- Opowiadanie: andyk77 - Żaba

Żaba

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Żaba

Taki sobie żarcik. Świadomie wykorzystałem 3 znane kawały. Znajomi po przecytaniu doszukali się jeszcze dwóch.

Co ciekawe – jedni uważali ten tekst za super żarcik, inni za dno i kilometr mułu. Sam więc nie wiem, co o tym sądzić.

 

 

Michał zawsze miał dosyć liberalne podejście do ubiorów. Zgodnie z powiedzeniem „nie szata zdobi człowieka" nie przykładał do nich większej wagi. Podstawowym, a w zasadzie jedynym, kryterium doboru stroju była ochrona przed zimnem i zasłonięcie genitaliów. Jeśli oba warunki były spełnione, nic więcej nie miało znaczenia.

Tym razem jego strój składał się głównie z długiego do kolan grafitowego płaszcza i spodni dresowych. Ale takich zwykłych a nie ortalionowych. I bez lampasów. Ani potrójnych ani żadnych innych. Gdyby było wystarczająco ciepło, żeby rozpiąć płaszcz, można by zauważyć ogniście czerwoną bluzą z kapturem. Ale była dopiero połowa marca i zaledwie kilka dni temu stopniały ostatnie resztki śniegu zaś rano przez miasto przetoczyła się pierwsza wiosenna burza.

Za to na głowie Michał miał prawdziwy, filcowy kapelusz, jakiego nie powstydziłby się Indiana Jones. No może trochę byłby skrępowany, bo kapelusz był nowiutki. O znoszonych adidasach w zasadzie nie warto wspominać. Dopiero za jakiś miesiąc lub dwa zastąpią je sandały.

Powietrze po burzy oczyściło się i ptaki rozpoczęły swój przedwieczorny jazgot. Nawet w centrum miasta słychać było ich trele. Michał przysłuchiwał się chwilę po czym skręcił w wąską uliczkę. Drogę zagrodził mu samochód zaparkowany na chodniku tak, że lusterko opierało się niemal o ścianę budynku. Michał puścił pod nosem wiązankę. Pseudokierowcy coraz częściej utrudniali życie przechodniom i nic sobie z tego nie robili. Michał żałował, że nie ma naklejki z karnym kutasem za chujowe parkowanie. Albo chociaż kawałka gwoździa. Mógł jeszcze urwać lusterko, ale to byłoby zbyt prymitywne. Pozostało mu przejść kawałek ulicą. Problem w tym, że całą jej szerokość zajmowała spora kałuża. Po jej pełnym spektrum barw wywnioskował, że główny jej skład stanowiła benzyna albo ropa. Na brzegu kałuży przycupnęła dosyć spora żaba.

Przemknęło mu przez głowę, że żaba w centrum miasta to dość nietypowy widok, ale w sumie widywał dziwniejsze rzeczy. Ocenił wielkość kałuży i doszedł do wniosku, że kilka kroków rozbiegu pozwoli mu ją przeskoczyć. W chwili kiedy miał rozpoczynać rozbieg, żaba odezwała się ludzkim głosem.

– Hej gościu, pomógłbyś mi, co?

Michał rozejrzał się, czy to przypadkiem jakiś menel nie potrzebuje zrzutki do wieczornego winka. Ale nie. Nikogo nie było poza nim. I żabą. Podszedł bliżej i przyjrzał się zwierzęciu.

– No co się tak gapisz? Pomożesz mi, czy nie? Ten syf mnie wykończy – łypnęła okiem na kałużę i wydęła policzki. – Byłoby super, gdybyś mnie przeniósł w jakieś czystsze miejsce.

Michał zastanowił się. Narkotyków nie brał, ostatnią trawę wypalił kilka lat temu, jeszcze na studiach. Piwo też pił kilka dni temu. Ale w domu a nie w pubie, odrzucił więc możliwość dosypania jakiegoś świństwa do szklanki. Przemęczenie? Możliwe. Ostatnio pracował trochę dłużej i ciężej, ale chyba nie aż tak, żeby miał mieć zwidy. To na pewno skażenie radioaktywne dotarło z Japonii do Polski. A on nie wypił jodyny. Cholera, no i teraz ma za swoje. Teraz pewnie wypadną mu zęby i włosy a potem zacznie świecić.

Szturchnął delikatnie żabę palcem, w odpowiedzi ta pacnęła go łapką.

– Co mnie macasz zoofilu jeden? Po prostu mnie gdzieś przenieś.

– Może być na trawnik? Nie ma w pobliżu rzeki ani żadnych sadzawek. Bo rozumiem, że takie coś interesowałoby cię najbardziej?

Żaba zrobiła taki ruch, jakby wzruszała ramionami. Nie było to łatwe ze względu na jej budowę fizyczną. Michał wziął ją do ręki i rozejrzał się w celu namierzenia najbliższego trawnika. Bezskutecznie. W mieście o kawałek przyrody równie trudno jak o czystą kałużę. Już łatwiej o gadającą żabę. Uśmiechnął się do swoich myśli.

– Mam lepszy pomysł – powiedział i schował żabę do kieszeni płaszcza nie bacząc na to, że jej wilgoć spowoduje trudne do usunięcia plamy.

– Hej! – krzyknęła – Ostrożnie!

W domu Michał przełożył żabę do plastikowej miski i wlał jej zimnej wody. Zwierzę patrzyło na niego swymi wyłupiastymi oczami. Chyba z wdzięcznością. Tak przynajmniej tłumaczył sobie Michał.

– Jesteś głodna? Bo ja sobie coś przegryzę.

Żaba pokiwała głową.

– A na co masz ochotę? Much ani pająków raczej nie dostaniesz.

– Najchętniej przecięłabym pizzę, ale w zaistniałeś sytuacji możesz mi pokruszyć trochę bułki.

Michał wkruszył jej całą bułkę po czym sięgnął do lodówki po piwo. Żaba zauważyła butelkę i niemal ludzko westchnęła z tęsknotą.

– No dobra, o co tu chodzi? – spytał Michał. – Jak to jest że gadasz, żresz bułkę i, jak widzę, masz ochotę na piwo? Na zaklętą księżniczkę mi nie wyglądasz.

– Dlaczego?

– Nie widzę korony. Nie prosiłaś mnie o odczarowanie pocałunkiem. No i te twoje maniery. Czasami nie wykraczają poza rynsztok. Pasowałaś do miejsca, skąd cię wziąłem.

– A pocałowałbyś mnie, gdybym cię poprosiła?

– Eeee… No raczej nie. Nie jesteś w moim typie.

– A gdybym ci powiedziała, że po odczarowaniu będę super laską, dokładnie w twoim typie? A do tego spełnię każde twoje, nawet najskrytsze, marzenie?

– A skąd ty możesz wiedzieć, jaki jest mój typ? – Michał upił łyk piwa. Za szybko poruszył butelką i wzburzona piana pociekła mu po brodzie. Wytarł ją rękawem. – Poza tym jeśli mam ochotę na babeczkę, to w każdej chwili mogę sobie taką wyrwać. Nie potrzebuję do tego całować gadających gadów.

Żaba otaksowała go krytycznym spojrzeniem.

– Po pierwsze nie jestem gadem tylko płazem. Po drugie jak tak na ciebie patrzę, to śmiem wątpić czy którakolwiek z twoich dziewczyn miała na nazwisko inaczej niż JPG.

– Nie pyskuj. Ciesz się, że cię wyciągnąłem z tego gówna… to jest kałuży.

– Cieszę się i jestem ci wdzięczna. Co nie zmienia faktu, że wyglądasz mi trochę na nieudacznika. Ale gdybyś mnie pocałował, to moglibyśmy nad tobą popracować i naprawić to i owo.

– Dzięki, ale nie. Już mnie raz wyzwałaś od zoofili i wystarczy. Nie lubię jak mi ktoś ubliża, nawet jeśli to jest gad.

– Sam jesteś gad…

 

Po kilku piwach wszystko stało się bardziej realne i sensowne, zwłaszcza gadająca żaba. Na dobrą sprawę posiadanie takiego zwierzaka to niezła gratka. Kto z jego znajomych mógłby się pochwalić czymś takim? Inna sprawa, że znajomych też nie miał zbyt wielu. Poniekąd żaba miała rację, życie towarzyskie Michała nie było zbyt bujne. Z drugiej strony wcale do tego nie dążył. Jego światem, podobnie zresztą jak większości ludzi z jego pokolenia, był internet. Jeśli chodzi o kobiety, to nie można powiedzieć, że nazwiska wszystkich były JPG. Michał miał też znajome, nawet dosyć bliskie, w realnym świecie. Bycie singlem było więc jego świadomym wyborem a nie koniecznością życiową.

Nie chciało mu się siedzieć przy komputerze, włączył więc telewizor. Przez chwilę surfował po kanałach, w końcu zatrzymał się na jakimś durnym serialu komediowym. Potrzebował się trochę odmóżdżyć, co mu się do pewnego stopnia udało przy pomocy piwa, dzieła miał natomiast dokończyć film. Żaba siedziała na stoliku obok miski z wodą i oglądała razem z nim. Od czasu do czasu chłeptała trochę piwa ze spodeczka. W końcu niech też coś ma ze swojego gadziego… przepraszam, płaziego życia.

– To co? Jesteś już gotowy na buziaka? – spytała w pewnej chwili.

– Zapomnij. Aż tak pijany nie jestem.

– A może zrobić ci loda? Mam do tego solidne predyspozycje – otworzyła pyszczek i zamachała lubieżnie swym długim, lepkim językiem.

Michał spojrzał na nią zdegustowany i doszedł do wniosku, że jednak wystarczająco już dzisiaj wypił i pora iść spać.

 

Obudziło go coś wilgotnego na ustach. ŻABA! Szarpnął się jak oparzony i oczywiście uderzył głową w ścianę. Próbował skupić w ciemności wzrok rozmasowując jednocześnie solidnego guza. Cholera, przecież mógł ją rozgnieść! Co prawda to tylko żaba, ale w końcu nie taka zwyczajna.

Ale nie. Coś, co się poruszyło w pościeli, było zdecydowanie zbyt duże jak na żabę. Zapalił lampkę nocną i w jej świetle ujrzał dziewczynę mrużącą oczy od światła. Dosyć młodą gwoli ścisłości.

– Co do kurwy… – zaczął.

– Nie chciałeś mnie pocałować, więc musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. To chyba nie było aż tak straszne? Teraz możesz zrobić ze mną wszystko, jak ci obiecałam – przeciągnęła się rozkosznie.

– A nie jesteś za młoda? Ile ty masz w ogóle lat?

– Trzynaście.

– No to wypad stąd.

– A co? Przesądny jesteś?

– Nie. Tylko nie jesteś w moim typie.

– To się jeszcze okaże – mruknęła sięgając do jego krocza i realizując jego każde, nawet najskrytsze, marzenia…

 

– I taka jest prawda wysoki sądzie, a nie to co opowiada ta gówniara.

Koniec

Komentarze

Eeee, nie. Wydawało mi się, że po prostu opowiedziałeś długi kawał, no i w twojej wersji jest mniej sensu.

OK, a mnie się podobało :D

Żaba jest paskudna i obleśna ale taka miała być neh?

rozmiar tekstu w sam raz, czyta się płynnie.

A ja noszę filcowy kapelusz ^^

Mi się też podobało. Nic specjalnego, ale na pewno na plus :)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Udany tekst. Nie porywa, ale też nie odrzuca. Przeczytać i zapomnieć, a w trakcie dobrze sie bawić.
Pozdrawiam

Kawał z brodą w odświeżonej formie - nic dodać, nic ująć. Zgrabnie napisane i lekkie w odbiorze, ale nie wnosi nic nowego... no chyba, że ma to być humorystyczny komentarz do rozbuchanej dyskusji pod opkiem Seleny ;) Motyw niegrzecznych trzynastolatek jest ostatnio trendy.

E tam, jako relaksator udane. Mnie przynajmniej rozbawiło. Zwłaszcza jego tekst na końcu, ten do wysokiego sądu :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fas, nie wierzę, że nie słyszałeś wcześniej dowcipu z tą puentą (wersje są różne, ja np. znam taką o złotej rybce) ;P

No właśnie nie słyszałem. I może to dlatego tekst mnie tak rozbawił.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Hehe, cieszę się z odbioru tekstu.
Nie doszukujcie się w każdym opowiadania jakiejś głębi, nie każdy musi coś wnosić.
To opowiadanie to właśnie taki relaksator - przeczytać, zaśmiać się, przypomnieć stare dowcipy, zapomnieć.

Mnie osobiście bawią parodie, zwłaszcza filmowe, ale nie pogardzam też tekstowymi. Chodzi o to, żeby odszukać jak najwięcej nawiązań do innych opowiadań czy filmów. U mnie są to akurat dowcipy. Pierwszy raz coś takiego ruszyłem, więc nie musi być super. W każdym razie fajnie, że się podobało :)

Hehe... puenta mnie rozwaliła. Brawo!
Ja też nie słyszałem dowcipu z taką puentą.

Mnie się podobało. Odpręzające po emocjach na stronie.Zgrabnie napisane.;)))

Znałam kawał, ale opowiadanie fajne. 

Nowa Fantastyka