- Opowiadanie: Szarak - Okno na Stadion Narodowy

Okno na Stadion Narodowy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Okno na Stadion Narodowy

Kownacki dawno już uskoczył przed rzeczywistością. Minęły dwa lata od chwili, gdy po raz ostatni zamknął za sobą drzwi korporacji, z jej metalicznie połyskującymi korytami kariery. Od haerowców dokładnie wiedział dokąd firma pozwoli mu dojść i jaką cenę przyjdzie za to zapłacić. Nie za bardzo mu to odpowiadało. Wyszedł, wynajął strych na Grochowskiej i zanurzył się w cyberoceanie. Koniec obtłukiwania się o real!

 

Wciąż nieźle umiał wyrywać kasę z Unii, więc zleceń spokojnie wystarczało i na czynsz i na codzienny dzwonek chłopaka z chińszczyzną i na Ludmiłę, która raz w tygodniu ogarniała pokoje. Pytania matki „Jak długo tak można?" zbywał, a żarty starych ziomali o „Otaku z Pragi" kontrował złośliwymi uwagami o lemingach.

 

Budził się wcześnie, z tabletem gotowym zabrać go gdziekolwiek sobie zażyczy. Nieskończona Sieć była z nim i przy śniadaniu i w łazience. Laptop na kolanach, laptop w wannie. Tylko krótki i płytki sen wymuszany przez tkanki odrywał go od nowego raju.

 

Niby już wolny od schematów, a jednak podążał szlakiem utartym przez miliony wcześniejszych uciekinierów. Zachłystywał się Siecią. Komunikator rzucał na ekran obrazy nieprzyzwoitych Brytyjek, otwartych na wszystko Holenderek i wyzwolonych blondyn z Antypodów. Zapełniały się ostatnie luki w zbiorze koncertówek Zeppelinów i Purpli, a fora i usenet ożywiały nową wiedzą zapomniane dawno szkolne hobby.

 

Od reala odciął się tak skutecznie, że w końcu jedyne maile jakie dostawał wciskały się z szybką pożyczką, a telefony niezmiennie zapraszały na pokaz zdrowej bielizny albo cudownych garnków. Nie dawał wiele, więc i dostawał mało. Dawni znajomi, łącznie z kilkoma pannami dającymi nadzieję na coś więcej, regularnie odsyłani na później i gdzie indziej, powoli gaśli w czerwone słoneczka gadulca. Zakurzył się dawny profil fejsbuka, nie karmiony nowinkami z domówek. Na dobre ucichło wstydliwie pomijane konto enki, założone nim jeszcze Wawka nauczyła, że do stolicy nie tędy…

 

Już w końcu tylko okno ładnie kadrujące rosnący w oczach Narodowy łączyło go ze światem. Żeby dać pożywkę dla sieciowych kumpli, zainstalował kamerę dzień i noc streamującą postępy w budowie stadionu. Jeszcze to na chwilę dodało mu popularności. Parę sprytnie zmontowanych klipów na portalu, screeny na forum o futbolu… Ale i to na długo nie wystarczyło. Został w necie jako widz. Znów sam, bo nic świeżego na żer Sieci od siebie dać już nie był w stanie.

 

Kownacki zapadał się z wolna, a tymczasem na otwarcie Euro stadion wybuchł wielką zadymą. Kogoś pobito, potem jakiś tramwaj poszedł z dymem, a policja bezskutecznie próbowała spacyfikować skandujące tłumy. Kamera Kownackiego przypadkowo uchwyciła jakąś ustawkę, więc znów forum się na moment zagotowało, a jotpegi obiegły sieć żądną cudzej krwi.

 

Nawet real się odezwał, wpędzając Kownackiego w stan bliski panice. Ktoś ostro zapukał do drzwi. Raz i drugi. Kownacki zamarł, bo dawno z nikim w twarz nie rozmawiał… Otwierać, nie otwierać? Popędzany natarczywym waleniem zwlókł się w końcu z łóżka i otworzył.

 

– Policja!

 

Policjanci machając jakimś świstkiem wynieśli kamerę i komputery, mieszkanie zaplombowali, a oniemiałego Kownackiego zapędzili na przesłuchanie. Specustawa o Euro. Długo pytali o kontakty z forum, pokazywali twarze, rozpytywali o nieznane miejsca i tajemnicze interesy. Tłumaczeń nie chcieli słuchać, żądali odpowiedzi. Serce biło coraz szybciej i mocniej i, o dziwo, w tym podłym stanie Kownacki odnajdywał ślady przyjemności. W końcu czuć ból to lepiej, niż nic nie czuć…

 

Gdy wypełniwszy wszystkie poniżające procedury Kownacki wrócił do zdemolowanego mieszkania, tylko spojrzał przez okno i już wiedział czego mu potrzeba. Nie spieszył się. Zaczął od brody i wąsów narosłych niechlujnie przez lata. Gdy już z nimi skończył dokładnie ogolił głowę. Wątłe ciało, jakie odsłoniło się w lustrze wymagało interwencji. Nieco ponad dwa tygodnie ostrych ćwiczeń. Akurat na półfinał. Nawet nie chodziło o mięśnie…

 

Założył totalnie obciachowy dres, który Ludmiła kiedyś przyniosła z bazarku. To nic, ważne że ruchów nie krępował. Ruszył w tłum biało-czerwonych fanów. Ubrani wszyscy jak trzeba, ale pod spodem… Zaraz się zobaczy!

 

– Hej Legia gol! – zaryczał ile sił w płucach prosto na grillująca w parku ekipę z Poznania. Trzech od razu wyskoczyło na niego. Kownacki zdążył powstrzymać pierwszego prawym prostym, a przed drugim się uchylić, ale wyłapał potężnie od trzeciego. Już go brali na buty, gdy z odsieczą przyszła ekipa z Targówka od dawna namierzająca poznańskich gości. Rozpętała się regularna wojna na kamienie, bejzbole i hydranty, a Kownacki brał w niej aktywny udział.

 

Dawno nie czuł się tak dobrze. Dziś wieczorem pół kipiącego świętym oburzeniem netu będzie sobie wyobrażać, że jest na jego miejscu.

Koniec

Komentarze

Temat na czasie. Albo klimaty kibolskie nie są Ci obce, albo dobry research. Trochę nie zagrała mi awantura z lechitami, bo niby jak Kownacki domyślił się, że to poznaniacy, skoro wszyscy byli ubrani w biało-czerwone stroje? Chyba, że przypadkowo... Generalnie podobało mi się, choć trochę mało fantastyczne:) Pozdrawiam

Mastiff

@ Bohdan: Niech będzie, że kibice Lecha na Pradze oraz Polska w półfinale Euro to własnie elementy fantastyczne ;) Pozdrawiam również

Targówek rządzi!! Za Targówek 5, ale w zakończeniu zabrakło mi bardziej dosadnego finału, dlatego ostatecznie 4.

Szarak - zgadzam się w stu procentach, a jak bym był bliżej to i czterdzieści procent by się wspólnie zrobiło!

Shrek2 - z Targówkiem dało radę, też mi się podobało:).

Mastiff

Pierwszorzędny tekst drugorzędny.

Podobało się, choć myślałem, że jak o Stadionie Narodowym to pojawi sie jakiś dżin czy inna cholera i pomoże nam zdażyc na Euro :) Ale przyjemnie sie czytało. temat z życia wzięty, a że Polska miałaby być w  półfinale to fantastyka na pewno.  Pozdrawiam ;)

Dzięki z celne uwagi. Zastosuję w następnym tekście.

Nowa Fantastyka