejsce. Patrzyła teraz spod ściągniętych brwi, mając w oczach wyzwanie. Zoah nie spuszczając z niej wzroku szukał w pamięci treści przerwanej formuły. Nie powinien się rozpraszać, a jednak zgubił się.

Twarz kiwnęła w jego stronę, czekając na odpowiedź.

– Dobrze. – powiedział Zoah, a jego głos rozszedł się w przestrzeni.

Kula rozjarzyła się ponownie, tym razem żarem ognia i zapłonęła znów nie– płonącym ogniem. Zoah wstrzymał oddech. Wiedział dobrze, że wystarczy teraz jedna chwila, by cisnąć w kryształ garść piachu i zakończyć to. Wiedział, że powinno zająć to nie więcej niż mgnienie oka. Poczuł, że sięga w głąb kieszeni. Wiedział też, że kula to przewidzi. Ale nie było odwrotu.

Kryształ eksplodował milionem srebrzystych odłamków, rozsypując w przestrzeni twarze.

Zoah zapadł w ciemność, słysząc niewyraźny szept.

 

Otworzył oczy. Miał przed sobą kawał błękitnego szkła– nadal unosił się tuż przed nim, na wysokości oczu. Dostrzegł w nim swoje odbicie, tym razem już nie zniekształcone. Rozejrzał się.

Nie.

Nadal wpatrywał się w swój obiekt. A mimo to mógł spojrzeć w lewo, zobaczyć jak Sawem pracuje po swojej stronie, a potem na witraż i znów przed siebie. Nie panował nad dłońmi. Po raz kolejny, a za każdym razem trwało to dłużej.

Pokręcił głową.

Jeszcze raz.

I znów.

Gdy poczuł, jak lepkie od potu kosmyki obijają się mu o czoło, uznał, że wszystko wróciło do normy. Wypowiedział nieco gardłowym głosem kilka sylab, a fragment szkła poleciał w stronę witraża. Zoah westchnął głęboko, czym zwrócił na moment uwagę Sawema. Zalakował swój obiekt i rozluźnił ręce. Usiadł na ławie. Po głowie nadal kołatał mu się szept.

Sawem podszedł do ucznia.

– Wszystko w porządku? Zrobimy przerwę. – usłyszał Zoah, ale nie przejął się tym zupełnie.

Siedział zgarbiony i próbował dociec znaczenia tego jednego słowa. Słowa które usłyszał. Które zatrwożyło jego serce, które było jak balsam dla duszy. Było w nim wszystko to, czego pragnął, a zarazem to, czego się bał. Nie istniało już dla niego inne słowo poza tym jednym. Powtarzał je sobie w nieskończoność i nie był w stanie zrobić nic innego, jak tylko spojrzeć w witraż i zapytać siebie dlaczego było to właśnie ono. Nie żadne inne.

Mogło nie mieć znaczenia. Mogło też mieć ich tysiąc. A jednak Zoah nie potrafił odnaleźć innego niż to jedno. Nie potrafił. Nie chciał.

Szkło zaskamlało:

'…Panie!'

 

***

Sawem i Zoah zasiedli do kolacji. Młodzieniec, który przyniósł posiłek, podobnie jak wczoraj, usiadł na brzegu zakurzonej ławy i spoglądał ukradkiem na olbrzymie dzieło. Kamienisty płaskowyż rozciągający się u stóp walczących był już niemal gotowy, Sawem zaś zdążył jeszcze odnowić twarz Wehbaka. Wszyscy siedzieli w ciszy. Bicie fal stało się tak naturalne, że nikt już nie zwracał na nie uwagi. Choć morze nie zamierzało się w nocy uspokoić. Na witrażu pojawiły się pierwsze krople deszczu. Mistrz otarł usta i odłożył talerz.

– Dobrze się dziś spisałeś. – zaczął – Idzie ci coraz lepiej. Powiedz, nie odczuwasz znużenia? Może powinniśmy zrobić dzień przerwy. Trochę zbyt intensywnie… – Sawem ważył przez chwilę słowa – momentami zapominam, że dopiero co zacząłeś. Nie masz mi tego za złe?

Zoah pokręcił w zamyśleniu głową.

– Nie, Mistrzu. I nie sądzę, żeby przerwa była konieczna. Rano zabiorę się do pracy z nowymi siłami. Sen dobrze mi zrobi.– odpowiedział uczeń kończąc posiłek.

Sawem pokiwał głową, uznając jego słowa za wiążącą obietnicę.

– Mistrzu?

Ten spojrzał Zoahowi w oczy.

– Mógłbyś opowiedzieć jeszcze o szkle? Ciekaw jestem…co nim powoduje. To znaczy…

– Dusza szkła, chłopcze, to nieodgadniona zagadka. Najczęściej spotykanym objawem jest nieufność, czasem wrogość. Uwalniamy je. A potem z powrotem zamykamy…w ich więzieniu. Tak, chyba tak właśnie należy powiedzieć. Traktują swoją powłokę jak więzienie, a każda dusza szuka wolności, przestrzeni, do której należy. – tu Sawem przerwał, westchnął i podjął wątek na nowo – Sztuka wyrobu szkła jest dużo bardziej skomplikowana niż sama jego Renowacja, a nawet Mistrzowie wytopu zwykle nie znali wszystkich jej aspektów. To bardzo złożona dziedzina, a pierwsze próby wytopu za pomocą magii były okupione wielkimi ofiarami. Wielka Rozeta ponad wrotami głównego hallu ma ponad pięćdziesiąt stóp średnicy, a jej stworzenie zajęło dwadzieścia lat. Wiedziałeś? Pracowało nad nią kolejno sześciu wielkich Mistrzów. Wszyscy dożyli swych dni przedwcześnie, ale Rozeta od początku istnienia odnawiana była tylko raz i przez następne wieki nie zajdzie taka potrzeba. Widzisz, aby wydobyć duszę ze szkła, trzeba oddać kawałek swojej własnej. Może nie dosłownie, nie chcę być źle zrozumiany, ale powszechnie uznaje się, że to niebezpieczna profesja, okupiona krwią. Kiedy byłem w twoim wieku, uczono mnie, że lepiej nie zadawać pytań, jeśli nie chcę się tym zajmować. Więc nie pytałem. To, jak i skąd bierze się, czy też rodzi w szkle dusza…nie umiem ci odpowiedzieć.

Koniec

Komentarze

Zapraszam do komentowania!

Po co publikujesz tekst w częściach?
- Nie można ocenić tekst, który jest poszatkowany, to bez sensu. Ocenia się całość, a nie fragmencik.  
- Łatwo stracić wątek.  

Po pierwsze- z tego, co zauważyłem, sporo osób publikowało, lub publikuje na łamach tego forum swoje prace w częściach lub odcinkach.
Po drugie- jak napisałem w komentarzu do części pierwszej, a nie chciałem powtarzać po raz kolejny- tekst wydał się mi przydługi i zdecydowałem się zamieścić najpierw jeden fragment. Staram się być konsekwentny i umieszczam tekst w częściach.
Po trzece- zauważyłem, że sporo osób preferuje tutaj teksty krótkie, "szorty", "drable", które czyta się szybko, sprawnie i nie wymagają zaangażowania uwagi na dłużej. Jako "świeżak" chciałem zachęcić większą grupę użytkowników do zapoznania się z moim tekstem, w postaci fragmentu dłuższej całości.
Po czwarte- sam, drogi Orsonie pisałeś, że potrafisz ocenić tekst po przeczytanym fragmencie, o tu: http://www.fantastyka.pl/4,5163.html  więc jeśli czytelnik stwierdzi, że część pierwsza jest nudna, nie zmuszę go nijak do przeczytania dalszego ciągu- czy opowiadanie będzie w całości, czy w częściach.
Jednocześnie zaznaczam, że nie zależy mi na ocenianiu tekstów (zresztą ostatnio chyba większość użytkowników straciła do tego uprawnienia), a na komentowaniu właśnie. Mogę Cię jednak zapewnić, drogi Orsonie, że następny tekst, który popełnię umieszczę w całości.

Po pierwsze- z tego, co zauważyłem, sporo osób publikowało, lub publikuje na łamach tego forum swoje prace w częściach lub odcinkach
I również sporo osób wrzuca tu teksty  błędami i grafomanię (jak na każdym forum literackim), ale czy to ma być wskazówką? 
 Po drugie- jak napisałem w komentarzu do części pierwszej, a nie chciałem powtarzać po raz kolejny- tekst wydał się mi przydługi i zdecydowałem się zamieścić najpierw jeden fragment. Staram się być konsekwentny i umieszczam tekst w częściach.
Konsekwencja nie zmieni tego, co napisałem powyżej. 
 Po trzece- zauważyłem, że sporo osób preferuje tutaj teksty krótkie, "szorty", "drable", które czyta się szybko, sprawnie i nie wymagają zaangażowania uwagi na dłużej. Jako "świeżak" chciałem zachęcić większą grupę użytkowników do zapoznania się z moim tekstem, w postaci fragmentu dłuższej całości.
Spokojnie, to pozorny utylitaryzm. 
I tak, niektóre teksty potrafię ocenić po fragmencie, jeśli są przepełnione błędami i farmazonami. Inne po połowie, jeśli działają jak środki nasenne. Zawsze jednak potrzebuję całości tekstu, chociażby po to, żeby przelecieć całość wzrokiem, sprawdzić punktowo, czy dalej jest tak samo, zorientować się w pomyśle. 
 Mogę Cię jednak zapewnić, drogi Orsonie, że następny tekst, który popełnię umieszczę w całości.
I ten z miłą chęcią przeczytam i jak myślę, nie omieszkam opatrzeć komentarzem:) 

Nikt tu nie preferuje szortów ani drabbli, znaczy się, nie żebym wypowiadała się za wszystkich, ale to świeża moda, po prostu takie czyta więcej osób, bo nie jest dużo, łatwo przeczytać, skomentować i mieć z głowy...
Skomentuję na koniec całego tekstu, o ile tak mogę.

Masz do tego Świąte Prawo Czytelnika, Istoto.
Pozdrawiam! 

Nowa Fantastyka