- Opowiadanie: glendi - ODMIANA

ODMIANA

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

ODMIANA

– Mietek wstawaj! No ruszże się! Słyszysz!?

Poranna kobieta usiłowała postawić na nogi męża.

– Co jest? Daj spać – wybełkotał na pół sennym głosem i nakrył głowę pierzyną.

– Nie słyszałeś?! Taki grzmot a ty nie słyszałeś!

Zaczęła zdzierać pierzynę z chłopa

– Tobie by nawet nie przeszkadzał koniec świata. Na boga wstawaj!

– Co ci się znowu przyśniło? Daj spokój! – pozbawiony okrycia mężczyzna próbował zagrzebać się w poduszki.

– Do reszty zwariowała – mruknął z niezadowoleniem gdy nagle poczuł kościsty łokieć wbijający się między trzecie a czwarte żebro. Podskoczył jakby zlany kubłem zimnej wody i na czterech łapach wylądował za łóżkiem.

– Odbiło ci, jest piąta rano. Co się z tobą dzieje?! – wrzasnął prostując się do pozycji homo sapiens.

– Co się ze mną dzieje? Coś na zewnątrz trzasnęło tak, że o mało szyby nie wypadły, a ty się pytasz co się dzieje!?

– Co trzasnęło? Jakie szyby? Nic nie słyszałem – powiedział wpatrując się podejrzliwie w kobietę.

– No właśnie w tym rzecz. Na sąd ostateczny też byś zaspał. Ty byś spał nawet jakby ci się chałupa na łeb zawaliła.

– Dobrze, uspokój się. Powiedz jeszcze raz co się stało.

– Właśnie o to chodzi, że nie wiem co się stało. Słyszałam tylko huk. Taki huk, że o mało z łóżka nie spadłam. Jakby bomba wybuchła gdzieś blisko.

Mężczyzna podszedł do okna. Odsłonił zasłonki, które z chrzęstem przesunęły się po aluminiowej szynie i objął wzrokiem przestrzeń na zewnątrz. Niebo powoli się już rozjaśniało. Za oknem nic, tylko szary płat pola kończący się ciemnym murem lasu na horyzoncie.

– Nic nie ma – oznajmił. Kobieta stanęła za nim

– A tam – pociągnęła mężczyznę za ramię, wskazując coś jakby żar dogasającego ogniska pośrodku pola.

– Dziwne, przecież nikogo tu nie ma prócz nas – powiedział skubiąc się w brodę – Może piorun strzelił w ziemię? Podobno taka energia, że kamienie rozpala. Po człowieku nawet popiół by nie został.

– Skąd piorun?! Przecież niebo jasne, burzy nie było. Od tygodnia nawet deszczu nie było -obserwowała z niepokojem lekko tlący się punkt.

– Musisz to sprawdzić – zarządziła.

– A może dasz pospać jeszcze dwie godzinki. Potem zobaczę.

– Nie! Idź teraz – oznajmiła nieznoszącym sprzeciwu tonem – idziesz albo nici z baraszkowania.

– No przestań, przecież dzisiaj piętnasty. Nie możesz, jesteśmy małżeństwem.

– Ty nie chcesz zrobić czegoś dla mnie to dlaczego ja mam tobie wyświadczać przysługi.

Zrezygnowawszy z dalszej dysputy mężczyzna założył gruby szlafrok z bordowego frotte i gumofilce, do których wepchnął nogawki pasiastej piżamy.Wyszedł z domu. O świcie było jeszcze chłodnawo wsadził ręce do kieszeni i spojrzał za siebie. Maryśka stała w oknie nie spuszczając go z oczu.

– Z wiekiem coraz bardziej dziwaczeje stara klempa – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Na polu nie było żywej duszy jednak kiedy zbliżył się na dwadzieścia kroków do miejsca wskazanego przez żonę pomyślał, że mógł zabrać ze sobą widły. Teraz na to za późna, jeśli zawróci to się dopiero nasłucha.

Podszedł bliżej. Pośród okręgu z rozżarzonych kamyczków znajdowało się małe wgłębienie. Mężczyzna wzruszył ramionami i zadeptał żar. Odwrócił się, okno było puste

– Nic mnie nie zżarło to już sobie poszła – mruknął z wyrzutem – pewnie sama wlazła do łóżka.

Mężczyzna powoli ruszył w stronę domu. Kiedy wszedł do środka kobieta siedziała na brzegu łóżka z rękoma splecionymi na brzuchu.

– No i jak mówiłem. To musiał byś piorun. Został po nim mały dołek i trochę spieczonej ziemi.

Nie odezwała się.

– No co ? Zrobiłem co chciałaś. Chyba jesteś zadowolona? Wieczorem będzie twoja kolej ty uparciuchu.

– Jeśli chcesz możemy to zrobić teraz – odpowiedziała z dziwną niecierpliwością w głosie.

– Nagrzana przez noc pościel już się pewnie wyziębiła – mruknął.

– Ciii… – kobieta złapała go za pasek od szlafroka po czym szybkim ruchem rzuciła chłopa na łóżko. Mężczyzna zaniemówił…

Kiedy się obudził dochodziła siedemnasta. Kobieta leżała obok przyglądając się mu z zainteresowaniem.

– I jak ci było kochanie? – zapytała głosem pełnym fałszywej skromności.

– Ty nie jesteś Maryśka.

Kobieta wtuliła się w jego ramię.

– Przecież tobie to nie przeszkadza, wiem o czym myślisz więc nie zawracaj sobie głowy takimi głupstwami. Lepiej się zemną znów pokochaj – wyszeptała manipulując pod pierzyną.

Mężczyzna postanowił, że później się nad tym wszystkim zastanowi.

Koniec

Komentarze

Nic mnie nie zezarło - to zdanie chyba trochę nie gra.
Ale podoba; mi się sposób realizaji. Lubię twego shorta.

Trochę mi się mieszało: kto, kiedy mówi. Dwia osoby w dialogu, a jakby tłum :P
na przykłąd tu: to wyglada 

" - Co ci się znowu przyśniło? Daj spokój! - pozbawiony okrycia mężczyzna próbował zagrzebać się w poduszki.
- Do reszty zwariowała - mruknął z niezadowoleniem gdy nagle poczuł kościsty łokieć wbijający się między trzecie a czwarte żebro."

Tekst bardzo shortowy a oni się kłócą przez jego większą część. Tak trochę... mało.
Już miałam nadzieję na coś w stylu " Niewielki pojazd kosmiczny spadł na podwórko domu numer 16 przy ulicy Puszkina w Wielkim Guslarze..." 

końcówka tak średnio mi się podoba.
Pomimo kilku niedociągnięć stylistycznych język jest ok. 

Nie widzę sensu w tym tekście. Nie ma żadnego zaskakującego zakończenia, żadnej pointy, tylko idiotyczny deus ex machina, który błaźni całe przedstawienie, wychodząc w krzywo założonej, niedopasowanej masce.
Już drugie zdanie razi ortografem (ruszże), a później niekoniecznie jest lepiej. Stylistycznie tekst ma swoje niezłe momenty, ale też bez przesadnego entuzjazmu. Żeby nie być gołosłownym:
Odsłonił zasłonki, które z chrzęstem przesunęły się po aluminiowej szynie i objął wzrokiem przestrzeń na zewnątrz - wystarczyłoby samo "odsłonienie zasłonek", a jeśli już musiały chrzęścić, to mogły "zachrzęścić, odsuwane". W formie, którą Ty proponujesz, wygląda to trochę jakby były odsłaniane dwa razy - raz po prostu, a drugi raz z chrzęstem.
Nie wiem, co miało uderzyć w ziemię, ale z pewnością zostawiłoby coś znacznie więcej, niż tylko małe wgłębienie. Najwolniejsze meteoryty pędzą w atmosferze z prędkością nieco wyższą od pierwszej prędkości kosmicznej, czyli około 8 km/s.
Ogólnie: tekst całkowicie przeciętny.

Pozdrawiam

 

Tekst niczym nie zaskoczył, nie rozbawił, nie zmusił do większego wysiłku intelektualnego. Do przeczytania, to wszystko.
Pozdrawiam

Mastiff

Zgadzam się z przedmówcami. Niestety, opowiadanie nie jest najwyższych lotów. Wypadałoby je trochę poprawić i pomyśleć nad ciekawszym zakończeniem, moim zdaniem.
Pozdrawiam

"Poranna kobieta"? A co to takiego?

A pozycja "homo sapiens"? "Homo sapiens" to człowiek rozumny, a nie człowiek wyprostowany, jeśli do tego zmierzałeś (wyprostowany to erectus) i wprawdzie pionowa pozycja ciała jest niezbędną cechą gatunkową sapiensa, to dla mnie ta metafora w zaprezentowanym kontekście brzmi koślawo.

Nie widzę też wyjaśnienia zmiany nastawienia kobiety. Domyślam się, ale nie widzę tego w tekście.

Dzięki za komentarze. Uwagi zostały przyjęte. Pewnie jeszcze nie raz pobawię się tym tekstem:)

Ja też w sumie to nie wiem o co tu chodzi. Cos wlzało w te babe czy jak? Moge się tylko domyslać. Jedno mnie tylko rozbawiło, a mianowicie tekst Maryski, że jak nie pójdzie, to nie będzie baraszkowania. Koronny argument każdej baby. A najgorsze, że w większości wypadków skuteczny :(

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka