- Opowiadanie: satariel - Zapiski ucznia

Zapiski ucznia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zapiski ucznia

Uczeń Hager starannie wypytywał się o wszystko swojego mistrza. Jego upór, spowodowany nieokiełznaną ciekawością i wręcz fanatyczną ambicją zmęczyłby już niejednego. Mimo tego nauczyciel dalej odpowiadał cierpliwie na jego pytania.

Siedząc przy masywnym, dębowym stole w kącie pomieszczenia, otoczony przez kilka tlących się świec i kałamarz, starannie notował wszystko w opasłym, kończącym się niedługo notatniku.

Mistrz, stojąc przy ogromnym oknie, podzielonym bajecznie poskręcanymi szprosami, spoglądał na wschodzące słońce. Wyłaniało się powoli, napotykając po drodze małe, wtulone w siebie domki z których wydobywał się sunący po nizinach dym.

Pierwsze promienie światła wpadły do środka, spowijając nieco pożółkłą tapetę, zdobioną wymyślnymi ornamentami. Robiło się coraz jaśniej.

– Nie marnuj świec. – odparł sucho nauczyciel.

Uczeń zdmuchnął czym prędzej płomyki. Z knotów wysnuł się gęsty tuman. Umoczył stalówkę w kałamarzu i chciał pisać dalej. Niestety zgubił myśl.

– Jeżeli chodzi o podróż do światów mroku podczas projekcji astralnej, należy zwizualizowac swoistą furtkę mentalną, po czym przejść przez nią, uprzednio nadając myślom cel podróży. Najlepiej gdy tli się ona szkarłatnym lub karmazynowym światłem. – mistrz dalej patrzył się w okno.

W pokoju znowu dało się usłyszeć ciszę przeplataną z dźwiękami skrobania po papierze. Kurz unoszący się w pokoju wskazywał drogę promieni słonecznych, które całkowicie już wypełniły przestrzeń pomieszczenia.

– Na dzisiaj skończymy. – odezwał się po minucie. – Notujesz już cały dzień i noc. Teraz opanuj to czego się nauczyłeś.

– Mistrzu Loganie, kiedy następna sesja?

– Tym razem nie ustalę jej ja, lecz ty.

– Ja? – zdziwił się Hager. – Dlaczego?

– Jak już mówiłem, musisz opanować nowe techniki projekcji, oraz zachowań w jej trakcie. Nie należy to do łatwych zadań, ale zależy to zazwyczaj od uporu. Znając ciebie masz więcej szans. – odwrócił się do ucznia i lekko uśmiechnął. – Teraz musisz zagłębiać się do mroczniejszych światów, aby uwolnić z nich pokłady potrzebnej dla ciebie energii astralnej. Kiedy to osiągniesz, zgłoś się do mnie.

Hager spakował wszystkie przybory do skórzanego waciaka, z którym nigdy się nie rozstawał. Zdjął zarzucony na krzesło czarny, długi płaszcz i ubrał go. Założył i dokładnie zasznurował solidne, zimowe buty. Podszedł do Logana. Uścisnęli sobie dłonie.

– Zapewne niedługo spotkamy się znowu „Pod Bykiem” – zagadnął jeszcze Logan. –Przekaż także moje pozdrowienia Rafaelowi.

– Nie omieszkam. – uśmiechnął się Hager.

– Aha, jest jeszcze coś. – zaczął Logan. – Chociaż, nie… – przerwał – Ten kłopot mam już za sobą.

– Jaki kłopot? – Hager stanął w połowie drogi do drzwi.

– Nieważne… Powinieneś już iść. – odpowiedział wymijająco nauczyciel.

Chłodne, zimowe powietrze wdzierało się do gardła. Choć śniegu było niewiele, niska temperatura i wilgoć wzdrygały mało zahartowane osoby. W centrum wioski było już nieco cieplej. Kupcy śpieszyli do otwarcia swoich kramów, a gospodynie domowe na zakupy. Zapowiadał się zwyczajny, zimowy dzień.

Wyczerpany Hager otępiale stąpał w stronę domu. Była to stancja, którą dzielił ze swoim przyjacielem, Rafaelem. Zapukał do drzwi, które otworzyła mu właścicielka, szanowna Wolfa Green, emerytowana nauczycielka rachunków z pobliskiej szkoły.

– Znowu ledwie stojący o własnych siłach. – odparła z lekką złością i troską zarazem. – Wchodź do środka, robisz przeciągi.

– Od razu idę do łóżka. – oznajmił Hager.

– Nie wiem co dokładnie robisz co kilka tygodni u starego Logana, jednak już ja wiem co ten magus robi z takimi młodzianami jak ty. Najpierw wypatruje sobie ofiary, a potem uczy ich rzeczy o których wolałabym nie myśleć, dodatkowo narażając ich na stos Inkwizycji. – w jej głosie dało się usłyszeć obawę. – Do tego daję ci schronienie. No spłonę razem z tobą!

– Bez obaw, Logan ostrzegłby mnie przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem, znasz go na tyle. – odparł spokojnie Hager.

– O tak! Znam… Nie wiadomo z jaki czartami paktuje, by w porę usunąć się w cień. Tak, jakby sam nim był!

– Jakie czarty? – zaśmiał się Hager. – Pani Green, że pani wierzy w takie rzeczy…

– Nie wierzę! – zdementowała szybko. – Ale jak wytłumaczysz to czym się zajmuje, to jak postępuje i żyje? Czy człowiek potrafi przewidzieć wydarzenia bez pomocy piekieł?

– Biorąc pod uwagę to, że nie istnieją żadne diabły to tak. – odrzekł Hager, po czym powtórzył wyklepaną formułkę. – To strach przed nieznanym powoduje, że ludzie wymyślają sobie bogów i diabły. To tak jak dzieci widzą potwora w szafie.

Wolfa zrobiła zniesmaczoną minę. Nie lubiła jak ktoś kpi z wiary jej wielopokoleniowej rodziny. Chociaż sama miała co do niej duże wątpliwości, była to jednak tradycja, której trudno się było zrzec.

Węsząc nieprzyjemna wymianę zdań, Hager odwrócił się w stronę schodów i czym prędzej udał się na górę. Wszedł do sporego pokoju, który dzielił z Rafaelem. Zastał go ubierającego się. Rafael wysokiego wzrostu, o czarnych, długich włosach powitał go kiwnięciem głowy.

– Masz pozdrowienia od Logana.

– Dzięki. Swoją drogą nie wyglądasz za dobrze. – zmartwił się Rafael.

– Jak po każdej sesji. – odpowiedział z trudem.

Zdjął buty i płaszcz, po czym rzucił się w ubraniu na swoje łóżko. Rafael jak na co dzień wyszedł do pracy. Zajmował się układaniem ptaków drapieżnych. W wiosce Buer, wykorzystywano je do odpędzania różnorakich nieproszonych gości wokoło osady, takich jak wilki. W mniej przyziemnych sprawach służyły odganianiu wron od pól uprawnych.

Może trudno sobie wyobrazić atak ptaków drapieżnych na watahę wilków, ale gdy jest to stado orłów morskich, zdolnych ciężko ranić a nawet zabić uciekającego człowieka, sprawy mają się inaczej.

Sen przyszedł szybko.

 

*

 

Obudził go zapach strawy. Dochodziła pora obiadowa. Głód i zniewalająca woń poprowadziły go na dół. Przy stole siedział już Rafael, pani Green kręciła się przy kuchni.

– Nie uwierzysz. – zaczął Rafael. – Kolejna wataha wilków zbliża się do Buer.

– To pewnie przez zimę w tym roku. Może śniegu mało, ale zimno jak cholera.

– Najgorsze jest to, że niedługo ja mam nocną wartę poza bramą. Jeżeli w tym dniu zaatakują… Na szczęście mój przełożony pozwala brać tyle ptaków ile można wziąć na wóz.

Na stole pojawiły się placki w smakowitym gulaszu. Hager zajadał, prosząc potem o dokładkę.

– Widzę, że stosujesz wskazówki Logana. Twój apetyt ciągle rośnie.

– I niedługo się z tobą pożegnam jak tak dalej pójdzie. – pani Green zagroziła żartobliwie.

Należała do osób miłych i życzliwych, jednak niekiedy była trochę wścibska i chciała wiedzieć wszystko o osobie którą przyjmowała pod swój dach. Po przejściu na emeryturę nie miała zbytniego zajęcia, do tego mąż zmarł kilka lat wcześniej. Głównie dla towarzystwa otworzyła stancję.

– Może towarzyszyłbyś mi w noc mojej zmiany? – zapytał Rafael. – Nie chce mi się samemu gapić w ciemny las, z kilkoma orłanami w klatkach.

– Czemu nie. – zgodził się Hager.

– Poza tym Logan na pewno nauczył cię paru sztuczek…

– Nie rozmawiajcie o tym przy mnie! – gwałtownie przerwała mu pani Green. – A jak Inkwizycja będzie mnie torturować i wszystko co usłyszałam powiem?

– Już mówiłem, Logan…

– Wiem co mówiłeś. Po prostu… Ach! Idźcie już sobie!

Hager i Rafael wybrali się na targowisko po świeżo sprowadzony tytoń, potem zaś na mały spacer do tawerny „Pod Bykiem” na kilka głębszych.

– Co się mogło stać starej Wolfie? – tak nazywali nieoficjalnie panią Green. – Ostatnio stała się jakaś nerwowa.

– Zawsze taka jest gdy wracasz od Logana. – odpowiedział krótko Rafael.

Wśród ogółu ludzi praktykowanie jakiejkolwiek odnogi magii lub okultyzmu uchodziło za przestępstwo i było tępione przez Inkwizycję, która siała prawdziwy postrach. Nie chcąc stracić zaufania ludu prostego często urządzała pokazowe palenia rzekomych czarownic lub czarnoksiężników. Cierpieli jednak na tym zwykli ludzie.

Wbrew pozorom to Rafael jako pierwszy poznał Logana. Niegdyś Logan także zajmował się fachem sokolnika, jednak równocześnie chciał zwerbować Rafaela na ucznia sztuk magicznych. Niestety w obawie przed stosem nie zgodził się. W tymże czasie pojawił się Hager. Będąc przyjacielem Rafaela i nie mając większego celu w życiu postanowił przeprowadzić się za nim do Buer. Tak się złożyło, że wylądowali na tej samej stancji. Rafael zapoznał Logana z Hagerem i tak zaczęła się jego mistyczna droga. Oczywiście Logan najpierw cierpliwie obserwował swojego przyszłego ucznia, zanim dostrzegł w nim cechy, które o wszystkim przeważyły.

Tej nocy Hager w ogóle nie myślał o śnie. Po zaśnięciu Rafaela, przeanalizował po raz kolejny, przy świetle niewielkiej świecy sesję u Logana. Postanowił wykorzystać zdobytą u maga wiedzę w praktyce.

Po około pół godzinie doprowadził swój umysł do stanu kompletnej dekompresji myślowej, a krótko mówiąc do swoistego rodzaju medytacji. Zaczął kontrolować energię swojej jaźni po czym wizualizować sobie moment odłączenia ciała astralnego od fizycznego.

Po godzinie przenikał już ścianę swojego pokoju po czym opadł lekko na ulicę. Nie pozostało mu nic innego, jak zacząć kolejną, bardziej skomplikowaną operację. Operację wizualizacji mentalnej furtki do światów mroku.

Zamknął swoje astralne oczy po czym wyobraził sobie otwartą furtkę, z której wysnuwało się krwistoczerwone światło. Z powrotem je otworzył. Ujrzał przed sobą dość wyrazisty myślokształt, który z każdą sekundą robił się coraz bardziej ostry.

Przeszedł przez furtkę.

Nagle zrobiło się całkowicie ciemno i coś mocno szarpnęło jego astralne ciało. Ułamek sekundy później jakaś energia wyrzuciła go na znajomą mu podłogę. Nie wiedzieć czemu znalazł się w posiadłości Logana i to w pokoju sesji. Hager wyjrzał przez okno. W przeciwieństwie do pomieszczenia, okolice posesji nie wyglądały już tak znajomo.

Niebo zasnuwały złowrogie, czarne chmury. Ławki w niewielkim przydomowym parku, jak i domostwa w Buer były całkowicie zniszczone przez ząb czasu. Do tego w gorącym jak ogień powietrzu dawało się wyczuć śmierć.

Niespodziewanie Hager poczuł chłód, co znaczyło, że coś zakłóciło poziom energii w otoczeniu. Chłód dobiegał zza okna przez które właśnie patrzył. Nagle ujrzał postać astralną, o jakich wspominał mu całkiem niedawno Logan. Przechadzała się po posesji, tak jakby czegoś strzegła. Wyglądała jak mglisty obłok dymu, z którego wyłaniają się kontury kaptura i togi sunącej po ziemi.

Wtem czerwone oczy zwróciły się w stronę Hagera. Postać zaczęła się szybko zbliżać. Po kilku sekundach znalazła się przed oknem unosząc się w powietrzu. Jej ślepia wwiercały się w zahipnotyzowane już oczy ofiary.

Zaczął powoli odczuwać uczucie jakiego nie doświadczył nigdy w życiu. Polegało ono na przekonaniu, że jego ciało, znajdujące się gdzieś w Buer zostanie opętane, a jaźń Hagera na zawsze utracona. Niczym ostrze katowskiego topora opadające na szyję skazańca, chwila ta przybliżała się nieubłaganie. Upadł na kolana. Bezgłośność otoczenia i cała sytuacja, przesiąknięta surrealizmem, doprowadzała go do utraty kontaktu z własną świadomością.

Niespodziewanie obok niego pojawił się Logan. Hagerowi kątem oka udało się zobaczyć jak wykonuje kilka gestów i bezgłośnie porusza ustami.

Wszystko minęło tak nagle jak się zaczęło. Hager otrzeźwiał, jednak dalej był w jednym z wymiarów mroku. Obejrzał się na mistrza. Był wyraźnie wyczerpany.

– Jednak mogłem cię przed tym ostrzec. Takie sytuacje zdarzają się jak jedna na milion, ale cóż… – zmieszał się nieco.

– Kim on był? – zapytał Hager.

– Byt astralny, dosyć potężny. Czerpie energię życiową, czasami opętuje ludzi. Myślałem, że się z nim uporałem. Przepraszam, powinienem uważać…

– Nic się nie stało. – Hager uśmiechnął się do mistrza. – Przynajmniej udało się go odesłać. Poza tym moje przejście do wymiaru mroku powiodło się.

Logan także się uśmiechnął. Opanowanie z jakim działa jego uczeń i szybkość z jaką rozwija się magicznie była dla niego powodem do dumy.

– Nie myślałem, że tak szybko opanujesz to co ci przekazałem. Wystarczył jeden dzień. Jesteś jednym z najzdolniejszych uczniów jakiego miałem. – pochwalił go.

– Chcę po prostu zasiadać kiedyś w radzie jedenastu… – odparł skromnie Hager.

– To nie takie łatwe jak się wydaje. – odparł szybko mistrz. – Ale znając twój upór jest w zasięgu twoich możliwości.

Rafael poczuł się naprawdę zmęczony. Tak wyczerpujące starcie i podróżowanie po astralnym świecie mroku wyssało z niego resztki energii.

– Chyba muszę już wracać…

– Odeślę cię z powrotem do ciała – zaproponował Logan. – Do zobaczenia. – pożegnał się jeszcze.

Po chwili Hager otworzył swoje fizyczne oczy. Nad jego łóżkiem stał Rafael, przyglądając mu się z ciekawością.

– Przez kilka chwil miotałeś się jak opętany. – odparł. – Tak na marginesie, nie śpię, bo przed chwilą był tu mój szef. Za chwilę wyruszam ze stadem bielików w okolice miasta. Trzeba wytrzebić zbliżające się wilki. Wybierasz się ze mną?

– Pewnie! – pomimo zmęczenia, twarz Hagera promieniała uśmiechem.

 

 

Koniec

Komentarze

Podoba mi się klimat i pomysł. Dobrze sie czyta. Na minus zaliczyłabym nazwę "Inkwizycja".  

do snowdrop. Dziękuję za ocenę. Faktycznie słowo "inkwizycja" może wydawać się trochę oklepane, jednakże wynikło z chwilowego braku pomysłu. Temat podróży astralnych nie jest mi  obcy. Tyczy się to wielu innych tematów okultystycznych. Tak się złożyło, że przez dość długi okres czasu byłem uczniem zakonu okultystycznego i zamierzam przekazać nieco wiedzy w owym klimacie. Od razu mówię, że jest ona ciekawa i pociągająca. Niebawem więcej opowiadań w podobnej tematyce. Pozdrawiam.

A podróże astralne Pan Kolega odbywał?

Musiałem się nauczyć, ponieważ to podstawa. I po jako takim świecie astralnym i do sfer ciemności. Jeżeli chodzi o opowiadanie to oczywiście jest podbarwione, ale pracuję właśnie nad czymś dłuższym i ambitniejszym. Czwórka mnie do końca nie satysfakcjonuje... Chociaż nie wiem kto to przeczyta, bo ostatnio jest taki natłok opowiadań, że trudno się wybić.

jak opisujesz "doskonałość" to lepiej nie próbować narysować.

Nowa Fantastyka