- Opowiadanie: thelema69 - Maniek Kaszanka zostaje królem (KOSMIKOMIKA 2011)

Maniek Kaszanka zostaje królem (KOSMIKOMIKA 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Maniek Kaszanka zostaje królem (KOSMIKOMIKA 2011)

Ogromne, soczyste słoneczko zbudowane wyśmienicie, jak się patrzy z kiszonego ogóra, dokładnie przedtem

sfermentowanego w mieszańcu taniego wina i bimbru, świeciło sobie nieśpiesznie, śpiewając pod nosem, co niektórym mogło wydać się irytujące, ale takich od razu detronizowano i publicznie przerabiano na salceson. Maniek Kaszanka niepewnie rozejrzał się dookoła, choć chyba bardziej wyszła mu elipsa. Całą swoją energię i zaangażowanie, zupełnie takie, jakie wykazuje śllimak, podczas zjadania tynku ze ściany, włożył w nieludzki wysiłek, którym było zastanowienie się gdzie, do Jasnej Anielki, jest. Niestety, odpowiedź tylko mu przemknęła, tak że nie zdążył jej złapać, a robił się już głodny. Zauważył tylko, że posiadała różowe futerko i ogólnie prezencję jakiejś podróby z chińskiego marketu, a więc drogą dedukcji dochodząc, była ciężkostrawna i w gruncie rzeczy zdrowo niezdrowa. Maniek zszedł więc ze wspomnianej drogi, bo mu było niewygodnie. Dla odmiany usiadł na wielkim puchowym fotelu w kształcie żółtej gumowej kaczusi, unoszącego się nad ziemią w sąsiedztwie bliżej nie znanej rzeczki. Niezwykle długaśną chwilę poświęcił na wymyślenie, dla czego jego neonowo zielone filcokalosze są brudne. Ano, stał przecież w błocie, zupełnie niedawno. Maniek darzył błoto szczerą sympatią– zawsze można było coś ciekawego w nim znaleźć, jednak o wolał ziemskie , bo to jakieś wyświechtane było. Może je przez wirówkę przepuścili, święta Maryla wie. Nagle przez zabłocone poletko pełne marchewki, recytującej nieprzerwanie jakieś filozoficzne eseje po koreańsku bywało denerwujšce, (szczególnie jeżeli ktoś kiedykolwiek siedział sam na sam w kiblu z szynszylami) przemaszerowało stadko futrzanych mikrofonów, tych z antywietrznym bajerem w dupie. 'Misiaczki!'– zawołał donośnie Maniek. Niestety, to nie były te mikrofony, które znał z własnej, ojczystej planety. Te były sowieckie. Każdy miał wytatuowaną na lewym pośladku czerwoną gwiazdę, więc z przezorności wolał pozostać przy gumowej kaczusi. I nagle zupełnie jakby widok mikrofonów dał mu potężnego kopa w łeb, wszystko sobie przypomniał. Okazało się to o tyle fajniaste, że już nie musiał się zastanawiać, czemu ma na głowie dziwną, pluszową koronę jak z filmów o Barbie, przyozdobioną korniszonami, gdzie każdy ubrany był w aksamitną kamizelkę innego koloru, jak na paradach gejowskich. Gdy jego mały móżdżek wielkosci fistaszka odpowiednio przetworzył informacje, Maniek wpadł w histerię. Zerwał się z kaczusi i jął gonić po błotnistej łączce, kręcąc przy tym młynki rękami, jakby próbował naśladować niezapomniany taniec nieodżałowanego Freddiego Mercury'ego. Cóż, tak chłopaczyna okazywał strach i przerażenie, cóż można na to poradzić. Ciekawe czy wam chciałoby się siedzieć z założonymi rękami, jak na kazaniu, kiedy proboszcz nałogowo oglądający pornosy, z wianuszkiem kochanek wokoło, mówi wam coś o grzechu zdrady, podczas gdy dowiadujecie się że zostaliście porwani przez obrzydliwe, zielone ufoki z głowami kogutów, zupełnie takie jakie widzi się po zbyt częstym paleniu Maryśki, która z resztą nie jest niczemu winna, skoro ma ogródek blisko was i codziennie o siedemnastej zaprasza na murzyńską herbatkę i zdechłego herbatnika.

 

Iznowu to ja muszę wam wszystko objaśniać, bo wciąż szalejący na łące Maniek przecież nie może, w końcu właśnie

sądzi, biedaczyna, że jest suszarką do włosów. Trudny jest żywot rolnika, taka prawda. A wszystko zaczęło się od tego, że w Zadupiu Dolnym zrobili konkurs disco polo. Już na samym starcie wydawało się, że coś tu, kurde, nie gra. Po pierwsze, proboszcza rzuciła kochanka, a to jak zawsze źle wróżyło, po drugie, na cmentarzu przestał straszyć duch starego Mariana Bajduła, po trzecie, traktor sołtysa wywalił się do rowu. Poza tym, największy pijak we wsi po raz pierwszy nie przykrył się rowerem, chociaż wcale nie zanotowano wysokiej temperatury w porach wieczornych. Ale, koniec końców, konkurs się odbył, bo tak musiało być. Pod koniec, w samiutkim finale zostało trzech najlepszych śpiewaków(mniejsza z tym, że na trzech uczestniczących i jakiekolwiek eliminacje można było sobie na piasku namalować krowim ogonem). Byli to Lucek Zabibok, Stefan Patrzała i nasz Maniek Kaszanka. Biedaczysko, pożerany żywcem przez stres stał z boku sceny, czekając na swoją kolej; występował ostatni i na rękę mu to nie było. Cały czas mylił tekst swojej popisowej piosenki i zamiast 'królik' śpiewał 'zając', a to, powiadam wam, zaprawdę straszna zniewaga, pomyłka, nieporozumienie i ogólnie jeden z lepszych pretekstów do rozpoczęcia trzeciej wojny światowej. Maniek nie wiedział jednak, że od dłuższego czasu znajduje się na stałym, 24 godzinnym podglądzie pewnych zakochanych w disco polo jak moher w Modzie na sukces kosmitów. A im wystarczyły kilkusekundowe przesłuchania, by wyłowić z tłumu odpowiedniego kandydata i bynajmniej nie musiał on spiewać po chińsku. Nadeszła kolej mistera Kaszanki; wszyscy zamarli w oczekiwaniu na solowy popis wielkiej legendy Zadupiowskiej sceny muzycznej. Maniek,wciąż w lekkim stresie, ścisnął mocno mikrofon spoconymi dłońmi i zakwiczał jak wieprz z chrypką i na kacu: -Nieeedźwiedź siedział w króliczoku, zaaaaając pływał w akwariumie, a pan doktor mi powiedział…że mam narosty na nerkach! Chrrrum!- Publiczność zawrzała; za to chrząkanie wszyscy wielbili Mańka jak Ruskie wódkę ,a może nawet bardziej, o ile tylko się da. Lecz oto objawiło się prawdziwe objawienie nie z tej ziemi: nad sceną objawił się niezwykły, zielony słup świecącej galaretki o smaku groszku i wessał Mańka jak objawiony kosmiczny odkurzacz. I tyle go widzieli.

Objawienie polskiej sceny disco polo odjawiło się na zawsze, a objawieni na nowo mieszkańcy Zadupia Dolnego przerzucili się na ciężki rock,nazwę zmieniając na Antychrystów Wielki. I tyle z tego wszystkiego mieli. A Maniek? Co z Mańkiem??!! A tyle, że został koronowany na króla disco polo przez dziwacznych kurzogłowych ufoków z planety Kurzadupadiscomasakragroszekogóralleluja, po czym mógł bez ograniczeń śpiewać śląskiego Bluesa, jeżdżąc po swoich włościach na gigantycznej szczotce do czyszczenia kibla.

Koniec

Komentarze

Ja już za stary jestem na Twoją twórczość. Może młodsza generacja doceni...

Mastiff

Bardzo mi przykro, ale niestety nie zruzumiałem żartu ukrytego gdzieś w Twoim tekście. W ogóle brnie się prez te opowiadanie jak przez bagno. Tekst jest bezsensu. Przynajmniej dla mnie, ale może się mylę i ktoś inny coś tutaj znajdzie dla siebie, i może doceni ten tekst. Ale nie poddawaj się i nie zrażaj się. Pisz dalej. Myślę, że następnym razem będzie lepiej. Pozdrawiam.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

OK, do konkursu.

Zgadzam się zkomentarzem mkmorgotha-mnie też podczas pisania tego czegoś brnęło się jak pzrez bagno. po prostu chciałam spróbować swoich sił w gatunku innym,niż normalnie. lubię pisać teksty ciężkie i mroczne,z resztą niedługo coś takiego dodam. traktujcie to opowiadanie jako absurdalny żart;)

Brak akapitów bardzo utrudnia czytanie.
Poza tym - zupełnie nie mój klimat.
Pewnie też jestem za stary.

Taak,wiedziałam,że jak ja się wezmę za pisanie czegoś w zamyśle komicznego,to wyjdzie taki potworek.

Nowa Fantastyka