- Opowiadanie: thelema69 - Dusze z odzysku

Dusze z odzysku

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dusze z odzysku

DUSZE Z ODZYSKU

 

………………………..

 

 

 

Czas dla mnie nie istnieje. Wyparował dawno i nawet nie mogę porównać go do żadnego zjawiska czy rzeczy, bo nic nie pamiętam. Moje zmysły są wyłączone. Nie wiem, czy owa materia, która otacza mnie ze wszystkich stron trójwymiaru to ciemność, cisza, umysł samego mroku a może coś, czego nigdy nie byłem w stanie nazwać? A możei trójwymiar nie istnieje? Uparcie staram się wyczuć jakąkolwiek część mojego 'ja', choćby zagubiony strzęp świadomości, coś przecież musi jeszcze być, coś sprawiło, że odczuwam i myślę, choć tak bezbarwnie i ułomnie. Nie potrafię przywołać wyobraźni, choć wiem, że istniała. Obijają się o mnie jakieś słowa, ale choć je znam, nie mogę przypomnieć sobie, co oznaczają. Są dziwne– ciągle takie same:

 

słońce. bóg. miłość. szczęście. tęcza. światło. spokój.

 

Wiem, że istniało jakieś 'kiedyś', że nie od zawsze tu jestem. Zawsze… to słowo znam najlepiej. Ale nigdy go nie widziałem, dziwne… Zawsze trwa i jest nie do zgruchotania przez żadne moce, takie ogromne, potężne, że oczy nie zdążą ogarnąć za życia. To akurat śmieszne. Bo nie mam pojęcia, o czym teraz mówię. Co to 'oczy'? Czym jest 'życie'?

 

Nieważne. Bo wszędzie i tak mrok, wszędzie i tak nic. Żadnego uczucia, żadnego bodźca, który może wyrwałby mnie z tej bezpostaciowej matni… Pamiętam niektóre uczucia. Zimno, kąsające żywe tkanki jak mała, nierozumna istota. Ostre krawędzie metalu, w nagłej eksplozji uwalniające żywe, czerwone złoto. Ogień, zwęglający wszystko, tylko nie siebie. Jak wyglądały te rzeczy? Jak się je czuło?

 

Boże, choć nawet nie wiem, co określa to słowo, dlaczego nie mogę tego wiedzieć? Dla czego akurat JA nie mogę??

 

Ciemność. Żadnej myśli, oprócz tych samych, wciąż kołujących wokół określonych schematów. Ani jednej, mogącej pomóc, poruszyć tym wszystkim. Zero imaginacji. Zero barw. Zero doznań. Zero życia.

 

Ale co to jest życie??

 

Nagły ruch we wszechogarniającej ciemności. Mrok zwija skrzydła, boli go. Równie bolesna iskra oślepiającego światła. Bardzo szybko rozszczepia się, tworząc niezliczone, cienkie gałązki… Z chwili na chwilę jest go coraz więcej. Mam wrażenie, że oczy krwawią. Jeszcze moment i zostaną z nich dwie, wypalone dziury… I wtedy dociera do mnie: ja czuję.

 

Światło rośnie, szerokie smugi rozrywają szramy pęknięcia jak macki. Ale przyjazne, nie wrogie. Jasność eksploduje, rozsadzając mrok. Nic nie widzę, słyszę jak ktoś krzyczy… Teraz nawet taki dźwięk jest słodki dla ucha. Wrzask jest straszny, aż kapie z niego czysta agonia i rozpacz. Dopiero po chwili orientuję się, że to krzyczę ja.

 

Czuję krew. Płynie powoli, nie wiadomo skąd.Wewnątrz mnie, coraz niżej w dół.Na raziezimna i martwa, ale i tak cudownie kojąca, wreszcie nie jestem pustką… czuję dziwny,chłodny dotyk wewnątrz. Scala się w lód. Jest w środku, głęboko, po lewej stronie. I boli. A potem czuję ogień. Jest w oczach. Płonie w żyłach. Ogarnia umysł buzującym wachlarzem. Niech płonie …Proszę…. niech płonie….

 

Jestem ogniem!

 

I wreszcie przychodzi życie. Wpływa wraz z pierwszym oddechem który, choć żaden nie był tak ordynarny i bolesny, na zawsze pozostanie tym najpiękniejszym.

 

A zawsze już nie jest złe.

 

Żyję!!!!

 

***

 

6 czerwiec 2006

 

Nauka. Ta rzecz będzie nam towarzyszyć nawet po śmierci, zdążyłem się przekonać i będę przekonywał jeszcze dłużej ,co mogę wnioskować chociażby z tego, iż moja nauczycielka wciąż obawia się wypuścić mnie samego na zewnątrz. Podobno poznałem jeszcze zbyt mało.Trzymanie mnie w zamknięciu nie ma więcej sensu od wyprowadzania pudla z kokardą na sznurku. Widziałem takie coś dzisiaj. Gdy zapytałem nauczycielki, co w ogóle widzę, roześmiała się. Tak pięknie jak nikt inny. A może nawet ładniej. Nie będę jej tak nazywał, nawet nie pełnym imieniem, tylko krótko -Nila. 'Nauczycielka' kojarzy mi się z grubą babą z kokiem na okrągłym jak żaba łbie, brylach jak dla krowy i na dodatek wciśniętą w za ciasną spódnicę w kratkę, jak pasztet.Wydaje mi się,zeto z powodu jakichś zapomnianych traumatycznych przeżyć znauczycielkami.Ale moja jest inna. Zresztą, oni wszyscy są inni. Tylko czasami ich nie rozumiem. A oni także nie palą się do wyjaśniania mi wszystkiego.(…)

 

31 grudzień 2006

 

To najdziwniejsze święto, jakieustanowił człowiek. Po pierwsze, niby jest w jednym dniu, ale jednak o północy, co daje łącznie dwa, jeżeli oczywiście zaufać teorii 24-ro godzinnej doby. Po drugie ,jest strasznie głośne. Zazwyczaj obserwuję tą tendencję gdy ludzie zbierają się w grupy, nie tylko w celu rozrywki. Po trzecie, bawią się kolorowym ogniem i to mnie najbardziej w tym wszystkim degustuje. Oswoili go. Nila mówi, że to debilne jak polityka. Ma rację, zapewne, ta polityka to takie śmieszne faceciki i czasem mamuśki, uganiające się nie wiadomo za czym w ogromnym, przesadzonym we wszystkie strony jak peruka francuska(gdy pierwszy raz Nila pokazała mi na jakimś zdjęciu, to przeżyłem szok) budynku, wrzeszcząc i kłócąc się, jak to mają w zwyczaju. Cóż, ludzie tak robią. Oswajają ogień i nie potrafią słuchać się nawzajem. Po prostutak już robią…

 

28 marca 2007

 

Niedorzecznie to zabrzmi, bardzo niedorzecznie. Jak nakaz malowania kurczaków na złoto, żeby mieć złote jajka. Który wnet wygeneruje unia europejska, słyszałem przecież nie raz jakie herezje wymyślają. No tak, a co ludzie mieliby żreć? Do wyboru albo mięso przesiąknięte zapachem farby albo metalowa jajecznica. Do czego zmierzam?Do próby wyjaśnieniafaktu mojego ponownego istnienia. Ani wybrańcem żadnym nie jestem, mesjaszem jakimś, ani nic specjalnego na razie nie robię… Powoli czuję się jak pasożyt. Chyba popadam w depresję… Na szczęście Nila orzekła, że już w lecie będę mógł wykonywać najprostsze zadania, a może nawet i trudniejsze. Teraz zastanawiam się dla odmiany, czemu nie spotkało mnie jeszcze nic nie miłego…przecież poprzednie życie składało sie prawie z samych porażek,ciągłego wchodzenia pod górkę i bezowocnych starań. Musiałem być bardzo nieszczęśliwym człowiekiem.

 

24 grudzień 2007

 

Dzisiaj ludzie obchodzą swoje największe święto. W ogóle, lubują się w świętach. Zdaje się, że wspominałem już kiedyś, może nie wprost, ale to nic. Nila powiedziała, że robią to dla pieniędzy i z lenistwa, żeby tyłków do pracy nie ruszać. Wtedy jeszcze nie złapałem sensu-koniec końców wszystkiego, nawet rozumnego myślenia musiałem uczyć się od nowa-ale teraz już doskonale wiem o co chodzi . My na przykład, nie mamy przerw w wykonywanych zadaniach, bo to sens naszego życia. Właśnie, życie to taka piękna rzecz, którą jak wszystko docenia się dopiero po całkowitej utracie. Problem-a może zagadka-że niektórzy je odzyskują, a inni takiejnagrody dostąpić nie mogą.(…)

 

23 październik 2007

 

To już ponad rok. Nila mówi, żebym dla świętego spokoju dał sobie siana z tymi wspominkami bo co, jakaś stara wdowa jestem czy jak, ale ja mam przecież inne powody. Użalać się, cholera, nie będę. Cieszę się po prostu, dzień w dzień. Nila też się cieszy, bardzo często. Zwłaszcza wtedy, gdy człowiek by się porzygał albo zrobił coś równie żałosnego. No cóż, uciekanie na oślep jak naćpana mrówka, wrzaski gorsze niż zarzynana świnia, denne litanie wznoszone do nieba, jakby miał za chwilę przylecieć samolot bojowy, od Ruskich może jeszcze? Rasa ludzka jest żałosna. Do wymyślenia takich istot trzeba było mieć nie lada łeb, przyznaję …W sumie, to są niekiedy nawet śmieszni i sympatyczni w swojej niedołężności, takie oto malutkie, nieświadome nawet czym są robaczki. Ale gdyby kiedykolwiek zrobili krzywdę komukolwiek, kto jest mi bliski… Sprawiłbym ludziom cierpienia gorsze niż moje. Na zawsze…. To złe zawsze.(…)

 

1 kwiecień 2008

Na dziś przypada wesołe,wiosenne święto. Nie wiem,co mam o tym sądzić. Zaczynam coraz częściej zostawać posądzony o mizantropizm,ale przecież nie jestem już jednym z ludzi.Gdyby było inaczej z pewnością bym ich szanował. Ale przebywając wśród istot tak doskonałych,że po raz wtóry zastanawiam się czy to nie sen,po prostu nie mogę. I jest to pierwsza rzecz,której w nowym życiu nie mogę podołać.

1 wrzesień 2008

 

Hm, nie zdziwicie się ,jak powiem, że te małpiszony znowu odwalają jakieś święto. Właściwie nawet dwa. Łażą gdzieś śmiesznie ubrani, na biało-czarno lub w te zielone mundury, które w ogóle ich nie maskują, z flagami w rękach, ale to raczej domena dorosłych. Dzieci-wtedy dopiero widać, jak jest ich dużo, Nila wytłumaczyła, że potem siedzą w szkołach albo z nosami przyklejonymi do komputerów-migrują gdzieś dużymi stadami, jak małe szczury wciśnięte w paradne mundurki, efektem wyglądając jak mikro-wersje ich rodziców. Najbardziej śmieszą mnie te, próbujące utrzymać względną równowagę na tych dziwacznych butach z grubymi szpilami wystającymi z podeszwy jak tępe gwoździe, o chodzeniu na owych wynalazkach nie mówiąc. Nila też się z tego śmieje, poza tym lubi to święto. Ma wtedy mój ulubiony, straszny, zadowolony wyraz twarzy. Też bym miał, gdyby kiełbasa sama wchodziła mi do talerza.(…)

 

24 grudzień 2008

 

 

 

Do tej pory sądziłem, że widziałem, słyszałem i czułem rzeczy naprawdę piękne, cudowne, niesamowite czy jak by to inaczej nazwać. No pewnie, ułomny ,myliłem się. Dzisiaj moje oczy dostąpiły zaszczytu oglądania widoku będącego o dziwo po części dziełem człowieka, mając na względzie jego współudział… Trochę to ironiczne, biorąc pod uwagę, co przedstawiał. Lecz tak, jak słowa lubią mieć dwa znaczenia, tak samo widziane obrazy mogą być dwojakie,z ależy kto akurat ogląda. Ja, nauczony postrzegania świata z perspektywy istot, które dla mnie stały się niemalże bogami, nie widziałem jedynie ludzkich zwłok, rozmaraszonych jak kura wybebeszona przez jakieś tam latające dziwadło, ptaka znaczy się, leżących na śnieżnej zaspie,w niezbyt miłej w odbiorze mazi ze śniegu, krwi i czego tam jeszcze homo sapiens w środku nie ma, powoli tężejącej w małe krzyształki, za sprawą mrozu ściskającego jak nawiedzone imadło. Ja potrafiłem ujrzeć niesamowite połączenie niewinnej bieli śniegu, malowniczo iskrzącego się pod ostrzałem światła setek tysięcy gwiazd i ogromnego ślepia księżyca, wytrzeszczonego jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi, z całym rzewnym tragizmem czerwieni krwi, jeszcze całkiem niedawno krążącej w ciele tego nieszczęśnika. Niestety, choć dobrze pamiętałem uczucie, gdy nowa krew zaczynała krążyć w moim, tenże nie stanowił dla mnie nic wartościowego, był tylko człowiekiem. Istotą, która miała krew, duszę, zbyt wielkie ego wraz z podejrzaną psychiką.

 

13 maj 2009

 

To ponad wyobraźnie komiczne, ale samoistnie i automatycznie uznałem to za sprawę całkowicie pozbawiona zastrzeżeń, iż ani razu jeszcze nie wspomniałem, kim stałem się ja i kto-wieczna chwała im za to-wprawił sprawy w taki właśnie obrót. Zupełnie jakby ktoś nakręcił baletnicę w pozytywce.(…)

 

To cudowne istoty. Na różnorakie sposoby mógłbym je opiewać, ale zbyt podchodzi mi to pod puste mrzonki ludzi, klepanie plastikowych słóweczek, których cały sens już dawno poszedł babrać się w gównie. A zatem, kim oni są? Na pewno nie kimś, kogo wielbią ludzie, nie tylko nie na takiej płaszczyźnie jak ja, ale w ogóle. To bluźnierstwo. Jak można?!Nila coś swego czasu tłumaczyła, ale do mnie nawet jej słowa nie dotarły. Poza tym, nie odnotowuję takiej potrzeby. Oni też nie. Ludzi mam w końcu męczyć, nie zgłębiać ich naturę i rozumieć. Lecz mimo to daleko mi do tego mistrzostwa perfekcji w dokonywaniu rzeczy przez nierozumnych zwanych ogólnikowo złem. Bo co to, kurwa, zło?! Ser jakiś, żeby go prosto zaklasyfikować do nabiału?? Zamknąć za kratami wyobrażeń i w taki sposób spreparowany podać ludzkości, jeszcze na ozdobnej tacy kłamstw, niech żre, żre i się nażre, aż w końcu padnie na wątrobę albo inne paskudztwo, czego im cholernie mocno życzę. Niech się duszą we własnym szaliku, co się na szczęście już od ponad wieku konsekwentnie na świecie dzieje. Hmm, trochę mnie poniosło. Ale po zawieszeniu w bezosobowej pustce, ma pełne prawo. Małe, zadziorne łebki emocji mogą wreszcie wyjrzeć na powierzchnię.

 

Kim wiec są te cudowne istoty, którym zawdzięczam niewypowiedzianą ilość dobra wszelakiego rodzaju?

 

To demony. Tak, wskrzesiły mnie demony.

 

6 czerwiec 2010

 

W czwartą rocznicę otrzymania drugiej możliwości pełnowymiarowej(pełnoprawnej raczej nie) egzystencji, postanowiłem pozbierać wszystkie wspomnienia i fakty, by przedstawić sobie jasno co właściwie robię i co reprezentuję. Wyszło, że żałośnie niewiele w porównaniu z ogromem tego, co dla mnie zrobili… Są jak rodzina, pewnie lepsza niż ta, którą– siłą rzeczy-musiałem kiedyś mieć. Niby nie powinienem wielbić istot, powszechnie uznawanych za konkretne i skondensowane wcielenie samego zła, ale wszyscy sądzący w ten sposób popełniają jeden błąd, zapominając kim kiedyś demony były.(…)

 

Często pytałem, czym jestem. Czułem od razu, że nie człowiekiem, już nie. Świadomość odcięcia się od tego faktu przyszła do mnie właściwie wraz z pierwszym nowym oddechem. Dużo czasu minęło, zanim dostałem szczerą, pełną odpowiedź, jakby nie chcieli, żebym dostał szoku lub czegoś pokroju wariactwa. Okazało się bowiem, że gdyi człowiek odbierze sobie życie, jego dusza zostaje zawieszona w miejscu, do którego jest dostęp z zewnątrz(wiadomo, że dla przeciętnego Nowaka raczej nieosiągalny, ponieważ trzeba wiedzieć jak to zrobić, umieć to zrobić i nie wlecieć w nicość do towarzystwa tej biednej, samobójczej duszyczce, która z kolei nijak stamtąd wyjść nie może). Jeżeli ktoś wykorzysta te otwarte, może nie na oścież drzwi i złowi takiego delikwenta jak rybę na wędkę, powstaje twór podobny do mnie, niby żywy, a umrzeć nie może, niby człowiek, a ich nienawidzi, niby ma duszę, ale jakąś taką …odległą. Co zaś robimy? Po krótkim okresie 'niańczenia', gdy już jesteśmy w pełni sprawni i użyteczni, zaczynamy spłacać dług(tak, jednak takowy istnieje) zaciągnięty wraz z przywróceniem nas do życia. Wykonujemy zawsze brudna robotę. Zadania ważne, w których nikt nie chce się babrać ,ale bez nich wszystko by się posypało, jak stuletnia drewniana chatka. Kradniemy. Szpiegujemy. Dostarczamy informacje. Zabijamy. Przesłuchujemy świadków. Niekiedy kusimy. Szantażujemy. Wchodzimy w drogę aniołom stróżom.

Podsumowywując,odgrywamy rolę tak zwanego pechu i ironii losu.

Do tego właśnie służą dusze z odzysku.

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

-- błędny zapis daty, chyba że w jednym roku masz po dziesięć czerwców, majów et cetera,
-- przecinkoloza (dużo błędów) i wielokropkoloza (za dużo -- wywołują, jak to sie mówi, wrażenie przesadnej egzaltacji),
-- wstęp jest niesamowicie bełkotliwy i łamie poetycką zasadę wielkich słów (wielkie słowa, to takie, z którymi nasza kultura wiąże dużo różnorakich skojarzeń; nie mogą stać obok siebie, bo ogrom owych znaczeń nie mieści się wtedy w tekście, wylewa i uzyskujemy efekt kiczu),
-- dalej jest może trochę mniej bełkotliwie, ale przemyślenia bohatera są wciąż nazbyt chaotyczne; sam bohater zresztą jest, w każdym razie w moim odczuciu, nazbyt odczłowieczony; za dużo w nim pogardy, za mało autorefleksji,
-- last but not least, słaby ten 10 IV 2010.
Moim zdaniem, lepiej byłoby wywalić część tych przemyśleń, natomiast pozostałe wpleść w jakąś fabułę. No i włożyć więcej wysiłku w opracowanie i dopracowanie tekstu.
pozdrawiam

I po co to było?

(...)która otacza mnie ze wszystkich stron trój wymiaru(...) -  trójwymiar piszemy razem

słońce. bóg. miłość. szczęście. tęcza. światło. spokój.
- po kropce powinienes pisać z dużej litery. Awangarda?

Zero imaginacji. Zero barw. Zero doznań. Zero życia. - za to powtórzeń bez liku.

Przepraszam, nie dałem rady dokończyć - może przez zmęczenie późną porą? Poza tym Twój sposób pisania jest męczący. Piszesz chaotycznie, dodatkowo popełniając masę błędów. Pozdrawiam

Mastiff

Dzięki za komentarze,przynajmniej wiem,co robię źle i mogę się uczyć na błędach. Chociaż  wydaje mi się,że i tak nie jest tragicznie jak na kogoś kto ma 15 lat.

Pewnie, że nie jest. Jak to mówią - całe życie przed Tobą.

Mastiff

Pod poprzednim opowiadaniem napisałaś, że lubisz pisać teksty ciężkie i mroczne. To fajnie, ale najpierw naucz się dobrze pisać i poprawnie. Jak zauważyli koledzy - w tym tekście występuje nadmiar  przecinków, wielokropków, powtórzeń. Tego ostatniego możesz unikać stosując synonimy (masz do tego słowniki PWN). To opowiadanie jest bardzo, a to bardzo chaotycznie. Przemyślenia głównego bohatera nie są w ogóle przemyślane. Stosujesz bardzo, a to bardzo niepoporawny sposób zapisywania dat. Po kropce ZAWSZE piszemy z dużej litery. Zdania napisane w nawiasach też nie są ani ładne, ani praktyczne. Dam Ci radę. Na razie odłóż ty te pisanie ciężkich i mrocznych historii, i pisz najprostsze historie. I nie jest tragicznie, widziałem tutaj dużo gorsze teksty od Twojego. Nie poddawaj się. Dużo ćwicz i dużo czytaj. Najlepiej klasykę, i nie tylko fantastykę. Sama zobaczysz za pewien czas efekty. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

15 lat. Potrafisz pisać. No rzeczywiście nie jest tragicznie.
A tak na poważnie, to, jak kolega wyżej, polecam dużo czytać, jak mawia King, po 4 godziny dziennie. Niekoniecznie wyłącznie klasykę. Najlepiej wszystko jak leci, bo wtedy dostrzeżesz różnicę między niezłym tekstem a przeciętnym. A jak pisać, to raczej ciągi wydarzeń. I łatwiesze i więcej sobie poćwiczysz -- tempo, kompozycję, opisy świata przedstawionego i takie tam inne pierdoły.
miłej pracy
pozdrawiam

I po co to było?

MNie się zamysł tego tekstu podobał, tzn. te dusze z odzysku. Gdyby to dopracować, skrócić pewne elementy (np. te przemyslenia), a inne rozwinąc, to byłoby niezłe. Choć i tak tragicznie nie jest.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Pdoba mi sie pomysł i styl.

Nowa Fantastyka