- Opowiadanie: Moniqe - Córka Mocy - część 2

Córka Mocy - część 2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Córka Mocy - część 2

>>><<<

 

Mała Enau chwilę jeszcze patrzyła w miejsce w którym wydawało się zniknęła jej Mistrzyni. Następnie pobiegła do Gmachu Oasis. Gdy wpadła do środka zza kontuaru odezwała się kobieta.

-Hej! Mała tu nie wolno wchodzić dzieciom.

– Jestem tu polecenia pani Nuane Forcenteen. Jestem jej Padawanką. Poleciła mi zapakować ją do podróży, sama pośpieszyła do elektrowni bo nastąpił wybuch.

– Och ten huk… to elektrownia!?– zapytała przerażonym szeptem Anio.

– Tak!- powiedziała Enau

– Ojej, ja… biegnę tam! – i już jej nie było. Enau rozejrzała się po holu był ogromny. Dostrzegła trzy wejścia do wind.

– Ale które są od windy Nuane? -zapytała sama siebie. Nagle poczuła jakby jej głowa zrobiła się niemiłosiernie ciężka. Zatoczyła się i upadła na marmurową posadzkę. Po chwili oswoiła się z tym stanem i czekała na pojawienie się głosu. Jak oczekiwała Matka Moc przemówiła tym samym ciepłym sopranem.

-Środkowa winda– zabrzmiało w jej głowie. Dziewczynka szybko wstała i dopadła wskazanej windy. Nacisnęła przycisk. Drzwi otworzyły się od razu. Weszła do środka i wybrała ostatni guzik. Oparła się o poręcz ponieważ jej głowa nadal była niewyobrażalnie ciężka i Enau nie było łatwo utrzymać się na własnych nogach. Na jej skórze pojawiły się oznaki zmęczenia, a mianowicie maleńkie kropelki potu, całe mnóstwo. Winda wjechała na ostatnie piętro i drzwi się otworzyły. Enau z ulgą wyszła z dość dusznego pomieszczenia. To co ujrzała przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Wszystkie ściany oprócz tej z której wychodziła były ze szkła. Widok jaki z nich się rozpościerał zapierał dech w piersiach.

-Enau, po prawo są drzwi…– głos Mocy wyciągnął ją z zamyślenia.

– Ach tak… przepraszam.– Małej zrobiło się trochę wstyd że zapomniała co miała zrobić. Skierowała się do jedynych możliwych drzwi. Zanim złapała za klamkę za wahała się bo przypomniała sobie że Nuane mówiła coś o kodzie. Pośród ornamentów zdobiących drzwi Enau dostrzegła sprytnie ukrytą klawiaturkę.

-Armagedon– usłyszała głos, tym razem nie Mocy, a Nuane. Zrozumiała że to kod, wiec szybko wystukała go na klawiaturze. Gdy skończyła ornamenty w kształcie cierni odwinęły się z klamki. Enau weszła do środka. Była już po części przygotowana że na pewno będzie tu równie pięknie, i miała rację. Salon Nuane był urządzony dość skromnie ale z wdziękiem. Dominowały różne odcienie beżu i czarne dodatki. Wchodząc miało się wrażenie że to miejsce jest tak przytulne i bezpieczne że wszystkie inne problemy znikały. Na prosto od wejścia stała nieduża,jasna, prosta sofa, a na niej leżały poduszki ozdobione wzorami róż. Przed sofą leżał grafitowy dywan a na nim również kilka poduszek i kontrastowo biała miska zawirająca owoce Befi. W rogu pomieszczenia umiejscowiony został kominek. Po prawej piękne czarne schody, a pod nimi mała toaletka. Nad schodami wisiał obraz jakiegoś mężczyzny ułożony z pnączy róż. Wchodząc po schodach Enau chwile przed nim przystanęła by zapamiętać jak wygląda bo wydał jej się niezwykle ładny. Chciała potem zapytać o niego swoją mistrzynie. Tak jak właśnie Nuane jej powiedziała na końcu korytarza znajdowały się drzwi. Były otwarte więc zauważyła fragment łóżka i dwa fotele w końcu pomieszczenia. Tu również dominowały stonowane beże, czerń i tym razem nieco brązu. Największe wrażenie wywierało łóżko. Piękne zdobione ramy, masa poduszek i kapa pokryta ornamentami, znowu z róż. Tylko ignorant by się nie domyślił że ulubione kwiaty Nuane to właśnie róże. Gdy tylko Enau doszła do takiego wniosku zauważyła na stoliku pokaźną wiązkę tych kwiatów w wazonie.

– A więc jednak krwisto czerwone– powiedziała do siebie.

– A i owszem, to kwiaty miłości, a Nuane stworzono do miłowania wszystkiego co żywe ale niestety świat jej na to nie pozwala. Wojna ją wyniszcza, a uwierz mi nie jest przyjemnym słyszeć co chwilę krzyk milionów istnień które cierpią, lub giną.– powiedziała Moc nieco zasmuconym głosem. W tym czasie Enau podeszła do szafy. Jak na swoje imponujące rozmiary nie zawierała wiele zawartości. Jedynie cztery komplety strojów Jedi, czarna wieczorowa suknia, w najniższej półce buty, jedne wysokie, brązowe w stylu Jedi, drugie czarne szpilki. W innych pułkach kilka piżam, naturalnie bielizna, i jeden strój cywilny ale i tak bardzo podobny do garderoby przeciętnego Rycerza Jedi. Nieoczekiwanie jej głowa zrobiła się lekka.

– A zdążyłam się już nieco przyzwyczaić.– Pomyślała i w tym samym momencie usłyszała czyjeś kroki. Do pomieszczenia weszła…

>>><<<

Nuane:

Prostowałam właśnie konstrukcje gorzej wyglądającej wieży elektrowni gdy poczułam silne zakłócenie Mocy… Ale to nie miało nic wspólnego z głosem Ellai, gorzej ktoś był w niebezpieczeństwie. I to nie byle kto, bo sama Enau. Skupiłam w sobie silniej Moc, by szybciej naprawić wieże i kable które pozrywał ten nieszczęsny Rokter. Po zakończeniu procesu jeszcze bardziej skupiłam się na Mocy. Poczułam jak nie powstrzymanie wdziera się do każdej komórki mojego ciała. Oplata je barierą. Wiedziałam że ludzie widzący co robię, obserwują jak moje ciało zmienia się w złoty pył, który za chwilę rozpłynie się nie pozostawiając nawet śladu mojej obecności. Czas który pędzi nie przerwanie, wydawało by się że zwolnił. Uwielbiałam to uczucie. Szłam teraz jaśniejącym korytarzem który wydawał się zbudowany z milionów gwiazd. Miałam wrażenie że stąpam po powietrzu. Myślałam za każdym razem że idę normalnym tempem, że zajmie mi to długi czas, ale była to kwestia ułamków sekundy. Pojawiłam się w swoim mieszkaniu w ostatniej chwili.

>>><<<

Do pokoju weszła Iriin, starsza siostra Enau. Wyglądała na nieco zdezorientowaną, ale gdy tylko ujrzała Enau przy otwartej szafie Dowódczyni Planety, na jej twarz wstąpiła nie przebrana złość.

-Co ty tu robisz mała złodziejko?!- Wykrzyknęła pełnym pogardy głosem.

– Jak mogłaś tak bezczelnie wykorzystać sytuację, gdy pani Forcenteen pobiegła ratować elektrownię!- podeszła do Enau.– Miejmy nadzieję że zdążymy stąd wyjść zanim Ona tu wróci.– Złapała Enau za włosy i pociągnęła do wyjścia. Mała zapiszczała z bólu.

– Ale ja nic…

– Zamknij się! -schodziły już ze schodów. Iriin popchnęła siostrę że ta spadła z ostatniego stopnia i upadła na podłogę. Iriin podniosła ją brutalnie i zamierzyła się ręką.

– Nie I… Iriin… nie! – Pisnęła Enau próbując się wyrwać siostrze. Bezskutecznie. Ręka Iriin poczęła niemiłosiernie szybko zbliżać się do twarzy Enau. Mała zamknęła oczy i przygotowała się na bul… ale nie nastąpił. Otworzyła oczy. Nuane z nadzwyczajnie poważnym wyrazem twarzy siłowała się na ręce z Iriin. Ta z kolei patrzyła na Nuane z jeszcze większą złością. Niemalże sztyletowała ją wzrokiem. Nagle wyleciała w górę i zawisła, podtrzymywana przez Moc, pół metra nad perłową podłogą.

– Co jest do kroćset! -krzyknęła Iriin.

– Raczej to ja powinnam tu zadawać pytania.– Głos Nuane był niemiłosiernie chłodny. Aż czuło się ten chłód w powietrzu. Ale mimo tego małej Enau nie przeszkodziło to, by wtulić się w poły ciemnego płaszcza Jedi. Nuane pogłaskała ją po głowie ale na nią nie spojrzała. Jej słynny przymglony wzrok utkwiony był w czarnych oczach jej siostry.

– Dlaczego chciałaś Ją uderzyć? – zapytała mrożącą barwą głosu.– Dlaczego tak brutalnie i nieodpowiednio postępujesz z siostrą? Dlaczego Iriin? Powiedz co to dziecko ci zawiniło?

– Chciała cie okraść! Wdarła się tu! Nie wiem jak ale wychodzi na to że jej talentem , jest właśnie włamywanie się do cudzych mieszkań! Chciałam ją ukarać by więcej nie wpadło jej do głowy nic podobnego! Gdy pobiegłaś do…– nie skończyła bo w słowo wpadła jej Nuane:

– Nie włamała się tu. To Ja ją przysłałam by mnie spakowała. Jeśli ktoś tu się włamał to tą osobą jesteś właśnie Ty. – jednakowy ton głosu Jedi mógł doprowadzić do obłędu. – Jednocześnie opóźniłaś moją wyprawę.

– Ale… – próbowała się bronić Iriin.

– Żadnego „ale". Nie pozwolę by ktoś tak traktował moją Padawankę. Za kilka lat, może nawet tylko miesięcy, będzie mądrzejsza i silniejsza od ciebie. Będzie Jedi, pierwszą z wielu moich przyszłych uczniów. – Postawiła Iriin na ziemi.

– Ona! Twoją uczennicą?! Co za niedorzeczność! Nasi rodzice nie zgodzą się na coś takiego. Meli już do czynienia z Jedi. Taki z niego był dobry Rycerz że mało nie zabił Silma .

– A jak wyglądał ten „Jedi"? -zapytała tym razem nieco innym akcentem Nuane.

– Właśnie tak.– Iriin wskazała na portret mężczyzny nad schodami. Nuane momentalnie posmutniała. Od sunęła Enau od siebie i usiadła na sofie. Ukryła twarz w dłoniach.

-Ja… przepraszam was za niego. On czasem jest nie obliczalny. Jego ciemna strona jeszcze go zwycięża. Miałam i mam nadzieję, że uda mi się go wrócić na jasną stronę. Jak… co się konkretnie stało? Kiedy?

-To było ok. rok do półtora roku temu. – rzekła Iriin widocznie zbita z pantykau. – Przyleciał na Aznę, z odziałem szturmowców w poszukiwaniu jakiegoś dziecka które może mieć w sobie Moc czy coś takiego. Na ten czas rodzice ukryli Enau w górach. Teraz już chyba wiem dlaczego. Nie pamiętam jak się nazywał, ale wyczuł że Silme w nikłym stopniu do swojego daru wykorzystuje Moc. Chciał go zabrać ze sobą, ale Silme uparł się że nie. Uniósł go w powietrze jak ty przed chwilą mnie, ale on zaczął go jeszcze dusić. Gdy nasz brat zrobił się fioletowy na tważy, ten ciemny wymamrotał właśnie Twoje imię i puścił Silma. Odwrócił się i wrócił na statek. Tyle…. Ale sam fakt że mało go nie zabił.– Iriin wróciła dawna złość.

-A jednak mnie usłyszał.– szepnęła sama do siebie Nuane. – Cóż dziękuję Iriin za informacje. Czy wydaje mi się czy powiedziałaś wcześniej że wasi rodzice nigdy nie zgodzą się, po tym ci się stało, aby Enau była moją uczennicą?

– A i owszem. Mieli też wątpliwości czy tu jechać. Właśnie przez ten incydent.

– No to się przekonajmy… -powiedziała wieloznacznie, uśmiechając się półgębkiem. – Podajcie mi ręce.– Poleciła. Enau zrobiła to natychmiast, natomiast Iriin miała pewne zastrzeżenia ale po namyśle złapała niechętnie wyciągniętą dłoń Nuane. Forcenteen skupiła się. Nagle wszystkie znalazły się w gwieździstym tunelu. Iriin krzyknęła z przerażenia ale zaraz krzyk został stłumiony przez dłoń Nuane. W przeciwieństwie do Iriin, Enau zaśmiała się perliście. Ach co to był za dźwięk. Śmiech dziecka zwłaszcza szczery w przypływie emocji, bardzo mocno oddziaływał na psychikę Jedi. Ale nie zakłócająco jak głos rasy Evori, to działało jak wzmocnienie Mocy. Nuane poczuła się tak silna, jak nigdy dotąd. Chciała zapamiętać ten dźwięk, by muc go potem przywoływać w trudnej chwili. Nagle oczom dziewcząt ukazał się nowy salon rodziny Kachiri. Standardowy dom w Force City. No może różniły się tylko wielkością, zależy jak liczna była rodzina. Gdy tylko Pani Kachiri zauważyła że ktoś się pojawił w jej domu z nadludzką szybkością schowała się za swojego najstarszego syna Awena. Rozparty na kanapie Silme, jako że jego darem był świetny wzrok, od razu rozpoznał przybyszów i nawet nie drgnął. Nawe, głowa rodziny nie zwrócił wcale uwagi na gości i dalej palił coś co przypominało fajkę i snuło błękitny dym. Natana naturalnie nie było bo pracował. Ekista wychyliła się zza syna zerkając na przybyszów.

– Ooo dziewczynki! Pani Forcenteen! Co za niespodzianka, przepraszam za tą reakcję, ale nie codziennie spotyka się z podobnym zjawiskiem…– W tym czasie Enau pobiegła do Silma i wskoczyła mu się na kolana. Brat otoczył ją ramieniem jak by powróciły wspomnienia o tamtym Jedi. Iriin usiadła koło ojca i delektowała się słodkimi aż do znudzenia oparami fajki.

– To ja się powinnam tłumaczyć– zaczęła Nuane – Przepraszam za takie niespodziewane i nieuprzejme najście ale miała bym do was wszystkich pytanie. Wszystkich.– powtórzyła. Jedyną osobą która pozostała obojętna na słowa Jedi była Iriin. Nuane spodziewała się że tak będzie, więc nawet nie trudziła się by prosić ją o uwagę. Reszta zwróciła się w jej stronę, oczekując sedna sprawy. Mistrzyni Jedi nabrała więcej powietrza do płuc i najodpowiedniejszym tonem zaczęła mówić.

– Jestem tu głównie z powodu Enau i Iriin. Ale zacznijmy od początku. Enau przyszła dziś do mnie i zakomunikowała mi że Moc z nią rozmawiała. Przekazała jej że ma zostać moją uczennicą… – na twarz Silma wkradł się grymas. Nuane wysłała ku niemu uspakajające impulsy Mocy i jego obawy delikatnie ucichły.

-… Moim zdaniem to nie może być jakiś przypadek ponieważ Moc nie ma zwyczaju porozumiewać się z byle kim i na byle temat. Podjęłam ją jako swoją Padawankę ale później spotkałam się z Iriin i ona nie tylko wyraziła swoje wątpliwości co do tego, że państwo nigdy się nie zgodzicie by Enau była moją uczennicą, ale opowiedziała mi również pewną nieprzyjemną historię, dotyczącą waszego spotkania z pewnym osobnikiem „mojego" pokroju. Lord Vader nie jest już Jedi takim jak ja. Wiele lat temu zanim jeszcze przyszłam na świat, obrócił się przeciw Jasnej Stronie Mocy i został Sithem.

– Ale, jak to? Przecież to nie mógł być Lord Vader. On chodzi w czarnym stroju podtrzymującym życie.– Ekista była bardzo zdziwiona.– To musiał być inny Sith.

– Nie, to był On. Gdy jeszcze współpracowałam z Imperium odkryłam że potrafię przywrócić mu dawną postać. Ale o tym, innym razem… Starałam się i staram nadal, by powrócił do Światła. I tak dla wyjaśnienia to dzięki mnie Vader nie udusił Silma bo go oto gorąco prosiłam po przez Moc.

– To ty?– Po raz pierwszy, Nuane dane było usłyszeć głos Silma. Wstał i posadził Enau na kanapie.

– Przypominam sobie… to właśnie twoje imię on wypowiedział i puścił mnie. To dlatego twoje imię mi się tak nieprzyjemnie kojarzyło.– Mówił, nieśpiesznie zbliżając się do Jedi. Nuane nie wyczuwała w nim złych emocji. To było raczej coś pośredniego z wdzięcznością. Wtem, myśli Silma radykalnie się zmieniły. Podszedł szybko do Nuane i mocno ją przytulił.

-Dziękuję ci… co noc miałem koszmary, śnił mi się on i to jak szepce „Nuane".

– To mój obowiązek. Moc mi kazała. Cieszę się że jesteś jednym z ocalonych.– Nuane odwzajemniła uścisk, choć nieco sztywno. Zajrzała w jego umysł. Miała przed oczami tak dobrze znany Silmowi koszmar.

– Ach jak się cieszę że udało mi się mu pomóc.– pomyślała– inaczej rodzina na pewno nie zgodziła by się od delegować Enau. A tak mam jakieś szanse.– Wyplątała się z ramion Silma. Ten nieco speszony wrócił na kanapę, ale zaraz dodał: – Ja się zgadzam, nie mam już co do ciebie najmniejszych wątpliwości. Z mojej strony Enau jest twoja. – Nuane skinęła wdzięcznie głową, co wywołało u Silma rozmarzony uśmiech i szybsze bicie serca.

– Jeśli chodzi o nas– odezwała się Ekista, wskazując na siebie i męża – my również nie mamy żadnych uprzedzeń co do ciebie. Wiedzieliśmy że prędzej czy później Enau zostanie przez ciebie odkryta. Na początku jak po nas przyjechałaś przeraziliśmy się że jesteś od tamtego Jedi ale gdy nam wszystko wyjaśniłaś rozwiały się nasze wątpliwości.

– Będzie dla nas zaszczytem jeżeli nasza córka będzie uczyć się od ciebie. To wielkie wyróżnienie. – po raz pierwszy w tej rozmowie zabrał głos Nave czyli głowa rodziny. Miał dyplomatyczny, spokojny głos. Ponoć przed wygnaniem był senatorem na swojej planecie. Nuane uśmiechnęła się do małżonków i spojrzała wyczekująco na Awena.

– Ach teraz ja tak.– Zagrzmiał potężnym basem tak pasującym do jego zbudowanego ciała, że Nuane zrobiło się dziwnie gorąco.

-No cóż ja od początku nie miałem co do ciebie wątpliwości, bo taka ładna istota nie może być pomiotem zła. – Nuane znowu mimowolnie zrobiło się gorąco. Po raz pierwszy ktoś nazwał ją „piękną istotą". Jeszcze nie było takiego co odważył by się powiedzieć coś na temat urody Jedi, a przynajmniej nie w jej obecności.

– Dziękuję ci Awenie… Iriin co ty mi teraz powiesz.

– Ja? Ja nigdy cię nie lubiłam, i moje słowo pewnie na niewiele się zda więc wstrzymuję się od głosowania. Ale to raczej powinniście najbardziej skupić się ta tym co chce Enau– Wszystkie głowy zwróciły się w stronę obiektu całego zamieszania. Mała po prostu wstała i pobiegła w ramiona Nuane.

>>><<<

Koniec

Komentarze

Po pierwsze: zły zapis dialogów. Czasami w jednej linii dialogowej zapisujesz kwestie dwóch różnych osób, co całkowicie zaciemnia obraz rozmowy. Poszukaj na stronie poradnika Mortycjana, świetnie tłumaczy, co jak zapisywać.

Po drugie - interpunkcja praktycznie w tym tekście nie istnieje. Podobnie jest z ortografią, choć tutaj akurat widać malutką poprawę od poprzedniego tekstu.
Nie, żadne dyscokolwiek tego nie tłumaczy. Trzeba się starać, chyba, że stać Cię na osobistego korektora. Jeśli tak - zatrudnij sobie takiego i zagoń do roboty.

Wręcz hurtowo gubisz spacje przy myślnikach i półpauzach, co jest nieco denerwujące podczas czytania.

Zasada mówi, że zaimki w tekście zapisujemy małymi literami. Tutaj zaś jest pomieszanie z poplątaniem, czasami są z wielkiej, czasami z małej litery... Oczywiście, są pewne wyjątki, ale chodzi w nich raczej o cytaty z listów albo o Boga. 

Opis salonu to, przepraszam, tragedia. Co chwilę albo "czarny" albo "beżowy", odmieniane przez wszystkie przypadki. Powtórzenie na powtórzeniu i powtórzeniem pogania. Zresztą jak w większości tekstu. Takie błędy powinny być wyłapywane podczas poprawiania, po napisaniu.

Fragment tekstu napisany z perspektywy pierwszej osoby poziomem, niestety, nie odstaje od reszty. Opis jest raczej marny, ciągłe powtórzenia (Moc, Mocy, Moc, Moc, Mocy, blablabla...). Zaczęcie całego podrozdziału (czy cokolwiek to jest) od imienia narratorki uważam za nieco dziwne.

Teraz czas na konkretne kwiatki:
 -... Moim zdaniem - Zastanawia mnie, co ten wielokropek na początku ma znaczyć. Takie znaki interpunkcyjne z zasady stawiamy na końcu zdania.
delektowała się słodkimi aż do znudzenia oparami fajki
oczekując sedna sprawy
Na jej skórze pojawiły się oznaki zmęczenia, a mianowicie maleńkie kropelki potu, całe mnóstwo
To takie, które jakoś bardziej rzuciły mi się w oczy, podczas pobieżnego przeczytania. Pewnie byłoby więcej, gdybym zabrał się za tekst dokładniej.

Ogólnie:
Jak dla mnie, masz bardzo ubogi zasób słownictwa, o czym świadczą ciągłe powtórzenia (we fragmencie z windą praktycznie powtórzyłaś cały zwrot, w dwóch zdaniach, prawie obok siebie). Co ciekawe, w jednym "nacisnęła" napisałaś poprawnie, w drugim - nie.
Opisy są suche, nudne, bez polotu. Sprawiają, że odechciewa się czytać, nie ubarwiają świata w żaden sposób. Podobnie sprawa ma się z dialogami, w większości nie wyglądają jak rozmowa żywych ludzi. Co gorsza, każda osoba wyraża się praktycznie w taki sam sposób, gdyby nie komentarze narratora, w znaczącej części nie byłbym w stanie stwierdzić, co kto mówi.
Opisywane przez narratora emocje mówiących często całkowicie nie zgadzają się z moim odbiorem dialogu - czyli wypowiadany tekst oraz styl mówienia (sygnalizowany znakami interpunkcyjnymi) nie odpowiada temu, co chciałaś przekazać.

Dla dobra własnych tekstów powinnaś poćwiczyć pisanie na czymś krótszym. Tak jest zwyczajnie łatwiej, do tego istnieje większe prawdopodobieństwo, że komuś będzie się chciało przeczytać i popracować z Tobą nad błędami. Akurat ortografia to tutaj chyba jeden z mniejszych problemów, bo nawet gdyby zaistniała w tekście w ogólnie przyjętej formie, nie zmieniłoby to faktu, że opowiadanie jest zwyczajnie marne.
Jednak nie zrażaj się moją malkontencką opinią - ćwicz i pisz dalej. Poprzedziwszy to czytaniem klasyków, nie tylko z uniwersum SW. Do tego dodałbym studia nad ortografią i interpunkcją, bo można się ich nauczyć, nawet mając dysleksję.

Pozdrawiam
 

Co do dialogów- jak wtawiałam to opowiadanie wszystko mi zrzuciło w jedną całość. Część dialogów  wyłapałam i przesunełam na odpowiednie miejce ale jak wydzę chyba nie wszystkie. 
Co do spacji nie wiedziałam że trzeba tobić ją po myślniku.
Slaon, jest utrzymany własnie tylko w beżu i czarnym, mogę nawet fote wżucić bo ten opis właśnie bazował na zdienciu.
Wielokropek pżed wypowiedzią oznacza że ktoś kończy przerwaną wypowiedź, nawet pytałam się o to pani od polskiego i powiedzała że można uzywac czegoś takiego.
Teraz opisy. Gdy bym miała opisywać coś dogłębnie i jak naprawde bym to opisała, opis tego całego salonu zajoł by mi ok 2 stron co raczej jest nie wskazane...
Dziękuję za wyrażenie swojej opińi ;) 
 

poprawiłam to i owo a na góże dla urozmaicenia dodałam zdjęcie salonu co by zobaczyć na własne oczy ;p

Nie, nie zrozumiałaś: nie mam nic do wystroju salonu, zwracam Ci tylko uwagę na ciągłe powtórzenia, których być nie powinno. Zdjęcie nic tutaj nie zmienia, bo nie poprawia estetyki opisu.
Dialogi to nie tylko te nowe linie, ale również, jak już pisałem wcześniej, zapis. Nadal nie jest poprawny, nadal polecam poradnik Mortycjana.
Co do wielokropka - owszem, tak jest. Tylko, że sposób w jaki Ty go zastosowałaś w żaden sposób nie uzasadnia użycia wielokropka, bo zaczynasz od nowego zdania, nie kończysz zdania przerwanego. Kilka słów na ten temat tutaj.
Nie wiem do czego pijesz z tymi dwustronicowymi opisami, ale nigdzie nie prosiłem Cię o dogłębne dookreślanie detali.

Obawiam się, że albo nie zrozumiałaś większości mojego komentarza, albo postanowiłaś ważne elementy zbyć milczeniem. Ani jedna, ani druga ewentualność nie wróży dobrze na przyszłość.

Jeszcze na koniec: ortografia!

Pozdrawiam 

Szkoda że nie ma kontynuacji..

Jest w tym pewien potencjał. Ale są i błędy. Poszukaj może w swoim otoczeniu (rodzina, szkoła?) kogoś, kogo mogłabyś prosić o sprawdzenie ortografii przed umieszczaniem tekstów w internecie.
Dobrym pomysłem (niezależnie od błędów, po prostu to jest rada dla wszystkich początkujących) jest odłożenie swojego opowiadania na jakiś miesiąc - po tym terminie należy kogoś poprosić o odczytanie tekstu na głos. Naprawdę dużo rzeczy do poprawy się wtedy zauważa.

Nowa Fantastyka