- Opowiadanie: burnett & cooper - Ex cathedra

Ex cathedra

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ex cathedra

Siedział i wspominał, choć od minuty powinien już być gdzie indziej.

 

*

 

Zastanów się nad sobą, zwykł mówić Franzowi ojciec dawno temu i zawsze było to skutkiem jakiegoś dziecięcego przestępstwa. Lata mijały, chłopak dużo czytał, poznawał języki obce i ogólnie coraz lepiej mu się wiodło, a autorefleksję wciąż kojarzył z przedszkolnym poczuciem winy. Jakkolwiek mogłoby się to wydawać dziwne, z obu tych rzeczy nie chciał i nie mógł zrezygnować. Nawet teraz, kiedy mieszkał w pałacu i miał władzę nad miliardem ludzi.

Gdyby nie projekt, który przywiódł Franza Bysyngera aż tutaj, mężczyzna własną przeszłość traktowałby tylko jako zbiór błędów określających jego tożsamość całkowicie i nieodwołalnie, tak jak garb całkowicie i nieodwołalnie definiuje tożsamość garbatego.

Projekt. Mała rzecz z wielkimi konsekwencjami. Dzięki niemu podróż w jedną stronę z ciężkim bagażem pamięci sprawia wrażenie sensownej.

Oprócz ojca z jego ulubioną sentencją, jeszcze jedno dawne wspomnienie ciągnęło się za Franzem jak ogon komety. W domku pod miastem mieli dwa koty, władców ogródka i okolic. Kocim zwyczajem Grej i Lumen lubili oglądać swe włości z oddali, z chodnika po drugiej stronie jezdni. Samochody przejeżdżały zbyt rzadko, by się do nich przyzwyczaili, byli zresztą młodzi i zdarzały im się ataki paniki i podczas jednego z nich to się stało, białe łapki Lumena oderwały się od ziemi, szczupłe ciało pokryte szarymi plamami gruchnęło o zderzak i poszybowało kilka dobrych kocich długości od nosa po koniec ogona, widział to tylko Grej, który nie umiał zapamiętać rejestracji, zresztą co by z tego przyszło, nawet gdyby zapamiętał.

Ludzie w domu usłyszeli łoskot, hamulec i start z piskiem opon, a potem wycie Greja, gdy Lumen nie wstawał i w ogóle się nie ruszał trącany burą łapą przyjaciela.

Białonogiego trzeba było pogrzebać w trumience; drugi kot próbował go wydostać i wył jeszcze długo w noc a echo jego krzyku okazało się nieśmiertelne.

 

*

 

Wstał wreszcie z krzesła wygodnego jak fotel i długim korytarzem ruszył w stronę balkonu. Tłum na zewnątrz buzował, ludzie jak cząsteczki podgrzanej wody. Franz otworzył okiennice, wyszedł w światłość, bez owijania w bawełnę przeszedł do sedna sprawy.

– Po przedstawieniu istocie najwyższej naszych nigdy nieustających pokornych próśb, dla wywyższenia wiary katolickiej i rozkrzewienia religii chrześcijańskiej, powagą Pana naszego, apostołów oraz naszą ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż wszystkie żywe organizmy posiadają duszę i po śmierci stosownie do uświęcenia swej duszy wiecznym oglądaniem istoty najwyższej oraz sensu istnienia radować się mogą, jest prawdą objawioną i wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć.

Umilkł, rozejrzał się, wsłuchał w oklaski zgromadzonych na placu.

Powinien czuć radość, gdyż jego projekt dobiegł końca. Ale było inaczej. Nad morzem ludzkich głów wciąż unosiło się wycie Greja, niesłyszalne dla nikogo poza biskupem Rzymu.

Koniec

Komentarze

Wielkopostnych inspiracji ciąg dalszy. Z góry przepraszam za ewentualne naruszenie czyichś uczuć religijnych bądź antyreligijnych, no ale wiecie, jak to jest z tworzeniem... "czasami człowiek musi, inaczej się udusi".

no bardzo fajne :) podobalo się :)

No dobra, a gdzie tu fantastyka? 

Dziwnie się czyta ten tekst, po niektórych zdaniach trzeba jeżdzić tam i nazad, żeby zrozumieć o co chodzi, a przez cały czas miałam wrażenie jakiejś nieporadności w posługiwaniu się słowem pisanym. Mocno kanciasto tu.

Co do treści: jest. Jak dla mnie zupełnie średnia. Ani ziębi, ani grzeje, chociaż powinna robić na mnie jakieś wrażenie, bo jestem kociarą. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Opowiadanie nie pozostawia po sobie żadnej refleksji. za mało w nim emocji. Emocje najlepiej wychodza w dialogach. Radziłbym też popracować trochę nad szykiem zdania. Może poprzestawiać słowa, żeby zdania brzmiały mniej sztucznie. Pozdrawiam

Według mnie opko słabe. Niektóre fragmenty czyta się ciężko, tak jak napisała Suzuki M. - nieporadność w posługiwaniu się słowem pisanym. Jakiegoś przesłania też tutaj zabrakło. Nie podobało mi się.

Niestety, nie najlepszy tekst. Taki jakiś o niczym, nie podobał mi się.

Pozdrawiam

Mastiff

Czyli kot płaczący nad ciałem martwego towarzysza to dowód na istnienie duszy?

A mi się podobało, mam spaczony gust najwyraźniej :)
Nie zgadzam się z uwagą SuzukiM i Domka nt nieporadności, wręcz przeciwnie. Zdania złożone, całkiem przyjemny zasób słownictwa, niegłupie spostrzeżenia natury ogólnej (vide: tak jak garb całkowicie i nieodwołalnie definiuje tożsamość garbatego; Projekt. Mała rzecz z wielkimi konsekwencjami). Podoba mi się wspomnienie ciągnące sie za kimś jak ogon komety :) kocie długości i  "Grej, który nie umiał zapamiętać rejestracji".
Poza tym zdaniem: echo jego krzyku okazało się nieśmiertelne, właściwie emocje są tu bardzo wyciszone, ale ja - przeciwnie do anrzejtrybula nie czynię z tego zarzutu.
Nie bardzo wiem, gdzie moglyby tu być dialogi z perspektywy Greja, czy Franza, który nie dialoguje, ale ogłasza podjętą dawno temu decyzję.

No i to mi się w gruncie rzeczy najbardziej w tej miniaturce podoba. Pokazuje PLAN :) powzięty w dzieciństwie, decyzję ktorej nie podjął papież, ale chłopiec. Warto sobie uświadomić, że każdy z nas - nawet papież - jest w środku pełen cięzkiego bagażu i wloką się na za nami jakieś komety - używając cytatów z tekstu :) I czasem nas - i pośrednio przez nas również innych - kształtują nie wyłącznie rzeczy wielkie, ale drobne, jak wielu określiłoby śmierć kota.

BTW... Ileż kotów zdechło i jeszcze zdechnie, zanim dostrzeżemy w nich istoty, którym nie odmówimy prawa do posiadania duszy i prawa do obcowania z Absolutem?

Ale moim zdaniem to opko nie jest o duszy kota, ale o tym, że mały chłopiec przeżył coś okropnego w dzieciństwie, coś, co go ukształtowało, coś tak dla niego ważnego, że został papieżem (!), żeby coś z tym doświadczeniem zrobić. Żeby zmienić świat.

Może - Autorze, do rozważenia - lepszym pomysłem fabularnym byłby zamiast kota martwy gołąb?
Papież działa w natchnieniu Ducha Świętego - pod postacią gołębicy, a chłopca natchnął widok martwego kota (gdyby go zmienić na gołębia tekst zyskałby dodatkowy smaczek).

Z drugiej strony, do czego doprowadził ten "mały projekt"? Czy wynikał z głębokiej wiary chłopca-papieża? Czy kluczem jest poczucie władzy, zdolnej narzucić przekonanie miliardowi ludzi z pozycji nieomylnego autorytetu?
Jest w tym coś falszywego i niebezpiecznego, że człowiek majstruje przy dogmatach wiary :) z powodu swoich dziecinnych traum i urazów.
A może właśnie tak zadziałałby Bóg?
W końcu papież nie dlatego jest święty, że jest papieżem tylko dlatego zostaje papieżem, że szczegolnie podoba się Bogu (jak mniemam, pewnie bezpodstawnie, patrząc na historię papiestwa :)

Dzięki za komentarze.
Cóż, chyba sam się prosiłem o krytykę z takim eksperymentem treściowym i stylistycznym.
"Dowód" to złe słowo, prywatną teorię religii mam taką, że wiara (niewiara zresztą też) jest kwestią pragnień a nie faktów. Impulsów emocjonalnych, a nie dowodów. Ten naprawdę wierzy w Boga, kto chce żeby Bóg istniał - że tak to aforystycznie podsumuję. Dla bohatera tego tekstu jego relacja z kotami była powodem, żeby chcieć w coś uwierzyć oraz zgodnie z tym zadziałać w życiu.
Nie chodziło mi o przekonywanie do jakiegoś poglądu metafizycznego, gdybym chciał tak uczynić, zadbałbym o większą łatwość przyswajania tekstu, bohater byłby atrakcyjny, zakończenie bardziej jednoznaczne itp.
Chciałem pokazać przede wszystkim człowieka, w którego życiu pojawiła się intrygująca, moim zdaniem, idea (wraz z emocjami, w których była ugruntowana) i wywarła na to życie przemożny i trudny do jednoznacznej oceny wpływ.

Hej, Autor! :)
Bij się trochę o swoje teksty, co tak od razu uszy po sobie na krytykę? :D Co to znaczy atrakcyjny bohater i łatwość przyswajania tekstu? Zdanka proste jak z elemtarza Falskiego, żeby się czytelnik nie pogubił po przecinku i swojski chłop w gumiakach, w przerwach między pędzeniem samogonu wbijający kołki wampirom i kacapom (nie mam nic do Wędrowycza, wręcz lubię)? :D

Trudno pisać o gołębiu kiedy kot spacerujący po biurku głośno jęczy i pcha ci ogon do nosa :)
Dzięki, ZuzannaLenska.

:D Bić to się wolę pod cudzymi tekstami, jak ktoś położył na tym krzyżyk to przeca się nie odwidzi pod wpływem elokwencji autora, zresztą założenie, że czytelnik ma zawsze rację wydaje mi się sensowne jako hipoteza robocza. A jak komuś ma się spodobać, to i tak się spodoba, niezależnie co tam wyczyta w komentarzach. No i faktem jest, że zazwyczaj piszę krótszymi zdaniami, unikam takich koślawców jak pierwsze w tym tekście (a tu mi akurat brzydal jakoś dziwnie pasuje) albo stylizowana na fragment konstytucji dogmatycznej wypowiedź Franza, i mam też świadomość, że tematyka religijna jest mało nośna komercyjnie. No i niestety cierpię na daleko posuniętą niezdolność do zobiektywizowania się wobec dzieła rąk moich :) Pozdrawiam.

O biciu się troszkę żartowałam, żeby Autora *Autorkę?) pocieszyć i żeby się tak nie samobiczować :)
Ale tylko troszkę, bo słusznie piszesz, że czytelnik ma rację, ale - tak sobie troszkę zaczepnie i prowokująco zapytam - którzy czytelnicy? Ci od Zmierzchu, czy ci od Lema, a może ci od Umberto Eco? A może ci od Vasariego albo Herodota? :)
Różni są bardzo ci czytelnicy i akurat tu może nie być tych Twoich, co nie znaczy, że ich wcale nie ma :D

Hmmm... Już chyba wiem, gdzie tkwi błąd, a przynajmniej czego ja nie zrozumiałam na początku, a dopiero po komentarzu Zuzanny. Za mało jasno dajesz do zrozumienia, że on został papieżem tylko po to, żeby przekonać ludzi do tej tezy, teorii czy jak to tam nazwać. Jakoś za mało zaznaczasz zwiazek między tym wspomnieniem, a powziętym planem. Wtedy faktycznie opowiadanie nabiera sensu i ma nawet jakiś głębszy przekaz.

Ale co do stylistyki zdania nie zmienię

www.portal.herbatkauheleny.pl

no, to ja dodam po Suzuki, że chyba wiem, gdzie zamotałeś :) chodzi o to, że w pierwszej części wprowadzasz perspektywę kota, co sprowadza moim zdaniem na manowce (to by było ok przy dłuższej fabule, która dawałaby przestrzeń dla różnych punktów obserwacji) i kieruje myśli czytelnika na te koty a potem nagle wyskakuje papież (co jest niejasne i wyjaśnia się dopiero w ostatnim zdaniu) z tym dogmatem czy encykliką o duszach zwierząt :)

Pierwsze zdanie wprowadzające (siedział i wspominał) bym wywaliła, zastanów się nad sobą - to nie oddaje logiki dziecięcego postanowienia wprowadzonego w czyn przez dorosłego. On się nie zastanawia na sobą tylko nad innymi i nie nad wartością duszy kota, ale nad wartością duszy kota dla innych ludzi - nie nad prawem bożym czy wiarą, ale nad stosunkiem ludzi do zwierząt.

W gruncie rzeczy poruszyłeś naprawdę ciekawe zagadnienie, warte dłuższej formy i wyraźnie zarysowanych implikacji dogmatu o duszy oraz... konfliktu. Ja ten konflikt wyczuwam, gdy myślę o tym, czego nie napisałeś, ale sądzę, że gdybyś go zarysował w dłuższej formie, to czytelnicy nie musieliby się wysilać, żeby zrozumieć z jakim problemem próbujesz się mierzyć :)

Teraz oczywiście muszę wyjaśnić, że mówię konflikt, ale nie precyzuję, jaki i jak fabularnie go przedstawić. No bo konflikt może polegać na opozycji chłopiec-papież a mężczyzna-kierowca, który zabił kota (i to może być np ojciec tego chłopca, albo... ksiądz).

Realizacja życiowego PLANU to jeden temat, ale ciekawy jest też sam temat duszy zwierzęcej.

Uznanie duszy nie ochroniłoby Lumena od śmierci, więc kiedy akcentujesz rozpacz Greja odwracasz uwagę od problemu, który próbuje rozwiązać papież: nie sprawia, że żaden kot nie więcej nie zdechnie, ale zapewne ma sprawić, że śmierć zwierząt będzie dla ludzi czymś poważniejszym niż dotychczas. Uznając ich świętość (poprzez obcowanie z Absolutem) w śmierci, musimy uznać ich świętość w życiu - a to już perspektywa bardzo poważnych zmian nie tylko mentalnych, ale być może też prawnych (u! Autorze, wkraczasz teraz na ciekawy i pełen kontrowersji grunt dyskusji podobnych do dyskusji antyaborcyjnych - no bo jeśli uznajemy, że kot ma duszę to każdy kto zabije kota popełnia grzech względem 6 przykazania?).

Zachęcałabym Cię do podejścia do tego pomysłu ponownie, rozwinięcia go w coś większego (nie w powieść, ale pełnowymiarowe opowiadanie). To może nie będzie hit pod szyldem przygody i śmiechu, ale coś co dałoby do myślenia :)

Nawiasem mówiąc, warto byłoby zadać sobie kilka pytań: jakie są motywy papieża? Czy jest wierzący, czy tylko chce żeby ludzie szanowali zwierzęta? na czym opierał się jego wybór: chcę być papieżem, bo jestem wierzący, czy to raczej kwestia kalkulacji dotyczącej władzy, bo równie dobrze (i skutecznie) mógłby zostać np tyranem w rodzaju Hitlera?

Zależnie jaką perspektywę przyjmiesz, opowiesz inną historię: o kompensacji dziecięcych traum, o zmienianiu świata, o realizacji fiksacji przy użyciu władzy totalnej, o tym, czym można rozwiązywać tak poważne kwestie polegając na domniemanej nieomylności i jak przekłada się przyjęcie zasad wiary na praktykę (czy jeśli świnia jak kot ma duszę, to co z hamburgerami?)...

Ale się uczepiłam tego tekstu! Aż mi głupio :)

Oj tam uczepiłam, warto żyć dla takich czytelników :)
A ja swoją logikę miałem robiąc ten tekst tak a nie inaczej: klamra - przybliżenie bohatera - opis projektu "kot" - klamra - finalizacja projektu "kot" - i w ostatnim akapicie okazuje się, że to papież, a czytelnik nie ziewaaaaa tylko zastanawia się, dlaczego Franz nie czuje radości i po chwili namysłu czytelnik wie, że to dlatego, że objawił się konflikt: co Franzowi z tego, że ogłosił dogmat i pozornie skompensował dziecięcą traumę, skoro on sam właściwie w ten dogmat nie wierzy (dlatego wciąż słyszy to nieodkupione wycie), m.in. dlatego, że podświadomie czuje, że trudno mu traktować siebie samego jako papieża poważnie skoro miał tak dziwaczną motywację by nim zostać, to taki trochę Paragraf 22, tak wyglądała moja wizja, o!
U mnie w głowie to jasne a (teraz to widzę) w tekście strukturalnie namotałem i pozostawiłem niedomówienia, cóż, dość dawno nic nie napisałem a takiego szorta to chyba nigdy, poza tym sam lubię głęboko drążyć w tekstach (w Twoim, Zuzanna, też podrążę jak się wyśpię i zarobię na chleb dla kota :) więc czasem popadam w durną recydywę zakładając, że inni ludzie z podobnym zapałem wnikają między wiersze, co - statystycznie i od strony tzw. warsztatu rzecz biorąc - jest błędem.

Fajny szorcik z zaskakującą puentą. I coś więcej. Przynajmniej dla miłośniczki kotów.

To niby taki krótki tekst, a scena przy szosie opisana została w bardzo poruszający sposób. Poza tym mam preczucie, że Autor był świadkiem czegoś podobnego. Ja byłam. Moja babcia miała dwa koty. Starszy to był rasowy syjamski - prawdziwy królewicz, który od zawsze siedział w domu i tylko czasami dotknął swoimi czyściutkimi łapkami trawy w ogródku. Młodszy był dachowcem, którego babcia przygarnęła jako kociaka gdy starszy był już dorosły. Mimo różnicy wieku i pochodzenia, oba kotki bardzo się zaprzyjaźniły. Starszy opiekował się młodszym nawet wtedym, gdy ten urósł i okazał się znacznie większy od swojego kruchego, azjatyckiego towarzysza. Mimo to, młodszy w głębi duszy pozostał dachowcem i bezpieczny ogród babci nigdy mu nie wystarczał. Zaczął się wymykać choć zawsze wracał na noc. Babci nie podobały się te jego wycieczki (dodam, że dom położony był w mieście). Miała rację. Któregoś dnia młodszy nie wrócił. Okazało się że został potrącony przez samochód zaledwie kilkanaście metrów od domu. Nie muszę chyba mówić, jak zachowywał się starszy, kiedy z dnia na dzień stracił swojego przyjaciela :( 5

A mi się podobało. I dużo bardziej mnie poruszyło niż np. opowiadania Piekary, który uparcie podkreśla, że bohaterowi zabili w dzieciństwie pieska i jest ojojojojoj biedny. A potem trochę się zdziwiłam, kiedy zaczęłam czytac komentarze i ktoś zarzucił Ci... nieporadnosć w posługiwaniu się słowem. Nieporadność? Brak przesłania? Jedyny zarzut jaki mam, to że pomysł zasługiwałby na rozwinięcie :P Ale może i nie, w końcu przedstawienie tak skomplikowanego problemu, budzącego tak wiele pytań, w tak krótkiej historii, to prawdziwa sztuka. Przeczytałam jeszcze raz, szukając zbędnych zdań - nie znalazłam. Skojarzyło mi się z powieściami Jose Saramago, u niego też małe, pojedyncze zdarzenia wywierały zawsze wpływ na dalsze życie bohaterów, a czasem na cały świat ("Kamienna tratwa", "Wszystkie imiona", że już nie wspominając o tych wszystkich traumach bohaterów "Ewangelii wg Jezusa Chrystusa" gdzie świety-nieświęty Józef ciągle rozpamiętuje, że nie ostrzegł sąsiadów przed rzezią niewiniątek...), no i też lubił trochę z innej perspektywy spojrzeć na dogmaty i wiarę. Gdyby przeczytał Twoje opowiadanie, pewnie by pożałował, że to nie on je napisał :-) Fajne jest też to, że czytelnik musi sobie sam dopowiadać, wyobrażać - i wcale nie wynika to z "nieporadności", tylko raczej z zaufania do czytelnika. I tak krótki tekst otwiera - nie wprost - cały kalejdoskop róznych tematów - od "tajemnej wiedzy" kotów i ich niezwykłych zachowań, poprzez wpływ, jaki śmierć kota wywarła na Franza, aż do problemu duszy zwierzęcej, nieomylnosci papieża (też przecież), władzy, chrześcijaństwa... Kurcze, im dłużej piszę ten komentarz, tym bardziej opowiadanie mi sie podoba :P Stawiam 6. Uważam, że było swietnie.

no widzisz, Autor? Znaleźli się ci czytelnicym, nie?
Ja tam mam nosa, powiem zupełnie arogancko i nieskromnie :D
Trzym się ciepło.
ZL

Bardzo się cieszę, że w końcu przeczytałem tę miniaturę o ciężarze minipowieści.
Praktycznie wszystko, co dobre, zostało już napisane o tym tekście, więc tylko ukłon składam. Za diabła nie potrafiłbym tak skondensować.

Widzę, że autor wyjaśnił, co miał na myśli:)
Nie lubię co prawda kotów, ale ten szort mi się spodobał. Bardzo przekonująco wyszła zwłaszcza pierwsza część.  Trochę mi jednak zazgrzytało w niektórych miejscach, np. tu: "wyszedł w światłość", "orzekamy i określamy", "wytrwale i bez wahania wierzyć". To był jakiś celowy zabieg? Ironia? Czy tylko "tak wyszło"?:)

:)
"wyszedł w światłość" - tak wyszło i nadal mnie to jakoś nie razi, chodziło mi (o ile pamiętam) o podkreślenie religijnej atmosfery a zarazem przeciwstawienie zewnętrznego świata korytarzowi.
"orzekamy i określamy", "wytrwale i bez wahania wierzyć" - sformułowania wzięte wprost z tłumaczenia dokumentu wydanego przez Piusa IX ogłaszającego dogmat o niepokalanym poczęciu (np. www.ptm.niedziela.pl/niewys.htm), element stylizacji na urzędowy język watykański.
Ogólnie to trochę miałem świadomość, że styl szorta jest niejednorodny i może coś czasem czytelnikowi zazgrzytać, ale ten tekst chciał być w ten sposób napisany (jak napisał S. King - "to książka jest szefem") i do jezykowej "nieporadności" się nie przyznaję, choć opinie że tak można go tak postrzegać dały mi trochę do myślenia :) Pozdrawiam.

Dzięki za wyjaśnienia:)

Nowa Fantastyka