- Opowiadanie: Moniqe - Córka Mocy

Córka Mocy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Córka Mocy

"Prolog"

Ciemność. Tylko ciemność władała aktualnie planetą o której jest tu mowa… Tanes. Górzysta planeta figurująca na mapach kosmosu jako zamieszkała przez nieliczne plemiona. Owszem nieliczne, które się nie ukrywały. W jaskiniach pasm górskich tętniło życie i to całkiem cywilizowane. W jednej z jaskiń która nie została jeszcze odnaleziona, skoncentrowała się Moc. Tak, ta sama Moc która jest stworzycielką życia, przestrzeni kosmicznej i wszelkiego bytu. Postanowiła wydać na świat córkę która będzie największą jej reprezentantką. Wielu rycerzy Jedi, który byli ów czas jej łącznikami z innymi formami życia, miało w niedługim czasie zostać zgładzonych. Nastały właśnie czasy Imperium i panowanie Ciemnej Strony Mocy. Ale to właśnie ta Jasna Jej Strona chciała przy pomocy córki nie dopuścić do strasznych zdarzeń. W ciemności i ciszy jaskini nagle z głośnym hukiem pojawiło się maleńkie światełko. Mikroskopijny bąbelek kryjący w sobie nowe Życie…

Rozdział 1…Rok 2 BBY

Blond włosa kobieta siedziała wygodnie w swoim skurzanym fotelu przy dębowym burku. Jej osobisty gabinet umiejscowiony był na najwyższym piętrze wieżowca dowodzenia. Trzy ściany wschodnia zachodnia i północna były całe ze szkła i ukazywały panoramę całego Force City, znajdującego się na planecie B-368, zwanej Quietour. Wspomniana wcześniej kobieta była prawnym właścicielem owej planety. „Właścicielem" trzeba zaznaczyć bo to ona ją znalazła i odkryła że może zostać zasiedlona. W nagrodę Imperator podarował jej tą planetę. Kobieta wypełniała ważne dokumenty by następnego dnia przekazać je Lei Organie, Księżniczce Alderanu, jednocześnie ważnej rebeliantce walczącej z tyranią Imperium. Dokumenty zawierały istotne dla Rebelii informacje mogące zachwiać władzę Imperatora. Po dokończeniu tego arcyważnego dokumentu, podjęła się kolejnej ważnej sprawy mianowicie napisania raportu o sytuacji na Quietour. Planeta mogła by uchodzić z samowystarczalną ale życie rozwijało się na niej dopiero od 4 lat, i nadal potrzebowało małej pomocy z zewnątrz. Np. nadal dowożono im meble do nowych domów czy surowce do wykończeń większych budynków takich jak hangary czy sam gmach centrum dowodzenia. Przywożono tez narzędzia i nowe maszyny, czy też statki i ścigacze antygrawitacyjne do poruszania się na większe odległości.

Wracając do dziewczyny… pociągła twarz ozdobiona pięknymi szaro-niebieskimi oczami, pełnymi malinowymi ustami i małym zgrabnym noskiem. Włosy, jak już wcześniej zostało wspomniane, blond ale w różnych oświetleniach miały inny odcień. Ubrana była w brązową nie krępującą ruchów tunikę, tego samego koloru luźne spodnie, podróżne buty do kolan. Najważniejszym elementem stroju była nieco ciemniejsza ale również brązowa peleryna z kapturem. Czyli innymi słowy tradycyjny strój osobników jej pokroju, chodź takich trzeba było ze świecą szukać w tych czasach. Nazywała się Nuane Forcenteen i była Rycerzem Jedi. Jej słowo do niedawna było bardzo szanowane przez Imperatora ale on sam może nieświadomie przyczynił się do tego, że odeszła od współpracy z nim. Teraz kobieta udaje że jest neutralna do obu linii frontu, a tak na prawde dokłada wszelkich starań by zaszkodzić rządom Imperatora Palpatina.

Nie spodziewanie zza pleców mistrzyni Jedi dobiegło ją ciche przerażone pikanie jej robota Imiego. W chwili gdy się do niego odwróciła, zaczęło się z niego dymić a potem sypać iskry. Ten malowniczy widok zakończył wybuch i nastąpiła kompletna cisza.

 

Nuane znieruchomiała na moment, nie wiedząc co uczynić.

– Imi?– zapytała wiedząc że i tak to nic nie da. Dotknęła robota wiciami mocy. Wybadała że jest mocno naelektryzowany i nie powinno się go dotykać. Kopulasta głowa robocika była zwrócona w stronę kobiety.-Nie rozumiem… do tej pory nigdy nic ci się nie przydarzało.– wyjęła komunikator.

-Centrala– powiedziała.

-Tu centrala kto mówi? Twój numer komunikacyjny nie jest za rejestrowany.-odezwał się niezwykle miękki męski głos.

-Mówi Nuane Forcenteen . Mój numer nigdy nie był za rejestrowany… a przynajmniej nie na paśmie „β". Przejdź na pasmo „α".– poinstruowała Nuane

-Przechodzę na „α"… och… Pani wy… wybaczy Forcenteen, że nie poznałem jestem tu nowy i nie zdążyłem jeszcze się zapoznać ze wszystkim.

-Nowy? Hmm… z tej grupy z Azny? Natan?

-Tak!

-Natan! Wiedziałam że wezmą cie do centrali, masz taki przyjazny głos.

-Aaa dziękuje. To gdzie połączyć?

-Ach tak… Pasmo „β" Kastor Malaiin.

-Już łączę…– w komunikatorze zrobiło się cicho. Po kilku sekundach odezwał się zachrypnięty głos.

-Kastor Malaiin. W czym mogę pomóc?– Kastor starszawy już mężczyzna pracował w mieście od jego początków. Jeden z najlepszych mechaników, wygnanych z Casidy za nieumyślne spowodowanie katastrofy statku którym miał lecieć ambasador Casidyjczyków do Imperatora.

-Witaj Kastorze, tu Nuane. Masz chwilę?

-O cześć księżniczko! Jasne że mam, a co ci trzeba?

-Imi ma awarię… Ba nawet więcej niż awarię… zdrowo huknęło. Zerknął byś na niego?

-Jasne. Przyjść do ciebie?

-Nie, podprowadzę go do ciebie i tak się wybierałam tam pokombinować trochę w moim statku.

– Ok. Będę czekał.– Wyłączył komunikator. Nuane przed wyjściem pochowała wszystkie dokumenty do osobnych teczek i oznaczyła je. Następnie niewiele się namyślając podniosła Mocą Imiego, i skierowała się do wyjścia.

W jedynej nie szklanej ścianie znajdowało się dwoje drzwi. Jedne po prawo z mocnej połyskującej durstali– prowadziły do windy. Drugie, dębowe i ozdobione ornamentami prowadziły do jej prywatnego apartamentu. Nuane skierowała się naturalnie do prawych drzwi i wcisnęła guzik przywołujący windę. Po chwili drzwi się rozsunęły i dziewczyna weszła do środka a za nią lewitujący Imi.

>>><<<

-Kastorze!- zawołała Nuane.

-Jestem, jestem!- odpowiedział wezwany, prostując się znad zagraconego narzędziami stołu.

-N,o pokaż mi tego urwisa.– zaśmiał się. Nuane postawiła „urwisa" przed mechanikiem.

-Jest na elektryzowany. Nie można go dotykać.

-Ech… nawet bym nie śmiał.– zasępił się na chwilę– Jaki to model? Bo na pewno wyżej niż 230?

– To model 232. Czy to jakiś problem?– zaniepokoiła się Jedi.

-No niestety na Casidy nie zdążyliśmy się zapoznać już z dwoma wcześniejszymi modelami. Wybacz ale nie poradzę tu nic. A jak ja nie, to inni też nic nie wskórają.

-To co ja mam zrobić? Nie uśmiecha mi się lecieć do Imperatora… chociaż to by był dobry pretekst to zobaczenia się z… pewną osobą.

-Tęsknisz za mim prawda?– zapytał Kastor, uśmiechając się jak dziadek do wnuczki.

– Tak.– powiedziała rozmarzonym głosem dziewczyna-Był moim najlepszym przyjacielem…

-Masz dwa wyjścia.– powiedział– Możesz lecieć tam do Imperium, albo na Tatooine.

-Tatooine?– zdziwiła się Nuane.

-Tak. Na jednej z farm wilgoci mieszka mój przyjaciel. Owen Lars…

– I on go naprawi?– Nuane zaświeciły się oczy.

– On nie, ale jego bratanek, bardzo możliwe. Chłopak ma dopiero 17 lat a ma wiedzę na temat mechanizmów taką że nawet ja czasem musiałem się dobrze zastanowić zanim znalazłem w czymś usterkę, a on znalazł ją na pierwszy rzut oka. Jest naprawdę utalentowany, do tego przystojny– tu spojrzał znacząco na Nuane.

– Myślę że nalazły by się osoby leprze od niego. Np. Ja mam również 17 lat i posiadam własną planetę, jestem mistrzem Jedi i zbudowałam swój własny statek. Albo taka Leia Organa. Wspaniała dyplomatka i strategiczna. A też ma 17 lat… wystarczy czy wymieniać dalej– odgryzła się dziewczyna.

-Ok, ok… On się do was nie umywa.-przyznał z lekką ironią Kastor.– Podam ci namiary na tą farmę.– Wyciągnął z zabrudzonego kombinezonu czystą kartkę i długopis a następnie naskrobał kilka cyfr.

-Mogłem się nieco pomylić ale w tamtej okolicy mieszkają tylko oni.– wymamrotał Kastor.

-Dziękuję ci bardzo.– powiedziała dziewczyna biorąc od niego kartkę.– pójdę zanieść Imiego do statku a potem poszukam jeszcze Anusa.

-Trzymaj się księżniczko!- krzyknął.

– Będę,będę– przyrzekła.

>>><<<

Statek marzeń. Tak można go opisać w dwóch słowach. Czarny jak noc, opływowy kadłub chłonący światło by na tle kosmosu był niewidzialny. Zbudowany tak by skaner powieżchniowy od razu mógł znaleść doczepione na panceżu, pluskwy naprowadające. Rampa wejściowa, to dopiero było cudo! Otwierała się wyłącznie na dotyk palców zapisanej osoby, a trzeba jeszcze było wiedzieć gdzie dotknąć. Armagedon. Statek zaprojektowany i w całości zbudowany przez Nuane Forcenteen. Jej oczko w głowie. Nie do ścigany , nie pokonany. Kiedyś nawet założyła się z Hanem Solo że jego „najszybsza kupa złomu w kosmosie" czyli „Sokół Milenium" nie zdoła pokonać Armagedona. Zgodził się bez wahania pewny wygranej. Oczywiście po sromotnej porażce marudził że Armagedon jest nowy i w ogóle… Gadanie.

Armagedon stał tam gdzie zawsze. Honorowe miejsce na lądowisku „Calm Consent" było przeznaczone wyłącznie dla tego statku. Nawet pod nieobecność Nuane, nie wolno było tam lądować. Specyficzne miejsce wyróżniało się tym że była to obrotowa okrągła platforma. By się na nią dostać Nuane nie potrzebowała chodów więc ich nie zbudowano. Dla Jedi pokonanie trzech metrów w górę to jak lekki podskok. Wspomniana Jedi właśnie wkroczyła żwawym krokiem na lotnisko. Na „Calm Consent" zawsze panowało poruszenie więc dziewczyna zdziwiła się, że tym razem jest tu niezwykle spokojnie. Spojrzała na wielki zegar i natychmiast wyjaśniło się dlaczego: przerwa obiadowa. Tyko niewielu zapaleńców już z niej wróciło. Niemalże po linii prostej podeszła do platformy. Jeszcze na cztery metry od niej zebrała w sonie Moc i wystrzeliła po skosie w górę. Wylądowała miękko i z gracją, nie wywołując przy tym nawet małego szmeru. Następnie do lewitowała małego Imiego na górę. Podeszła do Armagedona i z czułością przejechała dłonią po odpowiednim miejscu.Dało się słyszeć cichy świst zasysanego powietrza. Po może nie całej sekundzie rampa szybko opadła, miała jednak wbudowany czujnik podłoża więc nie uderzyła o ziemię ale zawisła dokładnie centymetr nad nią. Nuane weszła powoli do wnętrza.

-Witaj Moje Maleństwo…– powiedziała tak jak by mówiła do dziecka. Weszła do sterowni. Postawiła Imiego w jego stałym miejscu ale odłączyła gniazdo od reszty statku aby przypadkiem jej „Maleństwo" czegoś nie przejęło od robota. Usiadła jeszcze na chwile w fotelu pilota. Następnie wyszła i zamknąwszy wejście ruszyła na poszukiwanie Jej oddanego dowódcy Anusa Rassela. Zeskoczenie z platformy również nie sprawiło trudności Nuane. Przystanęła na chwilę by poszukać wiciami Mocy potrzebnego jej obiektu. Gdy wreszcie znalazła, dowiedziała się że jest jednym z tych co wrócili już z przerwy. Krążył wraz z innym oficerem w swoim okręgu. Nuane niezwłocznie tam się udała.

Wchodząc do Hangaru White* zobaczyła Anusa Przechadzającego się w te i z powrotem razem z Demetrim rodakiem Anusa z Everante. Zanim do nich podeszła popatrzyła chwilę na towarzysza Anusa. Demetri był przystojny i dobrze zbudowany, wyczytała kiedyś w jego myślach że gdy by nie miał żony, którą kochał nad życie, starał by się właśnie o Nuane. W zasadzie nie miała by nic przeciwko, ale tylko gdy by był Rycerzem Jedi. Tak, nie miał szans. Nuane przysięgła sobie że pokocha tylko Rycerza Jedi. Jednego już kochała, ale miłością przyjaźni.

– Anusie, Demetri!- zawołała. Dwaj panowie byli tak pochłonięci rozmową że zareagowali z małym opóźnieniem. Przez ten czas Nuane zdążyła pokonać połowę dystansu ich dzielącego. Pierwszy odezwał się Demetri:

– Pani Forcentin, miło panią widzieć.– zabrzmiał barytonem.

– Ach nie tytułuj mnie per. Pani. Czuję się wtedy staro… Ciebie też miło widzieć Demetri.– odpowiedziała z uśmiechem.

-Cześć Nuane. A cóż cię tu do nas sprowadza? – zapytał Anus.

– Więc, Anusie mam dla ciebie kolejne naprawdę ważne zadanie. Muszę dziś niestety wyjechać, a jutro przylatuje Leia Organa. Na moim biurku leżą Dwie teczki: brązowa z literą „P" a druga fioletowa z napisem „Quietour". Przekażesz je jutro Lei dobrze?

-Tak jest!- zasalutował Anus stając na baczność.

-Anusie nie musisz mi salutować…– nie dokończyła

-Ale takie są wymogi etykiety.-odpowiedział z godnością Dowódca.

– A walić etykietę! Czyli jesteśmy zmówieni?– zaśmiała się Nuane.

-Tak.

– A jeśli wolno spytać…– odezwał się ponownie Demetri– gdzie wylatujesz?

-Lecę na Tatooine, do starego przyjaciela Kastora. Imi miał awarię a Kastor już wcześniejszych modeli nie widział na oczy. Ten przyjaciel Kastora ma bratanka który ponoć ma niesamowitą wiedzą o mechanice i powinien go naprawić.

– Ale to są zewnętrzne rubieże! Nie lepiej polecieć na Coruscand?– zapytał z obawą Anus.

– Wole unikać ewentualnego zaproszenia do pałacu. Chociaż z jednej strony chciała bym tam polecieć. Ale na Tatooine może być ciekawie, tak mi podpowiada Moc. Zresztą nie bójcie się o mnie, widzieliście mój pokaz siły na Everante.– Na wspomnienie wydarzeń z Everante obydwaj panowie się rozluźnili. Nuane bowiem dała tam taki popis umiejętności w walce i w posługiwaniu się mocą, że panowie nie mieli zbyt dużo do roboty.

-No to puszczam cię z czystym sumieniem.– zażartował Anus.

– Ale słuchaj, jak tam nie daj Mocy polegniesz… to który przejmie władzę? – zapytał udając powagę Demetri. Ach ten to zawsze coś potrafi palnąć… że klękajcie narody.

-Żaden z was. Bo nie polegnę.– powiedziała na odchodne Nuane.– Na razie!

– Taa… cześć!- zawołał Demetri udając obrażonego.

– Demetri!- Anus trącił w żartach Demetriego ale że ten stracił równowagę i upadł to już nie była jego wina– Na razie Nuane.– zdążył wyrzucić z siebie między kolejną salwą śmiechu, patrząc jak Demetri niezdarnie podnosi się z podłogi.

-Eh panowie…– westchnęła do siebie dziewczyna. Jej plany zrobiły zwrot o 180o więc musiała wrócić teraz do swojego apartamentu by spakować sobie parę rzeczy. Zaczęła myśleć:

-Chym… Tatooine. Kastor wspominał o farmach wilgoci. Czyli to musi być planeta pustynna. Nie mam chyba odpowiedniego ubioru na ten typ terenu. Ach…– zachwiała się. Jej Matka postanowiła się z nią skontaktować.– Mamo uprzedzaj trochę. To nie jest przyjemne jak taka ilość Mocy wdziera ci się nagle do głowy!

-Wybacz.– Moc przemówiła wysokim miękkim sopranem.– Mam małe informacje na temat tej planety.

– Więc słucham. -Nuane zdążyła już dojść do siebie.

– Tatooine to istotnie pustynna planeta. Ale nie musisz obawiać się strojem. Stroje Jedi same dostosowują się do otoczenia. Nie zależnie czy jest zimno czy ciepło, zawsze będzie ci w nim dobrze. Na Tatooine zmieni się w bardzo przewiewny.

-Och, dobrze wiedzieć. A powiesz mi coś na temat tego chłopaka co ma mi naprawić robota?

-Jest przystojny tak jak już wspomniał Kastor.

-Imię?– zapytała nieco zeźlona Nuane.

-Na imię mu Luke. I więcej nic ci nie powiem.

-Dlaczego?!- zapytała zaskoczona.

-Rozgniewałaś się. Nikle, ale sam fakt się liczy.

– Och, przepraszam mamo.– Nuane skruszała.

-Spokojnie. I tak bardzo dobrze się kontrolujesz. Jestem też z ciebie dumna że mimo współpracy z Imperium nie dałaś się przeciągnąć na Ciemną Stronę.

– Dziękuję.– Nagle jej głowa zrobiła się niezwykle lekka. No tak, Moc ją opuściła.

-Ech mogła by uprzedzać.– usiadła na trawie by doprowadzić umysł do stanu używalności.

– Pani Nuane Forcentin?– Odezwał się dziecięcy głosik zza pleców kobiety.

-Tak to Ja, ale mów mi po prostu Nuane, dobrze.-Odpowiedziała z uśmiechem odwracając się do dziewczynki.

– Ale ty jesteś tu najważniejsza i to ty wywiozłaś mnie i moją rodzinę z tego brzydkiego miejsca. Z odludzia Azny… Należy ci się szacunek. Tak mówiła mi moja Mama.

-Ach, to ty jesteś Enau, tak?– Nuane przypominała sobie wszelkie informacje na temat dziewczynki. Miała 8 lat, pochodziła z najmłodszej grupy wygnańców, rodziny Kachiri, z Azny. Miała siostrę Iriin i trzech braci: Awena, Silme, i obdarzonego niezwykle miękkim głosem Natana, tego z centrali. Najważniejsze było to że Enau przejawiała zdolności Jedi. I była jeszcze na tyle młoda że można było rozpocząć jej szkolenie.

– Tak jestem Enau… czemu siedzi pani na trawie?– zapytała rezolutnie dziewczynka.

-Rozmawiałam z Mocą, moją matką, ale moment gdy nagle wpada ci do głowy taka ilość siły a następnie gdy dochodzisz do siebie nagle cię opuszcza… uch trochę się kręci w głowie.

– Znam to uczucie. Jeśli się nie mylę to Moc przemawia wysokim, ciepłym głosem. Mówiła dziś do mnie. Powiedziała że mam cię znaleźć i zostać twoją uczennicą, byś nauczyła mnie jak być Rycerzem Jedi. Powiedziała że mam bardzo ładny umysł i serce, że będę wspaniałą Jedi.– powiedziała jak najpoważniej Enau.– Na Aznie już przytrafiały mi się różne przygody, na przykład potrafiłam wskoczyć i bez trudu zeskoczyć z wysokich półek skalnych gdzie inne dzieci nie mogły wcale się dostać. Albo podnosiłam dla mamy ciężkie przedmioty samą siłą woli. – Nuane zamurowało. Moc z nią rozmawiała. Była w niej niezwykle silna. Znaczyło to że naprawdę Enau jest pisana jej jako Padawanka.

– Enau Kachiri…– powiedziała klękając przed nią na kolana by znaleźć się na jej poziomie.-Uroczyście oświadczam, że przez wezwanie Mocy, od tej chwili mianuję cię moją Padawanką.

-Dziękuję – powiedziała z uśmiechem mała i przytuliła się do swojej mistrzyni. Teraz oficjalnie Nuane mogła mianować się Mistrzem bo podjęła Padawana.

– Jakie będzie moje pierwsze zadanie?– zapytała dziewczynka.

-Chym pierwsze? Noo.. powiedzmy że masz się zwracać do mnie Nuane. Chyba że będzie jakaś ważna uroczystość to wtedy naturalnie zwracasz się do mnie Mistrzyni. Zrozumiałaś?

-Tak Nuane.

-No to się cieszę. A teraz chodź… ja niestety muszę teraz wyjechać. A pewnie chciała byś jeszcze ze mną pobyć i się czegoś dowiedzieć?– zapytała Nuane.

-Oczywiście a mogę zadawać ci już pytania?

-Jasne. Ale nie wszystkie naraz. Wybierz te najważniejsze.

– Dlaczego?– zdziwiła się mała

-Musisz uczyć się cierpliwości. Nie wiem czy wiesz ale twoja nauka już się rozpoczęła i będzie trwała nieprzerwanie.

-Podoba mi się to.– Odpowiedziała z entuzjazmem Enau. Nuane uśmiechnęła się do swoich myśli. Wiedziała że trafiła jej się wyjątkowa uczennica. Nuane wstała.

– To co idziemy?– zapytała.

– Oczywiście.– Enau ku zdziwieniu Nuane wyciągnęła do niej rączkę. Nuane ujęła maleńką dłoń w swoje delikatne palce. Ruszyły do gmachu dowodzenia.

-No to masz już pierwsze pytanie?

– Tak. Czy… Czy ty na prawdę jesteś córką samej Mocy?– no tak Nuane wiedziała że na pewno padnie takie pytanie.

-W zasadzie to tak. Najbardziej może zdziwić cię to, że zostałam przez nią stworzona. Daleko, na planecie Tanes, w jednej z jaskiń. Matka nie tłumaczyła mi jak to konkretnie się odbyło. Wiem tyko że nie mam materialnej rodziny.

– Ojej jesteś sama na świecie… to nie fajne.– Enau zrobiła zbolałą minę.

– Nie przejmuj się. Mam ciebie i innych obywateli Force City, to moja rodzina.

– Dlatego prosisz by zwracali się do ciebie po imieniu?

– Po części też… Głównie dlatego że czuję się jeszcze za młoda na tytuł „Pani".

– A ile masz lat? Bo moja mama kiedyś rozmawiała o tym z moim bratem Natanem, i wyszło im ok.25 lat.

-Ha naprawdę?– Zaśmiała się Jedi.– Ojej jeszcze nikt mnie tak nie postarzył! Enau powiedz mi ile twój brat ma lat?

-20.

– O, no to odejmij od tego 3 lata, i będziesz miała mój wiek.

– Yyy… Masz 17 lat.– oświadczyła z przekonaniem.

-Tak jest. Raptem 9 lat jest różnicy między nami.

– Jesteś taka młoda a osiągnęłaś tak wiele. Mama mówiła że ci wszyscy ludzie tu w Force City to wygnańcy z innych planet. Jak moja rodzina. A ty ich tu przywozisz nie jednokrotnie narażając swoje życie, by nam żyło się lepiej. To bardzo szlachetne.

-Dziękuję za miłe słowa, ale taki jest obowiązek Jedi. Zapewnić innym spokój i dobre życie podczas gdy my sami wiedziemy życie pełne wyrzeczeń i poświęceń i Może ci się na trochę straszne ale z czasem sama zobaczysz jak to jest.– Obie dziewczyny na chwilę umilkły, podczas gdy Enau myślała nad kolejnym ważnym pytaniem.

– Jakie są twoje nad umiejętności związane z tym, że jesteś Córką Mocy?– Takiego pytania Nuane się nie spodziewała, przynajmniej na razie.

-Cóż, przyznam że na tym etapie twojego szkolenia nie spodziewałam się takiego pytania. Ale skoro tam w twojej głowie powiedziano ci że chcesz to wiedzieć to powiem. Np. umiem tworzyć życie, cofać bądź przyśpieszać czas dla ciała, teleportować się na niewielkie odległości… To bardzo przydatne umiejętności. Zwłaszcza teleportacja.– streściła krótko ale najprościej jak potrafiła.

– Mogła byś mi to pokazać?– zapytała nie śmiało Enau.

– Może nie teraz. Kiedy indziej… to trochę wyczerpujące. Kiedyś opowiem ci również pewną historię nawiązującą do teleportacji.

– Dobrze. To jest centrum Force City?– zapytała mała wskazując na odpowiedni budynek.

– Tak. A widzisz te ogromne okna na samym szczycie? To właśnie mój gabinet.

-Wow, musi być piękny. Mam z okna widok na… na ten budynek…

– Gmach ma swoją nazwę jeśli ci to ułatwi sprawę.

-A i owszem ułatwi. Jaką?– Dziewczynka swoją wymową wyprzedzała inne dzieci w swoim wieku o przynajmniej 5 lat. Nuane bardzo przypadło to do gustu.– Będzie wspaniałą dyplomatką. -pomyślała.

– Centrum nazywa się Oasis co tłumaczy się na Oaza. Tak wiem trochę dziwne nadałam nazwy ale chciałam by miały jakieś znaczenie i duszę.

– Piękne, podoba mi się…– nie skończyła bo dobiegło ich wołanie.

-Nuane! Nuane!!- To był Damon. Mody bo zaledwie 20 letni wygnaniec z Mon Calmy. Pełnił teraz funkcję elektryka i głównego obserwatora elektrowni zapewniającej miastu prąd. To że osobiście złożył wizytę Nuane nie wróżyło nic dobrego.

-O co chodzi Damon?– zapytała Jedi z należnym spokojem.

-Roktery!- wysapał– Leci tu całe stado! Wprost na…– ale jego głos zagłuszył potężny skrzek wielu stworzeń naraz. Niebo przesłoniła chmara ptako podobnych stworzeń. Zmierzały na północ w bardzo nie wskazanym niskim locie. Z daleka można było zobaczyć ogromny błysk a zaraz potem dał się słyszeć straszny huk ja by ktoś wystrzelił z potężnego działa laserowego. Enau zakryła sobie uszy i cicho pisnęła. Nuane wiedziała co to oznaczał ten huk.

-Elektrownia. – szepnęła. -Enau – zwróciła się do dziewczynki – pójdziesz do mojego gabinetu jedziesz windą na samą górę na 20 piętro. W tej samej ścianie znajdują się drugie drzwi do mojego mieszkania. Trzeba będzie wpisać kod ale Mocą przekażę ci go jak będziesz już na górze. Po drugiej stronie salonu są schody. Wejdziesz tam i na końcu korytarzyka jest moja sypialnia. W szafie są skompletowane stroje Jedi. Weźmiesz mi brązowy komplet, ciemną brązową piżamę i 3 zestawy bielizny, dobrze? Na dole jest torba. Zrozumiałaś? Przepraszam od razu że się tobą wysługuję.– powiedziała szybko Nuane. W tym czasie Damon pobiegł w stronę elektrowni.

– Dobrze wezmę co trzeba. Dla mnie to będzie atrakcja zobaczyć twoje mieszkanie.-Enau była jak najbardziej poważna.

– Cieszę się, no biegnij!- powiedziała Nuane i sama rzuciła się wspomaganym przez Moc biegiem do elektrowni. Ledwo było ją widać. Minęła Damona po zaledwie 5 sekundach. A po kolejnych 13 zbiegała już dość stromym zboczem do elektrowni. Pokonała odcinek 800 metrów w 20 sekund. Widok jaki Ją zastał na miejscu był przerażający. Pomiędzy kablami najwyższych wież wisiał ogromny, na szczęście martwy Rokter. Był na tyle wielki i ciężki by pozrywać połowę kabli które skrzyły się na końcach prądem o napięciu bagatela 5000 woltów, i naderwać konstrukcję obu wież. Kolejną straszną rzeczą okazało się że jedna z pracownic zakładu nie zdążyła uciec i została przygnieciona przez odłamany fragment wieży. Nazywała się Ellai Potossa. Była jeszcze bardzo młoda miała 19lat. Była zastępcą Damona na jego stanowisku. Nuane w pierwszej kolejności po biegła by ja oswobodzić. Ostrożnie uniosła Mocą kawał ciężkiej durstali i odrzuciła ją w bok.

-Ellai! Obudź się! Jesteś silna!- dopiero teraz zauważyła że kobieta ma ciężką ranę na piersi. Nie był to prawie żaden kłopot dla Nuane. Położyła swoją dłoń na ranie Ellai i skupiła się. Przywoływała Moc. Jej najodleglejszą siłę. Powoli dłoń jak i ona sama zaczęła emitować światłem. Lecznicze impulsy przenikały drobne ciało Ellai. Brązowe włosy i jasna skóra odzyskiwały swój dawny zdrowy kolor. Po kilku chwilach po ranie kobiety nie została nawet blizna.

– Ellai. – Szepnęła Nuane. – Jak się czujesz. – Zapytała bo Ellai odzyskała przytomność.

– Przyznaję że przed chwilą byłam gotowa umrzeć a teraz czuję się jak nowonarodzona. – odpowiedziała miłym i powabnym głosem. Jej głos był jedną z głównych cech którą posiadali osobnicy jej rasy. Evorin. Dumna planeta zamieszkała przez dumną rasę Evori. Blada cera, złote oczy, najczęściej czarne bądź brązowe włosy. Najpiękniejsze kobiety w kosmosie to właśnie Evoinianki. Jedna z takowych podniosła się z ziemi.

-Co mi się właściwie stało?– zapytała, a Nuane mimowolnie zakręciło się w głowie od jej głosu.

– Przygniótł cię fragment wieży. Miałaś okropna ranę na piersi. Uzdrowiłam cię. Nie dziękuj.– szybko powiedziała bo Ellai zbierała się by wyrazić swoją wdzięczność. Wolała by się jak najmniej odzywała. Nawet silna psychika Jedi nie była w pełni oprzeć się czarowi głosu Evorian. – Chodźmy z tond, nadal jest tu niebezpiecznie. – Za komendowała Jedi. Jak by na potwierdzenie jej słów jedna z wież za skrzypiała i pochyliła o 10o .Ellai nie trzeba było dwa razy powtarzać. Gdy wyszły poza teren elektrowni, było tam już wiele zgromadzonych osób. Większość stanowili jeszcze pracownicy elektrowni, ale coraz to Nuane wyczuwała nowo przybyłą osobę.

– O Mocy Wielka! Ellai nic ci nie jest kochanie.?!- Damon porwał Ellai w ramiona i nie wyglądało by miał ją prędko z nich wypuścić. Acha kolejna szczęśliwa para. Ale przynajmniej usta Damona miały uciszyć na jakiś czas jedyną istotę, która mogła by zachwiać równowagę Mocy w głowie Nuane. Mogła się teraz skupić na bardziej istotnych sprawach. Np. Jak wyciągnąć tego przeklętego ptako-podobnego zwierza z kabli, by nie pogorszyć sytuacji.

– MatuiiraCiaa!- Zaklął za jej plecami Anus, który zdążył przedrzeć się przez gęstniejący tłum.

– O tak. Trafne określenie. – Zaraz dał się słyszeć ciepły baryton Demetriego.

– Anusie! – Zwróciła się do niego dyplomatycznym głosem. – Zbierz ludzi i idź zobacz do centrali czy mamy wiele strat. Ja tu zajmę się wyciąganiem Roktera z kabli by jak najmniej uszkodzić wieże. No ruszaj. Och… Damon zabierz z tond Ellai. Jej głos jest dla mnie paraliżujący, a muszę się teraz porządnie skupić.

– Dobrze… Chodź Ellai.– kobieta zrozumiała o co chodzi i nie odezwała się ani słowem. Z rosnącą odległością między nimi Nuane odzyskiwała pełną władzę nad Mocą. Zaczęła ją ponownie magazynować w sobie. Pozwoliła jej opanować swoje siało, by patrzyła za nią, czuła i słyszała. Gdy w pełni połączyła się z Mocą, nic już się dla niej nie liczyło. Ludzie rozmawiający za jej plecami zdawali się nie istnieć. Cisza, spokój, opanowanie, pogoda ducha, żadnych innych emocji. Po krótkim delektowaniu się tym stanem Nuane wysłała swoje myśli ku wieżom. Mocą objęła obydwie i wzmocniła ich powierzchnię. To samo uczyniła z niezerwanymi kablami. Następnie poczęła delikatnie wyplątywać Roktera. Ci co zauważyli co się dzieje wydali z siebie pełne zachwytu westchnienia i pokazywali innym co robiła Nuane. Zdawali sobie sprawę że musi mieć spokój, zatem zamilkli. Po paru minutach, zwierze zostało oswobodzone i jego ciało rzucone daleko poza obręb miasta. Wtem stała się rzecz jeszcze bardziej niesamowita. Kable które zostały zerwane połączyły się oraz wieże i ich odłamane elementy scaliły się i wyprostowały. Elektrownia wyglądała jak by nie wydarzyło się nic złego. Nagle Nuane zamieniła się w złoty pył i zniknęła…

>>><<<

Króciutki fragment całości…

Koniec

Komentarze

A oto mój króciutki fragmęt komentarza! Nie chcę mi się tracić czasu na wypisanie wszystkich absurdalnych błędów zawartych w tym tekście, bardziej wolę skupić się na fabule, która jest co dużo pisać płytka. Dialogi schematyczne, postacie bez wyrazu, jakieś takie sztuczne. Ale masz wyobraźnie i cheć pisania, to dobrze, teraz pozostaje tylko ćwiczyć na prostych, najlepiej z życia wziętych sytuacjach. Potem bierz sie za klasyke kina SF i prozę jakimi są epizody z uniwersum Gwiezdnych Wojen. 

Natomiast nie mogę przejść obojętnie obok takich zsformułowań wziętych z... kosmosu:
"Statek marzeń. Tak można go opisać w dwóch słowach. Czarny jak noc, opływowy kadłub chłonący światło by na tle kosmosu był niewidzialny. Zbudowany tak by stanowił najmniejszy opór nawet w próżni."  - no gratuluję wyobraźni, i wiedzy. Powiedz droga Autorko, po co pojazdom kosmicznym opływowe kształty jak w Porche, skoro w przestrzeni kosmicznej jest próżnia, a co za tym idzie - nie ma powietrza i jest całkowity brak tarcia. Zalecam Autorce zasięgniecia do mądrych książek i poczytania sobie o podstawowych prawach fizyki na poziomie przynajmniej gimnazjum.

Przyjrzyj się byle jakim opsiom, których jest bardzo dużo w Twoim opowiadaniu. Daj komuś do oceny. Nie zaszkodzi Tobie też sięgnięcie do słownika ortograficznego i zaznajomienie się z zasadami interpunkcji. Mogę Cię pocieszyć, też czasem mam z tym problemy, ale od tego są mądre książki by z nich korzystać.  Nie zrażaj się, ćwicz dalej i pisz dużo.

Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

(...) nadal dowożono im meble do nowych domów - chyba łatwiej jest produkować takie rzeczy na miejscu, niz przywozić z innej planety?

Przywożono tez narzędzia i nowe maszyny, czy też statki i ścigacze grawitacyjne do poruszania się na większe odległości. Jeśli chodzi o wygląd dziewczyny... - najpierw piszesz o dziewczynie, potem przeskakujesz na opis planety i znowu, ni z gruszki, ni z pietruszki piszesz o kobiecie.

-Nowy? Chym... z tej grupy z Azny? Natan? - czy Chym oznacza hmm, bo nie rozumiem.

Dla Jedi pokonanie 3 metrów w górę to jak lekki podskok. - ogólnie przyjętym jest zapisywanie słowne liczebników.

Nie dałem rady przeczytać do końca. Mnóstwo powtórzeń, brak przecinków, cała masa literówek. W pewnym momencie bohaterowie zaczynają wygłaszać niektóre kwestie po angielsku(!). Nie wiadomo dlaczego i po co?
Przed opublikowaniem opowiadania powinnaś je przeczytać. Sądzę, że nie uczyniłaś tego. Może ktoś inny doczyta i powie coś więcej, błędy mnie zmęczyły.

No koniec perełka:
Króciutki fragmęt całości...  - ten króciutki fragment mi wystarcza.

Mastiff

Rzeczywiście sporo błędów jest ale sam pomysł na opowiadanie całkiem mi się podoba. Na pewno jest oryginalne. Jeśli poprwaisz błędy i skupisz się na ich nie robieniu będzie super. Co do opływowości statku, czuje tu sporo kobiecej ręki( bez obrazy dla płci pięknej) i bezwzględny zmysł estetyki. Po za tym z tego co pamiętam w "Mrocznym widmie" statki też były opływowe i nawet błyszczące i nikt nie krzyczał.

Nie czytałam, ale przewijając do domu natknęłam się na to:

*- Wchite (ang) - biały.

Po co używasz języka, którego najwidoczniej nie znasz?
"white"!
Bezsensowny dopisek, zważywszy na to, że czytelnik o wiele lepiej wie w czym rzecz, niż autor.

Przeszukując wzrokiem, widzę. Błędów bardzo dużo, wszelkiej maści.
Poprawiać, póki możesz, a najlepiej, jak radzono wyżej, przed opublikowaniem, komuś pokazać, samemu sprawdzić ze trzy razy, przeczytac na głos...

Ta wersja opowiadania i tak jest bardzo zmodyfikowana. Co do mojej fizyki... przyznaję też miałam wątpliwości co do opisu Armagedona ale co miałam napisać kanciaty i postrzępiony? poza tym gdy statek jest gładki specjalnemu skanerowi do sprawdzania czy na statku nie ma doczepionego np. jakiejś pluskwy naprowadzającej, łatwiej jest zapamiętać kształt statku tym samym szybciej przeskanuje powierzchnię. poza tym lepiej to wygląda, na co kobiety wracają ogromną uwagę i tu pragnę przypomnieć że Armagedon został zbudowany przez Nuane. Nie wiem jak długo panowie interesują się Gwiezdnymi Wojnami i czy zajrzeli gdzieś dalej niż obejrzenie filmów, ale jeśli chodzi o mnie zanim zaczęłam pisać przeczytałam wszystkie części książkowe. Teraz ortografia... mimo iż mam klasę raczej humanistyczną nawet najlepszym zdarzają się błędy... a raczej przecinki, kropki to w tej chwili najmniejsze zmartwienie. Angielski dla urozmaicenia, w książkach też się zdarzało. Liczebniki... masz człowieku siłę o 11 w nocy zmęczony po treningu, na pisanie słownie cyfry? bo ja nie. Przeplatanie opisów... ja nie widzę w tym nic dziwnego... ok mogłam napisać od akapitów... Ale ok to wasza opinia ja ją szanuję i pomyślę o jakichś zmianach. Dziękuję za szczere skomentowanie bo to sobie cenię.

Ortografię i interpunkcję jednak popraw i zanim coś wstawisz przeszukaj tekst. Przecież Word podkreśla.

Ortografię i interpunkcję jednak popraw i zanim coś wstawisz przeszukaj tekst. Przecież Word podkreśla.

Jeżeli wam się nie podoba bo błędy i td nie będę umieszczać kolejnych fragmętów bo nie chcę tu czytać o tym że robę błędy ortograficzne... 

Któś mnie tu do tablicy wzywa więc podchodzę. Odpowiadam na Twoje pytanie czy "mam siłę na pisanie słownie cyfry": tak, mam. Trzy. Czy to taka długa cyfra!?
Mówisz coś o przecinkach itp. a przecież słowo "fragmęt" to ordynarny błąd ortograficzny! Według ciebie wchite(!) to angielskie słowo?

Mastiff

o jedna literkę za dużo i co z tego bywa i tak że się coś przypałęta

o jedna literkę za dużo i co z tego bywa i tak że się coś przypałęta

Ortografy są już nudne. Szczerze mówiąc powtarzacie się już. A co sądzicie o jej stylu?
według mnie trochę rozciąga tekst ale jest ok. Może to nie mistrzostwo ale na pewno styl wyrobi.

dobra a teraz poproszę o coś pozytywnego... jakieś fajne fragmęty? Bo do tej pory to tylko ochszan dostaję za dyslekcję...

My czytamy po to, żeby komentować.
Jesli częścią tego komentarza jest zarzut o błędach ortograficznych, to trzeba od razu " nie, to nie, już nie będę wrzucać"?
Chcesz się czegoś nauczyć, czy wolisz poprzestać na marnym pisaniu z błędami?
My wcale nie piszemy tego po to, żeby sie przyczepić. Osobiście przecież nic do Ciebie nie mamy. Ale teksty powinny być dopracowane i doszlifowane... Jaki jest sens pisania " po łebkach "?

chcę się nauczyć ale dlaczego moja dyslekcja jest aż tak źle zpostrzegana, po za tym niemam za bardzo komu tego pokazać bonie mam takeiej osoby która zrozumie sęs tego co napisałam. Nikt oprucz padzika07 nie iteresuje się Sw a on i tak dopiero raczkuje w tym temacie bo sama do tym zaraziłam wiekszą pasją

Bardzo wiele osób się tym interesuje, a poza tym są też osoby, które po prostu poprawią Ci tekst, jeśli będziesz chciała, zawsze można się jakoś dogadać. Ja sama czasem dla znajomych wyszukuję błędów, czy poprawiam przecinki. Co nie znaczy, że sama żadnych błędów nei robię, oczywiście, zdarza się. ^^
Mogłaś dopisać, że masz dysleksję na początku, tez inaczej byśmy na to spojrzeli.

jakoś nie lubię się tym chwalić... 

...
(jedyne co przyszło mi na myśl, poczekajmy na kolejną odsłonę, tym razem idealną)

Przepraszam, gdybym wiedział, że jesteś dyslektyczką mój komentarz byłby inny.

Mastiff

właśnie poprawiam to co mi wtkneliście mam nadzieję że będzie lepiej

Pewnie, że będzie. Moje teksty też są objeżdzane za błędy, choćby najnowszy kilka pozycji nizej. Dużo pisz i czytaj, powinno być progresywnie. Pozdrawiam

Mastiff

@Moniqe - przepraszam, alle gdybyś nam zaznaczyła o swojej dyslekcji na początku, cała ta dyskusja i komentarze byłyby zupełnie inne. A tak poza tym to od wielu lat jest fanem Star Wars, i nie widzę w tym nic, co mogłby Ciebie i kogokolwiek dyskwalifikować, kto interesuje się tym barwnym uniwersum. Tylko pamietaj, przeczytaj przed wrzuceniem tutaj swój tekst kilka razy. Czytasz książki, więc powinnaś z łatwością wyłapać błędy ortograficznie. My tutaj na tym portalu ocenaimy teksty, nie ich autorów. Tak więc, nie obrażaj się i głowy do góry. Będzie dobrze. Czekam na kolejny Twój tekst. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

postaram się... do tej pory kazdy kto czytał moje opowiadanie był pod wrażeniem i pierszy raz ztykam się z krtyką więc to była taka naturalna kontr-reakcja, ale widzę że to raczej jest poto bym się poprawiła ale żaby mnie zmieszać z błotem... również przepraszam.

Nie sądzę, żeby dysleksja była jakimkolwiek wytłumaczeniem tak kardynalnych błędów. Mam znajomych dyslektyków, którzy piszą całkowicie bezbłędnie. Tłumaczenie "robiem błendy, bo mam dysleksjem" jest dla mnie nie do przyjęcia, człowiek świadomy swoich wad powinien tym bardziej z nimi walczyć. Nie jestem w stanie przeczytać tekstu z taką ilością błędów.
BTW: nazywanie bohatera "Anus" chyba nie jest najlepszym pomysłem.

Pozdrawiam 

W sumie racja, exturio, teraz mi się przypomniało.
Moja znajomą z dysleksją, której zdarza się mnie poprawić, więc faktycznie to nie jest reguła, ze dyslektycy piszą źle.
I Word poprawia...
A chciałam zapytać, napisałaś " króciutki fragment całości", jak długa jest "całość"? Masz zamiar ją opublikować?

Widziałem większą część i jest całkiem spora...

nie wiem czy publikować, to natazie ma 24 strony w wordzie a opublikowałam dobiero 8 stron... jak ktoś ma ochotę to dalej czytać to mogę wstawić... ja walczę z dyslekcją w domu ślęcze nad ksiażkami od ortografi i wkówam muj muzg wie że coś ma być napisane przez "rz" a ja i tak piszę przez "ż" ale i tak widzę w swoim pisaniu popawę bo kiedyś w jednym zdaniu na 7 wytazów potrafiłam zrobić 5 błędów... pytanie do exturio: dlaczego złym pomysłem jest imię Anus?

albo nie odpowiadaj już wiem

Pytałam, bo myślałam, że jeśli nie jest tego dużo, a chciałabyś to pokazać, to mogłabym Ci może pomóc....
Wyrzucić orty, na przykład. Nie zmieniałabym nic w treści, nic ze stylu, chyba że według mnie byłoby niepoprawne...
Nie czytałam, od razu przyznaję, więc nie wiem, czy warto to publikować.Ale jeżeli chcesz...

a jak bym mogła ci to przsłać? była bym wdzięczna za pomoc

Napisz do mnie na 11334160, na gg. Podam Ci tam e-mail. ^^

Nowa Fantastyka