- Opowiadanie: padzik07 - (star wars) Kroniki dzieci Mocy-Syn Mocy

(star wars) Kroniki dzieci Mocy-Syn Mocy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

(star wars) Kroniki dzieci Mocy-Syn Mocy

3. Syn Mocy

Nuane i Assir trafili do jednej celi. Irvin zrozumiał że nowy Padawan Nuane jest lepszym materiałem do szantażu.

-Kim jest ten Sith?– odezwał się Assir.– Wydaje się jakby cię znał.

-To długa historia przyjacielu.

-Mamy czas.

Nuane uśmiechnęła się ponuro.

-Nawet za dużo. Znasz historię Imperium?

-Mgliście.

-Zacznę od początku. Moc dąży do równowagi. Na świecie są więc dwie siły. Dwóch jej przedstawicieli. Najpierw przedstawicielem Jasnej Strony był Anakin a Ciemnej Palpatin. Kiedy Anakin został Dartem Vaderem moc zaburzyła się i zaczęła tworzyć mnie.

-Zaraz, zaraz. Tworzyć?

-Wiem jak trudno w to uwierzyć, ale jestem córką Jasnej Strony Mocy.

-No dobrze. Kontynuuj. Do tego jeszcze wrócimy.

Nuane uśmiechnęła się smutno. Nie lubiła tego tłumaczyć.

-Więc ja zostałam przedstawicielką Jasnej Strony a Vader Ciemnej. Kiedy zginą wraz z Imperatorem Moc zwróciła się do swej Ciemnej strony z prośbą o stworzenie godnego następcy Palpatina a zarazem mojego przeciwieństwa. Imperator odrodził się jednak więc moje alter ego nie zostało dokończone. Kiedy ostatnie wcielenie Imperatora zginęło mój antagonista obudził się. Jest nim właśnie Irvin. Co do Luka, nie był on wystarczająco silny by stać się przedstawicielem, ale był wystarczająco charyzmatyczny by stać się przywódcą a zarazem zdziałać więcej niż ja.

-Czyli Irvin jest tak samo potężny jak ty?

-Nie. Ciemna Strona Mocy to tylko puste obietnice potęgi, nie prawdziwa siła. Po za tym da się go zabić.

-A co! Ty jesteś nieśmiertelna?– Parskną Assir.

-Prawie. Moc wypełnia każdą komórkę mojego ciała. Potrafię je odbudować nawet po najgorszych ranach. Jedyne co mnie zniszczy to przejście na Ciemną Stronę Mocy.

-Myślę że za długo byłaś w kosmosie. Zdecydowanie za długo sama w kosmosie.

Nuane odwróciła głowę z rezygnacją. Pewien naprawdę szalony pomysł wpadł jej do głowy.

-Podaj mi rękę.– poprosiła.

-Co?

-Rękę!

Chwyciła dłoń Assira.

Cały świat spowolnił dla niej i mężczyzny. Złota mgiełka Mocy zaczęła oplatać ich ciała. Wlatywała niepowstrzymana z każdej szczeliny. Mieszała się z ich komórkami oplatając je szczelnie.

Mgiełka zaczęła rozpływać się ukazując kokpit desantowca w którym się znajdowali. Stopy Assira uderzyły twardo w podłogę. Czas ruszył powrotem.

-Twoja kolej. –wyszeptała Jedi.

Jeden z pilotów okazał się być na tyle szybkim by wyciągnąć blaster i trafić w głowę Nuane. Menatu rozejrzał się nerwowo. Odskoczył zawodząc że piloci przygotowali się już do walki. Rozejrzał się.

„Po lewej”

Usłyszał w głowie. Po lewej, przy oparciu wisiał blaster. Chwycił go. Czerwone strugi laserów pilotów błyszczały co chwila nad jego głową.

Wychylił się by strzelić lecz schował głowę bo jeden z cesarskich chybił go o włos.

-Zły pomysł.– Pomyślał.– Jak zaraz czegoś nie zrobię wezwą posiłik. A z Jedi taki pożytek że już nie żyje.

Jeden z pilotów wpadł na zgubny dla siebie pomysł zajścia Assira od boku. Kiedy wyłonił się przywódcy zza oparcia ten strzelił nie czekając ani chwili. Drugi z pilotów jękną widząc padającego przyjaciela. Menatu momentalnie wykorzystał sposobność i po chwili w pomieszczeniu został tylko on i Forcenteen. Ta leżała na środku podłogi. Martwa.

„Egzekutorzy!”

Ten sam głos znów miał rację do pokoju wszedł egzekutor zaniepokojony hałasami. Los, a może Moc, chciał aby ten dzień okazał się względnie fartowny dla przywódcy partyzantów. Egzekutor zapatrzony w Assira wbiegł do pokoju w celu pojmania go żywcem i przewrócił się o leżącą na podłodze Nuane. Zanim zdążył się podnieść jego oponent zdążył już doskoczyć i ogłuszyć go kolbą swej zdobycznej broni. Menatu myślał gorączkowo. Po krótkiej chwili wpadł na genialny w swej prostocie plan. Ściągną mundur z żołnierza, ubrał się weń a następnie przybrał ogłuszonego w swoje łachy. Profilaktyczne założył mu również knebel z kawałka rękawa. Każdy plan genialny i zarazem prosty musi zawieść.

Assir usiadł przy sterach i rozpoczął sekwencję startową. Na tej planecie nie miał już nic. A ucieczka w głąb lasu przez środek obozu wroga była jeszcze głupsza. Po za tym nie miał czasu na bardziej wyrafinowane plany.

Statek był już w powietrzu gdy do pomieszczenia wszedł drugi egzekutor.

-Szlag by to. –wymamrotał nowy pilot nie odwracając głowy.

-Akaro! Czemu ty pilotujesz i co stało się pilotom?!

Egzekutor wyciągną broń.

-Więźniowie wyszli i ich obezwładnili-odpowiedział modulując głos.

Żołnierz przeleciał wzrokiem po ciałach na podłodze. Zatrzymał wzrok na ogłuszonym przyjacielu.

-Szlag! Szlag! Szlag!- Pomyślał Assir.– I cały misterny plan poszedł się odlać. Niech tych cesarskich Rangok zasmrodzi!

Lufa egzekutora stuknęła cicho o tył kasku partyzanta.

-Jeśli mnie teraz zastrzelisz spadniemy bezwładnie na planetę.

Rzeczywiście. Byli już całkiem wysoko. Egzekutor usiadł w fotelu drugiego pilota. Nie spuszczał Assira z celownika.

-Możesz zdjąć ten hełm. Będziesz lepiej widział.– głos cesarskiego był podejrzanie przyjazny.

Assir pomyślał chwilę.

-Nie wiedziałem że jesteście aż tacy inteligentni.

Egzekutor zignorował zaczepkę.

-Mam zająć sobie ręce a ty mnie obezwładnisz? Oj nie. Co to, to nie!

Choć w hełmie widać był że inteligent zasmucił się. Nowych forteli nie zdołał opracować.

Do Assira zaczęło docierać co się właśnie stało. Nuane nie żyje a on z egzekutorem na pokładzie leci wprost na blokadę Cesarstwa.

-Jak nie podam hasła to nas rozwalą.– Zauważył rebeliant.

-Co?– spytał żołnierz wyrwany z zamyślenia.

-Laserami.

-To nie mój problem. –odparł bez namysłu „inteligent”.

-Lecisz tym statkiem razem ze mną przyjacielu. Zestrzelą go, giniemy obaj. Podasz hasło blokady. Żyjemy nadal.

Hologram zaświecił się. Zaraz miała się tam pojawić postać prosząca o hasło.

-Więc jak? Kolego?

-Podajcie hasło szesnaste dla sektora C. –polecił hologram.

-12kLPg2-99/98Kl-wyrecytował drugi pilot.

Mała postać kiwnęła głową i projekcja zakończyła się.

-Dobry wybór, przyjacielu.

Assir wyciągną rękę. Egzekutor okazał się nie aż tak mądry jak się zdawał. Podał dłoń i zaraz wylądował na ziemi rzucony przez partyzanta.

-Głupi i naiwny. Jak cała reszta twoich kompanów.-Rebeliant po tryumfalnej przemowie ogłuszył „przyjaciela”.

Ściągną hełm. Nuane leżała wciąż na podłodze.

-Ona nie mogła tak po prostu umrzeć! Co ja gadam! Dostała w głowę! Nikt czegoś takiego nie przeżyje. Nie ma szans.

Podszedł do panelu sterowania i włączył autopilota.

-A może miała rację? Może nie bredziła. Może jest nieśmiertelna?

Assir spuścił smutno głowę. Widok jej ciała przywrócił go do rzeczywistości. Dostała w głowę.

Nie mógł się przejmować. Miał ludzi do uratowania. Wybrał cel. Kashyyyk.

-Pod latarnią najlepiej. –pomyślał

Kashyyk stało się ważnym centrum administracyjnym zaraz po tym jak Cesarstwo pojmało znaczną część Wookich. Po za tym rasa ta otwarcie działała przeciw Cesarstwu i każdy z jego ludzi właśnie tam by się udał. Zatwierdził.

-Assir? Nie!

Krzyk Nuane zaskoczył Menatu.

-Nie wolno ci z tond od…– Urwała. Skok rozpoczął się.

Nuane wyprostowała ręce, zacisnęła pięści i przyciągnęła je ku sobie.Turbulęcje wstrząsnęły statkiem.

Za oknem kokpitu toczyła się bitwa.

 

Irvin szedł wolno na mostek. Setka ludzi pracowała i krzątała się po obu jego stronach. Wszyscy starali się zejść mu z drogi. Miał Nuane. Wiktoria była już blisko.

-Panie.– jakiś kontroler lotu padł przed nim na twarz.

-Wstawaj!. Czego chcesz?

Kontroler nie wstał. Wiedział że za to by zginą.

-Desantowiec z tą Jedi.

Irvin uniósł go brutalnie Mocą.

-Módl się aby nie była to zła wiadomość!- zawarczał.

-Nie wleciał do hangaru. Skoczył w nadprzestrzeń.

Sith wrzasną przeraźliwie. Rzucił kontrolerem o ścianę. Ten padł bez ducha.

Nikt nawet się nie przejął. Takie sceny były codziennością.

Czarna mgła przysnuła na sekundę Irvina. Zmaterializował się na Mostku.

-Gdzie polecieli?

Tylko inteligentni przeżywali ostrą selekcję naturalną więc operator lotów domyślił się natychmiast o co chodzi.

-Kashyyyk, panie.

Sith wskazał palcem pulpit. Moc przepłynęła przez niego i ustawiła nowy cel okrętu.

Skok zakończył się. Kolejny ruch ręki uruchomił sekwencję skanowania.

W przestrzenie nie było widać żadnych statków.

 

Desantowiec był statkiem wyjątkowo niezwrotnym. Dwójka przyjaciół przekonała się o tym nad wyraz szybko.

"Dobrze że zamkneliśmy tych egzekutorów"pomyślała Nuane"Jeszcze ich by mi tu brakowało!".

-Na lewo! Na lewo mówię!- wrzeszczała Nuane.

Sytuacja byłą wyjątkowo napięta. Trafili w środek walki piratów z fregatą cesarskich kupców. Jedni i drudzy zdawali się mieć na celu jedynie zniszczenie desantowca. Niszczyciel Victory piratów ostrzeliwał Pancernika Tsunami cesarstwa. Tak więc charakterystyczny półokrąg z wystającym mostkiem po środku wypluwał ogień swych stu dwudziestu turbo laserów położonych na płaskim przedzie i rakiety z setki wyrzutni na górze i spodzie statku wprost na starożytny już wręcz kadłub trójkątnego niszczyciela.

-Jak już żyjesz to coś zrób– krzykną pilot.

Zrobiła. Skierowała otwartą dłoń w pancernik i wykonała ruch jak gdyby gładziła kryształową kulę. Lasery Tsunami uderzały w niewidzialną okrągła osłonę. Był w niej zamknięty.

-Nie utrzymam tego długo więc się pośpiesz!

Ruszyli by gdyby nie promień ściągający niszczyciela, który uderzył w nich w tym właśnie momencie.

-Stój!- krzykną Assir widząc co chce zrobić Nuane.– Wróg mojego wroga. Pierwsza zasada rebelii.

Wlecieli spokojnie do wielkiego Hangaru. W Nuane odżyły wspomnienia. Anakin witał ją w takich wnętrzach. Wyjrzała przez okno. To było jednak bardziej zaniedbane.

Kiedy właz wyjściowy otworzył się oczom jeńców ukazał się oddział celujących do nich piratów.

Jeden z nich wyszedł na przód kompanii. Przyjrzał się komuś i krzykną uradowany.

-Assir! Co ty do diaska robisz w Lambdzie w mundurze cesarskich? Jeszcze chwila a bym cię ustrzelił!

-Wróg mojego wroga?– mruknęła znacząco Nuane.

Cudem uratowany uśmiechną się tylko i mrugną zawadiacko. Forcenteen parsknęła.

-Kapitan Kawi we własnej osobie! Cóż za zaszczyt.-Assir ukłonił się teatralnie. Potem przyjaciele rzucili się sobie w ramiona.

Kapitan Kawi był rasy Noghri. Choć jego kuzyni w większości byli impulsywni on zdawał się być opanowany i całkiem kulturalny.

-A kim jest ta dama? Moi chłopcy już dawno nie widzieli samic!

Nuane poprawiła się co do kulturalni.

-To Je…

-Jestem dyplomatką.-dokończyła szybko zanim Assir powiedział by największą głupotę w życiu. Za jej dostarczenie mogły być całkiem wysokie sumy a wolała nie sprawdzać lojalności obu panów. Milion kredytów może zmienić nie jedno serce.

-Widzieliście może co stało się z tym pancernikiem?– spytał kapitan gdy szli na mostek.

-Nie. –Odpowiedzieli naraz.

-Nie jestem głupi.– zaśmiał się Kawi– przynajmniej jak na standardy mojej rasy!

Nuane wciąż trzymała statek w żelaznym uścisku Mocy.

Doszli już na Mostek. Drzwi otworzyły się. Przy wielkim oknie stała kobieca postać.

-To kapitan Enawe Quisaka. Baba mną rządzi. Ech.

Enawe odwróciła się. Uśmiechnęła i pobiegła w stronę przybyszów, Nuane odwzajemniła uśmiech.

-Enawe! Jak dobrze cię widzieć!

-Nuane. Myślałam że się już nie spotkamy!

Assir uśmiechną się zawadiacko.

-Wciąż ci tak źle że tu przylecieliśmy? Hę?

Focenteen odwzajemniła uśmiech.

-Zostaw kobiety. Więc przywozisz ze sobą… ?

-Jedi.

-Rzadki dzisiaj widok przyjacielu. Jak ją znalazłeś? Z nieba ci spadłą?

-Dokładnie Kawi. Prosto z nieba. W kapsule ratunkowej.

Nuane podeszła z Enawe od okna.

-Więc co ty tu robisz? Myślałam że zginęłaś Nuane.

-Nie tak łatwo mnie zabić– zaśmiała się Jedi.

-Ale dobrze że tu jesteś. Na Tatooine zbierają się rebelianci. Niedługo wybuchnie wojna. Będziesz nam potrzebna. Tylko nie wypieraj się znów misjami.

-Niestety, odgadłaś moje plany. Zaraz lecę na Asemi, tam jest…

-Pamiętam. Pamiętam również że to miejsce zapieczętowałaś. Jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Nie odmówisz nam chyba.

-Dobrze. Gdzie możemy się tu zatrzymać?

-Kajuta obok mojej jest wolna.

Pancernik zaniechał prób przerwania osłony i wyłączył silniki na znak poddania się. Enawe uśmiechnęła się widząc to.

-Nowy statek. Panowie i panie! Czas zobaczyć zdobycz od środka!- krzyknęła.

Kajuta była mała i schludna. Miecz Nuane i stary pistolet Assira leżały na łóżku.

-Musimy poważnie porozmawiać Assir. To co zrobiłeś było nie rozważne. Co jeżeli by nas zestrzelili?

-Daj mi ochłonąć! Przed chwilą nie żyłaś. Po za tym czemu zmieniłaś nasz tor lotu w nadprzestrzeni? Mogliśmy wbić się w jakąś planetę!

-Nie przypadkowo moja kapsuła spadła na Asemi III. Jest tam coś co nie może dostać się w ręce Irvina.

-Co takiego?

-Nadzwyczajne skupisko Mocy. On chce tam…

-w pełni się przemienić. Stać się tak nieśmiertelny jak ty?

-Dokładnie.

Nuane siadła na łóżku, opowiedziała o odkryciu. O pojedynku z Sithem i jego wyniku a także o tym jak udało jej się zsynchronizować drzwi świątyni z nią samą. Potem o bitwie nad Kasse, planecie dwa układy od Assimi, podczas której musiała uciec spod obławy Irvina.

-Potem wylądowałam koło twojej bazy. Dalszą historię już znasz.

 

Godzinę później lecieli już pancernikiem w nadprzestrzeni na Tatooin. Na powierzchnię przedostali się z łatwością. Blokada miała za zadanie nie wypuszczać statków. Cesarski statek lecący z zewnątrz został więc przepuszczony bez zająknięcia.

Baza rebelii miała znajdować się podobno na północnym biegunie. Wylądowali około stu kilometrów dalej aby nie ściągnąć uwagi partyzantów i cesarskich.

Stabilizatory wysunęły się i dotknęły delikatnie piasek dopiero po chwili napierając nań całym ciężarem statku. Właz otworzył się wypuszczając załogę na zewnątrz. Gorące powietrze uderzyło w piratów.

-Na pustyniach są sądy skanujące Nuane– ostrzegła Enawe.– jeśli użyjesz Mocy wychwycą cię z odległości stu kilometrów a następnie blokada zbombarduje naszą pozycję.

-Nie wycofali ich po zniszczeniu Rady?– zdziwiła się Jedi.-Sąd.– dodała widząc że przyjaciółka nie wie o co jej chodzi.

-Nie. Strzegą jeszcze najbardziej prawdopodobnych miejsc ukrycia Jedi. Boją się że ktoś mógł przeżyć.

Nuane parsknęła.

-Kto miał by przeżyć bombardowanie orbitalne lub wypalanie planet? Wysuszyli nawet Kamino bo podobno chował się tam jakiś Jedi!

-Ty jesteś dowodem że mógł ktoś przeżyć.-wtrącił się Assir.

Nuane spiorunowała go wzrokiem.

-Nie podpadaj mi bardziej.-syknęła cała zła. Od kiedy spotkał swojego starego znajomego drwił i żartował z nim z Jedi na każdym kroku. I teraz obaj zaśmieli się widząc minę Forcenteen.

-Uuu! Uuk!- wściekłe krzyki Ludzi Pustyni rozległy się w skałach przed podróżnikami. W górze zza skał wyłoniły się sylwetki wymachujące z entuzjazmem swoimi gaffi.

-Do statku! Szybko– wrzasnęła pani kapitan. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wszyscy odwrócili się i ruszyli biegiem w stronę pancernika. Z piasku przed nimi wyskoczyli kolejni Ludzie. Zanim piach opadł potężny wybuch wysadził statek. Nuane chciała już odepchnąć przeciwników Mocą kiedy Kawi powstrzymał ją krótkim sondy. Jedi ograniczyła się do wyciągnięcia miecza.

Rozgorzała bitwa. Jeźdźcy z Tusken choć słabiej wyposażeni masakrowali otoczonych rebeliantów. Ci odpowiedzieli zabijając ledwie trzech dzikusów. Nuane odbijała strzały wymierzone w nią i nowych przyjaciół.

Nagle jeden z agresorów uniósł rękę. Ludzie Pustyni zaprzestali ostrzału.

-Ewszasze?– zaskrzeczał. Kolejny skrzek zdecydowanie był przekleństwem. Watahy ściągną maskę.

 

Koniec

Komentarze

Poprzednie:
http://www.fantastyka.pl/4,3919.html
http://www.fantastyka.pl/4,3920.html

Emmm... tyle mam do powiedzenia

Wspominałem już, że Nuane jest zbyt potężna, żeby mogła być interesującą postacią? Jestem pewien, że tak.
Widzisz, są pewne schematy (w tym przypadku to nie jest negatywne słowo), które pozwalają stworzyć interesującą postać i fabułę. Jeden z podstawowych mówi, że jeśli postać jest potężna na początku opowiadania/powieści to warto odebrać jej potęgę (albo przynajmniej jej część), żeby musiała ją odbudowywać, szukając nowego sposobu radzenia sobie z problemami. Inny podsuwa myśl, że warto bohaterowi dać utracić coś, co kocha, żeby mógł tego poszukiwać. Generalnie - interesujący bohater, to bohater z problemami, które trudno mu rozwiązać. A tutaj Nuane sobie skacze, rozpieprza, zawsze wygrywa, żyje wiecznie... Mniejsza z resztą fabuły, już sama bohaterka zniechęca do zapoznawania się z tekstem.
Dochodzą też problemy z ortografią, interpunkcją, zapisem dialogów...
Fajnie, że masz entuzjazm do pisania, ale to naprawdę nie wystarczy, żeby pisać na poziomie.

Pozdrawiam
 

Dziękuję z komentarz. Masz rację co do bochaterki. Jest przesadzona. "Porzyczyłem" ją jednak od koleżanki, Moniqe, która naprawdę o nią "dba". Stworzyłem więc godnego adwersarza. Starałem się by wszystko leciało Nuane z rąk i nawet z taką siłą by sobie z tym nie radziła. Jest nieśmiertelna? Tak. Ale jej przyjaciele nie. I to właśnie jest największa jej słabość.

Wiem, że ją pożyczyłeś. Bez obrazy, ale myślę, że zanim zaczniecie pisać wspólnie, podejmować współpracę pisarską, powinniście nauczyć się pisać w ogóle. Dopiero wtedy taka współpraca będzie miała sens.

Pozdrawiam 

Nawiasem - rozumiem pojęcie fanficu, ale jakiż ma sens powielanie wzorców n'tej ilości podobnych opowiadań, gdzie zmienia się tylko rodzaj przeciwnika, planety, boahterów, broni? Jakąż wartość niesie takie pisanie?

Nowa Fantastyka