- Opowiadanie: padzik07 - Ostatnie dni(Kroniki Wyspy)-Niezbędne ofiary(Rozdział III)

Ostatnie dni(Kroniki Wyspy)-Niezbędne ofiary(Rozdział III)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatnie dni(Kroniki Wyspy)-Niezbędne ofiary(Rozdział III)

Każdy porządny elf czy krasnolud wie ze człowiek nie istnieje.

 

Szli na wschód, ku gościńcowi a potem prosto do groty. Po ich lewej ręce rozpościerał się widok jedynego na Wyspie tak dużego jeziora, po prawej zaś Puszcza Elfia. Przed nimi tylko drzewa.

-Czyli jak to jest z tą waszą długowiecznością?

-Jak to jak? To wy żyjecie krócej. Jesteście niżsi, żyjecie w dusznych, zapylonych jaskiniach i nie jecie roślin.

-Bo rośliny smakują jak trawa!

-Tylko wasze jaskiniowe.

Drzewa były coraz rzadsze. Powoli stawały się pojedynczymi by w końcu zniknąć zupełnie. Polanę tę elfy zwały polaną dębu. Obecnie na środku stał jedynie spróchniały pień z czarną dziurą w środku. Widok był przygnębiający dla Eurodypa, znał to piękne drzewo z dzieciństwa. Potem zniszczył je piorun. Elfy czciły dawniej to miejsce. Lecz straciło ono swe piękno.

Rozmawiali o wnioskach Hanza dość długo, obaj doszli do tego samego wniosku. Coś było nie tak.

Usiedli przy pniu by odpocząć.

-Wiesz coś o tych strażnikach?– zagadną Hanz.

-Nie za dużo.

Coś skrobało w głębi pnia. Włochata noga wynurzyła się z otworu.

 

W Sali wojennej panował ruch. Generałowie uwijali się jak mogli byle by tylko wypełnić rozkazy króla.

-Co ze zwiadem! Gdzie jest Mar? -król gestykulował żywo. Mógł przejść do legendy, pokonać krasnoludy, zmazać hańbę wojny pierwszego spotkania.

-Tu jestem, królu.– elf padł na twarz, ręce złożył w przepraszającym geście.

-Co donieśli?

-Krasnoludy zbroją się przy Bramie. Powtarzają taktyki z czasów wojny.

-Dokładnie.

Generał podniósł głowę by było go lepiej słychać w tłumie. Upadł na posadzkę po tym jak władca uderzył go w Polik.

-Nigdy nie patrz na króla kiedy ten sobie tego nie życzy! Teraz mów. Tak, możesz spojrzeć.

Monarcha uniósł dumnie głowę.

-Zamykają wrota, panie. To wystarcza.

-Ma im teraz nie wystarczyć! Weźmiemy ich głodem.

Wojskowy pokręcił przecząco głową.

-Mają zapasy na wiele lat. Po za tym żywią się zwierzętami jaskiniowymi, hodują je.

Król zastanowił się chwilę. Choć generał znał pytanie pozwolił władcy je zadać.

-Da się wywarzyć bramę?

-Są grube na metr, po za tym odlano je z ołowiu.

Monarcha zaklął.

 

Długa na pół metra włócznia sterczała z ramienia Hanza.

-Biegnij! Są tuż za nami!- krzyczał elf.

 

-Zawołać Eurodypa.– Nakazał władca.

Zirytowany czekaniem ponaglił służących. Po pewnym czasie ktoś podbiegł pod tron i padł na twarz.

-Najwyższego kapłana nie ma w świątyniach. Podobno wyjechał.

Król wrzeszczał i klął. Elfy powoli opuszały salę. Monarcha uspokoił się jednak.

-Znajdźcie kogoś podobnego i spalcie jako tego zacharchanego dezertera! Niech lud wie za co ginie!

Krasnoludzkie przekleństwo dziwnie brzmiało w ustach elfa, lecz teraz obce wulgaryzmy były w modzie. Pokazywały że elf jest nowoczesny…

 

-Już prawie las. Dasz radę Hanz.

 

Widowisko było udane. „Eurodyp" giną długo i w męczarniach. Lud pragną teraz takich rozrywek, a król dobrze o tym wiedział. Bał się tylko co powiedzą kapłani.

Dowiedział się niedługo po zabawie. Kapłani weszli do Sali, znieważyli go spojrzeniem i podarzyli słuszność decyzji. Nie byli jednak na tyle głupi by zaprzeczyć zdradzie Eurodypa.

-Nie powinieneś go palić, panie. Nie przysłuży się Naturze.

Król dawno już rozważał usunięcie religii, przeszkadzała w sprawnym prowadzeniu wojny.

-Co się stał to się nie odstanie.

Myślał gorączkowo. To wystąpienie było przedsmakiem buntu. Przynajmniej w mniemaniu władcy. Musiał ich za coś zamknąć. Usunąć. Musiał mieć pełną, nieograniczoną władzę.

 

-Są tuż za nami!

Eurodyp złapał upadającego Hanza. Krew płynęła wartkim strumieniem między palcami elfa.

Pająki były tuż za nimi.

 

-W imieniu władcy, króla elfie wspólnoty, skazuje się tych oto zdrajców za pomoc w ucieczce krasno ludzkiego szpiega, Eurodypa Kasree, na cztery cykle natury odosobnienia!

Kat wygłosił swój tekst. Tłum ryczał podekscytowany gdy z podestu sprowadzano ich dawnych mentalnych mentorów.

 

Kapłan wymachiwał w rozpaczy ułamanym trzonkiem włóczni. Udało mu się nawet kilku trafić, ale sporo przedostało się do ciała konającego krasnoluda.

Był by to koniec podróży gdyby nie magia.

 

Każdy porządny elf czy krasnolud wie że człowiek i magia nie istnieje.

 

Pająki wrzeszczały z bólu. Ich skóra odpadała powoli, odchodziła na wpół zgniła od mięśni. Potwory ginęły w agonii. Mięście czerniały i odchodziły od kości aż w końcu pozostały same szkielety.

Z Lasu wybiegł mężczyzna.

-Zabieramy go do mojej chaty!- krzykną i podniósł Hanza rękoma.

Eurodyp choć osłupiały posłuchał.

 

Demoniczne zastępy opuściły już dawno temu Osadę i teraz szły przez pustynię po nowe ziemie.

Koniec

Komentarze

Nie czytałem poprzednich części (chyba), ale ten kawałek w ogóle do tego nie zachęca, a wręcz odwrotnie. Strasznie ciężko przebrnąć, a i sama historia taka nijaka. Zdecydowanie poniżej średniej.
Pozdrawiam,
Adam

Historia nijaka bo wyrwana z kontekstu.

Jeśli przeczytałeś tekst, zostaw swój ślad. Mam dziwne wrażenie że nikt go nie czyta więc podnieście mnie na duchu. Ty Adamie się nie liczysz, zostawiłeś ślad...

Ciekawe opko, ale w porównaniu do innych troche spokojniejsze.

Padziu wstaw ty lepiej "Nowe Kroniki Dzieci Mocy" nie zadawaj sie z elfami i krasnoludami bo ci nie idzie... pozatym skończ w końcu co obiecałes dawno temu! ;D

Nowa Fantastyka