- Opowiadanie: Skomand - Maj

Maj

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Maj

-Jak mogłaś? Jak mogłaś ją tu ściągnąć?

– Miłość czego ty ode mnie chcesz?

– Twojego imienia. – Miłość oparła się o stół i zmieniła ton głosu– dobrze wiesz do czego ona jest zdolna zwłaszcza jak się rozgrzeje. Mądrość, jej nie da się kontrolować.

– To się zobaczy.

– To się już dało zobaczyć.

– Wisz że ona już bardzo wydoroślała.

– I nic się nie zmieniła. Wystarczy by waliły się pomniki by siedziała z ręką między nogami.

– Miłość co się z tobą dzieje?!

– Co zrobisz taka ludzkość– Miłość zapaliła– ale to też jest jej wina.

– Tego że się taka seksualna zrobiłaś? To też jej wina?

Miłość wypuściła dym z ust i spojrzała na siedzącą Mądrość.

– Mądrość, coś ty robiła w latach sześćdziesiątych?

– Ratowałam świat a co.

– Dzień dobry paniom.

Miłość i Mądrość obróciły się. W zabytkowych drzwiach stała Rewolucja, piękna i młoda w skórzanym stroju z obfitym dekoltem, z romantyczną twarzą i rozwianymi włosami, ruda. Zaczęła kierować się w stronę stołu pewnym szybkim krokiem. Miłość aż drgnęła. Mądrość wstała za stołu.

– Witaj droga Rewolucji.– Mądrość przyjacielsko złapała dziewczynę za dłonie.

– Mądrości.– rewolucja szczerze się uśmiechnęła– Miłości.

Miłość zaciągnęła się ostatni raz poczym zgasiła papierosa w popielniczce.

– Witaj Rewolucjo.

– Miałam zamiar się tu pojawić ale że z wami i to w jakiejś misji na to nie wpadłam.

– Usiądź Rewolucjo.

– Postoje.

Mądrości było już głupio samej siadać więc po prostu oparła się tyłkiem o stół, ostatnio było jej coraz ciężej ale jeszcze dawała sobie rade.

– Moje drogie… Próby odczłowieczania zdarzały się już wcześniej w wielu miejscach ale w tym reżimie zaczęły nabierać konkretów. Nie możemy się temu dalej biernie przyglądać. Trzeba podjąć działania które doprowadzą do zmian.

– Chciałaś powiedzieć do mnie.

– Chciałam powiedzieć do zmian. Do ciebie tak ale raczej w sercach i umysłach. Naprawdę Rewolucjo nie chciałabym cie widzieć na ulicach.

Rewolucja się uśmiechnęła. Miłość ten demoniczny uśmiech przeraził ale poczuła ona coś co dodało jej pewności siebie. Rewolucja czuła respekt. One dwie były pradawne, potężne, czczone jako bóstwa i będące częściom boskości. Rewolucja poczęła się w renesansie i niemiała tak wielkich wpływów jak Miłość czy Mądrość. Rozmawiały jeszcze przez parę godzin Mądrość próbowała dowcipkować ale jej to nie wychodziło. O północy wszystkie trzy opuściły zabytkowy budynek na obrzeżach stolicy. Wszystkie z planami dotyczącymi nowego społeczeństwa które chciały stworzyć w oparciu o siebie nawet rewolucja miała pewne plany ale nowe społeczeństwo mogło być tylko jedne.

 

 

 

Nad miastem powoli schodziło blade słońce. Kłamstwo przechodził się po wielkim reprezentacyjnym placu, jak zawsze dobrze wyglądał, tu miał na sobie mundur oficera wywiadu ale z natury nie gardził żadnym strojem.

– Ja– Kłamstwo westchnął– ja jestem po prostu prawdą w którą ludzie nie wierzą, nic więcej.

– A jednak zatruwasz im serca i umysły.

– Sami je sobie zatruwają taka ich wola. Zresztą jeśli człowiek w coś wierzy i to mówi to nie kłamie.

– Kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą?

– Czy ty Miłość chcesz mnie przeciwstawiać stanowi faktycznemu?

– Jest inaczej?

– Tak, bo widzisz ja nie jestem uzależniony od stanu faktycznego tylko od ludzkiej wiedzy. Jeśli ktoś wierzy że obozy pracy są dobre, to nie skłamie mówiąc że są dobre.

– Ktoś wierzy w ten ustrój?

Kłamstwo chwile milczał.

– Zdziwisz się ale tak. Większość jednak faktycznie kłamie czy to ze strachu czy dla korzyści.

– To by znaczyło że jeśli zniknie strach i korzyści to ty też znikniesz.

– Ja nigdy nie zniknę, co najwyżej w tej postaci.

Trzy niewiasty przez chwile milczały.

– Jak widzicie ja Kłamstwo sam w sobie jestem słaby i nie jestem dla was przeszkodą.

– Więc co jest?

– Z tym powinniście iść do Wolność to ona jest uważana za fundament człowieczeństwa.

– Ona tu jeszcze mieszka!?– spytały się wszystkie trzy.

– Tak, dać wam adres?

Mądrość skinęła głową. Kłamstwo wyjął notes i długopis potem się zreflektował i przełożył długopis do lewej ręki.

– Kłamstwo…

– Tak.

– Mówiłeś że część w to wierzy. Dlaczego? Z jakiego powodu?

– Lenistwa. Ludziom po prostu nie chce się szukać prawdy i uznają za prawdę pierwsze co zostanie prawdą nazwane.

 

 

Wolność krzątała się w kuchni. Miłość i Mądrość siedziały na starej kanapie w salonie.

– Może ci pomóc?

– Nie, nie, nie trzeba.

W końcu pojawiła się gospodyni z tacką i zestawem do herbaty.

– Miłość ty w końcu słodzisz czy nie, bo nie pamiętam.

– Czasami słodzę, ale zwykle pije gorzką.

– Aha więc pewnie niepotrzebnie szukałam cukiernicy.

Kobieta po przejściach rozparła się w fotelu. Mądrość umoczyła usta w herbacie i przemówiła.

– W zasadzie myślałyśmy że ciebie tu w ogóle niema.

– Mnie?!

– No bo wiesz tu taki terror, więc w zasadzie nie powinno cie tu być.

– Ja jestem zawsze chyba że się mnie ktoś wyrzeknie a i to mu niewiele pomoże.

– Jesteś tu, pomimo że za każde odstępstwo można dostać kule w łeb?

– To wciąż jest wybór.– Wolność podniosła się i dolała Miłości. – A wolności myślenia nie da się kontrolować.

– Jeszcze.

– Jeszcze.– potwierdziła ze smutkiem Wolność.– Wiem jaka jest wasza misja tutaj. Nie macie obalać ustroju czy działać w moim interesie. Macie doprowadzić do utrzymania się tutaj człowieczeństwa.

-Żeby człowiek był człowiekiem.

– Żeby człowiek był człowiekiem. Jeśli chcecie coś zdziałać to tylko od dolnie, z górą nawet niema o czym rozmawiać im jest teraz dobrze jak jest. Rewolucja chyba była z wami?

– Rewolucja… -Miłość nie wiedziała jak to powiedzieć.

– …Rewolucja została na zewnątrz, nie chciała przyjść. – dokończyła Mądrość.

– No tak. – Wolność wiedziała że Rewolucja od jakiegoś czasu nie mogła jej spojrzeć prosto oczy. – Jeśli ją spotkacie to przekażcie że nie mam do niej żalu. Wiecie co, najlepiej będzie jeśli zaczniecie od pawilonu handlowego w centrum.

Miłość i Mądrość pożegnały się z Wolnością i ruszyły w wskazane miejsce. Wolność zaś ściągnęła notes z szafy i spojrzała w lustro.

– Katastrofa– niemiała czasu by się na nowo określać musiała się po prostu doprowadzić do porządku i pojawić się tak jak rozumie ją większość ludzi.

Usiadła w fotelu, otworzyła notes, telefon położyła sobie na kolana i zaczęła wykręcać kolejne numery.

 

 

Trzy kobiety maszerowały przez pawilon handlowy w centrum. Ludzie stali w długich szarych kolejkach. Stali spokojnie i pokornie.

– Ona tu jest-Rewolucja zaczęła się nerwowo oglądać.

– Kto?

– Bierność.

Miłość zaczęła się uważnie rozglądać, zaschło jej w ustach była też Zdrada była Nieufność przy jednym stoisku mignęła jej Zawiść. Strach patrzył na nie z półpiętra.

– Dziewczyny wychodzimy.

Rewolucja już zaczęła się kierować w stronę Bierności.

– Rewolucja stój!- Rozpaczliwie krzyknęła Mądrość. – Nie poradzisz sobie w zarodku cię zduszą.

– Muszę!

– Wiejemy!!!- Krzyknęła Miłość na widok starego znajomego.

 

 

Sąsiednia Hala była jakby mniejsza a w kolejki w niej jakby weselsze. Kilku wyrostków oglądało witryny. Młoda matka uciszała płaczące dziecko. Gruba kobieta z wytatuowaną kotwicą na ramieniu rozmawiała z starszym panem. Miłość dostała zadyszki. Mądrość musiała sobie usiąść, to już niebyło na jej zdrowie. Rewolucja trochę się oddaliła, ale pozostawała w zasięgu wzroku. Miłość zaczęła się przyglądać grubej kobiecie z wytatuowaną kotwicą na ramieniu.

– Nadzieja?

– Miłość?

– Nadzieja, na wszystko co etyczne wszyscy myśleliśmy że ciebie już tu dawno utłukli.

– Kogo mnie?! Socjalizm przetrwałam, jesień średniowiecza przetrwałam, to i z takimi wypierdkami sobie dam radę. A co u was bo widzę że nie jesteś sama.

Mądrość zauważyła postawnego pana z czerwoną twarzą kierującego się do wyjścia, jednak nie mogła go z nikąd skojarzyć.

– A ratujemy człowieczeństwo. A ty, co tutaj robisz?

– Kawę mają rzucić.

– Acha. Ten kraj wygląda jakby wszyscy tu już ciebie stracili.

– Prawda jest taka że wszyscy mnie tu mają, tylko że… Bierność już widziałyście?

– Tak.

-No właśnie. Oni wszyscy chcą tu zmian ale nie zrobią nic w ich kierunku. Bierność rozumiesz. Może we dwie wpadniecie do mnie?

– Jest nas tu … nosz k…

 

 

Na placu zaczynali się zbierać ludzie. Wolność stała w białej szacie. Rewolucja podeszła do niej i obie personifikacje ucałowały powietrze wokół uszu. Rewolucja uroniła nawet łzę ze wzruszenia wytartą przez Wolność. Obu z daleka skłonił się Gniew.

-Do mnie! Do mnie! Do mnie!!

Zwycięskie duchy w…

Mądrość, Miłość i Nadzieja biegły co dech w piersiach, mając nadzieje że zdążą.

– Hej, ku mnie, ku mnie, ku mnie!!

Dobiegły, w centrum stały już barykady i trwały walki. Rewolucja stała na pustym cokole i machała rewolucyjną flagą.

– Spóźniłyśmy się.

– Mówiłam, mówiłam ci że ona to zrobi że jej nie da się kontrolować. A miało być tak pięknie społeczeństwo miłości gdzie …

– Że co? Jakie społeczeństwo– wybuch– o czym ty mówisz?

– A co może chciałaś?

Miłość zrozumiała czego chciała Mądrość nic jednak nie mówiła. Obie patrzyły na siebie wściekłe.

– Idziemy do Rewolucji, ją trzeba uspokoić zanim się rozkręci.– Stwierdziła miłość kamiennym głosem.

Mądrość chciała po drodze rzucić jakiś żart na zgodę ale co otworzyła usta to albo coś wybuchało albo rozstrzeliwano wziętych do niewoli czołgistów.

– Rewolucjo…

– Idźcie w cholerę! To będzie nowy świat! Koniec z starym człowiekiem narodzi się nowy będący w ciągłej rewolucji. Bez Miłości bez Mądrości. Nowy!!!

– Miłość zrób coś Rewolucje pogrzało.

– Po pierwsze to się nie wyrażaj, a po drugie ona zawsze taka była.

– A ty gdzie idziesz!?

– Zrobić coś z tym burdelem!

Czołg który właśnie przebił barykadę dostał koktajlem. Rzucający nie przeżył. Jakiś brodacz obkładał portret przywódcy butem. Chwile później po portrecie skakało lub tańczyło z kilkanaście osób w tym pomarszczona, zasuszona, staruszka. Płakała że doczekała, płakała że dożyła w ręku trzymała urżnięte jaja.

– Ta wydoroślała-skomentowała Miłość

 

 

W zabytku na obrzeżach stolicy spotkały się dwie grupy osób tej samej narodowości oraz trzecia złożona z przedstawicieli zagranicznych mocarstw.

– Wiele nas dzieli ale łączy nas wspólna miłość, miłość do naszej wspólnej ojczyzny.

Miłość odchyliła się do mężczyzny siedzącego za nią.

– Dziękuje ci synku żeś się tym zajął.

– Ja od tego jestem Mamo.

– A ja cie nie poznaje– zwróciła się do niego Rewolucja– pamiętasz te czasy kiedy byliśmy niemal nierozłączni?

– Pamiętam.

– Dlaczego nie może być między nami tego co było?

– Wiesz wydaje mi się że wtedy po prostu odnieśliśmy sukces.

– Słyszeliście może -spytała Mądrość – dlaczego odległość między tymi dwoma stołami wynosi akurat cztery i pół metra?

– Bo światowy rekord plucia na odległość wynosi… cztery dwadzieścia pięć– odpowiedziała Miłość– …cztery – odpowiedziała Rewolucja i jeden z dziennikarzy.

Speszona Mądrość obróciła głowę w kierunku stołów ustawionych w literę U. Ten z bardziej eleganckich właśnie skończył pokaz krasomówstwa i swoją mowę zaczął przedstawiciel drugiej strony. Mądrość zaczęła w nich zaglądać. Jedni uważali że mogą to załatwić samodzielnie tylko oznacza to morze krwi, drudzy uważali że mogą załatwić to samodzielnie ale to im się po prostu nie opłaca. Obie strony były też święcie przekonane że za najdalej pięć lat będą mogły tamtym łby pourywać. Jeśli chodzi o środkowy stół. Jednym kierował humanitaryzm, dwóch chciało zabłysnąć, reszta robiła narodowe interesy. Wszystko powoli wracało do normy.

Koniec

Komentarze

Przecinkologia szwankuje. Sposób zapisywania dialogów tez pozostawia wiele do życzenia. Sens w tym opowiadaniu da się nawet dostrzec, ale całość jakaś taka rozstrzelona, odnoszę wrażenie, że to co było w głowie autora, niekoniecznie znalazło się na papierze. Zamysł jednak ciekawy, choć mnie nie przypadł do gustu.

Pozdrawiam.

Pomijając wspomniane przecinki, brakuje masy końcówek i opowiadanie aż kipi od literówek. Popraw też dialogi tak, żeby nie były takie rozstrzelone (to utrudnia czytanie). Poszczególne kwestie powinny być linijka pod linijką. W tym momencie tekst po prostu wygląda niechlujnie i odechciewa się go czytać (przeczytałam, ale z bólem). Zrób coś z tym, póki masz czas na edycję. Wrzucanie opowiadania w takim stanie świadczy o tym, że nie szanujesz czytelnika. Uporządkuj to - wtedy wrócę, wystawię ocenę i napiszę, co myślę o treści.

Nie dałam rady, niestety.
Mam wrażenie, że interpunkcja w tym opowiadaniu była rozkładana w sposób losowy. Strasznie męczy. Popraw usterki łoptologiczne, a z chęcią doczytam do końca.


Pozdrawim.

No dobra. Widzę, że trcohę to uporządkowałeś, ale ogonki nadal poucinane. Tekst nie jest zły, choć niedopracowany. Naprawdę mogłeś nad tym dłużej posiedzieć, zwłaszcza, że opowiadanie ma potencjał. Pierwsze skojarzenie:  mieszanka Gaimana i reklam pewnej sieci komórkowej ;) Potem zrobiło się ciekawiej. Bardzo spodobał mi się ten tekst:
- Miłość ty w końcu słodzisz czy nie, bo nie pamiętam.
- Czasami słodzę, ale zwykle pije gorzką.
W kwestii oceny - za błędy i początkowe niedbalstwo należy się 3, ale za poprawki i treść dam 4.

Ojoj!

Strasznie fajne, ale strasznie spaprane! Wiem, że to stary tekst i po poprawce, ale spróbuj go napisać na nowo. Nie zmarnuj własnej roboty!

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Dziękuje bardzo mile mnie ten komentaż zaskoczył zwłaszcza po takim czasie a tekst napewno kiedyś zostanie poprawiony

Nowa Fantastyka