- Opowiadanie: Moose108 - FABRYKA kwiatów...kosmokicz ?

FABRYKA kwiatów...kosmokicz ?

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

FABRYKA kwiatów...kosmokicz ?

Fragment 1szy :

Zobaczył ją już z pewnej odległości, wyłuskał wzrokiem spośród przechodniów.

Ubraną w sztruksowe spodnie,ładną wełnianą bluzę i apaszkę na szyi.

 

Podprowadził wzrokiem,i poczekał aż uśmiech zakwitnie na jej wargach.

Stop klatka,ujęcie,i kręcimy dalej,jest świetne oświetlenie-

wyobraził sobie ją i siebie na wyimaginowanym planie filmowym.

 

Utkwił spojrzenie w jakimś punkcie nad głową dziewczyny,

aż zaintrygowana spojrzała mu prosto w oczy jednocześnie podchodząc na 3 kroki.

Jestem…

Wiem-odpowiedział.

Widzisz …moje pole energetyczne ?! zapytała

Co proszę?!

Nie udawaj idioty –wysyczała i utkwiła w nim to niemożebnie zielone spojrzenie.

 

Uśmiechnął się i odprężył. Była 15.27,zatem wszystko szło zgodnie z….

 

********

Karramba,concretando!! zaskrzeczała duża papuga, sfruwając mu z ramienia,

wykonała ryzykowny skok na górna krawędż monitora i usiadła mu na ręce.

 

Ufff,jak to dobrze że czasy maszyn do pisania już minęły,gdyż pokój byłby pełen pomiętych kartek.

 

Papuga kiwała głowa jak tandetny brązowy piesek-zabawka na tylnej samochodowej półce.

Był to czas karmienia.

Wstał z fotela zamaszystym ruchem,zapominając

ze nienaoliwiony od dawna mechanizm na pewno łupnie głośno ,i tak się stało.

Papuga poderwała się,ale zaraz opadła na oparcie..

Wrócił za chwile z kuchni z orzeszkami i listkami sałaty,

a kolorowy ptak z zadowoleniem kłapał dziobem,

wgryzając się w duże liście.

 

Esso,excellente!!

Zaskrzeczał,stukając go lekko w kciuk i odsłaniając mięsisty języczek.

Po czym zastygł w bezruchu.

To znaczyło ze audiencja skończona i 

znowu jest kilkanaście minut spokoju-utkwił wzrok w rzędach liter na ekranie….

 

Była znowu,albo wciąż 15.27 i wszystko szło tak jak miało być.

 

Parł do przodu

poprzez kolorowy ,wesoły tłumek na chodniku,

pewnie,

wyprostowany,

jak ktoś kto wie dokąd idzie,

a Jasmine szła blisko niego,i wyglądało to całkiem zwyczajnie,

wręcz banalnie, prawie jak gdyby szczęśliwa parka szła na spacer,jej włosy falowały,

Omijali zgrabnie przechodniów, uśmiechała się przed siebie i mówiła

jednocześnie wyciągając z torebki zawiniątko w woreczku,

jaskrawe indiańskie kolory,wyglądało to coś jak łapacz snów.

 

Było póżne lato,i był Paryż,gdzieś w dzielnicy łacińskiej.

Oboje wiedzieli ze za chwile pokrycie terenu może się skończyć,

ale Ona grała jak pierwszorzędna aktorka.

A może już tak się wczuła w role,ze zapomniała,a może po prostu nie wie…

Nagle zapragnął poczuć jej ciepło,musnąć dłonią jej policzek.

Zatrzymał się i i obrócił w prawo,ona po chwili też stanęła, jakby wyrwana z kontekstu…

 

Popatrzyła z zainteresowanie i zdziwieniem:

Może porozmawiamy dopiero na miejscu,o co chodzi?!

Zielone spojrzenie,blask oczu,mrugniecie powiek,

widział ze się zastanawia i miętosi torebkę ,

zatem jak najbardziej naturalnym ruchem dotknął zawiniątka-gałganka w jej lewej dłoni.

Ona jednakże cofnęła ręke, dając mu skinieniem głowy

do zrozumienia ze powinni iść jeszcze kawałek.

Ale już nie pamiętał,jak ma wyglądać ulica za zakrętem.

Czy tam w ogóle coś będzie.

Uliczny sprzedawca kwiatów uchwycił jego spojrzenie: Vou cherches..?! Monsieur?!

 

Przystanęli na chwile,żeby wdać się w rozmowę,chciał zyskać chwilę na czasie.

Ale poczuł jakieś łaskotanie w prawym uchu,jakby delikatne smyranie!?

………….

 

Gdzie to było?!

 

Obrócił głowę ,znów przy biurku w znajomym mieszkaniu,

papuga siedziała mu na ramieniu i delikatnie zakrzywionym dziobem dłubała w uchu.

Widząc iż jest tego świadom,zaskrzeczała i poleciała do kuchni.

Wkrótce dobiegł go dźwięk rozsypywanych orzeszków.

Zwykle nie uszło by jej to płazem,ale teraz potrzebował skupienia

nad swymi bohaterami na paryskiej ulicy.

 

Posprzątał łupiny z podłogi,pogłaskał ptaka

ale zdecydowanie zamknął drzwi kuchenne i podszedł do monitora.

Widelec trzymamy w lewej ręce!!Korzystne oprrrrocentowanie!!

Darła się zamknięta w kuchni papuga,tłukąc dziobem o talerze na suszarce.

 

Uśmiechnął się i wrócił do pisania…

 

Zatrzymał się,czuł iż nie pamięta jaka ulica będzie po prawej.

Czy tam w ogóle coś będzie?!

Kątem oka widział iż rozlewa się tam mleczna mgła.

Ona szła nadal, zamyślona…

 

Nagle z lewej strony szybko przebiegł ulicę facet z gazetą w ręce,

a potem wyrósł przed nimi uliczny sprzedawca kwiatów.

Uśmiechnął się do nich,wówczas zeszli na chodnik aby dać mu drobna monetę.

Rue de petite soleil –skinął do nich sprzedawca ,pokazując nazwę ulicy nad głowami.

 

Zapłacili mu z ulgą,i śmiało szli dalej już chodnikiem, mimo iż nie było prawie ruchu.

Wreszcie – i Ona zobaczyła to pierwsza–

kilkanaście metrów przed nimi wisiał szyld,” Powell&Daughters”,

stary antykwariat ze

zielono-żelaznym sokołem nad drzwiami wejściowymi.

 

Energicznie pociągnął za klamkę i wówczas

stary dzwonek zagrzechotał ,wytartym jakby dżwiękiem.

Dziewczyna odgarnęła włosy ,zmrużyła oczy i weszła za nim.

 

Skierował się w stronę biurka w tyle sklepu,obstawionego książkami,

zresztą wypełniały one prawie cała zakurzoną powierzchnie.

Ale gdy stanął na wielobarwnym dywaniku i gdy już

otwierał usta do mężczyzny siedzącego za biurkiem,

przed oczami i wokół jakby rozbłysk tęczy,zawirowały kolory

i usłyszał miękkie cmoknięcie czy klaśnięcia.

Nie zdążył wiele pomyśleć na ten temat bo stało się szybko…..

 

Stał na rozległej równinie,nad nim spokojnie,dostojnie przelewały się obłoki,

przysłaniając (chyba ) Słońce.

Niebo było cholernie szafirowe,trawa zielona i pofalowana jak …

 

W skandynawskich sagach?– usłyszał Jej perlisty śmiech.

Obok ,na pniaku siedziała ubrana w różnokolorową tunikę dziewczyna,

obserwując go z życzliwym uśmiechem.

 

Widząc jego szeroko otwarte usta. dodała– proponuje zamknąć dziób,no wiesz,komary itd.

Witaj w alternatywie,tak bym to nazwała.

Ułożyła na trawie przed nim dwa krótkie,brzozowe patyczki.

 

Gdzie jestem?

na Ziemi oczywiście,to nie bardo ani powieść o wzięciach-zachichotała z wdziękiem.

 

Ale historia potoczyła się nieco inaczej po roku 1950– dodała już poważniejszym tonem -

Korzystniej dla planety,a nie „rozwoju cywilizacji technicznej” rzuciła z przekąsem,podając mu cholernie kolorowe owoce z ładnego,wiklinowego kosza.

Ugryzł bez zastanowienia nad konserwantami w skórce,i po brodzie ściekał mu już po chwili soczysty miąższ.

 

Naukowcy dostali w swe łapy chipy z latającego spodka,ale nie byli w stanie zrobić z niego użytku,gdyż był uszkodzone.

Zostaliśmy dłużej przy tranzystorach,a potem to już był skok kwantowy,energia orgonalna,prana,mana jak chcesz to nazwać.

Francja zawsze słynęła z gęstych lasów,borów,wielkich zielonych przestrzeni,

ale nam udało się odtworzyć ekosystem prawie w rozmiarach średniowiecznych,

łącząc nieinwazyjna technikę w stylu new age ze

zmysłem pielęgnacji środowiska,i tym sposobem olbrzymie połacie większości obszaru Europy to parki krajobrazowe

I rezerwaty przyrody,o których nawet najbardziej oświeceni ekolodzy Twego kontinuum mogli tylko pomarzyć…

Zostawiliśmy przyrodę samą sobie,nie wtrącamy się,

odbudowała swoje zasoby i czujemy się jej częścią, mamy duży respekt dla Całości.

W rezultacie wszystkie kraje Europy mogą pochwalić się takim stopniem zalesienia,

jak tylko Skandynawia i Słowenia w twoich czasach-

podała mu coś co wyglądało jak chusteczka zrobiona z włókien roślinnych.

 

Wróciliśmy do Natury i ….zrobiła efektowna pauzę widząc jego zdumione spojrzenie

gdy chusteczka upuszczona przez niego po spełnieniu swego zadania

łagodnie wtopiła się prawie w ściółkę poszycia-tak, naturalny recycling…

-do kontaktu z Jej duszkami,żywiołami,do pierwotnej Harmonii.

 

Ale to nie aż tak tak istotne dla Ciebie.

Ściągnęliśmy Cie tu bo..

 

ściągnęliście?!

tak,obserwowaliśmy Cie poprzez nasze…naturalne ekrany-

znowu uśmiech,jakby odrobinę zalotny-magiczne zwierciadła,jak szklana kula u wróżki,

ale dużo większe i wyrażniejsze,to coś w rodzaju remote viewing

I to ja Cię tu ściągnęłam,dostałam wolna rękę kogo wybiorę,

a wydałeś mi się sympatyczny…czasami rozkojarzony,

ale romantyczny i dzielny,i w dodatku ..cudzoziemiec.

Hm…-zakrztusił się resztką miąższu.

Nie ,nie jestem kapłanką-uprzedziła jego pytanie-

,jestem ..animatorką,tak możesz to nazwać,

widzisz my tu nie mamy mediów w Waszym rozumieniu,

ale nadal jest dużo entertainment,i to dużo bardziej magicznego,zapewniam Cie…

 

I właśnie chcieliśmy,to znaczy ja chcę Cię zaprosić do Gry…

Jest to coś pomiędzy …teatrem a szlachetną grą na tej ..maszynie,

która kiedyś w roztargnieniu zostawiłeś na jednym z Waszych hałaśliwych lotnisk-

dodała ,widząc jego pytające spojrzenie.

Siły światła i ciemności grają tu u nas czasami,

te drugie są dużo mniej liczne niż w Twoim świecie,

mniej ciemne i używają bardziej wyrafinowanych technik-zmrużyła kocie oczy.

Zło nadal istnieje,ale stało się marginesem,pozwoliliśmy mu egzystować

bo jest pod kontrolą i i szkody czynić nie może za wiele,stało się niejako muzealnym eksponatem,enklawą,ostrymi kłami tygrysiego łba wypchanego jak trofeum na ścianie…a jest różnorodność, swoboda karmicznych wyborów,

i nikogo na siłę Dobrem i Prawdą uszczęśliwiać nie chcemy….

 

Ale jemu było to już obojętne,czy ma być rycerzem w średniowiecznej baśni,

czy aktorem na szachownicy wydarzeń tej magicznej krainy.

 

Od dłuższej już chwili utkwił bowiem wzrok w górnej partii jej bluzki

i zielonych oczętach, kiwając potakująco z zamyśleniem głowa.

Może to jakaś pieprznięta Francuzeczka się tylko ze mną zabawia,

,albo w tej kawiarni dali nam coś do picia i stąd te halucynacje,

ale widać iż silikonu to przynajmniej w tej bajce nie znali….

 

Perlisty śmiech,dziewczyna nagle wstała i zaczęła biec przed siebie.

Przecież czyta w Twoje myślach,głuptasie-dotarło znowu do niego.

Złap mnie-rzuciła przez ramię.

 

Zerwał się i ruszył za nią.

Po chwili teren łagodnie się obniżył,a nieznajoma pacnęła na coś

co wyglądało jak skrzyżowanie trawy z kapustą

i jednocześnie taflą jeziora…i on także w to wszedł ale nieco ostrożniej.

Kapustotrawa okazała się być jak miękki dywan prawie o ciekłej konsystencji,

uginający się przyjażnie i wręcz zapraszający do zabawy.

Dziewczyna wynurzyła się tuz przy nim .

Odrobinę za blisko chyba.

Pachniała mocno naturalnym aromatem,chyba myła włosy autentycznym wywarem z brzozy.

Kolejne upajające spojrzenie z bliska,zielone intensywnie

i przeszywające na wskroś prawie jak promień słońca.

Lub błysk sztyletu ,próbował zachować rozsadek i dystans.

Może to czarownica albo syrena,wabi mnie w otmęty zielonego „jeziora”…

Albo jakies ichnie „reality show”….

 

Wybuchnęła szczerym śmiechem i patrząc pod słońce,oparła mu głowę na ramieniu.

Jej szyja tworzyła prawie gotycki łuk.

Będę minstrelem i zagram na tym instrumencie…

 

Jego uwagę przykuły dwa guziki którymi tunika była spięta pod szyją.

Mimo iż małe,starannie wyrzeżbione jakby z sosnowego drzewa,

ale najdziwniejsze było to iż narysowane na nich subtelna kreska roślinne ornamenty ożyły

i poruszały się wężowym ruchem.

Odwróciła się i popatrzyła mu w oczy z dziewczęca nieśmiałością.

a kind of magic-wymruczał poddając się tej ..grze?!

 

Czy imię Fiona byłoby dla mnie odpowiednie-zapytała nieco kokieteryjnie–

w Twojej kulturze to północne imie kobiece,celtyckie, prawda?!

(Prawda,zawsze to lepiej niż Alicja haha. )

 

Może to jakiś cholerny quiz?!

A w nagrodę księżniczka i nowe terenowe Audi-rozmarzył się.

 

Skoncentruj się– naburmuszyła się „księżniczka” ,rejestrując jego nieprzytomne spojrzenie i ciągnęła dalej:

 

A tutaj jesteśmy mniej więcej na na obszarze odpowiadającym położeniu środkowej Francji.

Albo raczej Galii –zaśmiała się.

Ale nie ma smoków,jednorożców ani polowań bo prawie wszyscy to jarosze ,

natomiast co do rycerzy to wydaje mi się iż nadal … zamruczała i wspięła się na palce,i wtedy jego dłoń delikatnie musnęła jej brzoskwiniowy policzek.

A potem zajęła się owymi dwoma guzikami.

Niestety,pociągnął je za mocno i wtedy trrach,spadły do „jeziora” zanim zdążył je złapać.

 

C`est pa bon, Monsieur,jesteś bardzo niecierpliwy -wyszeptała mu do ucha i i błyskawicznie ściągnęła tęczową opaskę z głowy,związując tunikę kocim ruchem.

Jej ciemne,kasztanowo brązowe włosy zalśniły w słońcu jak jesienne liście.

Teraz niestety się obudzisz-usłyszał w głowie jej delikatny śmiech,

sny często tak się kończą jak ..odcinek serialu,w najlepszym momencie,prawda?!

 

Wszystko to działo sie zbyt szybko ,dlatego próbował obserwować spokojnie co się wydarzy.

Ale jej postać zaczęła się już rozmazywać,oddalać.

I wtedy spróbował złapać jej tunikę ,która falowała jak sukienka,a kolory były już jak na starym wyblakłym monitorze.

Materiał został mu w dłoni.

Trzymał ja mocno,może za mocno,ale była pusta,jakby dziewczyna się z niej wysmykła.

I nagle kolejny trrrach,coś spadło na niego i przykryło mu głowę.

 

Rycerski rytuał pewnie…trzeba się wyplątać

i pewnie nakryć tym dziewczynę,albo nas ktoś porwał haha…

zdążył jeszcze pomyśleć zanim zrobiło się ciemno i trochę za ciepło.

Ale nikt nie zawiązywał mu tkaniny wokół głowy,było cicho i leżał na plecach.

 

Leżał zatem chwile bez ruchu,badając dłońmi fakturę materiału.

Była miękka,i cienka.

Dochodził go dżwięk ,powtarzający się i jakby generowany przez jakieś zwierzę.

Dżungla i liany –podszepnęła mu wyobrażnia..

Leżał nieruchomo,a gdy nieco przesunął głowę otwierając oczy i zwolnił uścisk,

jego skierowanemu na znajome okno spojrzeniu ukazało się więcej szczegółów.

Miętosił w dłoni swoja własna zasłonę…..

która zsunęła się teraz z łózka na podłogę,a nieco w oddali rozległo się stanowcze,

znajome skrzeczenie i stukot.

Bardzo stanowcze.

 

Powoli wracał do siebie,chociaż przecież był u siebie….leżał na własnym łóżku,

a papuga w kuchni tłukła dziobem o metalowy pojemnik z muesli.

Gdzie był,cóż to za niesłychany …sen?

Ile czasu upłynęło…?

Echh, że to tylko w snach– mruknął do siebie rozczarowany i wymacał swój zegarek przy poduszce.

Dobrze ze budzik nie zadzwonił.

Ale wyświetlacz uparcie pokazywał 22-gą czyli ze minęło prawie 7 godzin…

 

Za dużo piszę,trzeba by slow down trochę.

 

Teraz już prawie uwierzył ze to był tak realistyczny sen.

Trzeba wstać ,biedna Cleo w kuchni domaga się podwieczorka.

 

Ożesz … szybko cofnął prawa stopę która już znalazła oparcie na podłodze,bo coś w nią uwierało.

W dwóch miejscach.

Powoli skierował tam wzrok,i nie był to jego wałek do masażu.

 

Na podłogowej wykładzinie o deseniu imitującym słoje drzewa leżały dwa śliczne sosnowe guziczki z roślinnymi ornamentami….

 

c.d.n. wkrótce

 

Maciek B.

Koniec

Komentarze

Ja nie przeczytałem, ale mój wzrok zawiesił się na paru wyrażeniach, które pretendują chyba do tego, żeby być francuskimi... No i chciałem tylko powiedzieć, że zdecydowanie po francusku nie są.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Towarzyszu Autorze, z jakiej jesteś galaktyki?
I czy przypadkiem Twój latający spodek nie rozbił się na granicy K\P, którego szczątki paleontolodzy znaleźli w kraterze Chicxulub?

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

jestem z galaktyki o której niewiele wiadomo niektórym...
Entertainment zdecydowanie nie jest po francusku, zgadza się, i nie będzie...

Wstał z fotela zamaszystym ruchem,zapominając
ze nienaoliwiony od dawna mechanizm na pewno łupnie głośno ,i tak się stało.
Chyba raczej "zapomniawszy". Poza tym spację stawiamy po przecinku, a nie przed. 

Papuga poderwała się,ale zaraz opadła na oparcie..
Wrócił za chwile z kuchni z orzeszkami i listkami sałaty,
a kolorowy ptak z zadowoleniem kłapał dziobem,
wgryzając się w duże liście
.
No to w końcu listki czy duże liście?
Plus brak spacji i niewyjaśnione dwie kropki.

To znaczyło ze audiencja skończona i
znowu jest kilkanaście minut spokoju-utkwił wzrok w rzędach liter na ekranie....
A tu dla odmiany cztery kropki i pomylenie myślnika z łącznikiem. I tak co chwila. Tekst posiekany enterami już dostatecznie trudno się czyta, czy musisz jeszcze do tego dokładać drobne, ale obrzydliwe błędy typograficzno-interpunkcyjne?

tak dziękuję za krytyczne uwagi
na temat `opakowania` .Przyjąłem i skorzystam.

Ale nadal nie odpowiedziałeś na moje drugie pytanie. Czekam cały czas. I nic.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

tak, mój spodel lata bezwypadkowo, jesli o to chodzi. Aum.

Nowa Fantastyka