- Opowiadanie: Ranferiel - Jutro będziesz szczęśliwa (HAREM 2011)

Jutro będziesz szczęśliwa (HAREM 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Jutro będziesz szczęśliwa (HAREM 2011)

Z gorącymi podziękowaniami dla trójki kochanych betatesterów. Ewelino, Berylu, dzięki za Wasz czas i cenne wskazówki. Adamie, dedykuję Ci wszystkie myślniki, których nie udało mi się wstawić, choć bardzo próbowałam ;)

 

Jutro będziesz szczęśliwa

 

"Najważniejszym celem życia jest przeżywanie; poczucie tego, że istniejemy nawet za cenę bólu" – George Gordon Byron

 

Magnolie. To one tak pachną.

Anna stała na ukwieconej, leśnej polanie. Nie wiedziała, skąd się tu wzięła, ani dlaczego jest naga. Nie miało to jednak znaczenia. Dziewczyna… kobieta?… zwróciła twarz ku słońcu, rozkoszując się jego ciepłym blaskiem. Drobinki pyłku mieniły się w ognistych snopach promieni niczym opiłki białego złota. Powietrze wibrowało soczystym zapachem dzikiej natury, unoszonym na skrzydłach tysięcy motyli. Anna czuła się jak jeden z nich. Tak lekka, zwiewna i piękna. Zupełnie jak kiedyś.

Kiedyś?

Spojrzała w dół. Jej brzuch był płaski i opalony, a piersi jędrne, bujne i zmysłowe. Doskonałe. Gdzieś na granicy świadomości zamajaczyło niepokojące, bolesne słowo: mastektomia.

Mastektomia? Co to znaczy?

Obca myśl tylko na chwilę zachwiała idyllicznym poczuciem młodzieńczej beztroski. Anna zawirowała w radosnym tańcu, oddając hołd drzewom, słońcu i własnej urodzie. Jej miedziane włosy były lekkie jak wiatr, a ciało gorące jak ogień.

Wtedy go zobaczyła.

Pod baldachimem jasnych kwiatów stał mężczyzna. Pręgowane cienie pełzały po jego alabastrowej skórze, a on uśmiechał się zapraszająco i śmiało, całkowicie świadom własnej nagości. Anna znała te złociste włosy i oczy tak błękitne, że chciało się w nich utonąć. Pamiętała dotyk delikatnych dłoni i zapach róż w jego ogrodzie.

– Raul?

– Czekałem na ciebie, Lisiczko.

Ile to już lat nikt mnie tak nie nazywał?…

Podeszła do niego powoli, lękliwie. Bała się, że jej kochanek, pierwsza, wielka miłość, zniknie niczym senna mara. Nadal jednak tam był. Smukły, piękny, kuszący. Gotowy. Ukląkł przed nią i pocałował wnętrza jej dłoni. Potem masował nadgarstki, muskał ustami kruche palce. W jego dotyku była miłość i czułość, jakiej nigdy nie zaznała ze strony męża.

Męża?

Anna zadrżała pod wpływem emocji, których nie mogła znać. Których znać nie chciała. Opadła na kolana i zaniosła się szlochem. Wyrzucała z siebie smutek i złość… pokornie noszone w sercu przez lata cichej krzywdy i niezliczonych rozczarowań.

– Dlaczego mnie zostawiłeś? – spytała, odsuwając się. – Wszystko byłoby inaczej, gdybyś nie odszedł…

Nie – umarł.

– Jestem tu, kochana.

Spojrzała mu w oczy. Jego tęczówki zamigotały, przyjmując landrynkowy odcień jasnego różu.

– Tak… ale nie jesteś Raulem. On umarł.

Dawno temu.

– Ale ty żyjesz. I jutro będziesz szczęśliwa.

Anna pragnęła by te ciepłe słowa stały się rzeczywistością. A jeszcze bardziej pragnęła jego – bladego anioła o słodkich ustach i atłasowych dłoniach. Pozwoliła by całował jej twarz i powieki, by spijał gorycz łez.

Gorycz długiego życia.

Cierpliwie pieścił jej szyję, gładził twardą wypukłość obojczyków. Jego ruchy były miękkie i nierealne, jak rękawiczka utkana z tupotu kocich łap. Mówił, że jest cudowna i zasługuje na szczęście. Powtarzał to tak długo, aż mu uwierzyła. Oswajał ją subtelnym szeptem, dotykiem eterycznych palców. Wokół tańczyły motyle, a powietrze miało barwę złota.

– Jesteś snem – jęknęła, gdy całował krągłe piersi. – Tylko pięknym snem o zapomnianej rozkoszy…

– Nie – zaprzeczył, wplatając dłonie w jej włosy. – Ale dla ciebie mogę nim być.

Skinęła przyzwalająco, a on ułożył ją na posłaniu z płatków magnolii. Zatopili się w sobie niczym para pięknych, pierwotnych bogów beztroskiej miłości.

Miłości, która nie jest grzechem.

Kochali się namiętnie, długo i radośnie. Anna przeżywała ten piękny sen całą siłą swej kobiecości i już nie bała się poranka. Z każdym dreszczem rozkoszy zrzucała z serca ciężar złych wspomnień.

– Jutro będziesz szczęśliwa – szeptał jej magiczny kochanek, a ona wiedziała, że mówi prawdę.

 

Tom Marley otworzył oczy. Przebudzenie jak zawsze okazało się nieprzyjemne. Był zdezorientowany i zaskoczony. Noc znów minęła tak szybko. Sny odeszły, pozostawiwszy tylko słodko-gorzkie wspomnienie. Równie blade i odległe jak irracjonalna rzeczywistość, która znienacka zaatakowała jego wzrok i słuch. Nie czuł bólu. Właściwie nie czuł nic poza pustką po trzech brakujących zmysłach.

Za oknem lśnił Avalon. Wyspiarskie miasto zbudowane ze szkła i zieleni, magii i technologii. Kryształowe wieże drapaczy chmur odbijały ostre, zimowe słońce, raniąc nadwrażliwe oczy.

Tom jeszcze na moment przymknął powieki, rozkoszując się neutralną nicością i bezpiecznym objęciem znajomej pościeli. Dopiero kolejny sygnał budzika wywabił go z miękkiej kryjówki.

Minął nieużywany aneks kuchenny i wszedł do małej łazienki. Nie wiedział, czy woda pod prysznicem jest ciepła czy zimna. Nie czuł zapachu szamponu, którym umył włosy. Na opakowaniu znajdował się stylizowany wizerunek fali oraz muszelki. Tom znał subtelną woń morskiej bryzy. W snach odwiedził niezliczoną ilość lagun, wysp i złocistych plaż. Wątpił, by chemiczna mieszanka stworzona w laboratoriach wielkiego koncernu była w stanie choć w części oddać świeżość czystego, morskiego powietrza. Szampon, podobnie jak wodę toaletową i inne kosmetyki, wybrała dla niego Leel. Partnerka chętnie wyręczała go w sprawach, o których on nie miał nawet mglistego pojęcia.

Tom założył niebieską koszulę i spodnie kupione w czasie ostatniej wspólnej wizyty w centrum handlowym. Wziął srebrny medalion z logo Agencji oraz bliźniacze kabury ozdobione tym samym znakiem. Na ramiona zarzucił wysłużony płaszcz, który pozwolił mu skutecznie ukryć broń. Wychodząc, minął lustro. Niechętnie spojrzał na bladego, chudego chłopaka o rozczochranych, pomarańczowych włosach. Różowe oczy patrzyły na niego ze smutkiem i rezygnacją.

A z czego tu się cieszyć? - pomyślał detektyw Marley rozpoczynając kolejny dzień na jawie.

 

– Gdzie jest Leel?

– Detektyw Silverdust ma dzisiaj wolne. To zadanie jest przeznaczone tylko dla ciebie.

Tom wiedział, że agenci terenowi nie powinni działać osobno. Tak głosił zarówno statut Agencji, jak i statystyki, które jasno wskazywały, że praca w pojedynkę pociąga za sobą znacznie większe ryzyko, niż regulaminowa kooperacja dwojga detektywów. Mimo to, nie protestował. Na Zachodniej Półkuli trudno byłoby znaleźć osobę gotową otwarcie przeciwstawić się Garethiel Lox.

Pani prezes w ciągu zaledwie kilkunastu lat zdołała przekształcić rodzinną firmę ochroniarską w potężny i zadziwiająco sprawny organ łączący w sobie funkcje dawnej policji, wywiadu oraz sądu arbitrażowego. I była piękna.

Eteryczna uroda Gareth Lox onieśmielała mężczyzn bardziej, niż jej pozycja. Długie, białe włosy okalały delikatną twarz o pełnych ustach i wyrazistych kościach policzkowych. Fioletowy kostium doskonale podkreślał figurę godną modelki. Największe wrażenie robiły jednak jej oczy. Ogromne i turkusowe niczym zimne fale Północnego Morza.

– Tom, słyszałeś, co powiedziałam?

Detektyw miał świadomość, że senny wyraz jego twarzy może budzić tego rodzaju wątpliwości.

– Tak.

– Musisz się już zatem domyślać, że ta sprawa wykracza poza standardowe obowiązki pracownika Agencji – powiedziała, jakby czytając mu w myślach. – Potrzebuję twojej pomocy.

– Pomocy?… – powtórzył niepewnie.

– Nie przesłyszałeś się – odparła. – To nie będzie polecenie służbowe. Jeżeli uznasz, że proszę o zbyt wiele, po prostu powiedz. Nie musisz się obawiać żadnych negatywnych konsekwencji.

Jak mógłbym jej odmówić? Gdyby tylko wiedziała…

– To prywatna sprawa – kontynuowała, sięgając do szuflady biurka. – Chodzi o moją siostrę.

Podała mu ramkę ze zdjęciem. W centralnym punkcie fotografii widniała posągowa, białowłosa kobieta. Towarzyszyły jej dwie dziewczynki. Starsza była pulchną chłopczycą o zawadiackim uśmiechu. Młodsza wyglądała jak filigranowa laleczka ubrana w jasne koronki.

– Nie wiedziałem, że masz starszą siostrę – powiedział Tom.

– Bo nie mam. To ja – wskazała grubaskę. – Nie przejmuj się, wszyscy popełniają ten błąd. Wiem, że trochę się zmieniłam. – Uśmiechnęła się chłodno. – Taderith to moja młodsza, przyrodnia siostra. Jej ojciec był Północnym Elfem, stąd teraz już raczej trudno nas pomylić. Chcę, żebyś ją odnalazł.

– Kiedy zaginęła?

– Nie zaginęła. Odwiedzam ją co tydzień w szpitalu Med-Service Av-5, tym przy Ogrodach – zrobiła pauzę, bawiąc się puklem jasnych włosów. – Ona od sześciu lat znajduje się w śpiączce, Tom.

Patrzyła na niego z nadzieją i ufnością, jakich nigdy nie spodziewałby się zobaczyć w tych zimnych oczach. Jest taka piękna – pomyślał. – Ciekawe jakby to było śnić razem z nią? Tom wiele razy marzył o Garethiel Lox, nigdy jednak nie odważyłby się zajrzeć do jej fantazji, tak jak czynił to w przypadku niezliczonych, anonimowych kobiet. Przełożona wiedziała wszystko o jego zdolnościach. No, może niezupełnie wszystko. O fantazjach nie powiedział nawet Leel. To był piękny, słodki, niewinny sekret. Oniryczne uniesienia przywracały radość jego kochankom, a dla niego stanowiły moment spełnienia, jakiego nie mógłby zaznać w realnym życiu. Jestem kaleką, który widzi bramy nieba, słyszy głos aniołów, ale nigdy nie posmakuje rajskich owoców, nie poczuje dotyku miłości na skórze.

– To nie takie proste – odpowiedział z wahaniem. – Śpiączka to nie sen. Jeżeli jej mózg został uszkodzony…

– Nie został – przerwała stanowczo. – Mam opinię profesorów z Med-Service oraz… mistrza magii.

– A co magia ma tu do rzeczy?

– Och, bardzo wiele.

Lox dotknęła zdjęcia z nieśmiałą tkliwością.

– Najlepiej będzie, jeżeli zacznę od początku – powiedziała swoim zwykłym, konkretnym tonem. – Gdy zginęła nasza matka, byłam już prawie dorosła. W wieku siedemnastu lat odziedziczyłam firmę oraz związane z nią obowiązki. Nie miałam czasu ani na żałobę, ani opiekę nad małą siostrzyczką. Taderith bardzo to wszystko przeżyła, a ja nie mogłam… nie potrafiłam ukoić jej bólu. Dlatego zaczęła szukać pocieszenia gdzie indziej. Miała trzynaście lat, kiedy po raz pierwszy wysłałam ją na odwyk. Gdy obudziły się jej magiczne zdolności, było już tylko gorzej.

Tom nie znał się na konwencjonalnej magii, wiedział jednak, że talent do manipulacji Splotem ujawnia się zwykle pod koniec okresu pokwitania.

– Wpadła w złe towarzystwo – kontynuowała Lox. – Dołączyła do grupy eksperymentującej z narkotykami, seksem i mroczną magią. Mówili o sobie Tkacze. To społeczność tak hermetyczna, że nie udało mi się dowiedzieć nic pewnego. Ustaliłam tylko, że Taderith zaszła w ich strukturach bardzo wysoko. A potem stało się coś, co sprawiło, że zasnęła. Wstyd mi to przyznać, ale czasami myślę, że tak jest lepiej.

W takich chwilach Tom żałował, że nie jest tak wygadany jak Leel.

– Czy coś jej grozi? – zaczął nieśmiało. – O czym mi jeszcze nie powiedziałaś?

– Tom, naprawdę doceniam twoją subtelność – Lox uśmiechnęła się smutno. – Ale czy tak naprawdę nie chciałeś zapytać, dlaczego postanowiłam działać akurat teraz, skoro przez tyle lat akceptowałam jej aktualny stan?

– Widzę, że coś cię trapi. Zawsze bawisz się włosami, gdy jesteś zdenerwowana.

Zastanawiał się, czy nie powiedział za dużo.

– Brawo, detektywie – powiedziała z aprobatą. – Cieszę się, że twoje wyjątkowe talenty są tylko uzupełnieniem błyskotliwego umysłu.

Gdyby było to fizycznie możliwe, Tom natychmiast by się zaczerwienił.

– Masz rację – kontynuowała Lox. – W szpitalu dzieje się coś niepokojącego. Podczas cotygodniowych wizyt zauważyłam, że rotacja na sali Taderith jest podejrzanie wysoka. Med-Service udostępniło mi raporty, z których wynika, że ponadprzeciętna śmiertelność pacjentów dotyczy całego oddziału i przekracza analogiczne poziomy obserwowane w innych szpitalach. Umierają głównie osoby w terminalnym stanie, dlatego ta sytuacja nie wzbudziła niczyich podejrzeń… Ja jednak sądzę, że może to mieć jakiś związek z przeszłością mojej siostrzyczki. Dlatego chcę, żebyś się nią zajął.

– Zajął? – do Toma powoli docierała dwuznaczność tego słowa. – Czy podejrzewasz, że to ona?…

– Po prostu sprawdź, co się dzieje – ucięła Lox. – Jeżeli uznasz, że Taderith jest w niebezpieczeństwie, spróbuj ją obudzić. W innym wypadku… zrób to, co będzie konieczne. Nie chcę niczego zakładać z góry. Sprawa Jean Lenoir skutecznie wyleczyła mnie z kobiecej empatii.

– Jean, mała diablica w skórze grzecznej dziewczynki – westchnął Tom. – Pamiętam ją i rozumiem twoje wątpliwości, ale to jednak siostra…

– Tak – odparła. – A moja siostra nigdy nie była grzeczną dziewczynką.

 

– To bardzo miło z pana strony, że w czasie podróży służbowej znalazł pan chwilę, by odwiedzić kuzynkę. – Rudowłosa pielęgniarka uśmiechnęła się łagodnie. Była kobietą w średnim wieku, drobną, niemal wysuszoną, ale duże, ruchliwe oczy nadawały jej twarzy radosny wygląd.

– Mam nadzieję, że to nie problem – powiedział Tom z lekkim zakłopotaniem. – Godziny odwiedzin chyba już minęły.

– Proszę się tym nie przejmować. Panna Lox wszystko załatwiła.

Echo ich kroków burzyło ciszę szpitalnego korytarza. Odgłosy intensywnej krzątaniny, towarzyszące nocnym dyżurom, nie docierały do tej części budynku. Tom wyczuwał obecność dziesiątek uśpionych pacjentów, wśród których tylko część spała naprawdę. Niektórzy, choć technicznie znajdowali się jeszcze wśród żywych, byli już równie martwi, jak skomplikowane urządzenia podtrzymujące ich ciała w tym sztucznym stanie.

– To tutaj – powiedziała przewodniczka, otwierając przeszklone drzwi.

Sala okazała się przestronna i skromnie urządzona. Poza łóżkami, aparaturą i fotelami dla odwiedzających nie było tu zupełnie nic godnego uwagi. Oczywiście nie licząc pacjentów. Sześć kościstych, jakby skurczonych postaci oddychało w rytm pulsujących na ekranach wskaźników. Tom dopiero po kilku sekundach rozpoznał Taderith. Krucha, bezbronna istota w niczym nie przypominała swej silnej i energicznej siostry. Jej jasna skóra miała chorobliwy, sinawy odcień, który równie dobrze mógł być genetyczną spuścizną Północnych Elfów, co symptomem choroby.

– Zostawię was – szept za plecami wyrwał Toma z zadumy. Miła pielęgniarka bezszelestnie opuściła salę, zanim zdążył podziękować za pomoc, lub choćby zerknąć na jej służbowy identyfikator.

Usiadł w fotelu i jeszcze przez chwilę przyglądał się śpiącej dziewczynie. Pergaminowe powieki drgały drażnione intensywną wibracją fazy REM.

Idę po ciebie – pomyślał, zamykając oczy.

 

Wśród bezkresnych, gorejących przestrzeni lśnił bajkowy zamek. Prawdziwy bastion piękna i groteski wzniesiony ręką szalonego artysty. Lub kaprysem samozwańczej bogini – pomyślał Tom rozglądając się wokoło. – To nie jest zwykły sen. To domena. Będzie trudniej, niż sądziłem.

Domeny budowali tylko wybrańcy obdarzeni zdolnością świadomego snu. W tych prywatnych krainach ukryte aspekty psychiki splatały się z wolą śniącego, tworząc materię twardszą i mniej podatną na kształtowanie, niż zwyczajne fantazje. Mógłbym zburzyć to wszystko i dotrzeć do sedna zagubionego umysłu bez badania zbędnej i potencjalnie groźnej otoczki. To jednak byłoby dlaumysłu dziewczyny niczym mentalny buldożer. Ostatecznie wybrał trudniejszą, ale mniej inwazyjną drogę.

Tom ukształtował personifikację na wzór swojego realnego ciała, dopasował system nerwowy do mechaniki domeny i ruszył w stronę zamku. Gdy podszedł bliżej zauważył, że gmach opleciony jest kolczastym gąszczem pnących, różanych krzewów. Grube, ciemnozielone liście pyszniły się w świetle płomieni odbijając ich złowrogi blask, a ciernie były długie i ostre jak sztylety. Detektyw zdecydował, że lepiej ich nie dotykać. W jego dłoni zmaterializował się srebrzysty miecz, którym utorował sobie drogę do bramy. Wszedł… i stanął jak wryty.

W normalnym zamku za drzwiami powinien znajdować się przedsionek bądź hall. Choć Tom lepiej niż ktokolwiek inny rozumiał, że sny rządzą się swoimi prawami, w najmniejszym nawet stopniu nie był przygotowany na to, co ukazało się jego oczom po przekroczeniu kamiennych podwojów.

Wśród mozaiki wykwintnych poduszek, różanych cierni i stalowych łańcuchów wiły się dziesiątki nagich ciał. Kobiety i mężczyźni, nastoletni chłopcy i młode dziewczęta, wszyscy niewolnicy jęczeli z bólu i rozkoszy, a na ich twarzach malował się wyraz cierpienia i mrocznej ekstazy. Niektórzy byli związani w nienaturalnych pozach, inni drapali paznokciami swoje rany, jeszcze je pogłębiając. Gdzie nie spojrzał, rozpalona skóra lśniła od wonnych olejków i świeżej krwi.

Ona wciąga do tego świata innych pacjentów i zmusza ich, by uczestniczyli w tej orgii sadyzmu – przemknęło mu przez myśl. – Nic dziwnego, że niektórzy tego nie wytrzymują…

– Podobają ci się moje zabawki? – aksamitny kontralt rozbrzmiał tuż za jego plecami.

Tom odwrócił się błyskawicznie.

Taderith Lox była prawie tak piękna, jak siostra. Szpeciły ją jedynie wąskie, okrutne usta oraz karmazynowe oczy pałające ogniem żądzy i piekielnych płomieni. Porcelanową twarz otaczała fala puszystych, białych włosów, których delikatność ostro kontrastowała z czernią i dosadnością stroju. Dziewczyna miała na sobie wysokie, skórzane buty, stringi i dopasowany gorset nabijany stalowymi ćwiekami. W drobnej dłoni dzierżyła kolczasty bicz, który wił się niczym niespokojny, głodny wąż.

– Uwolnij tych ludzi – powiedział Tom. – Oni nic ci nie zrobili.

– Och, mylisz się. Zrobili mi bardzo wiele… ciekawych rzeczy – dokończyła z lubieżnym uśmiechem. – Tobie też mogą, jeżeli ładnie mnie poprosisz. Wolisz kobiety czy mężczyzn?

– Przysłała mnie twoja siostra. – Detektyw zignorował jej zaczepki. – Garethiel martwi się o ciebie.

– Szkoda, że dopiero teraz – parsknęła. – O kilkanaście lat za późno. Ja już nie potrzebuję pomocy, a ona powinna martwić się o kogoś innego.

– Kogo masz na myśli?

– Ciebie.

Kolczaste pnącza niespodziewanie ożyły, oplatając jego nogi i ramiona. Tom chciał uciec, wycofać umysł z uwięzionej formy. Nie zdążył. Wyobrażone quasi-ciało trzymało jego świadomość równie mocno, co różane okowy.

– Jesteś zaskoczony? Szczerze mówiąc, ja jestem. – przyznała Taderith, podchodząc bliżej. – Gdy się tu zjawiłeś, cała zadrżałam. Czułam, że jedną myślą mógłbyś zmieść ten zamek niczym domek z kart. Ale ty wolałeś cackać się z moją podświadomością, jak szlachetny rycerz na białym koniu. A teraz jest za późno. Twoja personifikacja zrosła się z materią snu i nie możesz już zawrócić. Zabawimy się na moich zasadach.

Dotknęła jego twarzy, przesunęła dłoń niżej, pieszcząc napiętą szyję… i gwałtownym ruchem rozerwała koszulę.

– Och, ależ z ciebie chudzinka – zachichotała gładząc go po żebrach. – Mam nadzieję, że nie wszędzie jesteś taki drobny.

– Dlaczego to robisz? – zapytał spokojnym tonem.

– Bo mogę – szepnęła, boleśnie kąsając go w ucho. – I lubię – dodała, przejeżdżając paznokciami po nagiej klatce piersiowej.

Tom zadrżał. W porównaniu do jałowej rzeczywistości domena Taderith była jak gorący tygiel pełen skrajnych doznań. Szalona mieszanka zapachów i zmysłowych dźwięków wżerała się w jego synapsy niczym słodki, zabójczy kwas. W tej migotliwej krainie zakazanych fantazji ból nie był już tylko bólem.

– Kto cię tu uwięził? – głos lekko mu się łamał.

– Czy wyglądam na więźnia? – rzekła z dumą, odrzucając włosy.

Minęła go, uwodzicielsko kręcąc biodrami. Tom usłyszał próbny trzask bicza. Zacisnął zęby. Pierwsze uderzenie wbiło się w obnażone nerwy jak żądła roju wściekłych pszczół. Jad uniesienia wygiął ciało w bolesnym spazmie. Iskrzące mrowienie drugiego ciosu wyrwało z płuc lepkie powietrze. Czuł, jak po plecach spływa głęboka, gorąca słodycz. Niemal zatracił się w konwulsyjnym upojeniu szatańskiej domeny. Jednak nie było innej drogi. Balansując na krawędzi świadomości i lubieżnej otchłani, powoli zbliżał się do źródła. Do przyczyny.

Leżała na ołtarzu. Naga. Bała się, ale nie śmiała drgnąć. Wszyscy na nią patrzyli. Widziała granatowe tęczówki Vemunda i jasne oczy Gianny. A także setki innych, rozwartych w oczekiwaniu. Przez ostatni rok byli dla niej jak rodzina. Nie mogła zawieść. Pierwszy podszedł Vemund. Był prawie delikatny. Prawie.

Tom poczuł na policzkach wilgoć. Palące, cudze łzy upokorzenia. Ogarnęła go fala mdłości, która nie miała nic wspólnego z kolejnymi razami.

"Jest martwy. Eksperyment się udał. Brawo, Tade". W oczach Vemunda widziała respekt. Prawie strach. Wstała, by lepiej przyjrzeć się swojej ofierze. Mężczyzna był taki spokojny, rumiany. Zupełnie jak przed chwilą, gdy jeszcze śnił. Teraz zasnął na wieki. To był przełom. "Chyba będziemy potrzebowali nowej nazwy".

Tkacze. Samozwańczy władcy koszmarów. To wyjaśnia jej moc i trwałość domeny. Myślenie przychodziło mu z coraz większym trudem. Otchłań wzywała. Obca, dzika żądza rozpalała nagi umysł bardziej, niż fizyczne napięcie personifikacji.

Orgia trwała już czwartą godzinę. Rytuały sekty bywały nużące, ale ona musiała we wszystkim uczestniczyć. Tego oczekiwano od nowej przywódczyni. "Przyniosłem ci wino. Białe, tak jak lubisz" – powiedział Vemund podając jej puchar. Wypiła łyk. Napój był lekki jak sen i zimny jak śmierć.

Rozdzierające ukłucie żalu, zawodu i nienawiści niemal odebrało mu zmysły.

– Zdradzili cię – szepnął. – Ty oddałaś im wszystko, a oni cię zdradzili.

– Co? – Taderith znów znalazła się przed nim. Uniosła rękojeścią bicza jego opadającą głowę. – Co powiedziałeś?

Karmazynowe oczy rozszerzyły w nagłym błysku zrozumienia.

– Wynoś się! – wrzasnęła. – Wynoś się z mojej podświadomości, słyszysz!

– Sama mnie do niej zaprosiłaś.

– To ja tutaj dyktuję warunki. Nie możesz…

– Mogę. To sen – powiedział Tom. – Tutaj mogę wszystko.

Pnącza opadły na ziemię, a rany zasklepiły się. Kobieta cofnęła się w przerażeniu.

– Kim ty jesteś? – zapytała.

– Pracownikiem twojej siostry. A Gareth Lox potrafi delegować zadania.

Podszedł do niej i wyjął bicz z drżącej dłoni. Nie opierała się. Najwidoczniej wiedziała, że to już koniec.

– Jeżeli mnie zabijesz, domena zapadnie się, wciągając ich umysły jak czarna dziura. – Wskazała niewolników. – Zbyt mocno tkwią w mojej rzeczywistości byś zdołał temu zapobiec. Umrą razem ze mną.

– To nie oni cię skrzywdzili – powiedział łagodnie. – W ten sposób się nie zemścisz.

– W takim razie mnie uwolnij – odparła. – Zbudź mnie jak bardzo niegrzeczną Śpiącą Królewnę… – dodała zmysłowym szeptem.

Ich spojrzenia spotkały się w pełnym napięcia oczekiwaniu. Ogniste tęczówki były tak różne od chłodnych i opanowanych oczu jego przełożonej… a jednocześnie tak samo piękne. To nie Garethiel – upomniał się w myślach. – I jest niebezpieczna…

– Wiem, że jej pragniesz – powiedziała. – Widzę to. I jestem tutaj. A ona nigdy nie będzie twoja.

– Wiem.

– Zbudź mnie – szepnęła obejmując jego szyję.

Dusząca zmysłowość domeny wciąż drażniła rozgrzane nerwy detektywa. Taderith przywarła do niego całym ciałem. Jej elektryzująca bliskość była bardziej bolesna niż rany, które zadała mu wcześniej. Drobne dłonie delikatnie pozbawiły go resztek płaszcza i porwanej koszuli. Chłodne palce pełzały po jego skórze niczym aksamitny pająk.

W realnym świecie jest od lat przykuta do łóżka. Jej mięśnie są w atrofii. Co może zrobić? Profesjonalna logika zdradziła go, przechodząc na stronę rosnącego pożądania. Tymczasem ona pieściła pocałunkami jego szyję, mruczała słowa zachęty.

– Nie chcę kochać się z tobą przy świadkach – powiedział ochrypłym głosem.

– Lubię być podglądana – uśmiechnęła się drapieżnie. – Poza tym jaką mam gwarancję, że nie zabijesz mnie, gdy tylko ich uwolnię?

– Chyba sam bym wtedy umarł – powiedział, zrywając z niej gorset.

Taderith wyprężyła się jak struna, gdy dotknął jej drobnych piersi. Sylwetki niewolników rozpłynęły się w nicość. Tom przejął inicjatywę. Pieścił delikatne ciało z troską, której tak bardzo potrzebowała. Z zapałem gładził jej pośladki i wnętrza smukłych ud. Muskał językiem blade płatki uszu i koralowe sutki.

– Pocałunki nie wystarczą, mój słodki książę – szepnęła, powoli rozpinając klamrę paska.

Podniósł ją, a ona oplotła nogami jego biodra. Zmrużyła oczy, wilgotne usta zadrgały niczym rosa na płatkach róż. Dwa nierealne ciała splotły się w ekstatycznym tańcu spełnienia. Dwa umysły eksplodowały endorfinami, stając się jednym na ten ulotny ułamek wieczności.

– Tak – jęknęła, odczytując jego myśli. – Masz rację, jutro będę szczęśliwa.

 

Tom obudził się gwałtownie. Gdzieś na granicy świadomości niknęło echo głośnego, brutalnego odgłosu, który wyrwał go z objęć snu. I Taderith.

Jego wzrok natychmiast pomknął w kierunku szpitalnego łóżka. Było puste. Podobnie jak kabury ukryte pod płaszczem. Zrozumiał, że popełnił fatalny błąd. Jakimś cudem ona zbudziła się pierwsza. Nie może być daleko – pomyślał. Zrobił krok w kierunku wyjścia… niemal potykając się o ukryty za łóżkiem kształt. Och nie…

Na kafelkowej podłodze leżała rudowłosa pielęgniarka. Krew lejąca się z przestrzelonej szyi powoli otaczała jej głowę przerażającą, szkarłatną aureolą.

– Pomocy! – krzyknął, jednocześnie wciskając guzik alarmu.

Padł na kolana i zaczął rozpaczliwie uciskać ranę. Gorąca czerwień plamiła sztywne dłonie i ubranie. Nie umieraj. Pomoc za chwilę tu będzie – błagał w myślach. Nagle jego rozgorączkowane spojrzenie uchwyciło szczegół, który wcześniej mu umknął. Zrozumiał.

Na salę wpadł zespół medyczny, ale było już za późno. Gdy ją zabrali, Tom nadal trzymał w zakrwawionych palcach plastikowy identyfikator.

Tak mi przykro, Anno.

Ciało było irytująco słabe. Miękkie i powolne, jak u nowo narodzonego dziecka. Gdyby nie magia, w ogóle nie zdołałaby się podnieść. Nie szkodzi. To tylko skorupa. To umysł jest ośrodkiem bólu i przyjemności. A umysł miała sprawny, silny i żądny zemsty.

Upragniony rewanż wymagał też odpowiednich środków. Wiedziała, jak je zdobyć. Agencja, idealne narzędzie realizacji jej celów, była niemal na wyciągnięcie ręki. Na drodze stało tylko jedno, kruche życie. Życie siostry, która tak bardzo ją zawiodła.

Słodki detektyw miał rację. Będzie tak szczęśliwa, jak może być tylko krwawa hrabina Montechristo. Bogini zemsty. Pani bólu.

Koniec

Komentarze

(...) powiedział [,+] zrywając z niej gorset.
(...) trwałość domeny.Myślenie przychodziło (...).  --- spacja.
(...) nocnym dyżurom [,+] nie docierały (...).
(...) się cieszyć?- pomyślał detektyw (...). --- spacja.
 Jeszcze zdążysz, Ranferiel.

Pojedynek z Ajwenhołem.

W sumie nie wiem, mam komentować? :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Sir, yes, sir! ;) Już poprawiam.

Przeczytałam jednym tchem. Masz talent, to bez dwóch zdań ;) Podoba mi się pomieszanie światów, bohaterowie, dialogi i w ogóle chyba postawię ci szóstkę. Fajnie wybrnęłaś z nieuchronnej kiczowatości scen erotycznych - w otoczce snu/fantazji erotycznej to wszystko nawet się broni ;) Chcę zobaczyć jakąś hollywoodzką ekranizację Twoich opowiadań. Roześlij po reżyserach, co? ;)

@Adam, nie zauważyłam wcześniej wzmianki dot. Ajwa. Cóż, jestem zaszczycona takim porównaniem i to jeszcze z Twojej strony. Ojej... :D:D:D
@beryl, nie krępuj się ;)
@Dreammy, dziękuję za miłe słowa i ocenę. Hollywoodzka ekranizacja? To by było miłe. Chcę Jolie jako Gareth Lox ;D

 

O, też mi Angelina pasuje :P A Tom?

Chciałam dodać filmik z YT pod tekstem, ale nie umiem, więc dodaję tu. Taka mała inspiracja do posłuchania :)

Tytuł, tytuł, tytuł!

Juro będziesz szczęśliwa  - i jeszcze tutaj Ran...;) :D

@Adam, aga - tytuł zrobiony :) Tak w ogóle to męczyłam się z wstawieniem tekstu ok. godziny. Wszystkie italiki mi wywaliło i masa wyrazów się posklejała. Powinni coś zrobić z tym edytorem, serio.
@Dreammy, Tom... trudny wybór, ale najbardziej pasuje mi Andrew Garfield ;D

Pięknie. Stylistycznie twój najlepszy tekst. Język erotyczny na niezwykle wysokim poziomie. Niedawno czytałem Palimpsest autorstwa Catherynne M. Valente i nie wiem czemu mocno mi sie skojarzyło. Nie fabularnie, ale właśnie podobieństwo w plastycznych opisach scen miłosnych samo mi się narzuciło.  Nie żebyś była tak samo dobra w posługiwaniu się językiem, bo ta autorka to arcymistrzyni w swoim fachu, ale nie skłamię jak napiszę, że jesteś ścisłą czołówką tego portalu - przynajmniej z tego co czytałem. Dpbra, znów ci słodzę. Jeszcze ktoś coś zacznie podejrzewać. Masz 6.

Niezły mobilizator, by samemu coś napisać na ten konkurs. 

Ranferiel napisała: (...) masa wyrazów się posklejała.
Podejrzewać można, że ta imitacja --- och, pardon! --- ten edytor "nie widzi" twardych spacji.

Takie urywanki. Ja rozumiem, że na konkurs. Szkoda Twojego świata na konkurs. Choć opowiadanie niezbyt mi się podobało - mało się działo, a to co się działo stało się zbyt szybko (i nadmiar "płatków") to tak polubiłem Twoje fantasy, że miło było tam zajrzeć. Żałuje, że to nie kolejna odsłona podobna do Kontraktu czy Ronina. No cóż, poczeka się.

@clayman, o rany, dzięki :) Bardzo się cieszę, że sceny erotyczne się udały. To mój pierwszy tekst z tego rodzaju "akcją". Czekam na Twój Harem!
@AdamKB, ten edytor wielu rzeczy nie widzi. Najgorsze jest to, że przy wstawianiu z formatu .wps, robi mi własny montaż tekstu (niektóre fragmenty przeskakują w inne miejsca).
@a.k.j, dzięki za przeczytanie. Mój świat z Kontraktu i Ronina (zlinkuję w ramach bezczelnej autopromocji ;)) jest duży i szeroki. Uznałam, że zmieści się w nim też trochę miłości natury cielesnej (ok, w Roninie też coś się dzieje, ale bez opisów). Jeżeli chodzi o proporcje opis/akcja/tempo, cały czas nad sobą pracuję i mam nadzieję, że jest coraz lepiej. A kolejna, pełnowymiarowa odsłona mojej historii już się pisze ;)

troche nie na temat, ta osoba z Aliora, to Ty?

@Gwidon, ano ja. Namierzyłeś mnie na Linkedin czy Goldenline? ;)

a nie masz znajomych w oddziale w Suwałkach?

@gwidon, nie, ale jak masz jakąś sprawę, to mogę takowych znaleźć. Tylko pisz na priv - po to mam maila w profilu ;)

OK, do konkursu.

aha, zapomniałem napisać, że tekst lepszy od Ocalić noc, aczkolwiek zbyt dziewczyński, jak dla mnie.

super się czyta. niesamowity klimat. niestety zostawiam tylko komentarz bo nie mogę jeszcze głosować. Fajnie, że w haremowych opisach nie kłują nas po oczach penisy i wilgotne krocza. Wszystko jest takie subtelne. Pozdrawiam.

Ranferiel jak zwykle trzyma poziom. Świetne opowiadanie po raz kolejny osadzone w twoim (wymyslonym?) świecie. Fabuła zdecydowanie dominuje nad erotyką, która jest tylko tłem i to dalekim, ale to nie przeszkadza. Kurcze! jak tu konkurować w tym konkursie. Nie oceniam i wracam do pracy.  

No i to jest prawdziwe opowiadanie :) Skoro wiesz, że dobre, to kilka takich luźnych uwag, co mi osobiście zgrzytało, ale naprawdę luźnych, żeby nie było, że na siłę doszukuję się błędów :)

1. Nie za bardzo rozumiem, jakie jest powiązanie harlequinowego poczatku z resztą akcji...
2. Tempo... Poczatek piszesz tempem normalnym, wprowadzeniowym i to jest ok. Potem zawiazuje się akcja właściwa i... sru, po wszystkim. Jak dla mnie zbyt skrótowo i na chybcika potrakotwałaś tą scenę we śnie, a przecież masz takie pole do popisu.
3. Czy tego szczegółu i tego co zrozumiał bohater nie ma w tekście, czy jestem zbyt ciemna, żeby się skapować?

To tyle, jak coś mi się jeszcze przypomni, to dopytam :) 

www.portal.herbatkauheleny.pl

@Suzuki

Nagle jego rozgorączkowane spojrzenie uchwyciło szczegół, który wcześniej mu umknął. Zrozumiał.
Na salę wpadł zespół medyczny, ale było już za późno. Gdy ją zabrali, Tom nadal trzymał w zakrwawionych palcach plastikowy identyfikator.

To chyba będzie tak :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No i fakt, że ta Anna to ta z harlequinowego początku, zapewne.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A jak do tego doszedłeś? :|

www.portal.herbatkauheleny.pl

Oż, rzeczywiście i to i to to Anna... 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ale to teraz nie rozumiem, co łączy bohatera z tą Anną...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Mnie fabuła się podobała, za to harlequinowskie opisy seksu juz nie bardzo.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Świetny styl, świetna historia. Jak dla mnie nieco za bardzo cukierkowa, ale doceniam talent.

Sprawnie napisane. Nawet bardzo sprawnie. Do tego wymuskane... nic nigdzie nie zgrzyta. Zazdroszczę samozaparcia, by tak dopieścić każde słowo w tak długim opowiadaniu. "Harlequinowe" opisy nie leżą też w moim guście, ale doceniam, jak są napisane: bez jednego potknięcia :)

Dorzucam od siebie szóstkę. Z zazdrością, muszę przyznać :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

@gwidon, dzięki :D Co do dziewczyńskości, cóż, natury nie oszukasz ;)

@ifyoucan89, To pierwsze sceny tego rodzaju w moim wykonaniu, więc tym bardziej cieszę się, że Ci się podobało :)

@andrzejtrybula, chciałam stworzyć historię, która nie będzie tylko tłem dla "scenek". Z Twojego komentarza wnioskuję, że się udało :)

@Suzuki M. co do tempa, wiem, że wstęp może wydawać się przydługi. Rzecz w tym, że opowiadanie dzieje się w świecie, który powstał już wcześniej za sprawą moich poprzednich tekstów. Wiedziałam, że opowiadanie na Harem przeczytają osoby, które nie znają Kontraktu i Ronina, więc musiałam trochę miejsca poświęcić na tło. Nie jestem przyzwyczajona do tak krótkich form i stąd te zachwiane proporcje. W kwestii Anny, beryl wyjaśnił już większość zagadki. Co do  charakteru relacji między nią a Tomem, podpowiedź znajduje się tu:
"Tom wiele razy marzył o Garethiel Lox, nigdy jednak nie odważyłby się zajrzeć do jej fantazji, tak jak czynił to w przypadku niezliczonych, anonimowych kobiet. (...)Oniryczne uniesienia przywracały radość jego kochankom, a dla niego stanowiły moment spełnienia, jakiego nie mógłby zaznać w realnym życiu".
Tom jest istotą która IRL ma tylko dwa zmysły - wzrok i słuch. Za to w snach ma już pełen pakiet, plus zdolność niemal całkowitej kontroli nad cudzymi fantazjami (i nie tylko, więcej jego umiejętności przedstawiłam w "Kontrakcie"). Bez wrażliwej na dotyk skóry raczej ciężko czerpać satysfakcję z życia seksualnego. Dlatego pan detektyw kompensuje sobie te braki prowadząc bogate życie seksualne w cudzych snach. Robi to niejako "podszywając się" pod bohaterów różowych fantazji przypadkowych kobiet (np. Raula, pierwszą miłość Anny).
No i bardzo dziękuję za miłe słowa :)

@beryl, dzięki za pomoc w wyjaśnianiu wątpliwości.

@Fas, cieszę się, że fabuła przypadła Ci do gustu :D Harlequinów nigdy nie czytałam, chyba, że liczy się Saga o Ludziach Lodu, słabość z mojej bardzo wczesnej młodości ;) Poza tym czuję się znacznie lepiej w scenach walki i nie ukrywam, że pisanie o mizianiu nie było łatwe.

@songokano, na początku faktycznie jest słodko, że aż zęby bolą ;) Ale tak miało być dla kontrastu z ciągiem dalszym. Jeżeli chcesz przeczytać coś ostrzejszego w moim wydaniu, zapraszam na "Ronina".

Ja nie mówię, że wstęp jest za długi, tylko akcja za krótka :) Z tym bohaterem to się pokapowałam.
A na jakiej zasadzie on sobie dobiera kochanki, skoro ich nie poznaje w prawdziwym świecie? Tak z ciekawości pytam.

www.portal.herbatkauheleny.pl

No to napiszę tak, że zachęciłaś mnie i do Ronina i do Kontraktu:)

Różowe oczy, białe włosy i masa innych rzeczy od razu sprawiły, że Mangowo-Animowo w wyobraźni się wszystko malowało:) Dodam, że bardzo mi się to podoba.

Nie wiem czy poprawiałaś te zlepki wyrazowe bo tylko jedną zauważyłem gdzieś tam:) Zresztą nie zwracałem na to zbytniej uwagi, bo historia mnie porwała i dopiero przy ostatnim zdaniu będąc, błąd największy spostrzegłem. Bo krótkie:P

Nie wiem czemu nie lubię słowa "Ukląkł"... Poprawne, ale wolę "Uklęknął" (moje widzimisie:)

Chciałbym poznać historię "Leel":) wspominasz o niej kilka razy:)

Przypomniałaś mi przy okazji i filmie "Dwie siostry":)

Jeszcze jedno, być może trochę zbyt cukierkowo gdzieniegdzie, malinowo-chruśniakowo:) Ale może to i dobrze.

Kończąc ten rozwalony komentarz(wstyd mi trochę:) pozdrawiam serdecznie:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

* o filmie "Dwie siostry"... kurde:/

http://tatanafroncie.wordpress.com/

@Suzuki M. we śnie Anna była młodą dziewczyną o pełnych kształtach. W rzeczywistości to pani w wieku około 45-50 lat, chuda i wyniszczona chorobą. Dysonans pomiędzy jej aktualnym, a wyśnionym stanem jest w pierwszej stronie zaznaczony za pomocą przebłysków oznaczonych kursywą. Tom nigdy nie widział prawdziwej Anny. Poznał ją tylko w tym jednym, konkretnym śnie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie dać informacji, że pielęgniarka wygląda znajomo, ale zrezygnowałam z takiego zabiegu. To byłoby zbyt oczywiste. Tom skojarzył fakty (rude włosy, rysy twarzy) dopiero, kiedy zobaczył imię na identyfikatorze.

@Meksico, komatarz nie jest rozwalony tylko wyczerpujący. A ja bardzo to doceniam :) Skojarzenie z anime jak najbardziej trafne - w moich tesktach znajdziesz bardzo dużo komiksowych klimatów (manga, ale też Watchmen, Lobo, Sandman - oj tak! tego jest dużo ;)). Leel pojawia się ponieważ to najważniejsza kobieta w życiu Toma. Relacja tej nietypowej pary detektywów opiera się na przyjaźni oraz bardzo silnej współzależności, wynikającej z pewnych braków fizycznych, które nawzajem sobie rekompensują. W "Kontrakcie" przedstawiłam historię śledztwa, które prowadzą wspólnie. W tym tekście wyjaśnia się też dlaczego Tom wie, że Lox raczej nie jest mu pisana :) Oj, mogłabym tak pisać i pisać... mam obsesję na punkcie tego świata. Stworzyłam potwora ;)

@trocko, bardzo dziękuję. W następnym tekście będę pamiętać o proporcjach :) P.S. Piszesz coś na Harem?

O mamo, się nie możemy zrozumieć :D To ja wiem, to wynika z tekstu (swoją drogą, te zapiski kursywą są naprawdę świetne, wprowadzają taki podświadomy smutek, przez co tekst nabiera głębi). Powiedz mi to, czego w tym tekście nie ma, czyli jak on dociera do snów tych kobiet: na chybił trafił, czy jakoś inaczej? Przyznaję, że nie czytałam wczesniejszych części, ale chyba się za nie wezmę w olnym czasie :) 

www.portal.herbatkauheleny.pl

@Suzuki, w Kontrakcie jest o tym trochę więcej (tam zdolności Toma ujawniane są stopniowo, w miarę rozwoju fabuły). Generalnie ta postać nie jest człowiekiem, ale czymś w rodzaju "żywiołaka snu". Cudze marzenia są dla niego zarówno źródłem energii, jak i różnych doznań/doświadczeń (nie tylko natury seksualnej ;)). Gdy Tom zasypia, uzyskuje niejako dostęp do snów wszystkich osób wokoło, a także tych dalej (odległość fizyczna nie ma zanczenia). Jego "dusza" wędruje pomiędzy marzeniami różnych osób, aż trafi we właściwe miejsce (czyli tam, gdzie dzieje się coś ciekawego, lub ktoś  potrzebuje pomocy, jak Anna). Tom manipuluje snami sprawiając, że stają się one lepsze, przyjemne i dobrze wpływają na psychikę. Oczywiście mógłby też narozrabiać, ale jako "the ultimate good guy" mojego uniwersum, zwykle tego nie robi ;) Pomysł postaci zrodził się z mojego bardzo starego tekstu do D&D. Tekst dalej wisi na Poltrze, tuła się też po Chomikach i innych takich. Oryginał jest tutaj. Gdy to pisałam, byłam młodziutką dziewczynką, ale pomysł się ostał i po latach wykiełkował :)

Weź się za nie, Suzuki. (Co prawda nie ma pod nimi moich komentarzy, ale to nie znaczy, że nie czytałem i zachęcam "na ślepo".)

Ok, dzięki :) Sorry, że drążę :]

www.portal.herbatkauheleny.pl

@Adam, dzięki :)
@Suzuki, ale ja bardzo lubię być drążona w temacie moich opowiadań ;)

A ja uwielbiam, jak czegoś nie rozumiem w tekście i mogę autora zapytać :D

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dwa razy mnie wylogowało podczas pisania komentarza! Zły jestem, ale to nieważne. Tekst bardzo mi się podobał, nie przeszkadzało mi "harlequinoskie" (nie wiem, jak to napisać) opisy scen erotycznych, bo nie jestem przekonany, czy bardziej" hard" lepiej  by oddały, to, co Autorka chciała przekazać. Poza tym, opisy tego typu świadczą, że Twórca tegoż tekstu jest osobą romantyczną, moim zdaniem. To tyle. Sześć.

Mastiff

@Suzuki, jeżeli będziesz miała jakiekolwiek pytania - wal śmiało. Z przyjemnością odpowiem :)
@trocko/rinos, o Ty niegrzeczny ;) Ładnie to się tak kamuflować? :P
@Bohdan, bardzo dziękuję :) Fakt, taka ze mnie trochę romantyczna duszyczka. Jak już wspominałam, to były pierwsze sceny erotyczne w mojej krótkiej twórczości i tym bardziej cieszę się, że wyszły jako-tako. Do tej pory zdecydowanie mocniej czułam się w scenach akcji, ale kto wie, może się przekwalifikuję ;)

To śwadczy o Twojej twórczej uniwersalności. Nie widzę powodów do przekwalifikowań. Pewnie mogłabyś również z powodzeniem pisać opowiadania o Indianach Arapaho. Takie jest moje zdanie i go nie zmienię. Pozdawiam

Mastiff

Ranferiel - swoją wartośc znasz (mam nadzieję) więc nie będę się rozpisywał. Ponowne wejście w świat, który znałem z "Kontraktu" było niesamowicie przyjemne. Gdy doczytałem do słowa "Tom" mordka mi się uśmiechnęła.
Czytając byłem w ekstazie :) więc dla ochłody skupiłem się na tekście bardziej technicznie i walczyłem by nie dać się porwać historii. Nie udało się. To co jednak wychwyciłem to mam i z chęcią się podzielę - może się przyda:
- rzeczywiście nie wiadomo o czym jest wstęp i pointa - albo jestem za mało bystry, albo trzeba po zakończeniu siąść na kilka minut i analizować fakty (ja tak nie robie, ale faktycznie, może mogłoby to sprawić przyjemność), albo zbytnio zawoalowałaś połączenie tego wszystkiego (zwłaszcza, że miało to nijaki związek z fabułą)
- pierwsze mikrorozczarowanie (inne przy Twoich tekstach się nie zdarzają) przyszło tu:
"Ona wciąga do tego świata innych pacjentów i zmusza ich, by uczestniczyli w tej orgii sadyzmu - przemknęło mu przez myśl. - Nic dziwnego, że niektórzy tego nie wytrzymują..."  - po ciekawym i zaskakującym zwrocie akcji, w którym okazuje się, że szefowa wysyła detektywa nie koniecznie na ratunek siostrze, a raczej pacjentom, wpada Tom i w 3 sekundy ma odpowiedź. Generalnie czytając tego typu teksty wolę sam wpadać na rozwiązanie tuż przed głównym bohaterem (ale w sumie żaden ze mnie detektyw więc logika mówi, że jemu należy się pierwszeństwo :) )
- sceny sadomasochistycne jakoś mnie nie pociagają (kwestia preferencji) ale moim zdaniem stać Cię na więcej niż oklepany stereotyp, że jeżeli Sex i Zło to muszą być w tym także uwikłane Pejcz i Ćwieki.
- drugie rozczarowanie to gdy spętany Tom znowu z łatwością wygrzebał z podświadomości wszystkie elementy zagdaki i w zasadzie bez trudu wydostał się z pułapki (wiem, wiem - w zakończeniu okazuje się, że jednak nie byo tak znowu OK). Mimo wsystko nie lepiej by było gdyby Pani Zła wpierw wykorzystała detektywa? (a potem znowu... i znowu.. i jeszcze raz...) ehmm... nieważne..
- nie rozumiem na czym miało polegac "uwolnienie" bohaterki przez detektywa - wyszło na to, że rytualny oniryczny sex pozwala zdjąc czar ze śpiącej królewny - tak? (aż mi się przypomniało "...a z pocałunkiem poczekamy - powiedział książę schodząc ze śpiącej królewny" :):):) )

Z innych mniej krytycznych myśli:
- zakończenie - bardzo dobre zwrot akcji, który właściwie powinien być oczywisty, a jednak zaskakuje;
- oceny opisów scen (TYCH scen) się nie podejmuję - nie zdradzę o czym myślałem; dzięki Bogu przyszedł Pejcz i Ćwiek i mogłem skupić się spowrotem na fabule (swoją drogą ciekaw jestem jakie szanse na rozwikłanie zagadek mieli czytelnicy o bujnej wyobraźni, wysokim libido i preferencjach SM?)
- tak, zgadzam się, że kursywowe wstawki robią niesamowity klimat - świetnie się tym posługujesz

Chcę Cie więcej i więcej (i Twojego świata)

Nie wiem, co tu było nie do rozumienia - wstęp i puenta to najsilniejsze punkty całego opowiadania. Gdy zorientowałem się, że zabita tak po prostu pielęgniarka to Anna ze wstępu, miałem do Ciebie żal, że tak bezpardonowo rozprawiłaś się z osobą, której uczucia najsilniej, najbardziej emocjonalnie opisałaś (trochę podobnie czułem się czytając jako dziecko "Władcę Pierścieni" i przy ucieczce z Morii myślałem tylko: "Nie Gandalf! No przecież nie Gandalf!"). Mnie jest zwykle ciężko rozstać się z bohaterami, w których się bardzo wczułem.

Reszta tekstu - trochę mangowy klimat, jak zauważył meksico, więc nie do końca moja bajka. Tekst leciał szybko, przekaz myśli jasny, język przejrzysty, klarowny, ładny. Nic nie zgrzytało. A żadnymi "stosunkami" akcji, fabuły, opisów itd. (o proszę, ale mi wieloznacznie i kosmacie z tymi stosunkami wyszło:)) nie zawracaj sobie głowy. Albo czuje się tekst i nie trzeba sobie zawracać głowy proporcjami "20% opisów, 35% dialogów, 40% akcji, 5% seksu" i tym podobnymi bzdurnymi wymysłami, albo się nie czuje i najlepszy warsztat nie pomoże. Ty czujesz. A jak będziesz za bardzo dłubać przy konstrukcji - popsujesz.

(A ta Anna to mi z głowy wyjść nie może, przeczytałem wczoraj rano i ciągle myślę... Wstęp jest świetnie rozerotyzowany, rozłożyłaś mnie na łopatki. Dziękuję:)).

@Yelonek, dzięki za wyczerpujący komentarz. Naprawdę nie mogę się nadziwić, jak to możliwe, że jeden tekst może wywołać tak skrajne odczucia. Ale to chyba dobrze. Bardzo się cieszę, że polubiłeś mój świat :) Chciałaby odnieść się krótko do Twoich uwag dotyczących błyskwicznych postępów "śledztwa" ;) Po pierwsze, Tom to bystry gość, choć może nie sprawiać takiego wrażenia. W większości książek, które czytałam bohater inteligentny musi być jednocześnie elokwentny, wygadany i dowcipny. Tom taki nie jest. To typowy introwerktyk, który nie mówi zbyt wiele i jest raczej nieśmialy (przynajmniej w "realu";)). Po drugie, sny to jego specjalność. Akcja w domenie Taderith od początku nie była grą na równych zasadach (choć bezpośrenio zainteresowana nie do końca zdawała sobie z tego sprawę). To nie był quest ani walka, ale raczej skomplikowana rozgrywka psychologiczna. Tom dobrowolnie dostosował się do zasad Tade i z pełną świadomością przyjął wszystko, co go spotkało. W ten sposób poznał jej emocje i motywacje. To nie była walka sensu stricte, ale raczej coś w rodzaju terapii wstrząsowej. Wątek budzenia oraz elementy BDSM były inspirowane tekstami pani Anne Rice (imię pechowej bohaterki też jest pewnego rodzaju hołdem dla jednej z moich ulubionych pisarek). Nie przepadam za serią o Śpiącej Królewnie, ale jako inspiracja sprawdziła się znakomicie :)

@Ajewenhoł, nie masz pojęcia, jaką radość sprawił mi Twój komentarz. Bałam się, że motyw Anny w oczach czytelników okaże się zbędny/niezrozumiały. Ta postać pojawiła się trochę jako antyteza typowych bohaterek romansów, które zawsze są młode i piękne, a ich losy kończą się bajkowym ślubem lub wzruszającą śmiercią (koniecznie przed trzydziestką!). Starsze/nieładne kobiety też czują/kochają/pożądają. Tragiczny los Anny to przeciwwaga dla idyllicznego początku oraz coś więcej... takie coś, co płynie z wnętrza i pewnych osobistych obserwacji. To ja dziękuję :)

Starsze/nieładne kobiety też czują/kochają/pożądają
To są najlepsze historie.

Wspaniały tekst. Też tu wrzucę szóstkę i nie będę się odzywał. Wszystko zostało już powiedziane;)

Ranferiel, ładną masz średnią, ale ja chyba ją zepsuję.
Dam 5.
To chyba będzie pierwsza piątka od... właściwie nie wiem, czy kiedyś ją komuś dałem. To opowiadanie zasługuje na nią jak najbardziej. Z tego co widziałem, to w kontekście konkursu jest najlepsze.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

słuchaj Ranferiel, nie znalazłabys chwili czasu, żeby rzucić okiem na dłuższą wersję Semena?

Mój Ty antagonisto, nie oceniaj przed końcem ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@Ajw, o tak, zgadzam się całkowicie. Chociaż niektóre historie o młodych i pięknych też są fajne ;)
@jahusz, dziękuję :)
@beryl, w LO miałam nauczycielkę, której skala kończyła się na "mocnym cztery". Taką ocenę miały ze trzy osoby w klasie, potem było kilka trójek, a dalej już tylko strach i pożoga ;) Bardzo dziękuję za wyróżnienie w Twoim plebiscytowym wątku.
@gwidon, bardzo chętnie - wysyłaj. Już wiesz, który z moich maili działa :)
@trocko/rinos, mój Ty wybawco! Ach!...<efektownie omdlewa> ;)

@beryl, co racja to racja. Do końca konkursu zostało 1,5 miesiąca i jestem pewna, że pojawi się jeszcze kilka świetnych tekstów. Temat jest naprawdę wdzięczny. Sex sells (anglicyzm specjalnie dla Ciebie, mój drogi językowy purysto ;)).

Ranferiel: ja miałem taką nauczycielkę w podstawówce. Tylko, że 5 i 4 to tylko mnie się zdarzało. Nic dziwnego, że mam w tyłku poprzewracane - sami kretyni w klasie ;)

<Śpiewam powyższą kwestię tenorem, podtrzymując omdlewającą Ranferiel>

beryl: jakbym się nie bał przegrać, to bym się założył...

Sex sells, of course - ale to cholernie trudny temat. Albo wychodzi Harlequin albo pornografia. A takiej średniej ocen jak 5.8 jeszcze tu nie widziałem :D

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Ranferiel, miałem polonistkę w LO z podobnymi zasadami. Nikt nie miał u niej 5.
Ale ją lubiłem, bo to chyba była najlepsza nauczycielka w tej szkole :P

No i popsułem średnią. Hah ;]
A czy będzie coś lepszego to ocenię po sesji. Chociaż trudno będzie z tym tekstem wygrać, to pewne.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Daję szósteczkę. Wolę, kiedy opowiadania mają w sobie większy ciężar. Mimo tego gustu, przeczytałam z prawdziwą przyjemnością, zatem zamiast pięć - sześć właśnie :)

Tom... trudny wybór, ale najbardziej pasuje mi Andrew Garfield ;D
Ło jezu, a cóż to za wymoczek?:) 

A tak na poważnie:

czytałam trzy razy. Dlaczego? Czekałam, aż mi się spodoba:) Aż mi głupio, bo tekst faktycznie prezentuje wysoki poziom, jest przemyślany i widać, że włożyłaś w niego dużo pracy. Opisy są zrobione ze smakiem, dialogi (jak zwykle u Ciebie) cholernie przekonujące. To czego się czepiam? Chyba po prostu nie jest to moja bajka. Jakoś tu za kolorowo i - mimo wszystko - za słodko. Pochwalić muszę sam pomysł ze snem. Chociaż sam temat jest nienowy, udało Ci się przedstawić go w nowym świetle. 


 

Bardzo fajny tekst, Ranferiel. Trochę mnie nie było i teraz nadrabiam zaległości. ;)

Wykreowałaś fantastyczny świat i widać, że lubisz się po nim poruszać. Niezła historia, ale jej najmocniejszą stroną są postacie - oryginalne, żywe i barwne, co już zresztą pisałem pod "Kontraktem". Opowiadanie na "Harem" nadaje się jak najbardziej. Udało ci się umiejętnie wpleść do tekstu erotyzm.

Teraz czas na "Ronina". Mam nadzieję, że kiedyś opowieści z tego świata znajdą się na półkach księgarni.

Pozdrawiam.

No i mam zaległości w odpowiedziach :P Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
@rinos, mój Ty rycerzu ;)
@beryl, mam nadzieję, że sesja zaliczona i wkrótce zmierzysz się z pozostałymi tekstami na Harem. Ja czytam je na bieżąco i muszę przyznać, że poziom jest bardzo wysoki.
@Ewelina, ja z kolei lubię lżejsze historie. Jak na moje możliwości, to opowiadanie i tak ma dość ciężki, emocjonalny kaliber ;)
@Selena, Andrew fajny jest :P Cieszę się, że mimo wszystko dałaś radę przeczytać (i to trzy razy!;)). Jak już wspominałam, nie jestem specjalistką od ciężkich klimatów i trudnych problemów. Nawet smutne historie są u mnie "muśnięte lukrem" ;) Może z wiekiem z tego wyrosnę... A może jednak nie? ;)
@Eferelin, cieszę się, że Ci się podobało. Mam nadzieję, że "Ronin" również przypadnie Ci do gustu :)

Widać ogrom pracy włożony w  opka i coraz lepsze pióro, droga Ranferiel:) Gratuluję.

Opowiadanie czyta się dobrze, a koncepcja snu bardzo ciekawa. I choć miejscami czułem lukier pod powiekami, to przyznam szczerze jest to ciekawe ubarwieniem klimatu:) 5

Pozdrawiam, Elfinder.

Miałem nadzieję na świetny tekst - przygnał mnie tu wątek w HP. Cóż... miałkie, płytkie, kiczowate, ale w taki śmieszny sposób. Nie wiem, gdzie tu wysoki poziom wykonania. Dla mnie to jest napisane na poziomie gimnazjalistki, która się naczytała harleuinów, czy jak tam się to pisze. Nie dla mnie, niestety. Nie jestem piszczącą nastolatką. Dla mnie na 2. Chciałbym dac 3 - 3 to dla mnie średnie opko, a to jest po prostu fatalne.

Ps. proszę wybaczyć dosadność komentarza, ale nie jestem w nastroju do głaskania.

@Elfinder, dzięki :) Nie jesteś przypadkiem "piszczącą nastolatką"? ;)
@mniam, a dlaczego nie 1? Nie potrzebuję głaskania. Nie jestem gimnazjalistką. Nie czytam harlequinów. Nie oceniam innych osób po jednym tekście.

Och, popłacz się, bo komuś twój tekst się nie spodobał. Żałosne. Oceniałem poziom tekstu, nie ciebie. Żeby ocenić ten tekst wystarczy mi przeczytać ten jeden właśnie. Zabawne, prawda? Czy mam przeczytać wszystkie twoje, żeby ten ocenić? 

mniam, zejdż z Ranferiel i chodź do mnie:) potrzebuję miażdżącej krytyki

Selena, to nie była krytyka. To opnia mniama, który jest czytelnikiem, nie krytykiem. Krytyka polega na czymś innym. To, czy opinia czytelnika też się liczy, zależy od tego, czy pisze się dla krytyków-snafców, czy dla zwykłych ludzi, którzy czytają książki, bo lubią, a nie po to, żeby pisać recenzje. 

@mniam, Och, popłacz się, bo komuś twój tekst się nie spodobał. Żałosne.

Odpowiem znaną fejsbukową ripostą: Chyba Ty! ;P

Lubisz robić z siebie idiotkę?
Bez odbioru. 

Ale przynajmniej jestem miłą osobą :)

Mniam, trochę niesmaczny dziś jesteś...

Obojętnie czy piszesz jako zwykły czytelnik, czy doświadczony krytyk, kultura obowiązuje. Chyba... 

Wiem. Przepraszam, Ranferiel i Seleno. Jednak jeżeli na opinię o tekście (która nie jest jednocześnie opinią o autorze) autor odwraca się, wyciąga palec i próbuje ośmieszyć, pisząc rzeczy w stylu "nie jesteś przypadkiem piszczącą nastolatką", bo nie potrafi sobie z tym poradzić (albo gorzej -- wydaje mu się, że jeżeli komuś tekst się wybitnie nie spodobał, to musi być chyba durniem) i nic innego nie przychodzi mu do głowy, to to również nie jest smaczne. Zachowałaś się, Ranferiel, jak dziecko. Mnie to nie obchodzi, bo skończy się tym, że nie sięgnę więcej do twoich tekstów. Odzew czytelnika należy przyjąć z klasą. A jeśli autor odwraca się i gryzie w prostacki sposób, to ja również nie czuję się zobowiązany do zachowania kultury. Bo tutaj już nie rozmawiamy o tekście.
Nie jesteś, Ranferiel, miła. Jesteś miła tylko wtedy, kiedy cię chwalą, a to chyba nie to samo.

@mniam, w którym momencie zachowałam się prostacko? Próbowałam obrócić Twoją złośliwość w żart, a Ty wyjechałeś z jakimś "płakaniem i żałosnością". Dopiero to naprawdę mnie wkurzyło. Poza tym uważam, że jesteś po prostu złośliwy. Nie wystarczyło napisać: "Nie podobało mi się ponieważ trąci harlequinem. Styl też słaby. Daję 2"? Przekaz ten sam, a "boli" znacznie mniej. Chyba, że miało boleć... Uważam się za miłą osobę nie dlatego, że nie jestem pyskata (jak widać bywam, gdy ktoś mnie wkurza), ale dlatego, że nie próbuję ranić innych bez potrzeby. Pod tym względem się różnimy.

Ranferiel, okej, rozejdźmy się tutaj i tyle. Nie będę teraz pisał: a ty zrobiłaś tak! Więc ja tak! Zbyt osobiście podchodzisz do opinii, jakbym ciebie osobiście obraził, mówiąc o tekście. Trochę to niedobrze. Jeśli zetkniesz się kiedyś z ocenami szerszego grona czytelników -- to leżysz. Mało kto się stara przebierać w słowach, żeby ocenić tekst, który mu się nie podobał, tak żeby było pięknie. Z reguły mówi się z mostu, nie po to, żeby obrazić, wierz mi. Problem jest wtedy, kiedy autor nie rozumie, że mówi się o jego tekście i odbiera to jako osobistą obrazę. Cóż, powodzenia.

@mniam, przepraszam jeżeli odebrałeś moje słowa jako "wyciąganie palca", "gryzienie" i szeroko pojęty brak klasy. Nie mam na to wpływu. Wbrew temu co o mnie myślisz, nie jestem dzieckiem. Moja praca wiąże się z bardzo wysokim poziomem stresu i odpowiedzialności. Często padam ofiarą krytyki i umiem ją przyjmować. Umiem też walczyć o swoje. Muszę być agresywna, asertywna i pewna siebie. Bronić swoich racji. Być może powinnam oddzielać życie zawodowe od hobby. To co ważne od błahostek. Pisanie to dla mnie tylko zabawa i tak też staram się je traktować. Nie zawsze wychodzi. Miałam dzisiaj ciężki dzień i zareagowałam zbyt emocjonalnie. Za to jeszcze raz przepraszam. Pisz i czytaj co chcesz. Nie będę Cię już zniechęcać. Zachęcać też nie mam zamiaru. To Twoje życie i Twój czas. Jeżeli chcesz mi życzyć powodzenia, życz w kontekście prawdziwego życia. Prawdziwej pracy. Wolę być na okładce Forbesa niż NF ;)  

A ja chcę znaleźć żonę! :P Powodzonka :)
 

A ja myślałam, że moje pragnienia są irracjonalne... ;)

A ja chcę napisać bestseller:P 

A ja jestem w szoku...ot co :)

@Selena, się uda, cierpliwości ;)
@aga, a to czemu?

Ran... nie wiem...

Fajne połączenia elementów opowiadania.

Nowa Fantastyka