- Opowiadanie: Dudensky - Niedoszły uczeń

Niedoszły uczeń

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niedoszły uczeń

Mistrz miecza Metso Gorh medytował. Pogrążony w mroku swej skromnej komnaty przypominał ludzki posąg, bowiem od kilku godzin nie zadrżał mu nawet najmniejszy mięsień, a pierś unosiła się powoli i miarowo, choć spod luźnej szaty nie było tego widać.

Metso Gorh usłyszał zbliżające się kroki. Mistrz rozpoznał przybysza zanim pojawił się w progu komnaty, bowiem dobrze znał ten sposób chodzenia. Był to Izuma, kulawy na prawą nogę sługa, pełniący rolę kucharza, lokaja i ogrodnika. Mistrz powstał bezszelestnie.

– Mistrzu Gorh – skłonił się w wejściu Izuma. – Nieznany młody człowiek nawiedził wasze progi i pragnie się z wami widzieć.

– Zdradził cel wizyty?

– Nie, mistrzu.

Nastała chwila ciszy.

– Dobrze więc, przyjmę naszego gościa.

Izuma nic nie odpowiedział, tylko skłonił się ponownie, po czym odszedł wykonywać swoje obowiązki. Metso Gorh uznał, że to kolejny młokos pragnący uczyć się fechtunku właśnie u niego. Sięgnął po swój miecz oparty o ścianę i przewiesił przez plecy. Wielu mistrzów nosiło swoją broń przy pasie, lecz Metso Gorh preferował na plecach, bowiem tak mu było najwygodniej. Poruszał ramionami i udał się na dziedziniec, gdzie właśnie trenowali jego uczniowie.

Pośrodku, pomiędzy szeregami uczniów wywijających mieczami, stał krótko ostrzyżony chłopiec odziany w gruby płaszcz, a twarz miał owiniętą brudnym szalikiem, przez który buchały kłęby pary. Nieśmiało łypał na wszystkich wokół, jakby czuł się intruzem. W ręku dzierżył krótki miecz, na który Metso Gorh jedynie rzucił okiem. Chłopiec wyglądał na wyraźnie zmęczonego wspinaczką do siedziby mistrza. Docierając tu zdał pierwszy test, pomyślał Gorh.

– Tyś jest moim gościem? – spytał mistrz podchodząc do potencjalnego ucznia.

Młodzieniec nadal dyszał, a oczy jego były rozbiegane, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

– Tak, panie… mistrzu. – poprawił się.

– Jak się zwiesz?

– Froer.

– Czego więc szukasz w moich progach, Froerze?

– Mistrzu… chciałbym abyś szkolił mnie w sztuce miecza. Próbowałem już u dwóch innych, ale… – Froer zasępił się.

– Ale? – Metso Gorh zmierzył go wzrokiem, a widząc to spojrzenie młody Froer przełknął ślinę.

– Ale po prostu się nie udawało. – wzruszył ramionami.

– Dobrze więc – mistrz wyciągnął miecz tak szybko, że prawie umykało to ludzkiemu oku. – Dobądź swej broni, chłopcze. Sprawdzimy co już potrafisz.

Froer stanął jak wryty na widok Gorha w pozie bojowej, ale usłuchał polecenia i niepewnie wyciągnął miecz z pochwy. Uczniowie przerwali ćwiczenia i przyglądali się chłopakowi. Do grupki dołączył Izuma.

– Mistrzu… – chłopiec głośno przełknął ślinę. – Na pewno? Bo… jestem dość szybki i… nie chciałbym…

– Chłopcze – mistrz opuścił gardę. – Nie na darmo zwą mnie mistrzem miecza. A teraz broń się.

Metso Gorh skoczył ku Froerowi z mieczem ustawionym do krótkiego cięcia, lub bloku. Nie zamierzał ranić potencjalnego ucznia, lecz ocenić jego umiejętności, żeby wiedzieć czy ma do czynienia z doświadczonym szermierzem, czy amatorem, który ledwo odróżnia rękojeść od klingi. Spodziewał się po nim odruchowej zasłony, uniku, w najgorszym razie paraliżującej paniki.

Niespodziewanie młodzieniec zwany Froerem zanurkował pod mieczem Metso Gorha, a jego klinga równie niespodziewanie ominęła blok mistrza. Uczniowie zaszemrali.

I stali tak obydwaj, nie wierząc w to, co się właśnie stało. Gorh spojrzał na swoją pierś, z której sterczał miecz niedoszłego ucznia. Miecz, po którym powoli spływała duża kropla krwi.

Metso Gorh osunął się na ziemię z jękiem, a Froer latał oczami to na krwawiącego mistrza, to na własną rękę trzymającą miecz, to na zszokowanych uczniów spomiędzy których wyskoczył Izuma truchtając do leżącego Metso Gorha.

Froer zacisnął szczęki i rzucił swoją broń z hukiem o ziemię przeklinając szpetnie, po czym warknął:

– No nie, to już trzeci w tym miesiącu!!

Koniec

Komentarze

(...) Froer latał oczami to na krwawiącego mistrza, to na własną rękę trzymającą miecz, (...).
Jeżu kolczasty. Chyba przenosił spojrzenie z na, spoglądał na przemian to na, to na...
Zapis dialogów zawiera sporo błędów. Interpunkcja...
Gdzie w tym fantastyka, nie mam pojęcia, ale to nie przeszkadza mi napisać, że przeczytałem z przyjemnością.

Rozbawiłes mnie przednio, drogi Autorze. Chociaż nie ma tutaj fantastyki, za to pojawia się kilka powtórzeń obniża to trochę wartość tekstu. Pomysł jest, z wykonaniem troszkę gorzej. Pozdrawaim :)

Dam 5/6 za pomysł, bo styl lekko kuleje, dałoby się to zrobić lepiej.
Ale pomysł świetny, zdanie płętujące doskonałe ;)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

O ile nie dziwi mnie krytyka (ach, ta interpunkcja... obiecuję poprawę), to oceną jestem mocno zaskoczony.:)

Dudensky, You look...familiar!
Mi się podoba. Więcej, więcej, więcej.

Fajny szort. W sam raz na jeden raz ;)

Nowa Fantastyka