- Opowiadanie: padzik07 - Ostatnie Dni- Początek końca(Rozdział II)

Ostatnie Dni- Początek końca(Rozdział II)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatnie Dni- Początek końca(Rozdział II)

Straż wbiegła do sali audiencyjnej. Król stał przed tronem, w ręku trzymał sztylet. Miał przerażoną minę.

-Panie, nic ci się nie stało?– strażnicy uklękli i spuścili głowy gdy władca podniósł głowę by na nich spojrzeć.

-Nie. Czemu tak długo! To coś mogło mnie zabić!

W korytarzu strażnicy zaczęli się budzić.

-Złapiemy go panie i ukarzemy.

Król siadł.

-Nie złapiecie. Używał magii.

-Panie, magia nie ist…

Monarcha uderzył pięścią u oparcie.

-Podważasz moje słowa?! Wiem co wdziałem. Wracajcie na służbę.

Elfy tyłem wyszły z sali. Król uniósł rękę na znak by się zatrzymali.

-Wezwijcie Eurodypa!- rozkazał.

Wrota zamknęły się. Kapitan wydelegował dwójkę po kapłana a sam z resztą udał się na posiłek i przerwę. Nie dowierzał władcy. Wiedział że magia jeśli istniała nie była w zasięgu umiejętności elfów. Legendy wspominały o niej ale jedynie jako atrybut goblinów, ludzi lub strażników. A oni nie istnieli. Słyszał za to o wynalazku krasnoludów zwanym runami. Podobno zdobione nimi przedmioty zyskiwały nowe właściwości. Najprawdopodobniej niedoszły zamachowiec używał takiego krasno ludzkiego ustrojstwa. Ale gwardzista nie był na tyle głupi by tymi spostrzeżeniami dzielić się z innymi.

Hanz pogodził się już ze stratą przyjaciela. Pomagał teraz co Eurodypowi w świątyni czepiając się każdej pracy jaką znalazł. Dla elfa zachowanie to było naprawdę dziwne. Wysiłek elfy uznawały za największą hańbę jaka może się przytrafić, korzystały z pomocy niewolników, dzikich elfów z lasów lub krasno ludzkich pracowników. Hanz sprzątał po modlitwach gdy wrota świątyni otworzyły się i do środka weszło dwóch gwardzistów pałacowych.

-Czy jest mistrz Eurodyp?

-Już wołam.– Krasnolud odstawił miotłę i udał się po kapłana. Jak zdążył się już dowiedzieć elf piastuje również funkcję doradcy religijnego władcy. Tak ważna pozycja religii w polityce dla Hanza była niepojęta.

Po chwili powrócił z elfem. Strażnicy wciąż czekali w tych samych miejscach.

-Król cię wzywa mistrzu.– pokłonili się kiedy mówili „król", to samo zrobił Eurodyp.

-Idziemy Hanz, zapoznam cię z władcą.

-Niewolnik zostaje!- stanowczo nakazał gwardzista z lewej.

Hanz poruszył się gwałtownie, wyglądało jak by miał zamiar skoczyć gwardzistom do gardeł za zniewagę.

-To wolny krasnolud.– kapłan spojrzał surowo na przyjaciela, ten uspokoił się natychmiast.

-Widzieliśmy jak pracował…

-Ja będę się tłumaczył przed jego majestatem.

Ruszyli. Quaren było jak dla Hanza zbyt ładne. Miasta mają być do mieszkania a nie do wyglądania.

 

Sala audiencyjna byłą pełna ludzi, Eurodyp i Hanz ledwo przecisnęli się do tronu. Kaplan chciał się pokłonić ale król powstrzymał go.

-Jest stan kryzysowy, może wojna. Musimy darować sobie etykietę.

-Co się stało?

Król streścił przebieg spotkania z „potworem", jak go nazywał.

-To goblin.

-Tak myślałem, musiałeś potwierdzić.

Eurodyp znał dobrze Władce. Wierzył mu nawet w tak dziwnej sprawie jak mityczne stworzenia w pałacu. Po za tym znak Go na kopercie nie mógł być przypadkowy, coś się dzieje i to na samej górze.

-Co wiesz o goblinach?– spytał monarcha.

-Legendy, panie. Tylko legendy. Znasz je przecież dobrze.

-Ty znasz je lepiej.

-Tak, panie. Od początku. Gobliny były odłamem elfów służących w samemu Go. Tuż przed zdradą ludzi Ogee próbowała przekupić gobliny. Gdy te się nie zgodziły zmieniła je w te obrzydlistwa.

-To znam! Czemu wcześniej ich nie spotkaliśmy?

-Nie wiem.

W Sali zapanowało poruszenie. Wrota otwarły się i do środka wprowadzono ciągniętego przez czterech strażników krasnoluda. Król wszedł na podwyższenie tronu by było go lepiej słychać.

-Słowa goblina potwierdziły się! Tego oto krasnoluda złapaliśmy gdy szpiegował pod murami miasta! Karły szykują się do wojny!

 

Hanz siedział pod dębem. Eurodyp uciekł wraz z nim. Oboje nie mogli wytrzymać zawieruchy jaka spowodowana była przygotowaniami do wojny. Elfy, jako że nie znoszą pracy, oddają się rozrywce walk. Kochają wręcz wojnę. To co działo się w Quaren było więc zrozumiałe zwarzywszy ze dawno nie prowadzono już żadnych podbojów. Do ucieczki Hanza skłoniło jeszcze jedno…

 

Szpieg wyrywał się, wrzeszczał ze strachu. Przed nim stał stos, naprędce zbudowany element propagandy. Miał przekonać współobywateli do walki z plugawym ścierwem z gór. Efekt potęgował twardy język krasnoludów, którym skazaniec wygrażał. Dla elfa rzeczywiście brzmiało to jak barbarzyński bełkot. Dla Hanza już nie.

-Zdrajcy!- krzyczał– Zdrajcy bogów! Plugawe zdrajcy Go!

-Oto zdrajca!- wrzeszczał kat w elfim.– Sprzymierzeniec demonów! Zdrajca dzieci Go!

 

Hanzowi nie podobało się to. Coś było nie tak i on chciał się dowiedzieć co. A Eurodyp? Miał pecha do przyjaźni z elfami.

Koniec

Komentarze

W paru miejscach piszesz "Krasnoludów" oddzielnie. W jednym miejscu nie dałeś kropli nad "z".
To tyle jeśli chodzi o literówki. Treść jest interesująca, ciekawy rozwój wypadków zapowiadający równie ciekawą konynuację.

Nowa Fantastyka