- Opowiadanie: susak - Zabójczy prowadzący CD1

Zabójczy prowadzący CD1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zabójczy prowadzący CD1

– Chciałbym zauważyć profesorze, że pogoda nie sprzyja dyskusjom. – Votran spojrzał na zegarek, zaborczo pociągając za oparcie pobliskiego krzesła. Był jak małe dziecko. W istocie nudziło go siedzenie i rozmawianie o wszystkim i o niczym zarazem. Po co? Po co o tym rozmawiać?

Za oknem trzaskały pioruny, krople deszczu wielkości małych zwiniętych kotów spadały rozbijając się z hukiem, podczas gdy w powietrzu unosił się stęchły zapach niewypranej ścierki. Wszystko to w akompaniamencie wspaniałych i niezwykle widowiskowych przebłysków słonecznych promieni, w ramach kolejnego mikroklimatu planety Humaz.

 

– To ile jeszcze do zmiany, hmmm? – zamruczał Vortan patrząc na profesora nieustępliwym wzrokiem niechętnego rozmówcy.

 

Profesor pokręcił piętą i zrezygnowany zajął pozycję siedzącą, hipnotyzując wzrok na zjawiskach atmosferycznych obecnych za szybą.

 

– Przecież ta planeta to takie piękne miejsce – odrzekł. – Międzyplanetarna policja uczyni z niej zakątek najstraszliwszych mordów we wszechświecie. – Podparł podbródek rękami, łokcie opierając na stole i wpatrzony w niesamowite błyski mógłby spokojnie przyznać, że ma to gdzieś, kto, kogo i jak będzie mordować.

– Taak… mordów – powiedział Vortan gapiąc się na gigantyczną, turkusową kroplę spadającą na chodnik. – Niech pan spojrzy jak cudownie rozpryskuje się na części! – Poderwał się z miejsca wskazując na lśniący fenomen. Po chwili usiadł ponownie.

– Gdyby tylko nie ten odpychający zapach zatęchłej ścierki, moglibyśmy podziwiać wszystko to, co na zewnątrz bez dzielącej nas szyby – przytaknął Profesor usiłując schwycić w dłonie pobłyskujące promienie.

 

Zapadło milczenie, które nieprzerywane przez długi czas zaczęło narastać i fluktuować, jak wąż toczyło się leniwie, odbijało od ściany, wracało do odprężonych umysłów i niepotrzebne odchodziło ponownie, po to, by zatracić się w tej niezwykłej afirmacji, niekończącym się poczuciu szczęścia i spełnienia, nasyceniu zmysłów, wybuchnąć wreszcie w niekontrolowanym szaleństwie rozkoszy graniczącej z cierpieniem. Kto wie, jak długo trwałby ten stan, gdyby nie ukróciła go nagła zmiana. Kilka grzmotów i świat zmienił się nie do poznania. Podnosząc się z krzesła profesor otrzepał niewidzialny kurz z klapy swojej marynarki.

 

– Na szczęście to tylko 72 ziemskie minuty.

– Tak, zdecydowanie, więcej bym nie zniósł – odrzekł Votran. – Mówiłem, pogoda nie sprzyjała dyskusjom. Uprzejmie proszę zaciągać na taki wypadek żaluzje.

 

Drzwi uchyliły się i do pokoju wkroczyła długonoga brunetka. Całkiem niebrzydka biorąc pod uwagę długie nogi i zgrabną pupę. Burza włosów zasłaniała trzy czwarte twarzy, ciężko więc było powiedzieć cokolwiek więcej na temat jej urody.

 

– Panowie oglądaliście przepływ? – zapytała. – Przykro mi, nie mogłam dotrzeć wcześniej, utknęłam zupełnie niezdarna, przylepiona do jednej z szyb na korytarzu.

 

– A więc, panie Votran chciałem panu uzmysłowić jak śmiercionośne zagrożenie niesie ze sobą ta planeta. Czy teraz pan to rozumie? – Profesor nie fatygował nadziei, że rozmówca może zrozumieć.

 

– Oczywiście! – Usłyszał. – Czy inaczej ktokolwiek chciałby używać jej śmiercionośnych atutów? – Vortan nie miał co do tego wątpliwości. Jako członek i główny dyrektor rady nadzorczej 'nie z tego świata' nie da się przeciągnąć na jasną stronę mocy. Jeśli międzyplanetarna policja chce wykonywać tutaj egzekucje, to proszę bardzo – on nie zamierza w niczym przeszkadzać.

 

Rada nadzorcza 'nie z tego świata' – najwyższa rada zarządzająca interesami planety Humaz. Utworzona w roku 3070. Z uwagi na obecną datę – rok 3010 wciąż oczekuje na swoje powołanie.

 

Terni – bo tak miała na imię brunetka – podała ciastka i kawę. Za oknem deszcz padał niemiłosiernie, nie było śladu po błyskach, kroplach, kolorach i szczęściu.

 

– Profesorze… – ciągnął Vortan – czy wolałby pan, żeby ci nieszczęśnicy ginęli pod gilotyną? Czy jest pan aż tak okrutny?

 

Profesor zamyślił się poważnie. Nie wiadomo, czy to z powodu niemożliwego do podważenia argumentu Vortana, czy też z racji relakującego uśmiechu długonogiej Treni.

 

– Rzeczywiście – odparł. – Wolałbym.

– W takim razie, nie pozostaje mi nic innego, jak uścisnąć panu dłoń. – Vortan pochylił się w kierunku swojego rozmówcy.

– Panowie tak szybko doszliście do porozumienia, może to przepływ posiada jakieś magiczne moce? – Treni nie kryła podziwu.

– Panno Treni, dwaj dojrzali mężczyźni zawsze znajdą drogę do kompromisu. Zwłaszcza w towarzystwie tak pięknej damy. – Profesor pokiwał głową z aprobatą.

– A więc, gilotyna? – Niepewnie podsumował Vortan, tak jakby przeczuwał, że jakiś aspekt rozmowy wymknął mu się spod kontroli. Nie mógł jednak uzmysłowić sobie który.

– Gilotyna. – rzekł profesor ściskając dłoń Vortana.

 

Vortan uznał, że to deszczowa pogoda nie wpływa na niego najlepiej, postanowił więc przymknąć oko na chwilowe poczucie braku kontroli, skupić się za to na satysfakcji osiągniętego triumfu.

 

– Przekażę naszą decyzję pozostałym członkom rady. – odrzekł, pakując wszystkie swoje papiery do obszernej skórzanej torby. Przed wyjściem wypił jeszcze kilka łyków kosmicznej kawy 'Konwersacja', której składniki dobrane były dokładnie tak, aby wzmocnić wszelkie miłe odczucia płynące z prowadzonej rozmowy. Udał się w kierunku drzwi.

Koniec

Komentarze

Tekst jest bardzo krótki. Co więcej, prawie w całości składa się z dailogu. Wygląda jak fragment pierwszego rozdziału powieści science fiction. Znalazłem kilka zwrotów, które moim zdaniem powinno się poprawić:
1)"zaborczo pociągając za oparcie pobliskiego krzesła" - jak można "zaborczo pociągać"?!
2)"w ramach kolejnego mikroklimatu planety Humaz" - miałeś na myśli, że tam codziennie zmienia się mikroklimat
3)"hipnotyzując wzrok na zjawiskach atmosferycznych" - nie da się "hipnotyzować" wzroku na czymś, oznaczało by to usypianie swojego wzroku leżącego na zjawisku atmosferycznym, co jest nie bardzo praktyczne. Hpnoza to zgodnie ze słownikiem "stan podobny do snu, wywołany przez sugestię"
4)"Całkiem niebrzydka" - mówisz, a potem: "ciężko więc było powiedzieć cokolwiek więcej na temat jej urody" - nieścisłośc
5)"Rada nadzorcza 'nie z tego świata' - najwyższa rada zarządzająca interesami planety Humaz. Utworzona w roku 3070. Z uwagi na obecną datę - rok 3010 wciąż oczekuje na swoje powołanie." - nie rozumiem, dlaczego wprowadziłeś takie wytłumaczenie całkowicie niezależnie od opowieści, napisane kursywą. Mógłby o tym wspomnieć któryś z bohaterów, albo nawet w normalny sposób narrator, bez podawania "definicji".
Oprócz tego jest kilka niezręcznych wyrażeń, ale nie są one zbyt ważne.
Popraw błędy i napisz na podstawie tego coś dłuższego. To może być fajne! 

O raju.

Tekst jest krótki, jest to fragment, w dodatku kontynuacja poprzedniego tekstu (jak widać posiada magiczne znaki CD1).

1)Zaborczo pociągać można jak najbardziej, użyj swojej wyobraźni, ja to widzę jako natarczywe chwytanie całą dłonią i mocne zaciskanie oparcia, po czym nagłym ruchem przyciąganie ku sobie :D
2)Owszem, mikroklimat zmienia się co 72 ziemskie minuty - w części pierwszej zostało to napisane.
3)Podobnie jak można zaborczo za coś pociągać, tak też można hipnotyzować na czymś wzrok, a jeśli nie można, to po to są opowiadania fantastyczne żeby można było :)
"oznaczało by to usypianie swojego wzroku leżącego na zjawisku atmosferycznym, co jest nie bardzo praktyczne."
Za to jakie przyjemne! Twoja definicja oddaje doskonale, to co miałam na myśli!
4) Niebrzydka w sensie zgrabności - nogi, pośladki - cięzko coś powiedzieć na temat twarzy.
5) Nie wspomina o tym bohater ani narrator i jest to celowe, styl nawiązuje do "Autostopem przez galaktykę" a definicje to odpowiednik międzyplanetarnego przewodnika.

Dzięki za komentarz, w wolnej chwili zaczerpnę twojej lektury! pozdrawiam!

Oficjalnie przepraszam za błędne i nieprzemyślane stwierdzenia.

Nowa Fantastyka